Tajni współpracownicy SB – historia donosicielstwa
Działalność sieci agenturalnej służb bezpieczeństwa PPR a od 1948 roku PZPR była jednym z podstawowych narzędzi pracy operacyjnej zniewalającego Polaków komunistycznego aparatu represji. We wszystkich zresztą krajach demoludów system był niemal identyczny, od ZSRR, Komunistycznych Chin, Korei po Jugosławię, Albanię i NRD. Skala problemu jest dosyć spora, ponieważ już od 1944 roku UB wraz z NKWD rozpoczął tworzenie ogromnej sieć konfidentów, agentów i denuncjatorów. Radziły sobie z tym całkiem nieźle. Już w roku 1949 oblicza się liczbę agentów UB na 50 tys., 1950 na 57 tys., 1951 67 tys. 1952 78 tys., 1953 85 tys., 1954 76 tys., 1955 36 tys.. Widać tu jasno, że liczba ta w okresie trwania stalinizmu w Polsce rosła z roku na rok, spadając nieznacznie w czasie powolnej odwilży po śmierci Stalina. Należy także zauważyć, że wraz z wyeliminowaniem całego podziemia niepodległościowego, głównie poakowskiego, zmieniły się zadania agentury.
Tajni współpracownicy SB: agentura liczna i wszechstronna
W tym miejscu dla zobrazowania sytuacji warto przytoczyć jak liczna była agentura w stosunku do liczby etatowych pracowników UB na początku jej istnienie, jeszcze w czasie trwania wojny i krótko po jej zakończeniu. Przykładem niech będzie region Lublina, gdzie w Miejskim Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego na 65 pracowników UB było 40 agentów i 20 informatorów a działalność ich zaowocowała 200 aresztowaniami w samym mieście. W Powiatowym UBP w Lublinie przy takiej samej liczbie funkcjonariuszy (65) było 11 agentów i 90 informatorów, co również w ciągu jednego miesiąca zaowocowało 253 aresztowaniami. Trzeba jednak powiedzieć, że agentura była potrzebna nowej władzy do zupełnie innych zadań, nazwijmy je bardziej bojowych. Przykładem niech będzie raport z dnia 11 lipca 1945 roku w którym czytamy: […] w toku operacji (przeciw bandom i infiltracji ludności) zostało ustalone, przez agenta „Sokół”, że we wsi Lipniki znajduje się banda NSZ „Tarzana” w ilości około 50 osób. Wysłana operatywna grupa 7.pp [3.DP] otoczyła bandę naokoło. W wyniku walki było schwytanych 36 bandytów, zabitych 4, 10 bandytów nadal nieudało się złapać wraz z dowódcą. W czasie tej operacji zlikwidowano również 3 a schwytano 2 partyzantów z grupy „Orła”. Kolejnym przykładem niech będą już lata osiemdziesiąte i początki ruchu solidarnościowego. W gdańskiej „Solidarności” miało być w grudniu 1980 r. 41 TW i to tylko w strukturach kierowniczych. Co więcej, starano się wykorzystać animozje i konflikty pomiędzy branżami, przez co planowano udaremnić projekt powstania jednej centrali związkowej skupiającej poszczególne jednostki branżowe (np. górników, nauczycieli, służbę zdrowia). Na tym przykładzie widoczne jest jak doniosłe skutki mogło mieć dobre usytuowanie jednego agenta. Sami agenci i funkcjonariusze UB ryzykowali życie w razie dostania się w ręce partyzantki niepodległościowej. W wielu wypadkach nie było żadnego innego wyjścia jak tylko posługiwać się oddziałami prowokacyjnymi albo grupami zwiadowczymi przebranymi za oddziały partyzanckie. W wielu rejonach była to jedyna możliwość zebrania informacji o ludności, która powszechnie odmawiała współpracy z formacjami podporządkowanymi znienawidzonemu UB.
Ogromna część agentury i informatorów stanowił zresztą najaktywniejsi członkowie partii, którzy gorliwie donosili na współobywateli często jednak kierując się wyłącznie emocjami, a nie konkretnymi dowodami, które mogłaby wykorzystać „bezpieka”. Wymagała tego również sytuacja. Po pierwsze, po odejściu większości Armii Czerwonej na zachód nowa władza była zbyt słaba i niepewna jutra, a sami komuniści żyli niemal w konspiracji bojąc się szykan sąsiadów, głównie na prowincji. Po drugie UB nadal nie wypracowała żadnych skutecznych metod werbunku innych obywateli. Z czasem Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego wypracowało pierwsze procedury i metody werbowania i organizowania sieci agenturalno-informacyjnej. Stopniowo zbudowano strukturę, w której wykorzystywano rezydentów, agentów i informatorów. Rezydenci zajmowali się prowadzeniem kilku agentów. Agenci działali we wrogim środowisku rozpracowując je według zleceń funkcjonariuszy. Istniały różne typy agentów w zależności od tego, jak wykonywali swoje zadania, na przykład agentura celna działała w celach więziennych, wędrowna w terenie (jako włóczędzy, handlowcy itp.) czy też informacyjno-sygnalizacyjna, która zgłaszała fakt pojawienia się partyzantów. Informatorzy natomiast zawiadamiali o jakimś niepokojącym ich zjawisku i głównie do tego się ograniczali. Istniał również kontakt obywatelski, czyli informacje przez obywatela bez podejmowania współpracy. Kiedy trzeba było „bezpieka” potrafiła postawić w stan gotowości do obserwacji jednej osoby całkiem pokaźną liczbę agentów. I tak na przykład, kiedy w 1956 roku z więzienia wychodził prezes WiN-u płk. F. Niepokólczycki do śmierci w 1974 roku otoczony był stale wianuszkiem kilkunastu agentów i informatorów, nie wliczając w to kilku zaangażowanych w tę sprawę oficerów SB. Na marginesie dodać trzeba, że kiedy opuszczał mury Wronek w Polsce było 20 tys. agentów, a w dziesięć lat po jego śmierci (1984) było ich już 70 tys.
Polecamy e-booka „Z Miodowej na Bracką” – Tom drugi!
Werbunek
W tym miejscu można przejść do właściwego tematu: kim był tajny współpracownik, w jaki sposób był on werbowany i co najważniejsze po co a także kto jeszcze mógł mu pomagać. Tajnym współpracownikiem nazywano osobę, którą zwerbowano do współpracy z SB w związku z planowanym osiągnięciem określonego celu operacyjnego. Osoba taka wykonywała zadania zlecone jej przez funkcjonariusza prowadzącego, których efektem miało być rozpoznanie, wykrywanie bądź zapobieganie działalności uznana za wrogą. Przed pozyskaniem funkcjonariusz prowadzący daną sprawę musiał wytypować kandydata na tajnego współpracownika. W praktyce oznaczało to, że z osób z danego środowiska, na podstawie już zebranych informacji, funkcjonariusz wybierał taką, która byłaby w stanie przekazywać informacje na interesujący go temat. Kolejną rzeczą było sprawdzenie takiej osoby w ewidencji operacyjnej. Sprawdzanie miało dać odpowiedź na pytanie, czy wytypowany delikwent pojawia się w ewidencji operacyjnej UB/SB. Jeśli tak było należało ustalić w jakim charakterze tam występował i czy nadal znajduje się w sferze zainteresowań innych pionów. Należało także dowiedzieć się czy nie ma on zamkniętych lub nadal otwartych spraw operacyjnych. Jeżeli żadnych przeciwwskazań nie było dany funkcjonariusz przedstawiał swojemu przełożonemu wniosek, zwracając się o zgodę na opracowanie osoby wytypowanej do werbunku kandydata na tajnego współpracownika. Osobę taką rejestrowano w ewidencji operacyjnej, odnotowując w dzienniku rejestracyjnym jako kandydata – kTW. Procedura ta miała służyć dwóm celom. Po pierwsze - uzyskaniu dostępu do materiałów archiwalnych na jej temat w przypadku, gdy osoba ta była już kiedyś rozpracowywana. Po drugie - upewnieniu się, czy osoba ta nie pozostaje w zainteresowaniu innego pionu resortu.
Na tym jednak się nie kończyło. Funkcjonariusz dokumentował dalej w zeszycie kandydata, dalsze jego dane uzyskując na podstawie osobowych (podsłuchy, obserwacja bezpośrednia, donosy osobowych źródeł informacji i TW) i rzeczowych (karty meldunkowe, biuro paszportów, biuro dowodów osobistych) źródeł informacji. Starano się w ten sposób zgromadzić podstawowe dane osobowe, a także informacje dotyczące trybu życia kandydata. Dotyczyło to szczególnie jego pozycji w środowisku, aktualnych i potencjalnych możliwości działania, czyli przekazywania informacji SB. Sporządzano również portret psychologiczny delikwenta, który miał pomóc w ocenieniu jego przydatności do współpracy oraz podejmowaniu decyzji o podstawie pozyskania. Gdy oficer zebrał satysfakcjonujące go materiały i dysponował wystarczającą wiedzą, by przeprowadzić skuteczny werbunek zwracał się do przełożonego o zgodę na podjęcie próby pozyskania. Tu nadmienić trzeba, iż wyróżniano cztery możliwości werbunku: przy wykorzystaniu materiałów obciążających, materiałów kompromitujących, tzw. uczuć patriotycznych oraz najbardziej rozpowszechnionej w latach 70 i 80, czyli zainteresowania materialnego.
Trzeba zauważyć, że pozyskiwanie osób mających pozytywny stosunek do reżimu komunistycznego dopuszczano w wypadkach wyjątkowych, przede wszystkim jednak w sprawach profilaktycznych i związanych z rozpoznaniem. Zasada ta była rezultatem przekonania, że osoby lojalne wobec władz PRL nigdy nie uzyskają zaufania środowisk uznawanych za jej wrogie. Podkreślano więc, że istota pracy operacyjnej z TW jest wykorzystania „wroga przeciwko wrogowi”. Tym bardziej często zdarzało się, że TW, tak jak w przypadku podopiecznych Wydziału III w Krakowie i naczelnika Jana Billa zajmowali się studentami i środowiskiem akademickim UJ. W tym wypadku zadaniem współpracowników był: … dopływ informacji z centrum grupy, co pozwoli na dalsze skuteczne kontrolowanie figurantów. Agentura winna wyjaśnić charakter tej grupy, profil jej działalności, jak i jej skład osobowy . Ciekawe jest również to, że pion II SB (kontrwywiad) wyróżnił tzw. agenturę partnerską, czyli osoby i TW posiadających cechy charakteru, pozycję społeczną i wiedzę powodujące zainteresowanie nimi wywiadów państw demokratycznych, co pozwalało aktywne wykorzystywanie ich w działaniach przeciwko wrogim ośrodkom i rezydenturom wywiadowczym. SB prowadziła również działalność wśród Polonii za granicą i starała się też mieć wśród nich swych rezydentów i TW. Taką działalność prowadziły głównie Departamenty I (wywiad) i III (działalność antypaństwowa), który za granicą od marca 1955 roku miał jeden cel: działanie w kierunku rozbicia emigracji. Temu służyło np. umieszczenie TW „Ważnego” (Hugona Hanke) w rozgłośni emigracyjnego radia „Kraj”.
Zejście na „ciemną stron mocy?”
Funkcjonariusz piszący wniosek określał również taktykę przeprowadzenia werbunku. Precyzował tym samym, czy pozyskanie nastąpi w trakcie jednego spotkania czy w razie oporu kandydata należy je rozłożyć w czasie i zdecydować się na pozyskanie stopniowe. Zdarzało się, ze decydowano się na tzw. pozyskanie pozornie dla innego celu. Przykładem może tu być chęć pozyskania informacji o środowisku opozycyjnym, w którym dana osoba działała a zgadzała się jedynie na informowanie o sytuacji w swoim miejscu pracy. Po uzyskaniu zgody od przełożonego przystępowano do przeprowadzenia rozmowy pozyskaniowej. W jej konsekwencji miało dojść do świadomego wyrażenia zgody na współpracę. Zobowiązanie takie niekoniecznie musiało mieć charakter pisemny. Według zarządzeń resortowych należało unikać umawiania się w lokalach kontaktowych lub mieszkaniach konspiracyjnych ze względu na ostrożność. W razie niepowodzenia zwerbowania lokal lub mieszkanie mógł być spalony. Zabraniano także werbunku w lokalach PZPR (później także PRON) oraz innych partii lub organizacji o charakterze politycznym. Od 1953 roku dopuszczano możliwość rezygnacji z niego. Zasada ta była dominująca w przypadku werbowania osób duchownych. Zresztą to instytucje kościelne zawsze i przez cały okres istnienia PRL były głównym celem SB - nawet w roku 1960, kiedy odnotowuje się najmniejszą liczbę agentury bo niespełna 9 tys. największy ich odsetek był skupiony w otoczeniu lub środowisku kleru. Werbunek księży dokonywano głównie w wyniku szantażu lub w konsekwencji dobrowolnej zgody, która często była efektem wcześniejszej długotrwałej manipulacji psychicznej. Główna procedura w tym wypadku było pozyskanie na zasadzie: szantażu, czyli przy wykorzystaniu materiałów obciążających lub materiałów kompromitujących (tzw. kompromatów) lub na podstawie dobrowolnej zgody, która była poparta wcześniejsza perswazją lub zachętą osiągnięcia korzyści materialnych. Można się oczywiście było także odwołać do lojalnego stosunku do PRL. Kombinacje operacyjne stosowano zazwyczaj wobec osób wrogo nastawionych do państwa i władz, a to po to aby uzależnić TW od resortu. Niezależnie jednak od podstaw pozyskania, w toku współpracy TW musiał być lojalny wobec SB. Zobowiązania nie musiało mieć od razu formy deklaracji współpracy. Mogło być to świadomie wyrażona zgoda na udzielanie pomocy lub informacji SB, lub też na systematyczne, tajne spotkania z funkcjonariuszem.
Lubisz czytać artykuły w naszym portalu? Wesprzyj nas finansowo i pomóż rozwinąć nasz serwis!
W przypadku pozyskania współpracownika zeszyt kandydata zostawał zastąpiony przez teczkę źródła osobowego, czyli teczkę personalną i teczkę pracy (nazywaną też roboczą). W pierwszej gromadzono materiały dotyczące TW a w drugiej jego działalności. Relacje między agentem a oficerem SB często przedstawione są jednostronnie, czyli jako zapis z punktu widzenia prowadzącego oficera tzn. jako zapis przekonań i donosów, a także kontroli TW przez jego funkcjonariusza. Było to niezbędne ze względu na sprawdzanie wiarygodności. Starano się także związać ze sobą danego agenta. Współpraca na dobre rozpoczynała się już w czasie pierwszego spotkania, kiedy to następowało najczęściej złożenie pierwszego donosu. Stanowiło to obok świadomego zobowiązania do współpracy kolejny psychiczny element przełomu u osoby werbowanej. W czasie wstępnej rozmowy zadaniem oficera było oczywiście stworzenie odpowiedniej atmosfery sprzyjającej życzliwości i szczerości.
Z biegiem czasu tajni współpracownicy mieli świadomość, a raczej jej nabierali, że systematycznie, nawet jeśli ilość i częstotliwość spotkań była mała lub znikoma, kontaktują się z funkcjonariuszami SB. Wiedzieli, że przekazują bezpiece informacje, realizują wyznaczone zadania, dostarczają poza informacjami także różnego rodzaju materiały, bardzo często pobierali też gratyfikację za świadczone przez siebie usługi. Przykładem takiej współpracy „za korzyści materialne” może być osoba przez którą Bogdan Borusewicz trafił po raz pierwszy do więzienia. Był nim, jak wspomina w wywiadzie z Edmundem Szczesiakiem, jego ulubiony nauczyciel chemii Benedykt SZ. - TW „Aram”. Nauczyciela zwerbowano w marcu 1968 r., i wielokrotnie wykorzystywano do różnych zadań. Bardzo często wyjeżdżał do Londynu. W 1982 r. wydał, że Borusewicz ukrywał się u znajomych na gdańskiej Zaspie. Za swe osiągi dostał… talon na 40 litrów benzyny, która wtedy była na kartki. W późniejszym okresie „chemik” znajdował się w otoczeniu biskupa gdańskiego Lecha Kaczmarka, ucząc księży angielskiego. Biskup wysyłał go do Watykanu skąd przewoził różne materiały. Doprowadził również – według ustaleń samego Borusewicza - do aresztowania i skazania na trzy lata wiezienia Ryszarda Pusza.
„Anioł stróż”, czyli oficer prowadzący
Do zadań oficera prowadzącego poza wyznaczaniem zadań i kontrolowaniem swego podopiecznego należało również zawodowe, moralne i polityczne przygotowanie tajnego współpracownika. Na kierowanie pracą TW składało się: organizacja łączności, zlecenia zadań, przyjmowanie informacji, opracowywanie oraz wykorzystywanie informacji, szkolenie i kształtowanie właściwego stosunku TW do współpracy z SB, stosowanie bodźców i kontrola pracy. Trzeba jednak z całą powagą zauważyć, że według instrukcji i samych oficerów należało unikać przymusowego zmuszania do współpracy. Wychodzono z założenia, że przymus rodzi opór, dlatego największe korzyści operacyjne można było uzyskać dzięki współpracownikowi, którego zgoda była dobrowolna. W przypadku zdobycia materiałów obciążających czy kompromitujących w drodze działań operacyjnych niezwykle rzadko decydowano się na ich upublicznienie przy odmowie współpracy. Powód był banalny - dekonspirowałoby to bowiem zainteresowania i metody działania SB!
Pracę oficera z TW charakteryzowały ścisłe zasady. Do najważniejszej należała praworządność, zgodnie z którą TW mógł być zaangażowany w działania tylko i wyłącznie za zgodą funkcjonariusza prowadzącego i jego przełożonych. Kolejnymi zasadami były: aktywność, czyli ciągłość i systematyczność spotkań, realność, zgodnie z którą zadania dla TW musiały być dostosowane do jego możliwości, kompletność działań, z którą to wiązało się łączenie wyznaczania i realizacji zadań z kompleksowym szkoleniem. Jednym z najważniejszych zadań samego funkcjonariusza była opieka i pomoc dla danego agenta, i to zarówno jeśli chodzi o zadania jak i życie zawodowe i prywatne. Agent musiał także wiedzieć w jakim celu został zwerbowany i czemu służą jego zadania, tak żeby odzwierciedlały kierunek pracy operacyjnej, czyli tzw. zasada celowego wykorzystania.
Zobacz też:
- Uczniowie Dzierżyńskiego. Prawo karne i sądownictwo a represje i terror w latach 1944–1956
- Wielka ucieczka Józefa Światły
Praktyka
Praca z TW mogła się układać różnie tak jak jego zaangażowanie w współpracę oraz przydatność materiałów, które agent pozyskał. Nie zawsze również pozyskane informacje pokrywały się z zadaniami. Przykładem niech będą dwa różne przykłady z powiatu lęborskiego. Ze sprawozdania dowiadujemy się o prowadzonych przez SB w Lęborku tajnych współpracownikach i ich charakterystyce. Jednym z nich był np. TW ps. „Adam” pozyskany na zasadzie dobrowolności przez por. Z. Kopickiego, narodowości ukraińskiej, były działacz UPA zamieszkały w pow. lęborskim Adnotacja oficera prowadzącego mówi, iż został on pozyskany do ustalenia działalności i powiązań byłych aktywnych członków UPA zamieszkujących pow. lęborski. Po rozmowie pozyskaniowej oficer zanotował, iż prawdopodobnie jego rozmówca był funkcjonariuszem MO. Spotkanie trwało ok. 50 minut, sam TW do współpracy był chętny. Od razu oczywiście ustalono następne spotkania na konkretną datę i godzinę w wyznaczonym przez TW miejscu. Mimo początkowych dobrych kontaktów funkcjonariusz po paru spotkaniach zauważył, iż już od dłuższego czasu nie uzyskał żadnych poważniejszych materiałów. Szkolenie ograniczało się do omawiania zadań - było to spowodowane tym, iż TW znał zasady konspiracji, jednocześnie mając większe możliwości działania. Zadania nie zawsze wypełniał zgodnie z celem. Często zrywał spotkania (od stycznia do marca 1966 – tylko 5). Na innych spotkaniach (ok. 14) podał tylko 5 informacji dotyczących ludności ukraińskiej, reszta dotyczyła kleru i nieistotnych wydarzeń we wsi. Był wynagradzany od 2 do 3 razy w roku sumami od 200-300 zł.
Zdarzali się również bardziej pomocni współpracownicy jak TW „Marian”, którego oficerem prowadzącym był ppor. Wyskiel. W ciągu jednego roku (1958) przeprowadził z nim 30 spotkań i otrzymał 35 wartościowych informacji. Wielokrotnie wynagradzany był on kwotami do 1 000 zł. Informator ten przeniósł się do Starogardu w związku z czym również jego teczka została tam przekazana.
W każdym planie pracy operacyjnej i wywiadowczej każdego z wydziałów lub referatów określano jaki oficer, do jakiej sprawy i w jakich celach używa danych współpracowników. Za koordynacje danego „projektu” odpowiadał oficer, która odpowiadał za prowadzone sprawy/śledztwa przed swym zwierzchnikiem. Do zadań każdego zespołu należało także praca nad poprawą i ściślejszą współpracą ze źródłami informacji, do których należało m.in. ocena pracy TW, zwiększanie częstotliwości i systematyczności spotkań, wyraźne opracowywanie zadań agenta i dokumentów ze spotkań. W szkoleniu należało uwzględnić słuszność polityki wewnętrznej i zagranicznej PRL . Często zdarzało się też tak, że TW byli przekazywani innym oficerom, którzy albo podporządkowywali TW do swojej sprawy lub poprzedni funkcjonariusz został przeniesiony gdzie indziej - i tak na przykład TW „Tadeusz” pozyskany przez por. Jóźwikoskiego został przekazany por. Kopickiemu dnia 18.04.1974 r. a ten przekazał go do por. Ozimka.
Polecamy e-booka „Z Miodowej na Bracką” – Tom drugi!
Bibliografia:
Archiwalia:
- IPN GD 0046/154
- IPN GD 0046/174 T.9
- IPN GD 0046/ 253
- IPN GD 0046/155
Źródła drukowane:
- Rok pierwszy. Powstanie i działalność aparatu bezpieczeństwa publicznego na Lubelszczyźnie (lipiec 1944-czerwiec 1945), wybór i oprac., L. Pietrzak. S. Polaszek, R. Wnuk, Warszawa 2004
Publikacje:
- Andrzejewski M., Marzec 1968 w Trójmieście, Warszawa-Gdańsk 2008
- Balbus T.., „Zgodnie z instrukcją spotkałem się…” Konfidenci SB wobec prezesa II Zarządu Głównego Win płk. Franciszka Niepokólczyckiego (wybór raportów agentury z lat 1957- 1974), [w:] „Aparat represji w Polsce Ludowej 1944-1989”, 1/3/2006, pod red. S. Cenckiewicza, A. Dudka, A. Dziurok, Rzeszów 2006
- Cenckiwicz S., Oczami bezpieki. Szkice i materiały z dziejów aparatu bezpieczeństwa PRL, Kraków 2005
- Iwaneczko D., J. Tarnowska, „Ksiądz z nami współpracuje a my księdzu pomożemy”. Stenogram werbunku księdza przez SB, 4 grudnia 1978 r., [w:] „Aparat represji w Polsce Ludowej 1944-1989”, 1/3/2006, , pod red. S. Cenckiewicza, A. Dudka, A. Dziurok, Rzeszów 2006
- Kister A. G., Studium zniewolenia. Walka aparatu bezpieczeństwa z polskim zbrojnym podziemiem niepodległościowym na Lubelszczyźnie (1944- 1957), Kraków 2005
- Korkuć M., Pretorianie władzy „ludowej”. Zasady organizacji oddziałów prowokacyjnych i sieci agenturalnej w świetle instrukcji Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, [w:] „Aparat represji w Polsce Ludowej 1944- 1989”, 1/2/2005, , pod red. S. Cenckiewicza, A. Dudka, A. Dziurok, Rzeszów 2005
- Musiał F., Podręcznik bezpieki. Teoria pracy operacyjnej Służby Bezpieczeństwa w świetle wydawnictw resortowych Ministerstwa Spraw Wewnętrznych PRL (1970-1989), Kraków 2007
- Musiał F., Osobowe źródło informacji pionów operacyjnych Służby Bezpieczeństwa działających w granicach PRL, [w:] Osobowe źródło informacji – zagadnienia metodologiczno-źródłoznawcze, pod red. F. Musiała, Kraków 2008
- Musiał F., Agenci komunistycznej bezpieki, [w:] Agentura w akcji, pod red. F. Musiała, J, Szarka, Kraków 2007
- Musiał F., Metoda stopniowego werbunku duchownych (z podręczników SB), [w:] Agentura w akcji, pod red. F. Musiała, J, Szarka, Kraków 2007
- Musiał F., Wiązanie tajnych współpracowników z organami bezpieczeństwa Polski Ludowej. Przyczynek do dyskusji nad mechanizmami psychicznego manipulowania konfidentami [w:] „Aparat represji w Polsce Ludowej 1944-1989”, 2/4/2006, pod red. S. Cenckiewicza, A. Dudka, A. Dziurok, Rzeszów 2006
- Smołka L., Archiwalia IPN a obraz historiografii bez IPN. Na przykładzie badań własnych autora, [w:] W kręgu „Teczek”. Z badań nad zasobem i funkcjonowaniem archiwum Instytutu Pamięci Narodowej, pod red. J. Bednarka i P. Perzyny, Toruń 2007
- Zając E., Działanie według „biblii” bezpieki, [w:] W służbie komuny, pod red. F. Musiała, J, Szarka, Kraków 2008
Tekst zredagował: Tomasz Leszkowicz