William Wallace pierwowzorem Robin Hooda?
W swej najnowszej powieści zatytułowanej „Dziedzic lasu” (The Forest Laird) Whyte przedstawił zupełnie nowatorski obraz szkockiego bohatera narodowego.
Jak twierdzi pisarz, Wallace pracował dla swego wuja, Malcolma Wallace’a z Elderslie, wiele czasu spędzając na polowaniach. Został on oskarżony o kłusownictwo, wyjęty spod prawa i skazany na banicję, w wyniku czego wiele lat ze swej młodości spędził na ukrywaniu się w lesie Selkirk.
Whyte przedstawił Wallace’a nie tylko jako człowieka popadającego w konflikt z prawem. Zdaniem pisarza był on łucznikiem, o czym świadczy jego osobisty emblemat przedstawiony na woskowej pieczęci widniejącej na tzw. liście lubeckim, pochodzącym z 11 października 1297 r. Emblemat na pieczęci przedstawia długi łuk. Właśnie to skłoniło mnie do myślenia – dodał.
Wspomniany dokument został sporządzony przez Wallace’a dokładnie miesiąc po zwycięskiej dla Szkotów bitwie pod Stirling. Informował on w nim kupców z Lubeki i Hamburga o możliwości wznowienia kontaktów handlowych ze Szkocją dzięki zniesieniu angielskiej kontroli szkockich portów.
Co więcej, mieszkający przez większość swego życia w Kanadzie pisarz uważa, że historia szkockiego rebelianta opowiedziana przez Mela Gibsona w filmie „Braveheart” (1995) może mieć wiele wspólnego z mitem Robin Hooda. W swojej najnowszej książce pisze on o związku Wallace’a z niejaką Mirren, co po angielsku oznacza Marion – jak miała na imię również znana z legendarnych podań ukochana banity zamieszkującego las Sherwood. Mirren została uprowadzona przez szeryfa Lanark, Williama Heselrigga. Prawdopodobnie schwytano ją po to, aby wymusić na przywódcy szkockiego powstania powzięcie decyzji o poddaniu się. Mimo iż sprawa zamordowania Mirren nie jest tak oczywista, jak ją przedstawił Gibson, widoczne są w tym wypadku podobieństwa między wizją szkockiego pisarza i australijskiego reżysera.
Whyte spekuluje również, że Wallace mógł w przebraniu przedostać się w szeregi Anglików, gdzie służył jako łucznik. Następnie – kierując się pragnieniem zemsty – potajemnie zabił Heselrigga, po czym ponownie zaczął ukrywać się w lesie, gdzie stopniowo zdobywał poparcie niezadowolonych z angielskiej dominacji Szkotów.
Dla historyków – w przeciwieństwie do entuzjastycznie nastawionego pisarza – geneza mitu Robin Hooda jest bardziej złożona. Póki co, jak zaznaczył dr David Crook z Uniwersytetu w Nottingham, znawca legendy angielskiego banity, nie ma powodów, by ufać wszystkim opowieściom na temat jego losów. Historyk dodał, że wierzy, iż pierwotnie Robin Hood był złodziejem, a jego obraz ewoluował przez wieki.
Z kolei dr Fiona Watson z Uniwersytetu w Stirling, specjalistka w zakresie średniowiecznej historii Szkocji i Anglii, stwierdziła, że w historii Wallace’a wciąż istnieje wiele niedomówień, dlatego też nie można z całą pewnością wykluczyć istnienia jakiegoś związku między nim a Robin Hoodem. Istnieje duże podobieństwo między Wallacem i wesołą kompanią. Nikt nie może powiedzieć „to prawda”, jak i „to nieprawda”, gdyż mamy do czynienia z dawną kulturą, której nie da się prześledzić.
Podobne stanowisko zajął prof. Stephen Knight z Uniwersytetu w Cardiff. Według niego, nawet gdy nie ma dowodów na to, iż Wallace był prawdziwym Robin Hoodem, to kategorycznie nie można odrzucić możliwości, iż jego losy wywarły wpływ na powstanie legendy leśnego rozbójnika.
***
W związku z teorią prezentowaną przez kanadyjskiego pisarza rodzi się szereg pytań. Jedno z nich dotyczy podstawy źródłowej, na której Whyte oparł (jeśli w ogóle to uczynił) swoje odważne stwierdzenia. Oczywiste wydaje się być to, że powołanie się na pieczęć pochodzącą z jednego dokumentu nie może stanowić wystarczającego uzasadnienia stanowiska, które zajął pisarz.
Nie ma pewności, czy zanim Whyte odwołał się do filmowych losów szkockiego bohatera, przeanalizował materiały źródłowe dotyczące jego życia. Ponadto nie wiadomo, czy dotarł on do nowych dokumentów, dotąd nie znanych historykom, czy też swoje poglądy formułował na podstawie ogólnie dostępnej literatury przedmiotu.
Niejasne wydają się być także spekulacje na temat losów niejakiej Mirren po jej rzekomym schwytaniu przez szeryfa Heselrigga. W zasadzie nie wiemy nic na temat tego wydarzenia. Powiązanie historii Mirren z opowieściami o lady Marion także nie zostało należycie uzasadnione.
Również wypowiedzi cytowanych przez „Telegraph” historyków wydają się być zbyt zdawkowe. Od naukowców można było spodziewać się zajęcia bardziej zdecydowanego stanowiska w stosunku do teorii Whyte'a. Tymczasem – jak wynika z treści artykułu – na pytanie o zasadność poglądów kanadyjskiego pisarza udzielili oni wymijających odpowiedzi, które w żaden sposób nie pomagają w ich krytycznej ocenie.
Pozostaje mieć nadzieję, że w przyszłości doczekamy się ich naukowej weryfikacji...
Źródła : telegraph.co.uk ; scotsman.com ; canada.com ; iainthepict.blogspot.com ; theglobeandmail.com.
Zobacz też:
- Czyżby Robin Hood (nie) istniał?
- Facet w rajtuzach na szklanym ekranie
- Nowy „Robin Hood”, czyli ninja łuku albo dlaczego tęsknię za latami 90.?
Korekta: Agnieszka Kowalska