Najlepsi odtwórcy ról Napoleona
1. Rod Steiger, „Waterloo” (1970)
Steiger początkowo spotkał się z krytyką jako odtwórca roli francuskiego „boga wojny”. Niesłusznie. Napoleon w jego wykonaniu jest wodzem pełnym charyzmy. Wydaje się, że dość dobrze pasuje fizycznie. Amerykański aktor w filmie Bondarczuka portretuje nie tylko twardego lidera, który zajmuje się kilkoma sprawami jednocześnie, ale także człowieka zmęczonego, toczonego postępującą chorobą. Cesarz Francuzów walczy więc przeciwko koalicji, ale też ze swoimi słabościami. Widz nie ma żadnych wątpliwości, że za takim cesarzem tysiące żołnierzy poszłyby w ogień, na czele ze starą gwardią. Napoleon ponosi klęski, ale się nie poddaje.
2. Christian Clavier, „Napoleon” (2002)
Znany polskim widzom przede wszystkim z roli zadziornego Asterixa Christian Clavier wystąpił we francuskiej superprodukcji, zrealizowanej na potrzeby telewizji. Ten znany i ceniony aktor miał okazję sportretować Napoleona zarówno na polu bitwy, jak i w wielu sytuacjach prywatnych. Wypada w nich bardzo dobrze, choć ktoś może powiedzieć, że brakuje mu surowości wojownika. Miłośnicy ról Claviera zapewne zgodzą się, że jest on aktorem na tyle charakterystycznym, że nawet widząc Napoleona-polityka lub Napoleona-dowódcę, niekiedy mimowolnie przypominamy sobie jego komediowe role.
3. Albert Dieudonné, „Napoleon” (1927)
Dieudonné wystąpił w zaledwie kilku filmach. Jednak jego wizerunek jako ekranowego Napoleona przetrwał próbę czasu. Fizyczne podobieństwo do cesarza, wyrazistość oraz ekspresja właściwe kinu niememu pomogły w stworzeniu sugestywnego portretu tytułowego bohatera. Warto poświęcić te pięć i pół godziny (tak!), by zobaczyć, jak wyobrażano sobie Napoleona sto lat temu, a zarazem sto lat po jego śmierci. Co ciekawe, zgodnie z ostatnią wolą Dieudonné pochowany został w kostiumie Napoleona. Niemal pół wieku po premierze filmu Abela Gance’a.
4. Charles Boyer, „Conquest” (1937)
Ten zapomniany film Clarence’a Browna jest ekranizacją powieści Wacława Gąsiorowskiego (w Polsce dystrybuowany pod tytułem „Pani Walewska”, nawiązującym do książkowego oryginału). Świetne lokacje, ogromny rozmach i słynna Greta Garbo w jednej z ostatnich ról. Boyer, rodowity Francuz, pokazuje tu ludzkie, przyziemne oblicze „małego kaprala”. Bywa oficjalny, ale i uczuciowy, twardy, ale i zabawny (zwłaszcza w scenie gry w karty z sędziwą hrabiną Pelagią Walewską. Szkoda, że produkcja MGM okazała się porażką finansową. Na pewno nie za sprawą roli Boyera.
5. Pierre Mondy, „Austerlitz” (1960)
Kariera Abel Gance’a nabrała rozpędu od wspomnianego wyżej filmu z Albertem Dieudonné. Ten sam reżyser odpowiadał później za monumentalne „Austerlitz”, w którym w rolę cesarza wcielił się Pierre Mondy. Jego Napoleon jest pomnikowy. Dziś byśmy powiedzieli: zbyt pomnikowy i niektórych może zniechęcić swoją teatralnością. Ktoś powie, że Gance w swoim filmie chciał bardziej odmalować posągowość Dieudonné’a, a nie charakter Napoleona. Mondy dobrze wpasował się w tę koncepcję. Sam film jednak warto pamiętać – nie tylko za sprawą głównej roli. Też odnosicie wrażenie, że Mondy bardziej przypomina Dieudonné’a niż Napoleona, również wizualnie?
6. Marlon Brando, „Desirée” (1954)
Mało znany film Henry’ego Kostera, który nie porywa i jest raczej wariacją historyczną, właściwą epoce, w której był nakręcony. Wielki Marlon Brando na potrzeby produkcji poddał się specjalnej charakteryzacji („poprawiano” jego nos, by uczynić aktora bardziej podobnym do Napoleona). Epizod romansu z Dezyderią Clary, późniejszą królową Szwecji i Norwegii należy do rzadko przypominanych – związek cesarza i Dezyderii nie miał wpływu na wielką politykę. Co więcej już dwa lata po zaręczynach z młodziutką Francuzką, Napoleon poślubił Józefinę de Beauharnais. Warto zobaczyć dla roli Brando, który miał już wówczas na koncie kilka wielkich ról u Elii Kazana.
7. Gustaw Holoubek, „Marysia i Napoleon” (1966)
Jeszcze jeden romans, tym razem ponownie z naszą Marią Walewską. Nie jest to najbardziej udana spośród ról jednego z najwybitniejszych aktorów w dziejach polskiego kina. Gustaw Holoubek w tym filmie wciela się zresztą w dwie role - akcja rozgrywa się również współcześnie. Produkcję można obejrzeć, choć nie należy się nastawiać ani na odkrywanie historycznych faktów, ani na złożony wizerunek Napoleona. Jak to u Holoubka bywa, wiele emocji podporządkowanych zostaje filozoficznej refleksyjności. Co też jest interesujące, jeśli mówimy o lekkiej opowieści. Film Leonarda Buczkowskiego jest tylko i aż ekranizacją sztuki. A ta rządzi się swoimi prawami.