Pułkownik Lachman i jego kobiety

opublikowano: 2014-06-15, 16:55
wszelkie prawa zastrzeżone
Jerzy Lachman pochodził z protestanckiej szlachty, osiadłej przed laty w Kurlandii. Służył w wojsku rosyjskim, tytułowano go zresztą we wspomnieniach „generałem”. Niestety nie wiadomo, czy była to jedynie grzecznościowa formuła...
reklama
Herb Księstwa Kurlandii i Semigalii (aut: Sodacan, opublikowano na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported)

O Lachmanach niestety wiadomo niewiele. Historia tej rodziny ginie gdzieś w pomroce dziejów. Ojciec naszych bohaterek, Jerzy Lachman, urodzony w 1787 roku, pochodził z protestanckiej szlachty o korzeniach niemieckich, osiadłej przed laty w Kurlandii, choć wielu wskazywało raczej na żydowskie pochodzenie rodziny. Lachman służył w wojsku rosyjskim, długi czas przebywał w Petersburgu, gdzie był pułkownikiem intendentury. Tytułowano go we wspomnieniach wnuczki i dokumentach rodzinnych generałem. Niestety nie wiadomo, czy była to jedynie grzecznościowa formuła, czy też rzeczywiście awansował do tej rangi. Byli i tacy, którzy zarzucali pierwszej żonie Lachmana, że po jego śmierci sama mianowała się generałową i ten stopień wojskowy ugruntował się potem w świadomości współczesnych, nie mając jednak nic wspólnego z rzeczywistością.

Jerzy Lachman był bardzo przystojnym mężczyzną, a w życiowym sukcesie pomogła mu bystrość i inteligencja. Światowy, czarujący, pełen uroku, doskonale władający językiem francuskim, miał ogromne powodzenie u kobiet. W Petersburgu był pułkownikiem słynnego Aleksandryjskiego Pułku Huzarów. Musiał doskonale się prezentować w charakterystycznym dla tego oddziału czarnym mundurze, na pięknym arabskim koniu, którego wielu musiało mu zazdrościć. Michał Czajkowski, wspominając Lachmana, pisze o jego arabie, że był „słynny” do tego stopnia, że zapragnęła go mieć księżna Julia Radziwiłłowa, wówczas wdowa po rosyjskim generale Mikołaju Radziwille, o której względy zabiegało wielu konkurentów. Wśród tego grona nie zabrakło pułkownika huzarów. Czy Lachman sprzedał jej swego rumaka, czy też wypożyczył – trudno już dziś dociec, jednak po kilku dniach zażądał zwrotu araba. Prawdopodobnie w wyniku nieporozumienia księżna poczuła się oszukana, a Michał Czajkowski, który opisał cały incydent, podsumował sprawę krótko i dosadnie, twierdząc, że szlachcic tak nie postępuje.

reklama

Pułkownik ożenił się w końcu z piękną Eleonorą Paszkowską. Wspominał ją niezbyt pozytywnie w swych pamiętnikach August Iwański. Pisał o niej jako o „niesłychanie przebiegłej i w środkach nie przebierającej”. Eleonora pochodziła z rodu dawno osiadłego na Kijowszczyźnie, spokrewnionego z rodziną Tadeusza Kościuszki. Tadeusz Bobrowski – autor dość skandalizujących wspomnień – zaświadcza, że piękna Eleonora spędziła młodość w Berdyczowie wśród oficerów, a o jej żywocie panieńskim „dość skandaliczne krążyły wersje”.

Małżonkowie prowadzili życie światowe, uwielbiali zgromadzenia towarzyskie, nawiązali odpowiednie kontakty, które potrafili świetnie wykorzystać. Na świat przyszły wkrótce dwie córki. W 1828 roku urodziła się Eleonora Aleksandra, zwana Laurą, dwa lata później, w roku 1830, na świat przychodzi druga córka – Elżbieta, pieszczotliwie zwana Lizą.

Dziewczynki wychowywały się w domu babki, w majątku Paszkowskich – Głęboka na Wołyniu. Tu pobierały domowe nauki, w tym lekcje francuskiego i katechizmu. Tymczasem ich rodzice przybyli do Warszawy. Lachman ściągnął do dawnej stolicy wraz z generałem Iwanem Wittem, synem osławionej Zofii Glavani, „pięknej Bitynki”, i jej pierwszego męża Józefa de Witta. Generał Iwan (Jan) Witt znany był z działalności wywiadowczej, w Warszawie zajmował stanowisko generała gubernatora wojennego, przewodniczył między innymi śledztwom i sądom nad powstańcami listopadowymi. Jego prawą ręką został Lachman, który był człowiekiem do specjalnych zadań.

Jeszcze wcześniej Lachman odznacza się męstwem w czasie powstania listopadowego, walcząc po stronie rosyjskiej. Informacje o jego sukcesach na polu bitwy znajdujemy w „Dzienniku Powszechnym Krajowym”. Generał rosyjski baron Sacken 23 lutego 1831 roku w okolicach Gołynina i Makowa zorganizował „zaczepkę” oddziałów polskich. Pomógł mu w tym oddział 75 kozaków dowodzony przez Lachmana. Po bitwie generał Sacken, „poświadczając dzielne postępowanie pułkownika Lachman[a], donosi że wszyscy oficerowie należący do tej wyprawy, okazali wzorowe męstwo”.

Fabian Gottlieb von der Osten-Sacken (aut. George Dawe, domena publiczna).

Lachman należał do grupy najzdolniejszych oficerów jazdy. Wśród wielu zadań, które mu zlecono w czasie powstania, było między innymi dotarcie do Ostrołęki przez Nowe Miasto. Z polecenia generała Sackena miał dokonać tego z 4 szwadronami ułanów nowomigrodzkich i 70 kozakami.

reklama

Wiele lat później, gdy wybuchnie kolejne powstanie narodowe na ziemiach polskich, jakby w poczuciu odkupienia win ojca, wszystkie – dorosłe już wówczas – córki Lachmana zaangażują się w pomoc powstańcom.

W marcu 1832 roku odnajdujemy pułkownika na stanowisku zarządzającego biurem generała Witta. Na pierwszej stronie „Kuriera Warszawskiego” Lachman zamieszcza obwieszczenie: „J.W. Jenerał jazdy Hrabia Witt, Gubernator Wojenny Miasta Stołecznego Warszawy, zlecił mi podać do wiadomości (…) iż odtąd prośby do Biura jego podawane (…) przyjmowane będą (…) w Poniedziałki, Czwartki i Soboty – Zarządzający Biurem, pułkownik Lachmann”.

Dwa lata później „Kurier Warszawski” donosi o nominacjach wojskowych z rozkazu cara: „Zostający przy wojennym gubernatorze Warszawy, do szczególnych poleceń, liczący się w jeździe Pułkownik Lachman, mianowany [zostaje] do tychże poleceń przy Inspektorze całej osiedlonej jazdy”.

Lachmanowie najęli mieszkanie, początkowo dość skromne, przy ulicy Mazowieckiej. Małżonków wciągnęło życie światowe, dzięki znajomościom nawiązali kontakty w Warszawie, gdzie Jerzy Lachman, jak już wiadomo z „Kuriera Warszawskiego”, objął wpływowe stanowisko, zostając pułkownikiem kawalerii wojsk cesarskich. Zaczęli bywać w salonach, pokazywać się w teatrze i robić wszystko, by należeć do grona osób, o których znajomość się zabiega. Pułkownik musiał mieć naprawdę duże wpływy, skoro to właśnie do niego zawitała pewnego dnia z pilną sprawą Teresa z Potockich Badeniowa, córka pisarza i podróżnika Jana Potockiego. To spotkanie zaważyło na ich życiu…

Czego Teresa Badeniowa szukała w gabinecie pułkownika? Tradycja rodzinna mówi, że po powstaniu listopadowym chciała uwolnić krewnego z niewoli rosyjskiej. Ktoś polecił jej Lachmana. Teresa uzyskała nie tylko uwolnienie krewnego, ale także kilku innych rodaków. Wdzięczność byłaby tu odpowiednim uczuciem, jakie mogła okazać pułkownikowi. Ale na wdzięczności się nie skończyło.

„Lachman był jednym z najpiękniejszych mężczyzn w ówczesnej Warszawie i głębokim, smutnym wzrokiem swoim hipnotyzował płeć nadobną” – czytamy w „Kurierze Warszawskim”.

reklama

Światowy, czarujący, bardzo przystojny wojskowy, mimo iż dwadzieścia lat starszy, oczarował Teresę. Uczucie spadło na nich chyba trochę nieoczekiwanie. Pani Badeniowa zbyt często pojawiała się w biurze Lachmana, by można było uznać to za przypadek. Opinię publiczną raził fakt, że oboje zainteresowani się z tym kompletnie nie kryli, a pozostawali przecież w związkach małżeńskich.

Teresa, córka wspomnianego już Jana Potockiego i Konstancji z Potockich, wnuczka zdrajcy kraju Stanisława Szczęsnego z Tulczyna, od kilku lat była zamężna. W listopadzie 1825 roku wyszła za mąż za pięć lat starszego hrabiego Sebastiana Badeniego. Małżonkowie zamieszkali w pięknym klasycystycznym pałacu w Bejscach, w dzisiejszym województwie świętokrzyskim. Teresa na prowincji się nudziła, nie pomogła nawet bogata pałacowa biblioteka, uroczy park zachęcający do spacerów. Mąż zbierał dzieła sztuki, był osobą towarzyską, dowcipną, wykształconą, a jednak małżeństwo nie układało się. Sebastian Badeni utrzymywał kontakty ze znanymi ludźmi swych czasów, zapraszał do siebie m.in. Niemcewicza, Śniadeckiego, Karpińskiego, Czackiego. Pani Badeniowa opuściła jednak Bejsce i wyjechała do Warszawy spragniona rozrywek i światowego życia.

Klementyna z Tańskich Hoffmanowa (autor nieznany, domena publiczna).

Teresa – kobieta niepiękna, ale bardzo interesująca i atrakcyjna – miała ponoć olśniewające oczy, których spojrzenie zdradzało osobę dużej inteligencji. Uwielbiała książki, ciekawych ludzi z fantazją, wrażliwa była też na losy kraju pozostającego pod zaborami, skoro za własne pieniądze wystawiła pułk dla powstania listopadowego. W czasie powstania zjawiła się w Warszawie i dołączyła do założonego przez Klementynę z Tańskich Hoffmannową Związku Patriotycznego Dobroczynności Pań Polskich. Damy przejęły rolę pielęgniarek, opatrywały, doglądały chorych. Teresa pracowała we wzorowo prowadzonym przez senatora Lewińskiego lazarecie mieszczącym się w koszarach gwardii. Tam na oddziale dziewiątym współpracowała wraz z Emilią Szczeniecką, Julią Koch, Aleksandrą Przepałkowską.

Z mężem żyła po przeprowadzce do Warszawy w separacji. Często bywała na Nowym Świecie w salonie matki Konstancji Potockiej, który był wedle wspomnień generała Zamoyskiego „jednym z najpowabniejszych; za przykładem gospodyni tchnął dowcipem, nie złośliwością”.

reklama

Romans Teresy z Lachmanem był głośny w środowisku warszawskim. Dodatkowo pułkownik musiał wzbudzać w środowiskach patriotycznych ogromny niesmak, skoro w styczniu 1832 roku zgorszony sytuacją szwagier siostry Teresy – Ireny – Tomasz Łubieński, pisał z Warszawy do rodziny: „Pani Teresa Badeniowa jest tu od jakiegoś czasu, ale poszła na bardzo złą drogę i nikogo z rodziny nie widuje”.

Czy to Teresa pochłonięta miłością zerwała kontakty z rodziną, czy to raczej – co bardziej prawdopodobne – odwrócono się od niej w akcie dezaprobaty, tego nie wiadomo.

Związki Polaków z Rosjanami (a za takiego był uważany Lachman, pozostający na rosyjskiej służbie) nie były wówczas dobrze widziane. Potwierdza to między innymi Fryderyk Skarbek w swych pamiętnikach: „jeżeli zalotność zawiązywała niekiedy nietrwałe związki między Polkami, a wojskowymi rosyjskimi, to je musiano ukrywać pod sądem opinii publicznej. Tem mniej godzono się na małżeńskie związki między tymi narodowościami zawierane”.

Warszawa po powstaniu stanowiła przedziwne miejsce. Z jednej strony śledztwo goniło śledztwo, Polaków czekały więzienia, przesłuchania, zsyłki na Sybir, a z drugiej strony było to miasto, które wciąż się bawiło. Spotkania, fety, zabawy wydawane były przeważnie na Zamku z inicjatywy namiestnika Iwana Paskiewicza. Gromadziły nieco arystokracji, ale przede wszystkim wojskowych i wystrojone, obsypane klejnotami damy, które zawdzięczały swój awans społeczny „randze urzędowej lub pieniężnemu znaczeniu mężów”, jak notował hrabia Skarbek. Z kolei Tomasz Łubieński tak usprawiedliwiał swój udział w tym wesołym życiu towarzyskim tuż po powstaniu: „pomimo smutnego losu naszego kraju, pomimo żałoby i boleści w sercu każdego, mamy bale, świetne zabawy, wieczory, rauty, i idzie się na to, Rosjanie dla przyjemności, inni ażeby im się przypodobać, inni nareszcie ażeby u nich znaleźć pomoc dla siebie, dla swoich, albo dla tych, których łaski potrzebują”.

reklama

Uczucie do Teresy musiało być wielkie, skoro pułkownik Lachman rozwiódł się z żoną i w końcu 1833 roku (a może na początku 1834) poślubił córkę Jana Potockiego. Podobno Eleonora „odsprzedała swego męża za 30 tysięcy rubli” – jak informował Adam Sołtan. Choć na przykład Tadeusz Bobrowski podaje, że była to suma 200 tysięcy złotych. Niebotyczne sumy przeszły prawie do legendy, a na pewno do anegdoty. Bogata pani Badeniowa, by dopiąć celu i stać się panią Lachman, otworzyła na oścież swą sakiewkę. Z punktu widzenia awansu społecznego popełniała raczej mezalians, ale z uczuciami i determinacją zakochanej kobiety nawet w tamtych czasach trudno było dyskutować.

Sprawę „sprzedaży” wyjaśnia notatka Władysława Górskiego przechowywana w Bibliotece Jagiellońskiej, w której możemy przeczytać: „Od dawna krążyła po Ukrainie legenda, że pani Lachmanowa sprzedała męża swego hrabinie Badeniowej i że wzięła za to jakąś bajeczną sumę. Rzeczywiście rzecz tak się miała: kiedy w 1834 roku pan Lachman zdecydował się rozstać z pierwszą żoną, aby się ożenić z hrabiną z Potockich Badeniową to pani z Paszkowskich Lachmanowa zgodziła się na rozwód pod warunkiem, że hrabina Badeniowa zrobi zapis na rzecz dwóch małoletnich córek”.

Górski powołuje się na papiery znanego historyka amatora, z wykształcenia lekarza psychiatry, Antoniego Józefa Rollego, który w swej bogatej bibliotece w Kamieńcu Podolskim trzymał kopię dokumentu, a w zasadzie urzędowej umowy „z roku 1834 w Warszawie zawartej, między Teresą z Potockich Badaniową a Eleonorą z Paszkowskich Lachmanową, na mocy której pierwsza z nich zapisuje i składa w banku polskim fundusz 100.000 zł. p. dla małoletnich córek Jerzego Lachmana i Eleonory z Paszkowskich – Leonory (Laury) i Lizy Lachmanówien”.

Ordynat Stanisław Kostka Zamoyski (mal. Jan Chrzciciel Lampi, domena publiczna).

Warszawa w początkach 1834 roku bawiła się w czasie karnawału u ordynata Zamoyskiego, na balu kostiumowym w Zamku z okazji urodzin wielkiej księżnej Heleny i na wielkim balu, który wydała księżna Zajączkowa. Po ulicach Warszawy jeździły sanie, ostra zima nie odpuszczała, a specjalne obwieszczenia w prasie nakazywały właścicielom i rządcom domów wysypywanie piaskiem chodników. W atmosferze skandalu nowo poślubieni małżonkowie wyjechali jednak z miasta, chcąc uciec od plotek, ciągłego zaciekawienia, ale i ostracyzmu, który dotknął Teresę. Gdzie się udali – nie wiadomo, ale będąc we Wrocławiu 24 kwietnia 1834 roku, o ósmej rano Teresa urodziła córkę Konstancję. Dokument potwierdzający narodziny córki został sporządzony w Legnicy. Chrzest Lachmanówny odbył się w Warszawie 19 sierpnia 1835 roku, o czym zaświadcza wyciąg wierzytelny z księgi urodzeń Parafii Ewangelicko-Reformowanej w Warszawie, sporządzony prawie dwadzieścia lat później.

reklama

To bardzo ważny dokument, zdradzający wiele informacji na temat życia Lachmanów. Teresa miała wówczas dwadzieścia osiem lat, jej mąż, wciąż jeszcze w randze pułkownika kawalerii wojsk cesarsko-rosyjskich, lat czterdzieści osiem. W Warszawie mieszkali przy ulicy Wierzbowej 613, gdzie mieścił się wówczas Hotel Angielski. Chrzestnymi Konstancji, która imię otrzymała na cześć uczonej babki zostali: Konstancja Raczyńska, hrabina de Choiseul-Gouffier, Jarosław Potocki i generał Piotr Dannenberg.

Jeszcze jesienią 1835 roku Lachmanowie są w Warszawie. Teresa bierze udział w smutnej uroczystości rodzinnej – pogrzebie swej siostry Ireny, którą pochowano w rodzinnym grobowcu Łubieńskich w Wiskitkach, niedaleko Żyrardowa. O śmierci trzydziestoletniej Ireny na pierwszej stronie informowała „Gazeta Warszawska” jako o tej, która „licznemi chlubna cnotami, zbyt wcześnie pogrążyła w żalu męża, dzieci, krewnych i uwielbiających jej przymioty”. Lachman prawdopodobnie służbowo wybrał się w podróż do Drezna, skąd wracał pod koniec października.

Następnie wraz z Teresą i córką wyjechał z Królestwa i podążył na dalekie kresy, podobno gdzieś na pogranicze Besarabii.

Rodzinne wspomnienia Marii z Przeździeckach Walewskiej, wnuczki Lachmana, przedstawiają te wypadki inaczej. Są tam inne daty, inne miejsca, którym jednak materiały źródłowe przeczą.

reklama

Według Marii Walewskiej mała Konstancja ochrzczona była przez popa, gdyż w okolicach, gdzie mieszkali Lachmanowie, nie było księży katolickich. Rodzina przeniosła się później do Odessy, gdzie Teresa kształciła się we wschodnich językach, do których miała podobno niezwykłe uzdolnienia. Po ojcu Janie Teresa odziedziczyła nie tylko ogromne zamiłowanie do nauki, ale także do pióra. Nie wiadomo, kiedy zaczęła spisywać swe wspomnienia, które jeszcze przed II wojną spoczywały w archiwum Raczyńskich w Rogalinie. Jak wspominał prezydent Edward Raczyński, pamiętniki Teresy Lachman były zabawne i plotkarskie, co czyniło je doskonałym materiałem do poznania dawnych czasów. Teresa spisała je w kilkudziesięciu zeszytach. Przed wojną matka prezydenta, Róża z Potockich Raczyńska, dawała je do czytania wybranym osobom. Niestety pamiętniki te nigdy nie zostały wydane i już nie dowiemy się, jakie kryły ciekawostki, plotki ze świata, a może i szczere wyznania. Raczyńscy przewieźli archiwum do Warszawy, gdzie spłonęło we wrześniu 1939 roku…

Natomiast w dokumencie sporządzonym w 1861 roku w Paryżu, będącym zaświadczeniem o śmierci Lachmana na podstawie wcześniejszych dokumentów z 1841 r., możemy przeczytać, że przed nazwiskiem dodano – generał major. (Zaświadczenie o śmierci Jerzego Lachmana, Akta Personalne Raczyńskich, Majątek Rogalin – Raczyńscy, Archiwum Państwowe w Poznaniu).

Wydawca pamiętnika Tadeusza Bobrowskiego w słowie wstępnym zaznaczył, że cała odpowiedzialność za charakterystyki osób spoczywa na autorze. Nie miał bowiem żadnego wpływu na powstanie tych wspomnień, a jako wydawca nie ingerował w tekst, który ukazuje się w całości – bez opuszczeń i przeróbek. Pamiętniki wywołały burzę w wielu rodzinach ziemiańskich i arystokratycznych. Bobrowski wydobywał bowiem często na światło dzienne sprawy wstydliwe, pisał bez zahamowań i nie grzeszył dyskrecją.

W swym testamencie zaznaczył, że pamiętnik ma być wydany drukiem dopiero pięć lat po jego śmierci, tak też się stało („Kraj”, 1894, nr 8).

Krytykę pamiętników Bobrowskiego wraz z licznymi wyjaśnieniami przeprowadził Eustachy Iwanowski w książce Listki wichrem do Krakowa z Ukrainy przeniesione, t. 2, Kraków 1901, w rozdziale Pamiętniki Tadeusza Bobrowskiego roku 1900 we Lwowie wydane. O nich uwagi i poprawione w nich omyłki. Tam możemy przeczytać: „Bobrowskiemu i jego wydawcom nie winszuję, że z cynizmem opowiadają o upadkach rzeczywiście bajecznych niewiast, i tem obrażają liczne ich rodziny” (s. 165). Iwanowski zaznacza, że część zdarzeń opisywanych przez Bobrowskiego nie miała miejsca, jest zmyśleniem, a styl wypowiedzi jest nieprzystojny (s. 166–169). Mimo to, a może właśnie ze względu na mocno skandalizujący charakter pamiętniki cieszyły się ogromnym zainteresowaniem czytelników.

Powyższy tekst jest fragmentem książki Magdaleny Jastrzębskiej pt. „Siostry Lachman - piękne nieznajome”:

Magdalena Jastrzębska
Siostry Lachman - piękne nieznajome
cena:
35,00 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
LTW
Okładka:
twarda
Liczba stron:
224
ISBN:
978-83-7565-339-7
reklama
Komentarze
o autorze
Magdalena Jastrzębska
Z wykształcenia filolog polski, z zamiłowania historyk. Autorka książek poświęconych losom polskich arystokratek w XIX wieku Dama w jedwabnej sukni, Pani na Złotym Potoku. Opowieść o Marii z Krasińskich Raczyńskiej, Siostry Lachman - piękne nieznajome.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone