Święta i Nowy Rok w oku Polskiej Kroniki Filmowej
Polska Kronika Filmowa – zobacz też: Wakacje okiem Polskiej Kroniki Filmowej
Szopka wyzwolona!
Jedna z pierwszych świątecznych Kronik powstała na przełomie 1944 i 1945 roku. Polskie ziemie ogarnięte były jeszcze wojenną pożogą. Tam jednak gdzie spokoju świątecznego pilnował „żołnierz polski z automatem w rękach”, dominowała już bożonarodzeniowa atmosfera. Nie przyćmiła ona jednak pamięci o żołnierzach, dla których lubelskie dzieci przygotowały listy z życzeniami i paczki, a w nich…słodycze, bieliznę i tytoń. Polska Kronika Filmowa nie boi się jeszcze pokazywać kościołów i mówić o religijnym wymiarze świąt. Wolności wszak podarowana został nie tylko Polakom, ale także…szopce wigilijnej prześladowanej przez Niemców.
Klimat bożonarodzeniowy udzielał się wszystkim. Przy stołach przyjmowano oczywiście także żołnierzy radzieckich, którzy zgodnie opłatek przepijali kieliszkiem wódki. W tym samym czasie przewodniczący Krajowej Rady Narodowej, Bolesław Bierut, odwiedzał żołnierzy rannych w czasie walk o Warszawę, dzieląc się z nimi opłatkiem i rozdając Krzyże Walecznych. Oczywiście świąteczna atmosfera nie zgasiła politycznego zapału naszych rodaków, którzy w masowych manifestacjach domagali się przekształcenia PKWN w Rząd Tymczasowy. Oczywiście prośbom i błaganiom narodu musiało stać się zadość.
Polska Kronika Filmowa: choinka u Bieruta
Rok 1947 rozpoczął się „tradycyjną” choinką u prezydenta Bieruta. Zaproszeni zostali na nią przedstawiciele narodu i państw zaprzyjaźnionych. Na sali znaleźli się m.in. reprezentanci wsi w osobach członków Samopomocy Chłopskiej Spółdzielczości. Przybyli też duchowni, wojskowi i dyplomaci na czele z ambasadorem ZSRR Wiktorem Lebiediewem. Było wszak co świętować. Polska w roku 1946 wypełniła z nadwyżka plan wydobycia węgla, a naród jednoczył się w odbudowie. Nie można było też narzekać na młodzież, która w całym kraju rozpoczęła „masowy wyścig pracy” pozwalający na osiągnięcie zamierzonych celów. Przodownikiem wśród młodych okazał się Alfred Mierzwa, który na kopalni „Paweł” w Chebziu osiągnął 268% przeciętnej wydajności!
Bal nad bale!
Na przełomie roku 1947 i 1948 władza czuła się już wystarczająco silna. W siedzibie Prezydium Rady Ministrów odbył się uroczysty bal sylwestrowy, na który przybyli dygnitarze i…przodownicy pracy. Plan balu był prosty – najpierw prezydent Bierut dziękował wszystkim, aby po północy wszyscy podziękowali jemu. W przerwie pomiędzy podziękowaniami odbyły się tańce…oczywiście w obowiązkowych strojach ludowych. Nie było mowy o tym, aby ktoś się upił, bo do zabawy porywała ich radość z wytężonej pracy na rzecz kraju.
Najbardziej porwani byli zapewne Bernard i Rudolf Bugdałowie, którzy pracując na kopalni przekroczyli 552% normy. Nie złapało ich jednak świąteczno-noworoczne lenistwo. Obiecali, że w styczniu wyrobią 700% normy! Nie dziwne, że chciała o nich mówić CAŁA Polska. Przyczyniali się wszak do wzrostu wydobycia węgla, który następnie mógł być…spokojnie wywieziony do Związku Radzieckiego.
Podnieśmy kielichy pełne kakao!
Władza komunistyczna kochała dzieci – zwłaszcza na przełomie 1948 i 1949 roku. Już o godzinie 16:00 w sylwestrowy wieczór, w siedzibie premiera Cyrankiewicza, odbyło się spotkanie z warszawskimi dziećmi. Premier podarował im paczki z przyborami szkolnymi i wzniósł toast…kubkiem kakao. Klasa pracująca – jak sama nazwa wskazuje – witała Nowy Rok w pracy. Dzielnie pracowali drukarze Życia Warszawy, a telefonistki w przerwie pracy składały sobie życzenia przy krajowym winie. Czas na zabawę – po równie wytężonej pracy – miała oczywiście władza, która tym razem bawiła się w loggi Politechniki Warszawskiej. Wśród prezydentów, premierów, ministrów i innych tańczyła też…milicjantka Lodzia.
Wracając do dzieci, były one prawdziwą nadzieją nowej ojczyzny. Dlatego też czas mogły spędzać w Czytelniach Dziecięcych, gdzie oddawały się lekturze bajek. Czytania nie przerwał im nawet mały, ani duży głód, bo wraz z początkiem roku zniesiono kartki na żywność i inne produkty. Nasze pociechy cieszyły się zwłaszcza z faktu likwidacji…dni bezciastkowych. Tymczasem w Krakowie odbywał się konkurs szopek bożonarodzeniowych, w Pradze koncertowała orkiestra Radia Katowice, a w Londynie oblężenie przeżywał cyrk Olimpia.
Polecamy e-book Tomasza Leszkowicza – „Oblicza propagandy PRL”:
Książka dostępna również jako audiobook!
Za Gomułki pełne półki!
O ile w przypadku lat 40. czasem zadajemy sobie pytanie, czy autorzy Kronik zdawali sobie sprawę z ich zabawnego charakteru, o tyle w latach 60. zaczął w nich panować poodwilżowy luz. W sylwestra 1960 roku, głównym zakupem Polaków był drogi alkohol, zakłady fryzjerskie nie wyrabiały z robotą, a panowie stali przed dylematem – myć nogi czy ich nie myć. Bawiono się od Bałtyku po Tatry, w klubach i akademikach.
Bawiła się także Nowa Huta gdzie czekano na otwarcie linii produkującej rury zgrzewane elektrycznie. PRL przygotował też coś dla dzieci. W sklepach pojawiły się super hulajnarty, czyli śmiałe i rewolucyjne połączenie nart z hulajnogą. Starsi zadowolić się mogli nartorowerem, zaś Jan Brzechwa nową restauracją Centrali Rybnej, ozdobioną przez warszawskich dekoratorów wnętrz fantazyjnie wbitymi gwoździami. W tym samym czasie, na Hali Gąsienicowej, trenowali poprzednicy Justyny Kowalczyk, a Kalina Jędrusik i Tadeusz Łomnicki brylowali na deskach teatru.
Jajka...bożonarodzeniowe
W latach 70. nie byliśmy może drugą Ameryką, ale ruch w supersamach i delikatesach nie ustępował gorączce tamtejszych bożonarodzeniowych zakupów. Zachłyśnięci dobrobytem, rzuciliśmy się na książki i jajka przepiórek japońskich, które zawierały więcej witamin od jajek rodzimej polskiej kury. Zresztą owe przedziwne, małe jajeczka były dobre na wszystko – od dokarmiania dzieci po maseczki odmładzające włącznie.
Choinki zrywano pod czujnym okiem leśniczego, a w trosce o naturę ruszyła produkcja świerków z tworzyw sztucznych. Bohaterami Kroniki nie byli już przodownicy pracy ale gdańskie pięcioraczki z rodziny Rychterów, które otrzymały życzenia z całej Polski – zwłaszcza od swoich licznych ojców chrzestnych, wśród których znaleźli się ministrowie, oficerowie i wysoko postawieni urzędnicy państwowi (swoją drogą, ciekawe czy pamiętają o swoich chrześniakach). Od tej pory, Kronika starała się odwiedzać pociechy z Pomorza każdego roku.
Dobrobyt piernikami płynący
Na przełomie roku 1973 i 1974, propaganda sukcesu osiągała swoje apogeum. Przedświąteczna Polska rozświetlona była iluminacjami, a z Torunia na świat wędrowały tony toruńskich pierników. Dobrze miały się też gdańskie pięcioraczki, które poszły do przedszkola i nieźle sobie tam radziły. Równie wspaniałe sukcesy odnosiły także na niwie dekorowania choinki i…demolowania mieszkania. Gdyby były starsze, mogłyby zapewne ubrać się w karnawałowe stroje od łódzkiej „Telimeny” lub wybrać na krakowski festiwal szopek. W ostateczności mogłyby też zaśpiewać pastorałkę razem z Alibabkami. Generalnie, Polska rosła w siłę, a ludzie żyli dostatniej.
Zima stulecia
Na przełomie roku 1978 i 1979, sylwestrową zabawę skutecznie storpedowała zima stulecia. Przeciwko Gierkowi sprzysięgły się już nie tylko prawa rynku, ale także natura. Gęsty śnieg pokrył cały kraj blokując drogi dojazdowe i paraliżując ruch. W domach przestały działać kaloryfery, samochody bezpańsko stały na parkingach, tramwaje ustawiły się w zwarte sznury, a węgiel nie docierał do elektrociepłowni. Tuż za progiem stał kataklizm, który nie śnił się nawet scenarzystom Hollywoodu, gdy nagle…cały naród ruszył do walki z okropną zimą. Wielu przypomniało sobie zapewne czasy wytężonego konfliktu ze stonką i tym razem stając w szeregi obrońców ojczyzny! Ze zwartymi siłami PRL zima nie miała większych szans!
Koniec roku, przed końcem epoki
W roku 1987, Kronika Filmowa wzięła nas w małą podróż po prlowskich sylwestrach. Podróż zaczęliśmy od tatrzańskich hulanek z lat 40., aby zakończyć dylematem czy pod koniec lat 80. Spędzić sylwestra w hotelu „Centrum” czy może „Stodole”. W ostateczności Nowy Rok spędzić można było też w nowym 2 mln samochodzie wyprodukowanym na Żeraniu, lub w jednym z prototypów wystawionych na wystawie na Politechnice Warszawskiej. W balowaniu mogły przeszkadzać co najwyżej nieocieplone bloki, bo na pewno nie brak papieru toaletowego, który dzięki nowoczesnym maszynom, znów miał zagościć na półkach sklepowych. Ci, którym zabawy było mało, mogli w ostateczności zażyć zimowej kąpieli w przeręblu.
Czasem jednak Kronika nie przynosiła dobrych wieści. Pewnego razu, w tryumfalnym materiale, poinformowała o rozbiciu szajki bimbrowników. Wielki sukces milicji okupiony został tym, że bimbru na święta nie było. Oby wam w nadchodzącym roku nieczego nie zabrakło!
Polecamy e-book Tomasza Leszkowicza – „Oblicza propagandy PRL”:
Książka dostępna również jako audiobook!