Ofensywa Tet: zwycięska klęska

opublikowano: 2018-04-18, 15:00 — aktualizowano: 2023-01-30, 06:03
wszelkie prawa zastrzeżone
Ofensywa Tet była jednym z kluczowych momentów całej wojny w Wietnamie. Oprócz znaczenia militarnego miała też ogromne znaczenie polityczne. Co o niej wiemy?
reklama

Gdy w czerwcu 1964 roku gen. William Westmoreland stanął na czele amerykańskiego Dowództwa Pomocy Wojskowej w Wietnamie (Military Assistance Command Vietnam, MACV), sytuacja w Republice Wietnamu była krytyczna. W kraju panował chaos pogłębiany przez zamachy stanu, wszechobecną korupcję i głębokie podziały na scenie politycznej. Na domiar złego od chwili powstania (1954) południowy Wietnam zmagał się z komunistyczną dywersją wspieraną przez utworzoną na północy Demokratyczną Republikę Wietnamu (DRW).

Generał William C. Westmoreland (domena publiczna)

Źle dowodzona Armia Republiki Wietnamu mimo wsparcia USA nie potrafiła powstrzymać ofensywy partyzantki Wietkongu, który zmierzał do przejęcia władzy na południu. Dopiero w połowie lat sześćdziesiątych XX wieku amerykański prezydent Lyndon B. Johnson, nie chcąc dopuścić do utraty Wietnamu Południowego, zdecydował się na wysłanie tam regularnych jednostek amerykańskich. 8 marca 1965 roku na plaży w Da Nang wylądowali pierwsi marines. Pod koniec roku kontyngent amerykański liczył 180 tys. żołnierzy i stale się powiększał, osiągając w 1967 roku stan 485 tys. ludzi.

Ofensywa Tet: jeden z najważniejszych epizodów wojny wietnamskiej

Westmoreland opracował strategię na wyczerpanie – chciał maksymalnie zmęczyć przeciwnika, aby nie mógł kontynuować walki. Duże jednostki amerykańskie wykorzystywały mobilność i siłę ognia, próbując zlokalizować i zadać jak największe straty oddziałom Wietkongu i armii północnowietnamskiej (Wietnamska Armia Ludowa, WAL). Zadaniem armii południowowietnamskiej była ochrona obszarów wiejskich.

Największą słabością amerykańskiej strategii był brak jasno sprecyzowanych celów poza ogólnikową chęcią powstrzymania komunizmu. Johnson chciał prowadzić wojnę ograniczoną do działań militarnych. Tymczasem siły Wietnamu Północnego stale rosły. Wietnamska Armia Ludowa liczyła 450 tys. żołnierzy i co roku mogła pozyskać aż 200 tys. rekrutów. Siły Wietkongu szacowano nawet na 500 tys. ludzi. Politbiuro stolicy Północy w Hanoi, nieograniczone takimi czynnikami jak opinia publiczna, wolne media lub ruch antywojenny, mogło sobie pozwolić na ponoszenie przerażających strat w bitwach z Amerykanami i nadal prowadzić wojnę. Strategia komunistów, dyktowana żelazną determinacją, była obliczona na długie lata, a cel jasno sprecyzowany – zjednoczenie Wietnamu pod ich przywództwem.

reklama

Ofensywa Tet: przebieg

W lipcu 1967 roku komuniści zdecydowali o podjęciu ofensywy generalnej wymierzonej w południowowietnamskie miasta, dotychczas oszczędzone przez wojnę. Hanoi było zaniepokojone agresywną amerykańską taktyką, która wydawała się odsuwać w czasie perspektywę zwycięstwa.

Sądzono, że udana ofensywa na południu wywoła ogólnonarodowe powstanie przeciw Amerykanom i rządowi w Sajgonie. Minister obrony Wietnamu Północnego gen. Vo Nguyen Giap wątpił w sukces ofensywy, ale musiał przejąć prace nad jej planowaniem po zmarłym w 1967 roku generale Nguyenie Thanhu. Termin ataku wyznaczono w święto Tet, obchodzone na początku księżycowego nowego roku, rozpoczynającego się 31 stycznia. Liczono na efekt zaskoczenia, gdyż zazwyczaj w tym okresie trwał nieformalny rozejm, a wielu żołnierzy armii południowowietnamskiej dostawało przepustki.

Wyznaczone cele w miastach miały zostać zdobyte i utrzymane do czasu nadejścia posiłków, dlatego nie opracowano planów odwrotu. Oznaczało to konieczność koncentracji sił i wystawienie się na potężne ciosy artylerii i lotnictwa aliantów (oprócz Amerykanów wojsko Wietnamu Południowego wspierały także oddziały australijskie, nowozelandzkie i tajskie). Do kryjówek w miastach przemycono broń i amunicję, a agenci Wietkongu rozpoznawali cele dzięki szpiegom pracującym w alianckich bazach.

Amerykański lekki bombowiec B-66 Destroyer i samoloty myśliwsko-bombowe F-105 Thunderchief nad Wietnamem Północnym, 1966 rok (Fot. US National Archives and Records Administration)

Spóźnione ostrzeżenia

Jesienią 1967 roku komuniści zaczęli prowokować starcia wzdłuż granicy z Kambodżą i w północnych prowincji Republiki Wietnamu, odciągając Amerykanów od miast. W styczniu kilka elitarnych dywizji WAL (prawie 40 tys. ludzi) przekroczyło strefę zdemilitaryzowaną, oddzielającą obie części Wietnamu, i otoczyło bazę marines w Khe Sanh. Westmoreland był przekonany, że jej zdobycie będzie wstępem do zajęcia północnych prowincji, toteż nakazał swym żołnierzom bronić bazy za wszelką cenę. Poparł go prezydent Johnson. Wzmocnił obronę I Korpusu elitarną 1. Dywizją Kawalerii Powietrznej, która dołączyła do 250 tys. alianckich żołnierzy na północy Republiki Wietnamu (operowała tam połowa ze 102 amerykańskich batalionów walczących w Wietnamie). Niewiele zrobiono, by wzmocnić obronę miast, ale Westmoreland świadomie podjął to ryzyko. Gdy nocą z 20 na 21 stycznia 1968 roku rozpoczęło się trwające 77 dni oblężenie Khe Sanh, generał był przekonany, że główny atak komunistów nastąpi w obszarze działania I Korpusu.

reklama

Nagły spadek liczby dezercji w szeregach Wietkongu i jeńcy zeznający, że kraj zostanie wyzwolony w okresie Tet, były kolejnymi zwiastunami zbliżającej się ofensywy. Jednak amerykański wywiad nie potrafił należycie zinterpretować tych sygnałów, lekceważył też zdobyczne dokumenty wspominające o atakach na miasta. Amerykańskie dowództwo w Wietnamie nie wierzyło, że przeciwnik jest zdolny przeprowadzić ofensywę na tak dużą skalę. Mimo to Westmoreland poinformował Waszyngton, że komuniści zamierzają dokonać licznych ataków w całym kraju przed lub po Tet.

Gen. Frederick Weyand, dowódca amerykańskiego III Korpusu, był zaniepokojony brakiem kontaktu z wrogiem i meldunkami nasłuchu radiowego, który wykrył zwiększoną aktywność radiostacji komunistów w okolicach Sajgonu. Nie wiedział, że zaprawione w bojach dywizje Wietkongu maszerowały w kierunku wyznaczonych celów, a ich żołnierze przenikali do miast. 9 stycznia Weyand przekonał Westmorelanda, by przerzucić 15 batalionów w pobliże Sajgonu, aby w razie ataku zaskoczyć komunistów.

Tekst pochodzi z najnowszego numeru miesięcznika „Mówią Wieki”:

„Mówią wieki”
cena:
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Data i miejsce wydania:
kwiecień 2018

Westmoreland z kolei próbował przekonać prezydenta Republiki Wietnamu Nguyena Van Thieu do odwołania rozejmu, jednak ten zwlekał. Ostatecznie ograniczono go do 36 godzin, ale rząd nie ogłosił tego na czas i do wielu jednostek południowowietnamskich ostrzeżenie dotarło na krótko przed atakiem, gdy wielu oficerów i żołnierzy wyjechało na świąteczne przepustki (ocenia się, że w jednostkach brakowało 50 proc. stanów).

Dymy nad Sajgonem podczas Ofensywy Tet (domena publiczna)

W całym kraju ludzie przygotowywali się do obchodów święta Tet, na ulicach Sajgonu fajerwerkami witano nadchodzący Rok Małpy. W południowowietnamskiej stolicy Amerykanie odwołali rozejm, ale 716. Batalion Żandarmerii, ochraniający ponad 130 amerykańskich obiektów, liczył w chwili ataku zaledwie 30 proc. stanu etatowego.

Klęska przekuta w zwycięstwo

Zapewne na skutek złej koordynacji pierwsza faza ofensywy rozpoczęła się dzień za wcześnie, 30 stycznia. Szturmy na miasta na obszarach działania I i II Korpusu łatwo odparto. Choć komunikaty mówiły o poważnej sytuacji, w Sajgonie nie ogłoszono godziny policyjnej, a większość członków rządu Republiki Wietnamu przebywała poza stolicą. Wydawało się, że komunistów nie stać już na większy wysiłek. Jednak gdy zaatakowali 31 stycznia, skala i zasięg ofensywy zaskoczyły alianckich dowódców. Siły Wietnamskiej Armii Ludowej i Wietkongu, które wzięły udział w tej operacji, ocenia się na 80 tys. żołnierzy. Na czele, korzystając z osłony ostrzału rakietowego i moździerzowego, podążały oddziały saperów, łącząc się w miastach z jednostkami, które przeniknęły tam wcześniej. Następnie przybywały oddziały wsparcia, podczas gdy inne czekały w zasadzce na spodziewane alianckie posiłki. Oficerowie polityczni zachęcali ludność, by przyłączyła się do rzekomego powstania i przeczesywała ulice w poszukiwaniu „wrogów ludu”.

reklama

Wybrane cele w Sajgonie zaatakowało 35 batalionów; 11 z nich (ponad 4 tys. ludzi) szturmowało centrum miasta bronionego przez dziesięć batalionów armii południowowietnamskiej i 17 tys. policjantów. Na szpicy podążał elitarny batalion saperów C-10 (250 kobiet i mężczyzn), którego celem była m.in. Ambasada USA.

O godz. 2.45 19-osobowy oddział wysadził dziurę w murze otaczającym teren ambasady. Ochrona została całkowicie zaskoczona, mimo to Amerykanom sprzyjało szczęście, gdyż dowodzący atakiem dwaj oficerowie Wietkongu szybko zostali zabici. Saperzy nie wdarli się do środka. Ostrzelali fasadę kancelarii z granatników, po czym zalegli pośród betonowych klombów, strzelając do przybywającej odsieczy. Po sześciu godzinach walki wszyscy zostali zabici lub ranni.

O godz. 9.20 w ambasadzie pojawił się gen. Westmoreland i podczas zorganizowanej naprędce konferencji prasowej oświadczył, że sytuacja została opanowana. Jednak przerażeni dziennikarze przyjęli te zapewnienia sceptycznie, gdyż z dziedzińca na ich oczach wynoszono zakrwawione zwłoki komunistów, a z oddali cały czas słychać było eksplozje i serie z broni maszynowej. Do tego niektórzy żandarmi z 716. batalionu, będący pierwszy raz w boju, mylnie informowali ich, że Wietkong wtargnął do ambasady.

W świat poszły dramatyczne informacje, że zaatakowano i zajęto symbol amerykańskiej obecności w Wietnamie. Donosiły o tym wpływowe poranne gazety Wschodniego Wybrzeża oraz serwisy i programy informacyjne stacji telewizyjnych i radiowych. Wydawało się, że zaprzeczenia Westmorelanda były kłamstwem. Atak na amerykańską ambasadę – cel o znikomej wartości militarnej – miał zrobić wrażenie przede wszystkim na Wietnamczykach z Południa,

reklama
Partyzant Wietkongu (Rys. Marek Szyszko)

ale jego wpływ na amerykańską opinię publiczną uczynił go jedną z ważniejszych akcji tej wojny.

Fiasko komunistycznej ofensywy

Uderzenia na inne strategiczne obiekty w Sajgonie również zakończyły się niepowodzeniem Wietkongu, podobnie jak szturmy na sztab marynarki, siedzibę Głównego Dowództwa Połączonych Szefów Sztabów i bazę lotniczą Than Son Nhut. Ludność nie przyłączyła się do komunistów. Mimo to o świcie 31 stycznia Wietkong kontrolował obszerne kwartały w zachodniej i południowej części miasta oraz chińskiej dzielnicy Cholon. W tym czasie gen. Weyand przerzucił w okolice Sajgonu 5 tys. spadochroniarzy i żołnierzy kawalerii zmechanizowanej. Krwawe żniwo zebrały działka i karabiny maszynowe zamontowane na transporterach opancerzonych kawalerii, która przyszła obrońcom z odsieczą. Oddziały Wietkongu, odrzucone przez kontratak aliantów, zgrupowały się w okolicy toru wyścigów konnych Phu Tho. Komuniści walczyli z determinacją – ostatnie grupy zbrojne zlikwidowano dopiero 7 marca.

Na prowincji ciężar obrony przed komunistami przejęły oddziały armii południowowietnamskiej i lokalne milicje. Z miasteczka Ben Tre w delcie Mekongu napastników wyparto dopiero po wezwaniu lotnictwa i artylerii. Zniszczenia były duże, a anonimowy amerykański oficer stwierdził nierozsądnie, iż konieczne stało się zniszczenie miasta, by je uratować. Dla przeciwników wojny wietnamskiej w USA ten wyrwany z kontekstu cytat stał się symbolem jej bezsensu. Z większości miast, oprócz Sajgonu i Hue, napastników wyparto po tygodniu zażartych walk. 21 lutego komunistyczne dowództwo uznało niepowodzenie ofensywy i wobec dużych strat nakazało odwrót walczącym jeszcze oddziałom. Zarządzono powrót do tradycyjnej taktyki nękania alianckich baz ostrzałem z moździerzy i rakiet oraz rajdów saperów. W marcu alianci w całym kraju przeszli do kontrofensywy.

Krwawe boje o Hue

Jedynym dużym miastem zajętym przez Wietnamską Armię Ludową i Wietkong było leżące na północy Republiki Wietnamu 140-tysięczne Hue. Dawna cesarska stolica Annami do tej pory uchodziła za oazę spokoju. Miasto miało znaczenie strategiczne, gdyż biegły przez nie szlaki komunikacyjne; tu rozładowywano zaopatrzenie i wysyłano je Rzeką Perfumową do oddziałów marines walczących w rejonie strefy zdemilitaryzowanej. Dla komunistów był to kuszący cel, słabo broniony i leżący w pobliżu ich baz. Dowodzący 1. Dywizją armii południowowietnamskiej i uważany za jednego z najlepszych jej dowódców gen. Ngo Quang Truong anulował rozejm w święto Tet, ale nie spodziewał się ataku na miasto i wysłał swe uszczuplone siły poza jego granice. Gdy o świcie 31 stycznia komuniści ruszyli do szturmu, sztab Truonga usytuowany w północnym rogu XIX-wiecznej, wzniesionej przez Francuzów Cytadeli, broniony przez elitarną kompanię Czarnych Panter, oraz siedziba amerykańskiego dowództwa po drugiej stronie rzeki (w tzw. Nowym Mieście) były jedynymi zorganizowanymi punktami oporu. Pięć batalionów z Północy opanowało Hue w dwie godziny, zdobywając więzienie (przyłączyło się do nich 500 ludzi) i arsenał. Źle skoordynowany atak na siedzibę MACV został odparty. Dopiero ok. godz. 15, przebijając się przez gąszcz zasadzek, dotarły tam dwie niepełne kompanie marines i cztery czołgi. Skuteczna obrona MACV oraz sztabu 1. Dywizji pokrzyżowała plany komunistów, stając się podstawą do alianckiego kontrataku.

reklama

Tekst pochodzi z najnowszego numeru miesięcznika „Mówią Wieki”:

„Mówią wieki”
cena:
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Data i miejsce wydania:
kwiecień 2018

Oddziały komunistyczne, regularnie zaopatrywane z pobliskich baz, wzmocniło pięć kolejnych batalionów – ich siły wzrosły do ok. 6 tys. żołnierzy. Komuniści ufortyfikowali wiele budynków, umieszczając w nich świetnie zamaskowane stanowiska snajperów, moździerzy i gniazda ckm. W sumie w okolicach Hue dysponowali dwoma pułkami WAL (12 batalionów) i dwoma batalionami Wietkongu, mając przeciw sobie dziewięć batalionów amerykańskich i 11 południowowietnamskich.

Pogrzeb trzystu ofiar masakry w Hue (domena publiczna)

Podobnie jak w Sajgonie, grupy specjalne Wietkongu na podstawie przygotowanych list aresztowały tzw. elementy reakcyjne, czyli ludzi pracujących dla rządu lub Amerykanów. Byli wśród nich politycy, urzędnicy, policjanci, żołnierze, intelektualiści, studenci i przywódcy religijni. Zostali wymordowani – po odbiciu miasta w 18 masowych grobach znaleziono 2810 ciał, prawie 2 tys. osób uznano za zaginione. Amerykańskie media, zajęte ukazywaniem zniszczeń i wyławianiem sensacyjnych newsów, zignorowały tę masakrę. Niestety, ofensywa Tet nie była momentem ich chwały. Niedoświadczeni dziennikarze często nierzetelnie relacjonowali przebieg walk, utrwalając w ten sposób wizerunek rzekomej klęski wśród amerykańskiej opinii publicznej.

reklama

1 lutego Amerykanie i Wietnamczycy z Południa przystąpili do wypierania komunistów z Hue. Walki uliczne trwały ponad trzy tygodnie, m.in. dlatego, że walczący dotychczas w dżungli marines nie byli do nich przygotowani, a zła pogoda i chęć ocalenia zabytków oraz mieszkańców Hue uniemożliwiły początkowo użycie lotnictwa i artylerii. Zawzięty opór komunistów sprawił jednak, że do walki wprowadzono armaty, samoloty i śmigłowce.

Grupki szturmowe marines, korzystając ze wsparcia czołgów i dział bezodrzutowych, walczyły o każdy dom i każdą uliczkę, niszcząc kolejne punkty oporu. W większych ufortyfikowanych budynkach nierzadko dochodziło do walki wręcz o każde piętro i pomieszczenie. Po wyparciu wroga z Nowego Miasta marines w sile dwóch niepełnych batalionów dołączyli do oddziałów ARW usiłujących wyprzeć wroga z Cytadeli. Komuniści bronili się desperacko, amerykańskim czołgom trudno było manewrować w wąskich alejkach w pobliżu wysokich murów i wież fortecy. Ostatecznie Amerykanie zepchnęli przeciwnika do południowej części Cytadeli i pobliskiego pałacu cesarskiego. Ze względów politycznych ostateczny szturm przypuścili żołnierze ARW, którzy 24 lutego zerwali z głównego masztu Cytadeli komunistyczną flagę. Na przedmieściach nacierająca z północy i zachodu 1. Dywizja Kawalerii, wspomagana przez atakującą z południa 101. Dywizję Spadochronową, przecięła linie zaopatrzenia komunistów.

Bój w Hue trwał 26 dni, był zawzięty, brutalny i krwawy. Zginęło ponad 5 tys. żołnierzy komunistycznych, 89 dostało się do niewoli. Straty Amerykanów to 142 zabitych marines i 74 żołnierzy z innych formacji oraz 1364 rannych. Po stronie południowowietnamskiej zginęło 384 żołnierzy, 1830 zostało rannych. Ponad 40 proc. miasta legło w gruzach, zginęło 5800 cywilów, a 116 tys. zostało bez dachu nad głową. To była straszliwa cena najkrwawszej bitwy ofensywy Tet.

Amerykański żołnierz (Rys. Marek Szyszko)

Bilans korzystniejszy dla komunistów

Szacuje się, że straty Wietnamskiej Armii Ludowej i Wietkongu w całej ofensywie wyniosły ok. 45 tys. zabitych i 7 tys. jeńców. Armia południowowietnamska straciła co najmniej 3 tys. zabitych, ponad 8 tys. rannych i 587 zaginionych. Zginęło 1536 Amerykanów, a 7764 odniosło rany. W wyniku walk zginęło i zostało rannych 36 tys. cywilów, liczbę uchodźców oceniano na 630 tys.

reklama

Westmoreland, oczekując głównej ofensywy w I Korpusie, uważał ataki na miasta za dywersję mającą odciągnąć uwagę aliantów od Khe Sanh. Intensywna rozbudowa sił komunistycznych wzdłuż granicy z Laosem i w strefie zdemilitaryzowanej byłaby potwierdzeniem tezy, że władze w Hanoi chciały opanować północne prowincje Południa, zatem wzmocnienie obrony mogło pokrzyżować te plany. Jednak wielu historyków wątpi w zasadność ocen Westmorelanda. Wydaje się, że oblężenie Khe Sanh był częścią strategii obliczonej na odciągnięcie uwagi od miast i nadmierne rozciągnięcie alianckich sił. Termin ataku na bazę dziesięć dni przed Tet wydaje się to potwierdzać. Westmoreland połknął przynętę,wzmacniając obronę I Korpusu kosztem innych miejsc. Za jego porażkę uważa się nieostrzeżenie wszystkich oddziałów na czas i to, że ofensywa zaskoczyła go podczas przemieszczania jednostek na północ. Co gorsza, generał zbagatelizował psychologiczne znaczenie walk w Sajgonie i Hue i nie zdołał skoordynować z dowództwem armii południowowietnamskiej planu obrony miast.

Wciąż trudno powiedzieć, jakie były rzeczywiste cele komunistów. Wydaje się, że zamierzali przełamać patową sytuację w wojnie. Zaatakowali w najmniej spodziewanym okresie w miastach, gdzie alianci byli najbardziej wrażliwi na ciosy. Zniszczenia i tysiące nowych bezdomnych były im na rękę, przysparzając rządowi Republiki Wietnamu kolejnych problemów ekonomicznych i społecznych. Przenosząc wojnę z dżungli do miast, zniszczyli iluzję bezpiecznego schronienia dla milionów uchodźców, których odpływ z terenów wiejskich ograniczał możliwości rekrutacji i zaopatrzenia Wietkongu. Konieczność wycofania wielu oddziałów armii południowowietnamskiej do miast sprawiła, że przynoszący niezłe efekty proces pacyfikacji został zahamowany.

Te długofalowe zyski nie zmieniają jednak faktu, że ofensywa Tet zakończyła się militarną klęską komunistów, a zwłaszcza Wietkongu, który utracił najlepszych ludzi. Morale partyzantki wyraźnie osłabło, wzrosła liczba dezercji. Ciężar walk spoczął teraz na żołnierzach Wietnamskiej Armii Ludowej, którzy w maju przeprowadzili drugą falę ataków (tzw. mini-Tet). Niepowodzeniem komunistów był też brak poparcia ludności dla proklamowanego powstania. Odnieśli za to wielki sukces propagandowy. Ofensywa wstrząsnęła Ameryką i uświadomiła amerykańskim politykom oraz opinii publicznej, że wojna może potrwać długie lata, a przeciwnik jest gotów do poświęceń. To oraz błędy administracji Johnsona doprowadziły do tego, że prezydent zrezygnował ze startu w wyborach w 1968 roku i ogłosił decyzję o częściowym zawieszeniu bombardowań Demokratycznej Republiki Wietnamu, wyrażając gotowość do rozmów pokojowych z jej przedstawicielami. Wojna w Wietnamie wkroczyła w nową fazę.

To warto przeczytać: Przemysław Benken, Ofensywa Tet, Warszawa 2010; Piotr Ostaszewski, Wietnam. Najdłuższy konflikt powojennego świata 1945-1970, Warszawa 2000; Gordon L. Rottman, Wojska amerykańskie w Wietnamie, Warszawa 2010.

Tekst pochodzi z najnowszego numeru miesięcznika „Mówią Wieki”:

„Mówią wieki”
cena:
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Data i miejsce wydania:
kwiecień 2018
reklama
Komentarze
o autorze
Lech Ryżewski
Historyk, absolwent Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone