Solomon Northup – „Zniewolony. 12 Years a Slave” – recenzja i ocena

opublikowano: 2014-03-25, 22:29
wolna licencja
W 1853 roku tą historią żyło wielu Amerykanów. Po dwunastu latach do domu wrócił Solomon Northup – wolny Afroamerykanin z Nowego Jorku. Po powrocie spisał i wydał pamiętniki, w których opowiedział o latach spędzonych z dala od domu. Nie byłaby to żadna szczególna historia, gdyby nie to, że wiele mil od rodzinnego miasteczka, w dolinie rzeki Red, daleko na Głębokim Południu, w Luizjanie został zmuszony do niewolniczej pracy.
reklama
Solomon Northup
Zniewolony. 12 Years a Slave
nasza ocena:
6.5/10
cena:
34,90 zł
Wydawca:
Replika
Tłumaczenie:
Martyna Plisenko
Rok wydania:
2014
Okładka:
miękka
Liczba stron:
320
Format:
145x240 mm
ISBN:
978-83-7674-039-3

Wspomnienia Northupa – Twelve Years a Slave: Narrative of Solomon Northup, citizen of New-York, kidnapped in Washington city in 1841, and rescued in 1853, from a cotton plantation near the Red River in Louisiana – w XIX wieku wznawiano kilkakrotnie, w XX stuleciu zostały wydane dopiero w 1968 roku. Recenzowana książka jest pierwszą publikacją tych zapisków w języku polskim, a jej opracowanie związane jest z dużą popularnością filmu Zniewolony (12 Years a Slave).

Należy ją zaliczyć do grona pozycji, które popularyzują wiedzę na temat społeczeństwa Stanów Zjednoczonych XIX wieku. Z relacjami byłych niewolników zawsze był jednak pewien problem, a mianowicie kwestia ich autentyczności. Trzeba pamiętać, że w XIX wieku tzw. slave narrative służyły konkretnemu celowi: miały przysporzyć zwolenników abolicjonistom. Ponieważ Northup nie spisał sam swoich wspomnień, ale korzystał z pomocy niejakiego Davida Wilsona, który był interesowny i liczył na zysk ze sprzedaży książki, wątpiono w wiarygodność i tej opowieści. Jednak, czytając Zniewolonego (okropny tytuł dla polskiego wydania), nie można wysnuć takich wniosków.

Northup przedstawia przede wszystkim swoje przeżycia i doświadczenia. W jego opowieści nie wszyscy plantatorzy są źli. Ich stosunek do „szczególnej instytucji” (Południowcy używają tego eufemizmu, mówiąc o niewolnictwie) wynika raczej z wychowania kulturowego, które odebrali. Choć można uznać to za pewien element abolicjonistycznej propagandy, nie bądźmy surowymi sędziami. Gdyby bohater stawiał sobie za cel agresywną dyskredytację niewolnictwa, nie byłby aż tak uprzejmy wobec swojego pana.

Jego relacja, momentami bardzo szczegółowa i niezwykle plastyczna, pozwala nam poznać nie tylko życie niewolnika na plantacji, ale też kwestie związane z uprawą bawełny, z hodowlą, a także z rafinowaniem trzciny cukrowej. Prezentuje także krajobraz Stanów Zjednoczonych w XIX wieku, a zwłaszcza dystryktu Columbia. Na przykładzie tragicznych losów bohatera możemy dokładnie obserwować, jak funkcjonowała machina sprawiedliwości w USA. Ponadto dowiadujemy się, jakie niebezpieczeństwo niosło za sobą posiadanie ciemniejszego odcienia skóry. Innymi słowy, kiedy zapoznamy się z historią Solomona Northupa, ojczyzna wolności i demokracji nie wydaje się już taka idealna.

reklama

I tyle dobrego o książce. Nie mogę zrozumieć, dlaczego tytuł książki nie został przetłumaczony zgodnie z oryginałem. Skopiowano bowiem tytuł (bardzo dobrego) filmu powstałego na podstawie zapisków Northupa. Był on błędny. Może był to zabieg marketingowy, na co wskazywałby wybór okładki. Ponadto nie sprawdzono edycji pod kątem historycznym. Z pewnością pomocne byłyby przypisy wyjaśniające niektóre kwestie prawne czy społeczne, a także rys historyczny w ramach przedmowy oraz notka biograficzna autora. Niestety, zamiast wspomnianych rzeczy, które ułatwiłyby lekturę pamiętników, na końcu każdego rozdziału znajduje się grot składający się z pojedynczych słów. Jeśli ma to być forma informująca czytelników o zakończeniu rozdziału, należy chyba pogratulować pomysłu grafikowi.

I na końcu jeszcze dodam kilka słów o tłumaczeniu. Pani Plisenko nie popełniła może większych błędów, narracja jest prowadzona zgrabnie i łatwo się czyta. Trudno jest mi jednak uwierzyć w „zadowolonego” adwokata, który cieszy się z dowodów na utratę przez swojego klienta prawa własności do niewolnika (s. 281). W tym miejscy pasowałby raczej przymiotnik „usatysfakcjonowany”. Zaskakuje mnie także użycie rzeczownika judge i zapisywanie go wielką literą jak imię. Nie ma on bowiem specjalnego znaczenia i nie jest nacechowany emocjonalnie w tym tekście.

Waham się, jaką ostatecznie wydać opinię o tej publikacji. Z jednej strony chciałbym polecić pamiętniki Northupa, ponieważ są interesującym świadectwem osoby, która doświadczyła okropności „szczególnej instytucji”. Z drugiej zaś nie jest to pozycja, która w pełni naświetla problematyką niewolnictwa na amerykańskim Południu.

Redakcja i korekta: Katarzyna Grabarczyk

reklama
Komentarze
o autorze
Michał Staniszewski
Absolwent Wydział Historycznego UW, autor książki „Fort Pillow 1864”. Badacz zagadnień związanych z historią wojskowości, a w szczególności wpływu wojny na przemiany społecznych, gospodarczych i kulturowych - ze szczególnym uwzględnieniem konfliktów XIX wieku.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone