Przestępca ściga przestępców, czyli narodziny nowoczesnych służb śledczych
Do blisko trzydziestych piątych urodzin życie Vidocqa było pasmem burzliwych, awanturniczych wydarzeń, sam zaś długo przystawał do ludzi, których później obrał sobie za cel. Można więc zaryzykować twierdzeniem, iż paradoksalnie to właśnie niska skuteczność ówczesnych organów ścigania przyczyniła się do tak diametralnej zmiany sposobu życia dotychczasowego awanturnika i przestępcy oraz położenia przezeń podwalin pod nowoczesne służby śledcze.
Przestępcza kariera Vidocqa
Siedemnastowieczny Paryż stanowił prawdziwy raj dla wszelkiej maści rabusiów i złodziei. Mimo że brak dziś statystyk przestępczości z tego okresu – te zaczęto prowadzić we Francji dopiero w 1826 roku – zachowane raporty i sprawozdania dowodzą jednoznacznie, iż skala tego zjawiska rosła w zatrważającym tempie, przewyższając znacząco możliwości operacyjne ówczesnych organów ścigania. Jeden z kronikarzy zanotował w 1664 roku następującą refleksję: „W dzień i w nocy kradnie się i morduje w Paryżu. Dotarliśmy do samego dna, do osadu stuleci”. W całym kraju grasowały bandy włóczęgów i dezerterów, wymykających się spod niezbyt czujnego oka organów ścigania. Przestępcy działający bądź to w większych grupach, bądź w pojedynkę opanowywali kolejne przedmieścia stolicy, czyniąc z nich bazę wypadową dla napadów, włamań i pozyskiwania nowych członków. W nich też lokowali się skrytobójcy czy sutenerzy, knujący plany rabunków i rozbojów. Czas płynął, a sytuacja nie ulegała poprawie. Przeciwnie. Pamięć krwawego ostrza rewolucji oraz toczone w jej następstwie wojny napoleońskie znacząco osłabiły więzy społeczne. Do tego blokada kontynentalna, ogłoszona przez cesarza Francuzów w 1806 roku, przyczyniła się do rozkwitu nielegalnego przemytu angielskich towarów, stwarzając podatny grunt dla rozwoju działalności lichwiarzy, szajek złodziejskich czy paserów, czyhających na przedmieściach lub w dzielnicach miasta. To właśnie w takich warunkach – osłabienia kontroli społecznej oraz widma zalewu Paryża falą przestępczości – nadeszła godzina narodzin francuskiej policji kryminalnej – Sûreté. Jej początkowa organizacja oraz specyfika działania znacząco odbiegały jednak od tych, jakich można by oczekiwać od organów ścigania.
Główną postacią nowego utworzonej Sûreté został Eugène-François Vidocq – mężczyzna, który jak już zostało wspomniane, przez ponad trzydzieści pięć lat swojego życia stanowił całkowite przeciwieństwo wzorowego funkcjonariusza policji. Awanturnik, złodziej i dezerter szybko zwrócił na siebie uwagę wymiaru sprawiedliwości w złym tego słowa znaczeniu. Po raz pierwszy wylądował w więzieniu w wieku zaledwie trzynastu lat, po tym jak okradł rodziców ze srebrnych sztućców oraz pozyskane z ich zakupu pieniądze roztrwonił w jeden dzień. Ojciec, dowiedziawszy się o haniebnym postępku syna, doniósł na niego policji w nadziei, iż zasądzona kara będzie dla niego przestrogą. Młody Vidocq nie wziął jej sobie jednak do serca. Odsiedział dziesięć dni aresztu, na jakie został skazany, po czym niezrażony powrócił do nielegalnych działań. Po raz kolejny okradł rodziców w następnym roku, a za pozyskaną kwotę kupił bilet do Ameryki. Wyjazd nie doszedł do skutku – tym razem Eugène poległ od własnej broni – sam padł ofiarą portowych rabusiów. Chłopak nie zraził się i tym incydentem.
W wieku szesnastu lat zaciągnął się do wojska. Jednak jak szybko do niego wstąpił, tak równie prędko z niego zdezerterował, wdał się bowiem w konflikt z jednym z oficerów i obawiał się wyroku sądu. Ponownie zmienił więc otoczenie. Środowisko wojskowe zastąpił światem oszustów i przestępców, a dalsze lata młodości spędził na wdawaniu się w liczne romanse, kończące się pojedynkami, bójkami i aresztowaniami. Z aresztów w większości przypadków sukcesywnie udawało mu się uciekać – raz pomogło w tym przebranie żandarma, innym razem odważny skok z zatrważająco wysokiej więziennej wieży. Francuska policja pozostawała bezradna, wiedząc, że w każdym przypadku uda mu się wymknąć. Wkrótce jednak żywot przestępcy zaczął przeszkadzać samemu Vidocqowi.
Tekst jest fragmentem e-booka Natalii Pochroń „Dowody zbrodni. Początki kryminalistyki”. Kup e-booka TUTAJ!
Polecamy e-book Natalii Pochroń „Dowody zbrodni. Początki kryminalistyki”
Książka dostępna również jako audiobook!
Po trzeciej z kolei ucieczce z więzienia postanowił definitywnie odciąć się od przeszłości i rozpocząć uczciwe życie. Zajął się więc prowadzeniem sklepu w paryskiej dzielnicy Saint-Denis. Jednak przeszłość nie dała mu tak łatwo o sobie zapomnieć. Przez lata przestępczej działalności zdołał narazić się wielu dawnym wspólnikom oraz współwięźniom, przez co zmuszony był ukrywać się nie tylko przed wymiarem sprawiedliwości, ale także przed nimi. Mając dość takiego życia oraz dawnych towarzyszy, zdecydował się na krok, który diametralnie odmienił jego dotychczasowe życie – po raz pierwszy dobrowolnie przekroczył próg prefektury policji w Paryżu, by złożyć jej osobliwą propozycję.
Banda Vidocqa – narodziny Brigade de Sûreté
Eugène-François Vidocq zaoferował organom ścigania swoją pomoc w wykrywaniu i zwalczaniu przestępczości. Warunek był tylko jeden: ułaskawienie. Przyjęcie takiej propozycji od wielokrotnego dezertera i recydywisty wydaje się dziś co najmniej dziwne. Jednak sytuacja, w jakiej znajdowała się wówczas francuska policja – niemoc i bezradność wobec wymykającej się spod kontroli fali przestępczości – skłoniły szefa tej instytucji Jeana Henry’rego do podjęcia odważnej decyzji – powierzenia zadania walki z przestępcami jednemu z nich. By ukryć fakt współpracy Vidocqa z wymiarem sprawiedliwości przed kryminalnym podziemiem, pokazowo zaaresztowano mężczyznę oraz upozorowano jego ucieczkę. W rzeczywistości były przestępca ulokował się w gmachu przy Petite rue Sainte Anne, gdzie w latach 1811–1812 zorganizował swoją Brigade de Sûreté – Brygadę Bezpieczeństwa. Ponieważ swoich współpracowników dobierał według zasady: „jedynie zbrodniarze mogą zwalczać zbrodnię”, jego organizacja, zwana czasem pejoratywnie bandą Vidocqa, składała się wyłącznie z przestępców z charakterystyczną literą „V” na ramieniu (od voleur – złodziej). Niekonwencjonalna, jeśli chodzi o skład, wyróżniała się równie niekonwencjonalnymi metodami działania. Osobliwi śledczy dzięki doskonałej znajomości świata przestępczego sięgali często po metody zaczerpnięte z własnej, kryminalnej przeszłości – w przebraniach i maskach inwigilowali dzielnice zbrodniarzy, pozorowali aresztowania, przemycali „swoich” ludzi do więzień, a nawet fingowali śmierć. To wszystko zapewniało Vidocqowi wiele cennych informacji oraz niezwykłą skuteczność. Według różnych szacunków w ciągu zaledwie jednego roku i przy pomocy tylko dwunastu osób udało mu się ująć aż 812 przestępców: morderców, włamywaczy czy złodziei z dzielnic, w których dotąd nie odważyła się postać noga żadnego inspektora policji.
Rejestracja więźniów i kartoteki sądowe
Doraźne zwalczanie przestępczości i identyfikowanie jej sprawców to nie jedyne, co zajmowało uwagę Vidocqa. Szef Sûreté nie poprzestał na tym. Poza sprytem i przebiegłością mężczyzna posiadał również niebywałą pamięć fotograficzną, którą także postanowił spożytkować do celów swojej nowej, praworządnej działalności. Kiedy nie dało się już utrzymać w tajemnicy jego współpracy z wymiarem sprawiedliwości, zaczął regularnie odwiedzać więzienia, aby zaznajomić się z twarzami kryminalistów. To samo polecił także swoim towarzyszom z Sûreté, czym zainicjował zwyczaj tak zwanych parad więźniów. Na czym one polegały? Podczas specjalnych defilad aresztantów pracownicy Vidocqa uczyli się na pamięć wyglądu zatrzymanych i skazanych, aby później móc dokonywać ich identyfikacji przez rozpoznanie. W razie problemów z pamięcią pomocą miały być stworzone również przez osobliwego śledczego kartoteki, w których gromadził informacje o zbrodniarzach, ich przewinieniach, karach oraz wyglądzie. Choć dziś metoda ta wydaje się zawodna i nieco prymitywna, w owym czasie miała bez wątpienia innowacyjny charakter. Uznawana za początek dzisiejszego portretu pamięciowego, przynosiła też wymierne efekty. Do czasu.
Wierne stosowanie metody Vidocqa i rzetelne rejestrowanie więźniów sprawiło, że archiwum rozrosło się do rozmiarów olbrzymiego aparatu biurokratycznego, składającego się z setek, tysięcy, a z czasem i milionów kart. Ich liczba zwiększyła się dodatkowo, gdy śladem jednego z brukselskich więzień do celów rejestracji i identyfikacji osadzonych zaczęto wykorzystywać fotografię. Mimo iż francuska Sûreté, szczególnie w oczach przybyszów zza granicy, cechowała się dość dużą skutecznością, co dało niewątpliwie asumpt do powstania legendarnej renomy paryskiej policji, pod koniec lat siedemdziesiątych XIX wieku pogrążyła się w głębokim kryzysie. W obliczu jej rosnącej niemocy pojawiła się potrzeba uporządkowania natłoku informacji oraz metod identyfikowania i rejestracji przestępców. W takich okolicznościach pojawił się Alphonse Bertillon ze swoją rewolucyjną metodą pomiarową.