Putin i jego kobiety
– On ma tabuny wielbicielek, które uważają go za symbol seksu – tłumaczy mi dziennikarz. – A gołym okiem widać, że w jego małżeństwie coś jest nie tak, choć to absolutny temat tabu! – dodaje. Wtedy jeszcze Putin był przed rozwodem i nie plotkowano, że jego serce skradła młodziutka, pełna wdzięku gimnastyczka Alina Kabajewa.
– Chcę takiego jak Putin napisałeś dla beki? – pytam Aleksandra Jelina, rockmana i autora tekstu piosenki o tym, jakim to wielkim obiektem pożądania jest Władimir Władimirowicz. Sasza gładzi ekstrawagancką bródkę i filuternie się uśmiecha, ale nie odpowiada. No bo czy to ma dzisiaj jakiekolwiek znaczenie? Nagrywam go w 2018 roku, w czasie kampanii prezydenckiej. Putin lada moment zasiądzie na Kremlu na kolejną kadencję, a piosenka jest grana nieprzerwanie od 2002 roku i wciąż pojawiają się nowe wersje. „Chcę takiego jak Putin, pełnego sił. Chcę takiego jak Putin, żeby nie pił. Takiego jak Putin, żeby nie skrzywdził. Takiego jak Putin, żeby nie porzucił”.
– To był oczywiście żart – mówi po chwili Sasza, jakby się przestraszył, że widzowie posądzą go o tworzenie kultu jednostki. – Żart z prowincjonalnej dziewczyny, dla której Putin jest najładniejszym mężczyzną na świecie, bo wokół siebie widzi tylko zgnuśniałych mużyków, co klną, pohukują na żony i stale śmierdzą piwem.
Kiedy to słyszę, przypomina mi się kartka z ogłoszeniem, jakie widziałam na bramie jednego z przedszkoli na Syberii: „Dzieci wydajemy tylko ojcom w stanie trzeźwym”. Nic dodać, nic ująć.
Piosenkę podchwyciły jednak ochoczo nie tylko mieszkanki tzw. głubinki. Także dziewczyny ze stolicy, gdzie nie można narzekać na brak nowoczesnych, bogatych i zadbanych mężczyzn. W Moskwie widziałam młode kobiety śpiewające Chcę takiego jak Putin na wieczorze panieńskim w modnej restauracji, na ulicy przed dyskoteką, na studenckich koncertach, nie mówiąc już o wiecach wyborczych.
– Ludzie są śmieszniejsi niż prezydent. No bo jak można odebrać taką piosenkę wprost?! – dziwi się Sasza. Mało tego! Dorośli uczą jej dzieci. Swego czasu na Syberii pojawiły się pluszowe zabawki śpiewające Chcę takiego jak Putin. Sprowadzono je z Chin. Rozeszły się w mig.
Sasza Jelin napisał jeszcze jedną piosenkę o Putinie. W 2012 roku, podczas wyborów do parlamentu. Tym razem bez ogródek, by nikt jej nie zrozumiał opacznie. „Wszystko jest takie trudne. Wszystko zagmatwane. Ale nie ma się jak w tym rozeznać. Nasz dom wariatów na Putina głosuje. Nasz dom wariatów Putinowi kibicuje”. Utwór nie powtórzył jednak sukcesu Chcę takiego…
– Moja córka, jak była mała, to nie mogła wzroku oderwać od Putina. Mówiła: „Mamo, tak bym chciała, żeby on mi podał rękę”. A Chcę takiego… to nuciła bez przerwy. Nawet już dość mieliśmy. – Sprzedawczyni ze sklepiku w syberyjskiej wiosce Malcewo pod Tomskiem kokieteryjnie poprawia nylonowy fartuch. Spogląda ukradkiem na przedpotopowy telewizor, który stoi na metalowej półce pod sufitem. A nuż pokażą Putina. Maleńki ekran niemiłosiernie migocze i mży, ale najważniejsze, że słychać głos. Przecież trzeba być na bieżąco! A bez telewizora się nie da. Poza tym bez niego zanudziłaby się na śmierć. Klientów nie było od rana, bo w sklepie są tylko puszki rybne, kasza, herbatniki i inna drobnica. Teraz kto tylko może, jeździ po zakupy do miasta, do marketów, które ładnie pachną i są bardzo światowe. Jak w serialach. – A czemu pani pyta o Putina? – interesuje się sprzedawczyni. – Pewnie pani też się podoba? On wszystkim się podoba – dodaje, nie czekając na odpowiedź. – Widziała pani, jak na niego patrzyła ta ślicznotka z Ameryki? Ta aktorka, Stone. On śpiewał, a ona mu klaskała. Tak było!
Sprzedawczyni ma na myśli charytatywny koncert w Petersburgu w 2010 roku, czyli przed aneksją Krymu. Oprócz Sharon Stone wzięły w nim udział takie gwiazdy jak Goldie Hawn, Mickey Rourke czy Kurt Russell. Putin zaśpiewał wtedy po angielsku przebój Louisa Armstronga Blueberry Hill i zagrał na fortepianie. Zagraniczni goście rzeczywiście bili mu brawo. Czy w ich oczach było jednak uwielbienie? Nie sądzę, ale sprzedawczyni swoje wie.
– Widziała pani, jaki on zahartowany?! Jak się kąpał w przeręblu na Święto Chrztu Pańskiego, to nawet powieka mu nie drgnęła! – Kobieta z błyskiem w oku opowiada, co widziała w telewizji. Jak w styczniową mroźną noc Putin nad jeziorem Seliger zrzucił biały kożuszek i w samych gatkach wszedł do lodowatej wody. Przeżegnał się, zanurzył po szyję, a potem zmoczył całą głowę. Wyskoczył tak dziarsko, jakby miał dwadzieścia lat. A jaki płaski brzuch pokazał! Bez grama tłuszczu! Doceniły to nawet chłopy we wsi, chociaż nieraz psioczą na swoje kobiety, że ciągle tylko gadają, jaki ten Putin idealny.
– Nie przeszkadza wam, że Putin się rozwiódł i według plotek związał z kobietą w wieku córek? I że podobno ma już z nią kilkoro dzieci, o których nikomu nie wolno mówić? – pytam sprzedawczynię.
Kobieta chwilę się zastanawia.
– To mężczyzna w sile wieku. Gorzej, jak baba bierze sobie młodszego. Taka Ałła Pugaczowa! Niby porządna artystka, diwa, a już piąty raz wyszła za mąż, i to za chłopa, który mógłby być jej synem.
– Była żona Władimira Putina też ma młodszego męża. O dwadzieścia lat – ripostuję. Sprzedawczyni jest zmieszana, wyraźnie nie wie, co powiedzieć… Ludmiła i Władimir Putin byli małżeństwem trzydzieści lat. Ale co najmniej dziesięć ostatnich rzadko pokazywali się razem. A jeśli już, to w bardzo znamienny sposób. Żadnych gestów czułości, uśmiechów, porozumiewawczych spojrzeń, nie mówiąc o dotyku. Ludmiła zwykle była smutna i zamyślona. „Putinowie od lat nie są razem” – mówił mi politolog Stanisław Biełkowski, zanim jeszcze pojawiły się plotki o ich rozwodzie. Zdaniem eksperta Ludmiła nigdy nie przeprowadziła się na dobre z Petersburga do stolicy.
Kiedy byli małżeństwem, w oficjalnej podmoskiewskiej rezydencji Nowo-Ogariowo Putin zwykle przyjmował gości sam. A jedyną domowniczką, która stale mu towarzyszyła, była… czarna labradorka o imieniu Koni. Najsłynniejsza suka Rosji. Na jej widok Władimir Władimirowicz zawsze się rozpromieniał. Koni wolno było wszystko. Biegała po całej posiadłości, wchodziła nawet do sal reprezentacyjnych. Podobno kiedyś zjadła posiłek przygotowany dla szefa Dumy Państwowej i mera Moskwy. Występek uszedł jej płazem. Kiedy zapytano Putina, skąd się bierze jego słabość do Koni, odpowiedział: „Tylko pies niczego ode mnie nie chce”. W internecie i prasie można znaleźć dziesiątki fotografii Putina z labradorką, jak się z nią bawi albo ją przytula. Próżno szukać natomiast zdjęć w czułych objęciach z byłą żoną i córkami. Jego rodzinne albumy kończą się na latach dziewięćdziesiątych.
Ten tekst jest fragmentem książki Barbary Włodarczyk „Szalona miłość. Chcę takiego jak Putin. Reportaże z Rosji”:
Oglądam fotografię z 1983 roku. Sympatyczna młoda para wymienia się obrączkami. Ładna jasnowłosa dziewczyna ma na sobie długą białą suknię z welonem, niepozorny chłopak z ulizanymi włosami – czarny garnitur. Wyglądają skromnie, trochę kiczowato. Trzydziestojednoletni Władimir Putin poślubił właśnie o sześć lat młodszą Ludmiłę, studentkę romanistyki w Leningradzie, stewardesę Aerofłotu. „To nie była miłość od pierwszego wejrzenia” – przyzna później żona prezydenta. Jej opowieść o pierwszych latach z Władimirem ukazała się w 2002 roku w książce Olega Błockiego W. Putin. Doroga k własti (W. Putin. Droga do władzy). Publikacja wyszła w nakładzie dwudziestu tysięcy egzemplarzy i więcej jej nie wznowiono. Ale fragmenty można przeczytać w internecie.
„Władimir Władimirowicz stale się spóźniał” – mówi w książce Błockiego Ludmiła Putin. Na randki zdarzało mu się przychodzić nawet półtorej godziny po czasie. Był skryty, przez kilkanaście miesięcy zatajał, że pracuje w KGB. Ludmiła opowiada też, że rzadko ją chwalił, nie pomagał w domu, że nigdy nie obchodził rocznic ślubu i że zawsze musiała się podporządkowywać jego woli. Nie mogła zdecydować nawet o imieniu pierwszej córki. „Zawsze chciałam, żeby dziewczynka nazywała się Natasza – opowiada w wywiadzie Olegowi Błockiemu. – A Władimir Władimirowicz powiedział: nie, ona będzie miała na imię Masza. […] Zrozumiałam, że nie mam wyboru”. Po tych wyznaniach francuska agencja AFP nazwała Putina „prawdziwym szowinistą”. A Ludmiła już nigdy więcej nie powiedziała o mężu ani jednego słowa. Pojawiły się za to dziesiątki domysłów i plotek na temat ich małżeństwa. Ta najgłośniejsza gruchnęła w 2008 roku…
Dokładnie pamiętam ten dzień, bo to była prawdziwa bomba! Pracowałam w Moskwie już czwarty rok, ale takiej towarzyskiej sensacji wcześniej nie widziałam. 12 kwietnia 2008 roku bulwarowy dziennik „Moskowskij Korriespondent” napisał, że pięćdziesięciopięcioletni Władimir Putin rozwiódł się z żoną. I że wkrótce weźmie ślub z młodszą o trzydzieści lat Aliną Kabajewą, mistrzynią olimpijską w gimnastyce artystycznej i posłanką do Dumy. Rosyjska telewizja państwowa zignorowała sensacyjny artykuł, ale temat natychmiast podchwyciły zachodnie media i internet. W sieci pojawiły się zdjęcia, na których powabna szatynka rzuca kokieteryjne spojrzenia Putinowi, a on patrzy na nią z wyraźnym błyskiem w oku. O Kabajewej mówiło się w sklepach, na przystankach, w metrze. Mężczyźni zachwycali się jej egzotyczną urodą (jest córką Rosjanki i Tatara z Uzbekistanu) i niezwykłą gibkością. Furorę robiło zdjęcie Aliny z nogami zarzuconymi na szyję. Kobiety natomiast współczuły Ludmile. Stracić takiego mężczyznę to dopiero bieda! I chociaż Kreml nazwał prasowe doniesienia totalną bzdurą, moskiewska ulica nie miała wątpliwości, że brukowiec napisał prawdę. Jeden z moskiewskich policjantów opowiadał wtedy w gronie moich znajomych, że jak Kabajewa jedzie przez miasto, to wstrzymują dla niej ruch…
Tego samego dnia wieczorem relacjonowałam temat na żywo dla Wiadomości TVP. Po zakończeniu przekazu rosyjski operator zapytał mnie: „Barbaro, nie boisz się, że stracisz po tym akredytację? Przecież wszyscy w Rosji wiedzą, że jak nie chcesz mieć kłopotów, to nie ruszaj tego tematu”. Nie przejęłam się tym, ale…
Kilka dni później „Moskowskij Korriespondent”, który opublikował artykuł o Kabajewej, został zamknięty z wielkim hukiem. Oficjalnym powodem była nierentowność gazety. Putin nie krył wściekłości. Na konferencji prasowej radził dziennikarzom, by trzymali „swoje zasmarkane nosy” z daleka od jego prywatności. Rosyjskie media odebrały to jako jednoznaczną przestrogę. Każdego, kto ośmieli się przełamać tabu rodzinnego życia Putina, spotka kara. Kilka lat później odczuł to m.in. współwłaściciel portalu RBK, znany oligarcha Michaił Prochorow. Wszystko przez artykuł o tym, że młodsza córka Władimira Władimirowicza wyszła za mąż za syna przyjaciela Putina i w krótkim czasie podwoiła majątek. Po tej publikacji Prochorow został zmuszony do sprzedaży swoich udziałów. Sytuacja jak w starym rosyjskim dowcipie, że państwo gwarantuje wolność słowa, ale nie gwarantuje wolności wypowiadającemu słowa.
Kiedy w 2013 roku Putin oficjalnie rozwiódł się z żoną, nikogo to nie zdziwiło. To, że Kabajewa jest partnerką prezydenta i matką jego syna Dmitrija, uważano już wtedy za pewnik. A im gorliwiej Kreml zaprzeczał, tym bardziej ludzie się w tym utwierdzali. Pamiętam, jak w jednym z salonów piękności w Moskwie dobrze zorientowane celebrytki oglądały okładki ze zdjęciami słynnej gimnastyczki i bez cienia wątpliwości komentowały fakt, że szybko wróciła po ciąży do normy. Kpiły sobie też, że po kolejnej już tak nie będzie. Ciekawe, jakie miny mają dzisiaj?
Fama głosi, że Kabajewa, która wciąż wygląda pięknie, urodziła Putinowi już pięcioro dzieci: czterech chłopców i dziewczynkę. Najmłodsze, bliźniaki, w maju 2019 roku. Poród w moskiewskim centrum ginekologicznym odbierał ponoć znany włoski lekarz. Kabajewa miała do dyspozycji całe piętro, pilnie strzeżone przez ochroniarzy. Informowała o tym internetowa strona gazety „Moskowskij Komsomolec”, ale tylko przez chwilę. Już po kilku minutach artykuł wyparował z sieci niczym kamfora. Tabu jest tabu!
Według Kremla Putin i Kabajewa nie mają żadnych dzieci, gimnastyczka nie mieszka z nimi w Soczi, a prezydent nie ma czasu na posiadanie rodziny. On sam przyznaje jedynie, że jest dziadkiem. O wnukach mówi w liczbie mnogiej, choć nie ujawnia, ile dokładnie ich ma i która córka jest ich matką.
Córki Władimira Putina i jego żony Ludmiły to najbardziej tajemnicze siostry w Rosji. Przez długi czas nie bardzo było wiadomo, jak wyglądają i gdzie mieszkają. Masza urodziła się w 1985 roku w Leningradzie, Katia w 1986 roku w Dreźnie, gdy Władimir Putin pełnił służbę w KGB. Ostatnie oficjalne fotografie sióstr pochodzą sprzed dwudziestu kilku lat. Widać na nich ładne niebieskookie blondynki z kucykami. Ludmiła Putin ujawniła kiedyś, że dziewczynki ukończyły niemiecką szkołę w Rosji. Potem zdały podobno na uczelnie w Moskwie i Petersburgu. Masza na medycynę, Katia na japonistykę. Tyle tylko, że żaden student ich rocznika nigdy tego nie potwierdził. Milczą też wykładowcy. Jedna z wersji głosi, że córki Putina realizowały indywidualny tok studiów, inna zaś, że obie wyjechały uczyć się za granicą. W tamtym czasie popularny był taki dowcip: Córka Putina zdaje na wyższe studia. Konkurencja jest bardzo duża. O jedną osobę ubiega się aż czterdzieści uczelni!
Ten tekst jest fragmentem książki Barbary Włodarczyk „Szalona miłość. Chcę takiego jak Putin. Reportaże z Rosji”:
W 2014 roku Maszę namierzono w Niderlandach, gdzie wyszła za mąż za biznesmena Jorrita Faassena. Fakt, że para mieszka pod Hagą, ujawnił burmistrz pobliskiego miasteczka. Stało się to po zestrzeleniu holenderskiego boeinga nad Donbasem. Kiedy o zamach oskarżono Rosjan, mer wystąpił w radiu i zażądał natychmiastowej deportacji córki Putina. I choć później przeprosił za to na Twitterze, to jednak potwierdził, że Masza i jej mąż przebywali w Holandii. Para wyjeżdżała podobno do Moskwy w ogromnym pośpiechu. W Rosji Maria zajęła się pracą naukową w dziedzinie endokrynologii. Pod swoimi publikacjami podpisuje się jako Maria Faassen. Według tygodnika „The New Times” jest też członkiem zarządu medycznej spółki akcyjnej Nomeko, w której ma 20 procent udziałów.
Młodszą córkę Putina, Katię, zdradziła miłość do rock and rolla. W 2015 roku rozpoznano ją wśród uczestników turnieju tańca, który odbywał się w Polsce. Wystąpiła co prawda pod nazwiskiem swojej babci, Tichonowa, ale zgadzały się wiek, imię ojca i podobieństwo rysów twarzy. Zdjęcia ujawniła agencja Reuters. To, że Kreml nie potwierdził tożsamości Jekateriny, nikogo nie zdziwiło. Ludzie i tak swoje wiedzą. Tym bardziej że Tichonowa wyszła za mąż za syna przyjaciela Putina. Ma się rozumieć – milionera. Związek przetrwał tylko pięć lat. Mało tego! Jekaterina Władimirowna została porzucona dla celebrytki z Londynu. Niewdzięcznik słono za to zapłacił. Po rozwodzie jego majątek stopniał o pięćset milionów dolarów. A internet huczał od komentarzy w stylu: „Odważny facet! Nie zawahał się podpaść Putinowi”.
Jekaterinie znacznie lepiej wiedzie się w sferze zawodowej. Jest szefową fundacji Narodowy Rozwój Intelektualny. Kieruje też badaniami nad sztuczną inteligencją. Oba projekty mają gigantyczne budżety. Są oczkiem w głowie Władimira Putina. Prezydent nigdy jednak nie potwierdził, że Jekaterina jest jego dzieckiem. Przyznał jedynie, że córki zajmują się nauką i prowadzą normalne życie. Kolejny raz zrobiło się o nich głośno, kiedy Putin oświadczył, że Rosjanie jako pierwsi na świecie opracowali szczepionkę na COVID 19, a w testowaniu preparatu brała udział jego córka. Nie sprecyzował jednak która.
Zapewnił jedynie, że czuje się dobrze.
Politolog Stanisław Biełkowski twierdzi, że to Ludmiła Putin chciała rozwodu z Władimirem Władimirowiczem. Milionom Rosjanek trudno w to uwierzyć. Powodem do zerwania związku miał być romans i ślub byłej pierwszej damy z młodszym o dwadzieścia lat biznesmenem, który nie należy do rekinów finansjery. Oficjalnie jego firma zajmuje się szkoleniem bibliotekarzy. Ludmiła przyjęła nazwisko nowego męża – Oczeretna – i kupiła luksusową zabytkową willę we Francji w pobliżu kurortu Biarritz. Miejscowość leży nad samym Atlantykiem. Można tam spotkać przedstawicieli rosyjskich elit, od top menedżerów Gazpromu po żony oligarchów. Willa nowożeńców przeszła gruntowny remont za miliony dolarów, a opozycja zaczęła się zastanawiać, skąd wzięli na to pieniądze…
Mimo tabu przecieki na temat relacji Putina z byłą żoną, córkami i innymi kobietami pojawiają się w Rosji bez przerwy. Czasami można nawet odnieść wrażenie, że niektóre są odgórnie sterowane. Choćby po to, by odwrócić uwagę od związku prezydenta z Kabajewą. Swego czasu Moskwa aż huczała od plotek o romansie Putina z rudowłosą Anną Chapman, deportowaną z USA za szpiegostwo na rzecz Rosji. Albo z seksowną blondynką Natalią Ragoziną, mistrzynią świata w boksie. Prasa spekulowała też, że łączy go coś z piękną brunetką Janą Łapikową, która została osobistą fotografką prezydenta. Zdaniem znawców jej zdjęcia były bardzo przeciętne i mało pomysłowe. Mało kto zwracał na nie uwagę, za to o jej urodzie i idealnej sylwetce mówiły wszystkie plotkarskie media. Łapikowa była kiedyś modelką i pozowała do roznegliżowanych zdjęć, z czego tłumaczył się nawet rzecznik Kremla. Sam Władimir Putin jak zwykle milczał, ale najwyraźniej przeszłość Łapikowej mu nie przeszkadzała.
Rosyjskiego lidera trudno zresztą posądzić o pruderyjność. Kiedy na pięćdziesiąte ósme urodziny moskiewskie studentki dziennikarstwa podarowały mu kalendarz ze swoimi roznegliżowanymi zdjęciami, publicznie pochwalił je za odwagę. Ich prezent rzeczywiście był śmiały. Oprócz fotek w skąpej bieliźnie dziewczyny zamieściły też gorące wyznania pod adresem jubilata. Miss marca Lena Gronostajowa napisała na przykład: „Ugasiłeś pożar, ale ja wciąż płonę”.
Władimir Władimirowicz nie potępił też bardzo dwuznacznego klipu wyborczego pod hasłem „Pierwszy raz tylko z Putinem”. Tak w 2012 roku zachęcano dziewczyny do głosowania na prezydenta. Filmik pokazuje niewinną pannicę, która radzi się lekarza, jak powinien wyglądać jej pierwszy raz. Ginekolog sugeruje, że najważniejsza jest miłość i bezpieczeństwo. W gabinecie wisi kalendarz z portretem Putina. Lekarz podnosi na niego wzrok i mówi: „Z nim będzie bezpiecznie!”.
W Rosji wizerunek Putina jako macho zawsze się dobrze sprzedawał. Kiedy wyciekło nagranie, na którym Władimir Władimirowicz gratuluje męskości byłemu izraelskiemu prezydentowi, oskarżonemu o gwałt, na Zachodzie zawrzało. „Zgwałcił dziesięć kobiet – powiedział Putin. – Wszyscy mu zazdrościmy!” „To skandal!”, „Seksizm!”, „Poniżanie kobiet!” – oburzali się zachodni dziennikarze. Tymczasem w Rosji dominował zgoła inny komentarz. „Putin, dzięki Bogu, nie jest mięczakiem!” – pisały rosyjskie internautki.
„My wszystkie chcemy wyjść za mąż za Putina” – śpiewa chór folklorystyczny Dziarskie Babcie. To kobiety pięćdziesiąt plus, w pięknych ludowych strojach i charakterystycznych usztywnionych czepcach zwanych kokosznikami. Przygrywa im na harmonii mężczyzna, który ma tak samo zaczesane włosy jak Putin. Wszystko wygląda komicznie, dlatego część internautów uważa, że to żart. Ale inni są pewni, że piosenka jest na poważnie. Pojawiła się w 2016 roku i od razu podbiła internet. Było to w czasie, gdy w programie na żywo (w tzw. telemoście z narodem) jedna z Rosjanek zapytała Putina, kiedy się ożeni. „Nie wiem, czy o życiu prywatnym powinno się mówić, bo jeszcze to wpłynie na kursy walut i ceny ropy – żartował. – Ale być może kiedyś zaspokoję pani ciekawość”. Od tego czasu minęło już kilka lat. I nic.
Temat wrócił na wielkiej konferencji prasowej Putina w grudniu 2019 roku. Zaczęło się niewinnie. Dziennikarz internetowego portalu Life poprosił, żeby 31 grudnia był dniem wolnym od pracy. W Rosji Nowy Rok przejął tradycje bożonarodzeniowe, w ateistycznym Związku Radzieckim nie mogło być bowiem świąt religijnych. I choć imperium dawno się rozpadło, stare przyzwyczajenie zostało. To na Nowy Rok Rosjanie ubierają choinkę. To na Nowy Rok dają sobie prezenty. I to Nowy Rok jest najbardziej rodzinnym świętem. Jak u nas Wigilia. „Będziemy mogli spokojnie przygotować się do święta – argumentował dziennikarz. – Nasze żony powiedzą wam dziękuję. A może też i pańska przyszła [małżonka]. Sam pan powiedział, że, jak każdy porządny człowiek, kiedyś się ożeni. Bo przecież jest pan porządny, prawda?” Sala wybuchnęła śmiechem. Rozbawiony był też Putin, ale nie dał się pociągnąć za język. „Lepiej będzie, jak wasze żony podziękują wam [a nie mnie] – odparł. – To wzmocni rodzinę”.
– Wiesz, co najbardziej intryguje w Putinie rosyjskie kobiety? – pyta mnie znajoma dziennikarka z radia Echo Moskwy. – Nie ogromna władza. Nie skuteczność. Nie siła. Nie piękny tors i sportowa sylwetka. Ani nawet nie to, że nie pije. Ale aura zagadkowości, którą umiejętnie podsyca. Dlatego nigdy nie poznamy tajemnic jego życia prywatnego.