Rzężenie było nie do zniesienia... czyli jak umierała Katarzyna II?
Ten tekst jest fragmentem książki Mariusza Sampa „Szach-mat. Jak umierali władcy Rosji”.
Choroba weneryczna Semiramidy Północy
Wkrótce po pogrzebie Piotra III Katarzyna II rozpoczęła gorączkowe przygotowania do koronacji. Śpieszyło się jej, ponieważ chciała, aby poddani zapomnieli o tym, co wydarzyło się w Ropszy. Uroczystość odbyła się w soborze Uspienskim, tradycyjnym miejscu koronacji rosyjskich władców. W chwili wstąpienia na tron Katarzyna miała zaledwie trzydzieści trzy lata. Jeden z ówczesnych francuskich sekretarzy opisywał ją tak:
Figurę ma szczupłą i rasową, ale sztywną, postawę wytworną, lecz chód nienaturalny i pozbawiony wdzięku. W piersi jest wąska, twarz ma długą, zwłaszcza brodę; stale się uśmiecha, jej usta są nieco krzywe, nos ma z lekka wygięty, oczy małe, spojrzenie budzące sympatię, na twarzy widać ślady po ospie – w sumie jest raczej ładna niż brzydka, ale nie wywołuje większego wrażenia; postać średniego wzrostu i dosyć chuda.
Semiramidę Północy, jak nazywał Katarzynę II Wielką francuski filozof Wolter, zalicza się do grona najlepszych władców Rosji. Mimo że rządziła twardą ręką, zreformowała oświatę, administrację i wiele innych sfer życia. Kontynuując politykę i reformy rozpoczęte jeszcze za życia Piotra Wielkiego, umocniła pozycję państwa na arenie międzynarodowej. Przez większość rządów cieszyła się niesłabnącym poparciem ze strony poddanych. Jej popularność gwałtownie zmalała na kilka lat przed śmiercią, w latach dziewięćdziesiątych XVIII wieku. Nastąpiło wówczas zaostrzenie kursu w polityce wewnętrznej. Wprowadzono cenzurę pocztową dla wszystkich czasopism zagranicznych, w niektórych miastach cenzurowano nawet część tytułów wydawanych w kraju. Zakazano otwierania prywatnych drukarni. Poddani, w tym obdarzeni licznymi przywilejami szlachta i mieszczanie, nie chcieli już słuchać o rozwiązłości panującej na dworze, zwłaszcza że o przygodach miłosnych Katarzyny krążyły szokujące informacje. Mówiono, że caryca odbyła stosunek z koniem, współżyła z kobietami czy uczestniczyła w zbiorowych orgiach. Najgorsze, że część z tych plotek była prawdziwa, a dobiegająca siedemdziesiątki monarchini wcale nie zamierzała skończyć z takim trybem życia.
Początek panowania Katarzyny II przebiegał pod znakiem jej głośnego romansu z Grigorijem Orłowem, którego uczyniła najpotężniejszym człowiekiem w cesarstwie w zamian za jego pomoc w usunięciu Piotra III. Orłow marzył, że zostanie mężem carycy, nigdy jednak nie dostąpił tego zaszczytu. Jak twierdził R. Coughlan:
[Grigorij był] pewnym siebie urodzonym chojrakiem, typem macho; drapieżnym, z grubsza ociosanym samcem alfa, w którego naturze nie leżało bycie bawidamkiem żadnej kobiety. Nie żeby był nieczuły. Umiał okazywać miłość, był sentymentalny i delikatny, a nawet stały. Kochał w iście męski sposób, a to oznaczało, że chciał być zdobywcą, obrońcą i darczyńcą, a nie zdobywanym, bronionym i obdarowywanym. Przed przewrotem i w jego trakcie spełniał się w typowo męskiej roli: podejmował ryzyko i działał na rzecz kobiety, którą kochał. Pomagając jej stać się cesarzową, stawiał się niżej od niej i przestawał być śmiałym, namiętnym kochankiem, stając się cesarskim faworytem.
