Polka do śmierci udawała córkę cara Rosji. Nie mówiła po rosyjsku
Franciszka Szankowska, bo o niej mowa, była robotnicą fabryczną z okolic Gdańska, urodzoną w 1896 roku. Jeśli wierzyć ustaleniom prywatnego detektywa, działającego na zlecenie jednego z krewnych carskiej rodziny, nie miała łatwego startu w życiu. Ponoć wiele lat wykazywała objawy problemów psychicznych, a w 1916 padła ofiarą wybuchu w fabryce, który pozostawił trwałe blizny na jej ciele. Na kartach historii pojawiła się 17 lutego 1920 roku, kiedy berliński policjant wyciągnął ją z wody pod mostem na Bendlerstrasse. To była próba samobójcza. Odratowana kobieta uparcie odmawiała podania jakichkolwiek informacji o sobie, z imieniem włącznie. Przyznała jedynie, że chciała popełnić samobójstwo, choć i tu milczała w kwestii powodów. Osadzono ją w placówce dla umysłowo chorych w Dalldorfie. Pacjentki nie poszukiwała rodzina, mówiła ona po niemiecku z rosyjskim akcentem, a jej uroda ponoć zdradzała podobieństwo do jednej z córek ostatniego Romanowa na tronie Rosji, o których w tamtym czasie wiele się mówiło…
Cudownie ocalona córka cara
Niedawna makabryczna egzekucja zdetronizowanego cara Mikołaja II Romanowa, który został zamordowany przez bolszewików razem z żoną, nieletnimi dziećmi i służbą, była na ustach całej Europy. (Więcej o tej dramatycznej historii przeczytasz w książce „Romanowowie 1613-1918” Simona Sebaga) Szybko pojawiły się też plotki, jakoby któremuś z potomków Romanowa udało się cudem ocaleć. Doniesienia te podsycały wyznania jednego z morderców, który opowiadał, że córki żyły po rozstrzelaniu i trzeba było je dobijać bagnetami. Podobno „u jednej z dziewcząt bagnet nie chciał przejść przez gorset”. Jak grzyby po deszczu zaczęły ujawniać się kolejne rzekomo uratowane dzieci Mikołaja II. Nie można się temu dziwić – tragedia Romanowów budziła powszechne oburzenie wśród zachodniej arystokracji i ocalony potomek mógłby liczyć na bardzo namacalne wyrazy współczucia wielu bogatych ludzi oraz nieustanne zainteresowanie prasy. To jednak nie wszystko – Romanowowie mieli zdeponowane w europejskich bankach pokaźne kwoty, których ostatnie dziecko stałoby się dziedzicem. Wreszcie dla białej emigracji po bolszewickim przewrocie w Rosji żyjący potomek Romanowów, prawdziwy czy nie, stałby się użytecznym pionkiem, wokół którego można byłoby zgromadzić zwolenników starego porządku i zwiększyć szanse na powrót caratu. A przynajmniej zyskać mocną legitymizację dla dążącej do tego działalności.
W większości przypadków oszustów łatwo udawało się zdemaskować. Co zresztą energicznie czyniło wiele środowisk z rozmaitych powodów. W przypadku nieznanej z imienia pacjentki ośrodka w Dalldorfie miało być jednak inaczej. Plotkę o carskim rodowodzie „Panny Nieznanej”, jak nazywał podopieczną personel ośrodka, zaczęła rozpowszechniać inna osadzona tam kobieta, Clara Peuthert. Po wyjściu z zakładu dla obłąkanych odwiedziła przebywającego na emigracji kapitana Nicholasa von Schwabe, który po wizycie w Dalldorfie przyznał rację Peuthert. Początkowo twierdzili, że „Nieznana” przypomina księżnę Tatianę, jednak tej wersji szybko zaprzeczyła baronowa Sophie Buxhoeveden, dawna dwórka Romanowów, uzasadniając, że kobieta jest za niska na Tatianę. W 1922 roku Peuthert i Schwabe zaczęli podawać, że „Nieznana” jest tak naprawdę najmłodszą córką Romanowa Anastazją. Tym razem jednak przemówiła również sama tajemnicza pacjentka, która z przekonaniem zaczęła utwierdzać spragnioną sensacji opinię publiczną, że tak właśnie jest. Aura tajemniczości, rosyjski akcent, podobieństwo urody, problemy psychiczne i próba samobójcza mające być efektem przebytej traumy, a nawet blizny na ciele, które miały być pozostałościami po ciosach bagnetem, w oczach wielu uprawdopodabniały jej historię. Jak twierdziła kobieta, jeden z bolszewików, kiedy odkrył, że wciąż żyje, pomógł jej uciec na Zachód.
Polka stała się światową sensacją
„Anastazję” po około półtora roku wypuszczono z zakładu, gdzie na wolności czekało już na nią całe grono zwolenników. Nawiązała bliski kontakt z Glebem Botkinem – synem doktora Jewgienija Botkina, nadwornego lekarza Romanowów, który został zamordowany przez bolszewików razem z carską rodziną. Gleb Botkin, który spędził w dzieciństwie wiele czasu z rodziną carską, uwierzył w i potwierdził tożsamość kobiety, co było bardzo mocnym argumentem za prawdziwością jej historii. Pozostałe opinie na jej temat były podzielone. Część krewnych Romanowów twierdziła, że kobieta zna drobne szczegóły z życia rodziny i jest zaskakująco podobna do Anastazji. Innych nie przekonała. Podnoszono, że nie pamięta wielu ważnych wydarzeń z własnej młodości i ma znaczące braki w Angielskim, Francuskim, a nawet… Rosyjskim, który mniej więcej rozumiała, ale którym nie potrafiła mówić (jak twierdzili jej zwolennicy, był to wynik przebytej traumy i wywołanej nią choroby psychicznej). Największym sceptykiem okazał się Wielki Książę Hesji, brat Aleksandry Fiodorowny, który wynajął wspomnianego wcześniej prywatnego detektywa. Ten odkrył i wskazał (jak się okazało po latach – trafnie) prawdziwą tożsamość uzurpatorki. Pomimo publicznego ogłoszenia, że rzekoma Anastazja to w rzeczywistości Franciszka Szankowska, wielu nie uwierzyło ustaleniom detektywa.
Przez lata trwały sądowe batalie Franciszki (lub też Anny Anderson, jak sama zaczęła się określać) i jej stronników o udowodnienie jej przynależności do carskiej rodziny. Sądy, wobec braku niezbitych dowodów, nie dały im jednak wiary przez kolejne dziesięciolecia i w 1970 roku, po przegranym ostatnim dużym procesie, Anna Anderson mogła ostatecznie zapomnieć o pozostałościach zagranicznej fortuny Romanowów. Anderson w 1968 roku poślubiła amerykańskiego historyka J.E. Manahana i przeprowadziła się do Virginii w USA, gdzie zmarła w 1984 roku. Niektórzy jednak do dziś wierzą w to, że kobieta naprawdę była Anastazją, a jej historia stała się na tyle głośna, że na tej podstawie powstawały książki i filmy, w tym słynna „Anastazja” z 1956 roku z Ingrid Bergman w roli głównej.
Jaka była prawda?
Kwestię tożsamości Franciszki Szankowskiej vel Anny Anderson ostatecznie rozstrzygnęły dopiero badania DNA. Jak podaje Marek Teler, badanie przeprowadzone w 1994 roku ostatecznie wykluczyło przynależność Anderson do rodziny Romanowów, natomiast dzięki próbce pobranej od Karla Mauchera, wnuka siostry Franciszki Szankowskiej, udowodniono jej pokrewieństwo z Szankowskimi. Prace archeologów i ekspertów medycyny sądowej pod koniec XX i na początku XXI wieku pozwoliły ustalić, że żaden z ostatnich przedstawicieli dynastii Romanowów nie przeżył bolszewickiej egzekucji w 1918 roku. Opis tamtych dramatycznych wydarzeń, jak i całą fascynującą historię dynastii Romanowów poznasz dzięki książce „Romanowowie 1613-1918” Simona Sebaga.
Poznaj niezwykłe dzieje najpotężniejszej dynastii czasów nowożytnych. Kup książkę „Romanowowie 1613-1918” Simona Sebaga:
Bibliografia:
Bilyeau Nancy, Will the Real Anastasia Romanov Please Stand Up?, [w:] Town & Country, [dostęp: 28 stycznia 2025 r.], https://www.townandcountrymag.com/society/tradition/a9247552/princess-anastasia-romanov-true-story/
Sebag Simon, Romanowowie 1613-1918, wyd. Znak Horyzont, Kraków 2025.
Teler Marek, Fałszywi arystokraci, wyd. REBIS, Poznań 2023
Woman claiming to be Anastasia Romanov arrives in the U.S., [w:] History.com, [dostęp: 28 stycznia 2025 r.], https://www.history.com/this-day-in-history/anastasia-arrives-in-the-united-states
Materiał powstał dzięki współpracy reklamowej z wydawnictwem Znak Horyzont.