Simon Scarrow – „Rebelia” – recenzja i ocena
Przeczytaj fragment tej książki
Co prawda nie lubię zaczynać serii od środka (a w tym przypadku od końca), ale obietnica miłego popołudnia z ciekawą powieścią zrobiła swoje – nie mogłem nie ulec. I powiem szczerze: nie pomyliłem się – choć zachwyt był nieco mniejszy, niż się spodziewałem.
Zacznijmy od najważniejszego w takich książkach, czyli od intrygi. Tutaj Scarrow rzeczywiście kreatywnie „pobawił się” historią. Po pierwsze stworzył wielowątkowy i skomplikowany spisek przeciwko panującemu cesarzowi Klaudiuszowi. Przyszły kandydat do noszenia purpury, przy okazji będący namiestnikiem w Syrii, wpada bowiem na genialny pomysł. Musi wywołać dostatecznie duże zamieszki na podległych sobie terenach, dzięki czemu władze imperialne wyślą mu na pomoc posiłki. A wtedy łatwiej będzie zmienić głównego lokatora w Rzymie! Namiestnik ma ułatwione zadanie – podlega mu pewna wybitnie zapalna prowincja o wdzięcznej nazwie Judea, gdzie pustyni jest sporo, gajów też, ale największy urodzaj wykazują religijni i polityczni fanatycy, z którymi Rzymianie muszą postępować jak z jajkiem, a nawet delikatniej.
I tak właśnie wygląda Judea piórem Scarrowa. Jedna wielka góra wysuszonego chrustu, czekająca aż ktoś podłoży pod nią ogień. Namiestnik jest sprytny – przy pomocy wiernych oficerów zachowuje się w tej zapalnej prowincji jak pijak w składzie greckiego ognia. I tu na scenę wkraczają nasi bohaterowie, weterani niejednej trudnej misji. Dwaj centurioni są nie w ciemię bici, perfekcyjnie znają regulamin i potrafią bezlitośnie wykorzystać istniejące w nim luki. A mają nie lada zadanie: muszą postawić na nogi zdemoralizowaną kohortę pomocniczą z Ilirii. Nie będzie chyba zbyt dużym spoilerem – taki to typ powieści, że od pierwszych kart nie ma się co do tego wątpliwości – jeśli powiem, że akcja zakończy się sukcesem. Ale jak im się to uda, tego już zdradzać nie będę.
Drugą niezwykle ważną rzeczą jest tło tych bohaterskich wydarzeń. Powiem szczerze, że różnie to bywa, ale z przewagą wiernego w miarę odzwierciedlenia sytuacji i realiów. Kolejnym atutem powieści Scarrowa są też plastyczne opisy scen batalistycznych. Widać, że odrobił tutaj przysłowiową lekcję odnośnie uzbrojenia i taktyki wojennej na dalekim pograniczu, jak i również panujących tam stosunków. Gorzej mu wyszło z nakreśleniem charakterów wszystkich postaci – są one zwyczajnie czarno-białe. Próba nadania szarości przewodnikowi karawan (bardzo ważnej postaci w tej książce) moim zdaniem średnio się udała.
Druga rzecz, która wzbudziła we mnie mieszane uczucia, to wątek pierwszych chrześcijan. Rozumiem, że od czasów Dana Browna każdy pisarz próbuje znaleźć swoją teorię na temat początków chrześcijaństwa, losów jego wyznawców itp., ale nie wiem, czy ten wątek – opierający się na aluzjach w tekście oraz bardzo bogatej wyobraźni autora – był w tej książce naprawdę potrzebny. Na szczęście nie psuje on głównej osi powieści.
Tak więc mamy prowincję zamieszkaną przez monoteistycznych fanatyków, mamy władców tej prowincji zza morza, którzy nie są w stanie pojąć, o co w tym wszystkim chodzi. Dodajmy do tego zdradzieckiego namiestnika, ambitnego prefekta-idiotę, jego złodziejskiego, pozbawionego wszelkich pozytywnych cech zastępcę oraz zdemoralizowaną grupę wojaków na zielonym (no, w tym wypadku pustynnym) garnizonie – i voilà ! Wystarczy, by czytało się to świetnie!
Redakcja i korekta: Agnieszka Leszkowicz