Muzeum Archeologiczne w Splicie, czyli jak nie robić wystaw [Opinie]
Jako archeolog i muzealnik mam zwyczaj zwiedzania muzeów w miejscach, do których podróżuję. Od Muzeum Ikon w Supraślu przez British Museum w Londynie po Museo de la Cultura Maya w Chetumal. Czasem jestem oczarowany, niekiedy dostrzegam pewne braki. Do tej pory jednak żadna placówka nie rozczarowała mnie tak mocno jak Muzeum Archeologiczne w Splicie. Nie popełnij mojego błędu i dowiedz się, czego oczekiwać po tamtejszej wystawie i dlaczego – moim zdaniem – nie warto wydawać 8 euro na bilet.
Wystawa to nie tylko zabytki
Organizatorzy wystaw w Muzeum Archeologicznym w Splicie raczej tego nie wiedzą. Poza bezbarwnym, technicznym opisem, na wystawie głównej próżno szukać jakiejkolwiek narracji i historii, która pozwoliłaby zrozumieć, dlaczego prezentowane zabytki są ważne, ale po kolei.
Był koniec września tego roku i słońce już chowało się za horyzontem, gdy dotarłem do Muzeum Archeologicznego w Splicie. Martwiłem się, czy półtorej godziny wystarczy mi na zwiedzanie. Placówka zajmuje XIX-wieczną willę z dużym ogrodem i wydawało mi się, że będzie tam co najmniej kilka pomieszczeń z ekspozycjami. Sam budynek jest imponujący, więc ostrzyłem sobie zęby na wyjątkowe wystawy. Co prawda ani w ogrodzie, ani wewnątrz gmachu nie zauważyłem gości, ale uznałem, że to pewnie dlatego, że to koniec dnia i jest już poza sezonem.
W recepcji przywitała mnie pani w uniformie ochrony. Uprzejmie i bez problemów wyjaśniła mi, co zobaczę w muzeum, wskazała, gdzie są wyjątkowe zabytki i zainkasowała opłatę za zwiedzanie.
Wewnątrz budynku znajduje się duża sala wystaw czasowych. Gdy byłem w Splicie mieściła się tam ekspozycja poświęcona rzymskim wyrobom szklanym – były tam oryginalne artefakty, ale też kopie, reprodukcje i naśladownictwa. Zabytki prezentowano w gablotach, a ich opisy można było przeczytać w języku chorwackim i angielskim. Wystawa prezentowała się poprawnie, ale dotyczyła przedmiotów, a nie ludzi. Archeolog czy historyk zawieszą zapewne oko nad kilkoma przedmiotami, ale warto zadać sobie pytanie o misję muzeów i uczciwie odpowiedzieć, czy jest nią prezentowanie tak eksperckiego i wąskiego wycinka wiedzy na temat przeszłości?
Po kwadransie stwierdziłem, że pora już na crème de la crème. Przed budynkiem w zadaszonej części ogrodu znajduje się wystawa stała. W korytarzu minąłem jeszcze piękną mozaikę z Salony (stolicy rzymskiej prowincji, Dalmacji), która eksponowana jest na ścianie przed schodami do recepcji.
Muzeum czy magazyn studyjny?
Wystawa stała stanowi doskonały przykład tego, że nawet najcenniejsze zabytki bez odpowiedniej aranżacji stają się tylko ciekawostkami, nie mającymi większego znaczenia śladami przeszłości, które wyglądają jak rozsypane puzzle.
Trudno wskazać mi jakąś myśl przewodnią czy przesłanie, które towarzyszyłyby tej wystawie. Nawiasem mówiąc, czy każdy zbiór zabytków, które są podpisane, możemy już nazywać wystawą? Sarkofagi, kolumny i rzeźby rozstawiono w półkolu przed muzealnym pałacem. Tu widać rzymskie detale architektoniczne, tam scenę przejścia Izraelitów przez Morze Czerwone. Z ogromnej kolekcji muzealnej, w której skład wchodzi około 150 tysięcy muzealiów, w tym bogate zbiory starożytnych monet, zwiedzający zobaczą jedynie elementy architektury. Poznamy datowanie, materiał, z którego wykonano przedmiot i… tyle. Jeśli planujecie dowiedzieć się czegoś na temat starożytnej historii Splitu, to rozczarujecie się. Ta wystawa to chaotyczny zbiór zabytków antycznych. Całość przypomina bardziej ideę magazynów studyjnych – zbioru opisanych artefaktów, którym nie towarzyszy żadna aranżacja, ani narracja. Wygląda to po prostu jak magazyn, który udostępniono zwiedzającym.
W moim przypadku czarę goryczy przelało wejście na teren wystawy pary turystów. Byli to jedyni oprócz mnie goście. Przeszli całą wystawę w 3 minuty. Nie kupowali biletu. Spoglądałem za nimi pytając w myślach: czy 8 euro to cena za zwiedzanie wystawy czasowej o szklanych naczyniach, czy obu wystaw, a gości wchodzących do ogrodu po prostu nikt nie kontroluje? Nie chcę znać odpowiedzi.
Chciałbym natomiast zrozumieć jak to jest, że wystawę w Muzeum Archeologicznym w Splicie otwarto ponad dwadzieścia lat temu i nikt nie pomyślał, że od tego czasu muzealnictwo dokonało ogromnego postępu i warto byłoby przemyśleć, co prezentowane jest w dawnym mieście cesarza Dioklecjana? Muzeum posiada dwie strony internetowe. Jedynie ze starej witryny (jeśli wierzyć podpisowi w stopce strony, uruchomionej w 1999 roku) dowiemy się czegoś na temat zbiorów w języku angielskim. Nowa wersja ze zmienioną szatą graficzną funkcjonuje jedynie w języku chorwackim. Czyżby placówka nie była zainteresowana gośćmi z zagranicy? Dodam tylko, że Split odwiedza rocznie około miliona obcokrajowców.
Mimo całej wyrażonej tu krytyki, chcę podkreślić, że dla Muzeum Archeologicznego w Splicie widzę przyszłość. Instytucja dysponuje dużą przestrzenią, ogromnym ogrodem i wspaniałymi zabytkami kultur starożytnych i wczesnochrześcijańskich. To dobra podstawa, by zbudować tam miejsce godne długiej i wyjątkowej historii Splitu, którą można opowiedzieć z perspektywy archeologicznej. Oby tak się stało!
Odwiedzasz Split? Tam warto się wybrać!
Jedno muzeum to na szczęście nie wszystko, co Split ma do zaoferowania miłośnikom historii. Najbardziej oczywistą rekomendacją jest Pałac Dioklecjana, czyli swoiste miasto w mieście. Szczególną uwagę warto poświęcić też młodszej, ale także posiadającej szczególny walor historyczny architekturze centrum miasta czy niewielkim kościółkom położonym na wzgórzu Marjan, łatwo dostępny jest kamienny kościół pod wezwaniem św. Mikołaja z początku XIII wieku.