Smutny uśmiech arlekina (rocznica premiery „Eroiki” Andrzeja Munka)
Andrzej Munk – zobacz też: „Coś ważnego nie tylko dla mnie...”. Andrzej Wajda: dziesięć niezapomnianych filmów
Rok 2009 – Quentin Tarantino kręci głośne „Bękarty wojny”. Porucznik Aldo Raine ze swoją wesołą kompanią niczym komiksowi herosi skalpują nazistów, Hitler zachowuje się jak idiota- a sama wojna, wydaje się być jakaś taka mniej straszna … Rok 1957 – Andrzej Munk realizuje „Eroicę” – dla bohatera pierwszej części filmu Dzidziusia Górkiewicza złote ruble okazują się być wyjściem z każdej opresji, butelka z winem pomaga przejść przez linię frontu a wojna jest rzeczywistością skrajnie absurdalną – Warszawa płonie lecz dwadzieścia kilometrów dalej roznegliżowane panny spokojnie zażywają kąpieli słonecznych. Groteska? Pastisz? Przerysowany komiksowy bohater?
W pierwszym odruchu można by pokusić się o postawienie znaku równości pomiędzy „kozakiem” Rainem, a naszym „swojskim” cwaniakiem Górkiewiczem. Obaj funkcjonują w karykaturalnym, jakby przerysowanym świecie, obaj chwacko wychodzą z każdej opresji, a jednak… oglądając „Bękarty” zdajemy sobie sprawę, z konwencji pastiszu, śmiejemy się – choć chwilami to humor nieco makabryczny. Podczas śledzenia perypetii Dzidziusia Górkiewicza na naszej twarzy też może pojawić się uśmiech, jednak będzie to uśmiech smutny. W czym więc tkwi siła obrazu Munka, który bierzemy jak najbardziej na s e r i o? Jak napisał Marek Hendrykowski Dzidziuś Górkiewicz to „arlekin powstania” – w „odwróconym” świecie wojny, jego racjonalne zachowania wydają się być błazenadą. Cynizm Dzidziusia możemy odczytać jako próbę odcięcia się od tej niedorzecznej rzeczywistości. Jednak jak napisał Tadeusz Sobolewski:
Munk dokonuje zdumiewającej wolty: ukazuje powstanie jako absurd, aby na końcu kazać w nie cynikowi uwierzyć. Przypomina to starożytną formułę wiary według Tertuliana: „credo quia absurdum” (wierzę w coś właśnie dlatego, że jest niedorzeczne). Wierzę wbrew wszystkiemu, wierzę, bo muszę, bo nie mam innego wyjścia.
Dzidziuś uwierzył – wierzymy i my, stąd koleje losu Górkiewicza wzbudzają smutny uśmiech.
Do jeszcze innych refleksji skłania druga część filmu. W rzeczywistości niemieckiego oflagu sensem więziennego życia, sensem przetrwania jest mit o ucieczce porucznika Zawistowskiego. Ów bohaterski mit staje się sensem trwania w ogóle, ale – w tym miejscu pojawiają się dwa paradoksy. Po pierwsze, mitem tym karmi swoich współtowarzyszy porucznik Turek, który w obozie przybiera pozę cynika i indywidualisty. Po drugie, pomimo iż przekonanie o bohaterskiej ucieczce Zawistowskiego daje nadzieję na przyszłość, to część jeńców w przyszłości z bohaterstwem nie chce mieć nic wspólnego…
Jak zatem po latach odczytywać dzieło Munka? Dawniej widziano w nim błyskotliwą parodię polskiego „machania szabelką”, inni z kolei zarzucali Munkowi stworzenie galerii bohaterów – „masochistycznych paszkwili”. Po latach jednak wszystkie te interpretacje bledną i wydają się być nietrafione. Znany krytyk filmowy Marek Hendrykowski w swojej szczegółowej analizie „Eroiki”, przedstawia ją jako „film odarty ze złudzeń”, film, który poprzez pryzmat tragikomicznej narracji pokazuje zapętlenie polskiego narodu, specyficzne rozdarcie pomiędzy życiem „normalnym” a „bohaterskim”. W wojennym świecie rozkazów, żołnierskiej rutyny, wyświechtanych sloganów postawy Turka i Górkiewicza wydają się być zdecydowanie bardziej „ludzkie” niźli skostniałych, acz przejętych „ważniejszą” sprawą, żołnierzy.
W dobie coraz częstszych pytań o granice bohaterstwa, o wyznacznik, esencję tego pojęcia warto obejrzeć obraz Munka. Może on uświadomić prawdę starą jak świat, że bohaterstwo nie musi oznaczać heroicznych gestów. Może wystarczy starać się przyzwoicie przeżyć codzienność?
Redakcja: Michał Przeperski