To był wielki erudyta i szczególny rodzaj samotnika – o Tadeuszu Modelskim z Mirą Modelską-Creech
Grażyna Latos: Tadeusz Modelski znany jest przede wszystkim ze swojej politycznej działalności. Wiemy, że był przedstawicielem przedwojennego rządu polskiego i jednym z przedstawicieli administracji m.st. Warszawy a podczas wojny pełnił on kolejno funkcje: wyższego oficera Wydziału Prawnego MSW w Paryżu, wyższego oficera MSW w Londynie, naczelnika Departamentu Prawnego Ministerstwa Odbudowy Administracji Państwowej oraz szefa wywiadu MSW w Londynie. Niewiele natomiast wiemy o tym, jakim był człowiekiem. Czy mogłaby nam Pani nieco przybliżyć jego postać?
Mira Modelska: Był wielkim erudytą i kochał przyrodę. Myślę, że przeżycia II wojny światowej były dla niego tak straszne i tak ciężkie i tak ogromna była odpowiedzialność za różne osoby, że później w pewnym sensie zrezygnował z ludzi, bo się nimi zawiódł. Był samotnikiem całkowicie pochłoniętym sprawami filozofii dziejów. Był nie tylko politykiem, ale także doktorem ekonomii i prawa, a więc bardzo głęboko wykształconym człowiekiem. Gdy się poznaliśmy ja byłam bardzo młoda i nie zdawałam sobie sprawy ani z polityki, ani z wielu innych rzeczy. Miałam wtedy siedemnaście, osiemnaście, czy dziewiętnaście lat a on pewnie sześćdziesiąt parę.
GL: Pamięta Pani to spotkanie?
MM: Poznałam go już po wojnie. To były lata 60, 70-te. Zostałam tam zaproszona razem z siostrą, która była jeszcze młodsza ode mnie. Było to na farmie w Devon, gdzie mieszkał. Miał oczywiście rodzinę: żonę, córkę i syna, ale syn był lekarzem w USA, one mieszkały w Londynie, w zgiełku miasta, a on sam na tej farmie, gdzie miał ogromną bibliotekę. Bardzo dużo czytał, przeważnie jedną książkę dziennie. Ja wtedy uważałam, że jest to bardzo ascetyczny, ostry człowiek, no bo kto czyta książkę dziennie? A teraz sama doszłam do tego wieku, że czytam książkę dziennie.
Pamiętam, że przyjechałam wtedy z aparatem ze Związku Radzieckiego i wszystkie znajdujące się na farmie byki podeszły do mnie powąchać ten aparat. Powąchały go i odeszły, a on powiedział: nawet byki nie zaakceptowały tego aparatu.
On był szczególnym rodzajem samotnika. Jak mówiłam, myślę, że było to związane z dramatami II wojny światowej, której był świadkiem. Cały czas zresztą chyba myślał o tym, że coś się zmieni i że będzie mógł wrócić do Polski. To, że tak długo musiał pozostawać za granicą odcisnęło na nim piętno głębokiego żalu. Ale to nie był człowiek, który się czymkolwiek dzielił, tak więc całe jego życie duchowe, wewnętrzne, należało tylko do niego.
GL: Tadeusz Modelski pisał, że jego wspomnienia są „głosem polskich emigrantów politycznych do polskiej młodzieży”. Co głos polskich emigrantów chciał przekazać młodzieży?
MM: On myślał o młodzieży, która nie rozumiała tego, dlaczego będąc Polakami znajdują się w Anglii. Oni i ich ojcowie, dziadowie, wujowie i bracia walczyli o wolność demokracji. Powinni więc być bardzo dumni, że wnieśli ogromny wkład. Nie tylko ten, o którym my wiemy, mianowicie ten na polu bitwy, ale i ogromny wkład intelektualny.
GL: Skąd pomysł przetłumaczenia tej książki?
MM: Pojawił się, gdy wykładałam na uniwersytecie i uczyłam w szkole dyplomacji. W Stanach jest tak, że to co nie jest po angielsku nie istnieje. W takim wielkim kraju jak Stany Zjednoczone informacji o Polsce w języku angielskim było bardzo mało. Później właściwie dopiero książki Normana Davisa na taką większą skalę umożliwiały pogłębienie wiedzy o Polsce. W szkole dyplomacji zajmowałam się przygotowywaniem dyplomatów amerykańskich do pracy w Warszawie. Ci dyplomaci byli wówczas bardzo głodni informacji o tym co się działo z Polakami w czasie wojny. Na początku chcieli, żeby książki o Polsce były po angielsku, ale w miarę, jak pogłębiali swoją znajomość języka polskiego, coraz bardziej chcieli czytać po polsku. I wtedy, ze względu na treść, jaka była w tej książce zawarta, zaczęto mi sugerować, że powinnam ją przetłumaczyć. Tłumaczyłam ją dwa lata.
GL: Dlaczego uważa Pani, że ta książka jest wyjątkowa?
MM: Zwycięstwo aliantów II wojny światowej zakończyło się wejściem Polski pod nową okupację, stalinowską. Zakończenie wojny było dla wielu narodów wielką euforią, ale my dostaliśmy się pod władzę super power. Nie liczyły się nie nasze racje, racje Polski, tylko tej super power. A więc decyzje naszego rządu nie były suwerenne. Jeżeli rząd nie jest suwerenny, to tego samego rodzaju jest polityka i wykształcenie. Nasze wykształcenie, nasza interpretacja historii Polski była taka, jaka odpowiadała naszemu okupantowi.
Ta książka jest absolutnie unikalna, ponieważ w sposób klarowny wyjaśnia ona kwestie, którymi wówczas manipulowano, np.: Sikorskiego, udziału Polaków w II wojnie światowej, czy Enigmy, która odegrała ogromną rolę w całej działalności aliantów. Tę książkę trzeba przeczytać. Wielu moich znajomych historyków dzwoniło do mnie i mówiło, że już dawno nie czytało książki, w której na każdej stronie jest coś o czymś nie wiedziało. To chyba najlepszy komplement.
Zredagował: Kamil Janicki