Steven Saylor - „Siedem cudów” – recenzja i ocena
Siedemnastoletni Gordianus od niedawna nosi togę, a palec ozdabia nietypową biżuterią – pierścieniem. Może nie jest on cenny, ale dla niego oznacza wiele – określa jego status obywatela Rzymu. Niczym amerykański licealista po ukończeniu szkoły, robi sobie swoisty year off, w trakcie którego musi – jak to mawiają w amerykańskich filmach dla młodzieży – odnaleźć się. A pomaga mu w tym zwariowany stary grecki nauczyciel.
Czym jest „Siedem Cudów Świata”? Powieścią bardziej podróżniczą niż kryminalną. Czytelnik razem z Gordianusem przemierza basen Morza Śródziemnego, zapuszcza się w górę Nilu oraz w dorzecze Tygrysu i Eufratu. W tych wszystkich miejscach poznaje historię każdego z cudów, okoliczności jego powstania oraz powód, dla którego jest to budowla wyjątkowa. W ten sposób poznajemy tę mniej znaną, ale równie fascynującą część historii starożytnej, nie związanej (przynajmniej bezpośrednio) z masakrami, wojnami, zdobywcami etc.
Ale nawet w trakcie swojego year off młody podróżnik z Rzymu nie ma szans odpocząć. Czy to w Efezie, Halikarnasie czy Babilonie – czekają na niego może nie zagadki, a zagadeczki. Takie drobne ćwiczenia umysłu, wprawianie się w przyszły zawód detektywa, tropiciela tajemnic Miasta na Siedmiu Wzgórzach. Bo prawdziwe tajemnice kryją wspaniałe budowle świata antycznego.
Steven Saylor jak zwykle uraczył nas wspaniałą książką. Tym razem nie pokazuje nam jednak zdegenerowanej rzymskiej arystokracji zajmującej się ucztami, orgiami, knuciem oraz obłudnym ratowaniem republiki. „Siedem Cudów” to obraz podbitego hellenistycznego świata. Dowiadujemy się z niego, na ile mieszkańcy prowincji stojących na wyższym stopniu cywilizacji przyjmują okupację ze strony „barbarzyńców”. Autor odmalowuje nam na kartach książki lud, który tylko czeka na swojego wybawcę, prowadzącego miłujących wolność Hellenów do walki.
Sto lat później tereny pod rzymskim panowaniem będą się cieszyć słynnym Pax Romana, jednak wpierw Republika musi dojrzeć do swej roli. W tym momencie stoi przed swoim najbardziej zwyrodniałym okresem: wpierw czeka ją wojna ze sprzymierzeńcami (ci ostatni oczywiście ją przegrają – jakżeby inaczej – jednak uzyskają rzymskie obywatelstwo – cel swojego nieposłuszeństwa), później całkowita degeneracja oraz walka z całym zastępem ambitnych jednostek, tylko marzących o roli dyktatora-zbawcy. I pomyśleć, że cały ten bałagan posprząta młody osiemnastolatek, bardzo dojrzały jak na swój wiek i cierpiący na rozstrój żołądka…
Swoim Czytelnikom Saylor zostawił jednak jedną zagadkę, spajającą całą książkę. Jest ona cały czas przed ich oczyma, widzą ją, ale nie rozpoznają… zupełnie jak Gordianus, któremu siedem cudów chyba przysłoniło widok, zaś piękne kobiety stępiły czujność, rozbudzając nie te zmysły, co trzeba. Ale może komuś (oczywiście bez zaglądania na koniec książki) uda się rozwikłać tajemnicę przed Gordianusem?
Zobacz też:
- Andrzej Niwiński – „Hieny i lotosy”;
- Jacek Hajduk – „Pliniusz Młodszy”;
- Harry Sidebottom – „Ogień na Wschodzie”.
Redakcja i korekta: Agnieszka Kowalska