Unia hadziacka 1658 r. w oczach najnowszej historiografii polskiej i ukraińskiej
Kwestia politycznej współpracy Rzeczypospolitej Obojga Narodów z Kozakami w drugiej połowie lat 50. XVII w., zakończonej podpisaniem unii w Hadziaczu w 1658 r., budziła obustronne kontrowersje już u współczesnych. W wydawanych wówczas pismach politycznych i wymienianej korespondencji szlachta szeroko komentowała owo zagadnienie. Obecnie, pomimo upływu kilkuset lat, problem jest poruszany równie często, w dyskusje angażują się historycy nie tylko dwóch najbardziej zainteresowanych stron – polskiej i ukraińskiej. Szczególne zainteresowanie wykazuje historiografia naszych wschodnich sąsiadów, która od kilkunastu lat buduje własne, suwerenne spojrzenie na dzieje swego państwa, w tym Kozaczyzny. Możemy także obserwować okresową intensyfikację badań nad tym zagadnieniem, związaną np. z jego okrągłymi rocznicami – taka sytuacja zaistniała w 2008 r., w 350-lecie zawarcia traktatu. Celem mojej pracy jest krótkie zarysowanie różnych sądów wygłaszanych na przestrzeni kilku stuleci na temat unii oraz nieco bardziej szczegółowe skonfrontowanie ze sobą poglądów współczesnej historiografii.
Na początku wypada jednak zająć się problemem nazewnictwa. Porozumienie hadziackie bywa najczęściej określane dwoma terminami – unia i ugoda. Pomimo wielu studiów dotyczących tego zagadnienia, jak dotąd nie ujednolicono nomenklatury; co więcej, zdarza się, że owe określenia bywają używane zamiennie, nawet przez tych samych historyków. Ta niekonsekwencja jest trudna do zrozumienia, pomimo faktu, że charakter traktatu był rzeczywiście niejednoznaczny. Nie mogąc zgodzić się z badaczami, którzy poprzez używanie terminu ugoda stawiają Hadziacz w jednym rzędzie z wcześniejszymi ugodami Rzeczypospolitej z Kozakami, sądzę, że słuszniej byłoby określać go mianem unia. Traktat zakładał tak daleko idące zmiany w ustroju Rzeczypospolitej Obojga Narodów, że gdyby tylko zostały zrealizowane, całkowicie odmieniłby oblicze kraju, składającego się już wtedy z trzech teoretycznie równorzędnych części – Królestwa Polskiego, Wielkiego Księstwa Litewskiego i Wielkiego Księstwa Ruskiego. Właśnie to nie pozwala zaakceptować terminu ugoda, który sugeruje układ o zdecydowanie mniejszej randze. I choć zrozumiałe i niewątpliwie słuszne są twierdzenia, że unia była przez obie strony od początku traktowana jako konieczny tymczasowy kompromis, nie mający szans przetrwania, to skala uczynionych postanowień zmusza nas do określania jej tym właśnie mianem.
Zobacz też:
Od czasu pierwszych powstań kozackich w końcu XVI w. nastawienie polskich elit politycznych do ewentualnego porozumienia z Kozakami na zasadzie równości było jednoznacznie negatywne. Perspektywa nadania praw zwykłym poddanym, chłopom, uważanym za zwykłych buntowników spotykała się ze zdecydowaną dezaprobatą. Podobnie odnoszono się do możliwości przyznania równości prawosławiu. Nastawienie to zmieniło się nieco około roku 1658, kiedy to w Warszawie zdano sobie sprawę, że utrzymanie silnej pozycji państwa w Europie Środkowej będzie zależało od odzyskania ziem wschodnich. Największym zwolennikiem układania się z Kozaczyzną był dwór królewski. To właśnie spod pióra stronnika Jana Kazimierza, wojewody poznańskiego Jana Leszczyńskiego, wyszedł w lipcu tego roku dyskurs zatytułowany Pokoy s kiem? Czy z Szwedem, czy z Kozaki, czy z Moskwą?, w którym wyraził opinię, że najkorzystniej dla Rzeczypospolitej będzie układać się z Iwanem Wyhowskim, hetmanem kozackim. Twierdził wręcz, że ani wolność kozacka nie może istnieć bez Polaków i Litwinów, ani polska bez Kozaków.
Niepowodzenie planów powstania Rzeczypospolitej Trojga Narodów spowodowało skrajnie różne oceny unii hadziackiej. Wawrzyniec Rudawski uważał traktat za jedynie kolejną ugodę, na dodatek zawartą przez Wyhowskiego w imię jego prywatnych interesów. Pamiętnikarz Mikołaj Jemiołowski zaznaczał, że porozumienie zostało wymuszone na znajdującej się w złej sytuacji Rzeczypospolitej. Natomiast Joachim Jerlicz doceniał wprawdzie wartość pokoju z Kozakami, lecz jednocześnie traktował go jako zdradę. Najprzychylniejsze opinie głosili pisarze związani z dworem. Wespazjan Kochowski nazwał go wiekopomnym dziełem, które jednak zostało zniszczone, głównie z winy Kozaków. Podobnego zdania był też Samuel Twardowski.
Na następne ponad dwieście lat temat ten zniknął niemalże z historiografii. Zainteresowanie nim odrodziło się dopiero w II poł. XIX w. Rosyjska historyk Tatiana Jakowlewa, zajmująca się omawianym tu zagadnieniem i publikująca na Ukrainie, wyróżniła w przeszłości dwa główne okresy zwiększonego zainteresowania tematem Hadziacza: początek XX w. (ale można również mówić bardziej ogólnie o przełomie XIX i XX w.) oraz lata 60. i 70. ostatniego stulecia.
Polecamy e-book Marka Groszkowskiego „Batoh 1652 – Wiedeń 1683. Od kompromitacji do wiktorii”
Polscy historycy w tym czasie często szukali odniesień do wcześniejszych ważnych unii w historii Polski. W traktacie hadziackim nawiązania do unii horodelskiej (1413 r.) bądź lubelskiej (1569 r.) widzieli np. Michał Bobrzyński, Oskar Halecki, Antoni Prochaska czy Józef Szujski. Aleksander Czołowski nazwał go jednym z najważniejszych politycznych aktów w polskiej historii, a Władysław Tomkiewicz podkreślał jego znaczenie moralne i ideowe, wywodzące się z najlepszych tradycji czasów jagiellońskich. Całkowicie odmienną, negatywną interpretację owych wydarzeń przedstawił Ludwik Kubala. Ocenił on, że podstawowym czynnikiem, który wpłynął na niepowodzenie federacji polsko-litewsko-ruskiej był brak solidnych fundamentów tejże. Jego zdaniem unia nie była potrzebna, a obydwie strony jej nie chciały. Podkreślił także niezrozumienie i niezadowolenie czerni kozackiej, które wywołała zakładana nobilitacja stu żołnierzy z każdego pułku zaporoskiego i nadanie dóbr Wyhowskiemu.
Jak widać, zdecydowana większość ówczesnych polskich historyków oceniała unię pozytywnie. Zupełnie inną tendencję można zauważyć wśród ukraińskich badaczy. Jakowlewa wskazuje, że wzrost zainteresowania tym zagadnieniem wiązał się z ruchem narodowym, rozwijającym się tam na przełomie XIX i XX w. Jako przedsięwzięcie tymczasowe, z góry skazane na porażkę, postrzegał traktat Mychajło Hruszewśkyj, uważany za najwybitniejszego ukraińskiego historyka. Mychajło Stadnyk widział unię jako inkorporację ziem ukraińskich do Rzeczypospolitej i, podobnie jak Hruszewśkyj, określał ją mianem szlacheckiej . Ciekawe było również stanowisko Dymytro Bantysz-Kamieńskiego, który postrzegał te wydarzenia jako spisek polskich magnatów, skutkujący tzw. ruiną, czyli okresem rozbicia i chaosu na Ukrainie w latach 1657-1676. Należy jednak zaznaczyć, że był to pogląd marginalny w historiografii. Bardziej neutralny punkt widzenia zaprezentował Mykoła Kostomarow, oceniając porozumienie jako interesujący eksperyment, niemający wszakże szans na realizację z dwóch powodów – Polacy z góry zakładali, że nie dotrzymają punktu mówiącego o powstaniu Wielkiego Księstwa Ruskiego w ramach Rzeczypospolitej, a Kozacy nie rozumieli istoty tego zapisu.
Często krytykowano osobę Iwana Wyhowskiego. Wasyl Wowk-Karaczewskij czy Orest Lewyćkyj doszukiwali się przyczyn jego klęski w budowaniu swojej pozycji politycznej w oparciu o starszyznę kozacką, a w oderwaniu od czerni. Obrońcą następcy Bohdana Chmielnickiego był natomiast Wasyl Harasymczuk, który twierdził, że w jego zamierzeniu traktat miał być jedynie etapem w budowaniu kozackiej niezależności. Krok dalej poszedł Wiaczesław Budzynowśkyj, którego zdaniem unia zbudowała podstawy ukraińskiego programu narodowego. Wypada również wspomnieć o osobie Wiaczesława Łypyńskiego (Wacława Lipińskiego), podkreślającego, że był to pierwszy akt międzynarodowy zawarty przez stronę ukraińską, który czynił ją podmiotem w stosunkach europejskich.
Zobacz też:
- Z Orłem Białym poprzez wieki. Cz. 3: W epoce Jagiellonów i królów elekcyjnych
- Reformy wojskowe Władysława IV (cz. 1)
Drugi okres, w którym to unia hadziacka cieszyła się szczególnym zainteresowaniem badaczy, był związany z 300. rocznicą jej podpisania. W tym miejscu warto zaznaczyć opinie historiografii radzieckiej. Nie ma jednak sensu przytaczać poglądów konkretnych historyków, gdyż istniała tu jedyna słuszna, nieustannie powielana koncepcja, mówiąca o unii zdradzieckiej. W tym kontekście Wyhowski był uważany za tego, który w imię własnych interesów przeszkadzał w zjednoczeniu Ukrainy z Rosją . W tym czasie unią zajmowali się również historycy emigracyjni, tak polscy, jak i ukraińscy. Stanisław Kot pisał o jej śmiałych, sprawiedliwych i mądrych założeniach. Znaczenie jej postanowień doceniali także Stanisław Kościałkowski i Stefan Mękarski, a Walerian Kwiatkowski uznał nawet, że była ona prototypem Brytyjskiej Wspólnoty Narodów. Z ukraińskich badaczy można wymienić chociażby Iwana Kedryna i Iwana Rybczyna, z zastrzeżeniem jednak, że ich prace bywają oceniane jako podporządkowane ich osobistym politycznym poglądom.
Czas wreszcie przejść do rozważań współczesnych. Sądem niemalże klasycznym, który obowiązywał przez długi czas w polskiej nauce, a i dziś jest cytowany bardzo często, choć w nieco innym kontekście, jest ten sformułowany przed półwieczem przez Zbigniewa Wójcika, jakoby unia hadziacka miała szanse powodzenia, ale dwadzieścia lat wcześniej, w 1638 r. Winę za to, że idea ta pozostała tylko martwym papierem miała ponosić Rzeczpospolita, której elity nie widziały w Kozakach w owym czasie partnerów do rozmów.
Polecamy e-book Marka Groszkowskiego „Batoh 1652 – Wiedeń 1683. Od kompromitacji do wiktorii”
Obecnie taki punkt widzenia jest dość powszechnie krytykowany. Odrzucają go m.in.: Janusz Kaczmarczyk, który twierdzi, że wcale nie było możliwości przekształcenia Rzeczypospolitej Dwojga Narodów w trzyczęściowe państwo federacyjne w realiach połowy XVII w., Maciej Franz, powtarzający za Mirosławem Nagielskim, że w 1638 r. takie porozumienie nie tylko nie istniało jako idea, ale nawet jako marzenie którejkolwiek ze stron, czy Janusz Tazbir. Co ciekawe, ten ostatni przez wiele lat zgadzał się z hipotezą Wójcika, dopiero niedawno przychylił się do opinii wspomnianych wcześniej badaczy. Swoje dokłada także Władysław Andrzej Serczyk, głoszący tezę, iż jeśli tylko istniałaby jakaś szansa porozumienia obydwu stron, to z pewnością zostałaby ona wykorzystana. Twierdzi również, że unia nie była momentem przełomowym, a jedynie rozejmem, epizodem.
Inny z historyków, Jan Perdenia, również wątpił w szanse powodzenia unii, bowiem idea powstania Wielkiego Księstwa Ruskiego nie spotkała się z ogólnym zrozumieniem w Rzeczypospolitej, a nie miała też wystarczającego poparcia wśród Kozaków, podzielonych między bardziej sprzyjającą unii starszyznę i skłaniającą się ku współpracy z Moskwą czerń. Zauważył także, że wiele okazji, żeby przeciągnąć Kozaczyznę na swoją stronę, zostało zmarnowanych przez państwo polsko-litewskie przez brak wsparcia wojskowego dla Wyhowskiego; wszelako bardziej składał to na karb targów dworu z wojskiem koronnym, niż niechęci polskich sfer rządzących.
Historiografia naszych wschodnich sąsiadów odżyła na nowo dopiero po uzyskaniu niepodległości przez Ukrainę w 1991 r. Jak podkreśla wspominana przeze mnie parokrotnie Jakowlewa, od tego czasu prace oceniające negatywnie wydarzenia z Hadziacza pojawiają się na zmianę z idealizującymi, często nawiązującymi do tych wydawanych przez historyków emigracyjnych. Natalia Jakowenko, uważana za jedną z najwybitniejszych współczesnych badaczek dziejów Ukrainy, określa unię jako próbę odtworzenia rzeczywistości sprzed moskiewsko-kozackiego porozumienia z Perejasławia z 1654 r., którą podjął Wyhowski w imię obrony wolności kozackiej. Traktuje ją nawet jako modyfikację ugody zborowskiej z 1649 r. (podobne porównanie zastosował również W. A. Serczyk. Według niej polsko-kozacki sojusz faktycznie dawał szanse na zrealizowanie koncepcji federacyjnego państwa trojga narodów, był więc dopełnieniem unii lubelskiej.
Wiktor Horobec wziął w obronę hetmana Wyhowskiego. Jego zdaniem bezpodstawne jest twierdzenie, popularne w starszej historiografii, że zwrot w polityce Kozaczyzny w kierunku ewentualnego sojuszu z Rzecząpospolitą nastąpił od razu po objęciu przez niego buławy po Chmielnickim. Nowy hetman kontynuował jedynie politykę swego poprzednika, bazując zresztą na możliwości zawarcia przymierza z którąkolwiek ze stron aktywnych wtedy na arenie wydarzeń. Reorientacja kozackiej polityki z Moskwy na Warszawę była spowodowana nie pobudkami osobistymi Wyhowskiego, lecz różnorakimi czynnikami zewnętrznymi i wewnętrznymi, takimi jak chęć niedopuszczenia do realizacji sojuszu polsko-moskiewskiego zgodnie z postanowieniami rozejmu w Niemieży w 1656 r. i pragnienie neutralizacji politycznych pretensji cara do Wojska Zaporoskiego.
Zobacz też:
Podobnego zdania jest również Jakowlewa, która wprost stwierdza, że nie można używać określenia zdrada, mówiąc o polityce hetmana, którego postępowanie było logicznym przedłużeniem działań Chmielnickiego. O odejście Kozaków od przymierza z Moskwą obwinia ona samego cara Aleksego Michajłowicza i jego niezgrabną dyplomację. Co do losów Wyhowskiego, to jest ona zdania, że unia była zarazem kulminacją jego rządów, jak i pierwszym krokiem do upadku. Samo wydarzenie ocenia jednak jednoznacznie negatywnie, bowiem według niej nie mogło być mowy o autonomii Ukrainy po przyjęciu traktatu w wersji uchwalonej na sejmie w 1659 r. Jedyny realny wariant polsko-kozackiego sojuszu został wypracowany jeszcze w czasie negocjacji Pawła Tetery z kasztelanem wołyńskim Stanisławem Bieniewskim na przełomie lipca i czerwca 1658 r. w Międzyrzeczu. Kolejne modyfikacje zmieniały sojusz w wygodny tylko dla starszyzny i polsko-litewskich elit politycznych, co powodowało rozdrażnienie Kozaków. Hadziacz był też według tej badaczki krokiem wstecz w stosunku do ugody perejasławskiej z Moskwą pod względem tak politycznym, jak i społecznym oraz religijnym. Interesująca jest również jej koncepcja dotycząca najważniejszych twórców unii po stronie kozackiej. Za takich uważa Wyhowskiego i Teterę, ale już nie Jerzego Niemirycza, który jak dotąd traktowany był, niezależnie od pobudek nim kierujących, jako jej główny inspirator.
Polecamy e-book Marka Groszkowskiego „Batoh 1652 – Wiedeń 1683. Od kompromitacji do wiktorii”
Kolejny z badaczy, Witalij Szczerbak, zauważa postęp elit kozackich w sferze politycznej, który objawił się nawet w tej ostatecznej, wspomnianej już wersji traktatu, jakże dalekiej przecież od oczekiwań Wyhowskiego i jego otoczenia. Wskazuje również na to, że zarówno sam hetman, jak i Tetera oraz Niemirycz dołożyli w negocjacjach wszelkich starań, by zagwarantować Kozaczyźnie prawa i wolności. Historyk ocenia samą ideę unii pozytywnie, jako tę, która mogła być ważnym argumentem dla ugruntowania Hetmańszczyzny jako prawnej następczyni Rusi Kijowskiej, co wpłynęłoby na rozwój życia wewnętrznego na Ukrainie. Niemniej jednak sam traktat uważa za niemający szans powodzenia w owym czasie.
Przedstawiony przeze mnie krótki przegląd nie aspiruje, rzecz jasna, do ukazania pełnego spektrum prezentowanych na przestrzeni kilkuset lat opinii. Ma jedynie za zadanie pokazać ich różnorodność oraz zarysować pewne panujące obecnie tendencje. Wszystko wskazuje na to, że badania nad zagadnieniem unii hadziackiej w najbliższej przyszłości będą kontynuowane. Rozważania wokół genezy i okoliczności jej zawarcia, a w szczególności nad przyczynami niepowodzenia tej imponującej idei jawią się jako niekończąca się dyskusja. Trudno przewidzieć, jak będą kształtowały się poglądy historyków na omawiane wydarzenie. Jednak już dziś można zauważyć pewne dość powszechnie przyjmowane stanowiska w ocenie unii i podobne wnioski naukowców polskich i ukraińskich.
Obydwie strony zgadzają się co do tego, że unia nie była możliwa do zrealizowania. Za reprezentatywną należy uznać opinię Macieja Franza, który, doceniając wzniosłość dokumentu i jego odwołanie do szlachetnych koncepcji, określa go jako dramatycznie mało realistyczny, oderwany od rzeczywistości tego okresu . Większość badaczy jest również zdania, że pomimo wzniosłych słów użytych w tekście porozumienia, podpisujące je strony od początku traktowały zawarty sojusz jako tymczasowy, będący jedynie środkiem do różnych celów – dla Rzeczypospolitej był on krokiem do odzyskania Ukrainy, dla Kozaczyzny – do uzyskania niezależności.
Inną dającą się zaobserwować tendencją w dzisiejszej historiografii jest rehabilitacja postaci hetmana Iwana Wyhowskiego. Wcześniej, pod wpływem radzieckiej koncepcji zjednoczenia Ukrainy z Rosją oraz częściowo poglądów związanych z ukraińskim ruchem narodowym, często nazywany był zdrajcą. Obecnie podkreśla się, że następca Chmielnickiego był kontynuatorem jego polityki, usiłującym wykorzystać aktualną koniunkturę, a zarazem zmuszonym przez okoliczności do zawarcia unii z Rzecząpospolitą.
Otwarta, jak na razie, pozostaje kwestia znaczenia unii w świadomości historycznej. Nie da się ukryć, że wzrost zainteresowania tą tematyką, a także rozwój współpracy polskich i ukraińskich naukowców na polu badawczym jest w pewnej mierze spowodowany większą otwartością polityczną obydwu państw w stosunku do siebie, jaką możemy zaobserwować przez ostatnie kilkanaście lat. Nasuwają się pewne obawy, czy ewentualne, nigdy nie dające się przewidzieć osłabienie współpracy Polski i Ukrainy, nie wpłynie negatywnie na jakość kooperacji naukowej, obiektywizm badań i zapał do zajmowania się tym zagadnieniem. Miejmy nadzieję, że nie.
Bibliografia
- Franz M., Unia hadziacka – idea i marzenia, [w:] 350-lecie Unii Hadziackiej (1658-2008), red. T. Chynczewska-Hennel, P. Kroll, M. Nagielski, Warszawa 2008, s. 155-167.
- Горобець В., Еліта козацької України в пошуках політичної легітимації: стосунки з Москвою та Варшавою, Київ 2001.
- Jakowenko N., Historia Ukrainy od czasów najdawniejszych do końca XVIII wieku, Lublin 2000.
- Яковлева Т., Гетмьанщина в другій половині 50-х років XVII століття. Причини і початок Руїни, Київ 1998.
- Kaczmarczyk J., Dlaczego idea hadziacka skazana była na klęskę, [w:] 350-lecie Unii Hadziackiej..., s. 53-68.
- Tenże, „Działo się w obozie pod Cudnowem dnia 17. Octobra Anno 1660”, [w:] Z dziejów Europy Środkowo-Wschodniej. Księga pamiątkowa ofiarowana prof. dr. hab. Władysławowi A. Serczykowi w 60. rocznicę Jego urodzin, Białystok 1995, s. 221-226.
- Tenże, Rzeczpospolita Trojga Narodów. Mit czy rzeczywistość. Ugoda hadziacka – teoria i praktyka, Kraków 2007.
- Kot S., Jerzy Niemirycz. W 300-lecie Ugody Hadziackiej, Paryż 1960.
- Kroll P., Od ugody hadziackiej do Cudnowa. Kozaczyzna między Rzecząpospolitą a Moskwą w latach 1658-1660, Warszawa 2008.
- Kubala L., Wojny duńskie i pokój oliwski 1657-1660, z przedm. L. Finkla, Lwów 1922, Szkice historyczne, ser. 6 [reprint: Poznań, 2005].
- Perdenia J., Hetman Piotr Doroszenko a Polska, Kraków 2000.
- Pernal A. B., The Union of Hadiach (1658): Its Genesis, Terms and Significance, [w:] 350-lecie Unii Hadziackiej..., s. 43-52.
- Rybałt E., Przyczynek do ukraińskiej historiografii ugody hadziackiej z 1658 roku, [w:] 350-lecie Unii Hadziackiej..., s. 695-703.
- Serczyk W. A., „Ogniem i mieczem”, czyli o historycznej nieuchronności, [w:] „Przegląd Powszechny”, R. 116 (1999), nr 7/8, s. 42-51.
- Щербак В., Гадяцький трактат в контексті українського державотворення [w:] 350-lecie Unii Hadziackiej..., s. 35-41.
- Tazbir J., Polityczne meandry Jerzego Niemirycza [w:] „Przegląd Historyczny”, R. 1984, z. 1, s. 23-37.
- Tenże, Ugoda hadziacka jako utopia szlachecka, [w:] 350-lecie Unii Hadziackiej..., s. 23-34.
- Wójcik Z., Dzikie Pola w ogniu. O Kozaczyźnie w dawnej Rzeczypospolitej, Warszawa 1961.
Zredagował: Roman Sidorski