Ostatnie literackie lata II RP

opublikowano: 2015-05-28, 09:30
wszelkie prawa zastrzeżone
Wybitny pisarz, zaangażowany piłsudczyk, symbol polskiej kultury. Jednocześnie obiekt niewybrednych kpin i człowiek zmęczony życiem. Oto Wacław Sieroszewski. Jak wyglądała jego kariera w „mroczniejszej dekadzie” II RP?
reklama
Wacław Sieroszewski

Lata trzydzieste wprawdzie przyniosły niemłodemu pisarzowi wiele dowodów uznania i splendorów, ale też postawiły go wobec ataków jawnych przeciwników i licznych niechętnych, którzy kwestionowali nie tylko jego polityczny i społeczny światopogląd, ale także wartość dorobku literackiego. Sieroszewski w tym okresie nadal był aktywny pisarsko: w pierwszych latach tego dziesięciolecia ukazały się dwie książki, gromadzące reportaże z odwiedzin Anglii i Stanów Zjednoczonych, publikowane poprzednio w czasopismach. Wydawnictwo „Rój” ogłosiło najpierw, bo w roku 1930, Wrażenia z Ameryki (czyli relację z późniejszej podróży Sieroszewskiego). Tom zawierał teksty: W drodze do Ameryki, „Majestic”, 1000 kilometrów samolotem, Piękno w Ameryce, Polacy amerykańscy, Ameryka przyszłym Rzymem, Niezwykła manifestacja amerykańska na cześć Polski. Rok później wyszły Wrażenia z Anglii (a więc z wcześniejszej podróży) gromadzące teksty następujące: Pen Club, W dzielnicy robotniczej, Szkoły i ochronki, Toybee Hall, Kopalnie węgla w Doncaster, „The Bodsworth Main”.

Lata trzydzieste ożywiły także nawiązane dawniej kontakty Sieroszewskiego z polską kinematografią. Sieroszewski został współautorem scenariuszy do kilku popularnych filmów. Najpierw powstał scenariusz do obrazu Rok 1914 (z cyklu [Płomienne serca]), napisany wraz z Anatolem Sternem i Henrykiem Szaro i zekranizowany w roku 1932 w reżyserii Henryka Szaro z gwiazdorską obsadą (w której byli między innymi Jadwiga Smosarska i Jan Kurnakowicz). Kolejnym scenariuszem był powstały we współautorstwie z Ferdynandem Goetlem i podporządkowany celom propagandy harcerstwa i wychowania dla ojczyzny scenariusz Dzień wielkiej przygody. Obraz ten zrealizował reżyser Józef Lejtes w roku 1935. Ostatni wreszcie był scenariusz do filmu Dziewczyna szuka miłości (po ekranizacji wielce popularnego i kasowego). W jego powstaniu brało udział aż czterech scenarzystów: Antoni Cwojdziński, Wacław Sieroszewski, Tadeusz Królikiewicz, Ferdynand Goetel, zaś film w reżyserii Romualda Gantkowskiego i obsadą, w której znajdujemy nazwiska Mieczysława Mileckiego i Jana Kurnakowicza, pojawił się na ekranach w roku 1938.

Dodajmy, że te dwa ostatnie filmy zrealizowała wytwórnia Panta-Film, spółka producencka, której Sieroszewski był współudziałowcem, założona w 1937 roku przez byłego ambasadora Tytusa Filipowicza, Wacława Sieroszewskiego, Ferdynanda Goetla i Maksymiliana Weronicza. Wyprodukowała ona wspomniane dwa filmy ze scenariuszami Goetla i Sieroszewskiego i wkrótce zbankrutowała, zaś pisarz jako współudziałowiec musiał partycypować w spłacie zaciągniętych kredytów. Tak więc, zamiast zysków ten współudział przyniesie Sieroszewskiemu kłopoty materialne, o których będzie dalej mowa.

Wacław Sieroszewski w tym czasie pozostawał nadal postacią wielce popularną i znaną szerokiej publiczności – nie tylko jako autor poczytnych powieści, ale także jako osoba stale widoczna w życiu publicznym. Miarą tej popularności może być pojawienie się w szopce warszawskiego kabaretu lalki wyobrażającej postać pisarza. Autorem kupletu śpiewanego przez tę lalkę w Szopce politycznej 1930, wystawionej 31 stycznia 1930 w warszawskim Teatrze Colosseum, był Antoni Słonimski. W kuplecie tym Sieroszewski zwierzał się, że właśnie powrócił z Nowego Jorku, w którym „ludzie (…) sami piłsudczycy”, wkrótce jednak przechodził do sprawy aktualnej sytuacji literatury polskiej:

reklama
W literaturze nikt nie przewodzi, ja jeden jeszcze prowadzę,

Piszą podobno jacyś tam młodzi

Ale ich czytać nie radzę.

Co raz to jakiś tomik wypada, Choć rymy wszystkim obrzydły Waabszcze z poezją u nas przesada Iz Iłły robi się widły.

Już miesiąc zaszedł, psy się uśpiły, Jęk jakiś płynie gęstwiną.

Kaden wytęża wszystkie swe siły

„Pod zapomnianą Olszyną” (…)

Pani Krzywicka talent niewieści.

„Pierwsza krew” tytuł to zręczny, Owszem, być może, lecz nie dla powieści, Ale na przegląd miesięczny.

Nic nie jest pewne, jedna rzecz pewna,

Że Boy napisze co rano,

Że zastał Polskę zbudowaną z drewna, A chce zostawić skrobaną.

(…)

Już się starzeje brać poetycka, Gorzknieje jak stara panna,

A ja wciąż zwinny, druga Malicka, Bo wracam też spod Savannah.

