Mucha (nie) siada
Alfons Mucha wielkim artystą był. Taki wniosek można wysnuć patrząc na szeroko zakrojoną promocję wystawy oraz liczbę osób tłumnie oblegających CK „Zamek” w Poznaniu. Trudno polemizować z faktami. Ponad 200 prac Muchy: grafiki, obrazy olejne, pastele, sztuka użytkowa oraz nigdy wcześniej nie wystawiane fotografie, zawitały do stolicy Wielkopolski i od razu stały się wydarzeniem kulturalnym sezonu.
Medea na Zamku
Znalezienie najbardziej reprezentatywnego dzieła w twórczości poszczególnych secesjonistów nie jest prostym zadaniem. Spowodowane jest to dużą wszechstronnością artystów, uzasadnianą koncepcją syntezy sztuk. Skoro jegomość tkający gobelin nie umie skomponować poematu epicznego, niech lepiej zwinie interes, gdyż nic dobrego nigdy nie wykona – grzmiał już na kilka lat przed Art Nouveau William Morris.
Mucha idealnie wpisuje się w ten schemat. Tworzył scenografie teatralne, biżuterię, wystroje wnętrz, etykiety reklamowe, okładki książek, obrazy olejne, pastele. Wszystko przyszło jednak z czasem. Tak naprawdę le style Mucha zrodził się ze związków z teatrem, a o przyszłości nazwiska czeskiego artysty zadecydowały plakaty teatralne tworzone dla Sarah Bernhardt. Urodę paryskiej aktorki możemy podziwiać właśnie dzięki wystawie w CK „Zamek”. Perełką tych plakatów jest afisz z „Medei”. Z zakrwawionym sztyletem i przerażonymi oczyma stoi nad ciałami swych dzieci. Studium postaci malowanych m.in. na kalendarzach to także zasługa uwieńczenia tzw. teatralnego gestu.
Mucha zrobił jednak o wiele więcej – dzięki tym plakatom, a także późniejszym pracom, wyniósł kobietę do rangi bóstwa. Kobieta-muza, piękna, otulona płaszczem swych włosów lub odkryta dzięki ich finezyjnemu upięciu. Niewiasta tonąca w kwiatach. Falista linia jako wyznacznik sztuki secesyjnej podkreślała i eksponowała wdzięki płci pięknej. Jeden z prekursorów francuskiej secesji pisał: Linia krzywa powinna być pełna, zaokrąglona, zamknięta i harmonijna, jak łodyga pełna świeżego soku. Postulat ten idealnie realizował wybitny Czech.
Ten paryski, teatralny i z pewnością przełomowy okres twórczości Muchy zyskał godną reprezentację na poznańskiej wystawie. Zobaczyć możemy plakaty nie tylko z „Medei”, ale także z „Gismondy”, „Hamleta”, „Damy Kameliowej” czy „Samarytanki”. Wysokie, wąskie afisze to po dziś dzień znak rozpoznawczy Muchy.
Po ostatnią czekoladkę
Jednym z głównych założeń secesji było dowartościowanie przedmiotów codziennego użytku. We Francji – gdzie Mucha rozpoczął swą wielką karierę – sztuka stosowana miała bardzo dobre podłoże do rozwoju. Paryskie mieszczaństwo dbało o wysoki standard przedmiotów, którymi się otaczało, od biżuterii począwszy, a na meblach skończywszy.
Mucha spełniał ów wymóg epoki. Pod naporem licznych zamówień, zaczął w bardzo szybkim tempie tworzyć etykiety reklamowe. Wybrane przykłady m.in. etykiety do czekoladek i wina oraz plakat dla klubu zrzeszającego miłośników rowerów, możemy zobaczyć na Zamku. Warto zauważyć, że i w tym wypadku Mucha pozostał wierny swemu stylowi. Korzystając wciąż z motywów symbolicznych, takich jak ornament roślinny (kwiaty, pędy traw, owoce), elementów zapożyczonych ze sztuki orientalnej oraz np. symboliki koła, nawiązującej do cykliczności natury, Mucha już jako artysta fin de siècle’em podniósł reklamę do rangi sztuki.
W przestrzeniach Zamku można więc zobaczyć również przedmioty z kręgu sztuki stosowanej, jak np. biżuterię. Niedosyt budzi jednak tak skąpa prezentacja tej części dorobku Muchy. Tym bardziej, że secesja dla zwykłego człowieka to przede wszystkim sztuka użytkowa i to właśnie jej ofensywy na takiej wystawie z pewnością się spodziewa.
Ciekawym zabiegiem jest natomiast reinterpretacja sztuki użytkowej. Pocztówki, plakaty, zapalniczki, kalendarze, magnesy oraz inne gadżety można zakupić na otwartym przy wystawie stoisku. Próby zarobienia na twórczości artystów nikogo już dziś nie dziwią, gdyż ten precedens jest powszechny. Przybiera on jednak na znaczeniu, gdy wiąże się go z wystawą secesji. Wszak to ona właśnie szukała w przedmiotach użytku codziennego walorów estetycznych. Teraz, po ponad stu latach, możemy obserwować efekty tego myślenia.
Mucha jakiego nie znacie
Główną zaletą wystawy ma być prezentacja mniej znanych prac Muchy, a więc obrazów
olejnych i grafik. Szczególnie tych pierwszych, a wśród nich monumentalnej „Madonny z liliami”. Słusznie, bo choć Mucha osiągnął sławę jako plakacista, o jego pozostałym dorobku nie można zapominać. On sam za swą najważniejszą twórczą misję uważał ukończenie „Epopei słowiańskiej”, czyli 20 ogromnych rozmiarów obrazów przedstawiających dzieje narodu czeskiego oraz innych ludów słowiańskich.
Niestety, z przyczyn zapewne praktycznych obrazów tych nie można obejrzeć na poznańskiej wystawie. A szkoda, gdyż jest to najdobitniejsze przedstawienie Alfonsa Muchy jako patrioty i całym sercem Czecha. Zamiast tego mamy studia do „Epopei słowiańskiej” m.in. do obrazu „Wprowadzenie liturgii w języku słowiańskim” oraz „Zniesienie pańszczyzny w Rosji”.
Niestety, jest to tylko namiastka dzieła, które sam artysta kwitował słowami: Celem moich prac nigdy nie było niszczenie, tylko tworzenie, budowanie mostów, ponieważ musimy mieć nadzieję, że ludzie zbliżą się do siebie, a im lepiej zrozumiemy się nawzajem, tym łatwiej nam to przyjdzie.
Wystawę urozmaicają zdjęcia w Galerii „pf”. Zobaczyć na nich można głównie Muchę w swym atelier, przygotowującego pozujących modeli, a także rodzinę artysty i przyjaciół (np. Paula Gauguina). Zaglądanie za kulisy jest zawsze interesujące, tym bardziej, gdy ma się świadomość jak niewielu do tej pory owe zdjęcia mogło zobaczyć. Idealnie byłoby jednak, gdyby poszczególne zdjęcia ze studiami do danego projektu dało się zestawić z gotowymi już dziełami, a to jest niestety niemożliwe i chyba nie tylko w polskich warunkach.
Przysłowiowe „ale”
Pomimo iż wystawa jest ciekawą retrospektywą prac wybitnego czeskiego secesjonisty, wydaje się, że jej promocja przerosła ją samą. Negatywną cechą tej ekspozycji jest zdecydowanie nierówność. Ciekawe i reprezentatywne plakaty w Sali Marmurowej kontrastują z nie do końca sumiennie przedstawionym malarstwem oraz z symbolicznie zaznaczonymi projektami biżuterii oraz rzeźbą.
Co prawda, organizatorzy nie roszczą sobie praw do przedstawienia całokształtu twórczości Muchy, zaznaczając, iż koncentrują się na okresie paryskim. Mimo to trudno nie odnieść wrażenia, że być może należało skupić się właśnie na tym etapie twórczości (który notabene jest dobrze przygotowany), niż sygnalizować zupełnie inną działalność, pozostawiając tym samym niedosyt wynikający z jej niepełnego przedstawienia.
Owa niepełność nie jest efektem ani samej twórczości Muchy, ani też secesji, którą wszak nie każdy musi lubić. Jest to raczej wina sposobu eksponowania, który przy tak wypromowanej wystawie aż prosi się o nieco wyższa półkę. Szczególnie tyczy się to malarstwa stłoczonego w pomniejszych przestrzeniach Zamku, gdzie zwyczajnie brakuje warunków dla prawidłowego odbioru. Nie od dziś przecież wiadomo, że czasem lepiej zwrócić uwagę na jakość prezentowania prac, niż promować ich ilość.
Bibliografia:
- Tschudi Madsen S., Art Nouveau,Wydawnictwo Artystyczne i Filmowe, Warszawa 1987.
- Ulmer R., Mucha. Master of Art Nouveau, wyd. Taschen, Köln 2000.
- Muzeum Muchy w Pradze.