Proces elbląski 1983 roku
W czasie stanu wojennego komunistyczna władza, niszcząc „Solidarność”, stworzyła na terenie całego kraju 52 ośrodki odosobnienia, w których internowano blisko 10 tys. osób. Do czerwca 1982 r. w ośrodkach tych doszło do ok. 40 grupowych wystąpień w których uczestniczyło ok. 3,5 tys. osób. Jeden z takich burzliwych protestów, którego powodem był spór o sposób przeprowadzania tzw. widzeń osadzonych z bliskimi, miał miejsce 14 sierpnia 1982 r. w Ośrodku Odosobnienia w Kwidzynie. Doszło wtedy do brutalnego pobicia blisko stu działaczy opozycji. Części z nich postawiono zarzuty karne o wszczęcie buntu i czynną napaść na funkcjonariuszy, choć to oni sami, przepuszczani przez tzw. ścieżki zdrowia, doznali ciężkich uszkodzeń ciała.
Batalię sądową przeciwko internowanym zainicjował 16 sierpnia 1982 r. komendant Ośrodka Odosobnienia kpt. Juliusz Pobłocki, składając zawiadomienie o możliwości popełnienia przez nich przestępstwa. Oskarżył ich o wszczęcie buntu w ośrodku, zdemolowanie jego pomieszczeń i agresywne wystąpienie przeciw funkcjonariuszom. Kłamliwie donosił o podpaleniach w ośrodku, włamaniach do pomieszczeń służbowych i budowaniu barykad. Komendant, który do tłumienia protestu wezwał m.in. zomowców z Elbląga, 25 sierpnia dostarczył Prokuraturze Rejonowej w Kwidzynie „zawiadomienie o przestępstwie”, żądając osądzenia internowanych. Kwidzyńska prokuratura przekazała sprawę Prokuraturze Wojewódzkiej w Elblągu.
27 sierpnia wiceprokurator wojewódzki z Elbląga Boguchwał Tomczak wszczął śledztwo w sprawie „zdemolowania pomieszczeń Ośrodka Odosobnienia w Kwidzynie przez grupę internowanych osób oraz czynnej napaści na funkcjonariuszy Służby Więziennej i ich znieważenia w dniu 14 sierpnia 1982 r. w Kwidzynie”. Śledczy przesłuchiwał funkcjonariuszy, internowanych oraz lekarzy i pielęgniarki. Pierwsze zeznanie odebrał od Pobłockiego, który wskazywał na stosowanie przez internowanych różnych form agresji i niesubordynację wobec służb więziennych. Zeznał, iż „pałek w stosunku do internowanych nie używano”. Począwszy od 28 sierpnia, przed prokuratorem zeznawali także funkcjonariusze: Reinhold Brzezicki, Edmund Młotkowski, Tadeusz Urbanowicz, Kazimierz Osiński, Tadeusz Kegel, Wojciech Kozłowski, Tadeusz Janik, Henryk Mróz, Jerzy Rogacki, Czesław Karaś, Czesław Szuksta, Józef Gutowski, Tadeusz Jórkiewicz, Eugeniusz Żarnoch, Andrzej Banaszewski, Zbigniew Pułaski, Zdzisław Czaplicki, Bogusław Rutkiewicz, Andrzej Góralski, Roman Podolak i Kazimierz Szczepański. Wszyscy winę za zajście z 14 sierpnia przypisywali internowanym, przemilczając ich brutalne pobicie. Tę wersję potwierdził komendant milicji w Kwidzynie Henryk Podlecki, zeznając przed prokuratorem o „poważnym zakłócenie porządku” w ośrodku.
Elbląska prokuratura postawiła zarzuty popełnienia przestępstwa sześciu najbardziej pobitym internowanym, którzy już wtedy przebywali w areszcie śledczym w Elblągu. Byli to: Adam Kozaczyński, Zygmunt Goławski, Władysław Kałudziński, Andrzej Bober, Mirosław Duszak i Radosław Sarnicki. Postępowanie wobec osiemnastoletniego Sarnickiego wyłączono do odrębnego rozpoznania, gdyż ten przebywał jeszcze wtedy w szpitalu z rozpoznaniem m.in. obrzęku i wstrząśnienia pnia mózgu, odklejenia siatkówki oka i krwiomoczu. Wątły materiał dowodowy mógł wskazywać, że finałem procesu stanie się uniewinnienie oskarżonych. Była to jednak nadzieja płonna, oparta na naiwnej wierze w bezstronność komunistycznego sądu.
Proces przed Sądem Wojewódzkim w Elblągu ruszył 3 marca 1983 r. i przeszedł do historii pod nazwą procesu elbląskiego. Sędzią rozpatrującym sprawę był Alfons Wierzbicki, absolwent tzw. Duraczówki, wieloletni członek PZPR z blisko dwuletnim stażem służby w poznańskiej bezpiece. Oskarżycielami byli prokuratorzy: Antoni Dykowski, Boguchwał Tomczak i Wacław Matuszewski – wszyscy aktywni członkowie PZPR, ostatni z wymienionych z przeszłością w ORMO. Opozycjonistów bronili adwokaci: Władysław Siła-Nowicki, Jacek Taylor, Tadeusz Kilian, Piotr Ł.J. Andrzejewski, Jerzy Woźniak, Eligiusz Włodarczak, Tomasz Przeciechowski i Jerzy Świątalski.
Zadaniem zeznających funkcjonariuszy było pogrążenie oskarżonych tak, aby doprowadzić do ich skazania. Z kolei oskarżeni, dowożeni na rozprawy z Zakładu Karnego w Elblągu, zeznawali o agresji strażników i ze szczegółami relacjonowali okoliczności brutalnego pobicia. Przebieg rozpraw był utrwalany na taśmie dźwiękowej. W czasie procesu mecenasi dwukrotnie próbowali wyłączyć sędziego Alfonsa Wierzbickiego z toczącej się sprawy, gdyż w ich ocenie wykazywał on „zdecydowanie niechętny stosunek do oskarżonych” i „w sposób szyderczy” komentował ich wypowiedzi. Wnioski te były oddalane. Sąd konsekwentnie i wielokrotnie oddalał też wnioski obrony o uchylenie decyzji o tymczasowym aresztowaniu oskarżonych. Podczas każdej rozprawy wśród publiczności znajdowało się kilkudziesięciu obserwatorów: bliscy oskarżonych, przedstawiciele kurii biskupiej oraz dziennikarze krajowi i zagraniczni. Sędziego i prokuratorów irytowały wyrazy wsparcia przychylnej oskarżonym części sali: gromkie brawa i układanie palców w literę „V” na znak zwycięstwa.
Artykuł został opublikowany w ramach dodatku tematycznego do Histmag.org „Sierpniowy przełom 1980–1981”, zrealizowanego dzięki wsparciu Instytutu Pamięci Narodowej Oddział w Gdańsku.
Zachęcamy do zapoznania się z ofertą Wydawnictwa IPN.
Publiczność raz po raz obserwowała współpracę między świadkami a sędzią, który uchylał zadawane im kłopotliwe pytania. Strażnicy, podobnie jak zeznający komendant Pobłocki, konsekwentnie obstawali przy wersji o wznieceniu przez internowanych niczym nie sprowokowanego groźnego buntu w ośrodku, zasłaniając się niepamięcią lub odmawiając odpowiedzi na pytania dotyczące użycia gumowych pałek. Oskarżeni czuli wsparcie Kościoła katolickiego, m.in. biskupa warmińskiego Jana Obłąka, który ustanowił ks. Mieczysława Józefczyka stałym obserwatorem toczącego się procesu i poręczał za nich. Strażnicy odnosili się często do oskarżonych i duchownych z wyniosłością i lekceważeniem. Jeden z nich, gdy zwrócono mu na to uwagę, oświadczył: „Ja jestem innej wiary. […] jeden wierzy w kota, drugi w Boga”.
Wnioski obrony o dopuszczenie dowodu z zeznań kolejnych opozycjonistów spotykały się z protestem prokuratorów i odmową sądu. Nowym świadkiem mógł być jedynie strażak z Kwidzyna, który zeznał, iż gdy przybył do ośrodka wozem strażackim, żadnego pożaru tam nie było. Podczas rozprawy ujawniły się fałszerstwa kierownictwa Zakładu Karnego w Kwidzynie w protokołach dokumentujących użycie wobec internowanych pałek służbowych. Historycy badający sprawę kwidzyńską i proces elbląski zauważyli, że w czasie przewodu sądowego oskarżenie, przy braku sprzeciwu sądu, manipulowało fotograficznym materiałem dowodowym powstałym 14 sierpnia, gdyż prokurator nie przedstawił wszystkich posiadanych zdjęć, odwracając przy tym faktyczną kolejność, w jakiej zostały one zrobione. Sąd odrzucił wniosek adwokatów o przekazanie toczącej się sprawy do rozpoznania innemu sądowi wojewódzkiemu.
Prokuratura nie udowodniła dopuszczenia się przez oskarżonych czynów objętych zarzutami. Nie dowiedziono im udziału w buncie ani atakowania strażników, wśród których żaden nie doznał najmniejszych obrażeń. Obrona wskazywała, że 14 sierpnia nikt z internowanych nie podjął próby ucieczki z ośrodka i nie zniszczył mienia państwowego. Starannie pomijano przy tym fakt, że kiedy po proteście wszyscy spokojnie siedzieli w swoich celach lub próbowali do niech dotrzeć, do pawilonów wtargnęli uzbrojeni w pałki strażnicy i brutalnie pobili wielu internowanych, znieważali ich i organizowali tzw. ścieżki zdrowia.
Wyrok w procesie elbląskim ogłoszono 23 maja 1983 r. Sąd uznał oskarżonych za winnych zarzucanych im czynów, wymierzając następujące kary: Kozaczyńskiemu – 1 roku i 6 miesięcy pozbawienia wolności i 15 tys. zł grzywny; Kałudzińskiemu –1 roku pozbawienia wolności i 15 tys. zł grzywny; Duszakowi – 2 lat pozbawienia wolności i 20 tys. zł grzywny; Boberowi – 1 roku i 6 miesięcy pozbawienia wolności i 15 tys. zł grzywny; Goławskiemu – 2 lat więzienia i 25 tys. zł grzywny; Sarnickiemu – 1 roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata i 10 tys. zł grzywny. Oskarżonych obciążono też kosztami procesowymi. Obwieszczenie wyroku wywołało burzliwą reakcję zgromadzonej na sali publiczności, która skandowała: „Hańba! Hańba!”. Po rozprawie wiele osób prosto z sądu udało się na plebanię kościoła św. Mikołaja, gdzie niebawem dotarli także skazani. Sporym zaskoczeniem była bowiem decyzja sądu, który pozostawił ich na wolności do momentu uprawomocnienia się wyroku.
17 sierpnia 1983 r. Sąd Wojewódzki w Elblągu podjął decyzję o umorzeniu postępowania wobec internowanych z Kwidzyna, wszystkich bowiem objęła amnestia. Z jednej strony opozycjoniści czuli się szczęśliwi, z drugiej – oburzeni, gdyż nie chcieli figurować w rejestrach karnych jako objęci ustawą amnestyjną przestępcy. Sprawa trafiła do Sądu Najwyższego, który 20 stycznia 1984 r., rozpatrując zażalenia adwokatów na taki finał sprawy, utrzymał postanowienie elbląskiego sądu.
Internowani z Kwidzyna doczekali się sprawiedliwości dopiero w wolnej Polsce, gdy po wyborach parlamentarnych z 1989 r. kraj zaczął powoli odchodzić od komunizmu. 27 marca 1991 r. prokurator generalny Stefan Śnieżko – były opozycjonista z Olsztyna – wniósł do Sądu Najwyższego rewizję nadzwyczajną od wyroku z 23 maja 1983 r. i wyroku Sądu Najwyższego z 1984 r., zaskarżając te orzeczenia na korzyść opozycjonistów i wnosząc o ich zmianę przez ich uniewinnienie. 24 października 1991 r. Sąd Najwyższy, orzekając pod przewodnictwem sędziego Andrzeja Murzynowskiego, poddał kasacji haniebne orzeczenie z 23 maja 1983 r.