W jaki sposób Anton Drexler uratował Hitlera od śmierci głodowej?
Ten tekst jest fragmentem książki Johna Tolanda „Hitler. Reportaż biograficzny”.
Wczesnym rankiem po aresztowaniu Hitlera Helene Hanfstaengl odebrała telefon od amerykańskiego korespondenta Huberta Knickerbockera. Czy mógłby przyjechać z żoną, Dorothy Thompson, do Uffing, żeby przeprowadzić z nią wywiad? Helene zgodziła się niechętnie, a następnie zadzwoniła do teściowej, której ojciec był generałem z czasów amerykańskiej wojny secesyjnej.
Mama uwielbiała wszelkiego rodzaju podniety, a okazja uczestniczenia w bieżących wydarzeniach była zbyt kusząca, żeby ją odrzucić (...). Spędziła więc czas niezwykle interesująco, zadając pytania i wyrażając swoje opinie o aktualnej sytuacji. Moje milczenie musiało skłonić Dorothy Thompson do błędnego wniosku, że jestem typową „niemiecką Hausfrau”, jak mnie opisała w późniejszym artykule.
Po powrocie do willi Hanfstaenglów, gdy Knickerbocker fotografował pokoje, Helene ukradkiem wyciągnęła rewolwer i listy pozostawione przez Hitlera. Wsunęła je do teczki i wróciła z Knickerbockerami do Monachium, gdzie udała się do prawnika Hitlera. „To jego papiery – powiedziała. – Proszę przekazać je dalej, zobaczymy, co się stanie”.
Na zewnątrz małe miasteczko Landsberg nie zmieniło się od pięciuset lat. Usadowione w dolinie rzeki Lech, przycupnęło na zboczach stromych, zalesionych wzgórz. Bastion ten, od średniowiecza dający odpór szwabskim najazdom, otaczały stare mury z basztami. Aby dotrzeć do więzienia od strony Monachium, należało przekroczyć drewniany most na wartkiej rzece Lech. Na wzgórzu za mostem znajdowały się Gefangenenanstalt i Festungshaftanstalt Landsberg – kompleks wzniesionych z szarego kamienia budowli otoczonych kamiennym murem. Więzienie składało się z dwóch części: jednej dla pospolitych przestępców, drugiej przeznaczonej dla więźniów politycznych.
Więzień przebywający w celi numer siedem odmawiał przyjmowania posiłków. Hitler nie cierpiał bynajmniej z powodu jej małych rozmiarów i braku wygód. Jego pokój w schronisku dla mężczyzn był o połowę mniejszy, a kwatera przy Thierschstrasse znacznie bardziej ponura. Wąskie, białe łóżko było całkiem wygodne według jego zakonnych standardów, a podwójne okratowane okno nie tylko wpuszczało do środka promienie słońca, ale wychodziło na drzewa i krzewy, dając znacznie przyjemniejszy widok od tego, który rozciągał się z pokoju Hitlera w Monachium.
Kontuzjowane ramię bolało go tak bardzo, że niewiele spał. Lekarz więzienny, doktor Brinsteiner, stwierdził, że więzień „cierpi z powodu zwichnięcia lewego barku i pęknięcia kości górnego ramienia, co doprowadziło do bardzo bolesnej traumatycznej neurozy”. Hitler pozostawał pod stałą opieką lekarską i zdaniem doktora Brinsteinera miał przypuszczalnie do końca życia „cierpieć na częściową sztywność i ból lewego ramienia”.
Źródłem głębokiego przygnębienia był nie tylko fizyczny ból, a nawet konstatacja, że nadzieje wiązane z marszem na Berlin zakończyły się katastrofą. Równie mocno bolało to, że został zdradzony przez członków triumwiratu, armię i sam los. Co więcej, fiasko pod Feldherrnhalle zostało wyszydzone w gazetach jako „miniaturowa piwna rewolucja”, atak czerwonoskórych typowy dla uczniaków. Zagraniczni korespondenci nazywali Hitlera „hałaśliwym pomocnikiem Ludendorffa”, marionetką biorącą udział w rojalistycznym zamachu stanu. Nowojorski „Times” wydrukował na pierwszej stronie jego polityczny nekrolog: „Pucz monachijski na zawsze wyeliminował Hitlera i jego narodowych socjalistów”. Szyderstwo dopiekało Adolfowi Hitlerowi do żywego. Potrafił znieść bicie i głód, ale nie drwiny.
Goście byli zaszokowani jego wyglądem. Wydawał się chudy i blady, zmieniony nie do poznania. „Zastałem go siedzącego bez ruchu przy zakratowanym oknie celi”, wspominał Anton Drexler. Gdy Hitler nie jadł prawie dwa tygodnie, doktor ostrzegł Drexlera, że więzień umrze, jeśli będzie kontynuował głodówkę. Drexler wrócił do celi numer siedem, zdecydowany ocalić człowieka, który kiedyś próbował go pozbawić przywództwa partii. „Powiedziałem, że nie ma prawa się poddawać, jakby wszystko było stracone. Partia liczy na to, że któregoś dnia spróbuje ponownie, niezależnie od tego, jak zła może się wydawać obecna sytuacja. Nie udało mi się go przekonać. Był pogrążony w całkowitej rozpaczy. Mało brakowało, a sam bym w nią popadł, ale w końcu oznajmiłem, że wszyscy raczej umrzemy, niż będziemy kontynuowali dzieło bez niego”. Drexler rozmawiał z więźniem przez godzinę i czterdzieści pięć minut, aż w końcu doszedł do wniosku, że go „przekonał”. Być może stan Hitlera uległ ponownemu pogorszeniu, gdyż także kilka innych osób przypisywało sobie zasługę ocalenia go przed śmiercią głodową.
Hans Knirsch, założyciel Narodowosocjalistycznej Partii Robotników w Czechosłowacji, został powitany przez wychudzonego i przybitego Hitlera. Knirsch, podobnie jak Drexler, oskarżył go, że porzucił sprawę, dla której zyskał tylu zwolenników. Bez niego wszystko będzie stracone, a partia zostanie rozwiązana. Początkowo Hitler tylko kręcił głową, a w końcu „spytał nieśmiało, kto zechce podążyć za człowiekiem, który poniósł tak dotkliwą porażkę”. Knirsch odparł na to, że pucz wzbudził w ludziach entuzjazm. Hitlerowi nie wolno tracić wiary w siebie. Większość wielkich przywódców osiągnęła sukces mimo wcześniejszych porażek. Zdaniem Knirscha właśnie to przekonało Hitlera, który idąc za radą więziennego lekarza, poprosił o miskę ryżu. Zjadł ją łakomie, „a następnie obiecał, że zapamięta napomnienia Knirscha”.
Hitlera mogli ocalić Knirsch, Drexler lub (jak twierdził Lüdecke) pani Bechstein. Mogła tego dokonać nawet Helene Hanfstaengl, która napisała Hitlerowi, że nie po to uniemożliwiła mu popełnienie samobójstwa w Uffing, żeby zagłodził się na śmierć w Landsbergu. Przypomniała, że właśnie o to modlą się jego najwięksi wrogowie. „Rada Helene przeważyła szalę – wspominał jej mąż, który ukrywał się w Austrii. – Hitler darzył ją wielkim podziwem, a jego zjawienie się w Uffing po nieudanym puczu musiało być podświadomą próbą zwrócenia się o ratunek do kobiety, która tak bardzo odpowiadała jego stłumionym tęsknotom. W obliczu unicestwienia wszystkich planów dom w Uffing musiał też zyskać aurę eksterytorialnego azylu”. Bez wątpienia słowa Helene wywarły wpływ na Hitlera, podobnie jak wizyta Frau Bechstein, która tyle dla niego zrobiła. Był w nastroju podatnym na sugestie, więc mogły go przekonać słowa prostego Drexlera i argumenty Knirscha. Ostatecznie Hitler zgodził się wziąć do ust pierwszy kęs i w ten sposób ocalić swoje życie, nawet jeśli nie uczynił tego z własnej woli.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Johna Tolanda „Hitler. Reportaż biograficzny”!
Ten tekst jest fragmentem książki Johna Tolanda „Hitler. Reportaż biograficzny”.
Chociaż przerwał głodówkę, nie chciał składać zeznań przed własnym procesem. Początkowo nalegał, żeby go przesłuchano, ale gdy w Landsbergu zjawili się prokuratorzy, odmówił rozmowy. Zdesperowany prokurator generalny wysłał do Landsbergu swojego zastępcę, Hansa Eharda, żeby „się przekonać, czy zdołają coś wyciągnąć z Hitlera”. Wysiłki Eharda okazały się bezowocne, podobnie jak próby jego poprzedników, ale mimo to cierpliwie przemawiał z drugiej strony stołu „przyjaznym głosem, jakby zwracał się do chorego konia”. Hitler trwał w posępnym milczeniu, „spoglądając przed siebie tępym wzrokiem owcy”, a potem nagle wskazał na stertę raportów leżących na stole i zauważył sarkastycznie, że żadne urzędowe dokumenty „nie powstrzymają go przed dalszą działalnością polityczną!”.
„Herr Hitler – odpowiedział po chwili namysłu Ehard – pewnie irytuje pana obecność stenografa”. Polecił sekretarzowi, pracownikowi więzienia, opuścić celę i zabrać ze sobą dokumenty oskarżenia. Kiedy zostali sami, Ehard chwycił się nowej sztuczki, mówiąc, że wykonuje jedynie swoją robotę. Czy Hitler byłby łaskaw porozmawiać z nim o tej sprawie? Zmylony nieformalnym podejściem Eharda, Hitler zaczął nagle mówić. Słowa popłynęły niczym wezbrany potok. Nie tylko szczegółowo opisał, jak zaplanowano i przeprowadzono pucz, ale wyjaśnił, czemu czuł się zmuszony podjąć tak drastyczne kroki. Podniósł głos, a jego twarz posiniała. Ehard pomyślał, że Hitler mówił tak, jakby zwracał się do licznej publiczności. Co jakiś czas zastępca prokuratora wtrącał pytanie. Jeśli było kłopotliwe, Hitler zapadał w posępne milczenie, po którym niemal natychmiast następowała kolejna eksplozja słów. Ehard wrócił do Monachium i złożył raport swojemu przełożonemu oraz Georgowi Neithardtowi, który miał przewodniczyć składowi sędziowskiemu. Pierwszy był pod wrażeniem tego, co przeczytał, ale drugi zauważył: „Hitler nie powiedział panu wszystkiego. Pewnie chce to uczynić podczas procesu”. Ehard nie wierzył, by Hitler zataił swoje najmocniejsze argumenty. Wątpił, żeby więzień celi numer siedem mógł ujawnić coś więcej, i wspominając swadę Hitlera, ostrzegł sędziego, że takiemu człowiekowi nie da się „zamknąć ust”.
Miesiąc później zmartwychwstanie Adolfa Hitlera potwierdziła jego przyrodnia siostra Angela. Przybyła do więzienia w „pochmurny, mglisty grudniowy wieczór”, spodziewając się, że znajdzie go przygnębionego. „Do końca życia nie zapomnę tej godziny – napisała do brata, Aloisa Hitlera juniora. – Rozmawialiśmy pół godziny. Jego dusza i duch znowu wzniosły się na wyżyny. Fizycznie czuł się całkiem dobrze. Dokuczało mu ramię, ale lekarz był zdania, że jest prawie wyleczone. Wierność, którą mu okazywano w tamtych dniach, była niezwykle poruszająca. Przede mną złożył mu wizytę pewien hrabia, przywożąc bożonarodzeniową paczkę z Villa Wahnfried. To, co zbudował, okazało się twarde jak skała. Osiągnięcie celu i zwycięstwo jest tylko kwestią czasu. Oby Bóg sprawił, żeby stało się to jak najszybciej”. Po paczce, która nadeszła z domu Wagnera w Bayreuth, Winifred Wagner przesłała mu kolejną, zawierającą tomik poezji. Wiara Frau Wagner w Hitlera nie osłabła ani trochę. „Wierzcie mi – miała oznajmić znajomym – że wbrew wszystkiemu Hitler jest człowiekiem, na którego czekają Niemcy. To on dobędzie miecz z Niemieckiego Dębu”.
