Skąd się wziął nudyzm na ziemiach polskich?
Ten tekst jest fragmentem książki Anny Dobrowolskiej „Nie tylko Chałupy. Naturyzm w PRL”.
Nudyzm przed naturyzmem
Na długo zanim Janusz Głowacki zapłacił mandat za wypoczynek bez kąpielówek w Chałupach, na polskich plażach spotkać można było pojedynczych „golasów”. Popularność nagiego wypoczynku rosła stopniowo, ale miała też swoją długą historię. W 1990 roku Krzysztof Antoń na łamach „Natury – Naturyzmu” opisywał początki nudyzmu w okresie rozbiorów:
Udokumentowane, pierwsze pojawienie się naturystów na ziemiach polskich miało miejsce w roku 1897. Wówczas w Grudziądzu założono Towarzystwo Naturalnego Sposobu Życia. Jego członkowie preferowali kąpiele słoneczne bez odzienia: uważali za najważniejszy kontakt z przyrodą. Było to na kilka lat przed utworzeniem pierwszej oficjalnej organizacji naturystycznej na świecie, co nastąpiło w Berlinie w roku 1901, pod nazwą Verein für Körperkultur.
Informacja o towarzystwie z Grudziądza pojawia się również w innych publikacjach, choć nie znajdziemy w nich odwołań do materiałów archiwalnych czy chociaż prasy z tego okresu. W każdej tego typu legendzie jest jednak szczypta prawdy.
W 1897 roku w Grudziądzu rzeczywiście powstało Towarzystwo Naturalnego Sposobu Życia, które na terenie przekazanych przez miasto nieużytków wokół dworca kolejowego zorganizowało ogród i przestrzeń do wspólnego spędzania czasu na świeżym powietrzu. Pomysłodawca ogrodu, doktor Jan Jalkowski, uznawany jest za ojca idei rodzinnych ogródków działkowych na ziemiach polskich. Organizowane przez towarzystwo „kąpiele słoneczne” zostały upamiętnione w nazwie ROD, który do dzisiaj działa na tym terenie. Praktykowana przez członków towarzystwa bliskość z przyrodą niewiele miała jednak wspólnego z naturyzmem – kąpieli słonecznych goście ogrodu w Grudziądzu zażywali co najwyżej półnadzy, co podważa tezę o tym, że polscy naturyści wyprzedzili swoich niemieckich kolegów. Choć pod koniec XIX wieku nawet zdjęcie koszuli mogło zostać uznane za niemoralne, trudno uznać ideę kąpieli słonecznych z miejskim ogrodzie za tożsamą z nudyzmem. Sami członkowie grudziądzkiego towarzystwa pewnie zdziwiliby się, gdyby usłyszeli, że zostali nazwani „naturystami”.
W okresie międzywojennym entuzjaści nagiego wypoczynku gromadzili się podobno w Otwocku koło Warszawy i Zaleszczykach, uzdrowisku zlokalizowanym przy granicy z Rumunią i słynącym z największej liczby słonecznych dni w roku. W międzywojennej prasie znajdziemy pojedyncze wzmianki na temat nudyzmu, głównie w kontekście humorystycznym. W 1932 roku satyryczny tygodnik „Mucha” opublikował na przykład wierszyk Nudyści, który zaczynał się słowami:
Różne mają ludzie bziki:
Ten zbiera fajki, guziki,
Inny – warjat bez ochyby –
Przez dzień cały łapie ryby;
Ten goni za autografem,
Ten do klubu chce pójść z grafem;
Ten pić nie chce wódeczności,
Inny znów w Kosowie pości,
Ten jada tylko włoszczyznę,
Inny nawet surowiznę…
Lecz wśród tych warjatów listy
Główne miejsce jest – „nudysty”!
Wierszyk kończył się ostrzeżeniem, że amatorom nagiego przebywania na świeżym powietrzu groziły nie tylko zła pogoda, komary, pokrzywy i osty, ale przede wszystkim obrzydzenie sobie kontaktów z przedstawiciel(k)ami „innej płci”. „I zamiast szczęścia ułudy – / «Nudysta» dojdzie do… nudy!” – głosił ostatni wers, nawiązując do istniejącego w języku polskim brzmieniowego podobieństwa między rzeczownikami „nudyzm” i „nuda”. Tę zbieżność wykorzystywać będą dziennikarze dystansujący się wobec nagiego opalania również w okresie PRL; dla aktywistów stanie się ona z kolei jednym z argumentów za stosowaniem określenia „naturyzm” i dystansowania się od skojarzeń z pozbawionym ideologicznej podbudowy „nudyzmem”.
Nagie plażowanie było w okresie międzywojennym przedstawiane jako zdecydowanie obcy wynalazek. W 1938 roku „Gazeta Wileńska” donosiła na przykład, że w nadmorskich Dębkach ustawiono tablice z napisami: „Wszelki nudyzm, przeciwny moralności na terenie Dębków wzbroniony”, sugerując, że przyczyną zaniepokojenia mieszkańców było położenie miejscowości tuż obok polsko-niemieckiej granicy. Biorąc pod uwagę, że ta sama tablica zabraniać miała również wstępu do Dębek Żydom, możemy wnioskować, że nagie opalanie uważane było przez wielu na podejrzaną społecznie dewiację, która zagrażała narodowej moralności.
Nagość miała również wymiar klasowy. W międzywojennej Warszawie zachowanie na plażach publicznych podlegało szczegółowym regulacjom. Regulamin miejskich plaż nakazywał, że „[d]o kąpieli i plażowania używane być muszą właściwe, ogólnie przyjęte kostjumy kąpielowe, odpowiadające względom higieny i obyczajności publicznej”. Surowo zabronione było też przebywanie w strojach kąpielowych poza plażą. Jak jednak przekonuje Kamil Karczewski, to, na ile normy te były przestrzegane na co dzień, zależało w dużej mierze od przynależności klasowej. W lipcu 1927 roku ONR-owski dziennik „ABC” donosił, że w Warszawie na plażach miejskich i kąpieliskach bezpłatnych „publiczność wcale nie krępuje się i często przychodzi bez żadnych strojów kąpielowych”. „Problem” ten nie istniał na plaży Kozłowskiego ani Poniatówce, czyli w miejscach, gdzie zbierała się „śmietanka stolicy”, „uprawiając sporty i gimnastykę”. Tym samym, jak argumentuje Karczewski, nagie kąpiele były elementem performensu męskości klas ludowych. Przedstawiciele wyższych warstw społecznych mogli zażywać nagich kąpieli co najwyżej w zaciszu prywatnego ogrodu lub podczas wyjazdu do wakacyjnego kurortu.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Anny Dobrowolskiej „Nie tylko Chałupy. Naturyzm w PRL” bezpośrednio pod tym linkiem!
Podobnie lata międzywojenne wspominał Jerzy Budzisz, sołtys Chałup: „Przed wojną przyjeżdżali do nas letnicy. Ale kto to był? Doktor, inżynier, adwokat, ludzie kulturalni i niehałaśliwi. Były pary – bezdzietne małżeństwa, które opalały się nago, ale w ukryciu przed innymi plażowiczami”. Z kolei zaraz po wojnie – wspominał Budzisz – większość letników stanowili tam artyści, którym ze względu na charakter pracy można było wybaczyć skłonność do nagiego plażowania. Zarówno w międzywojniu, jak i w pierwszych dekadach PRL nagie kąpiele słoneczne praktykowano raczej w prywatnym gronie, na terenie własnego ogródka czy na odludnych plażach.
Nudyzm wczesnego PRL był zatem rozrywką elitarną, uprawianą przez dorosłych po cichu i w gronie najbliższych. W archiwum Ośrodka Karta zachowały się na przykład zdjęcia Ireny Jarosińskiej, znanej fotografki, która w latach 60. opalała się nago na dachu. Podobną funkcję spełniały dachy publicznych basenów, gdzie wydzielano specjalne solaria, czyli miejsca, w których kobiety mogły opalać się topless.
[…]
Skoro okazji do wypoczynku bez ubrań we wczesnym PRL nie brakowało, to co sprawiło, że zainteresowanie naturyzmem na dużą skalę wybuchło dopiero na przełomie lat 70. i 80.? I czym naturystyczna plaża różniła się od wcześniejszych solariów? Po pierwsze, nagie opalanie w późnym PRL przekraczało tradycyjne normy legitymizujące nagość w przestrzeni prywatnej i jednopłciowej. Plaża naturystyczna była z założenia koedukacyjna i, choć zwykle oddalona od miejscowości wczasowych, zdecydowanie publiczna. W przeciwieństwie do zachodniej Europy, gdzie na nagie opalanie przyzwalano w wydzielonych i oznaczonych miejscach, w Polsce plaże naturystyczne powstawały spontanicznie i były sposobem na oddolne „odzyskiwanie” przestrzeni publicznych. Po drugie, popularność naturyzmu w późnym socjalizmie wiązać możemy z nowymi wzorcami spędzania czasu wolnego (od 1973 roku stopniowo wprowadzano wolne soboty), a także ograniczeniami gospodarki niedoborów, sprawiającymi, że wachlarz dostępnych rozrywek był ograniczony. Szczególnie ważne w tym kontekście stały się wzorce z zagranicy – nudystyczne plaże podpatrzone podczas wypoczynku wakacyjnego w Jugosławii czy Rumunii, ale też fascynacja seksualną liberalizacją obserwowaną przy okazji wyjazdów do krajów Europy Zachodniej.
Granice przyjaźni
O ile korzeni ruchu nudystycznego szukać należy w XIX-wiecznych Niemczech i volkistowskim ruchu na rzecz „reformy życia” (Lebensreform), o tyle historia powojennego naturyzmu ma znacznie bardziej ponadnarodowy charakter. Jak argumentuje Stephen Harp, popyt na nagie opalanie przekraczał w powojennej Europie narodowe granice i związany był z konsumpcyjną rewolucją, która coraz większej liczbie obywateli umożliwiła korzystanie z urlopów i spędzanie czasu wolnego zagranicą. Na Zachodzie powojenną popularność nagiego opalania tłumaczy się też często zdobyczami rewolucji seksualnej, która rozluźniła społeczne podejście do nagiego ciała, a także umożliwiła bardziej otwarte dyskusje o seksualności w sferze publicznej.
Josie McLellan, badająca fenomen nudyzmu w Niemieckiej Republice Demokratycznej, wskazuje na dużą rolę państwa i socjalistycznej ideologii w promowaniu nagiego plażowania. Choć początkowo komuniści z Niemiec Wschodnich z dystansem podchodzili do nudyzmu, dostrzegając w nim powidoki nazistowskiego kultu aryjskiego ciała, z czasem oddolny aktywizm wymusił na władzach NRD zaakceptowanie naturyzmu jako elementu wschodnioniemieckiej tożsamości. W 1987 roku, podczas oficjalnej parady z okazji siedemsetpięćdziesięciolecia Berlina, z jednej z platform przejeżdżających przez miasto machały do widzów półnagie kobiety przebrane za syreny. Nudyzm stał się w późnym NRD elementem państwowej ideologii, ale też przestrzenią negocjacji między obywatelami a władzą.
Niemiecka otwartość wobec nagości stanowiła wyjątek na tle państw bloku komunistycznego, ale nagie plaże powstawały również w innych krajach Europy Środkowo-Wschodniej. W Jugosławii ich rozwój związany był z napływem turystów z Zachodu i sprzyjał ekonomicznym zyskom nadmorskich miejscowości. W Rumunii nudyzm stanowił oazę osobistej wolności, z której chętnie korzystali również członkowie partii komunistycznej. Z kolei na Węgrzech nagie plaże zaczęły pojawiać się wokół Balatonu na fali turystycznego rozwoju tego regionu. Wśród ich użytkowników znaleźć można było nie tylko zagranicznych turystów, ale też samych Węgrów, którzy w latach 80. skutecznie zarejestrowali swoją organizację naturystyczną.
Na tym tle wzrost zainteresowania nagim plażowaniem w Polsce lat 80. nie wydaje się zaskakujący. Co najmniej od początku poprzedniej dekady Polacy mogli swobodnie podróżować po innych krajach bloku komunistycznego. Do NRD od 1972 roku można było wyjechać nawet bez paszportu, wystarczyła odpowiednia adnotacja w dowodzie osobistym. W kolejnych latach „granicę przyjaźni” otwarto również z innymi krajami socjalistycznymi. O ekonomicznym aspekcie tych wymian napisano już wiele – wiadomo, że przejazdy przez granicę na Odrze służyły zaspokajaniu potrzeb konsumpcyjnych, z którymi nie radził sobie krajowy rynek (na przykład zakupem butów). Mniej mówi się jednak o kulturowych i obyczajowych aspektach tych transnarodowych przepływów. Jednym z nich niewątpliwie było rosnące zainteresowanie naturyzmem.