„Popiół i diament” Andrzeja Wajdy – utwór kontrrewolucyjny?

opublikowano: 2014-10-03, 12:48
wolna licencja
„To było objawienie dla wielu z nas” (Andriej Tarkowski). „Dzieło przełomowe i zawrotne” (Krzysztof Teodor Toeplitz). „Jestem szczęśliwy, kiedy mogę szczerze wyrazić podziw dla dzieła kolegi reżysera” (René Clair). Dziś kolejna rocznica premiery filmu „Popiół i diament” Andrzeja Wajdy.
reklama

Polska Szkoła Filmowa to jeden z ciekawszych nurtów polskiej kinematografii. Po latach socrealizmu w sztuce polscy reżyserzy wreszcie doszli do głosu – mogli realizować filmy wedle swojego uznania, wypowiadać się na aktualne tematy, a także mówić o powstaniu warszawskim czy obozach. To wtedy powstają wybite dzieła Andrzeja Munka: „Eroica” i „Zezowate szczęście”, debiutuje Janusz Morgenstern subtelnym „Do widzenia, do jutra”, a Wojciech Jerzy Has realizuje „Pożegnania”. I jest jeszcze Andrzej Wajda – wówczas młody, lecz już nagrodzony (w 1957 roku zdobył nagrodę na Festiwalu w Cannes za „Kanał”), ten który stworzył największe arcydzieło Polskiej Szkoły Filmowej, choć mimo odwilży w polskim kinie, nie było to zadanie łatwe…

Andrzej Wajda na planie „Ziemi Obiecanej”, 1974 r. (fot. domena publiczna)

Sami na świecie

Rok 1957 nie zapowiadał dla Wajdy się szczęśliwie. W marcu zginął w Tatrach jego przyjaciel, malarz Andrzej Wróblewski. Reżyser nabawił się choroby wrzodowej, dodatkowo rozpadało się jego małżeństwo. Źle działo się również w jego życiu zawodowym. Początkowo miał realizować film na podstawie jednego z opowiadań Marka Hłaski, ten jednak sprzedał scenariusz Zespołowi Filmowemu „Studio”, z którym Wajda pracować nie chciał. Następne pół roku reżyser spędził nad przygotowaniem filmu „Jesteśmy sami na świecie”. Przy tym projekcie współpracował z Moniką Kotłowską, która właśnie zadebiutowała tomem „Bóg dla mnie stworzył świat”. Mimo licznych poprawek i zastrzeżeń Komisji Ocen Scenariuszy skierowano film do realizacji. Wajda zaczął jednak rozważać porzucenie tego projektu i adaptację czegoś innego – po głowie chodziły mu wówczas takie tytuły jak „Kolumbowie” Romana Bratnego, „Kamienie na szaniec” Aleksandra Kamińskiego, a nawet „Astronauci” Stanisława Lema. Widać miał przeczucie, że realizacja „Jesteśmy sami na świecie” nie jest mu pisana. W przeddzień rozpoczęcia zdjęć w ruinach fabryki benzyny syntetycznej w podszczecińskich Policach poinformowano reżysera o nakazaniu przerwania pracy nad tym obrazem.

„Popiół i diament” – polecamy także:

reklama

Wajda został więc bez filmu i zaczął rozglądać się za nowym tematem. Kilka miesięcy wcześniej Tadeusz Janczar namawiał go do przeczytania „Popiołu i diamentu”, jednak dopiero po niepowodzeniu „Jesteśmy sami na świecie”, reżyser zdecydował się sięgnąć po książkę Andrzejewskiego. Dzieło to było publikowane pierwszy raz w odcinkach w czasopiśmie „Odrodzenie” w 1947 roku jako „Zaraz po wojnie”. Dopiero rok później zostało wydane jako „Popiół i diament”. Impulsem do napisania książki była dla Andrzejewskiego historia z Poznania – latem 1946 roku młody uczestnik konspiracji zamordował politycznego działacza. Do 1989 roku „Popiół i diament” doczekał się ponad dwudziestu wydań, był także obowiązkową lekturą szkolną, tak idealnie wpisującą się w ówczesną ideologię. A jednak film wyszedł całkowicie inny…

Jerzy Andrzejewski, 1949 r. (fot. domena publiczna)

Wajda nie był pierwszą osobą, która chciała zaadaptować „Popiół i diament”. Już w 1948 roku Erwin Axer przygotował projekt dla zespołu Wandy Jakubowskiej. Rok później również Antoni Bohdziewicz nie uzyskał zgody władz na realizację pomysłu. Teraz do pomysłu zabierał się Jan Rybkowski, jednak rok 1945, w którym dzieje się akcja filmu kojarzył mu się ze scenami batalistycznymi, których kręcić nie chciał, przekazał więc prawa do realizacji Wajdzie. A ten nie zamierzał – tak jak Rybkowski – zrobić filmu z tłumem statystów. Reżyser „Kanału” widział w tym historię pojedynczego bohatera, Maćka Chełmickiego.

„Potrafię mu zaufać”

Po raz pierwszy Wajda i Andrzejewski spotkali się 12 listopada 1957 roku w lokalu Związku Literatów na Krakowskim Przedmieściu. Jeszcze tego samego dnia pisarz zanotował: „Wajda uroczy, inteligentny i wrażliwy. Potrafię mu zaufać”. Natomiast trzy dni później reżyser wystosował list do autora książki:

. Szanowny Panie,

Zgodnie z umową przesyłam Panu zarys adaptacji „Popiołu i diamentu”. Oprócz opisu akcji dołączam jeszcze krótkie omówienie zmian dramaturgicznych, o których rozmawialiśmy w czasie naszego spotkania w Warszawie. Poza tym wypisałem dla łatwiejszej orientacji osoby przyszłego filmu. Nie wiem, czy spodoba się Panu taki pomysł adaptacji, ale mogę Pana zapewnić, że dojdziemy tym sposobem do filmu. Inna rzecz, ile ten film uratuje z piękna książki?

reklama

p. Andrzejewski nie wycofał się z projektu, choć Wajda istotnie ingerował w treść książki. Reżyser dodał m.in. wojenną przeszłość Szczuki i jego udział w wojnie domowej w Hiszpanii. Andrzejewski zgodził się też, aby akcja filmu rozgrywała się w ciągu jednej nocy. Pisarz wierzył, że Wajda znalazł sposób, aby na bazie z pozoru nieaktualnej już książki zrobić niezwykle aktualny film.

Polecamy e-book Agaty Łysakowskiej – „Damy wielkiego ekranu: Gwiazdy Hollywood od Audrey Hepburn do Elizabeth Taylor”:

Agata Łysakowska
„Damy wielkiego ekranu: Gwiazdy Hollywood od Audrey Hepburn do Elizabeth Taylor”
cena:
Wydawca:
Michał Świgoń PROMOHISTORIA (Histmag.org)
Liczba stron:
87
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-04-4

Uzyskawszy akceptację pisarza, Wajda rozpoczął starania o rozpoczęcie realizacji zdjęć do filmu. W programie „Popiołu i diamentu”, który przekazał do „Filmu Polskiego”, tak opisywał postać, wokół której miała kręcić się cała fabuła:

Woli zabić człowieka, nawet wbrew sobie, niż oddać broń; postąpi jak przedstawiciel tego pokolenia, które liczy tylko na siebie i na pistolet dobrze ukryty, pewny i niechybiący. Kocham tych nieustępliwych chłopców, rozumiem ich. Chcę moim skromnym filmem odkryć przed widzem kinowym ten skomplikowany i trudny świat pokolenia, do którego i sam należę.

Tekst ten nie zyskał uznania urzędniczki, która go przyjmowała. Zwróciła reżyserowi uwagę, że cenzurze nie spodoba się użycie słowa „kocham”. Było to tylko preludium do całej bitwy z urzędnikami o „Popiół i diament”, na razie jednak 17 stycznia 1958 roku Komisja Ocen Scenariuszy rekomendowała film do realizacji. Oczywiście, wskazano w tekście parę usterek – między innymi Jerzy Kawalerowicz mówił, że nie potrafi się emocjonalnie związać się z głównym bohaterem. Wajda i Andrzejewski poprawiali scenariusz aż do rozpoczęcia zdjęć.

Andrzej Wajda, 2012 r. (fot. Piotr Drabik , na licencji Creative Commons Attribution 2.0 Generic)

Wiara w kino

Następnym krokiem był dobór ekipy filmowej. Do współpracy za kamerą Wajda zaprosił Janusza Morgensterna, z którym współpracował już przy „Kanale”. Ta decyzja pociągnęła za sobą następne: Morgensternowi bardzo zależało na tym, aby w roli Maćka obsadzić Zbyszka Cybulskiego. Chciał, aby aktor pomógł mu napisać scenariusz do swojego debiutanckiego filmu – „Do widzenia, do jutra”. Wajda zgodził się na tę propozycję, choć sam zamierzał obsadzić w głównej roli Tadeusza Janczara – wszak to ten aktor zachęcił go do przeczytania książkowego pierwowzoru filmu. Zaufał jednak intuicji Morgensterna. To także reżyser „Stawki większej niż życie” był pomysłodawcą najsłynniejszej sceny „Popiołu i diamentu” – z lampkami spirytusowymi. Wiele lat później Wajda przypomniał tę scenę w mowie odczytanej nad grobem Morgensterna:

reklama
. Te płonące kieliszki to my – filmowcy czasu polskiej szkoły filmowej – a płomień zapala w nas wiara w kino i nieunikniona konieczność opowiedzenia tego, co nasze oczy widziały w czasie wojny.

Gasną kolejno: płomień Andrzeja Munka, Zbyszka Cybulskiego, Jerzego Lipmana, Wojciecha Hasa, Andrzeja Brzozowskiego, Jerzego Kawalerowicza, Jerzego Stefana Stawińskiego – a teraz ty dołączasz do tych, którzy powołali do życia powojenne polskie kino.

Mnie pozostała rola Adama Pawlikowskiego, który chwytając ostatnie płonące kieliszki, woła „Ale my żyjemy!”, ale słyszę w odpowiedzi tylko śmiech Zbyszka…

p.

Popiersie Zbigniewa Cybulskiego (fot. Paweł Cieśla, na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa–na tych samych warunkach 3.0)

Wajda nie zapomniał także o swoim niezrealizowanym projekcie. Do roli piosenkarki wykonującej utwór „Czerwone maki na Monte Cassino” zaangażował Grażynę Staniszewską, która wcześniej miała grać główną rolę kobiecą w „Jesteśmy sami na świecie”. Nie śpiewa jednak swoim głosem, tak naprawdę słyszymy Sławę Przybylską. Jerzy Jogałła, który miał partnerować Staniszewskiej, zagrał syna Szczuki – postać ta została stworzona przez scenarzystów specjalnie dla niego.

Zaangażowanie Cybulskiego pociągnęło za sobą inne decyzje. Przede wszystkim Wajda musiał zrezygnować z „układania” aktora wedle swojego uznania – to Cybulski wiedział, jak ma grać, w pewien sposób dyktował warunki, choć było to dalekie od gwiazdorzenia. Pierwszego dnia aktor stwierdził, że będzie grał w swoim codziennym ubraniu: jeansach, kurtce, pionierkach, ciemnych okularach. Kostiumolog za nic nie mogła przekonać go, aby przebrał się w strój „akowca z epoki”, czyli wojskowe buty, bryczesy i długi trencz. Wajda jednak wnet zrozumiał intencje aktora – dzięki tej zmianie „Popiół i diament” stał się bardziej aktualny w swoim wydźwięku.

Utwór kontrrewolucyjny

Kłopoty jednak miały dopiero nadejść. Kiedy w 1957 roku „Popiół i diament” został przekazany do realizacji, ministrem kultury był Karol Kuryluk, a ingerencja partii w kulturę nie była aż tak silna. Kuryluk został jednak odwołany, a nowym ministrem został Tadeusz Galiński. To on zażądał zorganizowania pokazu najnowszego obrazu Wajdy dla działaczy partyjnych. Po projekcji film został skrytykowany i nazwany „kontrrewolucyjnym”. Szczególnie nie spodobała się kreacja głównego bohatera oraz fakt, że ostatnia scena (śmierć Maćka na wysypisku) niewystarczająco pokazała upadek ideologii reprezentowanej przez chłopaka. Stanowczo zakazano wpuszczenia filmu na ekrany w całym kraju. Wówczas interweniował Jerzy Andrzejewski, który również był członkiem PZPR, a do jego głosu przyłączyli się inni partyjni intelektualiści.

reklama

Polecamy e-book Tomasza Leszkowicza – „Oblicza propagandy PRL”:

Tomasz Leszkowicz
„Oblicza propagandy PRL”
cena:
11,90 zł
Wydawca:
Michał Świgoń PROMOHISTORIA (Histmag.org)
Liczba stron:
116
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-05-1

Kontrola polityczna wciąż jednak działała. Tuż przed premierą zadzwonił do Wajdy cenzor, i – nie przedstawiając się z nazwiska – nakazał wyciąć z filmu ostatnią scenę, pokazującą śmierć Maćka. Reżyser oczywiście nie zgodził się. Skoro film musiał już wejść na ekrany kin w Polsce, nie pozwolono za to, aby zobaczył go ktoś poza granicami naszego kraju. Stanowczo zabroniono wysłania kopii filmu na festiwal w Cannes, gdzie Wajda zdobył niedawno nagrodę za „Kanał”. Na szczęście obraz miał swojego dobrego anioła stróża. Jerzy Lewiński pełnił wówczas funkcję prezesa Urzędu Kinematografii. To do niego zadzwonił dyrektor festiwalu w Cannes, Favre Le Bret, prosząc o udostępnienie kopii najnowszego filmu Wajdy. Choć Lewiński nie mógł zrealizować tej prośby, parę miesięcy później zabrał kopię „Popiołu i diamentu” na festiwal do Wenecji. Władze nic o tym nie wiedziały – Lewiński chciał pokazać film poza konkursem, a obrazem zgłoszonym do oficjalnego konkursu był „Pociąg” Jerzego Kawalerowicza. „Popiół i diament” otrzymał nagrodę krytyków FIPRESCI, a publiczność – kiedy po pokazie dowiedziała się, że na sali festiwalowej obecny jest Andrzej Wajda – zgotowała mu owację. Natomiast Lewiński za pokazanie filmu światu zapłacił posadą prezesa Urzędu Kinematografii.

„Przejdą lata i wieki przeminą…”

„Popiół i diament” wzbudził zachwyt na całym świecie. Z ogromnym szacunkiem dla dzieła Wajdy wypowiadał się m.in. René Clair, którego do obejrzenia filmu namówił Artur Rubinstein. Z kolei Andriej Tarkowski pokusił się nawet o analizę „Popiołu i diamentu”, a w niej zauważał:

Bohater filmu „Popiół i diament”, umierając wśród rozwieszonych prześcieradeł, przyciska, padając, jedno z nich do piersi – na białym płótnie pojawia się plama jasnoczerwonej krwi: czerwień i biel, polskie barwy narodowe.
reklama

Oczywiście, było to analiza naciągana. Andrzej Wajda pisał o spostrzeżeniach radzieckiego reżysera Andrzej Wajda:

Rosjanie, zniewoleni przez system w stopniu znacznie większym niż my, poszukiwali ukrytych znaczeń dosłownie wszędzie. Na białym prześcieradle w czarno-białym filmie krew może być tylko czarna. Trzeba wiele wyobraźni, by dostrzec tu polskie barwy narodowe.

Oczywiście, „Popiół i diament” jest pełen innych symboli. Śmierć Maćka na wysypisku, biały koń, polonez w restauracji, dla którego inspiracją był chocholi taniec z „Wesela”, czy też jedna z najbardziej znaczących scen w tym filmie: wizyta Maćka i Krystyny w zrujnowanym kościele, w którym wisi odwrócony krzyż z figurą Jezusa głową w dół. Kiedy w paryskiej „Kulturze” krytykowano książkę Andrzejewskiego jako utwór kłamliwy i przesiąknięty ideologią, zapominano, że współautorem scenariusza do filmu, który zawierał tyle subtelnych symboli, był również sam pisarz.

4 stycznia 1992 roku Wajda, gdy w telewizji akurat leciał „Popiół i diament”, zanotował w swoim notatniku:

. „Popiół i diament” nie był zrazu filmem politycznym, on się nim stał dopiero po wejściu na ekran. W czasie realizacji był dla nas próbą zmierzenia się z tym żywiołem, który podziwialiśmy u Amerykanów.

Trzeba jednak z pokorą pamiętać, że moje arcydzieło idzie w TV rano, podczas kiedy filmy, które się naprawdę ogląda, lecą wczesnym wieczorem.

p. W tym ostatnim zdaniu jest coś smutnego. O polskich obrazach, o których pamięta cały świat, zapomniała Polska. Na początku 2014 roku Martin Scorsese zainaugurował przegląd filmów, którego tytuł brzmi: „Martin Scorsese Presents: Masterpieces of Polish Cinema”. Projekt objął ponad trzydzieści kin w Stanach oraz Kanadzie, a wśród dwudziestu jeden polskich tytułów znalazł się „Popiół i diament”. Reżyser „Wilka z Wall Street” tak wypowiadał się o zainteresowaniu polskimi filmami:

Na studiach miałem fantastycznego nauczyciela, bardzo we mnie wierzył, inspirował mnie. Pewnego dnia zrobił potwornie długi egzamin z wrażliwości plastycznej. Mieliśmy narysować ramę, a w niej emocje charakterystyczne dla wybranego filmu. Zdecydowałem się na „Popiół i diament” Andrzeja Wajdy. Macie fantastyczną narodową kinematografię: Munka, Hasa, Polańskiego, Kieślowskiego, Skolimowskiego. Dziękuję wam. Także za polskie kino.

Polecamy e-book Michała Beczka – „Wikingowie na Rusi”

Michał Beczek
„Wikingowie na Rusi”
cena:
14,90 zł
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
135
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-37-2

Książka dostępna również jako audiobook!

Bibliografia

Redakcja: Roman Sidorski

reklama
Komentarze
o autorze
Agata Łysakowska-Trzoss
Doktorantka na Wydziale Historycznym oraz studentka filmoznawstwa na Uniwersytecie im. A. Mickiewicza w Poznaniu. Interesuje się historią życia codziennego, rozwojem miast w XIX wieku oraz historią filmu. Miłośniczka kultury hiszpańskiej i katalońskiej oraz wielbicielka filmów z Audrey Hepburn. Choć panicznie boi się latać samolotami, marzy o podróży do Ameryki Południowej.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone