Tytus Chałubiński (1820–1899): lekarz, który „odkrył” Zakopane

opublikowano: 2024-09-18, 08:33
wszelkie prawa zastrzeżone
Tytus Chałubiński był wybitnym, cieszącym się międzynarodowym uznaniem lekarzem. Polscy górale zawdzięczają mu naprawdę wiele.
reklama
Tytus Chałubiński
Żadna z gór nie robi tak ponurego wrażenia, jak Gerlach. Składa się na to i kształt jego, i rozległość, i jakby potęgująca się z powodu rozlicznych jego szczytów dzikość i martwość. Nawet barwa skał jego smutniejsza jest niż gdzie indziej, smutniejsza, bo prawie czarna. Wspinającego się na niegościnne jego wierzchołki tak wiele wrażeń, tak wiele przedmiotów zajmuje uwagę, że szczerze wyznać muszę, nie umiem sobie dotąd zdać sprawy, czemu przypisać należy ten żałobny charakter. […] Czy sama skała bardziej poczernioną jest w Gerlachu niż w innych wichrach; czy w większej ilości pokrywa ją czerniejący (zwłaszcza ku jesieni) porost; czy cienie rzucane przez liczne jego turnie z jednych na drugie; czy wszystkie te okoliczności razem wzięte, dość że tak jest w istocie. Tylko spod pojedynczych turni owe galerie i zakręty pomiędzy nimi są jakoś dziwnie jaśniejsze, prawie białawe, co w gruncie nie łagodzi ogólnej żałoby, ale ją prawie podnosi.

Tytus Chałubiński tak relacjonował w swej jedynej literackiej książce, będącej zapisem wycieczki w góry, pt. Sześć dni w Tatrach. Czy tym ponurym opisem chciał zniechęcić ludzi do zwiedzania Tatr? Wręcz przeciwnie. Nazywany najznakomitszym lekarzem polskim XX stulecia, dążył do tego, aby masywy były na wyciągnięcie ręki, dla każdego. Bo – jak tłumaczył – „w Tatrach i na Podhalu wszystko i wszędzie jest pięknie”.

„Smutne to były […] wspomnienia”

Tytus Aureliusz Chałubiński przyszedł na świat 29 grudnia 1820 r., czyli w czasie, gdy oficjalnie Polski nie było na mapie Europy. Radom – gdzie urodził się przyszły „król Tatr” – po trzecim rozbiorze Rzeczypospolitej znalazł się w zaborze austriackim, aczkolwiek po kongresie wiedeńskim w 1815 r. został włączony do Królestwa Polskiego i desygnowany stolicą województwa sandomierskiego.

Szymon Chałubiński, ojciec lekarza, pochodził z mieszczańskiej, choć niezamożnej rodziny z Biłgoraja. Pragnąc najpewniej lepszego życia, wcześnie opuścił dom. Nieziemskim wysiłkiem, siłą woli i niebywałą pracowitością, mimo wielu trudów i przeszkód, udało mu się skończyć studia prawnicze. Objął stanowisko patrona (niższego rangą adwokata) przy Trybunale Cywilnym Pierwszej Instancji Województwa Sandomierskiego w Radomiu i ożenił się ze szlachcianką Teklą Wnorowską, z którą miał syna Sotera. Kobieta, córka właściciela wsi Chociwek (koło Tomaszowa Mazowieckiego, dziś w województwie łódzkim) wedle ówczesnych standardów popełniła mezalians. Co więcej, po jej szybkiej śmierci owdowiały Szymon wszedł w związek małżeński po raz drugi, i to… z siostrą zmarłej żony, Teodozją!

Wczesne lata Tytusa Chałubińskiego upłynęły nad rzeczką Krzemienicą, wśród pól i łąk oraz niewielkich drewnianych chat krytych strzechą, które współcześnie są wyłącznie wspomnieniem staropolskich krajobrazów. Spędził je nasz bohater w małej wiosce Chociwek. W tym okresie w życiu Tytusa dominowały gorycz i melancholia, toteż mężczyzna nie chciał o nim opowiadać. „Smutne to były i nad wyraz bolesne owe wspomnienia” – mówiła jego córka Jadwiga.

reklama

Przeprowadzka Tytusa Chałubińskiego do rodowego majątku matki nastąpiła po śmierci Szymona Chałubińskiego w październiku 1830 r. Teodozja nie była w stanie utrzymać siebie i małych dzieci w mieście, gdzie życie było droższe (zapewne nie miała też wiele oszczędności, gdyż sytuacja materialna rodziny nigdy nie była świetna). Poza tym w kraju panowały rewolucyjne nastroje, więc prawdopodobnie uznała, iż na wsi, z bliskimi, ona i pociechy będą bezpieczniejsze.

Wkrótce wybuchło powstanie listopadowe, co zmusiło Tytusa Chałubińskiego do przerwania nauki w szkole wojewódzkiej w Radomiu, której był uczniem od 1829 r. Po klęsce zrywu Chałubiński mógł wrócić do lekcji, jednakże nie zdołałby kontynuować edukacji bez finansowego wsparcia swojej chrzestnej matki. Katarzyna Barszczewska, mieszkająca w Radomiu, otoczyła chłopca opieką, gdy ten zostawił rodzinę w Chociwku i przyjechał sam do miasta. Będzie go wspierała również w trakcie nauki w gimnazjum, a potem na studiach. Mężczyzna odwdzięczy się jej, kiedy stanie się sławnym i zamożnym lekarzem (zabierze wtedy ciotkę do swego domu w Warszawie).

W 1833 r. Tytus Chałubiński dostał się do IV klasy Gimnazjum Gubernialnego w Radomiu. Placówka mieściła się w okazałym, klasycystycznym budynku Kolegium Pijarów, które powstało w XVII w. Już wówczas zauważono, że młodzieniec wyróżnia się wielkim talentem i rewelacyjną bystrością umysłu. Polubił on szczególnie nauki przyrodnicze, a znaczny udział w zainteresowaniu przyszłego lekarza tą dziedziną miał nauczyciel fizyki i historii naturalnej w radomskim gimnazjum ks. Walenty Baranowski, późniejszy biskup lubelski. Ponadto szkoła była bardzo dobrze wyposażona, uczniowie mogli korzystać z gabinetu fizycznego i gabinetu mineralogicznego, co stanowiło wówczas rzadkość. Te pierwsze szkolne kontakty z prawdziwą naturą miały najpewniej wpływ na wybór naukowej drogi przez Chałubińskiego. Bo choć najbardziej znany jest on jako lekarz, był również botanikiem.

W 1838 r. Tytus Chałubiński ukończył gimnazjum z wyróżnieniem i wyjechał do Wilna, aby studiować na tamtejszej Akademii Medyko-Chirurgicznej. Jak podkreślał jednak jego kolega z czasów akademickich dr Ludwik Natanson, „gdyby wówczas istniał gdzie wydział przyrodniczy w uniwersytecie krajowym, Chałubiński z pewnością nie byłby wybrał powołania lekarza”.

Tytus Chałubiński

Tytus Chałubiński: Studenckie życie

Tytus Chałubiński miał szczęście, w Wilnie bowiem obok przedmiotów medycznych wykładano nauki humanistyczne: literaturę łacińską i grecką, język francuski i literaturę francuską oraz historię literatury rosyjskiej. Ponadto mężczyzna mógł pogłębić wiedzę przyrodniczą, czerpiąc od wybitnych naukowców. Wśród kadry wileńskiej uczelni był np. Jean-Emmanuel Gilibert, znawca florystyki, założyciel pierwszego ogrodu botanicznego w Wilnie (w 1781 r.). Być może Tytus poznał również treść książki botanika Józefa Jundziłła pt. Opisanie roślin na Litwie, Wołyniu, Podolu i Ukrainie dziko rosnących. Autor uwzględnił w niej charakterystykę mchów, prawdopodobne zatem, że z czasów studenckich Chałubiński wyniósł zainteresowanie mchami (badał je później w Tatrach).

Materiał jest fragmentem książki „Polscy Hipokratesi. Najświetniejsi lekarze Rzeczypospolitej” Małgorzaty Król. Zainteresował Cię fragment? Sprawdź książkę poniżej:

Polecamy e-book Małgorzaty Król pt. „Polscy Hipokratesi. Najświetniejsi lekarze Rzeczypospolitej”:

„Polscy Hipokratesi. Najświetniejsi lekarze Rzeczypospolitej”
cena:
16,90 zł
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
215
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-65-5
reklama

Akademia Medyko-Chirurgiczna posiadała niezmiernie rygorystyczny system kontroli. Określona grupa studentów podlegała nadzorowi podinspektorów, którzy odpowiadali przed inspektorem. Podinspektorzy sprawdzali np. czy żacy wracają do domów o właściwej porze, z kim się kontaktują, dokąd wychodzą. Bez ich zgody nie mogli udać się do teatru albo na bal. Natomiast niesubordynację ostro karano, nawet wydaleniem z uczelni. Ten rygor miał zmusić studiujących do zajęcia się wyłącznie nauką oraz zapobiec wszelkim formom działań przeciwko Imperium Rosyjskiemu. Jednak rygorystyczny system nadzoru, jak pisze Barbara Petrozolin-Skowrońska, „powodował reakcję w postaci solidarności studentów. Tak więc krążyły zakazane lektury (w tym oczywiście Dziady Mickiewicza), żywa była tradycja filomatów i filaretów […]”.

Cios dla władz stanowiło odkrycie udziału żaków Akademii w spisku przeciwko zaborcy zorganizowanym przez Szymona Konarskiego w 1838 r. W większości przypadków spiskowcy zostali ukarani przez sąd zesłaniem na Syberię (przywódcę stracono jednak podczas publicznej egzekucji w 1839 r.). Nie było wśród nich Chałubińskiego, ale zapewne przeżywał on te wydarzenia i martwił się o los przyjaciół.

W 1840 r. uczelnia przeszła kolejną zmianę organizacyjną. Niestety dotkliwszą niż ta z maja 1832 r., kiedy ukazem cara Mikołaja I w odwecie za powstanie listopadowe zamknięto Uniwersytet Wileński, jednak z pozostawionego Wydziału Lekarskiego utworzono Akademię Medyko-Chirurgiczną. Tym razem imperator zdecydował o całkowitej likwidacji uczelni i przekazaniu jej majątku na rzecz Uniwersytetu św. Włodzimierza w Kijowie.

Część studentów przeniosła się z Wilna do Kijowa, część zaś szukała innego rozwiązania. Tytus znalazł się w gronie tych drugich. Nie chcąc studiować na rosyjskiej uczelni, postanowił kontynuować naukę na Uniwersytecie w Dorpacie (istnieje on do dziś, przy czym dziś miasto nosi nazwę Tartu i jest drugim co do wielkości miastem Estonii).

Okres wakacyjny w 1840 r. Chałubiński spędził w rodzinnym majątku w Chociwku. Okazją do odwiedzenia bliskich stał się ślub siostry Antoniny, która 2 sierpnia wychodziła za mąż za urzędnika Królestwa Polskiego, Karola Filipowicza herbu Prawdzic. Świętowanie małżeńskiego szczęścia zmąciła tragiczna wiadomość o znalezieniu w studni ciała Teodozji, matki rodzeństwa. Oficjalna wersja mówi o nieszczęśliwym wypadku, z kolei sceptycy twierdzą, że przyczyną radykalnego posunięcia była nieodwzajemniona miłość. Smaczku tej historii dodaje fakt, że kobieta była zakochana w mężu swojej córki, tj. Karolu Filipowiczu, a odrzucone awanse miały pchnąć wdowę do samobójstwa.

reklama

Jesienią 1840 r. Tytus przyjechał do Dorpatu. Tutejszy uniwersytet należał do wyjątkowych. Po pierwsze, studiowały na nim rzesze Polaków. Po drugie, żacy – w przeciwieństwie np. do Akademii w Wilnie – mieli możliwość swobodnego korzystania z różnych rozrywek. Innymi słowy, mogli prowadzić typowe studenckie życie towarzyskie – spotkania po zajęciach, wyjścia do baru itd. Po trzecie, choć uniwersytet został założony przez cara Aleksandra I w 1802 r., wykłady odbywały się w języku niemieckim, co miało zatrzymać wyjazdy adeptów z Rosji do Niemiec. Było to nie lada wyzwanie dla Chałubińskiego, który słabo znał niemiecki. Niemniej przyszły lekarz, głównie dzięki pomocy kolegi Ludwika Natansona, szybko nadrobił braki i 3 października 1840 r. bez problemu rozpoczął III rok studiów. Co więcej, wkrótce z zapałem czytał książki niemieckich botaników i filozofów.

W czasie dwuletnich studiów w Dorpacie Tytus zgłębiał wiedzę przyrodniczą i filozoficzną. W 1842 r. na podstawie dysertacji pt. Historyczny przegląd mniemań o płciowości i sposobie zapładniania się roślin mężczyzna otrzymał stopień kandydata nauk przyrodniczych. Rozprawa była na tyle znacząca, że ukazała się drukiem w tomie II „Biblioteki Warszawskiej” z 1843 r., a biograf lekarza, Adam Wrzosek, opisywał:

Ta pierwsza źródłowa praca 22-letniego młodzieńca odznacza się niepospolitą, osobliwie w tym wieku, erudycją i dużym krytycyzmem. Jest to wybornie napisana historia jednego z najważniejszych zagadnień w botanice […].

W 1842 r. taternik zdecydował o dokończeniu studiów lekarskich, które zaczął w Wilnie, na Uniwersytecie w bawarskim Würzburgu. Był to dla jego towarzyszy moment tak smutny, iż uświetnili go w szczególny sposób. „Pożegnalna uczta – opowiadał w 1889 r. Romuald Pląskowski, kompan z roku Chałubińskiego – licznie reprezentowana przez pozostałych kolegów i nowo przybyłych […] a w końcu gromadne odprowadzenie ukochanego Tytusa do pierwszej stacji pocztowej poza Dorpatem, i inne jeszcze owacje, będące uznaniem szacunku i miłości kolegów […]”. Już wówczas „król Tatr” miał opinię człowieka o niebagatelnej osobowości. „Posiadał on […] – wspominał Ludwik Natanson – ten urok, który przez całe życie od razu jednał mu przyjaciół, życzliwych i wielbicieli. Ten nieoceniony dar natury, ta postać przyciągająca i sympatyczna, pokrywała, a raczej ujawniała złote serce i szlachetny charakter”. Lekarz dostał także na pożegnanie „monstrualną fajkę pamiątkową”, według Pląskowskiego „symbol marzeń i humoru”, z wypisanymi różnymi sposobami (np. atramentem, tuszem, ostrym narzędziem) podpisami ok. 50 studentów Uniwersytetu w Dorpacie. Ocalał cybuch tego oryginalnego podarunku, mogą go zobaczyć zwiedzający Muzeum Tatrzańskie w Zakopanem, które nosi imię Tytusa Chałubińskiego.

Materiał jest fragmentem książki „Polscy Hipokratesi. Najświetniejsi lekarze Rzeczypospolitej” Małgorzaty Król. Zainteresował Cię fragment? Sprawdź książkę poniżej:

Polecamy e-book Małgorzaty Król pt. „Polscy Hipokratesi. Najświetniejsi lekarze Rzeczypospolitej”:

„Polscy Hipokratesi. Najświetniejsi lekarze Rzeczypospolitej”
cena:
16,90 zł
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
215
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-65-5
reklama

Warto zauważyć, że Polak pozostawił w Dorpacie pannę Antoninę Wilde, córkę sędziego dorpackiego uniwersytetu, którego dom był otwarty dla studiujących Polaków. Dziewczyna oczarowała mężczyznę, grając na fortepianie melodie Chopina. Młodzi podjęli poważne zobowiązania, na palcu Antoniny lśnił pierścionek zaręczynowy, lecz ostateczne kroki w kierunku wspólnej drogi życiowej przerwał wyjazd lekarza do Niemiec. Przedtem jednak zadbał on o swą narzeczoną, powierzając ją w opiekę przyjacielowi, kompanowi z dorpackiej uczelni, Kazimierzowi Krzywickiemu. Z czasem Antonina została panią Krzywicką.

W Würzburgu Chałubiński wytężał umysł często po 19 godzin na dobę. 13 lipca 1844 r. jego intensywna praca została uwieńczona uzyskaniem tytułu doktora medycyny i chirurgii.

„Młody, sławny i przystojny lekarz”

Wiosną 1845 r. Tytus opuścił Niemcy z obszernym, jak na dwudziestopięcioletniego młodzieńca, portfolio. Jego dorobek naukowy był imponujący, mógł zatem snuć śmiałe plany na przyszłość. Mimo to początki po przyjeździe do Warszawy nie należały do łatwych. Mężczyzna nie miał prawa do wykonywania praktyki lekarskiej, dopiero wystąpił o zezwolenie do Rady Lekarskiej Królestwa Polskiego. Musiał zdać odpowiednie egzaminy, ponownie zatem zasiadł do książek i nauki. Dodatkowo sen z powiek spędzała mu trudna sytuacja materialna dwóch owdowiałych niedawno sióstr i krytyczny stan majątku w Chociwku, którym zarządzał jego przyrodni brat Soter. Te złożone problemy zawodowe i rodzinne nadszarpnęły zdrowie Chałubińskiego, który dla wzmocnienia sił, niewątpliwie potrzebnych w zawodzie medyka, postanowił udać się na kurację do niemieckiego Karlsbadu. I tu pojawił się kolejny kłopot: opłacenie wyjazdu. Miłośnik Tatr znalazł się bowiem w Warszawie właściwie bez środków do życia. Na szczęście ten problem został pokonany dzięki finansowemu wsparciu od chrzestnej Barszczewskiej.

17 lipca 1845 r. Chałubiński wyruszył z Warszawy i przez Poznań, Berlin i Drezno (gdzie zachwycił się Galerią Drezdeńską) dotarł do Karlsbadu. Droga powrotna z Karlsbadu wiodła przez Pragę, Wiedeń i inne austriackie miasta. Podróż ta poszerzyła horyzont kulturalny (zwiedzanie zabytków) i zawodowy (poznawanie sposobów funkcjonowania szpitali i szkół medycznych) Tytusa, aczkolwiek nie poprawiła statusu materialnego. Kiedy przybył do Radomia pod koniec września, stać go było jedynie na skromną celę w klasztorze pijarów. W końcu 2 czerwca 1846 r. otrzymał stopień doktora i możliwość praktyki.

reklama

Chałubiński pragnął pracować w Warszawie, najpewniej miał nadzieję na dynamiczny rozwój. W tym celu złożył podanie do Magistratu Miasta Gubernialnego Radomia o przeniesienie do stolicy Królestwa Polskiego. Zanim nadeszła odpowiedź, mężczyzna zajął się tłumaczeniem z francuskiego podręcznika do botaniki autorstwa Adriena de Jussieu. Przekład tego pokaźnego dzieła, liczącego blisko 800 stron, zajął Chałubińskiemu 3 lata, jednakże, jak pisał wybitny przyrodnik Karol Jurkiewicz, „polscy botanicy i pedagodzy przyjęli [go] z wielkim zadowoleniem i przez kilkadziesiąt lat podręcznik ten stał się jedynym źródłem wiedzy botanicznej, a studenci niemal wyłącznie się nim posługiwali”. Warto odnotować, iż wówczas wiele francuskich określeń nie miało polskich odpowiedników, stworzył je dopiero Chałubiński, który wprowadził do nauki botaniki Rzeczypospolitej prawie 100 nowych nazw.

W 1847 r. lekarz został mianowany ordynatorem oddziału chorób wewnętrznych stołecznego Szpitala Ewangelickiego. „Mały ten szpital […] – opowiadał Ludwik Natanson – postawił Chałubińskiego odrazu na oczy publiczności i dał mu sposobność wykazania swego naukowego znaczenia”. Tytus włączył się aktywnie w działalność Towarzystwa Lekarskiego Warszawskiego, drukowano jego artykuły w czasopismach, wygłaszał odczyty i referaty. „Odtąd wziętość jego – zacytujmy ponownie Natansona – jako lekarza praktycznego, rosła nieustannie, a grono młodych kolegów otaczało go przy wizytach, korzystając z jego uwag, metod badania chorego i sposobów leczenia”.

Nadszedł wreszcie pamiętny rok 1848, gdy po kontynencie europejskim przetaczały się ruchy rewolucyjne i zrywy narodowe. Wybuchło powstanie na Węgrzech, które miało uwolnić kraj od jarzma austriackiego. Podobno Chałubiński brał udział w tym powstaniu jako lekarz ambulansu, jednak nie zostało to potwierdzone, zachowało się przede wszystkim jako opowieść rodzinna.

Rok 1848 to także czas zmian w życiu osobistym Tytusa. Wówczas mężczyzna ożenił się z siedemnastoletnią Antoniną Kozłowską, córką bogatego ziemianina, właściciela nieruchomości w Warszawie. Niedługo potem kobieta urodziła syna Franciszka. Niestety półtora roku po ślubie, w maju 1850 r., dziewiętnastoletnia Antonina zmarła na suchoty, czyli gruźlicę, chorobę bardzo powszechną w XIX w.

Po tej tragedii Chałubiński rzucił się w wir pracy, poświęcał na nią czas nie tylko w szpitalu, ale i we własnym domu, gdzie założył laboratorium chemiczne. Był znany z tego, iż nigdy nie odmawiał pomocy. Do potrzebujących pędził o każdej porze dnia i nocy, w dzień powszedni i w święta. Nie dziwne zatem, że gdy w wigilijną noc 1851 r. został wezwany do domu państwa Leszczyńskich, natychmiast tam pobiegł. Na miejscu zobaczył dwudziestoletnią córkę gospodarzy Annę dławiącą się ością. I tu sprawy potoczyły się zaskakująco. Jak pisze B. Petrozolin-Skowrońska, „młody, sławny i przystojny lekarz uratował pannę, która się w nim zakochała”. Wkrótce uznany medyk i ziemianka, córka zamożnego właściciela dwóch majątków, zostali parą narzeczonych. A 29 maja 1952 r. we Wrocławiu (nie w Królestwie, gdyż mężczyzna był tam poddany pod dozór policyjny w związku z podejrzeniem o kontakty ze spiskowcami) stanęli na ślubnym kobiercu.

Materiał jest fragmentem książki „Polscy Hipokratesi. Najświetniejsi lekarze Rzeczypospolitej” Małgorzaty Król. Zainteresował Cię fragment? Sprawdź książkę poniżej:

Polecamy e-book Małgorzaty Król pt. „Polscy Hipokratesi. Najświetniejsi lekarze Rzeczypospolitej”:

„Polscy Hipokratesi. Najświetniejsi lekarze Rzeczypospolitej”
cena:
16,90 zł
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
215
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-65-5
reklama
Tytus Chałubiński

Niestety małżeństwo nie należało do udanych. I zdaje się, że główną winę za ten stan rzeczy ponosił Tytus. Pisał bowiem w swoim testamencie:

[…] Annę z Leszczyńskich Chałubińską raz jeszcze proszę o przebaczenie, że będąc złamany losem i znękany nieszczęściami jeszcze przed Jej poznaniem, stałem się później powodem Jej cierpień i boleści.

Najwidoczniej doktor nie potrafił otrząsnąć się po stracie pierwszej żony i odciąć się mentalnie od rodzinnych problemów (np. trudnego położenia materialnego sióstr). Uciekał więc w pracę, wypełniając cały dzień posługą dla chorych.

Chałubiński jest jednym z wielu fenomenalnych Polaków, których szczęście prywatne nie szło w parze z zawodowymi sukcesami. Lekarz został mianowany ordynatorem w największym w Warszawie Szpitalu Dzieciątka Jezus, następnie nadano mu tytuł profesora stołecznej Akademii Medyko-Chirurgicznej. W domu zaś musiał pocieszać Annę po śmierci ich małych dzieci Marii i Eugeniusza, urodzonych odpowiednio w 1853 i 1854 r., które zmarły z powodu zakażenia bakterią błonicy. W 1857 r. kobieta opłakiwała z kolei swojego ojca, zamordowanego na tle rabunkowym. Każde z małżonków inaczej odreagowywało te tragiczne wydarzenia. Anna pogłębiła swoją wiarę; jak komentował przyjaciel Tytusa, okulista Wiktor Szokalski: „Chałubiński miał żonę dewotkę, dom pełen litanij, świętości, felicjanek i kapucynów”. Lekarz natomiast zgłębiał tajniki pewnej dziedziny medycyny – „[…] siedział oddalony w swoim gabinecie i studiował mineralogię z rozpaczy, bo praca upaja jak wódka i koi zmartwienia”. Małżonkowie spędzali jednak ze sobą bliskie chwile, czego potwierdzeniem są narodziny kolejnych dzieci: w 1858 r. córki Jadwigi, a w 1860 r. syna Ludwika.

„Na widok znakomitego lekarza niejeden kamień zatrzymał się w ręku”

Mieszkając w Warszawie – stolicy Królestwa Kongresowego – Tytus był świadkiem wielu patriotycznych zdarzeń. Początkowo nie przywiązywał do nich wagi. Po latach jego asystent Ignacy Baranowski napisze, że Chałubiński „oddany działalności nauczycielskiej i pracy naukowej […] o politycznym położeniu kraju […] nie myślał. Sprawy polityczne były mu zgoła obce i nie niepokoiły jego sumienia”. Kiedy w 1860 r. warszawiacy manifestują na pogrzebie generałowej Sowińskiej (cenionej działaczki, wdowy po Józefie Sowińskim, dowódcy obrony reduty na Woli w czasie powstania listopadowego), sabotują przyjazd do miasta władców trzech państw zaborczych czy pokazowo świętują rocznicę wybuchu zrywu z 1831 r. i po raz pierwszy śpiewają publicznie pieśń Boże, coś Polskę, on zajmuje się wyłącznie organizacją otwartej w tymże roku Kliniki Terapeutycznej przy Akademii Medyko-Chirurgicznej.

reklama

Lekarz zmienił swoje nastawienie w 1861 r. Po patriotycznej manifestacji z 25 lutego aresztowano wielu działaczy, byli wśród nich studenci i wykładowcy uniwersyteccy. Na pewno niektórych Chałubiński dobrze znał, może zatem ich zatrzymanie wpłynęło na jego postawę. 26 lutego mężczyzna, pierwszy raz od Wiosny Ludów, wziął udział w politycznym zgromadzeniu, tj. w naradzie w cukierni Contiego, gdzie pracowano nad sformułowaniem odezwy do cara. Kolejnego dnia w centrum miasta zastrzelono pięciu demonstrujących Polaków.

