USA a stan wojenny w Polsce

opublikowano: 2016-01-13 17:15
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Gdy władze komunistyczne wprowadziły stan wojenny, wielu Polaków patrzyło z nadzieją na USA. Czy słusznie?
REKLAMA

USA potępiło stan wojenny w Polsce. Dlaczego gen. Jaruzelski zdecydował się na jego wprowadzenie?

Przewrót wojskowy dokonany przez gen. Wojciecha Jaruzelskiego 13 grudnia stanowił zaskoczenie dla administracji prezydenckiej i Białego Domu. Przebywający na weekendowym wypoczynku w rezydencji w Camp David Reagan do końca nie był świadomy informacji wywiadowczych o przygotowaniach do wojskowej rozprawy z „Solidarnością” otrzymywanych przez CIA od pułkownika Ryszarda Kuklińskiego lub je zlekceważył. Być może analitycy wywiadu i Departamentu Stanu, którzy mieli dostęp do dokumentów przekazanych przez polskiego szpiega, nie wierzyli do końca w chęć, a przede wszystkim zdolność władz warszawskich do wprowadzenia stanu wojennego. Jeszcze we wrześniu 1981 r. w Waszyngtonie panowała opinia, że w peerelowskich elitach partyjnych dominują elementy umiarkowane, szukające politycznego wyjścia z kryzysowej sytuacji. W rozważaniach administracji prezydenckiej stale przeważała raczej perspektywa radzieckiej interwencji militarnej, co zresztą dobrze jest widoczne w dyskusjach prowadzonych w Waszyngtonie także po 13 grudnia. Z tego względu CIA zapewne nie ostrzegła Białego Domu o szybkich przygotowaniach do wprowadzenia stanu wojennego, nie wysnuła też wniosków z ucieczki „Jacka Stronga”, czyli płk. Kuklińskiego, na Zachód. Wąska grupa polityków amerykańskich, która miała dostęp do dokumentów przygotowywanych przez wywiad amerykański, nie uczyniła zatem nic, aby ujawnić publicznie plany rządu warszawskiego czy ostrzec, nawet nieoficjalnie, opozycję polityczną w Polsce. Było to niewątpliwie dużym błędem i zostało powszechnie odebrane jako przyzwolenie na działania Jaruzelskiego jako swoiste „mniejsze zło” w stosunku do inwazji radzieckiej.

Lech Wałęsa, wrzesień 1980

W Waszyngtonie nie znano dokładnego terminu wprowadzenia stanu wojennego i cała akcja była sporym zaskoczeniem. Dobrze widoczne jest to np. we wspomnieniach Pipesa, czołowego analityka kwestii związanych z obozem komunistycznym w administracji prezydenckiej. W pierwszych godzinach panowała kompletna dezinformacja i nikt nie wiedział, co zrobić. Uzyskane przez niego od polskich dyplomatów w ONZ i ambasadora PRL Spasowskiego informacje nie wniosły nic nowego do obrazu sytuacji. Grupa zebrana pospieszenie przez Johna R. Davisa Jr. w sali kryzysowej Białego Domu ograniczyła się do wstępnej analizy. Natomiast 13 grudnia rano (czasu amerykańskiego) nową sytuację rozpatrywało pospiesznie zwołane międzyagencyjne ciało SIG. Tego samego dnia odbyło się także drugie zebra nie w Departamencie Stanu, które rozważało plany działania w związku z wypadkami nad Wisłą.

REKLAMA

Niewątpliwie rozprawa z demokratyczną opozycją w Polsce wzburzyła prezydenta Reagana. Według jednego z członków RBN prezydent był „wściekły” i żądał pilnych działań: „Coś trzeba zrobić. Musimy ich mocno uderzyć i ocalić «Solidarność»”. Podobne nastawienie wykazywał w czasie spotkania z Polonią amerykańską. Jednocześnie w nowej sytuacji dostrzegał szansę na zwiększenie aktywności polityki USA wobec Europy Środkowej, pozostającej w zależności od Kremla, i historyczną możliwość walki z komunizmem. Już dzień po wprowadzeniu stanu wojennego, 14 grudnia, zaniepokojony Reagan odbył długą rozmowę z papieżem, zapowiadając uważną obserwację sytuacji nad Wisłą. Spotkanie następnego dnia z kardynałem Casarolim, sekretarzem stanu w Watykanie, w dużej mierze dotyczyło Polski. Prezydent realnie prze widywał, że w tym momencie władze PRL nie zgodzą się na żądanie „Solidarności”, aby to naród podejmował decyzje polityczne. Wyraźnie ostrożniejszą taktykę przyjął natomiast Departament Stanu. W rozmowie telefonicznej, 13 grudnia, Haig ostrzegał prezydenta przed prowokowaniem Rosjan, aby nie dopuścić do rozlewu krwi. Chociaż widział potrzebę poparcia dla „Solidarności”, protest Waszyngtonu miał nie akcentować groźby użycia siły.

O zaskoczeniu strony amerykańskiej stanem wojennym świadczy prze bieg posiedzenia SIG, 14 XII 1981 r. Po ponaddziewięciomiesięcznej przerwie (poprzednie spotkania odbyły się w końcu marca i 7 kwietnia) znów rozważano ewentualne kroki militarne ze strony USA. W przygotowanych już dzień wcześniej propozycjach przeważały jednak działania wobec radzieckiej inwazji, które w większości nie odniosły się bezpośrednio do spraw polskich. Koncentrowano się zatem np. na środkach dotyczących obrony bezpieczeństwa amerykańskiego, początkowo tylko czysto demonstracyjnych, a także ruchach w dłuższym okresie. Udana interwencja w Polsce mogła także zachwiać morale zachodnioeuropejskich sojuszników, tym samym zachęcając Moskwę do użycia siły jako głównego instrumentu w polityce zagranicznej. Reakcja NATO miała zatem pokazać jedność Zachodu i obronne możliwości tego paktu. Istotny element w planowaniu posunięć stanowiło uświadomienie opinii publicznej, że ZSRR jest niechętny wszelkim zmianom – poza tymi, o których sam decyduje. Przywództwo USA nad światem zachodnim wymagało zatem wyraźnego pokazania ceny, jaką Kreml musi zapłacić za takie zachowanie. Uważano jednocześnie, że interwencja w Polsce może spowodować falę publicznego potępienia działań radzieckich i sympatii dla Polaków, chociaż będzie to zależało od rozwoju sytuacji. Zachodnia reakcja miała jednak przede wszystkim wzmocnić NATO. Waszyngton miał unikać działań jednostronnych, których nie zaaprobują Europejczycy, uniemożliwiając tym samym Moskwie zamianę konfrontacji między Wschodem a Zachodem w dysputę w świecie zachodnim i odwrócenie uwagi od sytuacji nad Wisłą. Zapobieżenie takiej sytuacji było możliwe tylko w przypadku, gdy Stany Zjednoczone przejmą przewodnictwo i pokażą wolę podjęcia trudnych wyrzeczeń, zanim poproszą o to samo swoich sojuszników. Niezadowolenie europejskiej opinii publicznej z kroków Kremla zamierzano wykorzystać do nacisku na ograniczone zwiększenie środków obronnych w długim okresie oraz wprowadzenie mocniejszych kroków na płaszczyźnie politycznej i gospodarczej. Głównym zadaniem amerykańskim było zapewnienie, że rządy zachodnich sojuszników nie zaakceptują inwazji i okupacji Polski. Dokument zawierał również przykłady ilustrujące militarne i polityczno-wojskowe opcje działań w przypadku radzieckiej interwencji w Polsce. Obejmowały one m.in. wzrost wydatków na obronę, decyzje dotyczące zwiększenia liczby rezerwistów, rozmieszczenie broni ABC w Europie, kroki polityczno-wojskowe, zresztą nie tylko wobec sojuszników, lecz także wobec Jugosławii, i działania poza terenem NATO.

REKLAMA
Czołgi T-55 na ulicach podczas stanu wojennego

W pierwszym tygodniu stanu wojennego strona amerykańska wyrażała przede wszystkim zaniepokojenie na polu dyplomatycznym, także, co warto zauważyć, w rozmowie z ambasadorem ZSRR w Waszyngtonie. Przełom w podejściu do sytuacji w Polsce stanowiło znane oświadczenie prezydenta USA z 17 grudnia, w którym otwarcie obwinił Moskwę za sytuację nad Wisłą. Od tego momentu wypowiedzi amerykańskich urzędników kładły nacisk właśnie na ten element. W czasie konferencji prasowej, zgodnie z tezami przygotowanymi przez Pipesa, Reagan stwierdził, że stan wojenny to odwrót od ruchu na rzecz bardziej wolnego społeczeństwa, rozwijającego się w Polsce przez poprzednie półtora roku, co stanowi poważne pogwałcenie umów helsińskiej KBWE. Wystąpienie stanowiło jednocześnie apel do rządu warszawskiego o przywrócenie warunków umożliwiających konstruktywne negocjacje i kompromis.

REKLAMA

Szybko podjęto także kroki represyjne wobec Warszawy, zawieszając wsparcie ekonomiczne, w tym 740 mln dolarów kredytu i przyznaną na początku grudnia pomocą (100 mln dolarów) na interwencyjny zakup zboża. Dwa dni później polskim dyplomatom ograniczono możliwości poruszania się na terenie USA. Zamierzano natomiast kontynuować humanitarną pomoc żywnościową dla Polski, pod warunkiem monitorowania dystrybucji przez Zachód. Waszyngton nie zdecydował się także na zerwanie stosunków dyplomatycznych i bojkot oficjalnych imprez organizowanych przez polskie placówki dyplomatyczne. Zgodnie z sugestią Departamentu Stanu RBN zaleciła jednak obniżenie rangi urzędników uczestniczących w obchodach świąt narodowych do poziomu podsekretarza stanu i osób na co dzień zajmujących się kontaktami z ambasadą PRL, podobnie jak w przypadku ZSRR.

Wypracowanie polityki sankcji

Zasadnicze decyzje dotyczące nowej polityki amerykańskiej wobec Polski, ale i ZSRR, zapadły na czterech posiedzeniach RBN: 19, 21, 22 i 23 grudnia. Przebiegały w atmosferze napięcia wywołanego głównie gniewem Reagana wobec postępowania komunistów. Zapis pierwszego ze spotkań nadal jest utajniony, ale można sądzić, że rozpatrywano na nim możliwości i rozmiary działań Waszyngtonu w nowej sytuacji. W czasie gorącej dyskusji, pod przewodnictwem wiceprezydenta Busha, najbardziej stanowczo za wprowadzeniem siłowych rozwiązań wobec ZSRR – jako sprawcy kryzysu w Polsce – wypowiadali się Jeane Kirkpatrick (w tym czasie ambasador USA przy ONZ), sekretarz obrony Weinberger i częściowo dyrektor CIA Casey. Według wspomnień Haiga uważali, że obecna sytuacja w Polsce stanowi dobry moment do zadania śmiertelnego ciosu imperium radzieckiemu, m.in. przez sankcje ekonomiczne, które rzucą Kreml na kolana. Opinia szefów resortów skarbu, handlu i rolnictwa sprowadzała się do niepodejmowania żadnych kroków. Sekretarz stanu zachowywał stanowisko centrowe, miał bowiem duże wątpliwości, czy ten kurs zakończy się sukcesem. Ponadto istniało ryzyko sprowokowania powstania w Polsce, któremu USA nie mogły pomóc. Analizując późniejsze dokumenty, można wysnuć wniosek, że w czasie tego posiedzenia wykluczono raczej możliwość militarnej akcji w związku z sytuacją nad Wisłą.

REKLAMA

Tekst jest fragmentem książki Jakuba Tyszkiewicza „Rozbijanie monolitu. Polityka Stanów Zjednoczonych wobec Polski 1945-1988”:

Jakub Tyszkiewicz
„Rozbijanie monolitu. Polityka Stanów Zjednoczonych wobec Polski 1945-1988”
cena:
Wydawca:
Naukowe PWN, 2015
Okładka:
miękka
Liczba stron:
528
Format:
B5
ISBN:
978-83-01-18436-0

Sądząc natomiast z przebiegu rozmów w czasie następnego posiedzenia, właśnie 19 grudnia zadecydowano o wprowadzeniu zasadniczych sankcji wobec PRL. Ustalono, że USA nie wykorzystają klauzuli „wyjątkowych okoliczności” w sprawie polskiego długu z 1981 r., wstrzymując dostawy mleka w proszku i masła, ok. 10% z przyznanego wcześniej 71-milionowego kredytu. Podjęto także decyzję o przedyskutowaniu z sojusznikami zawieszenia polskiej prośby o członkostwo w MFW, wprowadzeniu polityki „bez wyjątków” odnośnie do eksportu towarów objętych COCOM i odmowie połowów polskich trawlerów w strefie amerykańskiej. Stany Zjednoczone zawiesiły też odnowienie eksportowego ubezpieczenia kredytów dla Warszawy przez Export-Import Bank. W czasie posiedzenia rozważano różne kroki przeciwko ZSRR, decyzje odłożono jednak do następnego spotkania.

Przed administracją prezydencką stało trudne zadanie. Za główny cel uznano zapobieżenie pogorszeniu sytuacji i ustanowienie warunków dla porozumienia, które ochroniłoby osiągnięte przez „Solidarność” korzyści i perspektywy reform, jednocześnie zniechęcając ZSRR od dalszego wtrącania się w sprawy polskie. Podejmując działania przeciwko Polsce i jej wschodniemu sąsiadowi, Waszyngton miał zachować pewne środki w rezerwie dla odstraszania w przypadku eskalacji wydarzeń nad Wisłą lub fizycznej interwencji radzieckiej. Ważny element stanowiło także zapobieżenie rozłamowi na Zachodzie, czyli uniknięcie podobnej sytuacji, jaka miała miejsce po inwazji radzieckiej na Afganistan. Skuteczność amerykańskich kroków zależała zatem w dużej mierze od ich podjęcia również przez państwa zachodnioeuropejskie. Warto zauważyć, że w czasie tego spotkania rozpatrywano też kroki wobec ZSRR i innych państw zależnych od Kremla, o różnym ciężarze gatunkowym. Z jednej strony przewidywano werbalny protest – w postaci listu do Breżniewa obwiniającego przywódców radzieckich za rozwój sytuacji w Polsce i przegląd stosunków bilateralnych. Szczególnie duże nadzieje wiązano z sankcjami ekonomicznymi – m.in. odmową wyznaczenia daty rozmów na długoterminowe porozumienie w sprawie dostaw zboża i zawieszenie negocjacji odnośnie do nowej umowy morskiej. Zamierzano wprowadzić zakaz lotów „Aeroflotu” do USA. Ze szczególnie istotne uznano przekonanie sojuszników do wstrzymana eksportu urządzeń do wydobycia gazu i ropy naftowej do ZSRR. Nowa sytuacja w Polsce stwarzała także okazję do wprowadzenia ściślejszej kontroli na eksport towarów objętych procedurą COCOM.

REKLAMA
Fragment badań OBOP Ocena roku 1981 i prognozy na rok następny (źródło: tnsglobal.pl , sygn. K.06/234/82).

Wśród przewidywanych sankcji znalazły się również wcześniejsze propozycje przygotowane na wypadek radzieckiej interwencji w Polsce. Proponowano rozległe działania na arenie politycznej (pilne posiedzenie ministrów spraw zagranicznych Sojuszu Północnoatlantyckiego, wezwanie do nadzwyczajnego spotkania RB ONZ i ewentualnie podniesienie sprawy w Zgromadzeniu Ogólnym, wreszcie odłożenie wznowienia KBWE w Madrycie i negocjacji zaplanowanych na 12 stycznia w sprawie INF oraz zawieszenie rozmów dotyczących MBFR). W przypadku interwencji Układu Warszawskiego myślano o wstrzymaniu wizyt na wysokim szczeblu, dodatkowych restrykcjach w podróżowaniu dyplomatów oraz ograniczeniu liczebności oficjalnych placówek i innych organizacji. Zamierzano także zawiesić wymianę kulturalną, naukową i sportową, a jeżeli to będzie konieczne – realizację już istniejących porozumień. Sankcje gospodarcze miały obejmować embargo na eksport do ZSRR w przypadku nowych kontraktów, wstrzymanie kredytów gwarantowanych przez rząd USA, restrykcje wobec lotnictwa cywilnego państw zależnych od Kremla oraz zakaz wpływania jednostek morskich do portów amerykańskich. W kręgach wywiadu ubolewano jednak nad brakiem dokładnego terminarza wprowadzenia proponowanych kroków. Interesujące jest, że stale liczono na powrót do sytuacji sprzed 13 grudnia, zwłaszcza w przypadku obietnicy dostarczenia przez Waszyngton pomocy finansowej i gospodarczej Warszawie.

Sytuacji w Polsce poświęcono w całości ranne posiedzenie RBN, 21 grudnia. Reagan, zdaniem Pipesa, przemówił „elokwentnie i z wielkim gniewem”. Powołując się na rooseveltowską „kwarantannę wobec państw agresorów” z 1937 r., sugerował, by kontakty dyplomatyczne i gospodarcze z ZSRR zredukować do minimum. Amerykański prezydent dostrzegał nowe szanse, jakie pojawiły się przed amerykańską polityką w wyniku stanu wojennego w Polsce: „Po raz pierwszy od 60 lat mamy taką możliwość. Może już takiej nie być za naszego życia... Mówię o całkowitej kwarantannie wobec Związku Radzieckiego. Żadnego détente ! Wiemy – i świat wie – że są [w tyle] za nami. Cofaliśmy się tak wiele razy. Po II wojnie światowej oferowaliśmy Polsce plan Marshalla, który zaakceptowała, ale Sowieci nie pozwolili na to”.

REKLAMA

Konkluzje otwierającego posiedzenie podsumowania sytuacji nad Wisłą (jego treść wciąż jest tajna) przedstawionego przez Caseya podkreślały brak widocznego oporu społeczeństwa wobec junty wojskowej, mimo niezadowolenia Polaków. Zdaniem Haiga najbardziej znaczące było wycofanie się kardynała Glempa z potępienia stanu wojennego i jego wezwania do umiarkowania i niedopuszczenia do rozlewu krwi. Sekretarz stanu przedstawiał także interesującą analizę ambasady USA w Moskwie. Kreml miał być nieprzygotowany do interwencji, a nawet obawiać się takiego kroku, ponieważ istniała świadomość niepowodzenia takiej decyzji. Natomiast władze radzieckie przygotowywały wysyłkę żywności do Polski i duże wsparcie finansowe dla gospodarki PRL.

Karykatura z okresu stanu wojennego (rys. Maciej Miezian)

Najważniejsza kwestia stojąca przed administracją prezydencką, według sekretarza stanu Haiga, dotyczyła stopnia amerykańskiej tolerancji na represje nad Wisłą i odpowiedzi na pytanie, czy Stany Zjednoczone są zainteresowane jedynie całkowitym zwycięstwem i skłonne do zapłaty za to koniecznej ceny. Odrębnym problemem pozostawało podjęcie przez Waszyngton nacisku na innych frontach, np. na Kubie czy w Afganistanie. Za najgorsze rozwiązanie sekretarz stanu uważał odwrócenie uwagi świata od Polski z powodu „prężenia muskułów” przez USA w innych częściach globu. Obawiał się też, że autoryzowane przez prezydenta działania wobec Warszawy mogą być odczytane jako „bicie biednej Polski”. Reagan porównywał jednak współzawodnictwo z Kremlem do gry o wielką wygraną w kasynie, a powstanie „Solidarności” porównał do ogłoszenia Deklaracji Niepodległości przez USA.

Również Weinberger, nazywając Jaruzelskiego „rosyjskim generałem w polskim mundurze”, uważał, że posunięcia amerykańskie muszą przynajmniej sprawiać wrażenie pomocy dla Polski. Wykonanie przyznanej już licencji ZSRR na kombajny, o czym dyskutowano na posiedzeniu, obniżyłoby zatem moralną pozycję Waszyngtonu. Szef CIA widział małe szanse na przekonanie sojuszników do podobnych kroków. Przywództwo amerykańskie w świecie wymagało jednak decyzji – w przypadku biernej postawy Stany Zjednoczone stracą bowiem wiarygodność. Prezydent podsumowywał tę dyskusję słowami, że jego kraj, po kilku latach słabości, odzyskuje przywództwo w świecie zachodnim, pokaże zatem swoją siłę – „Czas mówić do świata”. Posunął się nawet do stwierdzenia o bojkocie sojuszników, którzy nie podążą tym śladem. Sekretarz stanu stale obawiał się jednak, że tak stanowcza postawa może wywołać gwałtowną reakcję ZSRR. Haig wyraźnie bał się wejścia w scenariusz kolejnego konfliktu światowego: „Polska jest dla Kremla sprawą życia lub śmierci. Mogą iść na wojnę w tej sprawie”.

REKLAMA

Tekst jest fragmentem książki Jakuba Tyszkiewicza „Rozbijanie monolitu. Polityka Stanów Zjednoczonych wobec Polski 1945-1988”:

Jakub Tyszkiewicz
„Rozbijanie monolitu. Polityka Stanów Zjednoczonych wobec Polski 1945-1988”
cena:
Wydawca:
Naukowe PWN, 2015
Okładka:
miękka
Liczba stron:
528
Format:
B5
ISBN:
978-83-01-18436-0

Dużo miejsca w dyskusjach zajęły rozważania, w jaki sposób poruszyć temat aktualnej sytuacji nad Wisłą w wigilijnej mowie prezydenta. Panowała zgodnaopiniaopotrzebiewyrażeniapozytywnegostosunkudo„Solidarności”, jej lidera i narodu polskiego. Kirkpatrick, obawiając się demoralizacji w przypadku dalszej bierności, zwracała uwagę na aspekt wewnętrzny tego przemówienia, które musi przekonać amerykańską opinię publiczną o podjęciu przez administrację aktywnych działań. Za istotne uważała także przyjęcie przed kamerami przez Reagana ambasadora Spasowskiego, który właśnie poprosił o azyl w USA. Na potrzebę bardziej ofensywnego tonu, potwierdzającego przywództwo Stanów Zjednoczonych na świecie, wskazywał również wiceprezydent Bush.

Następnego dnia – 22 grudnia – sytuacją w Polsce zajmowała się SIG, rozpatrując różne wersje wystąpienia Haiga, przygotowane na kolejne spotkanie RBN. W zasadzie skupiały się one na możliwych działaniach przeciwko ZSRR i polityczno-wojskowej odpowiedzi na interwencję radziecką w Polsce lub na masowych represjach wobec społeczeństwa polskiego podjętych przez juntę, a także wstępnych wersjach listów do Breżniewa i Jaruzelskiego. Znalazły się tam również propozycje dalszych kroków amerykańskich, wraz z oceną ich pozytywnych i negatywnych stron. Część z nich, np. nieprowadzanie wyjątków w eksporcie technologii do Polski w ramach COCOM czy zawieszenie przywilejów lotniczych, uważano za mało efektywne, zwłaszcza jeżeli do tej sankcji nie przyłączą się sojusznicy. Także wstrzymanie rozważań nad polskim wnioskiem w MFW miało swoje negatywne strony, potwierdzając faktyczną niewypłacalność Polski. Zarazem oznaczałoby to upolitycznienie Funduszu. Za ciekawy argument przeciwko tej sankcji można uznać obawy o „podcięcie skrzydeł” reformatorów w warszawskim rządzie. Z kolei wycofanie możliwości połowów ryb przez polskie trawlery uważano za cios dla Polaków borykających się z niedoborami żywności, który jednak będzie źródłem nacisku na władze PRL.

REKLAMA
Ronald Reagan przemawia w brytyjskim parlamencie, 8 czerwca 1982 r. (fot. National Archives and Records Administration , domena publiczna)

Jednym z działań, o zupełnie innym wymiarze gatunkowym, które Waszyngton chciał podjąć w tym momencie, było poszukiwanie możliwości doprowadzenia do papieskiej wizyty w Polsce. Uważano, że przyjazd Jana Pawła II do Ojczyzny będzie istotną inspiracją dla społeczeństwa. Obecność głowy Kościoła katolickiego miała zmniejszyć ryzyko radzieckiej interwencji i mogła zmusić rząd do znaczących negocjacji z hierarchią i zrekonstruowaną „Solidarnością”. Argumentem przeciwko tej opcji była obawa, że Watykan uzna działania amerykańskie za mieszanie się w jego wewnętrzne sprawy. Ponadto wizyta mogła spowodować rozruchy społeczne nad Wisłą, a rząd warszawski mógł się nie zgodzić na przyjazd papieża.

Przygotowany przez Departament Stanu katalog działań został poddany krytyce przez admirała Dennisa Blaira z Biura Spraw Politycznych RBN, który zwracał uwagę na ich chaotyczny charakter. Zajmując się sprawami europejskimi, nie wierzył także w zbyt duże zaangażowanie sojuszników z NATO. Niechętnie podejmowali działania, które odbierali jako wymierzone w polski naród, a ponadto szkodziły one i tak już nie najlepszemu stanowi ich gospodarek. Dotychczasowe konsultacje z nimi obrazowo określił wysłany ze specjalną misją do Europy Zachodniej Lawrence Eagleburger jako „człapanie po bagnie”.

Na kolejnym posiedzeniu RBN, 22 grudnia, dyskusja dotyczyła przede wszystkim przygotowanego w Departamencie Stanu katalogu możliwych działań wobec ZSRR w związku z sytuacją w Polsce. Chociaż Stany Zjednoczone nie wahały się przed jednostronnymi działaniami mającymi zniechęcić Sowietów od podjęcia interwencji, to po raz kolejny za istotne uważano uniknięcie w ich wyniku rozłamu wśród sojuszników z NATO. Dyplomatyczne kroki w celu potępienia inspirowanych przez Sowietów represji w Polsce miały obejmować wezwanie do nadzwyczajnego posiedzenia RB lub ZO ONZ i w innych organizacjach międzynarodowych, ostre zredukowanie dyplomatycznej reprezentacji w Moskwie i Waszyngtonie, a nawet odwołanie ambasadorów. Strona amerykańska miała również wycofać się ze wszystkich porozumień na płaszczyźnie kulturalnej i naukowej oraz zniechęcać instytucje prywatne do utrzymywania takich kontaktów. Przewidywano też wydłużenie emisji programów radiowych i wzmocnienie środków przeciwdziałających zagłuszaniu rozgłośni przez kraje komunistyczne.

REKLAMA

Mocną stroną ewentualnych sankcji pozostawały posunięcia gospodarcze – wprowadzenie całkowitego embarga na towary rolne i przemysłowe, wyrzucenie radzieckiego personelu handlowego z USA, zakaz połowów na wodach amerykańskich, zawieszenie serwisu „Aeroflotu”, wstrzymanie negocjacji w sprawach ekonomicznych, wreszcie nacisk na prywatne banki o nieprzyznawanie kredytów ZSRR. Warto dodać, że w dyskusji pojawiły się nawet tak daleko idące kroki, jak granie chińską kartą przez nagłośnione z Pekinem konsultacje i sprzedaż wysoko zaawansowanej broni do Chin. Bliżej nieokreśloną i mało szczegółową propozycją był natomiast project „nowego programu Marshalla” dla Polski, pomocy ekonomicznej na dużą skalę. W wypadku zaistnienia „specjalnej sytuacji” zamierzano odłożyć lub odwołać styczniowe spotkanie Haig–Gromyko lub wezwać do wcześniejszej dyskusji na temat Polski. Inne kroki dotyczyły przesunięcia wznowienia negocjacji o ograniczeniu sił nuklearnych średniego zasięgu, odmowy ustalenia rozmów START i odsunięcia rokowań w sprawie ograniczenia sił konwencjonalnych oraz wypowiedzenia aktu KBWE z Helsinek. Następną grupę stanowiły sankcje, które zamierzano podjąć wspólnie z sojusznikami. Chociaż zdawali się ani wstrząśnięci wydarzeniami w Polsce, zarówno podczas spotkania NATO, jak i indywidualnie, niechętnie godzili się na wprowadzenie zbyt daleko idących kroków. Strona amerykańska liczyła jednak przynajmniej na symboliczne wsparcie.

Ronald Reagan w Berlinie (fot. domena publiczna)

W rozważaniach wyraźnie można jednak dostrzec świadomość faktu, że Polska stanowi żywotny interes dla Kremla, który zdecyduje się na interwencję, niezależnie od działań USA, jeżeli zagrożony będzie status PRL jako członka Układu Warszawskiego lub nastąpi fundamentalna zmiana w orientacji politycznej nad Wisłą. Drastyczne, a nieefektywne działania po stronie amerykańskiej mogły zatem nadwerężyć jedność Sojuszu Północnoatlantyckiego, a nawet zagrozić rozłamem, zarazem utrudniając wykorzystanie sytuacji do przeprowadzenia ważnych programów modernizacyjnych NATO. Ostre środki zamierzano zatem zastosować tylko w wypadku wysokiego prawdopodobieństwa nieodwracalnych działań radzieckich. Oprócz bezpośredniej interwencji Kremla zaliczano do nich proces i uwięzienie Wałęsy czy mocniejsze siłowe rozwiązania likwidujące swobody obywatelskie. Amerykańska reakcja początkowo miała się ograniczyć tylko do gróźb. W przypadku podjęcia kroków przeciwko ZSRR zamierzano podzielić je na dwie kategorie – te, które nie spowodują zniszczenia relacji z Kremlem, oraz późniejsze działania wpływające na stosunki bilateralne, przy czym Waszyngton miał być przygotowany na efektywne użycie proponowanych kroków.

Tekst jest fragmentem książki Jakuba Tyszkiewicza „Rozbijanie monolitu. Polityka Stanów Zjednoczonych wobec Polski 1945-1988”:

Jakub Tyszkiewicz
„Rozbijanie monolitu. Polityka Stanów Zjednoczonych wobec Polski 1945-1988”
cena:
Wydawca:
Naukowe PWN, 2015
Okładka:
miękka
Liczba stron:
528
Format:
B5
ISBN:
978-83-01-18436-0
Ronald Reagan (1911-2004) (fot. domena publiczna)

Sam Reagan zajmował jednak twardsze stanowisko – decyzja już zapadła: Kreml miał być poinformowany o podjęciu działań przez USA, które izolują go politycznie i ekonomicznie. Za bardzo istotne uważał przekonanie zachodniej Europy do podobnych kroków, jeżeli stan wojenny nie zostanie zakończony i nie nastąpi powrót do sytuacji sprzed 13 XII 1981 r. Prezydenta wyraźnie niepokoiła bierność Waszyngtonu, mimo werbalnego wyrażania niezgody na sytuację w Polsce. Nie budziło jego obaw podkreślane przez Haiga ryzyko utraty poparcia sojuszników, którzy mają więcej do stracenia w przypadku ogłoszenia sankcji amerykańskich. Prezydent w obrazowy sposób przyrównywał zachowanie krajów zachodnioeuropejskich do „zalęknionych kurczaczków”. Także Weinberger, tradycyjnie nastawiony bardziej wojowniczo, zauważał, że bezczynność USA daje Europejczykom świetną sytuację. W przypadku przejęcia przez Waszyngton inicjatywy i mocnego przemówienia wigilijnego Reagana znajdą się jednak w niekomfortowej pozycji moralnej i „z ociąganiem”, ale podążą za Waszyngtonem. Weinberger akcentował potrzebę wyraźniejszej akcji, a nie tylko „załamywania rąk”, ponieważ jest to zgodne z oczekiwaniami Kremla. Lista dotkliwych dla ZSRR kroków miała być dowodem powagi, z jaką USA traktują sytuację. Dalsze opóźnienie praktycznych działań mogło doprowadzić do złamania ruchu demokratycznego w Polsce. Odpierał on zastrzeżenia Haiga o pchanie przez Stany Zjednoczone Sowietów do interwencji, gdyż i tak zdecydują się na taki krok, jeżeli będą uważali to za stosowne.

W dyskusji na temat wigilijnego przemówienia prezydent Reagan za najbardziej istotne uważał otwarte wyartykułowanie, że to Kreml i Breżniew ponoszą odpowiedzialność za obecną sytuację w Polsce. Jako szczególnie udany oceniał zwrot o „poszukiwaniu izolacji ekonomicznej ZSRR”. Przeciwny był natomiast zaprzestaniu rozmów o broniach nuklearnych. Ciekawy wydawał mu się projekt uznania aktu KBWE z Helsinek za nieistniejący. Sekretarz stanu obawiał się jednak „wściekłości” Europy, uważając nawet za konieczne ostrzeżenie Kremla o podjęciu takiego kroku. Także Casey był przeciwny natychmiastowemu wypowiedzeniu KBWE. Prezydent nie uważał jednak za zasadne udawania, że istnieje porozumienie, które jest ustawicznie łamane. Ostatecznie po dyskusji ustalono, że w wigilijnej mowie Reagan poinformuje o korespondencji wysłanej do Breżniewa i Jaruzelskiego oraz przedstawi listę działań podjętych przeciwko Warszawie. W przypadku braku odpowiedzi ze strony Kremla USA miały przedsięwziąć wybrane działania z przygotowanej przez Departament Stanu listy, nie decydując o konkretnych krokach w tym momencie.

We wspomnianej korespondencji do Jaruzelskiego Reagan wyraził głęboką troskę rozwojem wypadków w Polsce – w postaci aresztów i internowania tysięcy robotników i intelektualistów, czyli osób, którym rzekomo partia komunistyczna i rząd warszawski mają służyć. Nastąpiło znaczące pogwałcenie najbardziej elementarnych praw człowieka, zobowiązań wynikających z KBWE w Helsinkach, Karty ONZ i wreszcie składanych Waszyngtonowi zapewnień dotyczących intencji kontynuacji procesu odnowy. Rząd amerykański nie kwestionował natury systemu politycznego czy sojuszy wojskowych PRL, ale nie mógł ignorować znaczącego pogwałcenia praw człowieka, ponieważ oznaczałoby to uczestnictwo USA w tym procederze. Równocześnie informował o sankcjach, jakie zdecydował się wprowadzić Waszyngton od 23 grudnia.

Wstrzymano rozpatrywanie prośby o 740 mln dolarów pomocy rolnej oraz wycofano 71 mln dolarów niewykorzystanego jeszcze przez Warszawę kredytu przyznanego tuż przed wprowadzeniem stanu wojennego. Zawieszone zostało wznowienie eksportowych ubezpieczeń w ramach Export-Import Banku. Stany Zjednoczone nie chciały przedłużyć umowy o komunikacji lotniczej po jej wygaśnięciu w końcu marca 1982 r. i nie zamierzały przydzielić kwot połowowych na amerykańskich wodach terytorialnych. W przypadku kontynuowania represji nad Wisłą miał być zarządzony przegląd wszystkich aspektów polityki USA wobec PRL. Warto zauważyć, że administracja Reagana nie zdecydowała się na wprowadzenie pełnego katalogu sankcji. Warszawie nie odebrano bowiem na razie KNU ani nie zablokowano starań Polski o przystąpienie do MFW. USA nie podjęły także jednostronnych działań dotyczących długu polskiego. Prezydent zgodził się również na spotkanie 22 grudnia ze Spasowskim. W RBN uważano, że wspólne zdjęcie z byłym ambasadorem PRL zwróci uwagę światowej opinii publicznej na sytuację nad Wisłą, stanowiąc wyraz poparcia dla „tego odważnego człowieka” i polskiego narodu w walce o wolność i niepodległość.

Helmut Schmidt, Erich Honecker, Gerald Ford. Helsinki, 1 sierpnia 1975 r. (Bundesarchiv, Bild 183-P0801-026 / CC-BY-SA)

Zasadnicze elementy mowy wigilijnej prezydenta omawiano na posiedzeniu RBN 23 grudnia. Lokator Białego Domu ubolewał, że tylko niewielka część wstępnych wersji wystąpienia była skierowana przeciwko ZSRR, tymczasem konieczne jest obarczenie Kremla odpowiedzialnością za sytuację w Polsce. Dalsza część dyskusji jest nadal utajniona, ale można sądzić, że dotyczyła elementów, jakie powinny znaleźć się w mowie odnośnie do działań Związku Radzieckiego. Prezydent nie wahał się nawet przed użyciem stwierdzenia o wcześniejszym przygotowaniu stanu wojennego w Moskwie. Nie widział problemu, że to może być nieprawdą, czego obawiał się Haig.

„Jeżeli zaprzeczą, nazwiemy ich kłamcami”. Na tym posiedzeniu przede wszystkim dyskutowano jednak treść listu do Breżniewa. Odrzucano w nim m.in. opinię, że stan wojenny jest „wewnętrzną sprawą” Polski, ponieważ w miesiącach poprzedzających jego wprowadzenie ZSRR ciągle interweniowało w polskie sprawy, gwałcąc tym samym dokument KBWE z Helsinek.

„Szorstka” odpowiedź radzieckiego sekretarza generalnego i oskarżenia o mieszanie się Amerykanów w wewnętrzne sprawy Polski zaskoczyły jednak kręgi prezydenckie. Breżniew minimalizował sprawy polskie, podkreślając relacje między supermocarstwami i potrzebę kontroli zbrojeń. Groźby działań przeciwko ZSRR nie miały mieć znaczenia i nie budziły strachu, ponieważ niewiele zostało z dawnej współpracy. Reagan dość trafnie zauważał, że z treści listu wynika, jakby to USA interweniowały w Polsce. Odpowiedź, według prezydenta, miała przypomnieć, że polski naród powinien mieć możliwość głosu i wyłonienia rządu z własnego wyboru. W Jałcie Sowieci zgodzili się na to, ale nigdy nie spełnili obietnicy. Również nad Wisłą powinno dojść do zgody, a USA nie będą interweniowały, jeżeli Związek Radziecki nie będzie tego czynił. Konsekwencją odpowiedzi Breżniewa był zatem katalog sankcji przeciwko Kremlowi przygotowany przez Departament Stanu, wprowadzanych stopniowo, co pozwoli na wiele opcji i będzie przydatne podczas dyskusji w RBN.

Po ostrej replice lidera radzieckich komunistów genseka „nieprzewidywalny dotąd” (jak stwierdza Pipes) Haig przyjął bardzo stanowczą postawę wobec Kremla. Kroki skierowane przeciwko Sowietom miały być jednym z podstawowych elementów strategii. Najważniejszym z punktu widzenia Waszyngtonu zadaniem było nadal przekonanie niezdecydowanych sojuszników do podjęcia podobnych działań. Mimo rozmów prowadzonych przez Amerykanów nie było gwarancji odpowiedniej reakcji. Nad Potomakiem liczono jednak na wpływ zachodniej opinii publicznej w tych krajach, w tym robotników. Lokalne związki zawodowe naciskały na swoje rządy o podjęcie bardziej stanowczej postawy wobec widocznych przejawów tłumienia demokratycznych przemian w Polsce przez Jaruzelskiego. Klucz w najbliższych dniach w rokowaniach z Europą Zachodnią stanowiło, zdaniem Haiga, zastosowanie taktyki push­pull (wykorzystanie nacisku opinii publicznej, z równoczesną zachętą do podejmowania wyważonych działań przez sojusznicze rządy), bez stwarzania wrażenia, że jedynym celem amerykańskim jest użycie sytuacji w Polsce jako pretekstu do zwiększenia konfrontacji między Wschodem a Zachodem. W wypadku pomyłki USA znajdą się w izolacji, działając samotnie. Konsekwencją będzie podział wśród sojuszników, który może podminować twarde stanowisko amerykańskie, dając Kremlowi szansę na skruszenie Polski, przy równoczesnym zachwianiu jednością NATO.

Ronald Reagan i Michaił Gorbaczow w Reykjavíku (fot. National Archives and Records Administration , domena publiczna)

Odnośnie do rozwoju wypadków w Polsce Haig uważał, że Jaruzelski nie wygrał pierwszej rundy, gdyż mimo „ścięcia głowy” nie zniszczył całej

„Solidarności”. Niezależnie od słabej aktywności przeciw juncie zauważał wzrost pasywnego oporu wśród społeczeństwa. Kościół za sceną działał na rzecz negocjacji między państwem a opozycją, ale nieskutecznie. Interesujący jest fakt, że sekretarz stanu obawiał się nacisku ze strony twardogłowych w partii. W Departamencie Stanu zatem wciąż traktowano gen. Jaruzelskiego do pewnego stopnia jako „mniejsze zło”.

Daleko idącym krokiem ze strony Waszyngtonu było natomiast wprowadzenie w końcu grudnia sankcji wobec ZSRR. Tym samym wskazano, kto bezpośrednio odpowiada za represje w Polsce. Szczególnie bolesne dla Kremla było rozporządzenie zakazujące sprzedaży maszyn i urządzeń do układania rur gazociągu syberyjskiego, co uderzało do pewnego stopnia w gospodarkę radziecką. Zawieszono także przyznawanie licencji na produkty wysoko zaawansowane technologicznie. USA przerwały też negocjacje w sprawie długoterminowego porozumienia zbożowego i rozmowy o nowym porozumieniu morskim, wprowadzając ścisłą kontrolę dostępu jednostek pod banderą z sierpem i młotem do amerykańskich portów. Sankcje te miały pozaekonomiczne znaczenie, łamały syndrom Jałty, przyznający, że Polska leży w radzieckiej sferze interesów. Stanowiły bezpośrednie wyzwanie dla legitymizacji bloku komunistycznego, której w czasach détente nie wolno było podważać. Nie były jednak, zdaniem Pipesa, dobrze wytłumaczone amerykańskiej opinii publicznej i sojusznikom, co sprawiało wrażenie, że wprowadzając je, Reagan działa „z urazą”.

Tekst jest fragmentem książki Jakuba Tyszkiewicza „Rozbijanie monolitu. Polityka Stanów Zjednoczonych wobec Polski 1945-1988”:

Jakub Tyszkiewicz
„Rozbijanie monolitu. Polityka Stanów Zjednoczonych wobec Polski 1945-1988”
cena:
Wydawca:
Naukowe PWN, 2015
Okładka:
miękka
Liczba stron:
528
Format:
B5
ISBN:
978-83-01-18436-0
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Jakub Tyszkiewicz
Pracownik Instytutu Historycznego Uniwersytetu Wrocławskiego, specjalizuje się w stosunkach polsko-amerykańskich po II wojnie światowej, dyplomacji oraz powojennej historii Dolnego Śląska i Wrocławia. Stypendysta m.in. Fundacji Fulbrighta, Amesbury Foundation, Fundacji Kościuszkowskiej i Fundacji NATO, wykładał gościnnie na uczelniach w Stanach Zjednocznych i Izraelu.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone