Środowisko studenckie w PRL i jego reakcja na Grudzień 1970 roku
Ten tekst jest fragmentem książki Toma Junesa „Pokolenia PRL. Ruch studencki w Polsce 1944–1989”.
Wspomniany mit przedstawia środowisko studenckie jako spacyfikowane przez represje pomarcowe, zastraszone i usposobione cynicznie wobec bierności robotników w 1968 r. oraz zdystansowane wobec protestujących robotników. Niemniej pojawiły się pewne relacje, z których wynika, że tak nie było. Protesty w 1970 r. skupiały się na obszarze Trójmiasta, gdzie w 1968 r. robotnicy naprawdę przyłączyli się do protestujących studentów i uczestniczyli w ich starciach z siłami bezpieczeństwa – co jednak zostało wyciszone i zmanipulowane przez reżimową propagandę. Co więcej, mimo że gdańskie środowisko studenckie nie wydało z siebie tego typu politycznie świadomych przywódców studenckich jak w Warszawie, studenccy „weterani 1968” wzięli również udział w proteście w 1970 r. Natomiast na pozorną nieobecność studentów jako grupy w wydarzeniach grudnia 1970 r. miało wpływ kilka czynników. Wypada tu wymienić: brak postaci, które mogłyby wysunąć się na czoło i pokierować środowiskiem studenckim w Trójmieście; aktywność działaczy oficjalnych organizacji studenckich, którzy przychodzili do akademików i starali się zniechęcić studentów do udziału w protestach; nadchodzące święta Bożego Narodzenia, przez co wielu studentów wyjechało do domu przed wybuchem protestu; oraz to, że studenci nie włączyli się do protestów jako odrębna spójna grupa.
W rzeczywistości pewna część studentów starała się działać kolektywnie – co widać w rezolucji i liście żądań gdańskich studentów – choć ich wysiłki, jak się wydaje, zostały przyćmione przez ogólny przebieg tego kryzysu. Zamiast motywowanego chęcią rewanżu zdystansowania się mieliśmy raczej do czynienia z wchłonięciem studentów biorących udział w proteście w szerszą rewoltę, przez co znaleźli się oni w cieniu buntu robotniczego. Jednym z powodów jest to, że Trójmiasto jako ośrodek przemysłu morskiego nie miał skonsolidowanego i widocznego środowiska akademickiego. Mimo to partia uznała, że konieczne jest zorganizowanie spotkania władz uczelni Trójmiasta z ministrem oświaty i szkolnictwa wyższego, aby omówić kwestię powrotu na uczelnie studentów, którzy wyjechali na ferie do domu, i aby poinstruować miejscowe struktury ZSP o tym, jak działać po zakończeniu protestów. W Szczecinie – kolejnym ognisku grudniowych wystąpień – na spotkaniach z działaczami ZMS przedstawiciele partii musieli odpowiadać na pytania dotyczące sytuacji politycznej i gospodarczej w odniesieniu do młodzieży, co podkreślało młodzieżowy aspekt wydarzeń.
Ponadto mitowi o rzekomym rozdźwięku między młodzieżą robotniczą a studencką w czasie protestów 1968 i 1970 r. sprzyjał fakt, iż późniejsze opracowania skupiały się na pewnych obszarach geograficznych. Dlatego też warto zwrócić uwagę na bardziej charakterystyczny przypadek ośrodka akademickiego i studenckiego, jakim był Kraków, aby ocenić postawę środowiska studenckiego wobec kryzysu grudniowego w 1970 r. Podczas wydarzeń marcowych tamtejsze środowisko studenckie okazało się poważnie zmobilizowane. Jak już wspominałem, skala rewolty zaskoczyła reżim. Zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę niski poziom nastrojów dysydenckich poza Warszawą przed 1968 r. W 1964 r. studenci warszawscy zorganizowali wiec poparcia dla Listu 34 z udziałem tysiąca lub więcej studentów. W Krakowie podobna inicjatywa poniosła sromotną klęskę, gdyż na planowaną demonstrację poparcia dla represjonowanych przybyło zaledwie kilkanaście osób. Niestabilność środowiska studenckiego w Marcu spowodowała, że reżim stał się szczególnie wyczulony na wszelkie objawy buntowniczych postaw wśród studentów z pokolenia ’68 po tych wydarzeniach.
Już nawet nie pojawienie się ulotek o wrogiej treści, lecz odbywające się w domach studenckich pokazy filmów dokumentalnych o amerykańskim programie kosmicznym wywołały we władzach wstrząs na tyle silny, by wszcząć dochodzenie w sprawie rozpowszechniania wrogiej propagandy. Kluby studenckie w tym mieście postrzegano jako siedlisko działalności wywrotowej. W rzeczywistości władze wykazywały niezwykłą czujność wobec wszelkich publicznych zgromadzeń studenckich. Przykładem mogą być wydarzenia sportowe – władze pilnowały bowiem, by nie przekształciły się w manifestacje polityczne, jak to się stało w przypadku meczu Górnik Zabrze – AS Roma w kwietniu 1970 r.
Nie dziwi zatem, że reżim podjął specjalne działania wobec środowiska studenckiego w momencie wprowadzenia podwyżek cen w grudniu 1970 r. W końcu wyciągnął pewne wnioski z doświadczeń 1968 r. Pierwszym krokiem było ograniczanie przepływu informacji o ewentualnych protestach. Przez pierwsze dni obowiązywania wyższych cen i początkowych protestów w Trójmieście wydawało się, że krakowskie środowisko studenckie nie przejawia żadnych oznak zaniepokojenia. Lokalne władze przygotowały plan powstrzymania wybuchu studenckiego buntu. Obejmował on ochronę środków łączności i sprzętu drukarskiego na uczelniach, w domach studenckich i stołówkach. Wprowadzono też zakaz wstępu obcych do akademików oraz przygotowano zasady ograniczające swobodę podróżowania w tym regionie – gotowe do wprowadzenia w razie potrzeby. Wreszcie opracowano plan działania dla milicji i jej oddziałów prewencji, które miały znajdować się w pogotowiu i wkroczyć do akcji, gdy to okaże się konieczne.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Toma Junesa „Pokolenia PRL. Ruch studencki w Polsce 1944–1989” bezpośrednio pod tym linkiem!
Wprowadzona przez reżim blokada informacyjna (służąca oczywiście szerszemu celowi, tj. zapobieżeniu wybuchowi protestów na większą skalę) została jednak szybko złamana, gdyż studenci zaczęli słuchać Radia Wolna Europa, które nadawało audycje o wydarzeniach w Trójmieście, a w akademikach pojawiły się pierwsze ulotki antyreżimowe i plakaty satyryczne. Wkrótce zaczęto rozpowszechniać ulotki wzywające do działania i dały się słyszeć pogłoski o szykowanej demonstracji. Władze zareagowały, wprowadzając wspomniane plany awaryjne, działaczy partii i organizacji studenckich zmobilizowano zaś do pilnowania domów studenckich. Początkowo na ulice wyszli więc studenci, którzy nie mieszkali w akademikach, powodowani pogłoskami o eskalacji przemocy na Wybrzeżu; udali się oni do domów studenckich, aby zachęcić kolegów do wspólnej akcji. Nazajutrz, 17 grudnia, kilkuset studentów zgromadziło się na Rynku Głównym, a wkrótce przyłączyły się do nich osoby postronne i przechodnie.
Demonstranci skandowali hasła poparcia dla protestujących na Wybrzeżu, jak również przypominające protesty z marca 1968 r. Gdy tłum zaczął gęstnieć, interweniowały siły bezpieczeństwa, co z kolei wywołało zamieszki między protestującymi a oddziałami prewencji. Studenci próbowali nawet wznosić barykady. Po demonstracji aresztowano wiele osób, a sytuacja w mieście stawała się coraz bardziej zaogniona. Lokalne władze spotkały się w tej atmosferze z rektorami wyższych uczelni, aby omówić dalsze kroki, pozwalające zapobiec wybuchowi masowego protestu studenckiego. Władze uczelni i organizacje studenckie rozpowszechniały ulotki, w których ostrzegano studentów przed angażowaniem się w zamieszki uliczne. Nieposłusznym grożono usunięciem z uczelni.
Władze uczelni przesunęły przede wszystkim początek ferii o dwa dni wcześniej, zamykając szkoły wyższe w mieście wcześniej, niż się spodziewano, co jednocześnie spowodowało masowe wyjazdy studentów z miasta. Pod koniec tygodnia do domów wyjechało niemal czterech na pięciu studentów, a spośród trzech tysięcy mieszkających w mieście prawie połowę stanowili działacze oficjalnych organizacji studenckich. W ten sposób podczas kryzysu 1970 r. spacyfikowano krakowskie środowisko studenckie, ale mimo to wyraźnie widać, że studenci nie dystansowali się od protestów robotniczych. Warto również podkreślić, że w dniach kryzysu grudniowego na 437 aresztowanych w Krakowie dwie trzecie miało mniej niż 25 lat. Ze sprawozdań milicyjnych wynika, że nie aresztowano nikogo notowanego za wrogą działalność polityczną z wyjątkiem uczestników wydarzeń marcowych. Dane te wskazują, że protesty roku 1968 i 1970 stanowiły część tego samego buntu pokoleniowego, choć miały odmienne przyczyny, które nadały im inny charakter.
Jak zatem pokazał kryzys grudnia 1970 r., reżim miał znaczne problemy będące dziedzictwem protestu z Marca i jego wpływu na świadomość pokolenia ’68. Środowisko studenckie doświadczyło w 1968 r. dość krótkotrwałego, lecz intensywnego upolitycznienia. Przeważająca większość studentów wróciła później do wcześniejszego życia, co ułatwiło pewne ograniczenie represji ze strony reżimu. Zarazem jednak stracili oni wiarę w dobrą wolę reżimu. Skończył się okres stabilizacji, a w jej miejsce pojawiła się atmosfera wzajemnej nieufności i eskapizmu w życie prywatne. Dziedzictwo protestu 1968 r. polegało więc na tym, że środowisko studenckie rozczarowało się realnym socjalizmem, a w przeciwieństwie do swych rówieśników z Zachodu polscy działacze studenccy nie zareagowali na klęskę, ewoluując w stronę skrajnej lewicy.
W rzeczywistości zarówno ich kontestacja, jak i bezpośrednie zetknięcie się z represjami ze strony państwa pozbawiło ich wszelkich złudzeń co do komunizmu. Wszelako w obu przypadkach kluczowe znaczenie miała utrata zaufania. Następstwa 1968 r. oznaczały odejście od ideologii, co było już widoczne w rezolucjach wczesnego ruchu studenckiego z marca tego roku. Skoro zaś doszło do tego w następstwie buntu pokoleniowego 1968 i 1970 r., można stwierdzić, że pierwsze pokolenie wychowane tylko pod rządami komunistycznymi przestało uznawać reżim za prawowity.