„Osadnicy” – oprac. Agnieszka Knyt – recenzja i ocena
O przymusowych wysiedleniach Polaków z terenów wschodnich przez wiele lat nie wolno było mówić. Propaganda państwowa podtrzymywała mit Ziem Zachodnich, oddanych Polsce na zasadzie „sprawiedliwości dziejowej”. Nikt nie zastanawiał się, co tak naprawdę działo się w owym mitycznym Eldorado w okresie „utrwalania się polskiej władzy”. Nadzieje ludzi, którzy niejednokrotnie wyjeżdżali nie tylko z przymusu, ale również ze strachu przed bandami UPA, zostały zmiażdżone w zderzeniu z nowym miejscem i nowymi porządkami zaprowadzanymi przez władzę ludową.
Kolejna książka z cyklu „Karty Historii”, zaprezentowana przez Dom Wydawniczy PWN i Ośrodek KARTA, opowiada historię ludzi wyrwanych z ziemi ojców i rzuconych (dosłownie i w przenośni) na polski Dziki Zachód. Wydaje się zasadnym porównanie ich do osadników budujących państwowość w Ameryce Północnej. Tak samo jak bohaterowie westernów musieli oni zmagać się z pospolitym bandytyzmem. Jednak w odróżnieniu od westernów ich życie nie było poukładanym, zawsze kończącym się pozytywnie filmem ze złymi bandytami i dobrym szeryfem. Na Ziemiach Odzyskanych często przedstawiciel władzy ludowej lub sojuszniczej Armii Czerwonej stawał się przyczyną tragedii.
Zobacz też:
Zgromadzone w jednym tomie wspomnienia Kresowiaków: Bronisława Kowacza, Jana Kurdwanowskiego, Michała Sobków, Wiktorii Kwiatkowskiej, Zdzisława Żaby, Cyryla Priebe i Stanisława Szymańskiego dają szeroki ogląd na to, co było udziałem setek im podobnych. Każdy z nich znalazł się na Ziemiach Odzyskanych z innych powodów. Większość została zmuszona do porzucenia ojcowizn, ale niektórzy, jak Jan Kurdwanowski, pojechali na Zachód powodowani ciekawością. Wielu też – jak Stanisław Szymański (uruchamiając poniemiecki młyn) czy Cyryl Priebe (stwarzając właściwie od zera szkołę) – z entuzjazmem podejmowało pracę na rzecz odbudowy i możliwości normalnej egzystencji. Jednak ta chęć pracy bardzo szybko była duszona przez nową władzę.
We wspomnieniach możemy przeczytać m.in. o transporcie bydlęcymi wagonami, które często całymi tygodniami stały na bocznicach kolejowych, czekając na pozwolenie przejazdu, oraz o samotnych kobietach i ich dzieciach rzuconych w miejsce, gdzie właściwie panowało wojenne i powojenne bezprawie. Opowieści snute przez osadników niejednokrotnie powodują więc, że człowiek zastanawia się, czy cały ten proces przesiedleń nie był zbrodnią przeciwko narodowi. Wielu osiedleńców nie miało tupetu i bezwzględności szabrownika, żeby wyciągać ręce po cudzą własność, wyrzucać z domów zamieszkujących je autochtonów czekających na międzynarodowe rozstrzygnięcia dotyczące ich losów. Obawiano się niejednokrotnie o własne życie. Polski Dziki Zachód przyciągał też złodziei i bandytów różnego autoramentu. Dla nich życie ludzkie nie przedstawiało większej wartości – wartość miały jedynie kosztowności, które można było odebrać. Do tego dochodził strach przed żołnierzami Armii Czerwonej, którzy traktowali wszystko na tych terenach jako zdobyczne. Nie pomijali przy tym ludzi, szczególnie kobiet. Ileż to tych kobiet trofiejnych straciło życie bądź zostało na zawsze okaleczonych?
Dobór relacji powoduje, że czytelnik otrzymuje przegląd wszystkich wydarzeń, jakie miały miejsce na Ziemiach Zachodnich. Każdy z tekstów porusza inny aspekt osiedlania się i prób budowania nowej rzeczywistości. Poprzez pryzmat losów jednego człowieka bądź jednej rodziny obserwujemy szersze procesy, które niewątpliwie wpłynęły na życie setek tysięcy (jeśli nie milionów) osób. Osiągnięcie takiego efektu w książce o tak niepozornym formacie jest zdecydowanym sukcesem.
Przeczytaj:
- Stig Dagerman – „Niemiecka jesień. Reportaż z podróży po Niemczech”
- R.M. Douglas – „Wypędzeni. Powojenne losy Niemców”
- „Wybaczamy i prosimy o wybaczenie” (?) „Dzikie wypędzenia” ludności niemieckiej z Polski w 1945 roku
Dość rzadko zdarza się, aby książkę można byłoby polecić każdemu czytelnikowi. Ta książka jest chwalebnym wyjątkiem. Należy do pozycji, które powinni przeczytać wszyscy. Do tego powinna stać się lekturą obowiązkową dla tych, którzy „zza biurka” decydują o losach całych społeczności. Winna również stać się początkiem głębokiej debaty na temat Kresowiaków i ich losów. Nie można przecież zapomnieć, że ci, z których opowieściami spotykamy się w książce, byli deportowani (bądź nieustannie deportacja im groziła) nie tylko w 1945 roku, ale też dużo wcześniej. To ludzie, których wyrwano z korzeniami i próbowano przesadzić gdzie indziej, a dla wielu z nich ten wielki, makabryczny eksperyment społeczny zakończył się tragicznie.
Redakcja i korekta: Agnieszka Kowalska