Tomasz Romanowski: Cezar w wyniku batalii pod Bibracte i u stóp Wogezów mógł kontynuować podbój Galii, pozbywając się przy tym Ariowista i Germanów
Magdalena Mikrut-Majeranek: W swojej najnowszej publikacji opisuje Pan ostatni i największy konflikt pomiędzy Rzymem a Galami, znany jako wojna galijska. Została ona spopularyzowana przez popkulturę, a dokładnie dzięki komiksom scenarzysty René Goscinnego i rysownika Alberta Uderzo. Skąd u Pana takie zainteresowanie? Czy to Pana ulubiony okres w historii?
Tomasz Romanowski: Asteriks i Obeliks są ze mną od dzieciaka. Nawet wspomniałem o nich w mojej pierwszej książce o wojnie w Galii. Niewątpliwie ich przygody były pewnym kierunkowskazem ku Celtom, ale tak naprawdę ja po prostu lubię historię od dziecka. Pamiętam, że będąc w czwartej lub piątej klasie podstawówki, natrafiłem w Małej Encyklopedii Wojskowej na hasło Alezja, które zaintrygowało mnie swoją lakonicznością, bo ograniczało się jedynie do dwóch, może trzech zdań. Oczywiście nie popadłem w obsesję. Długo też nie miałem specjalnie ulubionego okresu. Ale ostatecznie, w wyniku serii niefortunnych okoliczności, kiedy miałem napisać magisterkę ze starożytności, pomyślałem sobie, że to dobry pretekst do tego, żeby bliżej przyjrzeć się wojnie galijskiej. I tak wciąż się jej przyglądam. Z przyjemnością i hobbistycznie.
Wprowadzając w konflikt galijsko-rzymski naszych Czytelników czy może Pan przybliżyć sytuację Galii w czasach Juliusza Cezara? Gdzie dokładnie była zlokalizowana i jakie plemiona zamieszkiwały jej terytorium?
Cezar w swoich zapiskach z wojny pisze, że Galia dzieliła się na trzy części: na Galię celtycką, Belgię oraz najmniej celtycką Akwitanię. Jej tereny pokrywały się z dzisiejszymi państwami jak: Francja, Belgia, nadreńska część Niemiec i Szwajcaria. Zamieszkiwały ją liczne plemiona, o różnej wielkości i znaczeniu, którym zdarzało się czasami toczyć między sobą walki. Najpotężniejsze z nich walczyły o hegemonię. Najwięcej o takich walkach wiemy z terenów środkowej Galii celtyckiej, gdzie głównymi antagonistami były plemiona Arwernów i Eduów, a do których dołączyli także Sekawnowie.
Właśnie w wyniku walk tych plemion o dominację germański wódz Ariowist zdołał nie tylko zainstalować się na galijskim brzegu Galii, ale nawet narzucić swoją zwierzchność Sekwanom i Eduom. Każde potężne regionalne plemię miało pewną liczbę zależnych od siebie pomniejszych ludów. Im więcej dane plemię ich posiadało, tym było potężniejsze. Poszczególne plemiona tworzyły także związki plemienne jak tzw. plemiona nadmorskie z Wenetami na czele na zachodnich i północnych terenach Galii celtyckiej. Taki podział na plemiona i ich konflikty, wewnętrzne podziały oraz lokalne ambicje ambitniejszych jednostek ułatwiały Cezarowi podporządkowanie Galii. Poza wspomnianymi trzema częściami Galii, które wymienił Cezar, była jeszcze na południu dzisiejszej Francji, tam gdzie Prowansja i Langwedocja, rzymska część Galii. Była to prowincja Galia Narbońska, namiestnictwo, której umożliwiło Cezarowi rozpoczęcie wojny galijskiej.
Dlaczego doszło do wojny? Jaka była jej geneza?
Cezar obarcza za nią galijski lud Helwetów, ale tak naprawdę przyczyną wybuchu tej wojny była tylko i wyłącznie jego ambicja. Wszystko inne to sprzyjające wydarzenia i czynniki, które – gdyby nie jego ambicja, która zadziałała tutaj jako katalizator – doprowadziłyby do całkowicie innego biegu wydarzeń.
Jaki wpływ na przebieg wojny miała tytułowa bitwa pod Bibracte?
Bitwa ta stanowiła dla Cezara swoiste „być albo nie być„. I świetnie zdawał sobie z tego sprawę. Dlatego też, dla uzyskania psychologicznego efektu, odesłał swojego konia, jak i konie kadry dowódczej. Nigdy potem niczego podobnego nie uczynił. Bitwę udało mu się wygrać, chociaż nie było łatwo, ale okupił to sporymi stratami. Dzięki temu zwycięstwu jednak mógł kreować się na obrońcę ładu i porządku w Galii, któremu migracja Helwetów i spółki zagrażała. Umocnił pozycję Rzymu, a faktycznie to swoją własną, w środkowej Galii celtyckiej, wspierając jednocześnie tamtejsze prorzymskie stronnictwa. Ta wygrana pozwoliła mu, po odegraniu politycznego teatrzyku na ogólnogalijskim zjeździe w Bibracte, wystąpić w masce obrońcy wolności Galii przeciwko Ariowiście - Germaninowi, który okazał się dla niego konkurencją w opanowaniu kraju Galów.
W publikacji wskazuje Pan, że „niezliczona masa dzikich wojowników zbliżała się do stojących w szyku i w ciszy legionistów”. Czy historykom udało się ustalić to, jak dokładnie wyglądał układ sił?
Tak w kwestii sił rzymskich, jak i ich barbarzyńskich przeciwników najczęściej można szacować, raczej mniej niż bardziej, prawdopodobną ich liczebność. Są to najczęściej liczby szacunkowe i niekoniecznie trafne. O ile w kwestii wojsk plemiennych brak wiarygodnych danych raczej nie dziwi, to wbrew oczekiwaniom w kwestii legionów mamy podobny problem. Nie wiemy jaką liczebność miały legiony Cezara w Galii. On sam rzadko podawał takie dane, a jeżeli już to robił, to są to przypadki skrajne. Pisał wówczas albo o raczej pełnym składzie osobowym legionu (5 tys. żołnierzy), jak jest to w przypadku legionu XII, I na czele którego przekroczył Rubikon, rozpoczynając tym samym wojnę domową, albo o 7 tys. żołnierzy w dwóch legionach, na czele których szedł na odsiecz Cyceronowi w 54 r. Statystycznie miały one po 3,5 tysiąca, tyle że najprawdopodobniej składały się one z dziewięciu, a nie z dziesięciu „regulaminowych” kohort (oddziałów). Jeszcze mniej liczebne były legiony podczas walk w Aleksandrii na przełomie 48 i 47 r. Można założyć, z największym prawdopodobieństwem, że legiony, jakimi dysponował Cezar w 58 r., nie posiadały pełnych stanów osobowych, gdyż cztery z nich przeznaczone były do działań obronnych prowincji, a dwa, które sam wówczas sformował bez zgody senatu, także pewnie nie osiągnęły pełnego stanu etatowego przed wyruszeniem na wojnę. Potem były straty bojowe i niebojowe, tak że ich liczebność podawana jest zawsze w przybliżeniu lub w tzw. widełkach. Jeszcze gorzej wygląda to u barbarzyńców, bo ich liczebność jest albo wyolbrzymiona, jak w przypadku Helwetów, albo fragmentaryczna, tak jak jest to z armią Ariowista.
Zainteresował Was ten temat? Koniecznie sięgnijcie po książkę Tomasza Romanowskiego „Bibracte-Wogezy 58 p.n.e.”!
Cezar w roku 58 stoczył dwie kampanie w Galii: pierwszą przeciw Helwetom i drugą - przeciwko Germanom pod wodzą Ariowista. Jakie były długofalowe skutki zwycięstw Cezara w obu bataliach roku 58 pod Bibracte i u stóp Wogezów?
W wyniku zwycięstw w tych dwóch bataliach Cezar zdołał osiągnąć wiele celów. Żeby nie przynudzać, to należy stwierdzić, że przede wszystkim Cezar zdołał zainstalować się na terenie Galii. Uzyskał tym samym punkt wyjścia do kontynuowania podboju tego kraju, pozbywając się przy tym konkurencji w postaci Ariowista i jego Germanów, a wszystko w masce obrońcy ładu, wolności i oswobodziciela Galii i Galów.
Wskazuje Pan, że „konflikt w Galii jest jedną z nielicznych wojen starożytnego świata, której przebieg jest nam dokładnie znany”. Jednym z kluczowych źródeł jest „Wojna galijska” Juliusza Cezara. Jak ten słynny wódz, polityk i dyktator poradził sobie w roli dziejopisarza?
O tym to można mówić i mówić. Z oceną jego „Wojny galickiej” jest jak z szekspirowskim Hamletem: ilu krytyków, tylu Hamletów. Jednakże tutaj mamy do czynienia z historykami, a ci są gorsi od krytyków (śmiech). Najtrafniej ocenił to chyba angielski historyk Thomas R. Holmes, stwierdzając, że „ogólnie można przyjąć, że narracja Cezara jest wiarygodna, choć oczywiście niewolna od błędów”. Bez jego zapisków, przy obecnym stanie posiadania literatury antycznej, nasza wiedza o ostatniej wojnie Galów byłaby wielce uboga. Źródła, jakie dotrwały do naszych czasów, są właściwie streszczeniem jego dzieła z niewieloma tylko szczegółami pochodzącymi z innych, nieznanych nam dzieł. Oczywiście należy podchodzić do tego, co napisał Cezar, ze sporą dawką sceptycyzmu, może nie tyle, co do samych zaistniałych faktów, bo fakty są faktami, ale do sposobu ich przedstawienia. Poza tym Cezar też wiele rzeczy przemilczał lub nie dopowiedział.
W pamiętnikach Cezara wielokrotnie pojawia się postać Orgetoryksa, który opisywany jest jako „najpotężniejszy arystokrata plemienia Helwetów”. Co o nim wiemy?
Zaskakująco dużo. Był niewątpliwie jednostką wybitną, ambitną i wielce charyzmatyczną, która zdołała skłonić współplemieńców do opuszczenia swoich dotychczasowych siedzib i wyruszeniu na odległy, nieznany kraniec Galii. Przy tej okazji chciał on (przy udziale dwóch innych ambitnych Galów pochodzących z plemion, przez tereny których mieli migrować Helwetowie na jego czele) sięgnąć po władzę królewską. Można śmiało powiedzieć, że Orgetoryks z tymi dwoma Galami, Dumnoryksem Eduom oraz Kastykusem Sekwanem, utworzyli coś, co można nazwać „galijskim triumwiratem”. Ostatecznie to porozumienie wyszło na jaw, u Helwetów wybuchła „afera Orgetoryksa”, cały misterny plan przejęcia władzy się sypnął, co ostatecznie „najpotężniejszy arystokrata plemienia Helwetów” przypłacił życiem.
Ciekawa jest też postać Dywikona (Divico), wodza Helwetów. Bohater ten uchodzi za postać niemal mityczną?
O tak, niewątpliwie, chociaż niepodważalnie jest postacią historyczną. U Szwajcarów jest on postrzegany tak samo jak Arminiusz u Niemców czy Wercyngetoryks u Francuzów. Jest w pewnym sensie uosobieniem ich świadomości narodowej, jej symbolem. Stanowi swego rodzaju ogniwo dla Szwajcarów, dzięki któremu mogą czuć się potomkami Helwetów i oficjalnie, oraz z dumą, nazywać swój kraj Helwecją. A jest z kogo być dumnym. Nie tylko zadał klęskę Rzymianom w bitwie nad Jeziorem Lemańskim w 107 r., ale naznaczył ich także piętnem hańby, przepędzając ich pod jarzmem, fundując im swego rodzaju powtórkę znad rzeczki Allii.
Zainteresował Was ten temat? Koniecznie sięgnijcie po książkę Tomasza Romanowskiego „Bibracte-Wogezy 58 p.n.e.”!
Ważną postacią, którą opisuje Pan w publikacji jest Ariowist, wódz germański Co ciekawe, Ariowist był sojusznikiem republiki. Jak wyglądała relacja wodza germańskiego z Cezarem?
Ten fakt, że Ariowist jest sojusznikiem Rzymu, był wielkim problemem dla Cezara, problemem, który sam sobie nieświadomie stworzył. Cezar, będąc konsulem w roku 59, doprowadził do tego, że poselstwo Ariowista uzyskało dla swego wodza nie tylko sojusz z Rzymem, ale także akceptację jego tytułu królewskiego. Wówczas Galia była poza sferą zainteresowań Cezara, gdyż nie miał wówczas możliwości, po odbyciu swojej rocznej kadencji konsula, uzyskania namiestnictwa w graniczącej z nią prowincji. Myśląc, że dobrze jest mieć kogoś oddanego u barbarzyńców, doprowadził do tego, że senat uznał wodza Germanów osiedlających się w Galii za „króla i przyjaciela ludu rzymskiego”. On sam raczej rozmyślał wówczas o wojnie z Dakami, gdyż prowincje graniczące z nimi były możliwe do podbicia. Kierunek wojennych ambicji nie był zbyt kuszący, chociażby ze względu na trudny i niezbyt znany teren.
Jednak kto wybrzydza, ten nie podbija. Wieści o niepokojach na granicy helwecko-rzymskiej, planowanej migracji Helwetów oraz „małej wojnie” z Galami, do której szykował się namiestnika Galii Narbońskiej, były niewątpliwie kuszące i rokujące większe korzyści niż uganianie się za Dakami po niezbyt znanym terenie. I wówczas zadziałała owa szczęśliwa gwiazda Cezara! Mając już przyznane dwie prowincje oraz trzy legiony, dodano mu jeszcze Galię Narbońską z jednym legionem, sławnym Dziesiątym, po niespodziewanej śmierci jej nowo mianowanego namiestnika Kwintusa Cecyliusza Metellusa Celera, którego miała zgładzić jego własna żona... (Nawiasem mówiąc broniona przez Cycerona i uniewinniona). I tak niespodziewanie Cezar – już po pokonaniu Helwetów pod Bibracte - stanął oko w oko ze swoim „politycznym Freinkenteinem” – królem Arioistem. Myślę, że ten problem najlepiej ujął rzymski historyk doby cesarskiej Kasjusz Dion, pisząc, że dla Cezara, w porównaniu ze sławą i potęgą, fakt że Ariowist jest sojusznikiem Rzymu, był małoważny, a najważniejsze było dla niego tylko to, żeby powód do wojny pochodził od Germanina. Ostatecznie Ariowist dał się sprowokować Cezarowi i doszło do wojny.
Jak potoczyły się losy Ariowista po jego klęsce u stóp Wogezów?
Bitwa zakończyła się dla Ariowista totalną klęską, a on sam ledwo uszedł z życiem i dosłownie cudem zdołał przepłynąć na drugi, germański, zbawczy dla niego, brzeg Renu. I właściwie tutaj urywają się wiadomości o jego dalszym losie. Tak więc trzeba przyznać, że Ariowist znika z kart historii w dniu swojej przegranej bitwy, czyli około – ale tylko przed – 18 września 58 r. Potem wszelki słuch o nim zaginął. Jednak z pewnej wzmianki u Cezara, zawartej w piątej księdze, można wywnioskować hipotetycznie, że Ariowist zdołał odbudować swój autorytet i znaczenie, stając się na tyle groźny, że Cezar zmuszony był działać skrytobójczo, aby pozbyć się potencjalnego i ponownego zagrożenia z jego strony.
Jest to prawdopodobny scenariusz, ale jak dla mnie zbyt optymistyczny. Co do przypuszczalnej jego śmierci, to nastąpiła najprawdopodobniej w niewielkim odstępie czasowym po klęsce. Niewątpliwie niejeden z ocalałych z bitwy i późniejszego pogromu pałał do Ariowista chęcią zemsty i chciał go zabić, obwiniając go za zaprzepaszczenie ich światłej przyszłości w Galii. To z jego winy zostali pobici. I ktoś, czy to z wyższych kręgów, bliższych lub dalszych Ariowistowi, albo jakiś szeregowy wojownik, najzwyczajniej w świecie go zabił za to, że wiele im obiecał, a obietnicy nie tylko nie dotrzymał, ale wszystko zaprzepaścił. To bardzo ludzka reakcja i historia jest ich pełna. Podobnych historii w dziejach świata jest wiele. Nie trzeba daleko nie szukać. Posłużę się przykładem z całkiem niedalekiej przeszłości. W 1994 został zastrzelony Andrés Escobar, obrońca drużyny Kolumbii na Mistrzostwach Świata w USA, tylko za to, że strzelił samobója w meczu z gospodarzami i Kolumbia nie zdołała wyjść z grupy! Teraz proszę zadać sobie pytanie: jak wielu z tych, którzy przeżyli klęskę, byłoby skłonnych do podobnego czynu i zabójstwa Ariowista za zawiedzione nadzieje i plany? Oczywiście, scenariusz dalszych losów Germanina w związku z brakiem jakichkolwiek źródeł jest hipotetyczny. Dalszy los Ariowista jest podręcznikowym przykładem tego, że gdy brakuje źródeł, wówczas badaczy ogranicza tylko ich wyobraźnia. Oczywiście wyobraźnia umiejscowiona w danych realiach historycznych.
Dziękuję serdecznie za rozmowę!
Materiał powstał dzięki współpracy reklamowej z Wydawnictwem Bellona.