Sytuacja w Warszawie stawała się coraz bardziej napięta. W jednej z restauracji +dyskutowano o powołaniu komitetu złożonego z najpopularniejszych przedstawicieli stołecznej inteligencji. Wówczas padło nazwisko wyśmienitego doktora Tytusa Chałubińskiego, u którego leczył się sam Michaił Gorczakow, namiestnik Królestwa Polskiego. Eskulap wszedł w skład delegacji, która miała uspokoić nastroje mieszkańców po krwawych wypadkach. W nocy z 27 na 28 lutego 1861 r. Chałubiński był jednym z przemawiających w imieniu delegacji na zamku u namiestnika. Ku zaskoczeniu wszystkich Gorczakow przyjął postulaty komitetu – m.in. w zamian za usunięcie ze stolicy carskiego wojska Polacy mieli zapewnić spokój w mieście.

Delegacji udało się też wywalczyć zgodę na pochowanie ofiar caratu. Nabożeństwa miały charakter iście patriotyczny. Niemniej cierpliwość władcy Rosji szybko się w tej kwestii wyczerpała. Chałubiński był jednym z członków Delegacji Miejskiej, którzy osobiście usłyszeli od Gorczakowa, że car odrzuca żądania Polaków. Imperator zdecydował o rozwiązaniu Delegacji, lecz namiestnik zachował jej kształt i skład pod nazwą Tymczasowej Rady Miejskiej. 5 kwietnia 1861 r. Tytus uczestniczył w oficjalnej inauguracji gremium, które nie zaaprobowawszy statutu narzuconego przez władze, podało się do dymisji.

Na tym nie kończy się aktywność polityczna mężczyzny. Odwadze i bohaterstwu daje wyraz 8 kwietnia 1861 r., w dniu masakry bezbronnej ludności na placu Zamkowym. Prawdopodobnie straty byłyby znacznie większe, gdyby nie wstawiennictwo chirurga u Aleksandra Wielopolskiego (dyrektora Komisji Rządowej Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego), którego skłonił do interwencji u namiestnika Gorczakowa, by zaprzestano strzelaniny. Chałubiński mknął pod gradem kul na koźle karety, aby utorować przejazd Wielopolskiemu, „a na widok znakomitego lekarza niejeden kamień zatrzymał się w ręku, niejedna laska zawisła w powietrzu, setki podniesionych pięści opadły”. Gdy wydano rozkaz zaniechania mordowania, Tytus od razu rzucił się do opatrywania rannych.

Materiał jest fragmentem książki „Polscy Hipokratesi. Najświetniejsi lekarze Rzeczypospolitej” Małgorzaty Król. Zainteresował Cię fragment? Sprawdź książkę poniżej:

Polecamy e-book Małgorzaty Król pt. „Polscy Hipokratesi. Najświetniejsi lekarze Rzeczypospolitej”:

„Polscy Hipokratesi. Najświetniejsi lekarze Rzeczypospolitej”
cena:
16,90 zł
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
215
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-65-5
reklama

We wrześniu 1861 r. medyk został wybrany członkiem Rady Miejskiej Warszawy. W tym samym miesiącu mianowano go członkiem Tymczasowej Rady Wychowania, w której odpowiadał za reformę szkolnictwa średniego. Uznanie zyskał jego memoriał Humanizm i realizm – znaczenie nauk przyrodniczych w wykształceniu ogólnym – metoda ich wykładu, w którym dowodził, że nauki przyrodnicze pełnią nadrzędną rolę w humanitarnym wychowaniu człowieka, ponieważ rozwijają umysł i gwarantują szybki postęp – nie został jednak wcielony w życie. Nie pozwoliła na to ówczesna napięta sytuacja polityczna, wszakże 14 października 1861 r. na całym obszarze Królestwa Kongresowego wprowadzono stan wojenny, który w istocie oznaczał „czerwony terror”: ciągłe aresztowania, godzina policyjna, egzekucje.

W tamtym czasie Chałubiński prowadził intensywną działalność akademicko-kliniczną. W otwartej w listopadzie 1862 r. Szkole Głównej Warszawskiej otrzymał tytuł profesora zwyczajnego i objął Katedrę Patologii i Terapii Szczegółowej, równocześnie w Szpitalu Dzieciątka Jezus przyjął stanowisko kierownika Kliniki Terapeutycznej. Był lekarzem z powołania, pracę traktował jako służbę, co wynikało z jego podejścia do pacjentów pełnego empatii i troski. Po śmierci doktora Henryk Sienkiewicz napisał: „Są uczeni, którzy kochają doktrynerską miłością ludzkość, a pozostają całe życie zimni dla ludzi. Owoż człowieka, któryby tak kochał ludzi, jak Chałubiński, nie spotkałem”.

Autorytetem cieszył się m.in. dlatego, że nie dzielił chorych na bogatych i biednych. Leczył osoby z każdej sfery społeczeństwa, bez względu na pochodzenie czy wyznanie (w „Kurierze Warszawskim” podkreślano: „dzielnice żydowskie […] wiele mogłyby złożyć dowodów bezinteresowności i humanizmu Chałubińskiego”). Poczucie obowiązku i pomocy wpajał profesor swym wychowankom. „Kształcił umysł i charakter” – zaświadczał przyjaciel medyka Ignacy Baranowski. Sposób edukacji przyszłych pokoleń lekarzy o postawie zaangażowanej, altruistycznej nazywano dumnie „szkołą Chałubińskiego”, on sam wyszkolił wielu wybitnych medyków.

W powstaniu styczniowym Tytus Chałubiński prezentował postawę nadzwyczaj bierną. Jak zaznacza B. Petrozolin-Skowrońska, nie spotkamy go „ani na polu bitwy, ani w powstańczej służbie zdrowia; nie spotkamy wśród współpracowników władz powstania”. Po prostu przeciwny temu zrywowi mężczyzna nie brał w nim udziału. Mimo to jako reprezentant inteligencji w nocy z 18 na 19 listopada 1863 r. został aresztowany i osadzony w więzieniu na Pawiaku. Krótki jednak był jego pobyt w tym ponurym miejscu, a zawdzięczał to wstawiennictwu dobrze usytuowanych pacjentów, m.in. żony namiestnika Gorczakowa. Chałubiński wyszedł na wolność, lecz musiał udać się na przymusową emigrację.

reklama

Lekarz wyjechał do Paryża, następnie kilka miesięcy spędził w Dreźnie. W kraju została jego żona Anna i malutkie dzieci, zresztą pożycie małżeńskie od pewnego czasu było bardzo skomplikowane. Tytus miał bowiem sposobność często spotykać dawną miłość – Antoninę z Wildów. Kazimierz Krzywicki z rodziną osiadł w Warszawie w 1862 r. i objął funkcję dyrektora Komisji Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Panowie współpracowali przy reformie oświaty. Chałubiński odwiedzał również Krzywickiego w domu w Warszawie, ponadto po powstaniu styczniowym obaj zamieszkali w Dreźnie. Medyk znów – jak niegdyś w Dorpacie – uległ czarowi Antoniny grającej na fortepianie. Ale i kobieta odwzajemniła uczucie. Oboje uznali, że są dla siebie stworzeni, i postanowili naprawić błąd sprzed lat, rozstając się ze swoimi ówczesnymi drugimi połówkami.

Tytus Chałubiński

Antonina jako ewangeliczka uzyskała rozwód z Krzywickim. Tytus natomiast jako wyznawca katolicyzmu postarał się o unieważnienie małżeństwa z Anną. W lipcu 1869 r. para stanęła przed ołtarzem w obrządku protestancko-augsburskim. Mężczyzna był już wtedy wykładowcą Szkoły Głównej, która w tymże roku została przekształcona w Cesarski Uniwersytet Warszawski. W krótkim czasie uległa ona całkowitej rusyfikacji. W 1871 r. zabroniono prowadzenia zajęć w języku polskim, a Chałubińskiego – z uwagi na jego patriotyczną przeszłość uważanego za persona non grata – zwolniono z uczelni.

„Lubił słuchać Sabałowej gry na gęślikach”

Wiosną 1848 r. Chałubiński przedzierał się przez Tatry z Węgier do Polski, do chorej, ciężarnej żony Antoniny z Kozłowskich. To wtedy miał po raz pierwszy ujrzeć i zachwycić się tymi górami. Kilka lat później, w czasie podróży poślubnej z drugą małżonką Anną, udał się z przyjaciółmi w Tatry jako turysta i – jak akcentuje B. Petrozolin-Skowrońska – „znów był pod wielkim ich wrażeniem”. Urzeczony ich pięknem, wracał do nich kilkukrotnie. Tatry stały się dla niego wytchnieniem po traumatycznych wydarzeniach (np. po śmierci dzieci).

Tak więc, gdy skończyła się jego kariera w Warszawie, ponownie szukał odprężenia pod Tatrami. Z końcem lipca 1873 r. wraz z żoną Antoniną i jej córkami oraz córką z małżeństwa z Anną, Jadwigą, przyjechał do Zakopanego. Jak podkreśla Maciej Krupa, „doktor chciał odetchnąć atmosferą wolności panującą w cieszącej się autonomią Galicji”.

Chałubiński chłonął nie tylko atmosferę wolności, ale też aurę świeżości, natury, przyrody. Zafascynowany pisał do swego szwagra Aleksandra Balickiego:

Materiał jest fragmentem książki „Polscy Hipokratesi. Najświetniejsi lekarze Rzeczypospolitej” Małgorzaty Król. Zainteresował Cię fragment? Sprawdź książkę poniżej:

Polecamy e-book Małgorzaty Król pt. „Polscy Hipokratesi. Najświetniejsi lekarze Rzeczypospolitej”:

„Polscy Hipokratesi. Najświetniejsi lekarze Rzeczypospolitej”
cena:
16,90 zł
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
215
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-65-5
Naokoło gęsty lasek olszynowy, strumień czysty a głośny o dziesięć kroków za domem. […] W pogodę biegam bez końca – na Gubałówkę i do Hamrów (gdzie fabryki), prócz tego robiłem małe, lecz wyborne wycieczki do Kościeliska np. i do innych dolin.

Podczas jednej z takich wypraw Tytus ustawił na Gubałówce żelazny krzyż, który miał symbolizować ostateczne pojednanie z przyjacielem z lat studenckich Kazimierzem Krzywickim.

Górale podchodzili do warszawskiego lekarza z dozą nieufności. Wkrótce jednak przekonali się, że „ucony doktor” to „ludzki cłek”. Traf bowiem chciał, że z początkiem września 1873 r. w Zakopanem wybuchła epidemia cholery. Chałubiński od pierwszego dnia zarazy z wielkim poświęceniem niósł pomoc potrzebującym. „Leczył chorych, mył ich, ubierał, a często nocą sam pomagał wynosić zmarłych – opisuje Tadeusz Jarosiński. – Nic dziwnego, że lud góralski od tej pory pokochał go prawdziwie, jak swego ojca”. Lekarz tłumaczył zasady higieny, uczył form ochrony przed zakażeniem. Mężczyzna miał zapewne duży udział w zatrzymaniu zarazy (co nastąpiło 10 października 1873 r.).

Tytus pracował naukowo i mieszkał z rodziną w Warszawie, ale rokrocznie, począwszy od 1874 r., spędzał wakacje w Zakopanem. Zawsze był entuzjastycznie witany przez miejscowych, o czym świadczy choćby relacja zakopiańczyka Wojciecha Brzegi, zawarta w Żywocie górala poczciwego dotycząca jednego z takich powitań:

Ludzie ucieszeni gromadzili się w lesie na Krupówkach przy bramie, którą postanowiono na przywitanie Pana. Strzelali z moździerzy, ognisko rozłożyli. […] Dzwony biły, moździerze strzelały, lud śpiewał.

Górale wszakże wiele mu zawdzięczali, nie tylko w kwestiach zdrowotnych. Chałubiński przyczynił się do rozwoju regionu. Pokazał góralom efektywniejsze techniki rolnictwa. Przekonał miejscowych do stosowania płodozmianu (zaplanowanej zmiany zasiewu w kolejnych latach). Sprowadził również pod Tatry koniczynę szwedzką i nauczył jej uprawy.

Nieodzowną częścią corocznych wypadów Tytusa do Zakopanego były górskie wycieczki. Objaśnić należy, że w owych czasach w górach nie istniały znakowane szlaki, w związku z czym na takie wycieczki można było się wybrać tylko z miejscowymi, bezbłędnie znającymi ścieżki. Warszawski doktor – jak wspominała jego córka Jadwiga, po mężu Surzycka – „najdoświadczeńszych górali brał ze sobą w Tatry”. Jednym z donioślejszych elementów tych peregrynacji było wejście na Gerlach – najwyższy szczyt Tatr. Chałubiński dokonał tego dwukrotnie: w 1875 r. i w 1878 r.

Górskie wędrówki oprócz wymiaru estetycznego (zachwycał się naturą) miały dla lekarza jeszcze inny wymiar. Przyrodnik i pasjonat mineralogii, jak pisze botanik Bolesław Hryniewiecki:

 na szczytach wierchów, przełęczach, lasach i halach zbierał starannie mchy, zawijał je w torebki, etykietował prowizorycznie i kładł do torby, aby potem zebrany w lecie materiał w zimie przy pomocy lupy, mikroskopu i odpowiednich dzieł bryologicznych oznaczyć dokładnie według najnowszych wskazań systematyki. 

Następnie pokazał światu wyniki swoich badań. Chałubiński spisał znane już gatunki mchów oraz odkrył kilka nowych.

Ponadto zwracał uwagę na zdrowotny aspekt Tatr. Przydano mu miano „odkrywcy Zakopanego”, co nie znaczy, że rzeczywiście odkrył to miasto. Pierwsza pisemna wzmianka o osadzie liczącej kilka chałup pochodzi z 1604 r. Przez stulecia w Tatry, poza tamtejszymi mieszkańcami, zapuszczali się wyłącznie poszukiwacze skarbów, zbójnicy, pasterze owiec i górnicy. Pierwsze grupy turystów przybyły do Zakopanego w pierwszej połowie XIX w., ale prawdziwy rozwój miejscowości nastąpił w jego drugiej połowie za sprawą Chałubińskiego. Lekarz „odkrył” wieś dla świata. Dzięki jego publikacjom i ustnym przekazom ciągnęli do Zakopanego gruźlicy (którym miał pomagać miejscowy klimat), malarze, pisarze i przeciętni Polacy. Zaścianek stał się nagle popularny wśród inteligentów i zwykłych rodzin. Dla miejscowych szczęściem okazał się napływ turystów. Jak zaznacza Agnieszka Lisak, „Patrzono na nich jak na wybawicieli, którzy swoimi dutkami ratowali Podhalan od głodu”. Pamiętano, że miejscowość spopularyzował Chałubiński, którego nie traktowano już jak turysty, ale członka zakopiańskiej społeczności.

Król Tatr, jak go nazwano, był oczarowany góralską kulturą; „lubił słuchać Sabałowej gry na gęślikach, słuchać jego gawęd, patrzeć na góralskie zabawy i tańce przy watrze” – puentuje T. Jarosiński.

„Mało kto był tak znany, ceniony, szanowany, kochany”

Tytus opuszczał Tatry po zakończeniu lata, by powrócić do swojego warszawskiego mieszkania i codziennej pracy. Jednak ukochane góry były cały czas obecne w jego życiu. Świadczy o tym wygląd jego gabinetu. Tam, obok wypisanego na fotografii życiowego motta, które brzmiało „prawdą i pracą”, lekarz miał obraz z widokiem Tatr i portret gawędziarza Jana Krzeptowskiego. Słynny Sabała był przyjacielem doktora, towarzyszem jego górskich wycieczek. Podczas epidemii cholery w 1873 r. podziwiał botanika i naukowca za zaangażowanie w ratowaniu ludzi. Jak wspominała Elżbieta Bończa-Tomaszewska, córka Antoniny, pierwszej żony Chałubińskiego z jej małżeństwa z Kazimierzem Krzywickim, pieśniarz powiedział wówczas o doktorze: „Pan profesor to nie ziemski cłek, nogami on tu, ale serce jego w niebie”.

Tytus Chałubiński

Rok 1878 przyniósł lekarzowi dwa niezapomniane, acz zgoła odmienne emocjonalnie wydarzenia. 5 listopada zmarł na gruźlicę Franciszek Chałubiński, pierworodny syn Tytusa. Po jego pogrzebie król Tatr napisał: „[…] taki pogrzeb przeciw naturze. Ojciec chowa syna, a nie syn ojca […]”. Z kolei 28 listopada odbył się ślub Jadwigi Chałubińskiej z Janem Alfonsem Surzyckim, warszawskim przemysłowcem, absolwentem stołecznej Szkoły Głównej, a nadto miłośnikiem Tatr i druhem teścia w górskich wycieczkach.

Materiał jest fragmentem książki „Polscy Hipokratesi. Najświetniejsi lekarze Rzeczypospolitej” Małgorzaty Król. Zainteresował Cię fragment? Sprawdź książkę poniżej:

Polecamy e-book Małgorzaty Król pt. „Polscy Hipokratesi. Najświetniejsi lekarze Rzeczypospolitej”:

„Polscy Hipokratesi. Najświetniejsi lekarze Rzeczypospolitej”
cena:
16,90 zł
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
215
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-65-5

W 1882 r. wakacyjne wypady do Zakopanego zmieniły nieco swój charakter. W tymże roku rodzina Chałubińskich po raz pierwszy spędziła lato we własnym domu, zbudowanym pod Tatrami na życzenie lekarza. Wcześniej mieszkali w wynajętej chałupie. W lutym 1887 r. lekarz osiadł w nim na stałe. Począwszy od 1884 r., kiedy mężczyzna doznał częściowego paraliżu twarzy, jego stan zdrowia się pogarszał. Nie mógł już pracować w stolicy, dlatego przeniósł się do Zakopanego.

Najbardziej jednak ubolewał nad faktem, że kondycja nie pozwala mu na przemierzanie górskich szlaków. W trakcie ostatniej wycieczki, którą odbył na skaliste szczyty Rohacze, doznał wylewu. Musiał wrócić do wsi podtrzymywany przez kompanów, nigdy więcej nie ruszył w góry. Jego smutek i utratę sił rozpoznawało się po twarzy. Jak z żalem pisze A. Lisak, odtąd na zakopiańskich uliczkach „spotykało się go jadącego bryczką […] przygarbionego, z ziernistą cerą i zgasłym wzrokiem”.

Ratunkiem dla podupadającego na zdrowiu Chałubińskiego miały być kąpiele w uzdrowisku Gastein w środkowej Austrii. Profesor pojechał tam, ale szybko przerwał kurację z powodu nawrotu ataku zemdleń.

4 listopada 1889 r. w otoczeniu najbliższych i przy dźwiękach utworów Beethovena, Schumanna i Chopina, granych przez przyjaciela lekarza, Ignacego Paderewskiego, Tytus Chałubiński zmarł między godziną 4 a 5 po południu. Zgodnie z życzeniem został pochowany u podnóża umiłowanych gór – na Cmentarzu Zasłużonych na Pęksowym Brzyzku.

Jego śmierć odbiła się echem po całej Rzeczypospolitej, informowały o niej najważniejsze gazety. 5 listopada 1889 r. „Kurjer Warszawski” donosił:

W dniu wczorajszym, w górskim zaciszu w Zakopanem, złożył głowę do snu wiecznego, znany całemu społeczeństwu dzielny przewodnik wielu pokoleń lekarskich, pierwszorzędny praktyk i obywatel w najwznioślejszym znaczeniu tego słowa, Tytus Chałubiński […] zmarł rzec można u siebie, bo w miejscowości, którą sam stworzył.

„Z powołania lekarz i nauczyciel, z zamiłowania przyrodnik i erudyt, z działalności humanista – na każdem polu i stanowisku jaśniał Chałubiński przez całe życie wzorem niestrudzonej pracowitości i nieskalanej zacności” – obwieścił „z ciężkiem, szczerą żałobą przygniecionem sercem” na łamach czasopisma „Kłosy” jego przyjaciel Henryk Łuczkiewicz.

Nawet Henryk Sienkiewicz poświęcił parę słów profesorowi Chałubińskiemu. W czasopiśmie „Słowo” cytowano jego wypowiedź:

Specjalne pióra ocenią jego zasługi, jako lekarza i uczonego. Ja pragnę spłacić dług wdzięczności względem człowieka, z którym łączyła mnie zażyłość, dla którego miałem serdeczne uczucie przyjaźni i który w ciężkich dla mnie czasach nietylko przychodził mi z pomocą lekarską, nietylko czynił, co leży w zakresie sił ludzkich, żeby uratować drogą mi istotę, ale okazywał mi tyle współczucia i serca. […] I trudno mi pogodzić się z myślą, że to mieszkanie prawdziwego filozofa dobroczynnego, że ten dom w Zakopanem, otoczony lasem smereków, będzie stał odtąd pustką, że tam ten dobry i słodki mędrzec nie podniesie się już z uprzejmym uśmiechem na powitanie gościa – że przestało już bić to serce, w ludziach rozkochane – ta dusza gorąca, która tak ciągnęła ku sobie inne dusze, jak magnes ciągnie żelazo.

A „Wszechświat” cały numer z 17 listopada 1889 r. poświęcił na wspomnienia o lekarzu. Wydrukowano m.in. wspomnienie Ludwika Natansona, jego towarzysza ze studiów w Dorpacie: „Zgon Chałubińskiego dotknął wszystkich. Mało kto był tak znany, ceniony, szanowany, kochany”.

I jeszcze wiele, wiele innych…

Wiele gazet o różnorakiej tematyce: i medycznej, i społeczno-kulturalnej, i literackiej, pisało o śmierci lekarza. Aczkolwiek słusznie zauważył Natanson, że „wszystkie pisma nasze wszelkich odcieni jednozgodnie odezwały się, oddając hołd należny jego pamięci”.

Różnych form upamiętnienia Chałubińskiego można się dopatrzyć w niejednej polskiej miejscowości. Jego imieniem nazywane są szkoły, ulice, parki, place czy placówki związane z medycyną. Szczególne jednak dowody pamięci o tym wybitnym lekarzu znaleźć można w mieście jego urodzenia, w mieście pracy zawodowej i naukowej oraz osadzie, którą rozsławił wśród Polaków.

W Radomiu funkcjonuje szpital miejski imienia doktora. Ponadto patronuje on jednej z najlepszych radomskich szkół średnich. Absolwenci owej szkoły (która notabene mieści się w dawnym gmachu Kolegium Pijarów, czyli tam, gdzie Tytus chodził do gimnazjum) w 1995 r., w 90. rocznicę matury swego patrona, zorganizowali w Muzeum Okręgowym im. Jacka Malczewskiego w Radomiu wystawę Chałubińszczacy 1905–1995.

Warszawa także posiada ulicę Chałubińskiego i liceum ogólnokształcące jego imienia. A miłośnicy lekarza na pewno chętnie zobaczą umieszczoną na ścianie pałacyku przy ul. Mokotowskiej 48 (który w latach 1878–1889 był własnością profesora; wówczas dom mieścił się pod adresem Mokotowska 8) tablicę pamiątkową poświęconą Tytusowi.

Z kolei w Zakopanem u zbiegu ulic Chałubińskiego i Zamoyskiego w 1903 r. ustawiono pomnik, który przedstawia: na górze – popiersie Chałubińskiego, na dole zaś – postać jego przyjaciela, najsłynniejszego górala, Sabały. Warto zajrzeć także do Muzeum Tatrzańskiego im. dra Tytusa Chałubińskiego, które przechowuje wiele pamiątek po zasłużonym lekarzu.

Wypada też nadmienić, że przechadzając się po Tatrach, możemy trafić na przełęcz Chałubiński Spitze. Nazwa ta jest hołdem złożonym nie Tytusowi, lecz jego synowi Ludwikowi Chałubińskiemu, który od 14. roku życia towarzyszył ojcu w górskich wyprawach. Został on jednym z najlepszych taterników swoich czasów. W 1877 r. dokonał przełomowego wyczynu, zdobywając po raz pierwszy w historii Wielki Mięguszowiecki Szczyt. W uznaniu dla tego wydarzenia Niemcy w swym języku nazwali ów szczyt Chałubiński Spitze.

Materiał jest fragmentem książki „Polscy Hipokratesi. Najświetniejsi lekarze Rzeczypospolitej” Małgorzaty Król. Zainteresował Cię fragment? Sprawdź książkę poniżej:

Polecamy e-book Małgorzaty Król pt. „Polscy Hipokratesi. Najświetniejsi lekarze Rzeczypospolitej”:

„Polscy Hipokratesi. Najświetniejsi lekarze Rzeczypospolitej”
cena:
16,90 zł
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
215
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-65-5
reklama
Komentarze
o autorze
Małgorzata Król
Absolwentka administracji na Uniwersytecie Technologiczno-Humanistycznym w Radomiu. Uczestniczka konferencji i sympozjów naukowych; publikowała m.in. w czasopismach: „Civitas et lex”, „Studia Ełckie”, „Acta Iuris Stetinensis”. Wydała książki „Zwyczajne, święte kobiety” oraz „Chłopcy malowani. Najsłynniejsi polscy kawalerzyści”. Interesuje się historią, hagiografią oraz literaturą biograficzną. W wolnych chwilach lubi obejrzeć dobrą komedię romantyczną lub stary serial.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone