Nieudany zamach na cara Aleksandra III i nieświadomy współudział Józefa Piłsudskiego
W marcu 1886 roku, na Uniwersytecie w Charkowie miały miejsce wystąpienia studenckie, za udział w których niepokorny żak Józef Piłsudski, po raz kolejny trafił do aresztu i został relegowany z uczelni. Z „wilczym biletem” i opinią wichrzyciela wrócił do Wilna z zamiarem kontynuowania nauki w Dorpacie. Nie porzucił jednak postanowienia „...że trzeba zawiązać jakąś organizację, któraby wypracowała program roboty socjalistycznej i u nas”.
Podczas gdy Józef rzucił się w wir działalności politycznej w Wilnie, jego starszy brat Bronisław, po zdaniu matury, rozpoczął studia prawnicze w Petersburgu. Tam też nawiązał kontakty z członkami Frakcji Rewolucyjnej Narodnej Woli. Organizacja ta, założona w końcu 1886 roku, czerpała inspirację ze swej poprzedniczki, Narodnej Woli, zarówno pod względem programu jak i metod walki. Głównym celem studentów-konspiratorów miały być zamachy na prominentnych członków władz. Ich pierwszą ofiarą miał paść sam Aleksander III, a zamierzano dokonać tego w dniu symbolicznym – w rocznicę udanego zamachu Narodnej Woli na cara Aleksandra II, który miał miejsce 13 marca 1881 roku.
Liderami nowej organizacji byli założyciel i przywódca Piotr Szewyriow, Polak i konstruktor bomb Józef Łukaszewicz oraz mający rzucić ładunek Wasilij Osipanow. Wstępny plan wymagał jednak poszerzenia grupy o kolejnych zamachowców. Przewidywano, że car przybędzie do Soboru Pietropawłowskiego w szóstą rocznicę zamachu na swojego ojca, gdzie jak się spodziewano, będzie uczestniczył w nabożeństwie za jego duszę. Wówczas, ku przejeżdżającej karecie, miała zostać rzucona bomba. Na skutek trudności w ustaleniu jednej drogi przejazdu, postanowiono obsadzić kolejne dwie ulice. Do tego zadania potrzebni byli więc kolejni zamachowcy – w sumie trzech ciskających bomby i trzech sygnalistów. Dzięki szerokim kontaktom w różnych studenckich organizacjach, Szewyriow pozyskał do tego celu Michała Kanczera, Piotra Horkuna, Stiepana Wołochowa, Oresta Goworuchina i Aleksandra Uljanowa (starszego brata Włodzimierza Lenina). W końcu grudnia zespół poszerzony jeszcze o Wasilija Gienierałowa i Pachomija Andriejuszkina osiągnął pełny skład.
Do wyprodukowania dynamitu Łukaszewicz potrzebował dużej ilości kwasu azotowego. Wiedząc o istnieniu w Wilnie „grupy rewolucyjnej”, jak wspomina „wiedziałem jak do niej dotrzeć, miałem odpowiednie hasło”, zaproponował by tam zwrócić się o pomoc. Zamachowcy zdecydowali się wysłać na Litwę Kanczera, za osobę kontaktową obierając niewtajemniczonego jeszcze Bronisława Piłsudskiego. Starszy brat Józefa, jak wspomniano studiował w tym czasie w Petersburgu, a Łukaszewicz znać musiał go jeszcze z wileńskiego gimnazjum, do którego on i bracia Piłsudscy uczęszczali (Łukaszewicz ukończył je dwa lata przed Józefem). Bronisław, przebywający w tym czasie w Wilnie na świętach bożonarodzeniowych, zgodził się przenocować wysłannika i ułatwić dalsze kontakty. Adres Bronisława Łukaszewicz pozyskał od Konstantego Hamoleckiego, którego poprosił też o napisanie listu polecającego i wyjaśniającego misję Kanczera.
Tak oto już dwaj członkowie gimnazjalnej „Spójni” zostali wciągnięci w działania Francji Rewolucyjnej Narodnej Woli. Wysłaniec spiskowców przybył do Wilna 12 lutego 1887 roku. Józef Piłsudski mieszkał w tym czasie u swojej ciotki, Stefanii Lipmanówny. Tam też Kanczera zaprowadził Bronisław, prosząc by brat pomógł gościowi, gdyż sam nazajutrz musiał wracać do Petersburga. Nieświadom niczego Józef, jak zezna przed sądem, pomógł dotrzeć wysłannikowi do umówionych dostawców, od których ten pozyskał poszukiwany kwas, a także pistolet, truciznę i 150 rubli. Strychnina i atropina miały posłużyć jako dodatkowy wypełniacz bomby. Liczono, że nawet jeśli car nie zginie w wyniku eksplozji samego ładunku, jego zatrute odłamki dopełnią dzieła. 14 lutego Kanczer wysyła telegram o treści: „Siostra poważnie chora”, co było umówionym sygnałem powodzenia misji.
