Stanisław Różewicz – „Było, minęło... w kuchni i na salonach X Muzy” – recenzja i ocena
Brat poety Tadeusza Różewicza, Stanisław, swoją przygodę z profesjonalnym filmem zaczął w 1946 roku, terminując u przedwojennego pokolenia filmowców. I tak już został w kinematografii na dobre i na złe przez dziesięciolecia. Prędko stał się indywidualnością znaną i cenioną. Realizował wiele filmów, częstokroć nagradzanych – żeby wymienić tylko Świadectwo urodzenia, Westerplatte i Drzwi w murze. Współzałożył i lata całe prowadził Zespół Filmowy „TOR”. Wykładał w Łódzkiej Szkole Filmowej.
Koleje kina polskiego zależne były od okoliczności historycznych i ekonomicznych. Wszystkie te uwarunkowania znajdują swoje odbicie w autobiografii. Zadekretowanie socrealizmu, odwilż, boje z cenzurą, każdorazowe zmagania o zezwolenia i środki u kapryśnych instytucji i decydentów. Ale jest to przede wszystkim opowieść o ludziach. Zapiski Różewicza mienią się dziesiątkami nazwisk, pracował przecież z rzeszą postaci, które dostarczyły obszernego materiału anegdotycznego. Pojawiają się lapidarne sylwetki czy to reżyserów, czy aktorów, czy innych – np. Has, Ford, Trela, Radziwiłowicz. Czytelnik zainteresowany osobowym aspektem polskiej kinematografii zostanie z pewnością usatysfakcjonowany.
Różewicz niemało miejsca poświęca swoim filmom. Z pewnością mamy dobry pretekst do przypomnienia sobie jego twórczości, która raczej nie miała szczęścia wejść do ogólnego kanonu polskiego kina. A tymczasem jest to dojrzałe, dobre kino z rewelacyjnymi kreacjami (proszę przywołać sobie chociażby Głos z tamtego świata z Wandą Łuczycką). Reżyser dzieli się licznymi wspomnieniami z planu, uwagami o realizacji, genezą niektórych pomysłów. To z kolei zaleta dla miłośników warsztatu filmowego. Z dużym zainteresowaniem czyta się fragmenty o podróżach po całym świecie w związku z festiwalami filmowymi. Nie brakuje również pewnych reminiscencji z dzieciństwa Różewiczów.
Zwraca uwagę styl pisania autobiografii. Nie znajdziemy tu gawędziarstwa. Jest to skondensowany sposób przekazywania wspomnień, oszczędny, czasami wręcz zagadkowy. Różewicz nie chce nas zabawić na siłę, zagadać. Odpowiedni dobór słów, podniesienie niektórych szczegółów wskazuje na dyscyplinę scenarzysty. Ale nie tylko – widać tu również intencję opowiedzenia o rzeczach znaczących, znamiennych dla epoki czy konkretnych stosunków bez gadulstwa. Uważam za wielki walor tej książki właśnie inteligencję i stosowność.
Na koniec dodam, że pozycja jest wzbogacona o materiał fotograficzny oraz o niektóre dokumenty. Na ostatek znajdujemy posłowie syna Pawła, kalendarium i wyczerpujący indeks. Nienaganna redakcja i oprawa stanowią dopełnienie dla pozytywnej oceny.
Zobacz też:
- Anna Misiak – „Kinematograf kontrolowany”;
- Tadeusz Lubelski – „Historia niebyła kina PRL”;
- Marc Ferro - „Kino i historia”;
- „Czterej pancerni i pies” obchodzą 45. urodziny;
- „Kargul podejdź no do płota”, czyli 45. rocznica powstania Samych Swoich.
Redakcja i korekta: Agnieszka Kowalska