Ogień grecki – bizantyńska „wunderwaffe”

opublikowano: 2012-09-08, 11:15
wolna licencja
Bizantyńczycy dokonali przewrotu w taktyce bitew morskich. Sekretem ich powodzenia była tajemnica, której zabroniono wyjawiać obcym. Marynarze nazywali ją _thalassantion pyr_ – morskim ogniem.
reklama

Ogień grecki do dziś pozostaje zagadką, owianą legendą najpotężniejszej broni w bizantyńskim arsenale wojskowym. Na dziobach okrętów wojennych bizantyńscy żeglarze umieszczali długie rury, z zewnątrz drewniane, od środka wyłożone brązem. Jeden ich koniec skierowany był na statek nieprzyjaciela, a drugi połączony z pompa powietrzną. Do rur wsypywano łatwopalną substancję i podpalano ja. Jednocześnie marynarz stojący przy drugim końcu obsługiwał pompę, aby płonący płyn tryskał łukiem w kierunku wroga. Większe statki wyposażane były w kilka rur. Skonstruowano nawet ręczne modele wykorzystane przez marynarzy. Niszczycielska moc ognia była tak potężna, że płonął on nawet na powierzchni morza.

Konstantyn IV Pogonata (na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0.)

Najstarsza wzmianka na temat tego, co cudzoziemcy nazywali ogniem greckim pochodzi z VI lub VII wieku. Jego wynalezienie przypisuje się niejakiemu Kallinikosowi, lecz wiadomości na temat tej postaci są sprzeczne. Część historyków bizantyńskich pisała, iż był on syryjskim inżynierem z Heliopolis (dzisiejszy Baalbeck w Libanie). Pierwszym dziejopisem, który o tym wspomniał był żyjący w wieku IX Teofanes. Dwa wieku później, Jerzy Kedrenos w swojej Kronice podał wersję, że ów wynalazca wywodził się z miasta Heliopolis, ale tego położonego w Egipcie. Miał on przybyć potajemnie do Konstantynopola i zainteresować swoim rewelacyjnym wynalazkiem cesarza Konstantyna IV Pogonata (668-685). Cesarz kazał natychmiast wprowadzić ów wynalazek do produkcji i wykorzystać w działaniach wojennych przeciwko flocie arabskiej. Istnieją też inne teorie pochodzenia tego wynalazku. Część badaczy opowiada się za wynalazkiem, który ma swoje źródło na Krymie, ale został przetworzony przez chemików konstantynopolitańskich. Mieli oni wykorzystać w swoich doświadczeniach badania chemików z Aleksandrii. Marek Grek (XIII wiek) pisał, iż ogień grecki składa się z: siarki, kamienia winnego, smoły, soku mlecznego i saletry: Weź czystą siarkę, kamień winny, kauczuku, smoły, rozpuszczonej saletry, ropy naftowej i oleju żywicznego, zagotuj razem wszystkie składniki, nasyć pakuły miksturą i podpal je. Pożar będzie można ugasić tylko moczem, octem albo piaskiem. Część badaczy uważa jednak, iż częścią jego składu było wapno palone, które powodowało, że substancja zapalała się w zetknięciu z wodą.

Podstawowym składnikiem była prawdopodobnie ropa naftowa, pozyskiwana z naziemnych złóż występujących w pobliżu miejscowości Pantikapajon na Półwyspie Tamańskim (północno-wschodnia część Morza Czarnego przy wejściu do Morza Azowskiego). Tam naziemne źródła wyrzucały lepką ciecz na powierzchnię, skąd łatwo ją było zebrać do naczyń. Okolica słynęła ze swojej aktywności sejsmicznej. Podróżni odwiedzający ją zwracali często uwagę na dym oraz żar wytwarzany przez podziemne ognie. Złoża ropy na Tamaniu stanowiły ściśle strzeżoną tajemnicę bizantyńskiego arsenału.

Konstantyn VII Porfirogeneta

Całkowity skład tej substancji pozostaje tajemnicą. Pewne jest, że ogień grecki zawierał: siarkę, kamień winny, kauczuk, smołę i saletrę. Była to zapewne mieszanina destylowanej ropy naftowej, smoły, żywic i olejów. Dodanie do nafty żywicy powodowało podsycenie ognia. Obsługa ognia greckiego była wykonywana przez marynarzy zwanych sifonatores, którzy obsługiwali syfony miotające tą cieczą. Była ona pompowana do wyrzutni za pomocą tłoka, a zawór spustowy w tej fazie procesu był zamknięty. Jednocześnie, przed strzałem podgrzewano zbiornik z substancją. Ciecz była następnie wypychana z syfona energicznym ruchem tłoka i w tym momencie marynarz podpalał ją pochodnią. Tak wylatujący strumień ognia greckiego miał zasięg do około 20 metrów. Kronikarz arabski Ibn al-Athir (XII/XIII w.) pisał: Ogień wydostający się z rury może dosięgnąć nawet dwunastu ludzi. Płomień jest tak gwałtowny i tak dalece potrafi przylgnąć do wszystkiego, że nikt nie potrafi mu stawić czoła. W inny sposób miotano ogień grecki przy wykorzystaniu rur. Przy pomocy substancji miotającej sporządzanej na bazie saletry wydmuchiwano je wówczas na odległość sięgającą nieraz 80 metrów. Bywało także, iż ogień grecki miotany był za pomocą balist, katapult, kul i beczek.

reklama

Ogień grecki szybko stał się głównym środkiem bojowym bizantyńskiej floty wojennej. Konstantyn VII Porfirogeneta (912-958) zaliczył tą broń do bizantyńskich tajemnic państwowych. Ujawnienie tajemnicy składu groziło utratą czci i śmiercią, co znajduje potwierdzenie w lakonicznym zapisie na jednej z brązowych tablic w świątyni Hagia Sophia w Konstantynopolu. Tym niemniej, już w IX wieku Arabowie zdobyli informacje na temat sposobu jego produkcji. Nieco później natomiast ogień grecki został wprowadzony do arsenału flot średniowiecznego Zachodu. Broń ta znalazła zastosowanie również podczas oblężeń miast. Pomimo swojej skuteczności nie była stosowna zbyt często. Jak już wspomniałem, pierwsze jego użycie miało miejsce podczas oblężenia Konstantynopola przez Arabów w latach 674-678. Można sądzić, że miało to na pewno istotne znaczenie w zakończeniu oblężenia. Należy jednak pamiętać, że ten pierwszy muzułmański atak na stolicę cesarstwa był prowadzony tylko w miesiącach ciepłych. Trudno więc jednoznacznie stwierdzić, czy jego zastosowania w obronie miasta było rozstrzygające. Niewykluczone, że więcej szkód Arabom powracającym do siedzib wyrządziły sztormy niż bizantyńska „cudowna broń”.

Solid Leona III i Konstantyna V (fot. Classical Numismatic Group, Inc. http://www.cngcoins.com; Ten plik udostępniony jest na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0.)

Do drugiego oblężenia Konstantynopola przez Arabów (717-718) było w czasach cesarza Leona III Izauryjskiego (717-741). Bizantyńskie statki spaliły wówczas rzeczywiście ogniem greckim okręty muzułmańskie. Mroźna zima i pomoc Bułgarów skłoniły wyniszczoną i głodującą armię Arabów do odstąpienia od oblężenia stolicy w sierpniu 718 roku. Późniejsze najazdy Arabów nie zagroziły już bezpośrednio stolicy. Skuteczna obrona miasta spowodowała, iż zdobycie Konstantynopola stało się jednym z największych marzeń wyznawców islamu. Ten sam cesarz Leona III rozkazał użyć ognia greckiego w 727 roku, ponownie w obronie stolicy. Tym razem przeciwnikami byli zbuntowani marynarze w rejonu Morza Egejskiego. Ten nieudany atak spowodowany był ikonoklastyczną polityką cesarza, silnie zwalczającego kult ikon. Następne poświadczone użycie ognia greckiego miało miejsce podczas ataku Rusów na Konstantynopol w 941 roku. Litprand z Cremony, który znajdował się ówcześnie z misją w Bizancjum, kilka lat później pisał: Grecy zaczęli miotać ogień na wszystkie strony; a Rusini, widząc płomienie, rzucali się w pośpiechu ze swych statków, woląc utonąć w wodzie niż spłonąć żywcem w ogniu. W 1103 roku broń została użyta podczas walk na Rodos z Pizańczykami za panowania

Cesarz Aleksy I Komnen

Aleksego I Komnena (1081-1118). Jego córka Anna Komena, jedyna bizantyńska historyczka pisała: Na dziobie każdego okrętu była mosiężna lub żelazna głowa lwa lub innego lądowego zwierzęcia z otwartą paszczą. Rzeźba błyszczała i jej wygląd przestraszał. Straszliwy płomień wystrzeliwał z paszczy zwierza, wydawało się, że drapieżnik wymiotuje ogniem. Kilka lat później broni użyto przeciw Normanom księcia Boemunda, którzy oblegali Dyrrachium. Z kolei podczas oblężenia Konstantynopola w 1204 roku spuszczano na wodę płynące z wiatrem bezzałogowe statki-pochodnie.

W 2006 roku bizantynolog John Haldon opublikował relację ze swej próby odtworzenia zarówno samej substancji i techniki jej miotania. Zdjęcia ukazują rozgrzany płyn wytryskujący z wąskiej rury i zapalający się wraz z gęstą chmurą czarnego dymu. przy użyciu odtworzonego syfonu oraz ropy pochodzącej z wybrzeży Krymu płomień wyrzucany był na odległość 10-15 metrów. Był na tyle silny, że w ciągu paru sekund spalił całą łódź. Ten eksperyment zdaje się potwierdzać jak wielka musiała być groza i zamęt budzony przez bizantyńską „wunderwaffe”.

Lubisz czytać artykuły w naszym portalu? Wesprzyj nas finansowo i pomóż rozwinąć nasz serwis!

Bibliografia:

Źródła :

  • Anna Komnena, Aleksjada, z języka greckiego przełożył, wstępem i przypisami opatrzył Oktawiusz Jurewicz, t. 1-2, Wrocław 1969-1972.

Opracowania :

  • Nicholas D Cheronis, Chemical Warfare in the Middle Ages: Kallinikos' "Prepared Fire, „Journal of Chemical Education” (1937), s. 360–365.
  • Vassilios Christides, Fireproofing of War Machines, Ships and Garments [w:] Proc. TROPIS VI: 6th International Symposium on Ship Construction in Antiquity, Lamia 1996, Athens 1991, s. 135–141.
  • Ellis Davidson, R. Hilda, The Secret Weapon of Byzantium, „Byzantinische Zeitschrift” 66 (1973), s. 61–74.
  • John Haldon, Maurice Byrne, A Possible Solution to the Problem of Greek Fire, „Byzantinische Zeitschrift” 70 (1977), s. 91–99.
  • John Haldon, Greek fire" revisited. Recent and current research [w:] Elizabeth Jeffreys, Byzantine Style, Religion and Civilization. In Honour of Sir Steven Runciman, Cambridge 2006, s. 290–325.
  • Oktawiusz Jurewicz, Ogień grecki [w:] Encyklopedia kultury bizantyńskiej, red. Oktawiusz Jurewicz, Warszawa 2002, s. 379.
  • James Riddick Partington, A History of Greek Fire and Gunpowder, Baltimore 1999.
  • Alex Roland, Secrecy, Technology, and War. Greek Fire and the Defense of Byzantium, „Technology and Culture”, 33 (1992), z. 4, s. 655–679.
  • W. H. Spears jr., Greek Fire. The Fabulous Secret Weapon That Saved Europe, Cambrigde 1969.
  • Warren Treadgold, Bizancjum i jego armia 284-1081, przeł. Maria Grabska-Ryńska, Wodzisław Śląski 2011.

Ogień grecki – zobacz też:

Redakcja: Michał Przeperski

reklama
Komentarze
o autorze
Michał Kozłowski
Historyk bez afiliacji, mediewista. Zajmuje się historią Bizancjum oraz historią historiografii. Publikował m.in. w „Kulturze Liberalnej”, „Mówią Wieki”, „Nowym Filomacie”, „Studiach z Dziejów Rosji i Europy Środkowej”, „Studiach i Materiałach Instytutu Europy Środkowo-Wschodniej”. Ostatnio opracował przypisy i Bibliografię prac Ihora Ševčenki za lata 1938–2010 do książki Zakorzeniony kosmopolita. Ihor Szewczenko w rozmowie z Łukaszem Jasiną (Lublin: Instytut Europy Środkowo-Wchodniej 2010). Obecnie zajmuje się recepcją prac historyka Oskara Haleckiego.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone