Stefan Szczepłek – „Deyna, Legia i tamte czasy” – recenzja i ocena
Zobacz też: Piłka nożna - historia mistrzostw, sukcesy Polaków i futbol a polityka
Gdy w jednym z moich listów do redaktora naczelnego Histmaga wspomniałem, że z chęcią zrecenzowałbym książkę „Deyna” autorstwa Stefana Szczepłka, to od razu poczułem się w obowiązku dodać, że piszę na poważnie i wcale nie żartuję. Sam się sobie dziwię, że uznałem, że należy się jakoś z tej propozycji wytłumaczyć. Wspominam o tym, ponieważ sądzę, że dobrze ilustruje to pewne założenie przyjmowane mimowolnie przez wielu polskich historyków (jak się okazało także przeze mnie – zagorzałego kibica!). Jest to założenie, które każe postrzegać sport jako zagadnienie nie do końca poważne, w pewnym sensie wstydliwe. Czas tę postawę zmienić, bo sport (w tym przypadku piłka nożna) to przecież ważny temat społecznej i kulturowej historii dwudziestego wieku.
Nie trzeba chyba przedstawiać Kazimierza Deyny – głównego bohatera recenzowanej książki. Gdybym jednak miał to zrobić to powiedziałbym, że był to wyśmienity zawodnik, który nie tylko zachwycał swoją grą, lecz także stał się jedną z największych legend polskiego piłkarstwa. Jego fenomen wykroczył poza granice sportu – stał się jednym z symboli kultury masowej epoki Edwarda Gierka i jedną z ikon warszawskiej kultury miejskiej. Zresztą, aktualną do dziś. Wystarczy uważniej przyjrzeć się ścianom budynków, koszulkom, kibicowskim szalikom. I to wszystko przy specyficznej, bardzo mało medialnej i outsiderskiej, jak byśmy powiedzieli dziś, osobowości Deyny. Napisania jego biografii podjął się Stefan Szczepłek, dziennikarz, wielki znawca futbolu i jego historii, kolega Deyny (Szedłem (…) do Kazia na Łazienkowską lub dzwoniłem do domu i zawsze spotykałem się z taką samą reakcją: –Tyle razy rozmawialiśmy. Napisz sobie ten wywiad sam - s. 202) oraz kustosz pamięci po tym wielkim piłkarzu. Książkę wydano w szczególnym czasie. Nie chodzi mi o wstrzelenie się w korzystny dla promocji czas piłkarskich mistrzostw Europy, ale o to, że pod koniec maja sprowadzono do Warszawy prochy Deyny. 6 czerwca ma się odbyć ich ponowny pogrzeb na Powązkach Wojskowych, a przy stadionie Legii odsłonięty zostanie pomnik legendy stołecznego klubu.
Warto zwrócić uwagę na tytuł książki: „Deyna, Legia i tamte czasy”. Ostatni jego człon stanowi, kusząca zwłaszcza dla historyka, obietnicę, że biografia będzie także opowieścią o pewnej epoce historycznej. Autor dotrzymał danego w tej postaci słowa – narracja koncentruje się rzecz jasna na samym Deynie, ale nie czyni tego w sposób niewolniczy. Przeciwnie, wielokrotnie postać środkowego pomocnika Legii bywa wręcz pretekstem do opowiadania dygresyjno-anegdotycznej historii polskiej piłki lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. A historia ta dotyka przecież szerszych, społecznych i kulturowych, zagadnień.
Biografia Deyny, rozpatrywana w perspektywie socjologicznej, to przede wszystkim historia nieprawdopodobnego awansu społecznego: od unikającego szkolnych lekcji juniora Włókniarza Starogard Gdański, aż do gwiazdy światowej piłki, trzeciego piłkarza świata według prestiżowego plebiscytu magazynu „France Football” (1974 r.), bohatera zbiorowej wyobraźni społeczeństwa PRL. Szczepłek umiejętnie pokazuje, jak wiele w polskiej piłce nożnej zmienił sukces odniesiony przez drużynę Górskiego na mistrzostwach świata w RFN. Wcześniej wybitni sportowcy byli oczywiście dobrze sytuowani materialnie, mogli przecież liczyć na takie przywileje, jak służbowe mieszkanie czy etaty oficerskie (w przypadku klubów wojskowych), ale warunki ich życia nie wyłamywały się z ram powszechnego w ówczesnej Polsce niedostatku. Rok 1974 otworzył przed piłkarzami (a także i działaczami) nieznane wcześniej perspektywy: To, co było najszczęśliwsze, stało się początkiem końca. Mistrzostwa w RFN i wszystko, co z nimi związane, przewróciło do góry nogami polski futbol. Przede wszystkim zmieniły mentalność piłkarzy, działaczy i sędziów. (…) zasady kapitalizmu poszerzono o polskie cwaniactwo i chciwość, traktowano pracę w sposób charakterystyczny dla socjalizmu: czy się stoi, czy się leży (s. 191). Historia życia Deyny wpisuje się w ten szerszy schemat – najpierw ogromny sukces, potem związany z nim awans społeczny i materialny, który ujawniał stopniowo swój w dużej mierze demoralizujący potencjał. Szczepłek wprost wspomina o tym, że piłkarzowi zabrakło kapitału kulturowego koniecznego w radzeniu sobie w życiu po zakończeniu kariery.
Wielką zaletą omawianej książki jest to, że cały czas konsekwentnie rozpatruje biografię Deyny w szerszym kontekście. Szczepłek, opowiadając historie poszczególnych zawodników, działaczy, spotkań i zgrupowań, ukazuje ówczesną mentalność oraz odtwarza codzienne życie sportowców. Czytelnik dowie się wiele o warunkach życia (oficjalna delegacja Legii wręczyła Deynie na jego ślubie serwis obiadowy i puchar z piotrkowskiej huty szkła), organizacji spotkań i zgrupowań, kulisach działania klubów. Najciekawsze są chyba, opowiedziane w poetyce rodem z powieści sensacyjnej, intrygi działaczy chcących pozyskać danego piłkarza lub zatrzymać go w swojej drużynie. Imano się różnych sposób – od interwencji u partyjnych notabli, po zaoferowanie przebywającemu na stałe w Warszawie zawodnikowi etatu bosmanmata w jednostce Marynarki Wojennej (nie trzeba chyba dodawać, że sportowiec nigdy „swojej” jednostki nie obejrzał).
Przyjrzyjmy się jednej z wielu opowiedzianych w książce historii. Przed pucharową konfrontacją z mistrzem Francji, drużyną Saint-Etienne, z Edmundem Zientarą (trenerem Legii) skontaktował się Stanisław Dygat, który otrzymywał prasę francuską. Dzięki spotkaniu z pisarzem szkoleniowiec Legii mógł czegokolwiek dowiedzieć się o stylu gry i zawodnikach przeciwnika. Urocza anegdota? Nie tylko. Ta krótka historia w klarowny sposób ilustruje charakterystyczne dla PRL ograniczenie komunikacji z krajami Zachodu. Analogicznie, wspomniane w poprzednim akapicie, opowieści o klubowych działaczach rywalizujących o poszczególnych zawodników, są nieodłącznym elementem (absurdalnych) dziejów PRL-owskich instytucji. To właśnie mam na myśli, gdy mówię o historiograficznym wymiarze omawianej książki. Jej autor stworzył ważny przyczynek do społecznej czy też kulturowej historii szeroko rozumianego – piłkarze, trenerzy, działacze, dziennikarze – środowiska piłkarskiego.
Na ciepłe słowa zasługuje też styl, jakim napisano biografię Deyny. Szczepłek pisze w elegancki, nieco sentymentalny – ale nigdy pretensjonalny – sposób. W szczery, ale i taktowny sposób wspomina o życiowych problemach piłkarza, o wyjątkowej wrażliwości na niewieście wdzięki, o postępującym w okresie amerykańskim uzależnieniu od alkoholu. Integralną część książki stanowi przebogaty materiał ikonograficzny, który nie tylko uzupełnia opowieść, lecz także jej wartością samą w sobie.
Edytorsko książka zachwyca. moim ulubionym pomysłem graficznym jest wydrukowanie strony, która opowiada o irracjonalnym wygwizdaniu Deyny przez polskich kibiców po tym, gdy strzelił w Chorzowie Portugalii bramkę bezpośrednio z rzutu rożnego, w układzie negatywowym (ciemne tło, biały druk, s. 209). Jedyną w zasadzie dostrzeżoną przeze mnie wadą publikacji są drobne niedociągnięcia redakcyjne – można było wyraźniej zaznaczyć zasadniczą linię narracji, która niekiedy ginie w strumieniu dygresji.
„Deyna” to wreszcie ciekawy przykład sentymentalnej, miejscami wręcz melancholijnej, opowieści o przeszłości. Autor wspomina nie tylko ludzi i ich życiowe historie, ale i warszawskie miejsca, których już nie ma (np. drewniane baraki zwane Ośrodkiem Sportowym Legii, podwarszawski ośrodek Pod Dębami). Książka mitologizuje wspaniałą sportową przeszłość, ale robi to w sposób uczciwy. Sam Szczepłek przyznaje, że wyjątkowy, nie mijający od kilkudziesięciu już lat, zachwyt nad grą Deyny to w dużej mierze wynik późniejszych chudych lat polskiej piłki: Wspominanie przeszłości to nic innego jak tęsknota za wspaniałą przeszłością reprezentacji Polski i Legii, których był symbolem. Tak będzie, gdy nie pojawi się ktoś równie dobry i charyzmatyczny. (s. 268).
Nie wiem czy „Deyna” zainteresuje kogoś, kto unika piłki nożnej, jak diabeł święconej wody. Chciałbym jednak, żeby tak było, jest to bowiem książka ważna – w kompetentny sposób ukazuje bohatera, który w latach siedemdziesiątych był jednym z najbardziej znanych, i to zarówno w kraju, jak i za granicą, Polaków. Dodatkowym walorem publikacji jest jej wzorcotwórczy potencjał. Szczepłkowi udało się pokazać, jak pisać o sporcie w sposób budzący zainteresowanie nie tylko maniaków ekscytujących się opisami kolejnych akcji przeprowadzanych w meczu rozegranym kilkadziesiąt lat temu. Maniaków takich, jak ja.
Redakcja: Michał Przeperski