Politrucy w Marynarce Wojennej. Przyczynek do charakterystyki
To właśnie Wasilewska w liście do Józefa Stalina z kwietnia 1943 r. pisała: Uważam, że w tworzonej jednostce wojskowej potrzebna będzie wielka praca polityczna. Zapewne właśnie dla jej podjęcia już w pierwszym rozkazie dowódcy 1. Dywizji Piechoty z 14 maja 1943 r. powołano do życia wchodzący w jej skład wydział kulturalno-oświatowy. Szefem tejże służby mianowano mjr. Włodzimierza Sokorskiego. Warto dodać, że nazwa i charakter nowego korpusu były efektem zabiegów dowódcy dywizji Zygmunta Berlinga. To właśnie on podjął starania, aby nie tworzyć w dywizji typowego, wzorowanego na radzieckim aparatu polityczno – wychowawczego lecz kulturalno – oświatowy, który w jego mniemaniu był bliższy polskiej tradycji wojskowej.
Politrucy w polskich oddziałach. Na lądzie...
Możemy podejrzewać, iż utworzenie w dywizji od początku jej istnienia korpusu polityczno – wychowawczego w jakimś stopniu zahamowałoby proces wstępowania do niej osób mających już do czynienia z jego przedstawicielami z Armii Czerwonej. Niestety już jesienią 1943 r. w związku z szeregiem nowych zadań Zygmunt Berling postanowił zmienić nazwę korpusu na polityczno – wychowawczy. W 1 DP stało się to niemal w przeddzień bitwy pod Lenino, 9 października 1943 r. zaś dla pozostałych jednostek 25 listopada. Rozrost liczebny polskich oddziałów i powołanie w związku z tym 1 Korpusu Polskiego a następnie 1 Armii Polskiej spowodował również rozrost aparatu polityczno –wychowawczego oraz rozwój jednostek zajmujących się kształceniem oficerów i podoficerów tego korpusu. W korpusie znajdowało się wiele osób, które z braku przygotowania wojskowego zajmowały przejściowo stanowisko „oficera bez stopnia”, i które należało w związku z tym jak najszybciej przeszkolić, aby następnie nadać odpowiednie stopnie oficerskie. Zarazem opracowano odpowiednie dokumenty regulujące pracę polityczno – wychowawczą w wojsku. Była to między innymi „Instrukcja tymczasowa o służbie kulturalno – oświatowej w 1. Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki” czy chociażby „Tymczasowy statut oficerów politycznych”.
...i na morzu
1 Samodzielny Morski Batalion Zapasowy był jedyną morską formacją wchodzącą w skład ludowego Wojska Polskiego. Jednostka została sformowana rozkazem Naczelnego Dowództwa WP nr 86/44 z 29 października 1944 r. Według tego rozkazu stan etatowy miał wynosić 873 osoby, zaś miejscem postoju był Lublin. Dowódcą został przedwojenny oficer Marynarki Wojennej kmdr por. Karol Kopiec. Od 24 listopada 1944 r. jego zastępcą do spraw polityczno – wychowawczych był ppor. Henryk Malinowski. Trzon batalionu stanowiły trzy kompanie:
- morskich specjalistów pokładowych (3 plutony po 48 ludzi: ster – sygnalistów, artylerzystów oraz minerów torpedystów).
- morskich specjalistów technicznych (3 plutony po 48 ludzi: maszynistów, motorzystów oraz elektryków).
- piechoty morskiej – desantowej (4 plutony po 48 ludzi: saperów, łącznościowców, oraz artylerzystów i obsługi karabinów maszynowych).
Prócz tego w skład batalionu weszły samodzielne plutony: oficerski, chemiczny, administracyjny oraz żandarmerii, a także orkiestra i świetlica. Jednostka otrzymała nazwę 1 Samodzielnego Morskiego Batalionu Zapasowego w dniu 1 lutego 1945 r. Do 21 kwietnia 1945 roku batalion podlegał szefowi Mobilizacji i Uzupełnień Wojska Polskiego, następnie dowódcy II Okręgu Wojskowego a od 30 lipca 1945 r. dowódcy Marynarki Wojennej. Do Gdyni i Gdańska jednostka dotarła z Włocławka 3 kwietnia i rozpoczęła służbę wartowniczą na różnych obiektach.
„Co ty synu przyszedłeś nas uczyć”. Zajęcia polityczno – wychowawcze w praktyce
Formacja stanowiła zbiorowość osób o różnym pochodzeniu. Znaleźli się w niej radzieccy oficerowie skierowani do służby w Polsce, wychowankowie LWP, a także marynarze służący w morskim rodzaju sił zbrojnych przed wojną. Podobnie jak w innych jednostkach, w batalionie odbywały się zajęcia prowadzone przez oficerów korpusu polityczno – wychowawczego. W tak zróżnicowanej grupie osób dochodziło czasem do niecodziennych sytuacji. Zastępca dowódcy kompanii desantowej do spraw polityczno – wychowawczych Leon Doroszewski wspominał, iż niektórzy podoficerowie uważali go za człowieka mającego nawracać ich na demokrację, nazywali go również żartobliwie „ojcem duchownym”. Pewnego razu ów oficer nieopatrznie wdał się w dyskusję z podoficerami, którzy byli od niego starsi o co najmniej 20 lat. Pełen młodzieńczego zapału Doroszewski oświadczył im, że przed wojną jedynie wybrane grupy żyły w dobrobycie zaś robotnik i chłop cierpiał nędzę i był wyzyskiwany na każdym kroku. I gdy był już pewny, iż przekonał swych dyskutantów otrzymał odpowiedź, która wprawiła go niemal w osłupienie. Jeden z bosmanów odpowiedział młodemu „politrukowi” następującymi słowami: Co ty synu przyszedłeś nas uczyć, ja te rzeczy wiedziałem pierwej niż ty się urodziłeś. Sytuacja ta pokazuje nam, jaki stosunek do „politruków” również w innych jednostkach mogli prezentować niektórzy z ich „podopiecznych”.
Aparat polityczno-wychowawczy z ppłk. Józefem Urbanowiczem na czele
Na przełomie kwietnia i maja 1945 r. w Gdyni rozpoczęła prace specjalna grupa organizacyjna Głównego Zarządu Polityczno – Wychowawczego Wojska Polskiego. Stanowiła ona zalążek Zarządu Polityczno – Wychowawczego Marynarki Wojennej. Na jej czele stał ppłk. Józef Urbanowicz. Ten pochodzący z Łotwy oficer posiadał doświadczenie w pracy polityczno – wychowawczej, które zdobył jako żołnierz Armii Czerwonej. We wrześniu 1943 r. zgłosił się do ludowego Wojska Polskiego, zaś przed przybyciem nad morze pełnił funkcję zastępcy dowódcy 4 Dywizji Piechoty do spraw polityczno – wychowawczych. Józef Urbanowicz posiadał także doświadczenie w pracy na morzu, bowiem przed wojną pływał na łotewskich jednostkach handlowych jako palacz oraz asystent maszynowy. Dzięki temu był w zasadzie idealnym kandydatem do objęcia w niedalekiej przyszłości kierowniczych stanowisk w aparacie polityczno – wychowawczym morskiego rodzaju sił zbrojnych. W pracach na terenie trójmiasta pomagał mu mjr Adam Bromberg, który służył wcześniej w aparacie polityczno – wychowawczym 1 DP oraz 3 DP, zaś na Wybrzeże dotarł jako zastępca dowódcy 1 Brygady Pancernej im. Bohaterów Westerplatte do spraw polityczno – wychowawczych.
Grupa ta niemal niezwłocznie przystąpiła do pracy. Jej członkowie brali udział w komisjach przyjmujących rekrutów oraz rezerwistów do służby w morskim rodzaju sił zbrojnych. Liczebny rozrost batalionu spowodował, iż zabrakło „politruków” do pracy z marynarzami. Z tego powodu postanowiono wysłać 30 podoficerów do szkoły oficerskiej na odpowiednie przeszkolenie, poprzedzone specjalnym kursem przygotowawczym w Gdyni. Ostatecznie zrezygnowano z tego zamiaru, bowiem GZPW WP zapewnił, iż w niedługim czasie skieruje do Marynarki Wojennej 30 oficerów polityczno – wychowawczych. W związku z tym przeszkoleni podoficerowie zostali skierowani do pełnienia funkcji pomocników zastępców dowódcy kompanii i innych samodzielnych pododdziałów, które miały powstać w ramach batalionu.
Oficjalnie ZPW MW powołano do życia rozkazem Naczelnego Dowódcy WP z 7 lipca 1945 roku. Rozkaz ten powoływał również Dowództwo Marynarki Wojennej, Sztab Główny, a także Główny Port Marynarki Wojennej. ZPW MW miał liczyć etatowo 61 osób, zaś na jego czele stał wspominany wcześniej Adam Bromberg, lecz już w stopniu komandora podporucznika. ZPW MW podlegał bezpośrednio zastępcy dowódcy Marynarki Wojennej do spraw polityczno – wychowawczych, kmdr. Józefowi Urbanowiczowi.
Praca politruka na co dzień
Niezwykle ciekawymi źródłami, w których znajdziemy wiele informacji na temat codziennej służby „politruków” są wspomnienia. Najczęściej są to prace napisane przez oficerów rezerwy i dotyczą służby w Marynarce Wojennej w latach 50. oraz 60. XX wieku. Najwięcej informacji zawierają wspomnienia z lat nauki w Oficerskiej Szkole Marynarki Wojennej w Gdyni. Do dyspozycji mamy również wspomnienia oficerów służących na okrętach oraz w jednostkach brzegowych morskiego rodzaju sił zbrojnych. Wspomnienia są źródłem subiektywnym, toteż ocena pewnych postaci może być nieco przesadzona. Mimo to warto do nich sięgnąć, zawierają bowiem wiele ciekawych informacji, dotyczących chociażby tematyki życia codziennego, które są niedostępne w źródłach innego rodzaju.
Prezentowany we wspomnieniach obraz „politruków” jest niejednoznaczny. Niektórzy z nich jawią się autorom jako osoby niespełna rozumu, choć nie zawsze tak jest i kilku przedstawicieli aparatu politycznego przywołuje miłe wspomnienia z lat wspólnej służby. W jakimś stopniu uwiarygodnia to wspomnienia jako źródła.
Prócz nauczania typowych przedmiotów morskich, w OSMW obywały się również zajęcia z oficerami polityczno – wychowawczymi. Nie byli oni z całą pewnością marynarzami, w dodatku dość często w trakcie zajęć wykazywali się brakiem ogłady bądź podstawowej znajomości wykładanego przez siebie przedmiotu. W związku z tym w krótkim czasie stali się „ulubieńcami” sporej grupy podchorążych. Traktowali oni „politruków” jako zło konieczne. Niewątpliwie sprzyjało temu ich zachowanie. Owej niechęci nie należało jednak okazywać, gdyż „politrucy” mogli spowodować usunięcie danej osoby z murów uczelni. Nawet bardzo dobre wyniki na nauce nie gwarantowały przejścia na następny rok w wypadku konfliktu z oficerem polityczno – wychowawczym. W ten sposób „politrucy” mieli dość znaczny wpływ na dalszy przebieg służby słuchaczy OSMW.
Politruk–wykładowca
Prowadzone przez „politruków” zajęcia odbywały się bardzo często. Poruszano na nich wiele zagadnień istotnych z punktu widzenia samych wykładowców. Mniej zainteresowani byli tymi tematami podchorążowie, którzy traktowali wykłady jako czas odpoczynku, bądź też okazję do krótkiego snu. Na zajęciach omawiano przede wszystkim historię ruchu robotniczego oraz podstawowe zagadnienia marksizmu – leninizmu. Jak widać były to przedmioty kompletnie nie związane ze służbą w Marynarce Wojennej. Niejednokrotnie wykłady ubarwiali sami prowadzący. Jeden z nich takimi oto słowami tłumaczył podchorążym, czym jest słynna marksistowska dialektyka: Wodę macie? – Macie. Podgrzewacie? – Podgrzewacie. Para jest? – Jest. Ot i cała dialektyka. Przeprowadzony w taki specyficzny sposób wykład był zapewne przez dłuższy czas powodem do wesołych wspomnień. Niestety później należało jeszcze zdać egzamin. W tym wypadku nie można było zastosować przytoczonego tłumaczenia.
Nierzadko „politrukom” brak było elementarnej znajomości języka polskiego. Pewnego razu jeden z nich oświadczył, iż grupy chuliganów opanowały rozgłośnię radiową i imitowały wrogą audycję. Mimo oczywistych braków oficerowie polityczni doskonale zdawali sobie sprawę ze swojego znaczenia. Wpływ na takie zachowanie miała ich wysoka w stosunku do podchorążych pozycja służbowa. Jak bardzo schlebiali sobie oficerowie pionu politycznego, świadczy rozmowa przytoczona przez jednego z ówczesnych słuchaczy OSMW. Pewnego razu „politruk” zapytał ich czy po przeczytaniu gazety coś z niej pamiętają. Jeden z pytanych z udawaną powagą stwierdził, że nic. W odpowiedzi usłyszał, iż właśnie po to, aby wszystko podchorążym wyjaśnić są oficerowie polityczni.
Ważkim problemem dla części słuchaczy było znalezienie się w kręgu zainteresowania oficerów politycznych oraz funkcjonariuszy Informacji Wojskowej. Powody mogły być wyjątkowo błahe. Jednemu z podchorążych zarzucono, że interesuje się literaturą oraz wymienia przydziałowe papierosy na lepsze gatunkowo. W dodatku nie należał do partii ani organizacji młodzieżowej. Niebawem wezwano go na posiedzenie specjalnej komisji, która miała zadecydować o jego przyszłości. Jej członkowie stwierdzili, że podchorąży nie nadaje się na oficera Marynarki Wojennej. Uratowała go ostatecznie odpowiedź na stawiane przez komisję zarzuty. W swej mowie zaznaczył m.in. swą okupacyjną przeszłość. Po naradzie komisja zdecydowała o pozostawieniu podchorążego w szkole. Warto zaznaczyć, że zdarzenie miało miejsce na chwilę przed egzaminami końcowymi i miało pełnić rolę „pokazówki” dla reszty kursantów. Zdarzenie to zdaje się potwierdzać tezę W. Popioła, który w swej pracy dotyczącej indoktrynacji w wojsku twierdzi, iż nierzadko pracę organów Informacji Wojskowej wspierali właśnie „politrucy”. Bardzo możliwe, iż w latach późniejszych owa współpraca przerodziła się w swego rodzaju rywalizację pomiędzy pionem politycznym a formacją, która pojawiła się na miejscu Informacji Wojskowej czyli Wojskową Służbą Wewnętrzną. Jak wspomina E. Stefaniak, pionowi politycznemu zależało na odpowiednim stanie moralno – politycznym żołnierzy objawiającym się w (zapewne często jedynie iluzorycznym) zrozumieniu przez nich polityki władz państwowych czy też wojskowych. Oficerowie WSW stali na odwrotnym stanowisku, bowiem ich zadaniem było wyłapywanie wszelkich nieprawomyślnych występków.
Mimo wszystko oficerowie aparatu politycznego potrafili czasem w gronie podchorążych znaleźć wiernych i oddanych słuchaczy. Jeden z nich podczas pobytu na urlopie wcielił w czyn postulaty swego wykładowcy. Niemal od razu po przyjeździe do domu rodzinnego zaczął „nawracać” rodziców na ateizm. Dla wzmocnienia efektu pozrywał ze ścian wszelkie obrazy o tematyce religijnej. Zaraz po tym zdenerwowany ojciec wyrzucił syna z domu. Dumny podchorąży wrócił z urlopu, lecz ku jego zdziwieniu zamiast oczekiwanych pochwał od swego mentora otrzymał polecenie udania się z powrotem do domu, by przeprosić rodziców.
Polityczne wychowanie oficerów
Zajęcia polityczne, a także zebrania partyjne towarzyszyły również oficerom w trakcie służby zawodowej. Jeden z ich uczestników wspomina, iż wszystkie miały niemal identyczny przebieg. Gdy referent kończył omawianie przygotowanego tematu następowała dyskusja. Obecni na zebraniu na ogół zgadzali się z treścią referatu i powtarzali jego główne tezy. Niektórzy z nich dodawali również swoją opinię. Mimo to zrozumienie omawianego problemu w dalszym ciągu należało do trudności. Sytuacji takiej nie należy się dziwić, gdyż omawiane na zebraniach zagadnienia nierzadko były zwyczajnie nudne. Poszczególne osoby otrzymywały tematy, które następnie opracowywały i przedstawiały na zebraniach. Tematy były różne, czasem bardzo trudne do zrozumienia, a co za tym idzie również do przedstawienia. Oficer jednego z pułków lotnictwa morskiego dostał do opracowania następujący temat: „Rozwój produkcji drobiu i form jego rozszerzenia w Polsce w warunkach gospodarki socjalistycznej”. Można domniemywać, że wszelkie zebrania i szkolenia partyjne nie cieszyły się popularnością wśród kadry jednostek Marynarki Wojennej. Bardzo możliwe, iż oficerowie traktowali je z podobną atencją jak podchorążowie i w ich trakcie zapadali w sen. Jeżeli wziąć pod uwagę, że przytoczony wyżej temat referatu nie należał do wyjątków to jest to bardzo prawdopodobne.
Również w lotnictwie morskim poziom ogłady i kultury oficerów politycznych w niektórych wypadkach pozostawiał wiele do życzenia. Po tragicznej śmierci jednej z załóg powołano specjalną komisję, która miała zbadać okoliczności wypadku. Przy starcie maszyny był obecny także zastępca dowódcy eskadry do spraw politycznych. Gdy komisja zapytała go o przebieg wydarzenia miał on odpowiedzieć: No cóż, nawet gazetka startowa była prowadzona, i pomimo to się zabił.
Politruk na pokładzie
„Politrucy” wchodzili również w skład załóg jednostek pływających i pełnili funkcję zastępcy dowódcy okrętu do spraw politycznych. Regulamin służby na okrętach PRL precyzował, iż z.d.o.polit. ma między innymi za zadanie organizowanie i kierowanie, a także prowadzenie pracy politycznej na okręcie. „Politrucy” mieli również głos we wszelkich sprawach kadrowych. Co ciekawe pełnili dodatkowo funkcje kontrwywiadowcze, bowiem do ich obowiązków należało likwidowanie wszelkiej wrogiej działalności wymierzonej przeciw władzy ludowej i ustrojowi politycznemu PRL.
Etat zastępcy do spraw politycznych istniał również na szczeblu zespołów okrętów. W tym wypadku „politrucy” odpowiadali między innymi za interesowanie się zagadnieniami agitacji specjalnej oraz wpływem wojny psychologicznej na stan moralno – polityczny załóg. Jak widać oficerowie polityczni mieli dość duży wpływ na życie załóg jednostek. Niestety wielu z nich zachowywało się podobnie, jak ich koledzy służący w OSMW. Zdarzało się także, iż prezentowali podobny poziom znajomości polszczyzny. Jeden z „politruków” po prezentacji swych umiejętności językowych zyskał przydomek „Elikwent”. Warto dodać, że był on osobą lubiącą „konteryzować” sprawy. Inny znowuż oficer polityczny przed planowanym wyjściem w morze miał w zwyczaju wymigiwać się od rejsu. Zostawał na lądzie z powodu choroby żony, a nawet... namoczonego prania. Gdy jego okręt wracał do portu, wdzięczny oficer zostawiał swym kolegom w podzięce za zwolnienie „małe co nieco” w kancelarii okrętowej.
Jednak nie wszyscy oficerowie polityczni zapisali się w pamięci autorów wspomnień jako osoby dość prymitywne i ograniczone, niczym wspomniany „Elikwent”. Znamy przypadek, gdy to właśnie „politruk” tonował dyktatorskie zapędy dowódcy okrętu względem podwładnych. Niektórzy „politrucy” odstawali zupełnie od wizerunku półdebila tak, iż zdarzały się przypadki porównywania jednego z nich do księdza z powodu jego niezwykle taktownego zachowania. O wyjątkowości tego akurat oficera świadczy również fakt przejścia do rezerwy po tym, jak jego syn udał się na emigrację. Kolejny z oficerów politycznych zyskał przydomek „Major Grzeczny”.
Pozytywnym aspektem pracy „politruków” była bez wątpienia walka z analfabetyzmem wśród marynarzy służby zasadniczej. W lotnictwie morskim początku lat 50. odsetek analfabetów wynosił nieco mniej niż dziesięć procent. Zdarzały się przypadki, gdy oficerowie polityczni otrzymywali od rodziców marynarzy listy z podziękowaniami. Nierzadko rodzice również byli analfabetami i listy pisał za nich ktoś inny.
Zachowanie niektórych oficerów pionu politycznego budziło zapewne kontrowersje wśród kadry morskiego rodzaju sił zbrojnych. Było to spowodowane nieodpowiednim doborem oficerów pełniących służbę w Marynarce Wojennej. Specyfika służby w jej aparacie politycznym wymagała nie tylko odpowiedniego przygotowania pod względem politycznym. Bardzo ważne było również doświadczenie oraz zamiłowanie do służby na morzu, którego niestety „politrukom” brakowało. Bardzo często załogi okrętów traktowały ich jako gości na pokładzie, nie zaś jak członków okrętowej wspólnoty.
Fakt ten spowodował, iż w 1974 r. w Wyższej Szkole Marynarki Wojennej rozpoczęto kształcenie oficerów politycznych na potrzeby Marynarki Wojennej. W ludowym Wojsku Polskim był to jedyny tak wyspecjalizowany kierunek kształcenia oficerów politycznych. Absolwenci tych studiów posiadali wiedzę pozwalającą prowadzić im pracę partyjno – polityczną na okrętach, a także byli zdolni do objęcia funkcji oficera wachtowego. Tą datę możemy uznać umownie za początek końca ery „Elikwentów” w Marynarce Wojennej.
Zobacz też
Bibliografia
- Z. Bagiński, Do góry kilem, Warszawa 1974.
- J. Będźmirowski, Morskie szkolnictwo wojskowe w Polsce jako komponent systemu bezpieczeństwa państwa. Od niepodległości do transformacji ustrojowej, Gdynia 2008.
- I. Blum, Z dziejów aparatu politycznego Wojska Polskiego. Szkice i dokumenty, Warszawa 1957.
- Cz. Ciesielski, J. Przybylski, W. Pater, Polska Marynarka Wojenna 1918 – 1980. Zarys dziejów, Warszawa 1992.
- W. Czerski, Z. Waśko, Mała kronika Polskiej Marynarki Wojennej, Warszawa 1980.
- L. Doroszewski, Moja służba w 1 Samodzielnym Morskim Batalionie Zapasowym, „Biuletyn Historyczny” 1985, nr 9.
- K. Gawron, Tamte lata. Wspomnienia nawigatora lotnictwa Marynarki Wojennej, Gdynia 1996.
- Cz. Grzelak, Wojenna edukacja kadr Wojska Polskiego na froncie wschodnim 1943 – 1945, Warszawa 2004.
- J. Gucki, Szybkie zanurzenie, Gdańsk 2001.
- W. Honkisz, W pierwszym szeregu. Formowanie, kształcenie i działanie korupusu oficerów polityczno – wychowawczych maj 1943 – maj 1945, Warszawa 1984.
- S. Komornicki, Regularne jednostki ludowego Wojska Polskiego. Formowanie działania bojowe. Organizacja, uzbrojenie, metryki jednostek piechoty, Warszawa 1968.
- M. Konarski, Lotnictwo Polskiej Marynarki Wojennej w latach 1945 – 1963, Toruń 2004.
- Z. Miszewski, Młodość przy rakietach, Gdynia 2006.
- W. Pater, Admirałowie 1918 – 2005, Gdynia 2006.
- H. Pietraszkiewicz, Na płytkich i głębokich wodach, „Biuletyn Historyczny” 2006, nr 21.
- W. Popioł, Indoktrynacja w Wojsku Polskim w latach 1949 – 1989 na przykładzie 11 Dywizji Lotnictwa Myśliwskiego, Koszalin 2003.
- W. Radziszewski, Marynarka Wojenna w latach 1945 – 1949, Gdańsk 1976.
- K. Sobczak, Lenino – Warszawa – Berlin, Warszawa 1988.
- E. Stefaniak, Byłem oficerem politycznym LWP, Toruń 2007.
20. S. Zwoliński, Konsekwencje utworzenia w ZSRR 1. Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki, w: Wojsko Polskie w ZSRR w 1943 roku wobec powstającego systemu władzy. Udział 1. Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki w bitwie pod Lenino, red. nauk. S. Zwoliński, Warszawa 2003.
21. Kadry Morskie Rzeczypospolitej, red. J. K. Sawicki, t. 2: Polska Marynarka Wojenna, cz. 1: Korpus oficerów 1918 – 1947, Gdynia 1996..
22. Moja droga na morze. Jubileuszowe wspomnienia absolwentów oksywskiej Alma Mater, Gdynia 2004..
23. My, z Polski. 400 not biograficznych imigrantów polskich w Szwecji, oprac. T. Nowakowski, Stockholm 1997..
24. Regulamin służby na okrętach Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej (RSO), [b.m.w.] 1959..
25. Wojsko Polskie na froncie wschodnim 1943 – 1945. Wybór materiałów źródłowych, wyb. i oprac. Cz. Grzelak, H. Stańczyk, S. Zwoliński, Warszawa 1994, nr 2.
Zredagował: Kamil Janicki