Uniwersytet Wrocławski: polska uczelnia na niemieckich gruzach
Początki Uniwersytetu Wrocławskiego
Niedługo po zakończeniu II wojny światowej lwowscy naukowcy, profesorowie Kulczyński i Loria, przedstawili we Wrocławiu plan utworzenia w mieście polskiej uczelni wyższej. Pomysł został pozytywnie przyjęty przez lokalne władze, które do jego realizacji wyodrębniły Grupę Naukowo-Kulturalną. Miała się ona zająć zabezpieczeniem poniemieckiego uniwersyteckiego mienia i oszacowaniem jego strat.
Krok po kroku
Antoniemu Knotowi, który był głównym poszukiwaczem i koordynatorem zaginionych zbiorów, już na samym wstępie dopisało szczęście. Zdołał on bowiem dotrzeć do informacji o położeniu skrytek, w których ukryto księgozbiory, eksponaty muzealne i archeologiczne. Dzięki temu ocalono 3 mln książek, w tym 400 tys. woluminów dawnej Biblioteki Uniwersyteckiej. Nie wszystko jednak dało się uratować, ponieważ schowki zostały spenetrowane przez szabrowników.
Grupę kierowaną przez Knota w lipcu przemianowano na Referat Rewidencyjny. Liczba jej członków systematycznie rosła. Już w sierpniu 1945 r. liczyła 12 pracowników polskich, 10 niemieckich i 300 robotników niemieckich przyporządkowanych do pomocy. Sukcesy Grupy Rewidencyjnej uważnie śledzili dziennikarze, którzy prorokowali, iż biblioteka wrocławska będzie dysponowała większym zasobem niż Biblioteka Jagiellońska.
Zobacz też: Polski „Dziki Zachód”. Trudne początki powojennego Uniwersytetu Wrocławskiego
22 maja 1945 r. prof. Kulczyński – były rektor Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie –zaapelował do mieszkańców Wrocławia o zabezpieczenie mienia naukowego i kulturowego, które znajduje się w prywatnych rękach. Apel wystosowano w języku polskim i niemieckim. Uczulono również na zwrot aparatury naukowej, która została rozproszona. Upraszano, by dobra te zgłaszać do Biblioteki Miejskiej. Spowodowane to było niepokojącymi sygnałami, iż na pchlich targach i straganach można je kupić za bezcen.
W 1946 r. ze Lwowa do Wrocławia przeniósł się Zakład Narodowy im. Ossolińskich. Jeszcze podczas niemieckiej okupacji jego zbiory ewakuowano i przewieziono do piwnic Uniwersytetu Jagiellońskiego, gdzie miały bezpiecznie doczekać końca wojny. Niespodziewanie jednak w 1944 r. wywieziono je do miejscowości Adelin. Trzy lata później mogły zasilić reaktywowaną Bibliotekę Ossolineum we Wrocławiu.
Nie samą nauką człowiek żyje
Pierwsi kandydaci na studentów pojawili się razem z Grupą Naukowo-Kulturalną i początkowo zatrudniani byli przy pracach porządkowych. Zakwaterowywano ich w budynkach przy ul. Marii Skłodowskiej-Curie, następnie na Sępolnie i od listopada 1945 r. na Biskupinie. Z góry było wiadomo, że chętnych na podjęcie studiów będzie o wiele więcej, niż potrafiła utrzymać uczelnia. Do przyjeżdżających spoza Wrocławia apelowano więc o to, by przywozili ze sobą koce, jedzenie, w zasadzie całą aprowizację.
Wraz z przybyciem nowych mieszkańców do Wrocławia, do miasta wracało normalne życie. Jak opisywała Joanna Konopińska:
W zeszłym tygodniu otwarto w pobliżu przystanku tramwajowego mały sklepik. […] Pan Gonczarek prowadzi go razem ze swoją żoną, a ich syn jest zaopatrzeniowcem. Można tam kupić mąkę, kaszę, proszek do prania, czasem bywa margaryna, a dziś rano udało mi się dostać – coś niebywałego - prawie ćwierć kilo szynki.
Niebawem zaczęły działać pierwsze kawiarnie, teatry i kina. Wrocław i jego nowi mieszkańcy nabierali oddechu.
Dziki Zachód
Mianem Ziemi Odzyskanej określano po II wojnie światowej tereny obejmujące 101 tys. km2 uzyskanych przez Polskę na mocy konferencji poczdamskiej. Propaganda PRL promowała te tereny, jako „prastare ziemie Piastowskie, które powróciły po długoletniej nieobecności do Macierzy.” W ich skład wchodził naturalnie także Wrocław. Jak przemawiał prof. Kulczyński 9 czerwca 1945 roku:
Z myślą o naukowym wsparciu polskości Śląska w świetle historii języka i kultury pomyślano na szeroką skalę. […] Nasz ośrodek naukowy ma za zadanie przede wszystkim wydobyć na jaw prawdę, że powrót nasz na zachód jest powrotem do rodzinnego gniazda, z którego nas brutalnie wyrzucono.
Wyszukiwano więc, niekiedy na siłę i w pośpiechu, owych korzeni i śladów polskości. Wśród zwykłych ludzi operowano też określeniem mianem Dzikiego Zachodu. Powodów do używania takiej nazwy było kilka. Po pierwsze ze względu na niebezpieczeństwo, które istniało nadal, pomimo zakończonej wojny. Dolny Śląsk stał się też areną bardzo dużych ruchów migracyjnych – przesiedleń, wysiedleń. Można było tu zniknąć bez wieści, tak samo jak stać się całkowicie anonimowym obywatelem. Tak jak w Ameryce, była to też ziemia możliwości i perspektyw, gdzie dało się rozpocząć nowe życie, niejednokrotnie w znacznie lepszych warunkach niż w przedwojennej rzeczywistości. Osadnicy, którzy trafiali do Wrocławia, stykali się z rozwiniętą komunikacją, przemysłem, energetyką. Nawet małe miejscowości i domy wiejskie zachwycały nowoczesnością. Mimo licznych zniszczeń, spowodowanych działaniami wojennymi i bombardowaniami pod koniec wojny, Dolny Śląsk okazał się cennym nabytkiem.
Dziękujemy, że z nami jesteś! Chcesz, aby Histmag rozwijał się, wyglądał lepiej i dostarczał więcej ciekawych treści? Możesz nam w tym pomóc! Kliknij tu i dowiedz się, jak to zrobić!
Kto na studia?
Na początku września 1945 r. prof. Kulczyński w wywiadzie udzielonym lokalnej gazecie sformułował oficjalnie program ideowy uniwersytetu. Uznał, że przedwojenny model funkcjonowania uczelni (w domyśle model lwowski) jest nie dość demokratyczny. Nowa jakość miała być osiągnięta poprzez napływ studentów z uboższych warstw. Kulczyński postulował też o zmniejszenie kosztów studiów.
Zobacz też: Universitatis Leopoldinae. Początki Uniwersytetu Wrocławskiego
Na linii środowiska uczelnianego i lokalnych komunistycznych władz mimo wszystko obawiano się tarć. PPR uznawał uniwersytet za „środowisko reakcyjne”, które niekoniecznie musiało się zastosować do nowych wzorców. Pod koniec września Ministerstwo Oświaty poinformowało też uniwersytet, że osoby powracające z obozów koncentracyjnych, zza zagranicy, bądź zdemobilizowane miały mieć zagwarantowane 15% miejsc na studia medyczne i do 10% na pozostałe kierunki.
Nim jednak przystąpiono do właściwej rekrutacji, po Dolnym Śląsku rozniosła się plotka, jakoby uczelnia miała działać i kształcić studentów według skróconego, w domyśle gorszego, programu. Ustalono, iż w razie nadmiernej liczby kandydatów przeprowadzić należy egzaminy wstępne w dniach 13 i 14 listopada. Zgodnie z rokowaniami najwięcej kandydatów zgłosiło się na medycynę.
Wiele z osób, które pojawiły się na uniwersytecie w pierwszym roku jego funkcjonowania, miało już odbytą cześć studiów na innych uczelniach lub nawet napisane prace. Przerwane wybuchem wojny studia chcieli wreszcie sfinalizować. Przyglądając się tym pierwszym absolwentom, można z pełnym przekonaniem stwierdzić, że byli oni o wiele lepiej wykształceni niż późniejsze roczniki. W większości były to osoby, które wywodziły się z rodzin inteligenckich i już na etapie rekrutacji wykazywały znajomość minimum dwóch języki nowożytnych, a nierzadko też klasycznych, czyli łaciny i greki.
Inni kandydaci wstępowali w szeregi przyszłej Alma Mater od pierwszego roku studiów. Wielu spośród nich w czasie wojny uczestniczyło w tajnym nauczaniu i legitymowało się konspiracyjnymi kompletami licealnymi.
Zróżnicowanie kandydatów okazało się więc bardzo duże – zarówno pod względem przygotowania do studiów (ukończonych szkół, znajomości języków obcych) jak i statusu społecznego. Przyjmowano w zasadzie każdego, kto wyraził chęć podjęcia nauki i spełniał podstawowy warunek – posiadał wystarczającą wiedzą.
Wszystkie ręce na pokład
Mimo inauguracji roku akademickiego 15 listopada 1945 r. uczelnia wciąż borykała się z szeregiem problemów. Jednym z nich była kwestia zapewnienia studentom wyżywienia, dachu nad głową i opieki medycznej. Pierwszym akademikiem, do którego została skierowana młodzież, mieściła się w domu Hoya, który znajdował się przy ul. Marii Skłodowskiej-Curie. Studenci dysponowali również kolonią na Biskupinie w rejonie ulic Kotsisa i Stanisławowskiej. Wraz z upływem czasu na potrzeby kwaterunku przystosowywano jednak kolejne budynki. W październiku 1946 r. w domach akademickich organizacji studenckiej „Bratnia Pomoc” znalazło miejsce 640 studentów.
W domu Hoya ustanowiono też pierwszą studencką stołówkę. W październiku 1946 roku wydawała ona 150 obiadów dziennie. Wkrótce potem wynik ten udało się poprawić. Jeszcze w tym samym roku „Bratnia Pomoc” mogła zaoferować studentom ok. 600-700 obiadów dziennie po stosunkowo niskich cenach.
Oprócz zaplecza organizowanego przez władze uczelni, powoływano inicjatywy mniej przychylnie widziane przez komunistów. W styczniu 1946 z ojciec Pirożyński, opiekun kościelny studentów, utworzył sekcję akademicką Caritas, która prócz własnej stołówki, w 1946 r. uruchomiła też dwa domy studenckie.
Pomoc materialna dla młodzieży, prócz tej uzyskanej od rodziny, występowała w postaci licznych stypendiów. Fundowały je uniwersytet, Ministerstwo Zdrowia, ośrodki przemysłowe, instytucje, a niekiedy też osoby prywatne, jak chociażby Wincenty Styś i Ludwik Hirszfeld. Po dzień dzisiejszy istnieją na Uniwersytecie Wrocławskim odpowiednio w zakresie nauk społecznych i humanistycznych – Stypendium im. Wincentego Stysia oraz w zakresie nauk biologicznych i medycznych – Stypendium im. Ludwika Hirszfelda.
Początki życia akademickiego na polskim „Dzikim Zachodzie” nie należały do najłatwiejszych. Dzięki wytrwałości i ciężkiej pracy, osadnicy odnieśli jednak sukces.
Bibliografia:
- Ciesielski Stanisław, Rekrutacja młodzieży na studia dzienne w Uniwersytecie Wrocławskim w latach 1945-1985, [w:] Studia i Materiały z Dziejów Uniwersytetu Wrocławskiego, pod red. Teresy Kulak i Wojciecha Wrzesińskiego, t. II, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 1993,s . 153, 154.
- Ciesielski Stanisław, Warunki socjalno-bytowe studentów Uniwersytetu Wrocławskiego w latach 1945-1956, [w:] _Studia i Materiały z Dziejów Uniwersytetu Wrocławskiego, pod red. Teresy Kulak i Wojciecha Wrzesińskiego, t. II, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 1993, s. 176- 179.
- Florian Władysław, Uniwersytet Wrocławski po dwudziestu pięciu latach, [w:] Uniwersytet Wrocławski w latach 1945- 1970. Księga Jubileuszowa, pod. red. Władysława Floriana, Zakład Narodowy im. Ossolińskich,Wrocław 197-, s. 1-20.
- Historia Archiwum, [w:] Politechnika Wrocławska. Archiwum uczelni, [dostęp: 30.08.2016], <[http://www.archiwum.pwr.edu.pl/index2.php?content=historia]>.
- Hübner Piotr, Polityka naukowa w Polsce w latach 1944-1953. Geneza systemu, t. 1, Zakład Narodowy im. Ossolińskick, Wrocław 1992, s. 7.
- Jasińska Kamila, Uniwersytet w gruzach, cz. 7. U progu pierwszego roku akademickiego, [w:] Uniwersytet Wrocławski [dostęp: 08.01.2016], <[http://uni.wroc.pl/wiadomo%C5%9Bci/historia/uniwersytet-w-gruzach-cz-7-u-progu-pierwszego-roku-akademickiego]>.
- Konopińska Joanna, Tamten wrocławski rok 1945-1946. Dziennik, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 1987, s. 64, 82.
- Kronika uniwersytecka od 1945 r., [w:] Uniwersytet Wrocławski. Multimedialna baza danych, [dostęp: 30.08.2016],<[http://www.mbd.muzeum.uni.wroc.pl/dzieje-uniwersytetu/kronika-uniwersytecka]>.
- Ruchniewicz Małgorzata, Dolny Śląsk u progu nowej epoki, [w:] Dolny Śląsk. Monografia historyczna, pod. red. Wojciecha Wrzesińskiego, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 2006, s. 625-630.
- Suleja Teresa, Uniwersytet Wrocławski w okresie centralizmu stalinowskiego 1950-1955, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 1995, s. 138.
- Wrocław. Jego dzieje i kultura, pod. red. Zygmunta Świechowskiego, „Arkady”, Warszawa 1978, s.412.
- Wrzesiński Wojciech, Uniwersytet Wrocławski 1945-1955, „Leopoldinum”, Wrocław 1995, s. 11-38.
Redakcja: Michał Woś
Polecamy e-book Tomasza Leszkowicza – „Oblicza propagandy PRL”:
Książka dostępna również jako audiobook!