Jego rasistowscy sprzymierzeńcy byli pewni ostatecznego zwycięstwa i organizowali swoje szeregi pod takimi niewinnymi szyldami, jak Towarzystwo Pieśni Ludowej [völkisch], Ludowy Oddział Pionierów, Zrzeszenie Prawdziwych Kobiet Niemieckich czy Niemiecki Związek Turystyczny i Strzelecki. Także dawna Liga Bojowa odżyła pod nową nazwą Frontring, reaktywowana przez kapitana Röhma, który przebywał w więzieniu Stadelheim wraz z grupą innych uczestników puczu. Organizacja ta miała odgrywać rolę „parasola” dla różnych paramilitarnych grup, które uznawały zwierzchność Hitlera i Ludendorffa w ruchu rasistowskim. Hitlerowi ten pomysł się nie spodobał, ale Röhm, który nadal uważał się za wyższego stopniem od kaprala Hitlera, zignorował jego protesty.
Partia Hitlera, choć zdelegalizowana, rozpoczęła konspiracyjną działalność. Podziemnym centrum partyjnej roboty stało się Monachium, gdzie Rosenberg powołał komitet i kontynuował pracę NSDAP. Na drodze postępom stanęły jednak osobiste niesnaski i ideologiczne waśnie. Choć Rosenberg uważał się za tymczasowego spadkobiercę Hitlera, grupa przebywająca na wygnaniu w Salzburgu – Esser, Streicher, Amann i Hanfstaengl – miała go za samozwańca. Nie lubili ani nie szanowali Rosenberga. Z drugiej strony może właśnie dlatego został wybrany. Nie był typem człowieka, który mógłby na stałe objąć przywództwo partii, nie miał też swoich zwolenników. Co więcej, oprócz niego nie było nikogo. Göring ukrywał się w Austrii, powoli wracając do zdrowia po odniesieniu bolesnej rany. Scheubner-Richter zginął. Eckart, uwolniony z więzienia w Landsbergu, umierał w Berchtesgaden, a Drexler nie aprobował kierunku, który obrała partia Hitlera. Ale jednej rzeczy Hitler mógł być pewien – lojalności Rosenberga.
Którejś nocy Rosenbergowi udało się przedrzeć do Austrii „przez las przysypany głębokim śniegiem”, by naradzić się z grupą w Salzburgu. „Rozmawiałem kolejno z wieloma towarzyszami, starając się natchnąć ich odwagą i rozwiać bezsensowne plotki”. Opuścił Salzburg kilka dni później i przejechał na nartach przez granicę, pewien, że dodał otuchy dysydentom. W rzeczywistości umocnił ich jedynie w przekonaniu o własnej niekompetencji. W dalszym ciągu snuli swoje plany – od podreperowania stanu partyjnych finansów, przez fałszerstwa lub napady z bronią w ręku, po przekroczenie granicy z karabinami maszynowymi, by odbić Hitlera z więzienia w Landsbergu. Nic się jednak nie udawało, także podróż Lüdeckego do Stanów Zjednoczonych w celu zebrania pieniędzy dla Hitlera. „Zawsze spotykałem się z okrzykami szyderstwa – donosił – gdy mówiłem o nim jako przyszłym przywódcy”.
Jednak w Monachium Hitlera nadal traktowano poważnie. W Boże Narodzenie grupka artystów z dzielnicy Schwabing, członków ruchu narodowosocjalistycznego, uczciła święta, organizując w Blute Cafe ́ żywy obraz zatytułowany Adolf Hitler w więzieniu. Kiedy kurtyna poszła w górę, oczom widzów ukazało się małe zakratowane okno i padające na zewnątrz płatki śniegu. Przy biurku siedział mężczyzna z twarzą ukrytą w dłoniach, a niewidoczny męski chórek nucił Cicha noc, święta noc. Później anioł postawił na stole rozświetlone bożonarodzeniowe drzewko. Mężczyzna powoli się odwrócił, odsłaniając twarz. „Wielu sądziło, że to Hitler – wspominał Heinrich Hoffmann, który dostarczył Doppelgängera [sobowtóra] – i salę przeszedł cichy szloch”. Kiedy zapalono światła, fotograf zauważył, że wielu widzów ma wilgotne oczy i sięga po chusteczki.