Obrona Wizny: Raginis kontra Guderian

opublikowano: 2018-09-07, 08:24 — aktualizowano: 2021-09-06, 22:58
wolna licencja
Obrona Wizny, ufortyfikowanej pozycji blokującej przeprawę przez Narew, była jednym z najbardziej heroicznych epizodów Września 1939 roku. Jak doszło do tych walk i dlaczego Polakom udało się zablokować jednostki pancerne Heinza Guderiana?
reklama

Obrona Wizny to nie jedyny ciekawy epizod Września 1939 roku. Przeczytaj więcej na temat ówczesnych walk

Niemiecki plan ataku na Polskę o kryptonimie „Fall Weiss” (Biały Plan) wszedł w życie 1 września 1939 r. o godz. 4.45. Wtedy też siły dwóch ogromnych związków operacyjnych Grupy Armii „Północ” oraz Grupy Armii „Południe” przekroczyły granicę II RP i bez wypowiedzenia wojny rozpoczęły najbardziej tragiczny konflikt w historii ludzkości. Od pierwszych godzin walki, pomimo niekiedy bohaterskiej postawy, Wojsko Polskie ustępowało pod naporem silniejszego, zwrotniejszego i nowocześniejszego przeciwnika. Pierwsza faza wojny, jaką założył Naczelny Wódz, a jednocześnie Generalny Inspektor Sił Zbrojnych marszałek Edward Rydz-Śmigły, nie przyniosła oczekiwanych rezultatów.

Położenie wielkich jednostek Samodzielnej Grupy Operacyjnej Narew i wielkich jednostek niemieckich w pierwszych dniach września 1939 (aut. Lonio17, opublikowano na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa–na tych samych warunkach 3.0 niezlokalizowana).

Tworząc plan „Fall Weiss” Oberkommando der Wehrmacht (Naczelne Dowództwo Wehrmachtu) wykorzystało układ granic pomiędzy oboma państwami. Dlatego też hitlerowscy generałowie zdecydowali się rozpocząć koncentryczne, flankowe natarcie tak z północy, jak i z południa, wykorzystując praktycznie każdy z dostępnych rodzajów broni: lotnictwo, piechotę i wojska pancerne. Taktyka jaką wówczas zastosowano w Polsce był tzw. blitzkrieg, czyli wojna błyskawiczna. Głównym celem Wehrmachtu było, jak pisał w rozkazie do swoich żołnierzy Oberbefehlshaber des Heeres (Naczelny Dowódca Sił Lądowych) Generaloberst Walter von Brauchitsch: […] zniszczenie polskich sił zbrojnych, jeszcze przed linią rzek Wisła–Narew.

Północny front

Polski plan operacyjny, który tworzony był praktycznie od lata 1938 r., a prace nad nim zintensyfikowano w marcu roku następnego, zakładał w działaniach nieprzyjaciela jednoczesne, flankowe natarcie sił niemieckich na kilku głównych kierunkach – na Warszawę, Łódź, Kraków, Kutno oraz Modlin. Ideą przewodnią polskiej obrony, jaką założyli sztabowcy, było: […] zadając Niemcom jak największe straty, broniąc pewnych koniecznych dla prowadzenia wojny obszarów, wykorzystując nadarzające się sposobności do przeciwuderzeń odwodami – nie dać się rozbić przez rozpoczęciem działań sprzymierzonych na zachodzie. Przewidywano zatem, przynajmniej w początkowej fazie wojny, działania defensywne.

Północny odcinek polskiego frontu stanowiły Armia „Modlin”, Samodzielna Grupa Operacyjna „Narew” (SGO „N”) oraz Odwód Naczelnego Wodza Grupa Operacyjna „Wyszków”. Zadaniem tych sił była osłona północnego i północno-wschodniego obszaru II RP. Armia „Modlin” stanowiła najważniejszą część oddziałów stacjonujących na tamtym terenie. Jej lewe skrzydło ubezpieczała SGO „N”, której dowódcą był gen. bryg. Czesław Fijałkowski-Młot. Siły tego grupowania składały się z 18. Dywizji Piechoty (DP), 33. DP Rezerwowej (DP Rez.), Suwalskiej i Podlaskiej Brygady Kawalerii. Ponadto SGO „N” uzupełniono trzema eskadrami lotnictwa oraz 3. pp Korpusu Ochrony Pogranicza (KOP) i trzema baonami.

reklama

Grupa Młota-Fijałkowskiego miała bronić szerokiego, dochodzącego do 200 km, a także głębokiego na odległość do 70 km, pasa terenu, opierając się o Narew, Biebrzę i Kanał Augustowski. Jednak ilość oddziałów, które tworzyły to zgrupowanie, była nieproporcjonalnie mała do tak dużego obszaru operacyjnego. Dlatego też dowództwo SGO „N” zdecydowało się osłaniać najważniejsze kierunki przewidywanego niemieckiego natarcia. Linię Ostrołęka–Nowogród–Łomża bronić miały oddziały 18. DP. Na jej przedpolu skoncentrowano siły Podlaskiej Brygady Kawalerii, natomiast na południe od 18. DP ześrodkowano 33. DP Rez. Dalej na wschód i północny-wschód znajdowały się kierunki wyprowadzające na Białystok, które osłaniały: odcinek obrony „Wizna”, ulokowany w widłach Biebrzy i Narwi, a także twierdza „Osowiec”. Grodna, na odcinku „Augustów”, broniła natomiast Suwalska Brygada Kawalerii. Jak zatem widzimy lewe skrzydło SGO „N” pozostawało w luźnej styczności z Armią „Modlin”, a prawe sięgało aż pod granicę litewską.

„Wizna” - klucz do marszu w głąb kraju

Liczący 9 km odcinek obrony „Wizna”, nazwany tak od pobliskiej wsi, leżącej na przeciwległym brzegu Narwi, ulokowany został na wschodnim brzegu Narwi i Biebrzy i rozciągał się od miejscowości Kołodzieje do wsi Maliszewo. „Wizna” podzielona została na dwa pododcinki, rozdzielone groblą wzniesioną na bardzo grząskim, bagnistym terenie. Na grobli zbudowana została jedyna na tamtym obszarze trasa prowadząca do Białegostoku. To głównie tego przejścia miała bronić załoga „Wizny”. Oprócz powyższego zadania pozycja miała również prowadzić rozpoznanie w kierunku na Jedwabne oraz osłaniać obszar od Kołodziei do wsi Grądy Woniecko. Do tej osłony służyły, wspomniane powyżej, dwa pododcinki. Północny tzw. „Giełczyn” rozciągał się od Kołodziei do miejscowości Giełczyn, południowy natomiast, nazwany „Strękowa Góra”, usytuowany został od Strękowej Góry do Maliszewa.

Odcinek obrony składał się z kilkunastu schronów, bunkrów, rowów strzeleckich, stanowisk i zapór przeciwpancernych oraz zasieków z drutu kolczastego. Prace nad ufortyfikowaniem „Wizny” rozpoczęły się wiosną 1939 r., jednak pomimo wytężonej pracy, przy jednoczesnym braku czasu oraz środków finansowych, nie udało się ukończyć wszystkich niezbędnych elementów odcinka.

Rozlana Narew w rejonie Strękowej Góry (fot. Wojsyl, opublikowano na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0).

Główną linię obrony „Wizny” stanowiło sześć ciężkich schronów. Cztery z nich wzniesiono na południe od rzeki Narwi – niedaleko miejscowości Strękowa Góra, Kurpiki i Maliszewo. Dwa zbudowano na północ od niej, niedaleko Giełczyna. Bunkry te były budowlami żelbetonowymi o grubości ścian 1,2 m. Każdy schron posiadał ruchomą, pancerną kopułę o grubości 15 cm oraz wyposażony był w wewnętrzną studnię. Główna linia obrony uzupełniona została ośmioma tzw. schronami małymi. Cztery z nich wybudowano niedaleko wsi Kołodzieje, cztery w obrębie miejscowości Perkusy. Na grobli, niedaleko wsi Sulin-Strumiło wzniesiono również dwa lekkie schrony bojowe. Ich zadaniem było zamknięcie ogniem ciężkich karabinów maszynowych drogi prowadzącej do Białegostoku.

reklama

Polecamy e-book: „Polowanie na stalowe słonie. Karabiny przeciwpancerne 1917 – 1945”

Łukasz Męczykowski
„Polowanie na stalowe słonie. Karabiny przeciwpancerne 1917 – 1945”
cena:
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
123
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-934630-9-1

Fortyfikacje „Wizny” były nieźle pomyślanym odcinkiem obrony, jednak z niemałą ilością wad i niedociągnięć. Wśród zalet należy wymienić choćby to, że wszystkie schrony posiadały bardzo dobrą widoczność całego przedpola, a ich rozmieszczenie zapewniało dobre współdziałanie ogniowe. Ponadto bunkry zostały wzniesione w taki sposób, aby jeden schron zabezpieczał schron sąsiedni. Nieprzyjaciel nie mógł atakować bunkrów od frontu, gdyż nie było tam, oprócz kopuł pancernych, praktycznie stanowisk ogniowych. Strzelnice znajdowały się natomiast z boków schronów. Wielką zaletą „Wizny” było uzupełnienie umocnień stałych rowami strzeleckimi czy też zasiekami. Oprócz tych niewątpliwych zalet „Wizna” posiadała również dosyć istotne mankamenty. Jednym z nich był brak wentylacji w bunkrach, co w okresie letnim, przy intensywnym ostrzale, miało dla obrońców ogromne znaczenie. Ponadto pomiędzy poszczególnymi bunkrami nie było połączenia radiowego. Jedynym schronem, który miał doskonały obraz całego odcinka był bunkier GG – 126, ulokowany na najwyższym wzniesieniu na Górze Strękowej, w którym stacjonował dowódca „Wizny”. Kolejnym niedociągnięciem były nie do końca ukończone i zamaskowane fortyfikacje. W jednym ze schronów ciężkich nie zamontowano np. kopuły przeciwpancernej. Innym mankamentem była ilość żołnierzy oraz ich wyposażenie.

Jeszcze przed wybuchem wojny załogę „Wizny” stanowiła tylko 3 kompania (komp.) ckm batalionu (baonu) fortecznego „Osowiec” i bateria artylerii pozycyjnej. 1 września wzmocniono odcinek III baonem 71. pułku piechoty (pp). Bardzo szybko, bo już następnego dnia wieczorem, III baon wycofano z „Wizny”, a na jego miejsce przysłano 8 komp. strzelecką z 135. pp. Ostatecznie na załogę odcinka składały się: 8 komp. strzelecka i pluton zwiadowców konnych (obie ze 135. pp), pluton artylerii piechoty i pluton pionierów (oba ze 71. pp), 136 rezerwowa kompania saperów, bateria artylerii pozycyjnej, 3 komp. ckm baonu fortecznego „Osowiec” oraz pluton ckm. Łącznie było to prawdopodobnie 720 żołnierzy, w tym 700 szeregowców i 20 oficerów, bez żadnych odwodów. Dr Tomasz Wesołowski stwierdził, że załogę „Wizny” stanowiło niecałe 650 żołnierzy. Niemniej było ich zbyt mało na odcinek długości 9 km, którym dowodził kpt. Władysław Raginis, podległy bezpośrednio ppłk. Tadeuszowi Tabaczyńskiemu, dowódcy 135. pp.

reklama

Kolejnym niedociągnięciem odcinka było słabe wyposażenie załogi w uzbrojenie. Obrońcy Wizny posiadali na stanie 6 dział (76 mm armaty dywizyjne wz. 1902), 24 ckmy, 18 ręcznych karabinów maszynowych oraz 2 karabiny przeciwpancerne. Jak się później miało okazać, brakowało przede wszystkim skutecznej broni przeciwpancernej.

Heroiczny obrońca

Kapitan Władysław Raginis (domena publiczna).

Niedoświadczony bojowo Władysław Raginis urodził się w 1908 r. w Dyneburgu w rodzinie ziemiańskiej o tradycjach patriotycznych. W 1928 r. został absolwentem Szkoły Podchorążych Piechoty w Komorowie, w której nie był wyróżniającym się słuchaczem. W kolejnych latach rozpoczął naukę w Oficerskiej Szkole Piechoty w Ostrowi Mazowieckiej. Ukończył ją 1930 r., w stopniu podporucznika ze starszeństwem od 15 sierpnia 1930 r. Później służył w 76 Lidzkim Pułku Piechoty im. Ludwika Narbutta na stanowisku dowódcy plutonu i pełnił funkcję instruktora-wykładowcy w Szkole Podchorążych Piechoty w Komorowie. W 1938 r. otrzymał awans do stopnia kapitana ze starszeństwem od dnia 19 marca 1938 r.

W 1939 r. został przydzielony do elitarnego Korpusu Ochrony Pogranicza (KOP), co świadczyło w pewnym sensie o jego nieprzeciętnych możliwościach i niemałych umiejętnościach - żołnierzami KOP byli najwybitniejsi polscy żołnierze, choćby przyszli generałowie August Emil Fieldorf oraz Stefan Rowecki. Był tam dowódcą plutonu w 4 komp baonu fortecznego KOP „Sarny”, później został dowódcą 3 komp. baonu ckm w pułku KOP „Sarny”, na czele której został oddelegowany do Osowca. Stamtąd został następnie przeniesiony do Wizny.

Zobacz też:

Przed burzą

Pierwsze dni wojny przebiegły na odcinku dość spokojnie, podobnie jak i na całym obszarze działań SGO „N”. Spokój ten wykorzystano na umacnianie fortyfikacji i budowę umocnień ziemnych. Wojna dla oddziałów gen. Młota-Fijałkowskiego rozpoczęła się na dobre 5 września 1939 r. obroną Narwi w rejonie miejscowości Różan. Tam też żołnierze SGO „N” starli się z oddziałami niemieckiej 3. Armii. Niemcy najpierw pobili oddziały Armii „Modlin”, a później skierowali się nad Narew, w kierunku Różana i Pułtuska. O ile 5 września udało się jeszcze powstrzymać nieprzyjacielskie natarcie, to już następnego dnia polska obrona pękła. Kontrataki przeprowadzane przez polską 41. DP, wówczas podporządkowaną Młotowi-Fijałkowskiemu, nie przyniosły rezultatów. Komunikat Oberkommando der Wehrmacht informował: Oddziały [niemieckiej 3. Armii – P.Sz.] dokonały koło Różanu wypadu za Narew i utworzyły przyczółek w rejonie położonym ok. 10 km na wschód od Różanu. Luka, która się wówczas w polskiej obronie wytworzyła, dawała Niemcom możliwość wyjścia na tyły dwóch polskich związków operacyjnych – Armii „Modlin” lub SGO „N”.

reklama

Podczas gdy część sił gen. Młota-Fijałkowskiego zmagała się z oddziałami Wehrmachtu, na odcinku „Wizna” nadal było bardzo spokojnie. Niebezpieczeństwo niemieckiego natarcia było jednak coraz bliższe. W Prusach Wschodnich zaczęły się bowiem gromadzić niemieckie dywizje pancerne, które w minionych dniach dosłownie przejechały przez tzw. korytarz pomorski i znalazły się na wschodnich terenach III Rzeszy. Wśród nich był XIX Armeekorps Generala der Panzertruppen Heinza Guderiana.

Polecamy e-book: Paweł Rzewuski – „Wielcy zapomniani dwudziestolecia”

Paweł Rzewuski
„Wielcy zapomniani dwudziestolecia cz.1”
cena:
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
58
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-934630-0-8

Ten urodzony w Chełmnie, leżącym ok. 40 km na północ od Torunia, teoretyk i praktyk wojskowości był twórcą teorii blitzkriegu, przez co na stałe wpisał się na karty historii jako jeden z najwybitniejszych znawców swojego rzemiosła. Guderian mógł swoje wojskowe przemyślenia sprawdzić na frontach II wojny światowej. Podczas trwania blisko sześcioletniego konfliktu jego czołgi, wsparte piechotą i lotnictwem, okazały się nieocenione w różnych bitwach i potyczkach. Podczas kampanii polskiej 1939 r., mając początkowo w składzie swojego Armeekorps: 2. i 20 Zmotoryzowaną Dywizję Piechoty (DPZmot), 3. Dywizję Pancerną (DPanc) z czołgami Panzerkampfwagen III i IV na wyposażeniu, a także jednostki dyspozycyjne, m.in. szkolny baon rozpoznawczy Döberitz-Krampnitz, wykonał bardzo szybko swoje zadania, 8 września przekroczył Wisłę w Gniewie na Pomorzu i znalazł się na obszarze Prus Wschodnich.

Bitwa pod Wizną 7-10 września 1939 r. (aut. Lonio17, opublikowano na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa–na tych samych warunkach 3.0 niezlokalizowana).

Tego samego dnia wieczorem Guderian stawił się na odprawie u dowódcy Grupy Armii „Północ” Generalobersta Fedora von Bocka. Tam dowiedział się, że dowództwo Grupy planowało podporządkować jego oddział 3. Armii. Guderian nie zgodził się z tą koncepcją. Uważałem - napisał kilka lat po wojnie - że ścisłe związanie mego korpusu z armią składającą się z piechoty jest sprzeczne z charakterem mego rodzaju wojsk. Przywidywałem, że uniemożliwi mi to wyzyskanie szybkości mych zmotoryzowanych dywizji i że wskutek naszego wolnego tempa posuwania się siły polskie zgromadzone wokół Warszawy uzyskają możność wycofania się na wschód i przegrupowania na wschodnim brzegu Bugu do dalszego oporu. Ponadto Guderian zaproponował, aby XIX Armeekorps skierować przez Wiznę w kierunku Brześcia. Jego argumenty trafiły do dowództwa Grupy Armii „Północ”, które jeszcze tego samego dnia, kilkadziesiąt minut przed północą nakazało, aby 9 września siły Guderiana najpierw przekroczyły Narew w rejonie Wizny, a następnie rzekę Bug i kierowały się na Siedlce i Mordy.

reklama

Preludium

Pierwsze niewielkie walki pod Wizną rozpoczęły się w godzinach popołudniowych 7 września. Wówczas to z kierunku miejscowości Jedwabne podszedł do pozycji tej niemiecki szkolny dywizjon rozpoznawczy Hansa Cramera, wchodzący w skład 10. DPanc. i rozbił pluton zwiadowców konnych 135. pp. Zadaniem dywizjonu było uchwycenie mostu na Narwi, który jednak Polacy zdążyli wysadzić w powietrze. Wobec powyższych Niemcy nie atakowali polskiego odcinka obrony, tylko zdobyli wioskę Wizna, czekając na przybycie większych sił. Te zaś zaczęły pojawiać się nad ranem 8 września. Były to jednostki 10. DPanc., podporządkowanej wówczas dowództwu 3. Armii. Jej zadaniem było wtenczas natarcie na Łomżę, zdecydowano się jednak nie zdobywać miasta od czoła. W nocy z 7 na 8 września niemieckie dowództwo stwierdziło, iż łatwiej jej będzie obejść miasto bokiem, właśnie przez Wiznę, i skierować siły pancerne w kierunku na Ostrów Mazowiecką.

W tamtym czasie Polacy schowani już w swoich bunkrach i okopach odparli dwa nieprzyjacielskie zwiady. Ponadto o coraz większych ilościach żołnierzy niemieckich powiadomiono dowódcę SGO „N” gen. Młota-Fijałkowskiego. Ten jednak, podobnie jak Sztab Naczelnego Wodza, zlekceważyli otrzymane meldunki.

Od rana 8 września Niemcy prowadzili na odcinku rozpoznanie, ponadto artyleria niemiecka zajmowała wybrane stanowiska i próbowała wstrzelić się w polskie pozycje. Po południu, gdy większość dział była już ustawiona w odpowiednich punktach, rozpoczęto regularny ostrzał fortyfikacji obronnych. Armaty por. Stanisława Brykalskiego, który dowodził artylerią w „Wiźnie” odpowiadały rzadko i bardzo niecelnie. Po jednym z ataków artyleryjskich, już po zapadnięciu zmroku, nie wytrzymała załoga lekkich schronów bojowych, najbardziej na zachód wysuniętych fortyfikacji „Wizny”, w nieładzie opuszczając swoje stanowiska. W kolejnych godzinach Raginis wysłał do Sulina zwiadowców, którzy podeszli bardzo blisko opuszczonych bunkrów i stwierdzili, że Niemcy rozpoczęli budowę mostu pontonowego przez Narew.

8 września polską załogę „Wizny” odwiedził ppłk Tabaczyński. Dowódca obiecał kpt. Raginisowi, iż po 10 września wzmocni jego wątłe siły I baonem 135. pp. Po wyjeździe z „Wizny” Tabaczyński rozmawiał z dowódcą Grupy Operacyjnej „Grodno” gen. bryg. Józefem Wilczyńskim-Olszyną. Ten ostatni rozkazał podpułkownikowi, zgodnie z wytycznymi Naczelnego Wodza, wycofanie załóg z „Augustowa”, „Ossowa” oraz „Wizny” i przetransportowanie ich do Białegostoku, skąd miały udać się do Małopolski Wschodniej. Podpułkownik stanowczo zaprotestował. Oznajmił Wilczyńskiemu-Olszynie, że Niemcy w ciągu najbliższych godzin będą chcieli złamać polską obronę, ponadto argumentował, iż opuszczenie odcinka „Wizna” przez załogę otworzy niemieckim oddziałom pancernym drogę do Białegostoku. Tym samym siły nieprzyjaciela, wykorzystując szybkość swoich pojazdów, mogłyby znaleźć się w mieście jeszcze przed żołnierzami polskimi. Wilczyński-Olszyna zrozumiał racje Tabaczyńskiego i postanowił pozostawić załogę w „Wiźnie”, jednocześnie wycofując obsadę odcinka „Osowiec”.

reklama
POLECAMY

Polecamy e-booka „Z Miodowej na Bracką”:

Maciej Bernhardt
„Z Miodowej na Bracką. Opowieść powstańca warszawskiego”
cena:
Wydawca:
Histmag.org
Okładka:
miękka
Liczba stron:
334
Format:
140x195 mm
ISBN:
978-83-925052-9-7

„Szybki Heinz” nakazuje atak

Heinz Guderian, zdjęcie z 1941 r. (fot. Ludwig Knobloch, ze zbiorów Bundesarchiv, Bild 101I-139-1112-17, opublikowano na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Germany).

9 września, o godz. 8.00 rano przybył do Wizny Heinz Guderian. Zgodnie z rozkazem dowództwa Grupy Armii „Północ”, prócz 3. DPanc. i 20. DPZmot., została mu podporządkowana 10. DPanc. a także forteczna Brygada Piechoty „Lötzen”.

Od razu po przybyciu na front General der Panzertruppen objechał poszczególne odcinki. Guderian był zadowolony z działań podjętych przez dowództwo i żołnierzy Brygady Piechoty „Lötzen”, którzy sforsowali Biebrzę i przechodzili już wówczas do rozwinięcia ataku na pododcinek „Giełczyn”. Jego niezadowolenie wzbudziły jednak działania, a właściwie ich brak, ze strony dowództwa 10. DPanc. Na jej odcinku panował dziwny spokój, nie przeprowadzono rozpoznania, nie wydano ataku do natarcia. Czołgi natomiast, stojąc w ogromnym korku, nie przekroczyły Narwi - most pontonowy ciągle nie był gotowy. Guderian, nie mogąc znaleźć oficera odpowiedzialnego za zaistniałą sytuacją nakazał dowódcy dywizjonu ciężkiej artylerii rozpocząć ostrzał polskich pozycji. Ponadto, wraz z dowódcą jednego z pułków, przeprowadził rozpoznanie. Po latach pisał: Leżeliśmy tuż przed ich [Polaków – P.Sz.] betonowymi schronami bojowymi. Zastaliśmy tu dzielną obsługę niemieckiej armaty przeciwpancernej, która pod rozkazami swego dowódcy sama jedna atakowała przeciwnika. Po zebraniu niezbędnych informacji, Guderian rozkazał przyspieszyć transport czołgów na wschodni brzeg Narwi – wozy pancerne miały być załadowane na promy.

Dowódca XIX Armeekorps nie znosił bezczynności, uwielbiał natomiast efektywną szybkość. To właśnie siła ognia pancernego, połączona z odpowiednią dynamiką przełamywały najlepiej zorganizowane odcinki obrony. Umiejętne wykorzystanie masy czołgów, wspartych piechotą, artylerią i lotnictwem, dawały odpowiednie rezultaty. W tamtym momencie, na odcinku „Wizny”, nie widać było ani szybkości, ani siły. Dlatego też Guderian starał się jak najszybciej odwrócić sytuację.

Początek nawały

Zgodnie z jego wytycznymi ok. godz. 10.00 rozpoczęło się intensywne ostrzeliwanie polskich pozycji, trwające cały dzień. Ogień niemieckich dział, połączony z atakami samolotów Luftwaffe, unieszkodliwił całkowicie polską artylerię - między innymi zginął jej dowódca por. Stanisław Brykalski, a kpt. Raginis został ranny. Niemcom udało się również zniszczyć most pod Strękową Górą. Ponadto trwało już wówczas natarcie niemieckiej Brygady Piechoty „Lötzen” na pododcinek „Giełczyn”. Polscy żołnierze, będąc w zdecydowanej mniejszości, nie byli wstanie długo przeciwstawiać się oddziałom Wehrmachtu. Mimo to, przez kilka godzin obrońcy stawiali zaciekły opór, obronę w schronach utrudniał im jednak brak wentylacji. Dlatego też zdecydowali się opuścić bunkry i bronili się w rowach strzeleckich. Jednak po południu Niemcom udało się w końcu rozbić polską defensywę. W większości Polacy opuścili swoje stanowiska i rozproszyli się w dwóch kierunkach – na Białystok oraz na „Osowiec”.

reklama

Kiedy Brygada Piechoty „Lötzen” zdobywała powoli pododcinek Giełczyn, oddziały 10. DPanc. rozpoczęły natarcie na „Strękową Górę”. Z godziny na godzinę nieprzyjaciel wprowadzał do walki coraz więcej oddziałów, które z wolna przekraczały Narew. Rozpoczęło się bezpośrednie natarcie nieprzyjaciela na obiekty i walka w tychże. Około godz. 15.00 straciłem pierwszy ckm i zostałem tak oślepiony, że straciłem wzrok - wspominał dowódca 8 komp. 135. pp kpt Wacław Schmidt. Około 16.00 kpt. Raginis powiadomił przez radio swoich przełożonych, iż przewaga sił niemieckich jest przygniatająca. Mimo to zapewnił, że będzie kontynuował obronę odcinka. Była to ostatnia informacja, jaką dowódca „Wizny” przekazał swojemu przełożonemu. W niedługim czasie po tej rozmowie jedyne radio Władysława Raginisa zostało zniszczone. Natomiast napór Niemców ciągle wzrastał. Do godz. 18.00 nieprzyjaciel unieszkodliwił wszystką broń maszynową w obiekcie, raniąc ciężko mnie i pięciu szeregowych. Na skutek tego, że stan rannych w jednej zupełnie ciemnej izbie, wśród stłoczonych 26 ludzi, stale się pogarszał, broni maszynowej już nie było, użycie KB ppanc. – niemożliwe, brak powietrza w niewietrzonej izbie na skutek pozatykanych otworów wentylacyjnych, zdecydowałem się poddać obiekt - relacjonował kpt. Schmidt.

Jeszcze w godzinach popołudniowych 9 września gen. Wilczyński-Olszyna informował Naczelne Dowództwo: Sytuacja w rejonie Wizny nieprzyjemna. Na odcinek ten idzie silne natarcie, a broni go tylko kompania karabinów maszynowych z kompanią piechoty, dwoma plutonami artylerii… Dowódca tej grupki jest ranny. Czołowe obiekty padły, a Osowiec odległy o 36 km nie może mu przyjść z pomocą. Jeżeli padnie Strękowa Góra, kierunek na Białystok otwarty.

reklama
Widok ze Strękowej Góry na Narew (fot. Krzysztof Kundzicz, opublikowano na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0).

Była już godzina 18, gdy natarcie nabrało należytego rozmachu - napisał w swych wspomnieniach Heinz Guderian. Odpowiednie przygotowanie artyleryjskie, naloty lotnicze oraz atak czołgów i piechoty doprowadziły do złamania odcinka. Oczywiście, poszczególne schrony broniły się nadal, szczelnie obsadzone przez oddziały nieprzyjaciela. Niektórzy żołnierze niewytrzymali jednak napięcia i opuścili swoje stanowiska. Zadania, które postawiło przez „Wizną” polskie Naczelne Dowództwo przestały być wykonalne. Okrążone bunkry nie mogły zatrzymać oddziałów wroga posuwających się spokojnie w kierunku wschodnim i południowym. Już w godzinach wieczornych, 9 września, kolumny niemieckich oddziałów wlewały się w głąb II RP. Żołnierze niemieccy osiągnęli tego dnia miejscowość Tykocin, o czym meldowało polskie rozpoznanie, natomiast w nocy z 9 na 10 września dotarli już do Zambrowa.

Polecamy e-book: „Źródła nienawiści. Konflikty etniczne w krajach postkomunistycznych”

„Źródła nienawiści. Konflikty etniczne w krajach postkomunistycznych”
cena:
16,90 zł
Liczba stron:
480
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-62329-99-1

Obrona do ostatka

Mimo powyższych faktów agonia poszczególnych bunkrów nie odbyła się od razu. Żołnierze polscy bronili się z niezwykłą zaciętością i uporem, o czym wspominają również żołnierze niemieccy. Mjr Malzer z XIX Armeekorps opisywał, że zdobycie bunkra pod wsią Kurpiki wymagało nie lada zachodu. Pomimo ostrzału z dział czołgowych, unieszkodliwienia ckmów oraz wysadzenia w powietrze drzwi wejściowych Polacy bronili się nadal. Obronę przerwał dopiero jeden z saperów, który wszedł ponownie na schron, wrzucił przez strzelnicę kopuły kilka granatów ręcznych. Dopiero w ten sposób został skutecznie złamany opór Polaków. W schronie znaleźliśmy 7 ciał. Wedle innej relacji: Trzeci blokhauz […] bronił się tak długo i zacięcie, aż granat szybkostrzelnej armaty trafił w strzelnicę. Niemiecki granat rozbił działo, przebił strzelnicę i eksplodował wewnątrz blokhauzu ze straszliwą siłą […].

Oczywistym jest, iż Guderian do zdobycia „Wizny”, nie wykorzystał wszystkich swoich sił - przecież w momencie gdy ta padała, cała masa wojska XIX Armeekorps czekała jeszcze w ogromnym korku, na przekroczenie Narwi. Obrońcy polscy nie walczyli zatem z czterdziestoma tysiącami żołnierzy niemieckich, gdyż fizycznie ich tam nie było. Jednak mimo wszystko do unieszkodliwienia całego odcinka zostały użyte niemałe siły wszystkich wówczas dostępnych rodzajów broni. Dr Tomasz Wesołowski szacuje je na ok. trzech do czterech tysięcy żołnierzy. Gdyby przyjąć szacunki Wesołowskiego, już wtedy przewaga Niemców wynosiłaby pięciu żołnierzy nieprzyjaciela na jednego Polaka. Dodatkowo oddziały Wehrmachtu były zdecydowanie lepiej uzbrojone i wyposażone. Nie były to przecież nic nie znaczące różnice.

reklama
Resztki jednego ze schronów bojowych zachowane jako pomnik bitwy pod Wizną (fot. Hiuppo, opublikowano na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0).

Walki o zdobycie wszystkich bunkrów trwały przeszło całą noc. Jeszcze 9 września wieczorem Niemcy zdobyli schrony w obrębie Maliszewa. W godzinach porannych dnia następnego bronił się już tylko bunkier dowódcy „Wizny” kpt. Raginisa. Kiedy skończyła się amunicja nakazał on, aby jego podkomendni opuścili schron. Sam natomiast popełnił samobójstwo. „Wizna” faktycznie przestała istnieć.

Jeden z najpiękniejszych epizodów Września

Dopiero po północy z 9 na 10 września Naczelne Dowództwo dowiedziało się, że sytuacja „Wizny” była już bardzo tragiczna. Gen. Wilczyński-Olszyna informował, iż do godz. 16.00 padły schrony w Giełczynie. Również w „Osowcu” dowiedziano się, że obrona odcinka pękła. Złe wiadomości przekazali żołnierze polscy, którzy pod wpływem natarcia niemieckiego opuścili swoje stanowiska. Gen. Młot-Fijałkowski dowiedziawszy się o upadku odcinka nakazał przeprowadzić kontrnatarcie celem odbicia fortyfikacji. Niestety, wszystkie próby ratowania sytuacji, podjęte przez wyższych dowódców, były już głęboko spóźnione. Ponadto żołnierze wysłani na odsiecz Wiźnie nie podjęli żadnych działań zaczepnych.

Polskie Naczelne Dowództwo o godz. 3.00 11 września otrzymało meldunek gen. Wilczyńskiego-Olszyny: Melduję, że pozycja ufortyfikowana Wizna padła w nocy z 9 na 10 [września – P.Sz.] i zajął ją npl, wybudowawszy tam na Narwi most pontonowy. Obrona polska częścią poległa a reszta wycofała się najprawdopodobniej na Osowiec…

Wykonany przez internautów teledysk do utworu 40:1 szwedzkiej gruby Sabaton, sławiącego bohaterstwo obrońców Wizny.

Obrona odcinka „Wizna” została w czasach PRL-u ubarwiona do niebotycznych rozmiarów. Nazwano ją nawet „Polskimi Termopilami”, mimo, iż wydarzenia te nie były w żaden sposób analogiczne do wielkiej bitwy stoczonej przez wojska antycznego Leonidasa. Nazwa ta zdecydowanie bliższa jest obronie Zadwórza, przez polskich żołnierzy podczas wojny polsko-bolszewickiej w 1920 r. Jednak mimo bardzo wielu przekłamań i oszustw publikowanych w literaturze słusznie minionej epoki, trzeba bezsprzecznie podkreślić bohaterstwo niewielkiego oddziału kpt. Raginisa. Wbrew legendzie, ciężkie walki nie trwały czterech dni, a faktycznie tylko jeden, od rana 9 września do godzin porannych dnia następnego, nie licząc niewielkiego preludium, które wydarzyło się 7 i 8 września. Mimo to przy zdecydowanej przewadze sił niemieckich, wyposażonych, jak na tamte czasy, w bardzo nowoczesne uzbrojenie, oraz skumulowanie kilku rodzajów broni, należy z całą stanowczością mówić o heroizmie tych polskich żołnierzy, którzy do końca wytrwali na swoich stanowiskach. Pomimo, iż ich walka może dziś wydawać się bezsensowna, należy pamiętać, że dla tamtych ludzi bardzo istotne były pojęcia niepodległości i wolności swojej Ojczyzny.

Spodobał ci się nasz artykuł? Podziel się nim na Facebooku i, jeśli możesz, wesprzyj nas finansowo. Dobrze wykorzystamy każdą złotówkę! Kliknij tu, aby przejść na stronę wsparcia.

Bibliografia:

  • Źródła drukowane:
  • Rocznik oficerski 1932, Warszawa 1932.
  • Rocznik oficerski 1939. Stan na dzień 23 marca 1939, oprac. Ryszard Rybka i Kamil Stepan, Kraków 2006.
  • Wojna obronna Polski 1939. Wybór źródeł, zebrał i opracował zespół pod kierownictwem Eugeniusza J. Kozłowskiego, Warszawa1968.
  • Źródła internetowe:
  • Wizna: niesłychany mit kampanii wrześniowej?, bialystok.gazeta.pl [dostęp w dniu 31 sierpnia 2013 r.].
  • Kpt. Władysław Raginis, wizna1939.eu [dostęp w dniu 31 sierpnia 2013 r.].
  • Pamiętniki i wspomnienia:
  • Guderian Heinz, Wspomnienia żołnierza, Warszawa 2007.
  • Keitel Wilhelm, W służbie aż do klęski. Wspomnienia feldmarszałka Hitlera i szefa Naczelnego Dowództwa Wehrmachtu, Warszawa 2001.
  • Wrzesień 1939 w relacjach i wspomnieniach, wybór i opracowanie Mieczysław Cieplewicz i Eugeniusz Kozłowski, Warszawa 1989.
  • Opracowania:
  • Bernaś Franciszek, Mikulska Bernań Julitta, Reduta pod Wizną, Warszawa 1970.
  • Dymek Przemysław, Samodzielna Grupa Operacyjna NAREW 1939 w polskiej historiografii wojskowej, Poznań 1999.
  • Kosztyła Zygmunt, Obrona odcinka „Wizna” 1939, Warszawa 1979.
  • Polski czyn zbrojny w II wojnie światowej. Wojna obronna Polski 1939, opracował zespół pod redakcją Eugeniusza Kozłowskiego, Warszawa 1979.
  • Polskie Siły Zbrojne w drugiej wojnie światowej, T. I, Kampania wrześniowa 1939, cz. 1, Polityczne i wojskowe położenie Polski przed wojną, Londyn 1951.
  • Polskie Siły Zbrojne w drugiej wojnie światowej, T. I, Kampania wrześniowa 1939, cz. 2, Przebieg walk od 1 do 8 września, Londyn brw.
  • Polskie Siły Zbrojne w drugiej wojnie światowej, T. I, Kampania wrześniowa 1939, cz. 3, Przebieg walk od 9 do 14 września, Londyn 1959.
  • Porwit Marian, Komentarze do historii polskich działań obronnych 1939 roku, cz. 1, Plany i bitwy graniczne, Warszawa 1983.
  • Porwit Marian, Komentarze do historii polskich działań obronnych 1939 roku, cz. 2, Odwrót i kontrofensywa, Warszawa 1983.
  • Stawecki Piotr, Słownik biograficzny generałów Wojska Polskiego 1919–1939, Warszawa 1994.
  • Wieczorkiewicz Paweł, Kampania 1939 roku, Warszawa 2001.
  • Zawilski Apoloniusz, Bitwy polskiego września, Kraków 2009.

Redakcja: Tomasz Leszkowicz

POLECAMY

Kupuj świetne e-booki historyczne i wspieraj ulubiony portal!

Regularnie do sklepu Histmaga trafiają nowe, ciekawe e-booki. Dochód z ich sprzedaży wspiera działalność pierwszego polskiego portalu historycznego. Po to, by zawsze był ktoś, kto mówi, jak było!

Sprawdź dostępne tytuły pod adresem: https://sklep.histmag.org/

reklama
Komentarze
o autorze
Paweł Sztama
Doktorant UMCS w Lublinie, pracownik Biura Badań Historycznych IPN w Warszawie. Interesuje się historią organów bezpieczeństwa krajów Bloku Wschodniego i historią wojskową. Autor biografii gen. Augusta Emila Fieldorfa "Nila". Miłośnik biegania, gór, Gruzji, literatury, piłki nożnej oraz podróży.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone