Początek dialogu operacyjnego SB z ks. Henrykiem Gulbinowiczem
Inspektor Józef Maj znał wówczas z kilku źródeł pogłoski o mającej nastąpić nominacji biskupiej dla ks. Gulbinowicza. Zapewne upatrywał w tym szansę „podjęcia go na kontakt” jeszcze przed uzyskaniem sakry, co dawało inną pozycję do rozmowy. Spotkanie to rozpoczęło cykl rozmów, które z różnym natężeniem były kontynuowane przez szesnaście kolejnych lat. W tym kontekście warto zaznaczyć, że według ustaleń poczynionych przez Maja ks. Gulbinowicz „w rozmowach z księżmi informuje ich, że Sł[użba] Bezp[ieczeństwa] interesuje się nimi. Zbiera informacje o ich zachowaniu się w codziennym życiu, które później wykorzystuje do rozmów z księżmi. W związku z tym uprzedza, żeby w rozmowach z pracownikami Sł[użby] Bezp[ieczeństwa] ksiądz był ostrożny w swoich wypowiedziach i więcej słuchał, niż mówił”. Nie ulega więc wątpliwości, że gdy Maj rozpoczął rozmowę, ks. Gulbinowicz miał świadomość, z kim rozmawia i jakie mogą być konsekwencje takiego spotkania.
Funkcjonariusz Departamentu IV przygotował się do rozmowy – sformułował jej plan i nakreślił cele, jakie chciał osiągnąć w jej trakcie. Funkcjonariusze SB uznawali ks. Gulbinowicza za osobę ambitną. Oceniali, że zależy mu na uzyskaniu sakry biskupiej i biorąc pod uwagę przygotowaną przez Maja argumentację, przyjmowali, że po objęciu diecezji chciałby szybko pokazać się jako sprawny i skuteczny jej rządca. Maj zamierzał zasugerować rozmówcy, że to de facto od SB zależy, jaką opinię wystawi administracja komunistyczna w związku z propozycją objęcia przez ks. Gulbinowicza diecezji. Chciał też podkreślić, że bezpieka może pomóc w rozwiązaniu przynajmniej niektórych problemów, przed którymi stanie nowy biskup. Intencje Maja zdają się więc nie budzić wątpliwości: zamierzał wykorzystać realizowane przez Wydział IV w Olsztynie działania dezintegracyjne do stworzenia sobie dogodnej platformy do rozmowy. W jej trakcie chciał, wykorzystując ambicje duchownego, wytworzyć w nim przekonanie, że jego los czy też dalsza kariera zależą od SB i od tego, jak ułoży relacje z samym Majem.
Do spotkania Maj doprowadził 13 listopada 1969 r. Przedstawił się jako oficer MSW i poprowadził rozmowę właściwie w pełni zgodnie z nakreślonym wcześniej planem. W pierwszej fazie nakierował rozmowę na postawy kleryków i wykładowców w WSD i ich ocenę działalności rektora. Funkcjonariusz poświęcił także czas na rozmowę o anonimie „O tajemnicy rektorskiego paszportu”. Wydaje się, że ta pierwsza część rozmowy realizowana była zgodnie z metodą wszechwiedzy, którą stosowano nie tylko w czasie rozmów operacyjnych, ale również np. w czasie śledztw – jej celem było wytworzenie wrażenia, że funkcjonariusz SB wie o duchownym, jego otoczeniu, środowisku, w którym żyje i działa, bardzo dużo. Rozmowa taka mogła się przyczyniać do dwóch przekonań: po pierwsze – można rozmawiać nieco swobodniej, bo interlokutor i tak świetnie zna moje środowisko; po drugie – skoro wie tak wiele, to zapewne ma też wiedzę o tym, co chcę przed nim zataić, co może mnie kompromitować, nawet jeśli tego nie artykułuje. Oczywiście nie wiemy, czy ks. Gulbinowicz w ten sposób odbierał sytuację, w której się znalazł. Warto jednak podkreślić, że już w czasie tej wstępnej fazy rozmowy usiłował ją wykorzystać na korzyść Kościoła, zwracając uwagę na problemy na styku rektora z władzami.
W drugiej części spotkania ppłk Maj przeszedł do właściwego tematu rozmowy i poinformował ks. Gulbinowicza, że prawdopodobnie otrzyma sakrę biskupią i nominację na administratora apostolskiego w Białymstoku (w związku z tym przedstawił także sytuację panującą w tej diecezji oraz najważniejsze problemy, z jakimi będzie musiał się zmierzyć jej nowy rządca). Przekazując wspomnianą informację, wyraźnie zaznaczył (zgodnie z wcześniej przygotowanymi tezami do rozmowy): „Możemy oczywiście pomóc w załatwieniu niektórych spraw, ale to będzie zależne od dobrej woli księdza i stosunku do nas. Wiadomo bowiem, kogo władze przed wyrażeniem zgody pytają o ocenę lub opinię w określonej sprawie”. Po czym ocenił: „Rozmówca pilnie słuchał moich wypowiedzi, wykazując zainteresowanie. Dało się też wyczuć, że jest zaskoczony, ale jednocześnie zadowolony”. W odpowiedzi ks. Gulbinowicz miał zaznaczyć, iż zdaje sobie sprawę, z jakimi obowiązkami wiąże się funkcja, o której mówił jego rozmówca, ale dopiero czas pokaże, czy to prawda. Równocześnie jednak miał dość jasno zadeklarować swoją wolę dobrych relacji z władzami. Maj zanotował, że ksiądz dość zdecydowanie podkreślił: „[…] ja nie jestem taki, jak mnie większość księży ocenia. Jestem człowiekiem patrzącym realnie na zachodzące zjawiska społeczne. Wiem, że tylko realna i obiektywna ocena faktów i dialog z władzami może być podstawą do pracy na takim stanowisku. Skoro już o tym mowa, to muszę panu powiedzieć, że chętnie utrzymam nawiązany z panem kontakt”. I także w tej części rozmowy ks. Gulbinowicz usiłował zwrócić uwagę Maja na problemy, z jakimi się borykał, apelując do niego, by „gdzie trzeba” powiedział „ciepłe zdanie” w związku ze staraniami o rozbudowę budynku biblioteczno-archiwalnego.
Wydaje się, że zgoda kapłana na kontakty z SB wynikała z dwóch zasadniczych czynników: chęci bezkonfliktowego ułożenia relacji z władzami wojewódzkimi (jako przyszłego administratora diecezji) oraz wykorzystania kontaktu do podejmowania prób załatwiania spraw, które były paraliżowane przez organy administracyjne. Pytaniem otwartym pozostaje, czy – a jeśli tak, to w jakim stopniu – wpływ na postawę duchownego miały uzyskane przez SB donosy zawierające informacje mające świadczyć o jego niemoralnych zachowaniach w okresie posługi duszpasterskiej w Białymstoku i Olsztynie. Z ocalałej dokumentacji wynika, że funkcjonariusze nie poruszali tego wątku podczas spotkań, trudno jednak dzisiaj ocenić, na ile ciążyły one nad rozmowami jako niewypowiedziana groźba. Warto też zadać sobie pytanie, na ile wpływ na pewną otwartość do rozmów z SB miały doświadczenia wyniesione w Wileńszczyzny – a więc i tradycja rodziny żyjącej pod zaborem rosyjskim i doświadczenia pierwszej okupacji sowieckiej z lat 1939–1941 i drugiej po 1944 r.
Kwestią dyskusyjną pozostaje, na ile dokładnie Maj i kolejni rozmówcy ks. Gulbinowicza odtwarzali przebieg rozmów, argumentację obu stron czy emocje, jakie miał okazywać duchowny. Jednak częściowo weryfikację rzetelności notatek możemy odnaleźć w innych źródłach. Niemal bezpośrednio po pierwszej rozmowie z ppłk. Majem ks. Gulbinowicz opowiedział o spotkaniu swojemu zaufanemu przyjacielowi, TW „Orionowi”. Według oceny przyszłego administratora apostolskiego w Białymstoku oficer SB, z którym rozmawiał, był osobą wyważoną i kulturalną. Dodawał także, iż sam rozmową był zaskoczony i w jej trakcie zachowywał powściągliwość, gdyż nie miał pewności, czy jego rozmówca jest rzeczywiście pracownikiem MSW. W czasie rozmowy z TW „Orionem” ks. Gulbinowicz pytał, jaki zdaniem przyjaciela mógł być powód wizyty. „Orion” – w zasadzie w zgodzie w wytycznymi, które wcześniej otrzymał – sugerował, że jego zdaniem SB starała się zorientować, czy Gulbinowicz nadaje się na rządcę diecezji.
Warto jednocześnie zaznaczyć, że odnotowana przez Maja deklaracja, jaką miał złożyć ks. Gulbinowicz o chęci utrzymania kontaktu, będzie się w kolejnych latach powtarzać. Przykładowo w czasie spotkania w lutym 1970 r. miał powiedzieć: „panie pułkowniku, ja wybrałem sobie herb: cierpliwość i miłość. Zgodnie z tym hasłem chciałbym kierować diecezją. Pragnę więc zgodnie z naszymi rozmowami cierpliwie, w drodze rozmów, wzajemnego zrozumienia i dobrej woli ułożyć stosunki z władzami na płaszczyźnie niepowodującej konfliktów kuria–władze”. Podobna wypowiedź padła również w marcu 1973 r., gdy bp Gulbinowicz zaznaczył, „żeby nie traktować poszczególnych spraw jako jego żądań. Mówi ze mną o tych sprawach, bo widzi takie potrzeby. Nie ma jednak zamiaru robić czegokolwiek bez zezwolenia władz. Dlatego prosi o poparcie w postaci powiedzenia ciepłego słowa gdzie należy. On jednak dotąd będzie czynił wszystko, żeby utrzymać kontakt z władzami i wszystkie sprawy załatwiać na płaszczyźnie wzajemnego zrozumienia, bo tylko ten sposób uważa za właściwy”. Pisano o tym także w kwestionariuszu tajnego współpracownika sporządzonym przez ppłk. Maja: „Uważa, że tylko realna i obiektywna ocena faktów oraz dialog z władzami może być podstawą pracy na stanowisku rządcy diecezji. Daje się odczuć, że jest oddany kościołowi. W rozmowie wykazuje jednak szczerość”. Analogiczne podejście bp Gulbinowicz prezentował w czasie spotkań z przedstawicielami władz wojewódzkich w Białymstoku. Deklarował wtedy wolę współdziałania, umiarkowanie i troskę o dobre relacje państwo–Kościół. W kalendarium sporządzanym do TEOK kilkakrotnie podkreślano nie tylko deklaracje składane w czasie bezpośrednich rozmów z aparatczykami partyjnymi, ale również pozytywne wypowiedzi z ambony czy w czasie spotkań z księżmi.
Tak więc postawa przyjmowana w czasie spotkań z funkcjonariuszami SB nie była wyjątkowa. Można jednocześnie przyjąć, że bp Gulbinowicz sądził, że poprzez kontakty z bezpieką będzie w stanie uzyskać korzyści dla Kościoła, przede wszystkim w sferze budownictwa sakralnego. Niewątpliwie bowiem budowę najbardziej potrzebnych obiektów czy remont wymagających tego budynków kościelnych uznawał za priorytety w swej działalności. Można więc postawić hipotezę, iż wydawało mu się, że dzięki kontaktom z SB wypracuje taki model relacji z władzami, który pozwoli na skuteczne działania w tej sferze. Jednocześnie w kontaktach z SB oraz władzami administracyjnymi podkreślał, że nie będzie podejmował żadnych działań bez zezwolenia władz. Jak podkreśla Krzysztof Sychowicz, autor monografii o działalności Kościoła w województwie białostockim, ks. Gulbinowicz kładł nacisk na drogę legalną w zakresie budownictwa kościelnego.
Ten tekst jest fragmentem książki „Dialog należy kontynuować…” Rozmowy operacyjne Służby Bezpieczeństwa z ks. Henrykiem Gulbinowiczem z lat 1969–1985. Studium przypadku”, wybór, wstęp i opracowanie Rafał Łatka i Filip Musiał:
Motywacje bezpieki były oczywiście o wiele bardziej rozbudowane. Celem minimum było, jak się wydaje, doprowadzenie do lojalizacji hierarchy wobec PRL, celem pośrednim – uzyskiwanie od niego cennych informacji, a celem maksimum – pozyskanie go do pełnej współpracy agenturalnej (szczególnie jako potencjalnego agenta wpływu w episkopacie). W uwagach z pierwszej rozmowy ppłk Maj, oceniając postawę ks. Gulbinowicza, wskazywał: „Rozmówca jest człowiekiem komunikatywnym. W rozmowie wykazuje dużą swobodę – dużo mówi. […] Z posiadanych informacji i rozmowy wynika, że jest oddany kościołowi, ale przy umiejętnie prowadzonej rozmowie można uzyskać określone informacje i sugerować określone jego zachowanie się. Można też wnioskować, że jeżeli zobowiąże się do czegoś, zobowiązania dotrzyma”. W tezach przygotowanych przed drugą rozmową z bp. Gulbinowiczem funkcjonariusz akcentował potrzebę prawidłowego ułożenia relacji władze–kuria oraz miał zaznaczyć, że liczy na dobrą wolę w tym zakresie nowego rządcy diecezji. Miał także zasugerować, by dwa–trzy dni po konsekracji duchowny złożył wizytę przewodniczącemu Prezydium WRN w Białymstoku i poprosił o rewizytę po tym, jak już zapozna się z sytuacją w diecezji.
Strategia SB wobec hierarchii kościelnej w kontekście rozpoczęcia rozmów z ks. Gulbinowiczem
Chociaż nawiązanie kontaktu z ks. Gulbinowiczem miało miejsce, gdy jeszcze nie administrował diecezją białostocką, warto spojrzeć na ten fakt w szerszym kontekście. Maj podejmował bowiem działania w przekonaniu, że ks. Gulbinowicz wkrótce uzyska sakrę biskupią. Należy przypomnieć, że na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych w strategii władz komunistycznych wobec Kościoła zachodziły daleko idące zmiany. Ich przejawem był m.in. dokument zatytułowany Analiza kierunków działań hierarchii Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce oraz układów wewnątrzkościelnych, opracowany osobiście przez dyrektora Departamentu IV MSW płk. Stanisława Morawskiego.
W dokumencie precyzowano, że głównym celem działalności aparatu bezpieczeństwa jest lojalizacja biskupów i duchowieństwa, tak by doprowadzić do neutralizacji politycznej Kościoła oraz by zepchnąć „go z pozycji opozycji wobec socjalizmu”. Zmiana na szczytach władz PRL, do jakiej doszło w grudniu 1970 r., jeszcze wzmocniła ten kierunek polityki wyznaniowej. W latach siedemdziesiątych celem zasadniczym PZPR, który miał być realizowany m.in. przez aparat represji, było ukształtowanie lojalnej postawy duchownych, a z czasem przekonanie ich do afirmacji PRL lub przynajmniej pełnego podporządkowania się regułom ustrojowym. Pisano o tym w dokumencie programowym Departamentu IV MSW przygotowanym na spotkanie z przedstawicielami tajnych służb Związku Sowieckiego: „Państwo nie ma zamiaru się cofać z dotychczasowych osiągnięć i zmieniać kierunku. Normalizacja ma oznaczać elastyczność i aktywność w oddziaływaniu na hierarchię i kler, unikanie napięć społecznych, lojalizację kleru”.
W latach siedemdziesiątych intensywnie rozwijano metody skłócania i dezintegrowania środowiska duchownych, przede wszystkim hierarchów. Przez dezintegrację rozumiano poczynania ukierunkowane na „najaktywniejsze ogniwa koncepcyjno-programowe Kościoła, wprowadzanie w nich dezorganizacji, absorbowanie problemami wewnętrznymi, osłabianie ich oddziaływania na komórki wykonawcze. Pogłębianie rozdźwięków wśród hierarchów, zwiększenie antagonizmów pomiędzy klerem świeckim i zakonnym, prowadzenie kontrowersji na styku aktyw katolicki – hierarchia”.
W 1971 r. podjęto rozmowy z biskupami, które zgodnie z założeniami MSW miały skutkować ograniczeniem „samowładztwa kard. Wyszyńskiego”. W tym również celu w 1973 r. powstała Grupa „D” – nowa, samodzielna komórka w Departamencie IV. Jej twórcą i pierwszym szefem był Konrad Straszewski. Miała ona koordynować specjalne działania dezintegracyjne. Początkowo składała się z pięciu pracowników, ale później nastąpił jej intensywny rozwój – z czasem została przekształcona w osobny Wydział VI podlegający dyrektorowi antykościelnej struktury MSW. Komórka tworzyła strategiczne założenia dla Departamentu IV i jego odpowiedników w terenie (wydziały IV w województwach) i koordynowała wszystkie przedsięwzięcia dezintegracyjne jednostek antywyznaniowych MSW. Ze względu na sposób pracy tej grupy nie można w pełni odtworzyć skali jej aktywności, ale ze względu na liczbę wykonywanych przez nią zadań oraz nadawane im znaczenie można przyjąć, że był to jeden z głównych kierunków polityki wyznaniowej władz od lat siedemdziesiątych. Wśród tych działań najważniejszym celem było skłócenie kardynałów Wyszyńskiego i Wojtyły, co sygnalizowano już w połowie lat sześćdziesiątych. Poza tym starano się doprowadzić także do konfliktów między poszczególnymi biskupami oraz między hierarchią kościelną a szeregowym duchowieństwem. Cel działań dezintegracyjnych gen. Straszewski nakreślił w wytycznych z 1973 r.: „Zmierzano generalnie do pogłębienia różnic i rozbieżności między hierarchią a klerem, by nie miała ona skutecznego wsparcia ze strony duchowieństwa w swych szkodliwych politycznie i społecznie działaniach”. Następca Straszewskiego na stanowisku dyrektora Departamentu IV MSW płk Zenon Goroński w lutym 1974 r. podkreślał, że należy w dalszym ciągu inspirować rozgrywki personalne „wśród najważniejszych osobistości episkopatu: Wyszyński – Wojtyła, Gulbinowicz, Rozwadowski, Jaroszewicz, Kałwa, Stroba; Bednorz – Wyszyński; Bednorz–Wojtyła; Ablewicz–Tokarczuk. W ten sposób prowadzone będą kombinacje operacyjne, by podnosiły ogólną rangę i uznanie dla biskupa o postawach realnych, a dezawuowały i zniechęcały biskupów i kler do jednostek skrajnie wojowniczych w kwestiach politycznych i społecznych”.
Krzysztof Sychowicz trafnie wskazał, że w latach 1971–1975 władze woj. białostockiego (zgodnie z kierunkiem wytycznych płynących z centrali) odeszły od działań o charakterze represyjnym, takich jak aresztowania czy stosowanie restrykcyjnych kar finansowych wobec duchownych, stawiając na rozmowy profilaktyczno-ostrzegawcze: „Presja psychiczna, zastraszanie i próby wymuszenia określonych zachowań ze strony hierarchów stały się czymś powszednim. Temu wszystkiemu towarzyszyły zapewnienia o chęci dialogu z Kościołem rzymskokatolickim. Głównym polem konfliktu stała się natomiast kwestia budownictwa sakralnego, niezwykle ważna dla rozwoju wyznania (wzrost liczby ludności, rozbudowa miast). Na tym tle najlepiej uwidoczniło się sztywne stanowisko władz partyjnych i administracji – dążących do zachowania w tej dziedzinie status quo oraz niemających zamiaru tolerować działalności Kościoła”. Świadczyły o tym również rozmowy, jakie z bp. Gulbinowiczem prowadzili w tym okresie przedstawiciele władz wojewódzkich.
Aparat bezpieczeństwa nie tylko chciał zlojalizować bp. Gulbinowicza i uzyskać od niego informacje, ale również liczył, że będzie on na forum episkopatu zajmował stanowisko pozytywne wobec władz. W tym celu starano się wpływać na hierarchę przez kilkakrotnie już wspominanego zaprzyjaźnionego z nim kapłana. W zadaniach dla wspominanego TW „Oriona” z 1 grudnia 1969 r. podkreślano, by przekazywał on ks. Gulbinowiczowi następujące oceny: „Ty, jako ksiądz o realnym, obiektywnym spojrzeniu, powinieneś być biskupem nowoczesnym, a mianowicie:
● nie dreptać za kard. Stefanem [Wyszyńskim] i słuchać wszystkiego, co mówi;
● w sprawach organizacyjno-administracyjnych winieneś mieć swoje realne zdanie, co na pewno pomogłoby ci w pracy”.
Poszukiwanie pól konfliktu między poszczególnymi biskupami a prymasem Stefanem Wyszyńskim należało do standardowych działań aparatu represji. TW „Orion” miał także sugerować, że ks. Gulbinowicz powinien dalej prowadzić rozmowy z funkcjonariuszem SB, gdyż dzięki temu władze będą wobec niego bardziej tolerancyjne, a to ułatwi załatwienie wielu spraw dla dobra Kościoła. Dalej „Orion”, zwracając się do ks. Gulbinowicza, miał powiedzieć: „sam mówiłeś, że ten pan jest bardzo kulturalny i zrównoważony, a skoro tak, to na pewno można z nim wiele spraw przedyskutować i załatwić”. Wytworzenie wrażenia, że rozmowy z SB, a nawet współpraca agenturalna z tą instytucją będą korzystne dla relacji państwo–Kościół było jednym z narzędzi, za pomocą których starano się przekonać duchownych do kontaktów z bezpieką.