Sensacja na Wembley! Mecz Anglia-Polska z 17 X 1973 r. w świetle polskiej prasy
Zobacz też: Piłka nożna - historia mistrzostw, sukcesy Polaków i futbol a polityka
Mecze z Walią i Polską miały być dla „Synów Albionu” zaledwie przebieżką przed mundialem. Jeżeli przed spotkaniem na Wembley istnieli jeszcze tacy, którzy nie wierzyli w zasadę „faworyt nie zawsze wygrywa”, to po ostatnim gwizdku sędziego srogo się zawiedli.
Sytuacja w „polskiej grupie” przed meczem na Wembley
Po pierwszym spotkaniu reprezentacji Polski z Walią w Cardiff (28.03.1973) nic nie wskazywało na to, że złoci medaliści olimpijscy z Monachium będą realnie liczyć się w walce o awans na mundial w RFN. Piłkarze trenera Kazimierza Górskiego przegrali swój inauguracyjny mecz 0:2, jednak zdecydowani faworyci grupy, Anglicy, w pierwszym meczu co prawda wygrali w Cardiff 1:0 (15.11.1972), jednak w rewanżu z Walijczykami na Wembley osiągnęli zaledwie wynik remisowy 1:1 (24.01.1973).
Szóstego czerwca na stadionie w Chorzowie, nazwanym wtedy przez Anglików „Kotłem Czarownic”, Polacy po raz pierwszy i jak dotychczas ostatni wygrali z „Synami Albionu”. Piłkarze z Wysp zlekceważyli wtedy kopaczy zza „Żelaznej Kurtyny” i przegrali 2:0. Na tym samym stadionie blisko cztery miesiące później ulegli Polakom również Walijczycy, przegrywając 3:0 (26.09.1973). I tak oto stało się to, czego chyba żaden ówczesny ekspert piłkarski nie przewidywał: Reprezentacja Polski przed ostatnim meczem eliminacyjnym z czterema punktami na koncie (za wygraną przyznawano wtedy dwa punkty, obecnie trzy) była liderem tabeli, a zdecydowani faworyci, mistrzowie świata z 1966 r., mieli jedno „oczko” straty i aby awansować musieli wygrać z drużyną Kazimierza Górskiego, remis natomiast dawał awans polskim piłkarzom.
Dobre nastroje
Polskie dzienniki, zarówno ogólnopolskie jak i regionalne, od 11 października 1973 r. codziennie informowały o sytuacji w polskiej kadrze, a korespondenci w Londynie przytaczali tytuły i zawartość angielskiej prasy, w której często rozpisywano się na temat nadchodzącego meczu Anglia-Polska.
10 października 1973 r. polscy piłkarze rozegrali ostatni mecz przed decydującym spotkaniem z „Synami Albionu” - na stadionie w Rotterdamie zremisowali 1:1 z reprezentacją Holandii. Następnego dnia polska prasa skupiła się głównie na analizie tego spotkania, ale nie obyło się bez odwołań do nadchodzącego meczu z Anglikami. Przykładem może być tytuł artykułu w „Przeglądzie Sportowym” 1:1 w Rotterdamie cennym sukcesem. Gdyby tak na Wembley... Z kolei „Życie Warszawy” wskazywało, jak ważny jest to mecz, podając informacje za londyńskimi dziennikami, że wszystkie bilety na to spotkanie zostały już dawno wyprzedane oraz że transmitowane będzie ono w kilkunastu krajach świata i obejrzy je 200 milionów telewidzów.
12 października pojawiły się informacje o tym, że polscy piłkarze powrócili do kraju, do ośrodka w Rembertowie, aby tam przygotowywać się do meczu z Anglikami. Jak twierdził trener reprezentacji Polski Kazimierz Górski, jego zawodnicy byli już gotowi do meczu, zgrupowanie w Rembertowie miało zaś na celu głównie odzyskanie świeżości. Często cytowano słowa trenera Anglików, sir Alfa Ramseya, który twierdził, że drużyna, która walczy o remis znajduje się w połowie drogi do porażki. W „Przeglądzie Sportowym” opublikowano artykuł o stadionie Wembley, w którym podano kilka ciekawostek z nim związanych. Jak zaznaczył sam autor na końcu artykułu:
Tak więc kiedy przez prawie 2 godziny w dniu 17 października (początek meczu 19:30) cała Polska przesiedzi przy telewizorach, mając oczy skierowane na stadion Wembley, dobrze będzie znać nieco szczegółów z historii tego obiektu.
14 października opublikowano w „Przeglądzie Sportowym” kilka listów od czytelników, którzy podpowiadali trenerowi Górskiemu, jak jego zespół powinien zagrać z Anglikami. Kibice wysyłali listy nie tylko do tego pisma, ale i do innych gazet. Polacy w Wielkiej Brytanii pisali do redakcji londyńskiego „Dziennika Polskiego i Dziennika Żołnierza” głównie na temat wyniku zbliżającego się meczu. Wśród Polonii panował optymizm, większość kibiców przewidywała zwycięstwo drużyny polskiej i awans do finałów Mistrzostw Świata. Ci bardziej gorliwi wysłali swoje listy osobiście do selekcjonera reprezentacji. Odniósł się on do nich w sposób następujący:
Wielu kibiców przysyła mi listy, w których sugeruje takie czy inne ustawienie zespołu. Większość autorów przeróżnych wariantów skłania się do koncepcji żelaznej obrony i sporadycznych ataków... Naturalnie będziemy na Wembley bardzo starannie pilnowali własnej bramki, ale w żadnym przypadku nie możemy ograniczyć się tylko do obrony. Atak musi być naszą silną bronią.
Podczas zgrupowania polskich piłkarzy w Rembertowie (11–15 października), w prasie, oprócz relacji z treningów i tego, jak spędzają oni kolejne dni, dużą wagę przywiązywano do informacji, że w zespole panuje doskonała atmosfera. Dla poparcia tych słów umieszczano nie tylko zdjęcia z treningu, ale i takie, na których reprezentanci uśmiechali się i byli w dobrych nastrojach. Praktycznie same pozytywne informacje udostępniane przez prasę mocno wpływały na optymistyczne nastroje kibiców.
Polecamy e-book: Paweł Rzewuski – „Wielcy zapomniani dwudziestolecia”
Przedmeczowe napięcie
15 października o godzinie 16:45 samolot z polską reprezentacją na pokładzie wylądował w Londynie. Trener Górski zabrał ze sobą szesnastu zawodników i dodatkowo największą gwiazdę ówczesnej polskiej piłki Włodzimierza Lubańskiego, który w meczu przeciwko Anglikom nie mógł zagrać z powodu kontuzji, której nabawił się w czerwcu w czasie meczu na Stadionie Śląskim. To, że Lubański udał się razem z kadrą, było ze strony Kazimierza Górskiego bardzo dobrym zagraniem psychologicznym. Zarówno prasa angielska, jak i sir Alf Ramsey właśnie tego zawodnika obawiali się najbardziej i nie mieli pewności, czy na pewno w dalszym ciągu jest kontuzjowany. O obawach angielskiej prasy przed Lubańskim pisał między innymi „Przegląd Sportowy” w artykule: A jednak nie dowierzają... Mit o Lubańskim straszy Anglików przed batalią na Wembley. Górski motywował jednak swoją decyzję o zabraniu Lubańskiego na mecz i posadzeniu go na ławce rezerwowych wyłącznie tym, że sama jego obecność wśród zawodników wpłynie na pewno w sposób mobilizujący na drużynę. Mimo iż Lubański miał w meczu nie wystąpić, to właśnie jego wypowiedzi były najczęściej cytowane spośród wszystkich zawodników reprezentacji.
Podczas pobytu polskiej reprezentacji w Anglii, oprócz standardowych relacji z treningów i przygotowań piłkarzy, prasa przedstawiała zarówno Anglików jak i Polaków powołanych na mecz. Najobszerniejszy artykuł na ten temat zamieścił „Przegląd Sportowy”, dołączając nawet zdjęcia wszystkich szesnastu piłkarzy reprezentacji Polski wraz z dokładną charakterystyką każdej z linii. Dziennikarze sportowi przypominali również o tym, że Anglia jest kolebką piłki nożnej i oficjalna tradycja tego sportu sięga już stu lat. We wrocławskim „Słowie Polskim” autor artykułu A jak Anglia stwierdził nawet, że na wyspach kopano piłkę wtedy, kiedy u nas w modzie były rycerskie turnieje.
17 października pojawiły się wydania prasy z ostatnimi artykułami z rodzaju przedmeczowych. Podano oficjalne składy obu reprezentacji, które ogłoszone zostały przez trenerów dzień wcześniej. „Dziennik Polski i Dziennik Żołnierza” umieścił jedynie krótki artykuł, którego myślą przewodnią było to, że w Anglii wiele rzeczy może kuleć, ale nie piłka nożna - piłkarze angielscy będą walczyć ostro i do końca. „Trybuna Ludu” na artykuły związane z meczem poświęciła całą stronę. Wagę spotkania z reprezentacją „Trzech Lwów” porównano do finału Igrzysk Olimpijskich w Monachium w 1972 r., kiedy to polska reprezentacja zwyciężyła z Węgrami i zdobyła złoty medal. „Przegląd Sportowy”, oprócz umieszczenia wielu informacji na temat zarówno polskich jak i angielskich zawodników, opublikował artykuł dotyczący „Wembley Roar”, czyli stutysięcznej wrzawy na angielskim stadionie, która sprzyjała „Synom Albionu”. Dziennik sportowy nie ograniczył się jednak tylko do uświadomienia czytelników o istnieniu „Wembley Roar”, przypomniano bowiem dokładniej mecze sześciu z dziewięciu reprezentacji, które mimo niesprzyjającej atmosfery i wrzawy nie przegrały na Wembley z Anglikami.
Zobacz też:
- Barcelona ’82: „Solidarność” na mundialu
- Sportowy triumf i polityczna klęska
- Subtelni propagandyści. „Dziennik Bałtycki” o mundialu w Argentynie
Artykuły pojawiające się od 11 do 17 października były w większości utrzymywane w bardzo podobnym tonie. Skupiano się w nich na podawaniu informacji zarówno z polskiego jak i angielskiego obozu i rozpisywano się o historii angielskiej piłki. Dziennikarze starali się nie zawierać w nich przemyśleń co do wyniku czy swoich pobożnych życzeń. Powtarzano co najwyżej rzecz oczywistą: Polacy, aby awansować, muszą na Wembley wywalczyć co najmniej remis. Nikt nie próbował robić z polskiej kadry faworytów spotkania, podkreślano nawet, że jeśli przegrają po ambitnej i dobrej grze, nikt nie powinien mieć do nich pretensji.
Wielka gra, mecz o wszystko — tak i podobnie określa się spotkanie Polska-Anglia. I nie ma w tym przesady – takimi słowami zaczynał się jeden z ostatnich artykułów przed meczem w „Trybunie Ludu”. I faktycznie, nie było przesady w nazwaniu tego spotkania „wielką grą”. Polskim kibicom nie trzeba było ciągle przypominać jego wagi, gdyż byli oni tego świadomi, m.in. dlatego, że w tamtym okresie interesowali się polską piłką dzięki sukcesom, jakie osiągała. Największe z nich to oczywiście złoty medal olimpijski z Monachium oraz zwycięstwo (jedyne jak do tej pory) z Anglikami w Chorzowie. Jedynie „Życie Warszawy” umieściło w artykule 17 października, na Wembley! fragment bardzo patetyczny, mający pokazać, jak wielkim zainteresowaniem cieszył się mecz na Wembley:
Do zenitu dochodzi w tych dniach zainteresowanie naszych obywateli sportem. Pewne jest, że w środowy wieczór 17 października Anno Domini 1973 — nie będzie między Bugiem i Odrą oraz Karpatami i Bałtykiem takiego aparatu telewizyjnego, przy którym nie zasiądzie kilka lub kilkanaście osób, że pójdą w ruch aparaty radiowe, zwłaszcza tranzystorowe. Z nich korzystać będą ci przede wszystkim, którzy nie mogą przerwać pracy ciągłej. I nie będzie nas w tym dniu raził zbyt głośny ton tranzystorów nie tylko w tramwajach, wydobywające się z głośników radiowych i telewizyjnych ryki. Już dziś – na trzy dni przed meczem piłkarskim Polska-Anglia na londyńskim stadionie Wembley – czujemy się przecież wszyscy uczestnikami owego wydarzenia, które wywołało przeogromne zainteresowanie nie tylko wśród Anglików i Polaków.
Dziękujemy, że z nami jesteś! Chcesz, aby Histmag rozwijał się, wyglądał lepiej i dostarczał więcej ciekawych treści? Możesz nam w tym pomóc! Kliknij tu i dowiedz się, jak to zrobić!
„Zwycięski remis”
Reprezentacja Polski 17 października 1973 r. zremisowała na Wembley z Anglikami 1:1 i awansowała do finałów Mistrzostw Świata w RFN kosztem faworytów. Z jednej strony nastąpił wybuch ogromnej radości polskiego sztabu szkoleniowego, piłkarzy i kibiców, z drugiej pojawiły się łzy, złość i szukanie winnych po stronie angielskiej.
Anglia: Peter Shilton — Paul Madeley, Roy McFarland, Norman Hunter, Emlyn Hughes — Colin Bell, Tony Currie, Martin Peters — Mike Channon, Martin Chivers, Allan Clarke.
Polska: Jan Tomaszewski — Antoni Szymanowski, Jerzy Gorgoń, Mirosław Bulzacki, Adam Musiał — Lesław Ćmikiewicz, Henryk Kasperczak, Kazimierz Deyna — Grzegorz Lato, Jan Domarski, Robert Gadocha.
Obie drużyny wystąpiły w ofensywnych ustawieniach 1-4-3-3. Kazimierz Górski, podejrzewany przez prasę angielską o defensywne ustawienie zespołu, z pewnością zaskoczył niejednego dziennikarza czy kibica. Trzeba mieć świadomość, że mecz nie stał na wysokim piłkarskim poziomie - przez większość spotkania to drużyna sir Alfa Ramseya atakowała bramkę strzeżoną przez Jana Tomaszewskiego. W 57. minucie Janowi Domarskiemu udało się jednak strzelić bramkę i zapewne każdy Polak, który oglądał mecz komentowany przez Jana Ciszewskiego, pamięta do dzisiaj jego pełne emocji słowa:
Lato ucieka, w środku mamy dwóch zawodników, proszę państwa! Grzegorz Lato, tam McFarland. Ucieka teraz... Gadocha, Domarskiii... goool!!! Gol, proszę państwa! Sensacja na Wembley! Sensacja na Wembley.
Nie minęło 60 sekund i mogło być 1:1 - Channon trafił do polskiej siatki, jednak sędzia Vital Loraux bramki nie uznał. Anglicy nie odpuszczali i w 63. minucie otrzymali kontrowersyjny rzut karny po faulu Musiała na Petersie w polu karnym. Okazję do zdobycia bramki wykorzystał Clarke i na Wembley było już 1:1. Do końca meczu Anglicy oblegali bramkę polską, a w ostatnich minutach spotkania nawet Jan Tomaszewski potrzebował pomocy swoich kolegów z drużyny, którzy wybijali piłkę z linii bramkowej. Kazimierz Górski, nie wytrzymując napięcia, wyszedł kilka minut przed końcem meczu do szatni. Mimo wielu sytuacji „Synom Albionu” nie udało się strzelić bramki i to polska ekipa cieszyła się z awansu na mundial w RFN.
Radość i duma
Rankiem 18 października w większości polskich dzienników pojawiły się artykuły nawiązujące do remisu polskiej reprezentacji na Wembley. W każdym artykule opisującym mecz można było wyczuć zachwyt, w mniejszym stopniu spowodowany grą polskiej reprezentacji i poziomem meczu – głównym powodem był wynik dający awans do finałów Mistrzostw Świata. Kilka tytułów artykułów z tego dnia brzmiało: Sensacyjny remis 1:1 na Wembley. Polacy w finałach mistrzostw świata!, Najbardziej dramatyczny mecz. Najcenniejszy sukces, Nasza reprezentacja w finale mistrzostw świata, Złota jedenastka olimpijska lepsza od b. mistrzów świata. Wszystkie one opisywały mniej lub bardziej dokładnie przebieg meczu i podawały najważniejsze informacje z nim związane. Najpełniejszą relację ze spotkania zamieścił „Przegląd Sportowy”. Żaden z dziennikarzy nie ukrywał faktu, że to Anglicy mieli ogromną przewagę, podkreślano jednak wielką ambicję i zaangażowanie polskich piłkarzy. O żadnym z nich nie napisano złego słowa, a szczególnie wyróżniano Tomaszewskiego - „Przegląd Sportowy” okrzyknął go bohaterem meczu, na okładce zamieścił jego zdjęcie podczas jednej z parad, nad którym widniał napis Jan Tomaszewski bohaterem batalii na Wembley. Pochwał doczekała się także cała linia defensywna oraz Deyna i Lato.
Zobacz też:
- Najwybitniejsi piłkarze w historii reprezentacji Polski – plebiscyt
- Pojedynek na trzech płaszczyznach. 3-5 maja 1975 roku w Gdańsku
Oprócz pierwszych komentarzy na gorąco oraz relacji meczowych, prasa pisała o pustych ulicach miast w czasie meczu i pochodach kibiców po zakończeniu spotkania. Dziennikarka „Słowa Polskiego” zadzwoniła między innymi do pogotowia milicji, a oficer dyżurny poinformował ją, że w czasie meczu panował we Wrocławiu idealny spokój, a ulice były niemalże puste. Dopiero po meczu przez centrum miasta przeszedł pochód kibiców w świetnych nastrojach. Zaraz po końcowym gwizdku belgijskiego sędziego zaroiło się na ulicach, które przez dwie godziny były wyludnione. Spontanicznie tworzyły się grupy i pochody. Niesiono biało-czerwone flagi, wiwatowano na cześć piłkarzy i kierownictwa ekipy – donosił „Dziennik Polski” o sytuacji w Krakowie. Dziennikarz zadzwonił do kilku przypadkowych osób, aby sprawdzić ich pomeczowe nastroje. Każda z nich oglądała mecz w telewizji lub słuchała relacji radiowej. Sytuacja w Warszawie była identyczna, informował o niej „Przegląd Sportowy” i „Życie Warszawy”. Żurnalistka tego pierwszego zadzwoniła po meczu do kilku nieznanych sobie osób, których imię i nazwisko brzmiało Jan Tomaszewski. Cytowane fragmenty rozmów dotyczyły głównie wychwalania polskiego bramkarza przez jego imienników.
Głównym tematem dzienników z 19 października były doniesienia z prasy europejskiej. Cytowano tytuły i zawartości gazet między innymi z RFN, ZSRR, Jugosławii, Włoch i Brazylii. Praktycznie wszyscy zagraniczni dziennikarze wypowiadali się bardzo pozytywnie o polskiej reprezentacji i meczu, który rozegrała. Najlepszym podsumowaniem jest tytuł artykułu w „Przeglądzie Sportowym”, w którym przedstawiono doniesienia z europejskich stolic: Europa mówi: zasłużyliście.
Kup e-booka: „Polacy na krańcach świata: XIX wiek”
Książka dostępna jako e-book w 3 częściach: Część 1, Część 2, Część 3
Informowano o ogromnej ilości telegramów z gratulacjami dla polskiej reprezentacji. Depesze nadchodziły zarówno od osób ważnych, jak Edward Gierek czy prezes Rady Ministrów Piotr Jaroszewicz, jak i od kibiców. Obszernie pisano o sytuacji w obozie polskim i angielskim, zamieszczano również fragmenty wypowiedzi trenerów i piłkarzy. Trener Kazimierz Górski cieszył się ze „zwycięskiego remisu” i awansu reprezentacji Polski do Mistrzostw Świata, jednak jak sam podkreślał, myślami był już częściowo w przygotowaniach do mundialu. Nieco miejsca poświęcono również dwóm kontrowersyjnym wydarzeniom. Pierwszym, bezpośrednio związanym z meczem, był brak powtórki realizatora z faulu Musiała na Petersie, którego skutkiem był rzut karny dla Anglików, który dał wynik 1:1. Realizator pokazał w trakcie meczu wiele powtórek, jednak tej, tak zresztą ważnej, nie. Wątpliwości co do decyzji arbitra mieli zarówno polscy dziennikarze jak i osoby, z którymi rozmowy zamieszczano na łamach gazet. Paweł Hęciak z londyńskiego „Tygodnia Polskiego” pisał: Decyzja była stanowczo za ostra, co potwierdza także wiele pism angielskich. W najgorszym wypadku winien być rzut wolny bezpośredni za obstrukcję, nigdy za celowy faul. Gdyby nie ten rzut karny byłoby nadal 1:0 dla Polski.
Drugie wydarzenie często komentowane przez dziennikarzy to kontrowersyjna wypowiedź sławnego angielskiego trenera Briana Clougha, o którym mówiono, że ma zastąpić Ramseya na stanowisku selekcjonera angielskiej drużyny. Udzielając pomeczowego wywiadu w jednej z telewizji nazwał Jana Tomaszewskiego pajacem. Hęciak skomentował to w sposób następujący: Cóż, możemy tylko stwierdzić, że Brian Clough już nigdy nie odzyska zaufania wśród polskiej publiczności. Myślę, że jego niejednokrotnie prowokacyjne wypowiedzi nie ułatwią mu zajęcia miejsca po Ramseyu. Informował również, że w związku z tą wypowiedzią Polacy na Wyspach telefonowali do telewizji, w której nadawano kontrowersyjny wywiad, by protestować przeciwko niemu.
Zobacz też:
Będąc już przy temacie Polonii, korespondenci z Londynu w swoich relacjach zamieszczali informacje o spotkaniach z Polakami mieszkającymi w Wielkiej Brytanii. I tak na przykład Stefan Rzeszot, który jechał wraz z piłkarzami i sztabem po meczu do hotelu, donosił o kibicach reprezentacji Polski zebranych pod hotelem Queensberry, w którym mieszkali polscy piłkarze. Henryk Czekański z kolei opowiadał o podróży autobusem z polskimi kibicami mieszkającymi w Walii oraz o optymizmie, który ich ogarniał. Nikt nie zakładał, że kadra Górskiego na Wembley przegra. Pod stadionem natomiast było wielu rozśpiewanych i wiwatujących na cześć piłkarzy polskich kibiców. Dziennikarz zakończył korespondencję słowami: Był to dla nas, przybyłych z kraju, niezwykle wzruszający widok, świadczący o głębokich i serdecznych więzach, łączących Polaków na obczyźnie z ojczyzną. Andrzej Broniarek spędził natomiast pomeczowy wieczór z Polakami mieszkającymi w Londynie i poprosił ich, aby na następny dzień dali mu znać jaka była reakcja ich angielskich współpracowników. Na łamach „Życia Warszawy” zacytowano te relacje polonijnych kibiców, m.in.:
Może mi się wydawało, ale chyba patrzyli dziś na mnie z jakimś respektem. Ściskano mi dłoń, winszowano zwycięstwa. O swojej drużynie Anglicy mówili, że była chyba lepsza, ale nie miała szans w walce z polską obroną.
Artykuły w prasie często były wzbogacane o zdjęcia. Najczęściej pojawiały się te, które pokazywały Jana Tomaszewskiego w trakcie bronienia strzałów angielskich. Drugie w kolejności pod względem częstości występowania to zdjęcia przedstawiające całą polską jedenastkę lub najlepszych zawodników meczu i trenera Górskiego. Przy okazji omawiania pomeczowej prasy angielskiej umieszczano również zdjęcia z pierwszymi stronami niektórych dzienników i rzucające się w oczy tytuły: The end of the World! (Koniec świata!), a także The man who stopped England (Człowiek, który zatrzymał Anglię).
Analizując prasę z okresu 18–25 października widać wyraźnie, że po numerach z 19 października pomeczowy szał powoli się kończył. W kolejnych wydaniach dziennikarze pisali już mniej o meczu Anglia-Polska, a zaczęli zajmować się tym, co czeka kadrę Górskiego.
Ostatnim wydarzeniem, o którym szeroko pisano jeszcze w kontekście meczu na Wembley, był powrót drużyny do kraju 24 października. Piłkarze zostali przyjęci bardzo entuzjastycznie na stadionie Wojska Polskiego w Warszawie, były gratulacje od członków KC PZPR i podziękowania od kibiców. Przewodniczący Głównego Komitetu Kultury Fizycznej i Turystyki wręczył piłkarzom pamiątkowe medale za wybitne osiągnięcia sportowe, a trener Górski i jego asystent Jacek Gmoch otrzymali od Federacji Socjalistycznych Związków Młodzieży Polskiej odznaki im. Janka Krasickiego. Publikowano również zdjęcia całej jedenastki, a także wywiady z piłkarzami. Dziennikarze opisując powrót reprezentacji do Polski nazywali ich bohaterami z Wembley.
Lubisz czytać artykuły w naszym portalu? Wesprzyj nas finansowo i pomóż rozwinąć nasz serwis!
Wykorzystana prasa:
- „Dziennik Polski” (Kraków), 11–25 października 1973;
- „Dziennik Polski i Dziennik Żołnierza” (Londyn), 11–27 października 1973;
- „Przegląd Sportowy” (Warszawa), 11–25 października 1973;
- „Słowo Polskie” (Wrocław), 11–25 października 1973;
- „Trybuna Ludu” (Warszawa), 11–25 października 1973;
- „Życie Warszawy” (Warszawa), 11–25 października 1973;
Artykuł został stworzony na podstawie pracy licencjackiej Wembley jako polskie miejsce pamięci, zawiera on również jej obszerne fragmenty. Praca została napisana przez autora artykułu pod kierunkiem dr hab. Joanny Wojdon, prof. UWr.
Redakcja: Tomasz Leszkowicz