Stefan Wyszyński – „Pro memoria, t. 4: 1956–1957” – recenzja i ocena
Stefan Wyszyński – „Pro memoria, t. 4: 1956–1957” – recenzja i ocena
Przemawiałem w tym roku 576 razy. Wychodzę z osłabionym sercem. Ale trwa umowa z Matką Bożą: ja mam pracować, póki można, a Ona niech troszczy się o moje zdrowie.
Wspomnienia, dzienniki i listy to szczególny rodzaj źródeł historycznych, bardzo pożądany przez badaczy. Prywatne zapiski są tym cenniejsze dla historyków, gdy wyszły spod ręki człowieka wielkiego formatu, który nie był wyłącznie biernym obserwatorem wydarzeń rozgrywających się na arenie dziejowej, ale miał na nie przemożny wpływ.
Taką osobą był niewątpliwie prymas Stefan Wyszyński, bez którego nie sposób opowiadać nie tylko o dziejach Kościoła katolickiego w Polsce, ale również o historii PRL.
Kolejne tomy zapisków prymasa ukazują się od 2017 roku. Wówczas to ukazał się pierwszy tom monumentalnej serii wydawniczej, która obejmuje lata 1948–1981. To ważne świadectwo życia i działalności głowy polskiego Kościoła, trudnych, często heroicznych zmagań z reżimem komunistycznym. Wydawca planuje edycję dwudziestu siedmiu tomów, które ukazują się w porządku chronologicznym. Dotychczas ukazało się osiem z nich, a recenzowany jest nieco spóźniony względem poprzednich. Dzieło to realizowane jest w ramach Centralnego Projektu Badawczego Instytutu Pamięci Narodowej: „Władze komunistyczne wobec Kościołów i związków wyznaniowych w Polsce 1944–1989”.
„Pro memoria” tom 4 ukazał się w opracowaniu Michała Białkowskiego we współpracy z Moniką Wiśniewską i obejmuje lata 1956–1957. To czas dla historii najnowszej szczególny, podobnie jak dla relacji państwa z Kościołem. Polski październik oznaczał odejście od stalinizmu. Do władzy doszedł Władysław Gomułka, który był wówczas witany z wielką euforią przez znaczną część społeczeństwa. Wierzono w głębokie zmiany polityczne. Istotnie, początki były obiecujące. Z internowania zwolniony został prymas, nastąpiła liberalizacja systemu. To także otwarcie w relacjach między władzami komunistycznymi a hierarchią Kościoła. Jednak dość szybko rządzący zaczęli wycofywać się z rozpoczętego procesu przemian, a polityka wobec duchowieństwa i osób wierzących uległa znaczącemu ochłodzeniu.
Z recenzowanego tomu wyłania się obraz prymasa nie tylko jako przywódcy Kościoła w Polsce, ale również męża stanu i rzecznika polskiego społeczeństwa. Powrót na stolicę prymasowską po trzech latach więzienia oznaczał konieczność ponownego wdrożenia się w sprawy administracyjne. Zainteresowanie sprawami podległych sobie struktur widać chociażby w krytyce rektora warszawskiego seminarium duchownego.
Interesujący jest również opis wizyty w Rzymie w 1957 roku, podczas której Pius XII nałożył prymasowi kapelusz kardynalski. Wyszyński przeżył pewien zawód spowodowany podejściem niektórych urzędników Kurii Rzymskiej i wykazywał, że nie rozumieją specyficznej sytuacji Kościoła w Polsce.
Czasem jego zapiski zawierają dużą dozę ironii, jak choćby ten z 8 grudnia 1957 roku. Prymas zanotował, że to właśnie wtedy otrzymał „pierwszy w dziejach demokracji ludowej list z Ministerstwa Spraw Zagranicznych” jako odpowiedź na swój list. Stwierdzając, że nigdy wcześniej nie otrzymywał odpowiedzi, z przekąsem zauważył, że „zaczynamy się stawać Europejczykami”.
Prymas Wyszyński pozostawił po sobie cenne i potężne źródło nie tylko do historii Kościoła w Polsce, ale także do historii Polski pod rządami komunistów. „Pro memoria” to szczegółowy zapis pracy i posługi dzień po dniu, a czasem godzina po godzinie. Książkę polecam wszystkim zainteresowanym dziejami Kościoła w Polsce i chcącym jeszcze bliżej, niejako „od kuchni” poznać działalność i osobę Prymasa Tysiąclecia.