Ale wśród dowodów popularności, wyrazów szacunku, odznaczeń państwowych i pochlebnych wzmianek w prasie literackiej pojawiały się – nieczęsto – sytuacje sprawiające pisarzowi kłopoty i zmuszające do wyjaśnień. Tak miała się rzecz z tak zwaną sprawą Machajskiego. Powróciła ona bowiem w roku 1931 pod prasową nazwą „sprawa Sieroszewski–Machajski” wraz z oskarżaniem pisarza o aktywny udział w sensacyjnym aresztowaniu polskiego anarchisty.

Przypomnijmy, że Machajski, twórca odrębnej partii rewolucyjnej, po ucieczce z Rosji w 1903 roku ukrywał się w Zakopanem pod nazwiskiem Jan Kiżło i udzielał lekcji matematyki. Sieroszewski napisał list do doktora Dłuskiego, w którym ujawniał właściwe nazwisko Kiżły i informował, że jest to człowiek niebezpieczny także na terenie Austrii. List przez Dłuskiego dotarł też do policji i Machajskiego aresztowano. Jego sprawą zajął się między innymi Żeromski, który przy wsparciu wpływowych osób wyjednał wydalenie Machajskiego z granic monarchii austriackiej zamiast przewidywanego przekazania go władzom rosyjskim.

Teraz do sprawy powrócono. Pierwsze informacje ogłosił krakowski „Naprzód”. Okoliczności wyjaśniał sam Sieroszewski w „Gazecie Polskiej”: że pisał list do doktora Kazimierza Dłuskiego, a bynajmniej nie zamierzał informować policji austriackiej, zaś insynuacje „Naprzodu”, jakoby pisarz zadenuncjował Machajskiego, to oszczerstwo, kładące się cieniem na jego dobrej opinii. Oskarżenia pod adresem Sieroszewskiego kierowała przede wszystkim prasa prawicowa – jak pisała stronniczo „Gazeta Warszawska”: „Nie będziemy w tej chwili analizowali szczegółowo motywów wystąpienia p. Sieroszewskiego. Należą one do bardzo bogatej historii wzajemnych walk rozmaitych partyj socjalistycznych polskich i ich przywódców w okresie poprzedzającym wielką wojnę”. Sprawa „Sieroszewski–Machajski” i prasowe komentarze miały żywot niedługi, ale oczywiście tworzyły rysy na nieposzlakowanej opinii publicznej o pisarzu.

reklama
Ludwik Waryński

Były też przykre doświadczenia osobiste. W roku 1932 pisarz głęboko przeżył śmierć Tadeusza Waryńskiego, pięćdziesięcioletniego syna jego siostry, Anny Sieroszewskiej i twórcy „Proletariatu”, Ludwika Waryńskiego. Tadeusz Waryński (od roku 1930 poseł do Sejmu z ramienia Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem – BBWR) zmarł 5 stycznia 1932 w Hotelu Sejmowym przy ulicy Wiejskiej 4. Okoliczności tej śmierci (dodajmy – samobójczej) opisał Sieroszewski dopiero w roku 1939 w prowadzonym od pewnego czasu Dzienniku. Ujawnił w nim, że Waryński w początku lat trzydziestych stał na czele tajnego Związku Orła Białego, którego zadaniem była „obrona Marszałka i Rydza Śmigłego, którzy byli szczególnie silnie atakowani”. Ze sprawą tej „obrony” związany był incydent z rzekomym zamachem na Piłsudskiego. Policja przekazała najwyższym władzom Rzeczypospolitej na jesieni 1930 roku raport, wedle którego 14 października tegoż roku, podczas przejazdu Marszałka ulicami stolicy, jego samochód miał stać się celem dla zamachowca uzbrojonego w silne materiały wybuchowe. Jeszcze w przededniu rzekomego zamachu, to jest 13 października, w „Kurierze Codziennym” ukazał się artykuł na temat szczegółów zamachu i jego udaremnienia przez organy bezpieczeństwa.

Tekst jest fragmentem książki „Wacława Sieroszewskiego żywot niespokojny”:

Andrzej Sieroszewski
„Wacława Sieroszewskiego żywot niespokojny”
cena:
49,90 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Okładka:
twarda z obwolutą
Liczba stron:
320
Format:
235 x 150 x 30
ISBN:
978-83-244-0401-8
EAN:
9788324404018

Zamachu miał dokonać Piotr Jagodziński, działacz Polskiej Partii Socjalistycznej, w przeszłości zesłaniec syberyjski i jeden z podwładnych Piłsudskiego z Organizacji Bojowej PPS. Niedoszłego zamachowca aresztowano i wraz z ujawnionym wspólnikiem skazano – każdego na rok więzienia. Niezadługo jednak ujawniono prawdę o rzekomym zamachu: powodem sensacyjnej informacji o planowanym akcie terrorystycznym był wprowadzony do struktur milicji PPS (skądinąd wrogiej Piłsudskiemu) policyjny agent-prowokator – aby go wykryć, PPS sama produkowała rozmaite fałszywe informacje. Tak więc ujawniony przez policję plan zamachu okazał się całkowicie fikcyjny. Ale szum wokół tej sensacji trwał jeszcze jakiś czas.

Ponieważ jednak na etapie traktowania informacji o zamachu jako prawdziwej krążyły pogłoski, jakoby cała inicjatywa zrodziła się w redakcji PPS-owskiego „Robotnika”, Związek Orła Białego postanowił zaatakować tę redakcję. Zamach na „Robotnika” – jak relacjonował w Dzienniku Sieroszewski – nie powiódł się, ponieważ redakcja został ostrzeżona przez członka Związku Orła Białego, niejakiego Jakubowskiego, który miał sprzysiężonych poprowadzić do akcji. Tadeusz Waryński odsunął wówczas nielojalnego Jakubowskiego od akcji i oddział miał poprowadzić właśnie Sieroszewski. Jednakże sam Piłsudski, dowiedziawszy się o planowanej akcji, za pośrednictwem Wieniawy zabronił pisarzowi jakichkolwiek działań w tej sprawie, zakazał także atakowania „Robotnika”. Wydarzenia te stały się powodem rozwiązania Związku Orła Białego. W tych okolicznościach człowiek bliski pisarzowi i całej rodzinie Sieroszewskich, Tadeusz Waryński, popełnił samobójstwo w Hotelu Sejmowym.

reklama
Wincenty Witos

Wiele kłopotów ideowych, a także osobistych przyniosła Sieroszewskiemu tak zwana sprawa brzeska. Na samym początku lat trzydziestych polskim życiem politycznym wstrząsnął głośny konflikt, którego źródłem była zaostrzająca się walka między piłsudczykowskim obozem rządzącym (sanacją) a opozycją. Jej przywódcy (między innymi Wincenty Witos, Herman Lieberman, Wojciech Korfanty, Norbert Barlicki i Adam Ciołkosz) zostali we wrześniu 1930 roku uwięzieni w twierdzy brzeskiej pod zarzutem przygotowywania zamachu stanu. Za jego zapowiedź władze uznały rezolucję Kongresu Obrony Prawa i Wolności Ludu, zorganizowanego w czerwcu 1930 w Krakowie. Po podjęciu bardzo ostrej w tonie rezolucji mówiącej o walce przeciw dyktaturze Piłsudskiego aż do zwycięskiego końca, uczestnicy Kongresu wzięli udział w wielkiej manifestacji, podczas której złożyli ślubowanie o udziale w walce przeciwko dyktaturze. Aresztowań dokonano w niespełna dwa tygodnie po rozwiązaniu Sejmu, bez nakazu sądowego, jedynie na polecenie ministra spraw wewnętrznych. Wprawdzie po około trzech miesiącach więźniów z aresztu zwolniono, ale takie postępowanie władz wobec opozycji wywołało protesty wielu środowisk, także literackiego.

Sprzeciw środowiska literackiego organizował Antoni Słonimski. Działalność tę podjął nie od razu po wrześniowych aresztowaniach, lecz po kilku miesiącach, kiedy wystąpił w związku z tak zwaną sprawą brzeską z listem otwartym do Wacława Sieroszewskiego i Juliusza Kadena-Bandrowskiego. O ile pierwszy z adresatów był wówczas prezesem warszawskiego Zarządu ZZLP (więc skierowanie do niego listu miało swoje uzasadnienie), o tyle Kaden – zajęty przede wszystkim pisaniem Mateusza Bigdy – nie zajmował w związku literatów najwyższych stanowisk. Słonimski w swoim liście otwartym pisał jednak, że „Wacław Sieroszewski i Kaden-Bandrowski zajmują czołowe miejsca w naszych organizacjach zawodowych (…). Uważam, że obowiązkiem tych właśnie pisarzy, mających zarówno zaufanie rządu, jak i opinii, było zajęcie otwartego i zdeklarowanego stanowiska w sprawie dla wszystkich tak ważnej i bolesnej. Można było mieć zaufanie do Wacława Sieroszewskiego, że ujmie się za torturowanymi więźniami politycznymi”.

Rzeczywiście, zarówno Sieroszewski, jak i Kaden nie wzięli udziału w organizowaniu zbiorowego protestu pisarzy, co – zdaniem Słonimskiego – sprawiło, że taki protest zbiorowy nie powstał. Mimo to jednak w połowie stycznia 1931 roku na łamach „Robotnika” opublikowany został protest w sprawie brzeskiej całej grupy pisarzy, między innymi Berenta, Lorentowicza, Makuszyńskiego, Nałkowskiej i Staffa, zaś niezależnie od nich protestowali też publicznie Dąbrowska, Boy-Żeleński, Tuwim i Strug.

Antoni Słonimski

Juliusz Kaden-Bandrowski zareagował na pismo Słonimskiego tekstem W odpowiedzi na list otwarty, w którym wyjaśniał, że nie odmówił poparcia protestu pisarzy, chciał jedynie wstrzymać się z tym do czasu uzyskania wiarygodnych informacji o faktycznym stanie sprawy. Na tę próbę wyjaśnienia Słonimski zareagował jednak oskarżeniem autora Czarnych skrzydeł o kłamstwo.

reklama

Sprawa brzeska stała się również przyczyną niezwykle gwałtownej polemiki między Wacławem Sieroszewskim a Andrzejem Strugiem. Jak pisze Andrzej Garlicki, gdy Strug swój artykuł w sprawie Brześcia, skonfiskowany przez cenzurę, opublikował w prasie zagranicznej, Sieroszewski wysłał kablogram do redakcji nowojorskiego „Nowego Świata”, w którym napisał, że „wystąpienia Struga mają swe źródło w jego nienawiści do Piłsudskiego, płynącej z podrażnionej ambicji pisarza” po tym, gdy „nie chciano słuchać jego nieodpowiednich i stronniczych rad (…). Sprawa więzienia w Brześciu była wyjaśniona w trybie przepisanym ustawowo przez władze sądowe, które nie znalazły przekroczeń”. Strug nie pozostawił tego oświadczenia bez odpowiedzi. „Oto słowa”– pisał w „Robotniku” – „które są i pozostaną ciężką hańbą imienia Sieroszewskiego (…). Chcę położyć wystąpienie Sieroszewskiego na karb jego chorobliwej pobudliwości nerwowej (…) zużycia się intelektu (…).W ocenie tej napaści wolę rozumieć ją jako niedomogę nerwów i inteligencji, niż brać ją poważnie, jako wynik świadomej woli. Bo gdyby tak było, to czyż Sieroszewski nie zasłużyłby na miano ordynarnego chuligana?”.

Sprawa brzeska stała się dramatycznym finałem kilkudziesięcioletniej znajomości, współpracy, a nawet przyjaźni obu pisarzy – zwłaszcza w czasie służby u Beliny, kiedy to Sieroszewski dzielił się ze Strugiem z trudem zdobytą „kromeczką chleba”, a ten pisał o nim: „kochany (…) ob. Sirko (…). Wzór obywatela (…). Morowiec (…) pierwszej klasy”. Obaj, niegdyś przyjaciele, a teraz adwersarze, nie potrafili powściągnąć emocji i niewątpliwie poszli za daleko we wzajemnych oskarżeniach.

Poróżnienie się Struga z Sieroszewskim było jednym ze zdarzeń dość typowych dla ówczesnych konfliktów w środowisku literackim, u których podstawy leżały różne orientacje polityczne. Ale sprawą, którą już od połowy lat dwudziestych zaczęło się niezwykle – czemu się trudno dziwić – interesować środowisko pisarskie, była kwestia utworzenia Polskiej Akademii Literatury. Sprawa ta początkowo to środowisko podzieliła, ostatecznie jednak doszło do kompromisu.

Była już mowa wcześniej o tym, że początki koncepcji utworzenia areopagu „nieśmiertelnych” (na wzór francuskiej Akademii Goncourtów) datują się na rok 1909, kiedy z takim pomysłem wystąpił Wacław Grubiński. Ale powołana wiele lat później, w 1933 roku, Polska Akademia Literatury była raczej realizacją koncepcji Stefana Żeromskiego, opublikowanej w broszurze Projekt Akademii Literatury Polskiej (Warszawa 1918) i zgłoszonej do realizacji na „wszechdzielnicowym” (tj. obejmujących pisarzy ze wszystkich byłych trzech zaborów) zjeździe literatów w Warszawie w roku 1920. Utworzony na tym zjeździe Związek Zawodowy Literatów Polskich nie miał dla realizacji pomysłu Żeromskiego wystarczających funduszy i sprawa uległa odwleczeniu.

reklama

W pierwszej połowie 1925 roku redakcja „Wiadomości Literackich” ogłosiła plebiscyt wśród czytelników. Mieli oni odpowiedzieć na pytanie, kogo wybraliby do Akademii Literatury Polskiej. Ten sondaż opinii publicznej spotkał się z dużym zainteresowaniem. Czytelnicy „Wiadomości” w swoich odpowiedziach na czołowych miejscach umieścili: Żeromskiego (865 głosów), Reymonta (864 głosy), Kasprowicza i Sieroszewskiego (po 830 głosów), Staffa (805 głosów), Przybyszewskiego (803 głosy) i Tetmajera (800 głosów). W pierwszej piętnastce kandydatów do Akademii znaleźli się także: Boy-Żeleński, Strug, Świętochowski, Berent, Weyssenhoff i Irzykowski.

Tekst jest fragmentem książki „Wacława Sieroszewskiego żywot niespokojny”:

Andrzej Sieroszewski
„Wacława Sieroszewskiego żywot niespokojny”
cena:
49,90 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Okładka:
twarda z obwolutą
Liczba stron:
320
Format:
235 x 150 x 30
ISBN:
978-83-244-0401-8
EAN:
9788324404018
Wacław Berent

Na początku drugiej połowy lat dwudziestych, po kilkuletniej przerwie, podjęto znowu działania w sprawie utworzenia Akademii Literatury. W roku 1926 Towarzystwo Literatów i Dziennikarzy Polskich utworzyło z grupy swoich członków honorowych Straż Piśmiennictwa Polskiego. Stowarzyszenie objął protektoratem prezydent Wojciechowski, prezesem został Zenon Przesmycki. Jednym z członków tej Straży – obok Berenta, Oppmana, Przybyszewskiego, Struga i Staffa – został Wacław Sieroszewski. Jednym z zadań Straży miało być doprowadzenie do realizacji projektu Stefana Żeromskiego – powołania Akademii Literatury. Przewrót majowy ułatwił te starania. Jak twierdzi Barbara Winklowa, właśnie w atmosferze po przewrocie nowym władzom potrzebne było podniesienie prestiżu środowiska literackiego (w większej części popierającego obóz Piłsudskiego) dla przekonania społeczeństwa do swej polityki, toteż zainteresowały się tym projektem. Straż Piśmiennictwa Polskiego przedstawiła więc nowemu prezydentowi, Ignacemu Mościckiemu, projekt Akademii i zaproponowała powołanie jej dekretem. W parę miesięcy później, w lipcu, Józef Piłsudski, który był wówczas premierem, spotkał się z siedmioosobową delegacją Straży (był w niej także Sieroszewski) i obiecał znalezienie funduszy na realizację projektu. Władze zwróciły się do kilku funkcjonujących ówcześnie organizacji literackich z prośbą o opinię na temat wstępnej wersji statutu Akademii i zaproponowanie kandydatów do jej składu (przewidziano dwudziestu jeden członków). Sprawa wywołała wielkie spory w środowisku, toteż Straż Piśmiennictwa opublikowała oświadczenie, w którym deklarowała, że nie przedstawiała prezydentowi żadnych wniosków personalnych. Niewiele to pomogło, ponieważ środowisko było oburzone podjęciem tej inicjatywy i wstępnych działań bez porozumienia z ogółem pisarzy.

W dyskusjach wokół projektu Akademii niezwykle aktywny był także Wacław Sieroszewski – co zrozumiałe w świetle faktu, że właśnie w roku 1927 został wybrany na prezesa Związku Zawodowego Literatów Polskich w Warszawie, na kolejną (do 1930 roku) kadencję. We wrześniu tegoż roku Zarząd ZZLP poparł inicjatywę Straży Piśmiennictwa, apelując do organizacji literackich o zgłaszanie kandydatów na akademików. Karol Irzykowski nazwał wówczas stanowisko warszawskiego Zarządu ZZLP zamachem majowym w literaturze, o czym chyba zapomniał w roku 1933, przyjmując wybór do grona członków PAL.

reklama

I tak w latach 1926–1927 rozpoczęła się gorąca i ciągnąca się przez ponad pięć lat polemika wokół projektu utworzenia PAL. Zwolennikami jej powołania byli między innymi Wacław Sieroszewski, Juliusz Kaden-Bandrowski, Jan Lechoń, Ferdynand Goetel, Julian Wołoszynowski i Wilam Horzyca, a zdecydowanym przeciwnikiem Karol Irzykowski, który w artykule Królewski łachman, ogłoszonym w „Wiadomościach Literackich” w roku 1927, dowodził, że organizacji literackich w Polsce jest dosyć, a pieniądze – zamiast na Akademię – lepiej jest przeznaczyć na poprawienie sytuacji materialnej twórców.

Tadeusz Boy-Żeleński

W 1927 roku „Gazeta Warszawska Poranna” zainicjowała kolejną dyskusję na temat Polskiej Akademii Literatury. Prawie wszyscy jej uczestnicy wypowiedzieli się za jej powołaniem, zaś Ignacy Chrzanowski zaproponował nawet listę członków, widząc wśród nich między innymi Wacława Sieroszewskiego, Aleksandra Świętochowskiego, Wacława Berenta, Leopolda Staffa, Ferdynanda Goetla, Tadeusza Boya-Żeleńskiego, ale też… Romana Dmowskiego.

Gdy po jakimś czasie środowisko literackie opowiedziało się jednak za powołaniem tego typu organizacji, dyskusja ogniskowała się już tylko wokół odpowiedzi na pytanie, czy ma nią być Akademia, czy Izba Literatury. Zwolennicy Akademii, między innymi Sieroszewski, Goetel, Kaden, Lechoń, Leśmian, Staff, Strug i Wierzyński, byli za tym, by pierwsi członkowie zostali mianowani przez ministra wyznań religijnych i oświecenia publicznego spośród kandydatów zgłoszonych przez organizacje literackie, a sama Akademia powinna być instytucją stałą. Jak pisał w „Wiadomościach Literackich” Antoni Słonimski, rozesłali nawet projekt rozporządzenia, którym Prezydent Rzeczypospolitej miałby powoływać Akademię. Słonimski, przytaczając obszerne fragmenty tego projektu, bezlitośnie go krytykował, określając całość jako „brednie”, wytykając „niechlujstwo językowe” i wewnętrzne sprzeczności. Sugerował także, iż pisarze, którzy ów projekt podpisali (m.in. Sieroszewski), zapewne nie czytali porządnie całości. Natomiast zwolennicy Izby, których głównym rzecznikiem był Irzykowski, twierdzili, że jej członkowie powinni być wybierani przez ogół pisarzy należących do wszystkich stowarzyszeń literackich, a Izba powinna działać okresowo, stosownie do aktualnych potrzeb.

W roku 1928 Wacław Sieroszewski opublikował w „Głosie Prawdy” w artykule Jak utworzyć Akademię Literacką swoje stanowisko w tej sprawie. Wedle pisarza głównym zadaniem Akademii winna być opieka nad literaturą i literatami, łącznie z obowiązkiem ubezpieczania pisarzy na wypadek choroby i starości. Fundusz na te cele powstawałby z niewielkiego procentu od dochodów pisarzy z honorariów autorskich. Pierwszych „seniorów” Akademii, pisarzy ponadsiedemdziesięcioletnich, oraz kilku członków rzeczywistych miałby powołać Prezydent RP, a ci „dobraliby” sobie resztę członków, których ogólna liczba nie przekraczałaby dwudziestu jeden.

reklama

Na forum warszawskiego ZZLP większość członków początkowo wspierała projekt Izby Literackiej. Konkretny projekt ustawy powołującej Izbę poparli w roku 1928 – oprócz Irzykowskiego – między innymi Kossak-Szczucka, Szaniawski, Tuwim, Wat i Zegadłowicz. W tym samym czasie alternatywny projekt Akademii poparli Sieroszewski, Berent, Goetel, Kaden, Lechoń, Leśmian, Nałkowska, Parandowski, K.H. Rostworowski, Staff, Strug, Świętochowski i Wierzyński. Te dwa zestawienia dają pojęcie o ówczesnym podziale opinii w środowisku literatów.

Tekst jest fragmentem książki „Wacława Sieroszewskiego żywot niespokojny”:

Andrzej Sieroszewski
„Wacława Sieroszewskiego żywot niespokojny”
cena:
49,90 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Okładka:
twarda z obwolutą
Liczba stron:
320
Format:
235 x 150 x 30
ISBN:
978-83-244-0401-8
EAN:
9788324404018
Juliusz Kaden-Bandrowski

Ostateczna batalia rozegrała się na Zjeździe Delegatów ZZLP w Poznaniu w czerwcu 1929 roku. Projekt Akademii referował Kaden, zaś Izby – Irzykowski. Po dyskusji (w której zabierał też głos Sieroszewski jako zwolennik Akademii) powołanie Akademii Literatury poparło siedemdziesięciu trzech delegatów, powołanie Izby – jedynie pięciu. Zjazd przyjął więc uchwałę o konieczności powołania Akademii na podstawie projektu Straży Piśmiennictwa Polskiego. Przypomnijmy, że projekt ten przewidywał dla tej instytucji skład dwudziestojednoosobowy (dziesięciu członków mianowanych przez Prezydenta RP i jedenastu wybranych przez ową pierwszą dziesiątkę). Od przekazania tej uchwały najwyższym władzom Rzeczypospolitej do faktycznego powołania Akademii upłynąć miały jeszcze cztery lata, w ciągu których o sprawie przypominał właściwie tylko Kaden na łamach „Gazety Polskiej”. Główną przyczyną zastoju był ciągły brak funduszy, spowodowany przede wszystkim przez wielki kryzys światowy na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych.

Sprawa powróciła w roku 1929, kiedy w przyjętym przez Sejm rządowym budżecie pojawiła się pozycja „Akademia Literatury”. Miało to związek z nowym projektem „akademijnym” opracowanym przez Straż Piśmiennictwa Polskiego (Akademia podporządkowana władzom państwowym, z ich mianowania pierwszych dziesięciu akademików, którzy wybieraliby pozostałych w liczbie jedenastu). Ten właśnie projekt przyjęto w roku 1929 na zjeździe literatów. Wkrótce (10 listopada 1930 roku) delegacja literatów w składzie: Wacław Sieroszewski, Leopold Staff, Juliusz Kaden-Bandrowski i Ferdynand Goetel została przyjęta na audiencji przez prezydenta Ignacego Mościckiego w celu omówienia kwestii związanych z przygotowywanym powołaniem PAL. Ale do realizacji projektu – z modyfikacjami ustalonymi w toku burzliwych dyskusji – doszło dopiero na mocy rozporządzenia Rady Ministrów z 29 września 1933 roku. Inauguracyjne posiedzenie Akademii z udziałem prezydenta Ignacego Mościckiego i premiera Janusza Jędrzejewicza odbyło się 8 listopada tegoż roku.

reklama

Przemówienia na owym uroczystym – bo pierwszym – posiedzeniu PAL wygłosili: minister Janusz Jędrzejewicz, Wacław Sieroszewski i (raczej niefortunnie) Wacław Berent. Sieroszewski w swoim przemówieniu powiedział:

Polak ma znowu Matkę-Ojczyznę… Możemy śpiewać głośno i śmiało już nie tylko o naszych cierpieniach i prawach zdeptanych, ale o naszej przyszłości, o naszej pracy twórczej, o naszej potędze i związanych z nią obowiązkach człowieczeństwa (…). Bierzemy na siebie wobec rządu i społeczeństwa ciężki obowiązek strzeżenia czystości, bogactwa i rozwoju polskiego języka w mowie i piśmie, otoczenia skrzydłem koleżeńskiej opieki i pomocy żmudnej pracy pisarza, jego prawa do wolności myśli, jego obowiązku kształcenia wyobraźni i uczuć zbiorowych.

Uroczystość rozpoczynającą działalność Polskiej Akademii Literatury – jak zwykle prześmiewczo i złośliwie – tak komentował Antoni Słonimski:

Cokolwiek by się powiedziało o przemówieniu p. ministra Jędrzejewicza, było ono szczytem krasomówstwa i elokwencji wobec dukania prezesa Sieroszewskiego i wielkiego, nieśmiertelnego, bo wieki trwającego przemówienia Berenta. Poważny i zasłużony pisarz doprowadził zebranych do cichej pasji. Sala biła ironiczne oklaski. Ludzi klęli Akademię i przeklinali całą literaturę. Gdyby ktoś podsunął pomysł zburzenia pomnika Mickiewicza, myślą tą porwałby zebranych. Berent czytał, a raczej mamrotał pod nosem tak długo, że przez ten czas wzeszłaby ozimina, a ludzie mogli się zmienić w żywe kamienie i obrócić w próchno. Gorszące targi z prezydium o nieprzerywanie odczytu, ciągnięcia za połę prelegenta dodawały swoistego uroku temu świętu literatury polskiej.

Akademia działała w składzie piętnastu członków dożywotnich. Pierwszych siedmiu mianował minister wyznań religijnych i oświecenia publicznego (wówczas Janusz Jędrzejewicz), ci zaś wybierali pozostałych ośmiu. W roku 1937 PAL zyskała status określony ustawą, a liczba członków korporacji została rozszerzona do dwudziestu jeden. W Akademii w okresie jej sześcioletniej działalności zasiadało dziewiętnastu pisarzy i dwóch członków honorowych. Niezmienny był przez cały ten czas skład prezydium Akademii w osobach prezesa Wacława Sieroszewskiego, wiceprezesa Leopolda Staffa i sekretarza generalnego Juliusza Kadena-Bandrowskiego. Pozostałych szesnastu to: Wacław Berent, Piotr Choynowski (zaś po jego śmierci Ferdynand Goetel), Wincenty Rzymowski (po jego rezygnacji z członkostwa PAL w roku 1937 – Kornel Makuszyński), Karol Irzykowski, Juliusz Kleiner, Bolesław Leśmian (po jego śmierci Kazimierz Wierzyński), Zofia Nałkowska, Zenon Przesmycki, Karol Hubert Rostworowski (po jego rezygnacji Jan Lorentowicz), Jerzy Szaniawski, Tadeusz Zieliński, Tadeusz Boy-Żeleński. Protektorami PAL byli od początku – Ignacy Mościcki, Józef Piłsudski (po jego śmierci Edward Rydz-Śmigły), członkiem honorowym – minister Janusz Jędrzejewicz, a od roku 1935 tytuł ten przysługiwał też Kazimierzowi Przerwie-Tetmajerowi. Siedzibą PAL była początkowo Biblioteka Narodowa przy ulicy Rakowieckiej 24, następnie pałac Tyszkiewiczów (Krakowskie Przedmieście 32). Dyrektorem Biura PAL był cały czas Michał Rusinek, radcą prawnym – Kazimierz Rudnicki. Akademii brakowało odrębnego budżetu i własnych środków finansowych, co ograniczało działalność publiczną, więc jej aktywność widoczna była głównie we wskazywaniu kandydatów do nagród i stypendiów. Na wniosek PAL przyznawane były od 1934 roku: Złoty i Srebrny „Wawrzyn Akademicki” oraz „Nagroda Polskiej Akademii Literatury dla Młodych”. Tę ostatnią nagrodę otrzymali: w roku 1934 – Michał Choromański za powieść Zazdrość i medycyna, w roku 1935 – Jalu Kurek za powieść Grypa szaleje w Naprawie, w roku 1936 – Światopełk Karpiński za tom poetycki Trzynaście wierszy, w roku 1937 – Jerzy Łobodowski za tom wierszy Demonom nocy, w roku 1938 – Stanisław Piętak za powieść Młodość Jasia Kunefała, w roku 1939 – Jerzy Andrzejewski za powieść Ład serca.

reklama
Inauguracyjna sesja Polskiej Akademii Literatury

Funkcje merytoryczne i reprezentacyjne Sieroszewskiego nie ograniczały się w tych latach do prezesowania Akademii. Jako delegat Polskiego Pen Clubu podróżował do Jugosławii (1933) na kongres Pen w Dubrowniku. Na kongresie tym padła propozycja zredagowania ostrej rezolucji przeciw nacjonalizmom. Została ona jednak oprotestowana przez delegację niemiecką i wówczas przyjęto znacznie bardziej kompromisową wersję, zgłoszoną przez delegację amerykańską. W sytuacji ostrego konfliktu w środowisku Pen Clubu nie pomogło to zbytnio atmosferze obrad, bowiem delegacja niemiecka i tak opuściła kongres przed jego zakończeniem. Zadecydował o tym zapewne głos Ernsta Tollera (świeżego emigranta, wypędzonego z Niemiec), który przemawiał w imieniu dawniejszej niemieckiej organizacji Pen Clubu, rozwiązanej po dojściu Hitlera do władzy. Toller mówił głównie o stosunku hitleryzmu do kultury i trudno sobie wyobrazić, by spokojnie mogli jego wystąpienia słuchać niemieccy reprezentanci nowego, proreżimowego Pen. Na tymże kongresie przemawiał także Szalom Asz, dziękując zebranym, że wzięli w obronę Żydów, sekowanych przez Hitlera. Jak sądził jednak Sieroszewski, kongres zajął dość tchórzliwe stanowisko wobec narastającego w Europie zagrożenia nacjonalistycznego.

Wcześniej pisarz także w roli kongresowego delegata polskiego Pen Clubu odbył podróże do Anglii (1927) oraz Norwegii (1928, gdzie na kongresie w Oslo wygłosił przemówienie po angielsku), Stanów Zjednoczonych (w roku 1929 na wspomnianych już uroczystościach sto pięćdziesiątej rocznicy śmierci Kazimierza Pułaskiego), Francji i Włoch (1930). Z wszystkich tych podróży publikował relacje i reportaże, zazwyczaj uparcie poszukując obecności polskich emigrantów (zarówno w USA, jak i we Francji). Dodajmy do tego obecność w czerwcu 1934 w Paryżu, gdzie występował jako członek polskiej delegacji na obchody Mickiewiczowskie.

Tekst jest fragmentem książki „Wacława Sieroszewskiego żywot niespokojny”:

Andrzej Sieroszewski
„Wacława Sieroszewskiego żywot niespokojny”
cena:
49,90 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Okładka:
twarda z obwolutą
Liczba stron:
320
Format:
235 x 150 x 30
ISBN:
978-83-244-0401-8
EAN:
9788324404018
Edward Rydz-Śmigły (1886-1941) – Marszałek Polski od 1936

Najwięcej jednak czasu i osobistego zaangażowania poświęcał Sieroszewski Polskiej Akademii Literatury. Prezes PAL był obecny na wszystkich posiedzeniach plenarnych, także tych, na których zapadały postanowienia dotyczące rozmaitych spraw finansowych, proceduralnych i prawnych, jak na przykład budżetu Akademii, honorariów za odczyty akademickie, diet podróżnych i wynagrodzeń za ponadregulaminowe prace akademików i personelu biurowego lub sprawy nadania Polskiej Akademii Literatury osobowości prawnej (kwestia ta pojawiła się na obradach dopiero w roku 1936 i memoriał do władz w tej sprawie przygotowywał znany prawnik Kazimierz Rudnicki). Ale „oczkiem w głowie” prezesa (podobnie jak później na terenie Senatu RP sprawa bibliotek) była Komisja Wydawnicza PAL. Obradowała ona w składzie: prezes PAL – Wacław Sieroszewski, wiceprezes PAL – Leopold Staff, sekretarz generalny PAL – Juliusz Kaden-Bandrowski, Karol Irzykowski, Juliusz Kleiner, kierownik biura PAL – Michał Rusinek jako protokolant oraz niekiedy ktoś z zewnątrz, zaproszony specjalnie ze względu na temat i okoliczności obrad.

