Paweł Tuchlin: Skorpion atakuje wieczorem
Polska nigdy nie miała problemu z dużą liczbą seryjnych morderców, w przeciwieństwie do Stanów Zjednoczonych, gdzie nawet opublikowano osobną encyklopedię na ten temat. Oczywiście nazwiska takich bandytów jak Tadeusz Ołdak („Wampir z Warszawy”), Zdzisław Marchwicki („Wampir z Katowic”), czy wreszcie Leszek Pękalski („Wampir z Bytowa”) stały się swego czasu postrachem dla całego kraju, jednak w stosunku do innych państw, nie było ich nazbyt wielu. W Polsce od 1945 r. seryjne morderstwa udowodniono trzynastu sprawcom. W 1956 roku na śmierć skazano Władysława Mazurkiewicza, który zabił co najmniej sześć, a być może nawet ponad 30 osób. Jednak w tym samym okresie w Stanach Zjednoczonych liczba wielokrotnych morderców zbliżała się już do pół tysiąca. Nawet biorąc pod uwagę zdecydowane różnice w wielkości populacji obydwu krajów, widać, że dysproporcja jest znacząca. Jednocześnie morderstwa dokonywane na terenie Polski nie były aż tak spektakularne jak te, które popełniała banda Mansona albo John Wayne Gacy.
Pomijając autorów kryminałów, którzy wyraźnie nie są zadowoleni z takiego stanu rzeczy i przy każdej okazji starają się wzbogacić Polskę o kolejnego psychopatę, reszta kraju jest szczęśliwa z takiego, a nie innego obrotu spraw. Jednak co jakiś czas i nad Wisłą zaczynał grasować seryjny morderca.
Seryjni mordercy zazwyczaj utożsamiani są z krwiożerczymi bestiami ogarniętymi żądzą mordu. Ludzie wyobrażają sobie ich jako odrażających psychopatów, niekiedy niepozbawionych pewnej romantycznej nutki. Niesłychane zasługi w upowszechnieniu takiego obrazu mają filmy o Hannibalu Lecterze, wplatającym w swoje postępki duża dawkę mistycyzmu. Prawda, jak zwykle w takich przypadkach, jest zdecydowanie prostsza i bardziej banalna. Dobrym przykładem tego jest historia zbrodni Pawła Tuchlina.
Paweł Tuchlin „Skorpion”: trudne dzieciństwo
Paweł Tuchlin „Skorpion” (pod takim pseudonimem występował w milicyjnych aktach), przyszedł na świat 28 kwietnia 1946 roku w małej pomorskiej miejscowości Góra. Jego dom rodzinny nie należał do najspokojniejszych. Biedna i wielodzietna rodzina rolników (miał łącznie dziesięcioro rodzeństwa), w której alkohol był dosyć często na porządku dziennym, nie dała Tuchlinowi odpowiedniego oparcia. Zgodnie z tym, co w swojej książce pisał Jarosław Stukan, ojciec „Skorpiona” często znęcał się fizycznie nad swoją żoną, a do bicia używał młotka. Ten fakt wydaje się niezwykle ważny w kontekście późniejszych wydarzeń. Tuchlin cierpiał również na wstydliwą chorobę, jaką było moczenie się w nocy; dosyć często stawał się z tego powodu obiektem kpin. Wiadomo jednak, że w pierwszym okresie swojego życia nie sprawiał większych problemów wychowawczych, co więcej – w szkole uczył się dobrze i miał opinie sumiennego ucznia. Od młodości interesowały go sprawy związane z seksualnością, jednak nie wychodziło to poza normalne zachowania nastoletnich chłopców. W wieku lat 18 uciekł z domu rodzinnego i rozpoczął samodzielne życie.
Początkowo chwytał się różnych zajęć, dosyć często zbaczał również na drogę bezprawia, popełniając głównie drobne kradzieże. Co ciekawe, w pewnym okresie starał się nawet o pracę w milicji. Swoim zachowaniem Tuchlin nie zdradzał żadnych niepokojących objawów, był człowiekiem spokojnym i uczynnym, być może jedynie nazbyt zamkniętym w sobie.
Polecamy e-book Tomasza Leszkowicza – „Oblicza propagandy PRL”:
Książka dostępna również jako audiobook!
Jednak po pewnym czasie zaczął mieć problemy z pohamowaniem popędu seksualnego. Początkowo nie wydawały się one bardzo groźne. Tuchlin biegał po parku i dokonywał aktów ekshibicjonizmu. Dopiero z czasem przerodziły się one w poważniejsze ataki na tle seksualnym. Już nie tylko obnażał się przed idącymi kobietami, ale również dotykał je po miejscach intymnych.
W 1973 roku ożenił się z Danutą (nazwiska nie podaje żadne z opracowań na temat Tuchlina), ale z powodu zdrady popełnionej przez kobietę małżeństwo bardzo szybko się rozpadło.
Na szlaku zbrodni
Przełomowym momentem był rok 1975. „Skorpion” nie był już w stanie powstrzymać swojego popędu płciowego i po raz pierwszy zaatakował. Ofiarą była Danuta Ch. Tuchlin zadał jej dziewięć ciosów w głowę, po czym zerwał z niej sukienkę. Nie zdążył jednak zrobić niczego więcej, ponieważ został spłoszony. Podobne szczęście miały dwie kolejne pokrzywdzone, którym udało się przeżyć atak „Skorpiona”.
Pierwszą śmiertelną ofiarą Tuchlina była napadnięta w 1979 roku Irena H., pielęgniarka z Gdańskiej Akademii Medycznej. Do 1981 roku Tuchlin zdążył zabić jeszcze pięć innych kobiet. Milicja była bezradna. Dysponowała już, co prawda, pewnymi dowodami (jak np. młotek Zakładu Naprawczego Taboru Kolejowego), jednak cały czas poruszała się po omacku. Dopiero przy trzynastej ofierze władze zdecydowały się na sformowanie zespołu operacyjnego. Modus operandi był praktycznie w każdej ze spraw taki sam. Po zmroku Tuchlin zakradał się do kobiet od tyłu, uderzał je tępym przedmiotem w głowę, zdzierał ubranie i, jak podaje w swojej książce Stukan, „manipulował przy narządach płciowych”. Kobiety, które atakował, były w różnym wieku: od lat 19 do 53. Warto odnotować, że nigdy nie dochodziło do gwałtu. Nasyciwszy się seksualnie, napastnik po prostu zostawiał swoje ofiary.
W swoim zachowaniu „Skorpion” bywał bezmyślny. Niekiedy kradł rzeczy kobiet, a w jednym przypadku nawet zjadł produkty znalezione w torebce ofiary. Należy podkreślić, że Tuchlin nigdy nie chciał zabijać; jego jedynym celem było zaspokojenie swojego seksualnego popędu. Wedle jednej z teorii, to właśnie w celu unieruchomienia – a nie zabicia ofiary – młotek, którego zazwyczaj używał, obwiązywał bandażami. Po dokonanym ataku nie interesował się już dalej losem ofiar i nie podejmował w stosunku do nich żadnych czynności. Zdarzało się, że zostawiał ofiary całkowicie świadome, co pomogło później w identyfikacji napastnika. Ponadto, jego ataki nie było regularne, pomiędzy nimi występowały fazy wyciszenia, na przykład w pierwszych miesiącach drugiego małżeństwa.
Decydujący ślad
W sprawie Tuchlina nie popisała się milicja, która potrzebowała aż ośmiu lat aby odkryć, że za napadami na kobiety stoi jeden człowiek. W tym czasie w województwach leżących na północy Polski zapanowała psychoza, mężczyźni odbierali swoje żony, matki i siostry praktycznie z każdego miejsca, żeby „Skorpion” nie miał okazji do kolejnego ataku.
Ostatecznie Tuchlin został złapany dzięki śladowi buta zostawionemu po napadzie z 8 marca 1983 roku. Okazało się, że takie obuwie było rozdawane pracownikom ZNTK w Gdańsku; z tego samego zakładu pochodził też młotek pozostawiony po jednej z napaści. 31 maja 1983 roku w godzinach porannych do jego domu w Górze zapukała milicja. Po kilku godzinach przesłuchań przyznał się do zarzucanych mu zbrodni. Sąd w Gdańsku skazał Pawła Tuchlina na karę śmierci, którą wykonano 25 maja 1987 roku. Wiadomo również, że „Skorpion” sporządził pamiętnik, w którym opisywał swój krwawy proceder.
Zobacz też:
Polecamy e-book Michała Przeperskiego „Gorące lata trzydzieste. Wydarzenia, które wstrząsnęły Rzeczpospolitą”:
Książkę można też kupić jako audiobook, w tej samej cenie. Przejdź do możliwości zakupu audiobooka!
Bibliografia:
- Arkadiusz Czerwiński, Kacper Gradoń, Seryjni mordercy, Warszawa 2001;
- Jarosław Stukan, Polscy seryjni mordercy, Zdzieszowice 2009;
- Jarosław Stukan, Seryjni mordercy, Zdzieszowice 2008.
Redakcja: Tomasz Kowal
Korekta: Justyna Piątek