Związek Katarzyny i Orłowa rozpadł się po kilku latach. Mężczyzna, który nie mógł się pogodzić z odepchnięciem przez władczynię, ukojenia szukał w alkoholu i ramionach kolejnych kobiet. Tymczasem żądna miłosnych przygód caryca, nim ostatecznie rozstała się z dotychczasowym faworytem, zaczęła zapraszać do swojej sypialni na przemian Aleksandra Wasilczikowa i Grigorija Potiomkina. W tym drugim zakochała się na zabój. W listach nazywała go „złotym kurem”, „drogą maskotką”, „miłą zabawką”, „tygrysem” czy „ulubioną lalką”. Potiomkin spełniał wszystkie zachcianki Katarzyny, która w pełnych erotyzmu lista zasypywała go miłymi słowami. Pisała między innymi: „Dziękuję Ci za wczorajszą ucztę. Mój Griszka nasycił mnie i napoił, bynajmniej nie winem”; „Będę ognistą kobietą dla Ciebie, jak często powiadasz. Postaram się jednak nie oparzyć Cię”; „Nie ma ani jednej komórki w moim ciele, która by nie usychała z tęsknoty za Tobą, mój Ty wiarołomco”.
Ale i miłość do Potiomkina w końcu osłabła. Wprawdzie aż do swojej śmierci mężczyzna był obecny w życiu erotycznym starzejącej się władczyni, jednak Katarzyna z czasem znalazła sobie nowych faworytów, znacznie młodszych i przystojniejszych od Potiomkina. Zanim kandydat na kochanka trafił do alkowy cesarzowej, musiał przejść specjalny test u jej powierniczki, hrabiny Bruce, która osobiście sprawdzała jego zdolność do sprostania wysokim wymaganiom monarchini. W ten sposób w ciągu kilkunastu lat przez łóżko kochliwej Katarzyny przewinęły się tabuny mężczyzn; żaden z nich nie wytrzymał z nią dłużej niż dwa lata, na odchodnym zaś otrzymywał niebotyczną pensję, o jakiej, gdyby nie spotkał w swym życiu Katarzyny, mógłby tylko pomarzyć.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Mariusza Sampa „Szach-mat. Jak umierali władcy Rosji” bezpośrednio pod tym linkiem!
Takie miłostki w przypadku młodej dziewczyny byłyby całkiem zrozumiałe, ale kobietę w jej wieku wystawiały na drwiny. Imperatorową za plecami na potęgę obgadywano, ona jednak nic sobie z tego nie robiła. Choć miała problemy z chodzeniem i wiele wysiłku kosztowało ją pokonywanie schodów, czuła się jak ryba w wodzie w ramionach kolejnych amantów. Ci jednak raczej woleli ograniczać spotkania z nią do ostatecznego minimum. Jeszcze do dziś wspomina się o poczynaniach adiutanta Mamonowa, który wymigiwał się od nocnych schadzek z podstarzałą Katarzyną, tłumacząc się chorobą, a jednocześnie spotykał się ze swoją rówieśnicą, która zaszła z nim w ciążę. Za tę zdradę – której caryca nigdy mu nie zapomniała – zapłacił najwyższą cenę. Na stałe został odsunięty od cesarskiego dworu i choć błagał o przywrócenie do łask, musiał obejść się smakiem.
Jeszcze inaczej potoczyły się losy innego kochanka Katarzyny II, Aleksandra Łanskiego, który po raz pierwszy ujrzał carycę, gdy miał dwadzieścia dwa lata. Starszej od niego o trzydzieści lat kobiecie imponowało to, że Łanskoj umie dobrze tańczyć i mówić po francusku. Szybko wkradł się w jej łaski – otrzymał od carycy własny dwór utrzymywany na koszt państwa. W odróżnieniu od wcześniejszych faworytów imperatorowej Aleksandr stronił od polityki, za to poświęcał kochance mnóstwo czasu i dostosowywał się do jej upodobań intelektualnych i erotycznych. Błyskawiczna kariera Łanskiego dobiegła końca, gdy mężczyzna spadł z konia. W rezultacie ciężko zachorował i po jakimś czasie zmarł. Niektórzy twierdzili, że używał środków podniecających i ich przedawkowanie spowodowało nieuleczalną chorobę.
Ostatnim faworytem cesarzowej był młodszy od niej o ponad czterdzieści lat oficer gwardii Płaton Zubow. Tak pisał o nim Masson, autor dzieła o rosyjskim dworze:
Mówił dość dobrze po francusku, miał jaką taką edukację, odznaczał się usposobieniem grzecznym i przystępnym, czasem potrafił powiedzieć coś o literaturze czy zabawić się muzyką. Był wzrostu średniego, lecz zwinny, nerwowy i dobrej postawy, miał czoło wysokie i uduchowione, piękne oczy; twarz jego nie miała jeszcze tego wyrazu skwaszonego, chłodnego i próżnego, który widziano w niej później.
Zubow przy boku carycy szybko piął się po szczeblach kariery. Stało się to możliwe między innymi dzięki jego uczestnictwu w orgiach, na które zapraszał też swojego brata Waleriana. Za urozmaicenie życia seksualnego Katarzyna obdarzyła kochanka licznymi przywilejami oraz wszystkimi możliwymi odznaczeniami: Świętego Andrzeja, Aleksandra Newskiego, Orła Białego, Orła Czarnego i Świętej Anny. Wyróżnienia te wbiły Zubowa w pychę. Stał się zarozumiały, zachowywał się tak, jakby wszystko mu było wolno, włącznie z kokietowaniem kobiet z rodziny Katarzyny. W rzeczywistości mógł czuć się najważniejszym człowiekiem w państwie, ale tylko dopóki żyła jego protektorka. Gdy zorientował się, że cesarzowa umiera, popadł w „rzadko spotykaną rozpacz”, jak zapisał świadek wydarzeń. Nie mógł przestać płakać na widok konającej kochanki.
Katarzyna II, prowadząc przez kilkadziesiąt lat rządów bogate życie seksualne, nabawiła się choroby wenerycznej. Jak wskazują historycy, była to najprawdopodobniej kiła. Po narodzinach syna Pawła śmiano się, że chłopiec ma twarz buldoga – co uczeni łączą właśnie z kiłą, którą rozwiązła władczyni zaraziła się od któregoś z licznych kochanków.
Caryca – co trzeba w tym miejscu zaznaczyć – nie była okazem zdrowia. Już w młodości zachorowała na zapalenie płuc i niewiele brakowało, aby przedwcześnie rozstała się z tym światem. Lekarze aż szesnaście razy upuszczali jej krew. Organizm jakoś wytrzymał tę drakońską kurację, Katarzyna zaś po jakimś czasie wróciła do zdrowia. Niestety z kłopotów zdrowotnych, które dopadły ją na starość, nie zdołała się już wykaraskać. Bywały wprawdzie momenty, kiedy czuła się wyśmienicie, ale na ogół nie było tak dobrze.
W 1790 roku książę Michaił Szczerbatow tak wypowiadał się o kondycji fizycznej Katarzyny: „Siwizna pokryła już głowę i trwałe znamiona czasu znaczyły starość na jej czole, ale jeszcze nie umniejszyły w niej miłosnej namiętności. Ona czuje, że tych przyjemności, jakie zapewnia młodość, kochankowie u niej nie znajdują. Ani nagrody, ani siła, ani korzyści nie mogą zmienić u nich tego wrażenia”.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Mariusza Sampa „Szach-mat. Jak umierali władcy Rosji” bezpośrednio pod tym linkiem!
W ostatnich miesiącach życia Katarzynę II nękały potworne bóle głowy i żołądka. Z powodu znacznego przyrostu wagi pojawiły się też trudności z chodzeniem (na oficjalne spotkania przywożono ją w specjalnym fotelu). W końcu doszły do tego nadmiernie opuchnięte nogi. W celu wyeliminowania pojawiających się na kończynach ran wrzodowych lekarze zalecili pacjentce stosowanie wody morskiej, którą sprowadzano specjalnie z Morza Północnego. Zabiegi te jednak nic nie pomogły, a w ich trakcie Katarzyna niejednokrotnie traciła przytomność. Na nic się nie zdały również aplikowane jej przez znachorów i służbę różnego rodzaju zioła i specyfiki. Zdesperowana cesarzowa kilkakrotnie dała się też zoperować i pozwoliła sobie przeciąć żyły, z których spuszczano krew, lecz i to nie pomogło jej odzyskać zdrowia ani cieszyć się możliwością swobodnego poruszania się.
Zbliżający się zmierzch życia
Mimo występujących problemów zdrowotnych Katarzyna II do końca starała się wykonywać swoje obowiązki. Miała wypracowany harmonogram dnia, którego przez lata sztywno się trzymała. Budziła się o szóstej rano. Wraz z nią wstawały leżące obok łóżka psy, które – jeśli zwierzęta tego chciały – wypuszczała na zewnątrz przez drzwi do ogrodu. Następnie wypijała kilka filiżanek kawy, po czym zabierała się do pracy. Zawsze czekał na nią stos prywatnej i państwowej korespondencji – uważnie ją przeglądała, używając okularów lub szkła powiększającego. Od biurka odchodziła o dziewiątej, by zająć się przyjmowaniem gości, oficerów, ministrów i innych urzędników państwowych, z którymi rozmawiała przez kilka godzin, najczęściej do trzynastej. Następnie siadała do obiadu, a wraz z nią zwyczajowo kilkanaście innych osób, w tym przyjaciele, arystokraci, zagraniczni dyplomaci i wysocy urzędnicy. Po południu imperatorowa rozczytywała się w książkach lub zajmowała się drobnymi robótkami (haftowaniem albo szyciem). O osiemnastej, jeśli wyprawiano jakieś przyjęcie, chodziła po salonach Pałacu Zimowego, rozmawiając i witając się z zaproszonymi gośćmi. Gdy podawano kolację, ona zawsze odmawiała. O dwudziestej drugiej udawała się do Ermitażu, gdzie przyjmowała prywatnych gości. Razem z nimi słuchała muzyki, oglądała spektakle lub po prostu uczestniczyła w zabawach, ciągnących się nieraz długimi godzinami.
Dopóki Katarzyna nie opadła całkowicie z sił, kilka godzin dziennie opiekowała się wnukiem Aleksandrem. Bawiła się z nim, tuliła go do siebie i opowiadała mu różne historie. Niewiele mniej czasu poświęcała drugiemu wnukowi, Konstantemu. Po cichu liczyła na to, że kiedyś zostanie on władcą nowego prawosławnego cesarstwa ze stolicą w Konstantynopolu. Aleksandra za to widziała w roli swojego następcy. Krążyły nawet pogłoski, że odpowiednia adnotacja w tej sprawie znalazła się w sporządzonym przez nią testamencie, w którym pominięto zupełnie prawa jej syna Pawła do tronu. Mogło w nich być ziarenko prawdy, Katarzyna bowiem nie znosiła swojego syna, co ostentacyjnie okazywała przy każdej możliwej okazji.
Katarzynie II obojętne nie były również losy wnuczek. Najstarszą z nich, Aleksandrę Pawłownę, planowała wydać za mąż za Gustawa IV, niekoronowanego jeszcze króla Szwecji. Mariaż ten miał pomóc Rosji w zabezpieczeniu pozycji nad północnym Bałtykiem i załagodzić długoletni konflikt ze Szwecją. Początkowo przebieg rozmów w sprawie małżeństwa – choć były one najeżone trudnościami – wskazywał na pomyślny finał. W sierpniu 1796 roku Gustaw przybył wraz ze swym wujem Karolem Sudermańskim do Petersburga. Młodzieniec wywarł piorunujące wrażenie na cesarzowej. W jednym ze swych listów tak wypowiadała się na jego temat: „To wspaniały młody człowiek i z pewnością obecnie w Europie żaden tron nie może się pochlubić nikim dającym tak wiele nadziei”. W innym natomiast wskazywała: Wszyscy przepadają za młodym królem, wielcy i mali. Jest niezwykle uprzejmy.
Wysławia się bardzo dobrze i miło się z nim rozmawia. Ma uroczą twarz o regularnych i pięknych rysach, o oczach dużych i pełnych życia, majestatyczną postawę; jest dosyć wysoki, szczupły i zwinny; lubi skakać i tańczyć, i uprawiać ćwiczenia fizyczne, które wykonuje bardzo zręcznie. Można by rzec, że dobrze się tu czuje. Wydaje się też, że panienka nie odczuwa najmniejszej odrazy do wyżej opisanego jegomościa, straciła już nawet zakłopotanie, które miała na początku, i wydaje się zupełnie swobodna w stosunkach ze swoim ukochanym. Trzeba przyznać, że stanowią doskonałą parę.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Mariusza Sampa „Szach-mat. Jak umierali władcy Rosji” bezpośrednio pod tym linkiem!
Planowana z dbałością o szczegóły ceremonia zaślubin Gustawa i Aleksandry ostatecznie się nie odbyła. Na przeszkodzie stanął upór młodego króla, który sprzeciwił się żądaniu Katarzyny II, zawzięcie walczącej o to, by jej wnuczka już jako królowa Szwecji mogła swobodnie praktykować w nowej ojczyźnie prawosławie. Luterańskiemu władcy spełnienie tego warunku nie mieściło się w głowie i w ostatnim momencie zerwał on kontrakt ślubny. Próbowano go wprawdzie namówić do zmiany decyzji, ale ostatecznie nic nie wskórano. Decyzja Gustawa wstrząsnęła władczynią do tego stopnia, że podejrzewano, iż dostała udaru. Na szczęście była to tylko chwilowa niedyspozycja – kiedy Katarzyna doszła już do siebie, opuściła z wielkim trudem salę tronową, w której miała zamiar cieszyć się z zaręczyn wnuczki. Ostatecznie, zamiast przeżyć cudowne chwile w towarzystwie sproszonych na tę okazję zacnych gości, doznała wielkiego rozczarowania.
Mówi się, że to upokorzenie mocno wstrząsnęło psychiką cesarzowej, która po odjeździe delegacji szwedzkiej zaczęła coraz bardziej podupadać na zdrowiu. Każdy większy wysiłek lub chwila niepokoju powodowały u niej ostre bóle żołądka. Z tymi dolegliwościami nikt nie potrafił sobie poradzić, Katarzyna zaś, cierpiąca na bezsenność, godzinami modliła się przed ikoną Matki Boskiej Kazańskiej, prosząc o ulgę w cierpieniu. Wiedziała, że jej dni są policzone. Było to sprzeczne z jej pragnieniami, wyrażonymi po ukończeniu sześćdziesiątego roku życia (1789), kiedy życzyła sobie, by dożyć osiemdziesiątki. Jak się niedługo okazało, nie było jej to dane.
Warto zauważyć, że wszyscy, którzy wieszczyli Katarzynie II rychłą śmierć, kończyli nie najlepiej. Kiedy w 1787 roku jasnowidz Wasilij stwierdził, że imperatorowa będzie żyć jeszcze zaledwie kilka lat, został skazany na karę śmierci, zamienioną później na dożywotni pobyt w twierdzy Szlisselburg. Gdy pod koniec życia Katarzyna przypomniała sobie słowa proroctwa, kazała wypuścić więźnia na wolność. Powtarzała wprawdzie, że nie wierzy w tego typu przepowiednie, lecz ludzie wiedzieli swoje. W sierpniu 1796 roku, gdy kawałki przelatującego nad Petersburgiem meteorytu rozbiły się w miejscu, w którym akurat przebywała caryca, zabobonni mieszkańcy stolicy byli przekonani, że to duch zmarłego męża przepowiada nadejście jej śmierci.
Nieco wcześniej imperatorowa sporządziła inskrypcję na własny nagrobek:
Tu spoczywa Katarzyna II, urodzona w Szczecinie 21 kwietnia 1729 roku. W 1744 roku przybyła do Rosji, aby poślubić Piotra III. W wieku lat czternastu złożyła potrójne przyrzeczenie służenia swemu małżonkowi, Elżbiecie i swojemu narodowi. W ciągu osiemnastu lat nudy i samotności przeczytała wiele książek. Wstąpiwszy na tron, pragnęła czynić dobro i chciała obdarzyć swych poddanych szczęściem, wolnością i bogactwem. Przebaczała łatwo i nie żywiła do nikogo nienawiści. Wyrozumiała, zgodna, o pogodnym usposobieniu, poglądach republikańskich i dobrym sercu, miała wielu przyjaciół. Praca nie sprawiała jej trudu. Lubiła towarzystwa i sztuki piękne.
Jakaż podziwu godna skromność! Katarzyna II swoim zwyczajem podkoloryzowała własne życie i panowanie. Dostrzegł to już angielski dyplomata, który pisał jeszcze za życia monarchini:
Zdobycie sławy jest dla niej o wiele ważniejsze niż dobro kraju, którym rządzi. Ma to związek, jak sądzę, z rodzajem spraw państwowych, którymi się zajmuje. Gdybyśmy bowiem przyjęli inne założenia, to trzeba by zarzucić cesarzowej brak konsekwencji i szaleństwo, gdyż widać przecież, że podejmuje ogromne prace, zakłada akademie i kolegia, wszystko według wielkich planów i za olbrzymie sumy, a jednak niczego nie doprowadza do końca, nie kończy nawet budynków przeznaczonych dla tych instytucji. Nie ulega wątpliwości, że w ten sposób wydaje wielkie kwoty bez żadnego pożytku dla kraju, jednocześnie jednak pewne jest też, że działania te znakomicie wystarczają, aby rozsławić ich zleceniodawczynię i owe instytucje za granicą, która i tak nie dowie się o ich dalszym rozwoju i osiągnięciach.
Imperatorowa, przeczuwając własną śmierć, zaczęła zwracać większą niż dotąd uwagę na sprawę zbawienia duszy. Potrafiła spędzić wiele godzin w pałacowej cerkwi na rozmyślaniach i żarliwych modłach. Układała własne modlitwy i pieśni, które następnie odmawiano i śpiewano podczas liturgii. Zachęcała też najbliższych do radykalnego zerwania z grzesznym życiem i pełnego oddania się Bogu. Choć w poprzednich latach zakazywała poddanym mówić o przemijaniu, teraz tematy te stały się dla niej czymś normalnym. Żartowała nawet, że ludzie boją się rozprawiać o śmierci, bo chcą oddalić od siebie jej nieuchronność.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Mariusza Sampa „Szach-mat. Jak umierali władcy Rosji” bezpośrednio pod tym linkiem!
Rzężenie nie do zniesienia
Tymczasem Katarzyna II słabła w oczach. W niedzielę 2 listopada 1796 roku uczestniczyła w uroczystym obiedzie z udziałem wszystkich wnuków. Dość szybko jednak musiała opuścić gości, ponieważ opadła z sił. Do końca dnia nie wychodziła już z komnaty, gdzie w spokoju odpoczywała.
We wtorek cesarzowa poczuła się odrobinę lepiej, co od razu zauważył jeden z obecnych na petersburskim dworze zagranicznych gości. W jego ocenie była ona wówczas „weselsza i bardziej życzliwie usposobiona niż zwykle”. Tego samego dnia wieczorem staruszka po raz ostatni pojawiła się publicznie – uczestniczyła w niewielkim zebraniu w Ermitażu, gdzie stawili się jej bliscy przyjaciele. Lew Naryszkin, którego znała już od czterdziestu lat, rozśmieszył ją na końcu audiencji tak bardzo, że złapała ją kolka. Władczyni grzecznie podziękowała wszystkim za spotkanie, po czym powróciła do prywatnych apartamentów, by odpocząć po tak wyczerpującym ataku śmiechu.
Następnego dnia, w środę 5 listopada, cesarzowa wstała jak zwykle o szóstej. Szybko umyła twarz, zjadła śniadanie i wypiła mocną czarną kawę. Następnie pracowała intensywnie do dziewiątej: przyjmowała najważniejsze osoby w państwie – w tym swojego faworyta Płatona Zubowa – i wysłuchiwała ich raportów. Kiedy wszyscy wyszli już z jej gabinetu, udała się w samotności do toalety. Gdy przez dłuższy czas z niej nie wychodziła, zaczęto się niepokoić. Służba ostrożnie uchyliła drzwi i znalazła Katarzynę leżącą na podłodze, z zamkniętymi oczami, zakrwawioną twarzą i pianą na ustach. Półprzytomną staruszkę delikatnie przeniesiono do sypialni. Wykonanie tej operacji było dość kłopotliwe, gdyż Katarzyna II swoje ważyła. Pośpiesznie wezwano cesarskich lekarzy. Najważniejszy z nich, Anglik Rogersson, polecił upuścić pacjentce krew i obłożyć jej nogi plastrami. Podawano jej również środki cucące oraz wykonywano masaże. Wszystkie te zabiegi nie zdały się na nic. Katarzyna nie otworzyła już oczu. Ostatecznie konsylium lekarskie orzekło, że dla imperatorowej nie ma żadnego ratunku. Medyków od tego momentu zastąpili kapłani, modlący się o zbawienie umierającej.
Równocześnie wysłano gońców do najbliższej rodziny Katarzyny II, aby ta zjawiła się czym prędzej w Petersburgu. Jako pierwsi przybyli wnukowie carycy. Gdy zobaczyli coraz słabej oddychającą babkę, zrobiło im się niedobrze. Rzężenie umierającej było tak głośne, że słychać je było w całym korytarzu. Krew napływała jej do twarzy, która robiła się na przemian fioletowa i czerwona.
W dalszej kolejności przy łóżku Katarzyny pojawił się syn wraz z małżonką Marią. Paweł przyklęknął i pocałował matkę w rękę, a następnie – razem z pozostałymi członkami rodziny – pozostał przy konającej aż do wydania przez nią ostatniego tchnienia.
Caryca zmarła nieco przed dziesiątą wieczorem 6 listopada 1796 roku. W oficjalnym komunikacie podano, że przeżyła sześćdziesiąt siedem lat, sześć miesięcy i piętnaście dni. Przyczyną śmierci miał być wylew krwi do mózgu połączony z jednoczesnym pęknięciem woreczka żółciowego.
Niespodziewana śmierć Katarzyny II zszokowała wielu ludzi. Masowo przybywali oni pod okna Pałacu Zimowego, gdzie klęczeli na śniegu i modlili się za zmarłą. W tym samym czasie chirurdzy rozpoczęli proces balsamowania zwłok, a metropolita odprawił liturgię żałobną. Ceremonia pogrzebowa odbyła się 5 grudnia.
Następca Katarzyny, Paweł I, polecił pochować nie tylko matkę, ale również – jeszcze raz – ojca, Piotra III, którego szczątki nakazał wydobyć z grobowca w cerkwi Błagowieszczenskiej. Z dzisiejszej perspektywy wiemy, że chciał przez to pokazać światu, w tym swoim poddanym, że jest biologicznym synem Piotra i prawowitym następcą tronu. Mimo że w dniu pogrzebu było bardzo zimno, w ceremonii wzięły udział tłumy żałobników. Niestraszny był im również okropny odór, jaki wydobywał się z nieumiejętnie zabalsamowanego, rozkładającego się ciała Katarzyny. Trumny władczyni i jej męża złożono w soborze Pietropawłowskim. Tutaj, przy otwartym grobowcu, zwłoki małżonków wystawiono na widok publiczny. Piotra ozdobiono koroną imperatorską, jego małżonkę zaś pozbawiono wszelkich insygniów. Był to widomy znak, że cesarzową pośmiertnie „zdetronizowano”, a jej zhańbionego męża przywrócono do łask. Spektakl, jakiego jeszcze nie widziano w Rosji, został wyreżyserowany przez Pawła, który chciał, aby sprawiedliwości stało się zadość. Nowy władca imperium wiedział doskonale, co wydarzyło się przed laty z jego ojcem, i chciał teraz „ukarać” matkę, która siłą wydarła tron swojemu mężowi.