Piraci w średniowieczu
Wikingowie na ogół nie są uważani za piratów. Rzadko napadali na otwartych wodach, jakkolwiek z pewnością żyli z piractwa. Byli raczej najeźdźcami przybywającymi z morza i atakującymi cele nabrzeżne. Nie należeli do pierwszych przedstawicieli tej profesji w Europie wieków ciemnych, lecz z pewnością – do najskuteczniejszych. Przez ponad dwieście lat terroryzowali północ kontynentu, następnie podbijali ziemie i przejmowali władzę. Wprawdzie nie byli piratami sensu stricto, lecz mieli wszelkie ich znamiona: polegali na swoich statkach i łodziach, szybkich oraz zwrotnych, uderzali z zaskoczenia.
Zaczynali jako drobni rabusie, wyruszający jedną–dwiema łodziami. Pod koniec epoki swej świetności wystawiali floty desantowe zdolne przewieźć całą armię. Anglosaski duchowny Alkuin podaje datę i porę przybycia wikingów na wysepkę Lindisfarne: 8 czerwca Anno Domini 793, rankiem. Wówczas banda obcych zjawiła się u północno-wschodnich wybrzeży Anglii, zmasakrowała mnichów, splądrowała i podpaliła klasztor. Nawet w czasach, gdy morderstwo było codziennością, czyn wydał się niebywale okrutny. Jeden z kronikarzy nazwał go „zamachem na ciało i duszę chrześcijańskiej Anglii”. Alkuin wyraził się dosadniej: „Nigdy wcześniej w Brytanii nie zdarzały się okropności, jakich teraz doznajemy od pogańskiej rasy”.
Atak na Lindisfarne okazał się zaledwie wstępem: w następnym roku pewien irlandzki mnich zanotował: „Wszystkie wyspy Brytanii zdewastowane przez niewiernych”. Wikingowie napadali wtedy wzdłuż wschodniego brzegu Wielkiej Brytanii. W kolejnych latach ucierpią kolejne klasztory, między innymi na wyspie Iona u zachodnich wybrzeży Szkocji.
W roku 798 wikingowie pustoszyli północne brzegi Irlandii ze swych zimowych baz na Orkadach. Docierali stopniowo coraz dalej – niebawem żadna osada nadmorska nie czuła się bezpieczna. Najbardziej cierpieli mnisi, dostrzegający prawdziwie apokaliptyczny rozmiar nieszczęścia. Stosowny też wydał im się cytat z Jeremiasza: „Od północy rozszaleje się zagłada wszystkich mieszkańców ziemi”. Napady miały zapowiadać rychły koniec świata, który co prawda nie nastąpił, lecz wikingowie wciąż nie dawali wytchnąć mieszkańcom wybrzeży brytyjskich.
Do roku 820 wyrosło nowe pokolenie skandynawskich wodzów, które zaoferowało brytyjskim wspólnotom przybrzeżnym odpłatną ochronę. Mijała epoka łupieżczych ataków i rabunkowych wypraw; rozpoczynały się nowe czasy, w których Brytania stanie się bardziej polem bitwy niż celem grabieży. Nie dotyczyło to na razie Irlandii, niepokojonej po staremu jeszcze przez dziesięć lat. W Rocznikach Ulsteru w 820 roku zapisano: „Morze wypluło na Erin (Irlandię) tłum cudzoziemców. Nie znajdziesz już portu, przystani, twierdzy, fortecy ani zamku, którego nie zalałby przypływ wikingów i piratów”. Zagrożone były nawet osady śródlądowe, wcześniej uznawane za bezpieczne.
Pod koniec lat trzydziestych IX wieku wikingowie pod dowództwem Turgeisa opanowali Ulster. Później Skandynawowie zdobyli Dublin, czyniąc go ośrodkiem swej władzy.
Celtycką Szkocję i Irlandię atakowali przybysze z Norwegii; anglosaską Anglię na przełomie VIII i IX wieku napastnicy z Danii. Kronika anglosaska informuje, iż w roku 835 „poganie zrujnowali Sheppey”, wyspę u ujścia Tamizy, zaś w następnych latach najazdy stały się dotkliwsze i liczniejsze. W połowie IX wieku wikingowie osiedli w Kencie – na wyspach Thanet i Sheppey – skąd mogli łatwo prowadzić ekspansję. Zmieniali preferencje – z rabusiów stawali się panami nowych terenów.
Szukali także innych ofiar poza Anglosasami i Celtami. „W roku Pańskim 845 wielka armia Normanów wtargnęła w granice chrześcijan” – tak brat z podparyskiego wówczas klasztoru Saint-Germain-des-Prés opisał obecność licznych wojowników z północy niemal u bram Paryża. Ich pierwsza wizyta w państwie Franków nastąpiła już dwadzieścia pięć lat wcześniej, gdy napadli na Fryzję i dokonywali rozpoznania umocnień nad Sekwaną. W 841 roku, po splądrowaniu Rouen, ściągnęli z mieszkańców należność „za ochronę” (danegeld). Po czterech latach podeszli pod Paryż, który od spustoszenia wykupił się górą srebra. Sześć lat zajęło im zajęcie terenów nad dolną Sekwaną na stałe; nazwano je Normandią, czyli krajem Normanów.
Najazdy Skandynawów trwały nieco ponad pół stulecia. Ustały, gdy niewiele pozostało do zrabowania, a rabusie zasmakowali raczej w przywłaszczaniu sobie ziemi, nie ruchomości. Czy można nazwać ich piratami, jest kwestią sporną. W każdym razie dla współczesnych „pirat” i „wiking” były synonimami. Początkowa aktywność luźnych band przekształciła się w masowy ruch, na który nałożyły się procesy państwowotwórcze w Skandynawii. Wikingowie dotrwali do połowy XI wieku, lecz już dwa wieki wcześniej pospolity morski bandytyzm przestał być ich głównym zajęciem.
Ograbić Hanzę
Po zniknięciu Skandynawów, którzy rabowali, pozostali ci, którzy handlowali, tworząc ogromną strukturę merkantylną przekształcającą gospodarkę Europy. W XII wieku powstały nowe, znaczące porty nad Bałtykiem i Morzem Północnym, przede wszystkim Brema, Hamburg, Lubeka, Rostock, Szczecin, Gdańsk.
W 1241 roku Hamburg i Lubeka połączyły siły, tworząc Ligę Hanzeatycką (Hanzę), związek kupców nadzorujący morski handel w regionie i zapewniający w jakimś stopniu ochronę przed piratami. Dołączyły do nich niebawem inne miasta i na przełomie XIII i XIV wieku Hanza była dominującą na obu morzach siłą, konkurującą z tutejszymi państwami – hegemonem w dziedzinie północnoeuropejskiego handlu. Szczególnie Duńczycy opierali się monopolowi Ligi, utrzymującemu się jeszcze w XIV wieku; poważyli się nawet na małą wojnę. Do konfliktu włączyli się inni, chcący uszczknąć dla siebie nieco hanzeatyckiego bogactwa.
Jednym z konkurentów Hanzy była koalicja z południowo-wschodniego wybrzeża Anglii – Cinque Ports. Zawiązała się na początku XIV wieku, by bronić lokalnej żeglugi przed piratami i wspierać wymianę handlową. W odróżnieniu od działającej legalnie Hanzy zajmowała się również wymuszaniem haraczu, ochroną własnych „klientów” i napadami na innych, niepłacących za „opiekę” – praktycznie była ugrupowaniem pirackim o pozorach prawości.
Istniało też na Bałtyku stowarzyszenie niemieckich piratów i najemników. Ich nazwa, Vitalienbrüder – Bracia Witalijscy, wzięła się stąd, że w 1392 roku zaopatrywali w żywność (wiktuały) oblężony Sztokholm. Następnie przez dekadę toczyli niewypowiedzianą wojnę z Danią i należącą do Hanzy Lubeką. W roku 1393 złupili hanzeatyckie porty Bergen w Norwegii oraz Malmö w Szwecji, a rok później zajęli Visby na Gotlandii, czyniąc z wyspy swoją główną bazę. Zbiegło się to w czasie z unią Szwecji, Danii i Norwegii pod berłem monarchini duńskiej, więc Bracia mieli teraz potężnego przeciwnika. Nadal jednak atakowali statki duńskie i hanzeatyckie. Wreszcie w 1398 roku Dania przekazała Gotlandię Krzyżakom. Wyparli oni piratów, którzy znaleźli nową przystań przy ujściu rzeki Ems (północne Niemcy) i na Helgolandzie (wyspie na Morzu Północnym). Odtworzone bractwo nazwało się Likedeelers, to znaczy dzielący dobra równo.
Najsłynniejszym spośród tej grupy piratów był ich szef Klaus Störtebeker. Prawdopodobnie nazywał się faktycznie Nikolaus Storzenbecher, urodził się w Wismarze około roku 1360. Był jednym z tych, którym udało się uciec z Gotlandii – potem wyrósł na przywódcę Likedeelers. Podobno jego okręt flagowy „Seetiger” (Tygrys morski) był największą ówczesną piracką jednostką pływającą. Helgoland idealnie nadawał się na bazę wypadów na statki zmierzające do dobrze prosperującego wówczas Hamburga i powracające zeń. Likedeelers poważnie zagrażali żegludze.
Störtebeker trafił na godnego przeciwnika w 1401 roku, gdy flota hanzeatycka prowadzona przez Simona van Utrechta ruszyła na Helgoland. Długo trwała bitwa morska niedaleko wyspy, wreszcie „Seetiger” został pochwycony, podobnie jak jego dowódca wraz z siedemdziesięciu jeden podwładnymi. W Hamburgu postawiono ich przed sądem, który w październiku 1401 roku orzekł karę śmierci. Jeszcze w takiej sytuacji Störtebeker nie ustępował: uzyskał obietnicę ułaskawienia tych współtowarzyszy, obok których zdoła przejść, nie mając już głowy. Jak głosi legenda, minął jedenastu, zanim kat podłożył mu przeszkodę pod nogi. Obecnie traktowany jest w Niemczech prawie jak bohater, skrzyżowanie Robin Hooda i Francisa Drake’a.
Rycerze-piraci na Morzu Śródziemnym
Z początkiem V wieku cesarstwo zachodnie kruszyło się pod naporem barbarzyńców. Wschodniemu udawało się przetrzymać tę burzę dziejową. Państwo znane powszechnie jako Bizancjum będzie istnieć jeszcze tysiąc lat. Jego początek sięga roku 330, gdy cesarz Konstantyn ustanowił swą stolicę w mieście Bizancjum, które przemianował na Konstantynopol. Pod nową nazwą miasto szybko stało się centrum ekonomicznym, wzbogaciwszy się na handlu morskim. Bizantyjskie okręty patrolowały szlaki żeglugowe, zarówno chroniąc państwo przed nieprzyjacielem, jak i odstraszając piratów.
Porządek począł się załamywać u schyłku XI wieku. Najpierw nastąpiła katastrofalna klęska militarna wojsk bizantyjskich pod Manzikertem (1071), zadana przez Turków, skutkująca utratą większości Azji Mniejszej. Niedługo potem pojawili się krzyżowcy, dla których prawosławni Grecy byli wrogami religijnymi nie mniejszymi niż muzułmanie. Po przegranej pod Manzikertem zaniedbano marynarkę wojenną, co skłoniło cesarza Izaaka II do zawarcia w roku 1189 traktatu morskiego z Wenecją. Jak błędna było to polityka, okazało się dobitnie w 1204 roku: Wenecjanie opanowali zbrojnie Konstantynopol, niszcząc pozostałości tamtejszej floty. Cesarstwo w kadłubowej formie jeszcze przetrwało, lecz utraciło zdolność do panowania nad morzami. Wschodnie rejony Morza Śródziemnego znów stały się rajem dla piratów.
Ten tekst jest fragmentem książki Angusa Konstama „Świat piratów. Historia najgroźniejszych morskich rabusiów”:
Na domiar złego, władcy nowo powstałych państewek „łacińskich” ujrzeli w piractwie wydajne źródło dochodów. W tej sytuacji w przestępczą działalność angażowali się liczni awanturnicy z Italii. Znajdywali dyskretne kryjówki poza zasięgiem weneckich straży i bizantyjskiej władzy. Szczególnie polubili Kretę oraz Monemwasię na Peloponezie, którą nazywali Skałą – tę wczesnośredniowieczną twierdzę zbudowano rzeczywiście na sterczącej z wody wysokiej skalistej podstawie, połączonej z lądem wąską groblą. To położenie czyniło ją redutą nie do zdobycia, przez co stała się jedną z głównych ostoi pirackich XIII wieku, podobnie jak leżący nieco na zachód półwysep Mani.
Inne centrum piratów zlokalizowane było w Dalmacji (malowniczej krainie leżącej dziś w Chorwacji) nad środkowym Adriatykiem, w okolicy zwanej Maria, blisko której przepływały transporty weneckie z drogocennymi towarami. Tam zagnieździli się jeszcze przed utrwaleniem panowania bizantyjskiego.
Z dalmatyńskich hersztów najbardziej wyróżniał się Margaritone z Brindisi (1149– 1197), rycerz z Italii, szukający najpierw szczęścia w piractwie, potem kaper służący normańskim władcom Sycylii, nagrodzony wysokimi godnościami. W roku 1185 przejął od Bizancjum wyspy dalmatyńskie, które stały się zapleczem jego działalności kaperskiej. Kres jego kariery nastąpił, gdy uczestniczył wraz z Sycylijczykami w obronie Neapolu. W 1194 roku wojska Świętego Cesarstwa Rzymskiego zdobyły miasto; Margaritone dostał się do niemieckiej niewoli, w której zmarł. Piraci utrzymali się na wyspach Dalmacji jeszcze przez dekadę, aż w roku 1204 opanowała je flota wenecka. W następnym stuleciu umieścili swe siedziby na Korfu, Zante (obecnie Zakintos) i Kefalinii, gdzie pozostali aktywni do końca XIV wieku.
Na wodach greckich okres prosperity dla piractwa nastał w XIII wieku. Cesarz Michał III, który odzyskał Konstantynopol z rąk „łacinników”, nie dysponował środkami na odbudowę floty wojennej, toteż najmował piratów, by służyli jako kaprowie. Byli to większości Wenecjanie i Genueńczycy, którzy pod flagą bizantyjską napadali na włoskie statki na wschodnich obszarach Morza Śródziemnego. Jeden z nich, Giovanni de lo Cavo, w roku 1278 odebrał Genui wyspę Rodos, a następnie zarządzał nią jako cesarski namiestnik. Była wielce przydatna piratom do 1306 roku, kiedy zawładnęli nią joannici.
Do tego czasu region znajdował się pod wpływami Turków, Bizancjum lub państw włoskich. Rosnąca potęga morska sułtana z jednej strony, z drugiej silna dominacja Wenecjan i zakonów rycerskich ograniczyły bezprawie i przywróciły bezpieczeństwo handlu. Po utracie Rodos piratom Morza Egejskiego pozostały tylko Ateny. Począwszy od 1311 roku tam oddychali pełną piersią pod opieką księcia Manfreda, katalońskiego najemnika na usługach władców łacińskich i bizantyjskich. Owi „katalońscy piraci” pozostali przekleństwem regionu do zajęcia miasta przez Turków w 1458 roku.
U schyłku XIV wieku nowe centrum piractwa rozkwitło w zachodniej części wybrzeża północnoafrykańskiego. W północnej Europie przywracano wówczas żeglugę na dawno opuszczonych szlakach, tymczasem na Morzu Śródziemnym nasilała się wojna religijna, w której ścierała się flota – okręty państw tego regionu ze statkami piratów.
Piractwo wokół Wysp Brytyjskich
W średniowieczu władza korony była ograniczona, toteż państwom niełatwo przychodziło utrzymanie floty na tyle silnej, by uporała się z pirackimi siedliskami. A tych nie brakowało na wodach brytyjskich. Szczególne zagrożenie panowało na kanale La Manche oraz Morzu Irlandzkim. Na Wyspach Normandzkich piraci stali się niemal udzielnymi władcami, zręcznie wykorzystując wojny dynastyczne między Anglią i Francją. We wczesnych latach XIII wieku morskie rozbójnictwo przybrało takie rozmiary, że jedynie dobrze chronione jednostki mogły poruszać się po kanale La Manche. Jednym z godnych wzmianki rozbójników był tam Eustachy Mnich (Eustace the Monk), inaczej Czarny Mnich. Bywał jednocześnie kaprem króla angielskiego Jana i francuskiego Filipa II. Kwaterował na wyspie Jersey, skąd terroryzował cały kanał, wymuszając haracz od statków.
W latach 1205–1212, w służbie brytyjskiego króla Jana, Czarny Mnich napadał na francuskie wybrzeże od Calais do Brestu. W roku 1217 transportował swoją eskadrą armię angielskich rebeliantów z kontynentu. Gdy jego jednostki rzuciły kotwice naprzeciw Sandwich, u południowo-wschodniego wybrzeża Wielkiej Brytanii, zostały zaskoczone i pokonane przez przeważające siły obrońców. Pojmany Eustachy został zabity wraz z podkomendnymi.
W połowie wieku XIII Anglia i Francja zaczęły wydawać urzędowe listy kaperskie, widząc w tym metodę rozwiązania problemu piractwa. Pierwszy raz posłużono się takimi dokumentami do nadzorowania domniemanych piratów i kierowania ich energii przeciwko nieprzyjacielowi. Jak długo zachowywali posłuszeństwo wobec wybranego państwa, korzystali z jego opieki. Gdyby podjęli działania przeciwko żegludze mocodawcy, byliby ścigani jako przestępcy.
Na krańcach Brytanii, gdzie utrzymywały się ślady kultury Celtów, w zachodniej Szkocji i Irlandii, piractwo na małą skalę uparcie trwało jeszcze w XVI wieku. Feudałowie z wysp i wysepek, potomkowie wikingów panujących niegdyś nad zachodnim wybrzeżem Szkocji, zachowywali się podobnie jak Eustachy: „karali” statki odmawiające uiszczenia rzekomo należnej daniny. Dopiero w XVII wieku centralna władza szkocka zlikwidowała proceder.
W Irlandii takiej władzy długo brakowało, co zapewniało piratom większą bezkarność. Najczęściej wspominanym i zarazem najbardziej niezwykłym z tamtejszych piratów była kobieta, Gráinne Ní Mháille (Granuaile), dla Anglików Grace O’Malley (ok. 1530– 1603)9. Legenda nadaje jej tytuł morskiej królowej Connemary. Jej ojciec, naczelnik klanu Ní Mháille, inaczej O’Malley, był panem długiej linii wybrzeża w obecnym hrabstwie Mayo, pobierał podatek od rybaków łowiących na pobliskich wodach. W 1546 Gráinne poślubiła Donala O’Flaherty’ego ze szlachetnego rodu, który zajmował się drobnym piractwem. Powiła mu troje potomstwa, zanim został zabity osiemnaście lat później. Wdowa kontynuowała mężowskie rzemiosło; rezydowała w fortecy ojca na wyspie Clare Island, przy zachodnim brzegu hrabstwa Mayo. Na polecenie zaniepokojonej administracji lokalnej została w 1577 roku aresztowana (po oblężeniu fortecy), lecz potem wypuszczono ją z więzienia. Jej dzieci zatrzymano w charakterze zakładników. Udała się do Londynu; uzyskała audiencję u Elżbiety I, a w efekcie – uwolnienie latorośli. Starzejąca się piracka królowa do śmierci uprawiała swą niecną, choć pozbawioną rozmachu działalność. Wiadomości o niej czerpiemy w dużym stopniu z legend irlandzkich, lecz odwiedziny na dworze zwróciły uwagę ówczesnej opinii publicznej w Anglii, gdzie uznano ją za godną utrwalenia w pamięci. Gráinne Ní Mháille wyróżniała się spośród pomniejszych piratów tylko płcią. Pamięć o niej przetrwała, choć zapomniano o rozbojach dokonanych przez innych podobnych jej rangą żeglarzy i przywódców klanowych. W porównaniu z angielskimi bandytami morskimi epoki Gráinne wydaje się tylko lokalną osobliwością.