Pod koniec lutego trzy bomby były gotowe. W tym też czasie Szewyriow musiał opuścić grupę – chory na gruźlicę, za namową kolegów udał się na Krym. Przywództwo przejęli Łukaszewicz i Uljanow. 9 marca podczas spotkania w mieszkaniu Kanczera i Horkuna, członkowie organizacji poznali się wzajemnie. Dotąd, by zachować tajemnicę, Szewyriow jako jedyny znał cały skład grupy. Także dzięki temu, że poszczególni spiskowcy nie znali się, mógł podstępem werbować kolejnych członków – po prostu zawyżał ich liczbę, robiąc tym dodatkowe wrażenie na nowych rekrutach. Wówczas też przyjęto oficjalnie nazwę grupy: Frakcja Rewolucyjna Narodnej Woli. Nazwa jaką zaproponował Uljanow z jednej strony nawiązywała do dziedzictwa narodników, z drugiej jednak wskazywała na odrębność od rozbitej partii. Na spotkaniu omówiono także zasadę działania bomb i ostatnie szczegóły akcji.
Tuż przed planowanym dniem zamachu, o mało nie doszło do dekonspiracji. Orest Goworuchin, uprzednio przyłapany na organizowaniu tajnej drukarni, po wypuszczeniu miał się okazać przynętą. Był to dość powszechny wybieg tajnych służb – uwalniając niewiele znaczących działaczy, zamierzano ich tropem dotrzeć do jądra spisków. W porę wykryto podstęp carskiej policji i postanowiono wyprawić Goworuchina za granicę. W tym miejscu ponownie pojawia się postać Józefa Piłsudskiego. „Ziuk” udzielił w wieleńskim mieszkaniu noclegu uciekinierowi i wyekspediował go w dalszą drogę. Po odjeździe Goworuchina, Piłsudski wysłał do Bronisława telegram zawierający umówione zdanie-hasło: „siostra wyjechała, spotykaj”.
Polecamy e-book: Paweł Rzewuski – „Wielcy zapomniani dwudziestolecia”
W przeddzień planowanej akcji Uljanow zaimprowizował pożegnalną wieczornicę. Podjęto także uchwałę programową opracowaną przez tego ostatniego. Jej druk zamierzano przeprowadzić w mieszkaniu Bronisława Piłsudskiego. 12 marca zamachowcy uzbrojeni w trzy bomby wyszli na ulice. Przypuszczano, że w dzień bądź wigilię zamachu na swego ojca, Aleksander III weźmie udział w nabożeństwie. Zamach miał być przeprowadzony podczas przejazdu carskiego powozu. Tego dnia car jednak na ulicach Petersburga nie pojawił się. Pojawili się natomiast szpicle, którzy już od stycznia 1887 roku interesowali się jednym z zamachowców – Pachomijem Adriejuszkinem. Ten wysłał do swojego znajomego w Charkowie list, w których wychwalał terroryzm i sugerował swoje istotne powiązania z podziemiem. Korespondencja przejęta przez policję wzbudziła zainteresowanie śledczych, którzy postanowili mieć nierozważnego spiskowca na oku. Miało to zaowocować nieoczekiwanym dla samych policjantów, ujęciem całej grupy. 1 marca zamachowcy ponownie wyszli na ulicę w oczekiwaniu przejazdu cara. Jak wspominał Łukaszewicz:
Byli zmarznięci i postanowili wstąpić do knajpy nieco się ogrzać i porozumieć jak postępować dalej. Na ulicy zachowywali się wobec siebie jak nieznajomi i dlatego musieli według umownego sygnału, wystrzegając się oczu szpiclów, spotkać w jednym miejscu. Ale kiedy już byli w knajpie, szpicel, który śledził Andriejuszkina, również tam wszedł i nie spuszczał zeń oka, zauważył, jak Andriejuszkin porozumiewał się znakami z Osipianowem”.
To, w połączeniu z obserwacjami dnia poprzedniego, wystarczyło by zaalarmować funkcjonariuszy – wkrótce wszyscy miotacze i sygnaliści zostali ujęci. Jedynie Osipanow zdołał cisnąć bombę ukrytą w książce pod nogi żandarmów, lecz na skutek nieumiejętnego odbezpieczenia ładunek nie eksplodował.
Natychmiast po aresztowaniu niedoszłych głównych wykonawców rozpoczęły się poszukiwania pozostałych członków grupy. Przesłuchiwano aresztantów i urządzano „kotły” w ich mieszkaniach. W ten sposób wkrótce aresztowano niemal wszystkich bezpośrednio i pośrednio zaangażowanych w niedoszły zamach. Bronisław Piłsudski został „wsypany” przez załamanego podczas śledztwa Michała Kanczera. Aresztowano go w mieszkaniu wraz z prasą drukarską i przygotowanym do druku fragmentem programu z pozostawionym pustym miejscem, w którym miano wpisać datę śmierci cara: „Żyje duch ziemi rosyjskiej i nie zgasła prawda w sercach jej synów… (Tego a tego) dnia stracono Aleksandra III”.
Kanczer zeznawał dalej wspominając o swoim pobycie w Wilnie i gościnie u Józefa Piłsudskiego. Nie pamiętając adresu obiecał jednak doprowadzić śledczych na miejsce. Policjanci pojechali więc z nim do Wilna. Pod wskazanym adresem Józefa jednak nie zastali, Kenczer wskazał więc kolejny – mieszkanie Paszkowskiego. Tam też Piłsudski został ujęty 22 marca 1887 roku. Tak wspominał to potem:
Było to w dzień. Przyszedłem właśnie do Tytusa Paszkowskiego, aby go ostrzec przed aresztowaniem, gdy nagle otoczyli mnie żandarmi, gospodarujący już w jego mieszkaniu. Odprowadzony natychmiast do więzienia, zobaczyłem się następny raz z rodziną i bliskimi dopiero w pięć i pół lat później.
Proces niedoszłych carobójców trwał zaledwie 4 dni, od 27 kwietnia do 1 maja 1887 roku. Sprawą nie zajął się zwykły sąd, lecz Nadzwyczajne Posiedzenie Rady Senatu ds. Zbrodni Przeciw Państwu. W skład trybunału weszło czterech senatorów oraz czterech przedstawicieli stanów – dwóch szlachciców, jeden szacowny kupiec (w istocie mer Moskwy) i jeden włościanin (naczelnik okręgu). Wyrok zapadł szybko. Wszystkich piętnastu sądzonych skazano na karę śmierci. Po kilkunastu dniach wyrok niektórym został jednak złagodzony i ostatecznie najwyższy wymiar kary został zasądzony pięciu zamachowcom. Wyrok na Adriejuszkinie, Generałowowie, Osipanowie, Szewyrowie i Uljanowie wykonano 20 maja na dziedzińcu twierdzy szlisselburskiej. Najstarszy z nich miał 26, a najmłodszy 20 lat. Łukaszewicza i Noworusskiego skazano na bezterminowe ciężkie roboty w Szlisselburgu, a pozostałych na katorgę, zesłanie lub więzienie. Bronisław Piłsudski otrzymał wyrok 15 lat katorgi na Sachalinie. Pozostałych skazywano w trybie administracyjnym.
Udział Józefa Piłsudskiego w procesie ograniczył się jedynie do złożenia zeznań w dniu 29 kwietnia. W sumie zadano mu 61 pytań, z czego trzy wyszły od Uljanowa. Pozostałe zadali przewodniczący składu sędziowskiego i zastępca prokuratora. Piłsudski odpowiadał krótko i rzeczowo, nie uchylał się od odpowiedzialności, przyznawał się do dowiedzionych faktów, z kolei w przypadku wątpliwości, nie chcąc nikomu zaszkodzić, zasłaniał się brakami w pamięci. Mimo tego, iż Józef występował w procesie jako świadek, i jego dosięgnęła kara. Jeszcze przed rozpoczęciem rozprawy, bo 20 kwietnia, został skazany w trybie administracyjnym na pięcioletnie zesłanie do Wschodniej Syberii, bez ściślejszego określenia miejsca. W uzasadnieniu wyroku napisano:
charakter współdziałania, okazany przez Józefa Piłsudskiego obwinionym: Kanczerowi i Goworuchinowi dla zorganizowania im w Wilnie spotkania z obwinionym Gnatowskim, wysłanie przez niego depeszy, mówiącej w słowach umówionych o wyjeździe z Wilna Goworuchina, który potem uciekł za granicę, a następnie znalezienie u niego rękopisów treści rewolucyjnej – dającej świadectwo przestępczego nastawienia, nie pozostawiając wątpliwości, że Józef Piłsudski działał świadomie w interesach rewolucyjnego spisku.
Ponieważ wyrok zapadł na szczeblu ministerialnym, skazanemu nie przysługiwało prawo do odwołania, procesu czy konfrontacji ze świadkami.
Na marginesie dodajmy, że skazanie w trybie administracyjnym było formą szybkiego zasądzania wyroku w sprawach niższej rangi, bez mów prokuratorów i obrońców. Sankcją dlań było zarządzenie ministra sprawiedliwości. Nie był to więc formalnie wyrok sądowy, a raczej działanie prewencyjne, zapobiegawcze dla podejrzanych o działalność wywrotową, wydawane przez organy administracji państwowej – ministra spraw wewnętrznych, jak w przypadku Piłsudskiego, czy gubernatorów. Od czasu wprowadzenia przepisów o ochronie w 1881 roku ten rodzaj kary stosowano wobec osób, które choćby podejrzewano o zamiar popełnienia przestępstwa przeciw państwu. Jak zauważyła Elżbieta Kaczyńska, „takie niesłychane podejście do winy i kary było osobliwością systemu rosyjskiego”.
Lubisz czytać artykuły w naszym portalu? Wesprzyj nas finansowo i pomóż rozwinąć nasz serwis!
Na ile świadomy był udział w tych wydarzeniach Józefa Piłsudskiego? Trudno powiedzieć. Pewne jest, że wileńska „grupa rewolucyjna”, o której wspominał Łukaszewicz, nie była powiązana z grupą, którą założył Piłsudski. Znamy nazwiska owych rewolucjonistów: Antoni Gnatowski, Izaak Dembo i Tytus Paszkowski byli narodnikami i proletariatczykami i jak można przypuszczać, poza skorzystaniem z drobnej przysługi, prawdopodobnie nie zamierzali młodego i nieznanego im dotąd Piłsudskiego wprowadzać w szczegóły swojej działalności. Sam Piłsudski wspominał, że nie był świadomy prawdziwych intencji zamachowców, a pomoc jaką im udzielił tłumaczyć można panującymi wówczas nakazami etyki, które nakazywały udzielić przysługi towarzyszom, nawet jeśli nie dzielili się swoimi zamiarami. W słynnym tekście Jak stałem się socjalistą, napisze:
Na początku roku 1887-go zostałem aresztowany w sprawie zamachu na życie Aleksandra III., do której to sprawy, ja i brat starszy, wówczas student petersburskiego uniwersytetu, wypadkowo byliśmy zamieszani.
Tą „przypadkowość” wplątania obu braci w przygotowania do zamachu podkreślał Józef Piłsudski także w liście opublikowanym na łamach „Przedświtu” w 1893 roku. Pisał wówczas, występując anonimowo w obronie Bronisława:
… sam kolega Bronisław uważał swój udział w sprawie zamachu na życie cesarza za omyłkę i, jak mi jest dobrze wiadomym, z wielką goryczą odzywał się o tych kolegach-Rosjanach, którzy go do tej sprawy pomimo jego chęci wplątali. […] Gorycz zaś względem kolegów-Rosjan spowodowaną była tym, że, nie należąc bezpośrednio do organizacji i spełniając tylko prośby swych kolegów, został najbezecniej zdradzonym i wydanym policji przez tych, którym okazywał pomoc.
Podobnie też zeznawał Bronisław podczas procesu, wypowiadając się przeciw terrorowi, choć przyznając się do przekonań rewolucyjnych. Swój udział w przygotowaniach tłumaczył z kolei słabością swego charakteru, oraz brakiem sił do stanowczej odmowy. Kolejnym argumentem przemawiającym za nieświadomym i wbrew własnej woli uwikłaniem w sprawę jest list, który Józef Piłsudski miał napisać do ojca na dzień przed opuszczeniem więzienia w Moskwie (lub jeszcze w więzieniu w Petersburgu). W formie wiersza wyraził w nim swoją gorycz z położenia w jakim się znalazł:
Niech więc mój przykład, me złamane życie,
Mój los – niech zbudzi w nich to przekonanie,
Że nic nie zrobim, gdy działając skrycie,
Zechcemy myśl swą rzucić w wykonanie
I wolę gwałtem swą narzucić drugim.
Lecz niech się nie rwą do czynu w zapale,
Dojrzewają pierwej w pracy – i po długim,
Długim rozmyśle idą już wytrwale,
Do celu, jaki wskaże proces życia,
A nie szlachetne, lecz próżne marzenie…
Oto jest droga dla nich do przebycia…
Powiedzcie sobie: zniósł on ciężkie bóle,
Za błąd chwilowy zapłacił on srodze.
I zginął marnie, choć tak święte cele
Zakreślił sobie na życiowej drodze.
Trza mu przebaczyć, bo kochał on wiele.
Choć autentyczność poematu poddawana jest przez niektórych biografów w wątpliwość – komitet redakcyjny Pism zbiorowych Piłsudskiego wydanych w latach 1937-38 nie włączył tego listu do publikacji kwestionując jego autentyczność, także Wacław Jędrzejewicz poddawał w wątpliwość autorstwo młodego Józefa. Argumentem przemawiającym za autorstwem jest wymowa wiersza, w której dostrzec można tak charakterystyczne dla Piłsudskiego zasady jak „mierz siły na zamiary” czy „romantyzm celów, pozytywizm środków”. To, co wzbudziło główne podejrzenia, czyli niedoskonałość frazy, należałoby także uznać za potwierdzenie autentyczności – wszak dziewiętnastoletni, choć zaczytany w Słowackim Piłsudski mógł nie mieć jeszcze tak wyrobionego pióra.
Z drugiej strony, warto pamiętać, iż władze często przedłużały skazanym okres zesłania. Być może Piłsudski nie chciał im dawać pretekstu antycarskimi deklaracjami świadomie łagodząc wymowę listu i pomniejszając swoją rolę w wydarzeniach. Jeśli więc przyjąć, iż poemat jest autentyczny, to wyłania się z niego obraz dziewiętnastoletniego młodzieńca, który bez większej świadomości i intencji uwikłany został w działania, co do sensowności których miał mieszane uczucia. Spadł przy tym na niego cios nieoczekiwany i ciężki, a wynikająca z niego ofiara okazywała się być daremną. Był to też swoisty apel, manifest do swojego pokolenia o większą rozwagę ale i wytrwałość. Taką interpretację zdaje się potwierdzać sam Piłsudski, który w syberyjskiej korespondencji do Leonardy Lewandowskiej pisał:
Zresztą teraz przyszedłem do przekonania, że mnie na pewno dodadzą jeszcze jakich dwa lata, po pierwsze, za sprawę 1 marca, a nie za co innego zostałem zesłanym, chociaż dalibóg, mógłbym im dać słowo honoru, że więcej do podobnych spraw 1 marca mieszać się nie będę, raz się oparzyłem, i to bez osobliwej chęci do tego, teraz po nauczce tym bardziej będę ostrożnym… […] Ot, jak się to przychodzi pokutować za grzechy młodości i niedoświadczenia.
Bibliografia:
- Garlicki Andrzej, Józef Piłsudski 1867-1935, Czytelnik, Warszawa 1988.
- Jędrzejewicz Wacław, Kronika życia Józefa Piłsudskiego 1867-1935, Tom 1, Sanacja, Warszawa 1989
- Józef Piłsudski jako świadek w procesie o niedoszły zamach na Aleksandra III, „Niepodległość” tom 11, s. 140-145.
- Kaczyńska Elżbieta, Syberia: największe więzienie świata (1815-1914), Gryf, Warszawa 1991.
- Konstanty Hamolecki [w:] Encyklopedia polskiej emigracji i Polonii, pod red. Kazimierz Dopierały, t. 2: F-K, Oficyna Wydawnicza Kucharski, Toruń 2003.
- Lepecki Mieczysław, Józef Piłsudski na Syberii, Główna Księgarnia Wojskowa, Warszawa 1936.
- Łukaszewicz Józef, Pierwszy marca 1887 roku, Warszawa 1981.
- Nałęcz Daria, Nałęcz Tomasz, Józef Piłsudski – legendy i fakty, Młodzieżowa Agencja Wydawnicza, Warszawa 1986.
- Piłsudski Józef, Pisma zbiorowe, tom I, Instytut Józefa Piłsudskiego Poświęcony Badaniu Najnowszej Historii Polski, Warszawa 1937.
- Piłsudski Józef, Pisma zbiorowe. Uzupełnienia, t. 1. 1886-1897, Krajowa Agencja Wydawnicza, Wydawnictwo Szkolne i Pedagogiczne, Warszawa 1992.
- Pobóg-Malinowski Władysław, Niedoszły zamach 13 marca 1887 roku i udział w nim Polaków, „Niepodległość”, tom 10, 1934.
- Pomper Philip, Brat Lenina. Opowieść o rodzinie rewolucjonisty, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2010.
- Zygmuntowicz Zygmunt, Józef Piłsudski o sobie. Z pism, rozkazów i przemówień Komendanta, Panteon Polski, Warszawa-Lwów 1929.
Redakcja: Tomasz Leszkowicz