Simon Dunstan, Gerrard Williams – „Grey Wolf. The Escape of Adolf Hitler” – recenzja i ocena
W dwudziestu trzech rozdziałach pracy przedstawiono historię rzekomej ucieczki Adolfa Hitlera z Berlina do Argentyny, która miała zostać przygotowana przez jego osobistego sekretarza i szefa kancelarii NSDAP Martina Bormanna. Ów miał prowadzić również tajne rozmowy z aliantami i oferować im zrabowane przez III Rzeszę kosztowności oraz dzieła sztuki w zamian za możliwość bezpiecznej ucieczki. Tło powieści stanowią działania na frontach II wojny światowej.
Według Dunstana i Williamsa Führer opuścił stolicę Niemiec 28 kwietnia 1945 roku, pozostawiając w schronie pod Kancelarią Rzeszy swojego sobowtóra, zgładzonego dwa dni później. Hitler udał się do Tønder w Danii, a w drodze lądował w okolicach Magdeburga. Następnie innym samolotem udał się do Travemunde. Stamtąd Junkers Ju 252 o dużym zasięgu miał przetransportować pasażerów do bazy wojskowej w Reus w pobliżu Barcelony w Hiszpanii. Kolejnym etapem podróży lotniczej miały być Wyspy Kanaryjskie, skąd ostatecznie niemiecki U-boot zabrał ich do Argentyny. W tym kraju Adolf Hitler, według autorów, dożył późnej starości wraz z Ewą Braun oraz m.in., uciekającym inną drogą, Martinem Bormannem.
Recenzowana książka napisana jest stosunkowo przystępnym i łatwym w odbiorze językiem. Nie wymaga też od czytelnika głębszej znajomości poruszanej tematyki. Obeznany odbiorca dostrzeże jednak liczne błędy. Podobnie jak wiele innych prac sensacyjno-historycznych Grey Wolf został skonstruowany przy pomocy odpowiednio dobranych i podanych informacji, pominięciu niewygodnych szczegółów oraz subiektywnym interpretowaniu – często wątpliwych – relacji. Czytelnik słabo zorientowany w temacie odniesie wrażenie, że publikacja została oparta na podstawie dobrze udokumentowanych wyników badań. Okazuje się, że jest przeciwnie, bowiem wszyscy cytowani przez media historycy – Guy Walters, Tomasz Szarota czy nawet kontrowersyjny David Irving – uważają tezy zawarte w książce za wierutne bzdury. Warto jednak bliżej przyjrzeć się tej publikacji, by ostrzec potencjalnych odbiorców nie tylko przed nią, ale też ogólnie przed bezkrytyczną wiarą w inne, podobnie sensacyjne ustalenia.
Manipulacja czytelnikiem zaczyna się już w „Uwagach od wydawcy” wraz z opinią o wyjątkowej reputacji autorów. Tymczasem historyk Simon Dunstan jest autorem głównie książek popularnonaukowych, dotyczących uzbrojenia wojskowego i oddziałów specjalnych. Drugi z autorów, Gerrard Williams, jest zaś producentem filmowym oraz dziennikarzem telewizyjnym. Choć nie wyklucza to możliwości przeprowadzenia przez autorów rzetelnych badań, to równocześnie nie daje podstaw do obdarzenia ich kredytem zaufania, zwłaszcza ze względu na liczne błędy merytoryczne przedstawione w dalszej części recenzji.
Weryfikacja błędów jest utrudniona, a nawet niemożliwa z powodu przyjętej przez autorów metody sporządzania przypisów. W książce zamieszczono bowiem system najmniej przejrzysty z możliwych, a mianowicie przypisy końcowe do poszczególnych kart książki (a więc nieoznaczone w tekście!), w których brakuje zresztą dokładnego wskazania numerów stron przywoływanych publikacji, nawet gdy autorzy odwołują się do bardzo obszernych książek. Poza tym w wielu miejscach brak odnośników, które powinny zawierać uzasadnienie formułowanych tez i informacji.
Przeczytaj również:
- Korwin-Mikke i historia. Czy Hitler nie wiedział o Holokauście?
- Hitler nie popełnił samobójstwa?
- Hitlerowscy zbrodniarze, których dosięgnęła sprawiedliwość
Warto przytoczyć kilka niepodważalnych błędów. Często dotyczą one szczegółów powszechnie znanych lub takich, które są szeroko omówione w różnych opracowaniach, nawet w niemieckiej Wikipedii. Takie pomyłki podważają wiedzę, profesjonalizm, rzetelność oraz staranność autorów. Wątpliwości budzi tytuł jednego z rozdziałów – fraza „Wo bist Adolf Hitler?”, co należałoby przetłumaczyć jako „Gdzie jesteś Adolfie Hitlerze?”. Jednak poprawny zwrot „gdzie jest” powinien brzmieć „Wo ist Adolf Hitler?”. Kwestia tego pytania została wyjaśniona – zadał je 2 maja w schronie lekarz z Armii Czerwonej, który miał mówić płynnie po niemiecku, jak informują autorzy w przypisie na stronie 141. Jednak, jak widać, oni sami nie opanowali tego języka, a kolejnym argumentem na potwierdzenie tego jest przetłumaczenie Luftfahrtforschungsamt jako „Luftwaffe radio intercept unit” (strona 102), czyli „jednostka przechwytywania łączności radiowej Luftwaffe”. Tymczasem podana niemiecka nazwa oznacza po prostu Lotniczy Instytut Badawczy. Zatem albo piszą oni zupełne bzdury, albo nie znali niemieckiej nazwy instytucji i podali niewłaściwą. W Luftwaffe tego rodzaju zadaniami zajmował się Forschungsamt der Luftwaffe.
Autorzy podają także nieprawdziwe wiadomości, omawiając ówczesną historię Niemiec. Stwierdzają na przykład, że: „W wyborach 1932 roku naziści zdobyli większość miejsc w Reichstagu” (strona 7), a w rzeczywistości otrzymali tylko najwięcej głosów ze wszystkich partii. NSDAP w żadnych wyborach nie zdobyła większości ani głosów, ani miejsc w parlamencie. Kolejnym przykładem jest fragment o badaniach eugenicznych. W publikacji wspominają o „Instytucie Cesarza Wilhelma, najbardziej prestiżowej szkole medycznej Niemiec” (strona 35), podczas gdy Kaiser-Wilhelm-Gesellschaft zur Förderung der Wissenschaften był najważniejszą niemiecką instytucją naukową, w której skład wchodziły liczne instytuty i w ramach której w 1927 roku utworzono Kaiser-Wilhelm-Institut für Anthropologie, menschliche Erblehre und Eugenik, o którym jest mowa w tym fragmencie. Jak łatwo zgadnąć, żadna z wymienionych instytucji nie była szkołą medyczną. Następnym błędem jest podanie, że generał Patton dowodził amerykańską 10 Armią (strona 68), chociaż wówczas dowodził on 7, a później 3.
Tego rodzaju drobnych błędów jest jeszcze sporo. Dunstan i Williams podają równie wiele dyskusyjnych informacji, opisując chociażby losy Bormanna, który po samobójstwie sobowtóra Hitlera – 3 maja 1945 roku – miał być dwanaście mil na południowy wschód od Kancelarii Rzeszy, czyli na obrzeżach ówczesnego Berlina, a stamtąd „samochód zabrał go do niemieckiego punktu pierwszej pomocy, gdzie został opatrzony”. Opierają się oni podobno na relacji świadka (strona 172). Okazuje się jednak, że te informacje bezkrytycznie powtarzają za książką Martin Bormann. Nazi in Exile Paula Manninga. Tymczasem w tym dniu nie tylko tam, ale wszędzie wokół Kancelarii Rzeszy, w promieniu nie tylko 12 mil, ale i znacznie większym, stała Armia Czerwona i niemożliwym byłoby znalezienie zwartego niemieckiego oddziału, a tym bardziej punktu opatrunkowego.
Bardziej dyskusyjnym, ale równie ciekawym przykładem jest historia spotkania w 2007 roku w Ameryce Południowej ponad siedemdziesięcioletniego człowieka z Chile, który twierdził, że był synem Gauleitera Hamburga (strona XXIV). Dobrze znane są jednak losy wszystkich czterech szefów NSDAP z tego obszaru i wątpliwe jest, by powód do opuszczenia kraju miał jakikolwiek ich syn, urodzony w latach 30. ubiegłego wieku. Oczywiście, teoretycznie możliwe jest, że ów młodzieniec emigrował, pozostawiając ojca w Niemczech. Wypadałoby jednak skomentować to w książce, jeżeli chce się wykazać, że podawane relacje mogą być, przynajmniej potencjalnie, wiarygodne. Należy zaznaczyć, że wiele błędów może nie wynikać ze złej woli autorów, a jedynie z braku krytycyzmu wobec relacji zbieranych osobiście bądź, znacznie częściej, pochodzących z innych książek.
Niejednokrotnie w postępowaniu bohaterów brakuje logiki. Nieuzasadnione jest na przykład to, że na lotnisku w Tønder w Danii Hitler przemawiał do zgromadzonych tam żołnierzy (strona 164), skoro organizatorzy chcieli utrzymać w tajemnicy ucieczkę Führera. Co ciekawe, osoba, która według autorów Grey Wolf opisała te wydarzenia – Freidrich von Angelotty-Mackensen – występuje również w wydanej po polsku książce Śmierć Hitlera (Warszawa 2007, s. 311). Opis ten jest jednak znacząco różny, a rzekomy hrabia Mackensen-Angelotti okazał się niejakim Valentinem Gerlachem, uznanym przez psychiatrów za mitomana i patologicznego kłamcę.
Największe zainteresowanie wywołały odtajnione dokumenty FBI. Niektóre żądne sensacji media podały informację, jakoby amerykańska instytucja ujawniła dokumenty, według których „Adolf Hitler przeżył wojnę i ostatnie chwile życia spędził w Andach”. Cytowane przez Dunstana i Williamsa akta nie są jednak informacjami czy raportami FBI stwierdzającymi, że Hitler jest w Argentynie, a jedynie relacjami ze wzmianką, że ktoś o tym mówił.
Główne tezy autorów zbudowano na podstawie rzekomej działalności Martina Bormanna, który miał zorganizować ucieczkę Hitlera do Argentyny, a po II wojnie światowej kierować nazistami chroniącymi go w tym kraju. Tymczasem w 1972 roku w Berlinie, w okolicach miejsca, gdzie widziano go po raz ostatni, przypadkowo odnaleziono zwłoki z 1945 roku. Na podstawie analizy wyglądu oraz porównania mitochondrialnego DNA zwłok z DNA kuzynki stwierdzono, że są to szczątki Martina Bormanna. Autorzy książki ustosunkowują się do tego odkrycia jedynie w dwóch zdaniach (strona XX). Właściwie ta jedna kwestia wystarcza do stwierdzenia, że Grey Wolf to w najlepszym wypadku bardzo nieudolnie skonstruowana bajka.
Podsumowując, Grey Wolf. The Escape of Adolf Hitler pokazuje, jak można próbować przekonać czytelników do nawet najbardziej fantastycznych i nieprawdziwych wersji wydarzeń historycznych. A do rozpowszechnienia przekonania, że Hitler nie popełnił wcale samobójstwa 30 kwietnia 1945 roku, przyczyni się z pewnością film nakręcony na podstawie książki.
Redakcja i korekta: Katarzyna Grabarczyk