Walka o wybory
Ten tekst jest fragmentem książki Andrzeja Friszkego „Polska. Losy państwa i narodu 1939–1989”.
Dopuszczenie w czerwcu 1945 roku do rządu i udziału w legalnym życiu politycznym Mikołajczyka było warunkiem uznania rządu warszawskiego przez mocarstwa zachodnie, a także wytyczenia polskiej granicy zachodniej. Jednocześnie – jak wspomniano – „koncesje” ograniczono do minimum. Podczas rozmów nad utworzeniem TRJN Gomułka oświadczył: „Władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy”. Sensem podjęcia działalności w kraju przez niedawnego premiera rządu polskiego w Londynie było zaprzeczenie tym słowom.
Powracający do kraju Mikołajczyk spotkał się z entuzjastycznym przyjęciem. Widziano w nim przywódcę opatrznościowego, który w porozumieniu z zachodnimi mężami stanu wyprowadzi Polskę z zależności od ZSRR. Drogą do tego miały być wolne wybory. Podjęcie przez Mikołajczyka aktywności politycznej w kraju i utworzenie TRJN zamykało okres istnienia polskiego państwa podziemnego. Oznaczało także częściową legitymizację nowej państwowości przez większość Polaków. Do pracy stawali przedwojenni specjaliści, niektórzy nawet w ministerstwach i dyplomacji.
Do utworzonego przez Mikołajczyka Polskiego Stronnictwa Ludowego wstąpili niemal wszyscy członkowie przedwojennego SL i działającego podczas wojny w konspiracji SL-ROCH, większość żołnierzy Batalionów Chłopskich (ujawnionych we wrześniu 1945) oraz tysiące członków Związku Młodzieży Wiejskiej RP „Wici”. W „lubelskim” SL całe organizacje powiatowe, a nawet wojewódzkie przechodziły pod sztandar Mikołajczyka. PPR postanowiła jednak bronić istnienia „swego” SL, doprowadzono do zamachu stanu w jego władzach oraz usunięcia prezesa Stanisława Bańczyka i jego zwolenników. W listopadzie przyłączyli się oni do PSL, które od tej pory skupiało wszystkie nurty ruchu ludowego poza wyraźnie inspirowanym przez komunistów.
W kierownictwie PSL znaleźli się najbardziej znani od dziesięcioleci działacze ludowi (między innymi Wincenty Witos, Władysław Kiernik, Kazimierz Bagiński) oraz inni, którzy autorytet zdobyli w czasie okupacji, jak sekretarz naczelny Stanisław Wójcik, były komendant BCh Franciszek Kamiński, jeden z czołowych przywódców Polski Podziemnej Stefan Korboński czy dyrektorzy departamentów rozwiązanej Delegatury Rządu – Wincenty Bryja, Czesław Wycech, Zygmunt Załęski. W ciągu paru miesięcy PSL wyrosło na największą partię polityczną w Polsce liczącą w maju 1946 roku około 800 000 członków. Było stronnictwem chłopskim, ale popierała je także ogromna część inteligencji i przedstawicieli warstw średnich. Na jego sukces liczyły niemal wszystkie siły antykomunistyczne.
Zalegalizowanie PSL ośmielało także inne nurty polityczne do skorzystania z zapisów jałtańskich o prawie do działania wszystkich partii demokratycznych. Wychodzącemu z podziemia Stronnictwu Pracy z Karolem Popielem na czele PPR przeciwstawiła stworzone ad hoc inne Stronnictwo Pracy, kierowane przez „lubelskich” wojewodów – Zygmunta Felczaka i Feliksa Widy-Wirskiego. Oba odłamy zmuszono do żmudnego szukania porozumienia programowego i organizacyjnego, co owocowało tym, że niemal całą energię działaczy pochłaniała walka wewnętrzna. Ostatecznie Popiel zawiesił SP w lipcu 1946 roku, gdy nie pozwolono mu na zwołanie kongresu. Od tamtej pory jako Stronnictwo Pracy występowała już tylko grupa Widy-Wirskiego, pełniąca rolę sojusznika PPR. Orientacja chrześcijańsko-demokratyczna została pozbawiona reprezentacji w legalnym życiu politycznym. Wyrazem tego nurtu ideowego pozostał jedynie związany bezpośrednio z Kościołem „Tygodnik Warszawski”.
Polska Partia Socjalistyczna WRN zakończyła działalność podziemną w lipcu 1945 roku. Podjęta przez Zygmunta Żuławskiego próba doprowadzenia do kompromisu między wychodzącymi z podziemia przywódcami PPS a „lubelską” partią skończyła się takim kompromisem, że starzy socjaliści znaleźli się na marginesie nowej partii (odrębnej organizacji natomiast nie pozwolono im utworzyć). Po kilku miesiącach Żuławski znalazł się poza PPS i jako niezależny socjalista w 1947 roku wszedł do Sejmu z listy PSL. Część socjalistów odrzucała możliwość uznania istniejącego reżimu (między innymi Kazimierz Pużak). Wielu znanych działaczy partii pozostało na Zachodzie, gdzie premierem rządu polskiego na emigracji był Tomasz Arciszewski.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Andrzeja Friszkego „Polska. Losy państwa i narodu 1939–1989” bezpośrednio pod tym linkiem!
Chociaż w 1945 roku większość przedwojennych socjalistów wstąpiła do oficjalnej PPS, nie zmieniło to jej oblicza. Kierowana przez premiera Osóbkę-Morawskiego, Stanisława Szwalbego oraz sekretarza generalnego Józefa Cyrankiewicza odrodzona PPS pozostawała przez cały czas sojuszniczką PPR. Elita kierująca partią miała świadomość swojej słabości i nieuchronnej porażki, gdyby doszło do konkurencji z przedwojennymi przywódcami. Była więc zainteresowana w niedopuszczeniu ich do swobodnej aktywności, co prowadziło do dławienia wewnętrznej wolności w partii. Wprowadzane reformy społeczne i gospodarcze były w zasadzie zgodne z dawnymi postulatami PPS, różniły się w sprawach – zdawać się mogło – drugorzędnych. Działacze PPS zajmowali wiele eksponowanych miejsc w systemie władzy – rządzie, KRN, administracji centralnej i terenowej, związkach zawodowych i organizacjach społecznych, co sprzyjało identyfikacji z istniejącym porządkiem; zamknięty przed nimi był tylko aparat bezpieczeństwa. Ponadto przywódcy PPS byli świadomi, że Polska jest zależna od ZSRR, a jego mandatariuszem pozostaje PPR. Oceniano, że podjęcie walki z PPR prowadziłoby do eliminacji socjalistów z aparatu państwowego i ograniczenia możliwości działania, a zapewne także do rozłamu, gdyż w kierownictwie partii aktywna była grupa ściśle związana z PPR i stamtąd odbierająca instrukcje. PPS prowadziła więc politykę akceptowania nadrzędnej pozycji PPR przy oddziaływaniu na hamowanie ekstremalnych pomysłów, niedopuszczanie do totalnego zderzenia z opozycją i utrzymywanie pomostów między Polską a światem zachodnim (PPS uczestniczyła w konferencjach europejskich partii socjalistycznych). Ta defensywna taktyka zmuszała jednak do udziału w łamaniu prawa i spychaniu Polski ku systemowi totalitarnemu.
Możliwość tworzenia dalszych partii politycznych zablokowało prezydium Krajowej Rady Narodowej, stwierdzając 16 października 1945 roku, że nie jest wskazane powstawanie nowych stronnictw politycznych ani też uznanie partii powstających w drodze rozłamu. Tym samym ograniczono wachlarz stronnictw do sześciu – PPR, PPS, SL i SD tworzących tak zwany blok demokratyczny oraz PSL i SP.
Krajowa Rada Narodowa miała do wyborów pełnić funkcję parlamentu, którego członków wysuwały partie i organizacje społeczne w liczbie ustalonej przez prezydium KRN. W grudniu 1945 roku było 288 posłów do KRN, w rok potem 447. Absolutną przewagę w KRN miała PPR i związane z nią ugrupowania, PSL przyznano 55 miejsc, Stronnictwu Pracy 15. Władzę niemal absolutną nad KRN sprawowało jej prezydium, które mianowało i odwoływało posłów, wyznaczało długość i porządek obrad, nadzorowało komisje, decydowało o obsadzie stanowisk państwowych, łącznie z ministrami, kontrolowało sądownictwo, a ponadto zatwierdzało wiele dekretów rządowych w imieniu całej KRN. Złożone z kilku osób pracujących pod kierunkiem Bieruta prezydium nie podlegało kontroli ani odwołaniu przez plenum KRN. W tych warunkach Rada nie miała większego wpływu politycznego. Była natomiast trybuną, z której opozycja mogła wyrażać protesty przeciw bezprawiu w Polsce, składać interpelacje i stawiać wnioski, konsekwentnie odrzucane przez większość.
Ograniczeniu wachlarza politycznego towarzyszyła reglamentacja informacji i idei. System koncesjonowania pism umożliwiał kontrolę nad ich charakterem i orientacją polityczną, a cenzura wpływała na treść poszczególnych artykułów. Upaństwowienie większości drukarń i przydział papieru na poszczególne tytuły dopełniały kontroli nad tym, co obywatel mógł przeczytać. W rezultacie do odbiorcy docierał dość jednolity przekaz informacji i komentarzy wspierający linię polityczną PPR i jej sojuszników. Prasę opozycyjną (PSL), a także katolicką ograniczono do niewielu tytułów wydawanych w ograniczonym nakładzie i surowo cenzurowanych. Istniały oczywiście pisma społeczno-kulturalne (na przykład „Odrodzenie”) lub magazyny tygodniowe (na przykład „Przekrój”), które zachowywały w zasadzie apolityczny charakter, ale także one wpisywały się w koncepcję oddziaływania na społeczeństwo zgodną z optyką PPR i jej sojuszników.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Andrzeja Friszkego „Polska. Losy państwa i narodu 1939–1989” bezpośrednio pod tym linkiem!
Utrzymano niezwykle represyjny system prawa, nad którego wykonaniem pełną kontrolę sprawowała PPR. W miejsce dekretu październikowego z 1944 roku wprowadzono w listopadzie 1945 roku nowe przepisy: o przestępstwach szczególnie niebezpiecznych w okresie odbudowy państwa, o postępowaniu doraźnym oraz o Komisji Specjalnej do Walki z Nadużyciami i Szkodnictwem Gospodarczym, a w czerwcu 1946 roku mały kodeks karny. Dawało to podstawę do skazywania za wszelkie działania wymierzone przeciw istniejącemu systemowi sprawowania władzy.
Wśród legalnie działających sił politycznych jedynie Polskie Stronnictwo Ludowe zdecydowanie przeciwstawiało się hegemonii PPR, walczyło o przeprowadzenie autentycznie wolnych wyborów i ustanowienie demokracji parlamentarnej. Dążąc do tego, PSL miało przeciw sobie nie tylko PPR i jej sojuszników, ale także zdominowany przez nich aparat państwowy, który hamował możliwość normalnego rozwoju stronnictwa. Utrudniano tworzenie prasy związanej z PSL, limitowano jej nakłady, mnożono trudności w kolportażu, a cenzura ograniczała swobodę wypowiedzi. Ograniczono do minimum wpływy PSL w administracji, samorządach, organizacjach gospodarczych. W rezultacie PSL otrzymało w KRN tylko 12,8 procenta miejsc, w wojewódzkich radach narodowych (organach samorządu terytorialnego) 10–15 procent, a jedynie w gminach 25–30 procent. Utworzenie jesienią 1945 roku Ministerstwa Ziem Odzyskanych z Gomułką na czele odbierało peeselowskiemu ministrowi administracji Kiernikowi jurysdykcję nad blisko połową obszaru państwa. Co więcej, Gomułka czynił wiele, aby PSL na nowych ziemiach nie mogło się zakorzenić. W całej Polsce działaczy PSL spotykały najróżniejsze szykany, byli inwigilowani przez UB, miały miejsce wypadki skrytobójczych mordów (do marca 1946 roku 50 działaczy), a winę UB przypisywało „reakcyjnym bandom”. Próby podejmowania niezależnych śledztw były beznadziejne – resort bezpieczeństwa był poza wszelką kontrolą i całkowicie zdominowany przez PPR.
Kierownictwo PSL było przekonane, że rozległość ruchu i jego determinacja są najważniejsze w konfrontacji z PPR, a także dla uświadomienia Moskwie, że nie można rządzić Polską przeciw ludowcom. Mikołajczyk liczył na podtrzymanie w okresie powojennym współdziałania wielkich mocarstw i krzyżowanie się w Polsce wpływów wschodu i zachodu, co powinno sprzyjać utrzymaniu pluralizmu. Liczył również na to, że mocarstwa zachodnie będą stanowczo egzekwowały wykonanie zapisu jałtańskiego o wolnych wyborach.
Przedstawiając koncepcję rozwoju kraju, PSL opowiadało się za trzecią drogą, odrębną od kapitalistycznej i komunistycznej. Program, który głosili ludowcy, miał wiele wspólnego z projektami socjaldemokratów: demokracja parlamentarna, rozbudowane samorządy, głębokie reformy ekonomiczne, w tym nacjonalizacja kluczowych gałęzi przemysłu i reforma rolna z parcelacją majątków przekraczających 50 ha powierzchni, szeroki sektor własności społecznej i spółdzielczej, zwłaszcza w drobnym przemyśle i handlu. Ogromne znaczenie przywiązywano do stymulowania awansu społecznego, kulturalnego i oświatowego warstwy chłopskiej. Przed 1945 rokiem ludowcy widzieli głównego przeciwnika w ruchach nacjonalistycznych, antyparlamentarnych i konserwatywnych społecznie, praktycznie w sanacji i w endecji. Po 1945 roku walczyli głównie z komunistyczną PPR, lecz nie oznaczało to stępienia wrogości wobec skrajnych odłamów prawicy.
Przywódcy PPR nie mieli wątpliwości, że muszą przegrać wolne wybory, o czym upewniał ich przykład Węgier, gdzie w listopadzie 1945 roku niekomunistyczna partia chłopska zdobyła 57 procent głosów. Byli więc zdecydowani do nich nie dopuścić. Służyła temu koncepcja utworzenia bloku wyborczego obejmującego wszystkie legalnie działające partie polityczne, czyli podzielenia mandatów w kuluarowych negocjacjach. Utworzenie bloku wyborczego, czyli zamianę wyborów w pozbawione alternatywy głosowanie, poparły sojusznicze wobec PPR partie, udziału odmówiło jednak PSL. Dla ludowców zgoda na blok byłaby rezygnacją z głównego celu, jakim była likwidacja hegemonii PPR i przywrócenie demokracji.
Partie bloku wystąpiły wówczas z projektem referendum. Miało ono być grą obliczoną na dalsze przesunięcie terminu wyborów, policzenie sił własnych, przetestowanie uległości społeczeństwa oraz dyspozycyjności własnego aparatu. Ułożono pytania, które brzmiały: „1. Czy jesteś za zniesieniem Senatu? 2. Czy chcesz utrwalenia w przyszłej konstytucji ustroju gospodarczego zaprowadzonego przez reformę rolną i unarodowienie podstawowych gałęzi gospodarki krajowej, z zachowaniem ustawowych uprawnień inicjatywy prywatnej? 3. Czy chcesz utrwalenia zachodnich granic na Bałtyku, Odrze i Nysie Łużyckiej?”. Ludowcy zostali zmuszeni do przyjęcia wyzwania, ale skoro partie bloku agitowały do głosowania 3 razy tak, PSL zalecało głosowanie 1 raz nie, 2 razy tak. W tygodniach poprzedzających referendum PPR rozpętała prawdziwą wojnę propagandową przeciw PSL, które oskarżano o „reakcyjność”, służenie wrogom Polski i współpracę z podziemiem. Miasta pokryły się plakatami i hasłami wzywającymi do głosowania 3 razy tak. W kampanii wykorzystano aparat państwowy. Jednocześnie próbowano paraliżować kampanię ludowców, a od marca sprawujący monopol w dziedzinie kolportażu „Czytelnik” odmówił rozprowadzania prasy PSL. Po wielkiej manifestacji na cześć Mikołajczyka, jaka odbyła się w kwietniu 1946 roku na zlocie harcerskim w Szczecinie, władze zdecydowały się uniemożliwić podobne demonstracje i między innymi zakazały obchodów święta 3 Maja. Tego dnia w Krakowie na ulice wyszła jednak młodzież studencka. Demonstracja studencka została brutalnie spacyfikowana, kilkuset studentów aresztowano. Bezwzględnie tłumiono także próby manifestacji na wielu innych uczelniach. W następnych tygodniach prawo wydawania zezwoleń na odbywanie zgromadzeń publicznych odebrano Ministerstwu Administracji i przekazano UB. Masowo usuwano ludowców z komisji wyborczych. Poddane niezwykłej presji propagandowej i fizycznej (pobicia, morderstwa) PSL jednak dotrwało do 30 czerwca, kiedy odbyło się referendum.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Andrzeja Friszkego „Polska. Losy państwa i narodu 1939–1989” bezpośrednio pod tym linkiem!
Według ogłoszonych kilkanaście dni później wyników na pierwsze pytanie „tak” miało odpowiedzieć 68 procent, na drugie 77 procent, na trzecie ponad 91 procent. Ogłoszono zwycięstwo, ignorując protesty złożone przez PSL w Państwowej Komisji Wyborczej. Dopiero w 1990 roku historyk Andrzej Paczkowski odkrył w archiwach protokoły z prawdziwymi wynikami referendum. Na pierwsze pytanie „tak” głosowało około 25 procent, na drugie około 44 procent, na trzecie około 68 procent. W latach dziewięćdziesiątych ujawniono także dokumenty, z których wynika, że na okres referendum przyjechała do Polski specjalna grupa oficerów sowieckiego NKWD, która zajęła się sfałszowaniem blisko 6000 protokołów komisji wyborczych i 40 000 podpisów ich członków. Sfałszowanie prawdziwych wyników referendum było jedną z tajemnic najpilniej strzeżonych do końca istnienia PRL.
Sfałszowanie referendum było kolejnym dowodem na to, że PPR w pełni panuje nad aparatem państwowym i jest gotowa na jego wykorzystanie, by uniemożliwić ujawnienie się prawdziwych preferencji społeczeństwa. Głównym narzędziem utrzymania takiej dominacji był rozbudowany aparat UB, faktyczny monopol propagandowy, możliwość wykorzystania wojska.
Przywódcy PPS pragnęli uniknąć rozpętania przez PPR przedwyborczego terroru i fizycznego zniszczenia PSL. Oceniali, że nie dojdzie do tego, jeśli partia Mikołajczyka wejdzie do bloku wyborczego. W sierpniu 1946 roku podjęli rozmowy z ludowcami i proponowali, aby w przyszłym Sejmie po 25 procent otrzymały PPR i PSL, 22 procent PPS, 12 procent SL, po 8 procent SP i SD. Mikołajczyk oceniał, że takie proporcje dają wyraźną przewagę PPR i jej sojusznikom, zatem jeśli warunki umowy mają być w przyszłości dotrzymane, przewagę w parlamencie muszą mieć PSL, PPS i SP. Dla PSL żądał 40 procent mandatów. Mimo starań socjalistów rozmowy zakończyły się fiaskiem. W listopadzie przywódcy PPR i PPS skwapliwie przyjęli „radę” Stalina dotyczącą podziału mandatów w przyszłym Sejmie, a zaraz po powrocie do kraju – 28 listopada 1946 roku – podpisano umowę o jedności działania obu partii, która zawierała zakaz jakiejkolwiek współpracy socjalistów z PSL i jeszcze mocniej uzależniała PPS od PPR.
W zarysowującym się coraz wyraźniej podziale Europy na bloki Polska znajdowała się w bloku wschodnim, jako satelita ZSRR. Wpływ Zachodu na sytuację w Polsce był minimalny, co miało bolesne konsekwencje. Za wał obronny przed ekspansją sowiecką przywódcy zachodni uznali Niemcy i przystąpili do ich stopniowej odbudowy. Jednym ze zwiastunów tej polityki było przemówienie amerykańskiego sekretarza stanu Jamesa Byrnesa wygłoszone w Stuttgarcie 6 września 1946 roku, w którym stwierdził, że wedle porozumień poczdamskich Odra i Nysa nie jest definitywną granicą polsko-niemiecką. W kilka tygodni później Stalin w wywiadzie dla amerykańskiej prasy określił granicę na Odrze i Nysie jako ostateczną.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Andrzeja Friszkego „Polska. Losy państwa i narodu 1939–1989” bezpośrednio pod tym linkiem!
Przemówienie Byrnesa dostarczyło PPR i jej sprzymierzeńcom znakomitego pretekstu do wielkiej kampanii wieców i demonstracji w obronie granicy zachodniej, ale przede wszystkim do wywołania poczucia zagrożenia, poderwania sympatii do Ameryki i Zachodu oraz skompromitowania PSL. PPR starała się przekonać społeczeństwo, że zmiana systemu rządów jest równoznaczna z utratą Ziem Zachodnich, utrzymanie ścisłego sojuszu z ZSRR gwarancją ich zachowania przy Polsce. Budowano także obraz PSL jako agentury państw anglosaskich, pragnących oddać Niemcom Ziemie Zachodnie. Cenzura skonfiskowała protesty PSL przeciw mowie Byrnesa, nie dopuszczono też do wieców ludowców w tej sprawie. Prowadzony przez komunistów tłum zdemolował siedzibę PSL w Warszawie. Represje, dotąd wymierzone w działaczy terenowych, zaczęły uderzać w przywódców stronnictwa, których oskarżano o kontakty z podziemiem. Aresztowano między innymi członków kierownictwa PSL Stanisława Mierzwę i Kazimierza Bagińskiego oraz redaktora naczelnego „Gazety Ludowej” Zygmunta Augustyńskiego. W następnych miesiącach represje zmusiły wiele organizacji terenowych PSL do zawieszenia aktywności, faktycznego zejścia do podziemia. PPR przejęła kontrolę nad sympatyzującym dotąd z ludowcami Związkiem Nauczycielstwa Polskiego, nakłoniono także Związek Młodzieży Wiejskiej RP „Wici” do zdystansowania się od PSL. Aresztowania, represje, zwalnianie z pracy, zmuszanie do podpisywania zobowiązań do współpracy z UB ogarnęły tysiące ludzi i miały doprowadzić do zniszczenia PSL oraz zastraszenia społeczeństwa.
W toku kampanii wyborczej aresztowano 162 kandydatów na posłów i tysiące działaczy terenowych, zakaz działalności stronnictwa objął 43 organizacje powiatowe (20 procent). Rugowano sołtysów i wójtów związanych z PSL. Na 52 istniejące okręgi wyborcze listy PSL zostały unieważnione w 10, w tym w województwach, gdzie wpływy PSL były wyjątkowo silne – w krakowskim, kieleckim, poznańskim. Pół miliona obywateli pozbawiono prawa głosu pod fałszywym zwykle zarzutem współpracy z Niemcami w czasie wojny lub z powojennym podziemiem. Systematycznie niszczono materiały wyborcze PSL, zdzierano plakaty, konfiskowano ulotki, utrudniano do maksimum kolportaż i tak niezwykle ostro cenzurowanej prasy. Udział w zbieraniu podpisów i rejestracji list wyborczych był połączony z dużym ryzykiem osobistym, łącznie z zagrożeniem życia. Wielu działaczy PSL pobito, a nawet zamordowano. Do akcji przedwyborczej skierowano „grupy ochronno-propagandowe”, składające się z oddziałów KBW, UB, milicji i wojska, które miały wyniszczyć podziemie, a przy okazji PSL.
Przyjęta przez KRN ordynacja wyborcza była skrajnie niedemokratyczna. Pełnomocnicy i mężowie zaufania list wyborczych musieli się legitymować świadectwami wydawanymi przez starostów, a de facto przez UB (otrzymało je tylko 435 członków PSL na ponad 5000 zgłoszonych). Wskutek dalszych utrudnień w dniu głosowania w ponad 5000 lokali wyborczych zasiadło tylko około 300 ludowców, przy czym większość usunięto przed otworzeniem urn. Komisje wyborcze były wyłaniane przez rady narodowe, gdzie przewagę mieli członkowie PPR i partii wobec niej sojuszniczych, toteż peeselowców do tych komisji nie wybierano. Kampania wyborcza była połączona z wielką akcją werbowania współpracowników bezpieki – pozyskano w ten sposób 6000 sołtysów, ponad 1000 wójtów, ponad 300 księży oraz 81 kandydatów na posłów (spośród nich wybrano 49).
Mikołajczyk próbował skłonić rządy Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii jako sygnatariuszy postanowień jałtańskich, aby ich przedstawiciele roztoczyli kontrolę nad wyborami. W styczniu 1947 roku, tuż przed terminem głosowania, rządy amerykański i brytyjski złożyły odpowiednie noty w Warszawie i w Moskwie, które zostały uznane za mieszanie się w wewnętrzne sprawy Polski i odrzucone.
Głosowanie przeprowadzone 19 stycznia 1947 roku było finałem ogromnej kampanii zastraszania za pomocą represji i niezwykle agresywnej propagandy, łamania prawa i charakterów ludzi. Oddanie głosu na PSL było połączone z ryzykiem, niełatwo było korzystać z zasady tajności, dla licznych grup urządzano głosowania jawne, manifestacyjne. W czasie obliczania wyników dokonywano masowych fałszerstw – dosypywano głosy, wymieniano urny, fałszowano protokoły. Według oficjalnych komunikatów blok stronnictw demokratycznych otrzymał 80 procent głosów, PSL 10 procent, resztę SP i współpracujący z PPR secesjoniści z PSL. Protest wyborczy zgłoszony przez PSL pozostał bez echa. Klęskę Mikołajczyka uznali także zachodni alianci i sygnatariusze Jałty, którzy ograniczyli się do papierowych protestów.