„Solidarność” (też) była kobietą. Jak Polki walczyły z komunizmem
„Solidarność” – Zobacz też: Sierpień 1980: strajk, który obalił komunizm
Budynek zakładu karnego w bydgoskiej dzielnicy Fordon ma za sobą kilka wieków historii. Wybudowano go jeszcze w XVIII wieku i od tego czasu służył różnym celom, ale najmocniej zasłynął jako więzienie kobiece. Więźniarki polityczne nieprzychylne komunistycznej władzy osadzano tu zarówno w czasach stalinizmu, jak i po ogłoszeniu stanu wojennego. Trafić tu można było za faktyczną działalność przeciw władzy, jak i za tą mocno urojoną: pewna staruszka otrzymała 10 lat (czyli w zasadzie dożywocie) za oddanie bochenka chleba partyzantom. Nie tym co trzeba, choć w zasadzie mogła to być też zwykła prowokacja...
W ciągu 45 lat istnienia PRL Polki osadzane były w regularnych zakładach karnych lub ośrodkach internowania za „działalność antypaństwową”. Mogły odsiadywać karę w Bydgoszczy, na Montelupich w Krakowie czy w miejscu odosobnienia w Gołdapi. Zdarzało się, że swoją niedolę dzieliły z pospolitymi kryminalistkami, malwersantkami, prostytutkami i morderczyniami. Miejsca takie jak Fordon potrafiły spajać kilka pokoleń kobiet, które z jakiegoś powodu postanowiły przeciwstawiać się komunistycznej władzy. A zdarzało się to i długo przed słynnym Sierpniem '80 i powstaniem NSZZ „Solidarność”.
Siła napędowa. Łódzkie włókniarki
Strajk włókniarek w Łodzi nie był pierwszym wystąpieniem kobiet przeciwko państwowym porządkom, ale z pewnością był ważnym sygnałem. Dwie wojny światowe zmieniły społeczne postrzeganie robotnic. Pierwszy konflikt z lat 1914-1918 sprawił, że panie musiały przejąć wiele obowiązków po mężczyznach posłanych na front. Po II wojnie światowej w samej tylko Łodzi zmianie uległa struktura demograficzna i na 100 mężczyzn przypadało 147 przedstawicielek płci przeciwnej. Kobiety aktywnie sprzeciwiały się różnym decyzjom lokalnej władzy – zwykle miało to podłoże ekonomiczne, ale protesty wzbudzić mogła też nachalna kontrola w zakładach pracy. Do ciekawej sytuacji doszło we wrześniu 1947 r., kiedy to robotnice z dawnej fabryki Izraela Poznańskiego nie chciały się zgodzić na wielowarsztatowy tryb pracy. Fala strajków rozpoczęła się na dobre po tym, jak pojawiła się plotka, że skopana przez partyjnego agitatora ciężarna kobieta miała poronić i umrzeć. Był to zdecydowany cios w wizerunek rządzących, mimo że historia ta okazała się nieprawdziwa.
Na specjalną uwagę zasługują jednak strajki łódzkich włókniarek z początku lat 70. Jego preludium były podwyżki cen od września do grudnia 1970 r. Co prawda w Łodzi nie doszło do większych protestów w ramach tzw. wydarzeń grudniowych, ale bańka niechęci pękła w lutym 1971 r. Od 10 do 12 lutego do strajków w kolejnych zakładach przyłączyło się aż 12 000 osób, z czego udział kobiet wynosił do 80%. Co ważne, starano się unikać konfrontacji na ulicach – panie nie były skore do takich rozwiązań – a zaprzestawano po prostu działania w fabrykach. Na miejsce przybyła delegacja partyjna z premierem Piotrem Jaroszewiczem na czele, której uświadamiano nie tylko dramatyczny poziom płac (dotkliwy zwłaszcza przy zmianach cen żywności), ale też kiepskie warunki samej pracy w łódzkim włókiennictwie. Stała się rzecz niezwykła: komunistyczna władza ustąpiła.
Bardzo często czynnikiem pchającym Polki do podobnych, głośnych protestów przeciwko sytuacji w kraju były kwestie ekonomiczne. Choć w Polsce Ludowej istniało pewne swoiste równouprawnienie (płeć piękna miała w końcu taki sam obowiązek „budowy socjalizmu” jak mężczyźni), to większość kobiet oprócz pracy zajmowała się też prowadzeniem własnych domów. A bywały w PRL-u okresy, w których ciężka sytuacja kraju znacznie to utrudniała. Świetnym tego wyrazem był choćby tzw. system kartkowy i reglamentacja artykułów żywnościowych (okresów reglamentacji było kilka: zaraz po wojnie, w latach 1951-53, w latach 70. i 80.). „Kartkowana” była nie tylko żywność, ale też inne towary, np. buty czy papierosy. W zamian za kupony rezerwowe można było kupić też rajstopy. Innym przykładem niewydolności gospodarczej była np. „cena komercyjna”, wprowadzona po 1976 r. na artykuły, na które popyt przewyższał podaż w wyraźnym stopniu (np. mięso). Istniały więc równolegle dwie ceny dla jednego towaru: zwykła i komercyjna, czyli wyższa. Wprowadzenie cen komercyjnych na przetwory z mięsa w stołówkach zakładów miało mieć dla rządu opłakane skutki latem 1980 r. Jednym słowem – deficyt towarowy zmuszał często Polki do naprawdę sporej kreatywności w prowadzeniu rodzinnego życia, a ciężka sytuacja gospodarcza potrafiła być początkiem wielkich manifestacji.
„Solidarność”: Droga do „S”. Dwa pomniki
Sam sprzeciw wobec złych warunków życia i pracy wymagał odwagi i nie każdy chciał podejmować się takiego ryzyka, zwłaszcza, jeśli na utrzymaniu miał rodzinę. W środowisku gdańskich tramwajarzy powodów do protestu było wiele, zwłaszcza, że musieli pracować na wiecznie psującym się taborze. Niedomykające się drzwi i wiecznie odmawiające posłuszeństwa pantografu były zjawiskiem nader częstym. Dopiero jednak wydarzenia sierpniowe 1980 r. przelały czarę goryczy i zachęciły pracowników komunikacji do walki o lepszy byt. Symbolem tamtego czasu stała się Henryka Krzywonos, która 15 sierpnia wyjechała tramwajem linii 15 z zajezdni. Na wieści o strajkującej stoczni postanowiła zatrzymać swój tramwaj w newralgicznym miejscu – pod Operą Bałtycką, co blokowało możliwość przejazdu wielu innych linii. To był sygnał poparcia dla strajkujących stoczniowców, a Henryka Krzywonos, późniejsza członkini prezydium Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego, stała się jednym z symboli sprzeciwu.
Artykuł inspirowany książką Agnieszki Lewandowskiej-Kąkol pt. „Dziewczyny z konspiry”:
Krzywonos nie zatrzymałaby jednak tramwaju, a w stoczni nie wybuchłyby strajki, gdyby nie jeszcze jedna obywatelka Polski Ludowej, którą nie bez powodu określono mianem „Anny Solidarność”. Anna Walentynowicz, z domu Lubczyk, jeszcze w latach 70. zaangażowała się w działalność opozycyjną, zostając m.in. współzałożycielką Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża. Jak sama wspominała, jeszcze w lipcu 1980 r. nie sądziła, że w stoczni mogą w najbliższym czasie wybuchnąć protesty, bo nastrój tam panujący bliższy był przygnębieniu niż narastającemu buntowi. To jednak jej skomplikowane losy przyspieszyły bieg wydarzeń: w gdańskiej stoczni pracowała od 1950 r., najpierw w charakterze spawacza, następnie jako suwnicowa. 7 sierpnia 1980 r., zaledwie kilka miesięcy przed osiągnięciem wieku emerytalnego, zastępca dyrektora stoczni ds. pracowniczych poinformował ją o dyscyplinarnym zwolnieniu z pracy.
Krzywdzie Anny Walentynowicz nie mieli zamiaru bezczynnie przyglądać się inni członkowie WZZW i „dyscyplinarka” okazała się jednym z motorów napędowych „polskiego Sierpnia”. 14 dnia miesiąca zorganizowano strajk, którego jednym z pierwszych postulatów było przywrócenie Anny Walentynowicz do pracy. Był to jednak jedynie wierzchołek niezadowolenia społecznego, które w tamtym okresie musiało znaleźć gdzieś ujście. Po początkowych sukcesach tzw. „dekady Gierka” kraj pogrążał się w problemach gospodarczych. Sprawa suwnicowej z gdańskiej stoczni okazała się punktem zapalnym, który doprowadził do znacznych przemian i powstania NSZZ „Solidarność”.
Rozkwit opozycyjny. Stan wojenny
Powstanie wielkiego, niezależnego ruchu społecznego po wschodniej stronie żelaznej kurtyny nie mogło spotkać się z bezczynnością władzy. Co wydarzyło się 13 grudnia 1981 r. nie stanowi żadnej tajemnicy. Ustami generała Jaruzelskiego zakomunikowano Polakom, że w kraju ogłoszony został stan wojenny. Niezależne związki zawodowe uległy delegalizacji, a milicja i bezpieka nasiliła działania przeciwko prodemokratycznej opozycji.
Czy w warunkach PRL-u, w stanie wojennym, obawiano się o losy rodzin? Sprawa jest oczywista, jednak wiele osób nie powstrzymało to przed działalnością antykomunistyczną lub wspieraniem krewnych, którzy się jej podejmowali. Janina Bielecka, matka Jana Krzysztofa, późniejszego premiera RP, po wprowadzeniu stanu wojennego miała szczątkowe wiadomości o losach syna, który uczestniczył w strajku w Stoczni Gdańskiej, wtedy im. Lenina. Opiekowała się wnukiem, gdy do drzwi mieszkania zadzwonili milicjanci. Z całą szczerością nie potrafiła im odpowiedzieć na pytanie, gdzie przebywa jej syn. Dużym zaskoczeniem były też późniejsze odwiedziny przyjaciół syna, którzy przynieśli jedzenie dla wnuka, a wynieśli z mieszkania... ukryty odbiornik radiowy, o którym nie miała pojęcia.
Bywało, że bunt przechodził z pokolenia na pokolenie i przedwojenne tradycje patriotyczne „dziedziczyły” dzieci i wnuki. Marta Urniaż została określona przez Jerzego Popiełuszkę mianem „Babci Tysiąclecia” – potrafiła w gipsie przemycić list od słynnego księdza do protestujących uczniów z Zespołu Szkół Rolniczych pod Garwolinem. Nie odmówiła ukrywania dezertera z radzieckiej armii (któremu udało się uciec później na Zachód), roznosiła też ulotki konspiracyjne w krakowskiej prokuraturze. Jej córka, Ligia Urniaż-Grabowska, była lekarką i swoją pozycję i wiedzę wykorzystywała do wyciągania z więzień opozycjonistów. Wykazywała się niezwykłym sprytem: Andrzeja Celińskiego potrafiła nauczyć, jak zasymulować pęknięcie wrzodu żołądka. Jeszcze przed wprowadzeniem stanu wojennego została pobita przez „nieznanych sprawców”. Córka Ligii, a wnuczka Marty, Małgorzata Grabowska-Kozera również włączyła się w opozycję, biorąc aktywny udział w demonstracjach i rozpowszechniając druki drugiego obiegu.
Artykuł inspirowany książką Agnieszki Lewandowskiej-Kąkol pt. „Dziewczyny z konspiry”:
Podobnie było w przypadku Iwony Kondratowicz, która poglądy przejęła po matce Mirosławie. Ta w trakcie przenosin z Kresów na Dolny Śląsk zabrała ze sobą trójkę dzieci... oraz sześć tomów dzieł Piłsudskiego. Iwona, choć niepełnoletnia, podjęła się działalności w „Solidarności” w 1980 r. W sierpniu 1982 r. była śledzona przez bliżej nieznanych osobników:
Posesję opuściła przez furtkę sąsiedniego bliźniaka. Mimo to samochód zaparkowany dwa domy dalej od razu ruszył za nią.(...) Kiedy zobaczyła, że dojechali do skrzyżowania, przystanęła. Udając, że intensywnie szuka czegoś w torebce, obserwowała samochód kątem oka. Nie mogli dłużej się zastanawiać, którą ulicę wybrać, gdyż za nimi jechała duża, rozklekotana furgonetka. Skręcili w prawo. Teraz ruszyła żwawym krokiem. Za rogiem skręciła w lewą stronę. Na pętli stały trzy tramwaje gotowe do drogi, lecz na razie nie wsiadała do żadnego. Czekała. Gdy jeden z nich ruszył, wskoczyła w biegu. Tuż za nią, w pełnym pędzie, zdążył jeszcze wskoczyć do środka chłopak w czarnym T-shircie. Ona stała z przodu, on poszedł na koniec wagonu.(...) Przystanek przy placu Grunwaldzkim. Ludzie wysiadają i wsiadają. Sygnał dźwiękowy. Tramwaj rusza i w tym momencie Iwona wyskakuje przez otwartą nadal połówkę drzwi. Chłopak nie jest już w stanie wyjść. Jedzie dalej. Ona wskakuje do innego, najbliżej stojącego tramwaju. Na następnym przystanku wysiada i tak robi kilkakrotnie. Jeden przystanek w każdym numerze. Upewnia się, że ogon zniknął. Teraz może wrócić do domu.
Opozycjonistki potrafiły odegrać szczególną rolę zwłaszcza przy kolportażu pism i druków drugoobiegowych. Solidarnościowy „Tygodnik Wojenny” (wydany pierwszy raz już po wprowadzeniu stanu wojennego, w styczniu 1982 r.) tworzony był przy użyciu metody sitodruku i początkowo zawierał tylko podstawowe informacje o charakterze regionalnym – mazowieckim. Szybko nabrał jednak charakteru ogólnopolskiego, bo mocno rozwinęły się sieci jego kolportażu i kanały informacyjne w innych miastach Polski. Redaktorem naczelnym został Jan Strękowski, ale to jego żona Ewa Nawój wymyśliła nietypowy sposób przemycania pisma w... opakowaniach po proszku do prania.
Pomysł był prosty: należało otworzyć pudełko w taki sposób, aby nie było widać naruszenia opakowania, wysypać proszek i umieścić w środku wydania „Tygodnika Wojennego”. Takiemu przemytowi sprzyjał fakt kiepskiego zaopatrzenia rynku – jeśli gdzieś „rzucono” taki towar, to ludzie brali często wiele paczek na zapas, więc widok osoby z torbą wypełnioną proszkami nikogo nie dziwił. Zwykle w takim bagażu tylko jedno opakowanie było faktycznie wypełnione proszkiem, w reszcie znajdowała się opozycyjna prasa. W taki sprytny sposób można byłą ją kolportować, a zajmowały się tym przede wszystkim panie: kierowanie tym procederem w „TW” przejęło w swoim czasie trio Teresa Holzer, Jolanta Marczak, Grażyna Sztupkiewicz.
Schyłek władzy, schyłek walki
Okrągły Stół, mimo że przyniósł ze sobą przemiany w sposób bezkrwawy i nie powtórzył „scenariusza rumuńskiego”, dla niektórych działaczek był czymś na kształt porażki i zdrady ideałów. W książce Agnieszki Lewandowskiej-Kąkol Dziewczyny z konspiry można przeczytać czasem gorzkie słowa dawnych działaczek. Małgorzata Tarasiewicz, która od 1986 r. współtworzyła Ruch Wolność i Pokój określiła to mianem „ciosu”. Renata Jasińska-Nowak, aktorka i reżyserka teatralna, aktywnie współtworząca opozycję wspominała, jak po wybraniu generała Jaruzelskiego na prezydenta III już Rzeczpospolitej płakała przez dwa dni.
III RP przyniosła nowe nadzieje i oczekiwania, czasami zadowolenie, czasami zawód. Warto jednak pamiętać, że za transformacją ustrojową stały nie tylko gry polityczne na najwyższych szczeblach władzy, ale też sprzeciw całych mas zwykłych obywateli. I obywatelek, bo te dołożyły wydatnie swoje cegiełki do całego procesu, aktywnie działając, a często drżąc przy tym o o swoich synów, mężów i braci. Anna Walentynowicz była jedna i niepowtarzalna, ale „Pań Solidarność” było naprawdę wiele.
Bibliografia:
- Baszanowska Anna, Walentynowicz Anna, Cień przyszłości, Wydawnictwo ARCANA, Kraków 2005
- Brzostek Błażej, „Tygodnik Wojenny” [w:] Solidarność podziemna 1981-1989, pod red. Andrzeja Friszke, Wydawnictwo Instytutu Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk, Warszawa 2006
- Cenckiewicz Sławomir, Anna Solidarność. Życie i działalność Anny Walentynowicz na tle epoki (1929-2010), Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2010
- Dudek Antoni, Ślady PeeReLu. Ludzie, wydarzenia, mechanizmy, Wydawnictwo ARCANA, Kraków 2000
- Lesiakowski Krzysztof, Strajki robotnicze w Łodzi w okresie przedsolidarnościowym 1945-1976, [w:] Strajki w Polsce w XX wieku, pod red. Ryszarda Gryza, Wydawnictwo DiG, Warszawa 2011
- Lewandowska-Kąkol Agnieszka, Dziewczyny z konspiry, Wydawnictwo Zona Zero, Warszawa 2017
- Michalak Ryszard, Piasecki Andrzej K., Historia polityczna Polski 1952-2002, Akapit, Łódź 2003
- Wiśniewska Agnieszka, Duża Solidarność, mała solidarność. Biografia Henryki Krzywonos, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2010
Redakcja: Tomasz Leszkowicz