Piłsudski i Mannerheim. Polsko-fińska parabola historyczna
Zobacz też: Jonathan Clements - „Mannerheim. Prezydent, żołnierz, szpieg” – recenzja i ocena
Ponad 150 lat temu urodził się marsz. Carl Gustaf Mannerheim, regent Finlandii w 1919 roku, naczelny wódz w czasie wojny o niepodległość (1918) i drugiej wojny światowej, prezydent Finlandii w latach 1944–1946. W tym samym 1867 roku przyszedł na świat marsz. Józef Piłsudski, którego roli w odzyskaniu niepodległości przez Polskę nie sposób przecenić. Odmienność biografii narodowych bohaterów Polski i Finlandii – zawodowego rewolucjonisty dążącego do obalenia caratu i oficera lojalnego wobec imperium aż po jego kres – ilustruje różne strategie przyjęte przez Finów i Polaków względem Rosji w XIX stuleciu.
Mannerheim urodził się w arystokratycznej rodzinie o szwedzkich korzeniach. Lekkomyślność ojca w sprawach finansowych sprawiła, że jedynym sposobem na utrzymanie godnego pochodzenia poziomu życia była kariera wojskowa. Dlatego przyszły marszałek Finlandii rozpoczął naukę w Korpusie Kadetów w Hamina. Finlandia w owym czasie miała jedynie symboliczne siły zbrojne złożone z dziewięciu batalionów piechoty i pułku dragonów. Zgodnie z ustawą z 1878 roku podlegały one generałowi-gubernatorowi Finlandii i, jako odrębne od armii carskiej, miały służyć wyłącznie do obrony terytorium Wielkiego Księstwa Finlandii. Dla ambitnych młodych ludzi myślących o wojskowej karierze szkoła w Hamina miała być pierwszą przepustką do armii rosyjskiej. Mannerheimowi nie dane było jednak jej ukończyć. Któregoś dnia samowolnie opuścił koszary, pozostawiając w łóżku kukłę. Podstęp się nie udał, a konsekwencją tej samowolki było relegowanie z Korpusu Kadetów.
Rodzinie nie pozostało nic innego, niż zadbać, by chłopak zdobył średnie wykształcenie w Finlandii, a następnie wysłać go do Rosji w celu opanowania języka i w końcu umieścić w jednej z rosyjskich szkół wojskowych. Tak też się stało. Po ukończeniu w 1889 roku Mikołajewskiej Szkoły Kawalerii Mannerheim trafił do pułku ułanów stacjonującego w Kaliszu. Wkrótce jednak – znów dzięki interwencji krewnych – przeniesiono go z Królestwa Polskiego do stolicy imperium, gdzie wstąpił do elitarnego pułku kawalergardów. Wysokie koszty życia wśród elity rosyjskiej Mannerheim mógł pokryć dzięki korzystnemu z finansowego punktu widzenia małżeństwa z Anastazją Arapową (1892).
Kolejnymi etapami wojskowej kariery młodego Fina były służba na froncie wojny rosyjsko-japońskiej i podróż z Petersburga do Pekinu przez Azję Środkową (1906–1908), której cele były tyleż naukowe, ile wywiadowcze.
W 1909 roku Mannerheim powrócił do armii i znów trafił do Królestwa Polskiego, najpierw jako dowódca stacjonującego w Mińsku Mazowieckim (wówczas Nowomińsk) Włodzimierskiego Pułku Ułanów (1909–1911), a potem Lejb-Gwardyjskiego Pułku Ułanów w Warszawie. W stolicy Polski pozostał do wybuchu pierwszej wojny światowej, a ten czas należał, według samego Mannerheima, do najszczęśliwszych okresów w jego życiu. Towarzystwo polskiej arystokracji wspominał z rozrzewnieniem, pisząc u schyłku życia Wspomnienia. Dobre relacje z Polakami były konsekwencją osobistej atrakcyjności towarzyskiej Mannerheima oraz jego fińskiego pochodzenia, które odróżniało go od wojskowych rosyjskich.
Finowie w królestwie
Mannerheim nie był pierwszym Finem służącym w rosyjskim mundurze w Królestwie Polskim. Spośród Finów, którzy trafili nad Wisłę, bez wątpienia najwyżej zaszedł Anders Edvard Ramsay (1799–1877). Jak wielu żądnych przygód młodzieńców ze swej generacji do armii wstąpił wcześnie, w wieku 13 lat. Służba w Petersburgu zapowiadała szybką karierę, ale jej szczególne przyspieszenie Ramsay zawdzięczał przypadkowi. W dniu zorganizowanego przez dekabrystów buntu części garnizonu petersburskiego był jednym z żołnierzy, którzy najpierw chronili wielkiego księcia Mikołaja i jego rodzinę, a potem uderzyli na buntowników zgromadzonych na placu Senackim. Gdy w Polsce wybuchło powstanie listopadowe, Ramsay na czele Fińskiego Batalionu Strzelców Gwardii wyruszył przeciw buntownikom, kończąc kampanię udziałem w szturmie Warszawy. Do Królestwa Polskiego powrócił w 1862 roku, gdy, już jako hrabia i generał piechoty, objął naczelne dowództwo stacjonujących tutaj wojsk rosyjskich.
Prywatnie Ramsay pozostawał w zażyłych stosunkach z margrabią Wielopolskim, choć ten niezbyt pochlebnie wyrażał się o wojskowych talentach Fina. Pod koniec marca 1863 roku odwołano go ze stanowiska – oficjalnie z powodu choroby – a na jego miejsce mianowano dotychczasowego generała-gubernatora Finlandii, bałtyckiego Niemca, hrabiego Fiodora Berga. Ramsay raz jeszcze powrócił do Królestwa – w roku 1867 – jako pomocnik generała-gubernatora do spraw wojskowych i inspektor piechoty. Poza Wielopolskim nie miał bliższych znajomych wśród Polaków, czemu zresztą trudno się dziwić, biorąc pod uwagę ówczesne nastroje.
Tekst pochodzi z czerwcowego numeru miesięcznika „Mówią Wieki”:
Zamów prenumeratę POD TYM LINKIEM!
Więcej informacji na www.mowiawieki.pl i na stronie Magazynu na Facebooku.
Ramsaya można uznawać za karierowicza, a jego chorobę w obliczu wybuchu powstania za dyplomatyczną – tak sugerował prof. Stefan Kieniewicz – ale jednocześnie trudno byłoby szukać uzasadnienia dla jego sympatii do buntowniczych Polaków. W odróżnieniu od Polski Finlandia skorzystała na oderwaniu od Szwecji w 1809 roku. Aleksander I starał się tam zaprowadzić takie porządki, by Finowie – a przynajmniej aktywna politycznie elita – odczuwali związek z Rosją jako znacznie korzystniejszy od rządów szwedzkich. I choć w kolejnych latach działania rosyjskich gubernatorów, takich jak Arseniusz Zakrewski czy wspomniany Fiodor Berg, Finowie odbierali jako łamanie nadanych praw, to jednak nie wywołały one nostalgii za minioną epoką. Od czasu do czasu dochodziło do manifestacji, jak choćby wzniesiony przez studentów uniwersytetu helsińskiego w 1830 roku toast za wolność Polski, ale były to epizody.
Znacznie bardziej reprezentatywne dla ówczesnych poglądów były słowa wziętych do niewoli przez powstańców listopadowych Henrika Lyry i Fabiana Spaldinga, oficerów Fińskiego Batalionu Strzelców. Na propozycję przyjęcia służby w armii powstańczej odpowiedzieli: Radzibyśmy się z wami połączyć, ale nasz kraj daleki i malutki, a Moskwa wielka i tuż na karku – co nam każą, czy przyjemnie lub nie, wykonywamy z akuratnością. Tę scenę opisał w pamiętniku por. Jabłonowski, który zauważył, że żaden z wziętych wówczas do niewoli Finów nie przyłączył się do powstania, choć inni jeńcy nierzadko tak czynili.
Lojalna postawa opłaciła się. Kiedy fińscy oficerowie, tacy jak porucznik (później generał) Oskar Gripenberg (1838–1915), zbierali awanse i ordery za udział w tłumieniu powstania styczniowego, w szwedzkiej prasie pojawiły się spekulacje dotyczące możliwości poszerzenia polskiego ruchu na Finlandię i szans jej oderwania od Rosji. Choć były to tylko dywagacje, Rosjanie postanowili uprzedzić kłopoty. Zorganizowali wojskową paradę mającą pokazać siłę oraz zapowiedzieli zwołanie sejmu fińskiego (po raz ostatni zebrał się on w 1809 roku, by zatwierdzić włączenie Finlandii do Rosji). Podczas uroczystego otwarcia obrad car Aleksander II zapewnił o istnieniu Wielkiego Księstwa Finlandii jako monarchii konstytucyjnej związanej trwałymi więziami z Rosją i pozwolił na przeprowadzenie wielu planowanych już od lat reform. Rzecz jasna wiele rzeczy pozostało niedopowiedzianych, a reformatorskie plany miały się ziścić dopiero po zatwierdzeniu ich przez władcę, ale kto chciał, ten mógł wierzyć, że żyje odtąd w monarchii konstytucyjnej, w której władza wykonawcza (senat) dzieli uprawnienia z władzą ustawodawczą (sejm). Czy fińska lojalność nie okazała się korzystniejsza od otwartego polskiego buntu?
Pokolenie Mannerheima
Proces wprowadzania w Finlandii reform, na które w 1863 roku zezwolił Aleksander II, był długotrwały i nieprosty. Rosyjska biurokracja oponowała zwłaszcza wtedy, gdy w grę wchodziły próby ograniczenia interwencji generała-gubernatora w sprawy administracji i sądownictwa. Sprzeciw okazał się na tyle skuteczny, że zmiany w tej dziedzinie ostatecznie nie weszły w życie. Inne reformy, takie jak przywrócenie fińskiej marki zamiast rubla jako waluty, reforma samorządu czy utworzenie odrębnego od armii rosyjskiej fińskiego wojska przeznaczonego do obrony kraju, a nie do uczestnictwa w kampaniach prowadzonych przez imperium, zostały jednak przeprowadzone.
W odczuciu mieszkańców Wielkiego Księstwa Finlandia pozostawała odrębnym państwem, wprawdzie niesuwerennym, ale jednak mającym własny parlament i własny porządek prawny. Spory z rosyjską administracją nie były niczym nowym, w końcu w latach 1809–1863 również do nich dochodziło. W sumie w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XIX wieku wstąpienie do armii rosyjskiej nie było dla Finów niczym hańbiącym czy choćby nawet budzącym opory.
Choć w Polsce było inaczej, to przecież wielu Polaków zdecydowało się na służbę w rosyjskiej armii. Zwykło się tłumaczyć, że czynili to z konieczności w obliczu ruiny rodzinnych majątków (konsekwencja uwłaszczenia chłopów), ale nie zawsze tak było. Wprawdzie katolicy mieli ograniczone możliwości awansu, osiągając najczęściej jedynie stopień sztabskapitana, ale przecież nie była to reguła absolutna. Według obliczeń Stanisława Czerepa w latach 1914–1917 w rosyjskiej armii służyło 200 generałów o polskich korzeniach, a we flocie 30 admirałów.
W większości byli rzymskimi katolikami, a więc wyznanie nie zablokowało ich awansów. Wielu innych zdecydowało się na konwersję na prawosławie lub – co przychodziło łatwiej – na protestantyzm. Przykładami tych ostatnich są postacie tak znane, jak generałowie Józef Dowbor-Muśnicki i Eugeniusz de Hennig-Michaelis oraz pułkownicy Wiktor Thommée i Juliusz Rómmel, którzy szlify generalskie uzyskali już w niepodległej Polsce. Trudno oceniać motywacje, ale w wielu przypadkach to nie trudności z utrzymaniem standardu życia, lecz po prostu rodzinne tradycje wojskowe decydowały o podjęciu decyzji o służbie w armii zaborcy. Argumenty o przygotowywaniu kadr dla przyszłej niepodległej Polski są raczej późniejszą racjonalizacją niż zapisem rzeczywistego stanu świadomości w chwili podejmowania decyzji o modelu kariery.
Tekst pochodzi z czerwcowego numeru miesięcznika „Mówią Wieki”:
Zamów prenumeratę POD TYM LINKIEM!
Więcej informacji na www.mowiawieki.pl i na stronie Magazynu na Facebooku.
Sytuacja zmieniła się na przełomie XIX i XX wieku, gdy za panowania Aleksandra III, a potem Mikołaja II, w Rosji zwyciężyły tendencje nacjonalistyczne. Ich konsekwencją na płaszczyźnie ustrojowej było dążenie do centralizacji i unifikacji, a na płaszczyźnie kulturowej wzmożona rusyfikacja mieszkańców zachodnich kresów imperium. To, co w Królestwie Polskim uchodziło za popowstaniowe represje, 30 lat później w Finlandii było logiczną konsekwencją rozwoju wypadków w samej Rosji. Uosobieniem nowej linii wobec Wielkiego Księstwa był gen. Nikołaj Bobrikow, od 1898 roku generał-gubernator Finlandii. To on opracował program polityki względem tego kraju, której podstawą miało być wprowadzenie języka rosyjskiego do urzędów i szkół, cenzura prasowa i ułatwienie dostępu Rosjan do fińskich urzędów. Te zasady znalazły odzwierciedlenie w manifeście lutowym Mikołaja II z 1899 roku i wywołały głośny protest mieszkańców księstwa. Odpowiedzią był manifest do cara podpisany przez ponad 500 tys. Finów (na ogólną liczbę ludności wynoszącą 2,5 mln), który miała doręczyć Mikołajowi 500-osobowa delegacja. Do audiencji nie doszło, a Bobrikow stopniowo realizował swoją politykę. Opór Finów symbolizował niebywale wówczas popularny obraz Edvarda Isto Atak, na którym wielki orzeł usiłuje wyrwać młodej dziewczynie, której układ ciała przypomina zarys granic Finlandii, księgę z napisem Lex.
16 czerwca 1904 roku Bobrikow padł ofiarą zamachu. Gdy wchodził do siedziby senatu w Helsinkach, dosięgły go cztery kule wystrzelone przez urzędnika senatu Eugena Schaumana, syna generała w służbie rosyjskiej Waldemara Schaumana. Zamachowiec popełnił samobójstwo, zachowując dla siebie dwie ostatnie kule. Cierpliwość poddanych skończyła się, a bierny opór przeradzał się w czynny.
Charpentier i Mannerheim
We Wspomnieniach Mannerheim w jednym tylko miejscu wymienił generała porucznika Claesa Roberta Charpentiera (1858–1918). Starszy o niemal dekadę od przyszłego marszałka Finlandii Charpentier w styczniu 1918 roku był przewodniczącym Fińskiego Komitetu Wojskowego, którego zadaniem było zorganizowanie sił zbrojnych Finlandii (jej niepodległość ogłoszono 6 grudnia 1917 roku). Wkrótce między generałami doszło do sporu o sposób działania Komitetu, w wyniku którego Charpentier złożył rezygnację i, nie chcąc służyć pod dowództwem Mannerheima, zwolnił się ze służby. Oficjalnie tłumaczył się złym stanem zdrowia, co zresztą nie było dalekie od prawdy.
Losy obu generałów zadziwiająco się splatały, bowiem Charpentier służył w tych samych miejscach, w których służyć miał Mannnerheim. Ukończywszy Mikołajewską Szkołę Kawalerii, otrzymał przydział do stacjonującego w warszawskich Łazienkach Grodzieńskiego Pułku Huzarów Gwardii. Po czasowym przeniesieniu do Moskwy powrócił do Warszawy jako generał, dowodząc najpierw swym dawnym pułkiem huzarów, a potem (1907–1910) Samodzielną Brygadą Kawalerii Gwardii, którą w 1913 roku objął Mannerheim. Charpentier nie pozostawił wspomnień, ale zawarte w 1897 roku małżeństwo z Polką zdaje się sugerować, że jego relacje z Polakami mogły być zażyłe – może nawet bardziej niż relacje Mannerheima.
O Mannerheimie i jego sympatii do Polaków wiemy dużo więcej dzięki jego Wspomnieniom i korespondencji. Choć polityka nie była, jak się zdaje, przedmiotem codziennych rozmów, to przyszły marszałek Finlandii z sympatią słuchał opowieści o Polakach, ich umiłowaniu wolności i represjach, jakich doświadczali. Sympatia ta była podsycana świadomością tego, co działo się w Finlandii, gdzie po chwilowym zawieszeniu konfliktu na linii Petersburg–Helsinki w wyniku rewolucji 1905 roku ponownie doszło do zaostrzenia kursu na rusyfikację i unifikację Wielkiego Księstwa z metropolią. Choć Mannerheimowi nie przychodziło nawet na myśl, by zaprotestować przeciw polityce rosyjskiej wobec swej ojczyzny, to zapewne polityka ta pomagała zrozumieć polskie postawy wobec Rosji.
Polskie i fińskie losy w XIX wieku różnią się od siebie, ale zbiegają się zadziwiająco u schyłku dziejów Imperium Rosyjskiego. W początkach tego stulecia zarówno elita fińska, jak i znaczna część polskiej z wdzięcznością przyjęły rosyjską ofertę wejścia na specjalnych prawach w skład imperium. Jednak Polacy szybko się rozczarowali, gdy najpierw Aleksander I, a po nim Mikołaj dowiedli, że konstytucyjne obietnice mają za nic. Nawet wtedy jednak z lojalizmu zrezygnowała tylko część elity. Dość wspomnieć rozterki, jakie na początku powstania listopadowego przeżywał gen. Józef Chłopicki. Inni, jak Franciszek Ksawery Drucki-Lubecki czy Wincenty Krasiński, pozostali wierni Rosji. W przypadku polskim czynnikiem, na który – na darmo – liczono, było wstawiennictwo, jeśli nie czynna pomoc, mocarstw zachodnich. Finowie takich nadziei mieć nie mogli, więc musieli trwać przy Rosji, starając się uratować choćby część z tego, co uzyskali w roku 1809.
Powstanie styczniowe jeszcze bardziej oddaliło Polaków od Rosji, w Finach zaś rozbudziło nadzieję na uzyskanie statusu podobnego do Królestwa Polskiego w okresie konstytucyjnym, a może i czegoś więcej. Dopiero narastające za panowania Aleksandra III tendencje unifikacyjne w połączeniu z wielkoruskim szowinizmem wykopały w stosunkach rosyjsko-fińskich rów trudny do przebycia. Gdy wybuchła pierwsza wojna światowa, fińscy studenci w niemałej liczbie zaciągnęli się na ochotnika do 27. Batalionu Jegrów pod niemieckim dowództwem, dokonując podobnego wyboru jak legioniści Piłsudskiego. Przy Rosji pozostali ludzie pokolenia Mannerheima i Charpentiera, którzy ostatecznie opuścili tonące imperium dopiero po rewolucjach lutowej i październikowej.
Tekst pochodzi z czerwcowego numeru miesięcznika „Mówią Wieki”:
Zamów prenumeratę POD TYM LINKIEM!
Więcej informacji na www.mowiawieki.pl i na stronie Magazynu na Facebooku.