Tak na przykład 7 marca 1934 roku zaproszonym gościem był Jan Gebethner, który przedstawiał komisji inicjatywę swojego wydawnictwa Gebethner i Wolff, zamierzającego rozpocząć edycję „Złotej Serii Klasyków”, w której pierwszy zestaw tytułów miałby objąć dzieła Bolesława Prusa pod fachową redakcją profesorów Ignacego Chrzanowskiego i Zygmunta Szweykowskiego. Zadaniem Akademii byłoby objęcie protektoratu nad tą „Złotą Serią”, w której miałyby się następnie ukazywać dzieła Reymonta, Orzeszkowej, Przybyszewskiego. Na następnym spotkaniu poświęconym inicjatywie wydawnictwa ustalono, że protektorat Akademii podany do wiadomości publicznej wyrażać się będzie w takich działaniach: delegat PAL wskazany przez Akademię pisać będzie do wydawanych pozycji słowo wstępne i będzie miał głos znaczący w ustaleniach z redaktorem wydawniczym dotyczących układu publikacji. W roku 1937 Prezydium PAL wraz z zaproszonym na tę okoliczność kierownikiem biblioteki Akademii, Marianem Niżyńskim, zadecydowało, że ponieważ na mocy ustawy z 1935 roku do biblioteki PAL wpływają tak zwane egzemplarze obowiązkowe wszystkich krajowych wydawnictw i znajdują się wśród nich druki mające niewiele wspólnego z zakresem zadań i zainteresowań placówki zawierającej w nazwie „literackość”, wszystkie takie druki będą przekazywane Bibliotece Narodowej.

W latach trzydziestych pisarz wraz z rodziną nadal mieszkał w pięciopokojowym lokalu przy ulicy Górnośląskiej 16. Czynsz za to mieszkanie był niebagatelny, bo wynosił 180 złotych miesięcznie, ale jego wysokość rekompensowały wygoda i liczba pomieszczeń. Wiemy także, jak wyglądał w roku 1935 pokój pisarza do pracy, odpoczynku i przyjmowania gości, bowiem Adam Galis ogłosił po latach relację z wizyty w domu Wacława Sieroszewskiego, w której czytamy:

Znalazłem się w dużym pokoju stanowiącym połączenie salonu, sypialni i gabinetu pracy. Pamiętam wyblakłe, pożółkłe fotografie na ścianach, cztery pejzaże – autolitografie Józefa Pankiewicza, dwa japońskie obrazy malowane na jedwabiu, tzw. «kakemona». Ściany pokoju stanowiły jak gdyby zbiór ilustracji do historii bujnego, pracowitego życia: Sieroszewski w stroju Sybiraka; Sieroszewski na krępym jakuckim koniku; w Kaszgarii, na północno-zachodnim pograniczu Chin; portret Sieroszewskiego – akwarela Jana Rembowskiego – przedstawiająca trochę groteskowy wizerunek gospodarza w ogromnym czaku ułańskim, zapiętym pod brodą, z rękami złożonymi na gardzie szabli kawaleryjskiej – pamiątka z czasów służby w Legionach, w roku 1914 (…). Ze wzruszeniem oglądałem wizerunek – fotografię biurkową Stefana Żeromskiego, w pełni sił i uroku, z własnoręczną dedykacją: «Kochanemu bratu Wacławowi Sieroszewskiemu, S. Żeromski, dn. 16 maja 99».

Z różnych stron i od różnych instytucji dochodziły Sieroszewskiego dowody uznania i szacunku. W listopadzie 1933 roku prezydent Rzeczypospolitej odznaczył go Wielką Wstęgą Orderu Odrodzenia Polski. W rok później pisarz do swoich licznych tytułów i zasług dołączył jeszcze jeden – miły jego sercu – tytuł. Został bowiem honorowym obywatelem gminy Tłuszcz, do której wedle aktualnego podziału administracyjnego należała Wólka Kozłowska w powiecie Radzymin, miejsce urodzenia pisarza. Nadaniu Złotego Krzyża Zasługi w listopadzie 1938 roku towarzyszyło zaś pismo urzędowe Prezydium Rady Ministrów, zawiadamiające odznaczonego, że „komplet odznaki może być wydany za zwrotem kosztów. Taksa za «Złoty Krzyż Zasługi» wynosi zł 18, którą to kwotę można wpłacić za pośrednictwem załączonego czeku PKO Po nadesłaniu z PKO zawiadomienia o dokonanej wpłacie, komplet odznaki zostanie przekazany do doręczenia we właściwej drodze urzędowej”.

Dzięki przywołanemu już tutaj wywiadowi Adama Galisa z Sieroszewskim, mamy także opis wyglądu niemłodego pisarza w połowie lat trzydziestych. Publikując po latach ten wywiad, Galis wspominał bowiem wrażenie, jakie wywarł na nim wtedy autor Na kresach lasów :

Miał wówczas, w roku 1935, lat siedemdziesiąt siedem, jasne, dziecinne spojrzenie, sporą tuszę i żywe zainteresowanie dla wszystkiego, co młode, energiczne i twórcze. Ruchliwy, toczył się jak kula bilardowa od rozmówcy do rozmówcy, zawsze gotów do podjęcia dyskusji (…). Mówił oryginalną polszczyzną, pełną wdzięku, złożoną ze słownika Paska skrzyżowanego z Sienkiewiczem, ze sporą dawką młodopolszczyzny i charakterystycznymi intonacjami Polaka, który długie lata używał języka rosyjskiego (…). Przypominał jednocześnie pyzatego Joe z Klubu Pickwicka i Sancho Pansę z Don Kichota. Ale takiego polskiego Sancho Pansę z wąsem Zagłoby, bródką hiszpańską w klin i binoklami na sznurku, typowym atrybutem inteligenta w imperium carskim z ostatnich lat XIX wieku.

Tekst jest fragmentem książki „Wacława Sieroszewskiego żywot niespokojny”:

Andrzej Sieroszewski
„Wacława Sieroszewskiego żywot niespokojny”
cena:
49,90 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Okładka:
twarda z obwolutą
Liczba stron:
320
Format:
235 x 150 x 30
ISBN:
978-83-244-0401-8
EAN:
9788324404018
reklama
Komentarze
o autorze
Andrzej Sieroszewski
Wnuk Wacława, hungarysta, tłumacz literatury węgierskiej, profesor Uniwersytetu Warszawskiego.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone