Tadeusz Dołęga-Mostowicz i jego przygody z filmem
W 1939 roku Jerzy Bossak napisał artykuł pod znamiennym tytułem: „Mniszkówna… i co dalej?”, który opublikowany został w „Wiadomościach Kino-Technicznych”. Autor zwracał w nim uwagę:
Mniszkówna czy Rodziewiczówna, Bałucki czy German – film polski nie dba ani trochę o literacką, artystyczną wartość utworu, z wszystkiego wyławia śmieszną, zdumiewająco prostą fabułę. I oto mamy filmowy romans kolportażowy, uświęcony od czasu do czasu mniej lub więcej popularnym nazwiskiem autorskim. Proszę przejrzeć tytuły filmów ostatnio wyprodukowanych. Ten wykaz mówi sam za siebie: kino obejmuje spadek po powieści kolportażowej i ze swojej strony przyczynia się do wychowania nowego pokolenia autorów takiej literatury.
Choć Bossakowi nie podobało się, że na ekran przenoszono wówczas głównie dzieła literackie, których adaptacje cechowały się nieskomplikowaną historią, to fakty były nieubłagane – publiczność kochała adaptacje, cieszące się niesłabnącą popularnością niemal od początków polskiego kina. Orzeszkowa, Żeromski, Mniszkówna czy Rodziewiczówna – nazwiska te były niczym lep na polskich kinomanów. W drugiej połowie dwudziestolecia międzywojennego do grona autorów adaptowanych dołączył Tadeusz Dołęga-Mostowicz.
Tadeusz Dołęga-Mostowicz: Balzak dla mas
W czasie, w którym Bossak krytykował poziom scenariopisarstwa w Polsce, autor „Znachora” (którego zresztą napisał z myślą o przeniesieniu na wielki ekran) jeździł po Warszawie swoim luksusowym buickiem, zarabiał 15 tys. miesięcznie i nic nie robił sobie z tego, iż krytyka nazywała go „Balzakiem dla mas”. Z ironią pisał: „Ze względu na poczytność moich utworów, krytyka łaskawie połączyła ich popularność z prostotą języka, znajdując dla mnie wytłumaczenie, jako dla karmiciela szerokich mas”.
Tadeusz Dołęga-Mostowicz urodził się w 1898 roku w Głębokim – mieście leżącym dziś na terenie Białorusi, znajdującym się w odległości ok. 80 kilometrów od Połocka. Pracował w dzienniku „Rzeczpospolita” – początkowo jako zecer, a później już jako felietonista. W swoich artykułach często piętnował rządy sanacji, co w 1927 roku przypłacił pobiciem. Po tym wydarzeniu postanowił wycofać się z dziennikarstwa, nie zniknął jednak z życia publicznego. W 1930 pojawiła się jego powieść w odcinkach pt. „Ostatnia brygada” a dwa lata później wydano jego najsłynniejsze dzieło – „Karierę Nikodema Dyzmy”. Choć w momencie premiery książka ta cieszyła się ogromną popularnością, cenzura nie zezwoliła na ekranizację utworu, który była jawną krytyką elit rządzących i towarzyskich. Jak zaznacza Piotr Śliwiński: „Pierwsze (…) książki [Dołęgi-Mostowicza] były tyleż sensacyjnie udane, co niewątpliwie inspirowane politycznie”.
O tym, jak popularne były w dwudziestoleciu międzywojennym jego utwory świadczy przede wszystkim fakt, że siedem razy przenoszono je na wielki ekran. Po II wojnie światowej zainteresowanie nimi jako materiałem na scenariusz zmalało, jednak filmowcy wciąż widzieli w nich potencjał. Dwie najsłynniejsze adaptacje jego książek to oczywiście „Znachor” w reżyserii Jerzego Hoffmana oraz serial „Kariera Nikodema Dyzmy” z niezapomnianą rolą Romana Wilhelmiego.
Historie współczesne
Zanim jednak widzowie mogli wzruszać się nad losami profesora Wilczura odgrywanego przez Jerzego Bińczyckiego, przyszło im się zmierzyć z pewną zagadką kryminalną. Pierwszą adaptacją utworu Dołęgi-Mostowicza był film „Prokurator Alicja Horn”, który wszedł na ekrany kin w 1933 roku – w tym samym w którym premierę miał literacki pierwowzór. Główną rolę zagrała gwiazda polskiego kina, Jadwiga Smosarska, która w prozie Dołęgi-Mostowicza znalazła sposób na wyrwanie się z ról uroczych dziewcząt. W wywiadach opowiadała:
Role, w których widziano mnie dotąd, a które, przyznać trzeba, były w zasadniczych liniach dość do siebie podobne (tzw. dziewczę polskie), nużyły mnie od dłuższego czasu. Stawiały po prostu tamę moim możliwościom artystycznym, zacieśniały je w wąskich ramach, wykluczały jakieś głębsze, pełniejsze, szersze przeżycia (…) Mnóstwo scenariuszy odrzuciłam zanim znalazła wreszcie ten, który mi odpowiada.
Przeniesienie na wielki ekran historii prokurator Horn wiązało się z zainteresowaniem polskiego społeczeństwa sądownictwem i kryminalistyką. Na początku lat trzydziestych gazety żyły procesem poszlakowym Rity Gorgonowej, która podejrzana była o zabójstwo Lusi Zarembianki. Proces trwał bardzo długo, a w obronę oskarżonej zaangażowało się wielu pisarzy i publicystów. Ponadto, film na podstawie utworu Dołęgi-Mostowicza zwrócił uwagę opinii publicznej na nieliczną – ale jednak – obecność kobiet w palestrze.
Pomimo współczesnego tematu i udanej gry Smosarskiej film spotkał się z mieszanym odbiorem. Przede wszystkim protestowano przeciwko spłyceniu oryginalnej powieści, a publiczności szczególnie nie podobał się fakt, że filmowi przestępcy nie zostają ukarani. Mimo to film widniał na afiszach przez 57 dni, co było swoistym rekordem (podobny wynik uzyskały wówczas „Dzieje Grzechu”).
Artykuł inspirowany książką Tadeusza Dołęgi-Mostowicz pt. „Zły system. Teksty niewydane”:
Odpowiednia doza dramatyzmu
Na następną ekranizację prozy Dołęgi-Mostowicza publiczność musiała czekać cztery lata. Było jednak warto – w 1937 roku widzowie pierwszy raz zobaczyli na ekranie historię profesora Wilczura. Początkowo autor przygotował tekst „Znachora” na zamówienie jednej z wytwórni, ta jednak odrzuciła go, argumentując, że jest „pozbawiony odpowiedniej dozy dramatyzmu”. Pisarz zdecydował się więc na opublikowanie powieści w odcinkach. Losy wybitnego chirurga, który traci pamięć, wydawane były na łamach „Wieczoru Warszawskiego” w latach 1936-1937. Choć po opublikowaniu powieści niemal natychmiast kilku scenarzystów zgłosiło chęć przeniesienia jej na wielki ekran, to ostatecznie zadanie to powierzono Anatolowi Sternowi. Krytyce szczególnie spodobała się rola Kazimierza Junoszy-Stępowskiego, który wcielił się w tytułowego znachora. Z kolei wśród postaci drugoplanowych błyszczał Jacek Woszczerowicz jako Jemioł, który tak opowiadał o tym, jak rola trafiła w jego ręce:
Pewnego wieczoru zatelefonowano do mnie, abym zagrał w filmie „Znachor” według powieści Dołęgi-Mostowicza. Film reżyserował Michał Waszyński, którego autorzy bardzo cenili. Zdjęcia miały rozpocząć się następnego dnia rano. Nie znając ani powieści, ani tekstu dialogów i odnosząc się do pracy w filmie z pewną rezerwą bez entuzjazmu przyjąłem propozycję.
Niemal rok po premierze „Znachora”, we wrześniu 1938 roku widzowie znów mogli cieszyć się z adaptacji prozy Dołęgi-Mostowicza – i znów przeniesienia na ekran dokonał Michał Waszyński. Tym razem zaadaptowano „Ostatnią brygadę” (znaną również pod tytułem „Prawo do szczęścia”) opowiadającą o miłosnych przygodach Andrzeja Dowmunta (w tej roli Zbigniew Sawan). Film ten nie cieszył się jednak tak dużym uznaniem jak druga część historii lekarza odzyskującego pamięć. „Profesor Wilczur” swoją premierę miał 18 października 1938 roku, a widzowie mogli znów podziwiać na ekranie kreację Kazimierza Junoszy-Stępowskiego oraz Elżbiety Barszczewskiej.
Dołęga-Mostowicz nie tylko pisał powieści, które przenoszono potem na ekran – zatrudniany był także do pisania scenariuszy przy adaptacjach swoich dzieł. Tak było chociażby przy melodramacie „Trzy serca”, w którym zagrali m.in. Elżbieta Barszczewska oraz Aleksander Żabczyński. Współpracował także przy produkcji „Doktór Murek”, którego scenariusz powstał na podstawie jego dwóch utworów: „Doktor Murek zredukowany” oraz „Drugie życie doktora Murka”, w których autor krytykuje współczesne sobie mechanizmy społeczne. Jerzy Andrzejewski tak pisał o tej dylogii:
Od czasów „Kariery Nikodema Dyzmy” jest „Dr Murek zredukowany” niewątpliwie najlepszą książką Mostowicza. Pisana z pasją, pełna znakomitych obserwacji i ludzi niezwykle plastycznych, podbija naturalistycznym rozmachem, pokrywającym w wielu miejscach pewne łatwizny myślowe.
Używanie przy scenariuszu „Doktora Murka” miała cenzura, która wiele scen po prostu nakazała usunąć. Na marginesie warto dodać, że muzykę do filmu skomponował Władysław Szpilman. Dołęga-Mostowicz pomagał także przy adaptacji „Testamentu profesora Wilczura”, który swoją premierę miał już po śmierci pisarza, w 1942 roku.
Premiery w wolnej Polsce nie doczekała także inna adaptacja Mostowicza – „Złota maska”, której scenariusz powstał w oparciu o utwory „Złota maska” oraz „Wysokie progi”. Swoją premierę film Jana Fethkego miał w 1940 roku w Krakowie – w sumie grano go w pięciu kinach przez 55 dni, co dało mu czwarte miejsce wśród polskich premier anno domini 1940.
Nieporozumienie z białym murzynem
Dołęga-Mostowicz był także zatrudniany przy pisaniu scenariuszy, które miały być adaptacją prozy innych pisarzy. Najbardziej znanym tego typu obrazem jest film „Biały Murzyn”, który wyreżyserował Leonard Buczkowski, a sam scenariusz powstał na podstawie powieści Michała Bałuckiego pod tym samym tytułem z 1875 roku. Był to jednocześnie ostatni film, który udało się zrealizować wytwórni „Sfinks” – kolejne produkcje przerwał wybuch II wojny światowej. Recenzent popularnego „Kina” pisał:
Jest to jeden z najsympatyczniejszych filmów polskich. Jest w nim może dużo staroświecczyzny (…) ale właśnie w tej staroświecczyźnie jest szlachetność intencji i uczuć, a to już bardzo wiele, jeśli zwarzyć, że film polski na ogół bardzo jest od tych spraw daleki.
Dobrze skonstruowany scenariusz dał aktorom role z prawdziwego zdarzenia. Bardzo dobrze gra i wygląda Baśka Orwid, którą nie wiadomo, dlaczego tak rzadko oglądamy ostatnio na ekranie. (…) Tamara Wiszniewska jest bardzo fotogeniczna (…) Urocza jest Ćwiklińska. Bardzo dobry Węgrzyn.
Zupełnie inne poglądy na scenariusz i cały film miała Hanna Zahorska, która w „Kulturze” grzmiała:
Bałucki przewraca się zdecydowanie w grobie. Dołęga-Mostowicz przerobił „Białego Murzyna”, dostawiwszy do niego happy-end. Czy ma się prawo zupełnie wypaczać utwory pisarzy, zwłaszcza nieżyjących,, którzy już nie mogą się bronić?
W podobnym tonie pisał Tadeusz Sobolewski w „Prosto z mostu”:
Pierwszym nieporozumieniem jest Bałucki jako powieściopisarz, drugim przerabianie tej żałosnej powiastki na film. Niewspółczesny temat został dość zgrabnie zaktualizowany pod względem formalnym, ale cały balast sentymentalizmu i jakiejś potwornej hipokryzji został nietknięty; i to jest trzecie nieporozumienie.
Artykuł inspirowany książką Tadeusza Dołęgi-Mostowicz pt. „Zły system. Teksty niewydane”:
Co ciekawe – premiera „Białego Murzyna” zbiegła się w czasie z premierą „Trzech serc” – filmu na podstawie utworu Dołęgi-Mostowicza. Przy scenariuszach obydwu filmów pracował autor „Znachora” i w obu z nich grał Aleksander Żabczyński. Sytuacja ta ilustruje modę, która panowała wówczas w polskiej kinematografii – angażujemy do pracy nazwiska znane, których obecność na plakatach przyciągała już nie raz tłumnie publiczność do kin. Historia z „Trzech serc” nie przypadła do gustu krytyce. W „Prosto z mostu” odnotowano:
Bzdurna i naciągnięta akcja filmu z przerażającymi wprost dłużyznami, zdaje się, że reżyser świadomie eksperymentuje wytrzymałość widowni. Niemożliwe jest bowiem, aby człowiek mający takie pojęcie o artystycznym przedstawieniu rzeczywistości mógł rozwałkować ad infinitium nic nie znaczące szczegóły i w tych dłużyznach zatapiać istotny sens rzeczy.
Z kolei recenzent „Kultury” wprost zaatakował literacki pierwowzór:
Szkoda było dobrej roboty Michała Waszyńskiego na tę słabą powieść, przerobioną na równie słaby scenariusz. Czemu produkcja filmowa nie sięga do arcydzieł literatury polskiej, a poprzestaje na rzemieślniczych wyrobach felietoniarzy.
Publiczność jednak nic nie robiła sobie z ocen krytyki i chętnie chodziła na nową adaptację Mostowicza, którą plakaty anonsowały jako: „opowieść o ludziach skutych łańcuchem losu” czy „Bezgraniczną ofiarność, triumfującą miłość, odkupienie grzechu”.
Nie udało się natomiast przed wybuchem wojny dokończyć innego filmu, który oparty był na prozie Dołęgi-Mostowicza. Nad scenariuszem do „Przygód Pana Piorunkiewicza” pracował Eugeniusz Cękalski, Stanisław Dygat i Andrzej Nowicki, a fabuła opowiadała o przygodach tytułowego bohatera, który wygrywa milion na loterii i postanawia wybrać się do Warszawy.
Bohater i ofiara
Po II wojnie światowej trzeba było poczekać na adaptacje powieści Mostowicza. Jednak to właśnie z okresu PRL -u pochodzą te najbardziej znane: „Znachor” oraz serial „Kariera Nikodema Dyzmy”. Popularnością wśród twórców cieszył się także „Pamiętnik Pani Hanki”, który na ekran przeniesiono dwukrotnie: raz w 1963 roku jako film fabularny (w tytułowej roli wystąpiła Lucyna Winnicka, a wyreżyserował Stanisław Lenartowicz) oraz w 2013 roku jako spektakl telewizyjny (gdzie w główną rolę wcieliła się Joanna Kulig). W 1979 roku powrócił także doktor Franciszek Murek – tym razem w formie serialu z Jerzym Zelnikiem w roli głównej. Autorzy scenariusza odeszli jednak daleko od powieściowego pierwowzoru, pomijając na przykład epizod Murka z Komunistyczną Partią Polski. Jerzy Boroszkiewicz zauważał: „W serialu Murek jest jakby bohaterem, w powieści, tak jak ją pamiętam, był on rzeczywistą ofiarą lat, w których było za mało miejsc nawet tam, gdzie był niedobór ludzi”.
Tadeusz Dołęga-Mostowicz nie dożył jednak ani nowej odsłony „Doktora Murka”, ani nowego „Znachora”. Nie zobaczył także adaptacji swojej najsłynniejszego utworu: „Kariery Nikodema Dyzmy”. Zginął we wrześniu 1939 roku. Dziś o tym, że był również zaangażowanym felietonistą, przypomina edycja jego tekstów politycznych zatytułowana Zły system. Teksty niewydane.
Po latach, w 1979 roku Krzysztof Teodor Toeplitz tak podsumował jego wkład w polską kinematografię przedwojenną:
W tym miejscu trudno nie zdziwić się, ile w istocie film w Polsce zawdzięcza pisarstwu Dołęgi-Mostowicza. (…) Może nie powstały z tego arcydzieła, (chociaż „Profesor Wilczur” głównie dzięki kreacji Kazimierza Junoszy-Stępowskiego, a „Prokurator Alicja Horn” przez swoją realizację należą do lepszych wyrobów przedwojennego kina), ale powstały filmy interesujące właśnie – a czasami niestety jedynie – dzięki ich materii literackiej, dzięki literackiemu pomysłowi.
Bibliografia:
- Beylin Stefania, Na taśmie wspomnień, Wydawnictwo Artystyczne i Filmowe, Warszawa 1962.
- Hendrykowska Marek, Smosarska, Wydawnictwo Naukowe UAM, Poznań 2007.
- Hendrykowska Marek, Kronika kinematografii polskiej 1895-1997, Ars Nova, Poznań 1999.
- Kto się bał Dołęgi-Mostowicza? [w:] „PolskieRadio.pl Dwójka”, 4 stycznia 2015 roku [dostęp: 2 lipca 2017 roku] <[http://www.polskieradio.pl/8/2382/Artykul/1343449,Kto-sie-bal-DolegiMostowicza]>.
- Lubelski Tadeusz, Historia kina polskiego 1985-2014, Universitas, Kraków 2015.
- Mniszkówna... i co dalej w polskim kinie? Wybór tekstów z czasopism filmowych dwudziestolecia międzywojennego, oprac. Barbara Gierszewska, Wydawnictwo Akademii Świętokrzyskiej, Kielce 2001.
- Rurawski Józef, Tadeusz Dołęga-Mostowicz, Wiedza Powszechna, Warszawa 1987.
- Wolański Rryszard, Aleksander Żabczyński: Jak drogie są wspomnienia, Rebis, Poznań 2015.
Redakcja: Tomasz Leszkowicz