Mir Bahmanyar - „Zama 202 r. przed Chr. Rozgromienie Hannibala przez Scypiona w Afryce Północnej” - recenzja i ocena
Analizy brutalnego starcia taktycznego kunsztu dwóch największych wodzów swoich czasów podjął się Mir Bahmanyar. Irańskiego pochodzenia historyk, znany dotąd głównie ze studiów nad współczesnym polem walki, to nie tylko teoretyk wojskowości. Po zakończeniu służby w 75. Pułku US Army Rangers, wydał kilka książek poświęconych tej jednostce. Działa także jako scenarzysta. Konfrontacja militarnego geniuszu Hannibala z taktycznym nowatorstwem Scypiona Afrykańskiego to temat, do którego nie brakuje źródeł. Jak poradził sobie z nim Bahmanyar i co jego praca wnosi do bogatej skądinąd literatury przedmiotu?
Zgodnie ze schematem przyjętym w serii „Campaign” Osprey Publishing, autor zaczyna od genezy konfliktu, sięgając aż do walk Kartaginy z tyranią Deinomenidów i bitwy pod Himerą w 480 roku przed Chr. Czytelnik uzyskuje dzięki temu wgląd w ekonomiczne i geostrategiczne znaczenie Sycylii w okresie wzrostu i upadku Syrakuz, a także decydującego o losach zachodniej części basenu Morza Śródziemnego starcia Rzymian i Punijczyków. Na kolejnych stronach czytamy o dowódcach walczących stron, strategii, siłach pozostających w dyspozycji Hannibala i Scypiona oraz ich sojuszników. Analiza bitwy z 19 października 202 roku stanowi połowę objętości pracy. Autor stara się dokładnie ukazać rozmieszczenie wojsk oraz kolejne etapy starcia: atak słoni bojowych, konfrontację pierwszych linii Barkidy z rzymskimi Hastati i Principes, nierówny bój na skrzydłach, wreszcie – brutalne zwarcie weteranów Hannibala z Rzymianami w centrum, rozstrzygnięte na korzyść tych ostatnich przybyciem w ostatniej możliwej chwili (jak zaświadcza Polibiusz) zwycięskiej konnicy Masynissy i Gajusza Leliusza.
Właśnie wokół głównych dramatis personae doszło do nadzwyczajnego nagromadzenia błędów rzeczowych. Na s. 14 pokonanie Hazdrubala (brata Hannibala) pod Dertosą w 215 roku autor przypisuje Scypionowi Afrykańskiemu. W następnych zdaniach czytamy o jego sukcesach pod Baeculą i Ilipą. W rzeczywistości, w bitwie pod Dertosą dowodził Publiusz Korneliusz Scypion – ojciec zwycięzcy spod Zamy. Sytuację ratuje w tym miejscu przypis redaktora polskiego wydania. Postać ojca Afrykańczyka pojawia się jeszcze na s. 51 w związku z relacją o tym, jak młody Publiusz uratował ojcu życie pod Kannami. Problem w tym, że starszy Publiusz przebywał wówczas w Pirenejach, broniąc wraz ze swoim bratem Gnejuszem przejść górskich przed spodziewanym atakiem Hazdrubala. Incydent z uratowaniem życia ojcu miał miejsce niecałe dwa lata wcześniej, nad rzeką Ticinus. Jakby tego było mało, w kalendarium na s. 16 autor podaje błędną datę śmierci Scypiona Afrykańskiego.
Bahmanyar nie ma litości także dla genialnego Barkidy. W kontekście śmierci Hamilkara Barkasa pisze, że 10-letni Hannibal był zbyt młody, aby objąć dowództwo. W rzeczywistości, pierworodny Hamilkara Barkasa w chwili jego zgonu był już 18-letnim młodzieńcem. Autor dowolnie szafuje własnymi mniemaniami, pozbawionymi wszakże podstaw źródłowych. Pojedynczy przekaz o ranie Hannibala pod Saguntem daje asumpt stwierdzeniu, iż zwycięzca znad Trebii często stawał na przedzie i prowadził wojska do walki w pierwszej linii. Można pozazdrościć Bahmanyarowi pewności, z jaką podaje, bez stosownego komentarza, informacje krytycznie niepewne (np. daty urodzenia młodszych braci Hannibala).
Wśród badaczy historii starożytnej wygasa już chyba spór „prymitywistów” z „modernistami” o to, czy w gospodarce świata śródziemnomorskiego dominujący status zachowało rolnictwo, czy też w czasach rzymskich (wedle innego wariantu – już w okresie kolonizacji greckiej) narodził się niezależny od wsi rynek, wraz z elementami gospodarki towarowo-pieniężnej. Mimo to, bezceremonialne nazwanie Kartaginy już w pierwszym zdaniu książki kupiecką metropolis budzi zastrzeżenia. Takie ujęcie charakteru kartagińskiej gospodarki sugeruje wyraźną przewagę handlu nad rolnictwem, jak zaś wynika ze świadectw archeologicznych i całego materiału dowodowego tego złożonego problemu, dwa wymienione działy gospodarki charakteryzowała – w najlepszym dla „modernistów” wariancie – równowaga. W tym samym, otwierającym rozważania zdaniu, podaje historyk, że Rzym i Kartagina stoczyły trzy długie i imponujące wojny o dominację nad zachodnią częścią basenu Morza Śródziemnego. Czy opisany charakter miałaby dla Bahmanyara także trzecia wojna punicka – zaplanowana na zimno i przeprowadzona z żelazną konsekwencją egzekucja niegdyś potężnego miasta, po 201 roku wykluczonego z grupy państw suwerennych?
Na s. 8 autor odważnie przekonuje czytelnika, że organizmy polityczne Sycylii po I wojnie punickiej cieszyły się w dużej mierze autonomią. Swojego stwierdzenia nie ogranicza do Messany opanowanej przez Mamertynów, którzy rzeczywiście otrzymali status rzymskich sprzymierzeńców. O ile dla lat 241-227 Bahmanyar mógłby jeszcze bronić swojego przekonania, to jak wynika ze świadectwa Solinusa, na Sycylię w 227 roku przybył pretor, a mieszkańcy zeszli do roli poddanych Republiki ([dediticii]). Według interpretacji Appiana, ustanowienie prowincji miało nastąpić jeszcze wcześniej, tuż po zakończeniu I wojny punickiej. Cały rozdział poświęcony genezie starcia pod Zamą został opracowany chaotycznie, a początkujący miłośnik rzymskich dziejów tylko z niemałym trudem zrozumie logikę kolejnych faz wojny hannibalskiej.
Najwięcej nieścisłości i oczywistych pomyłek występuje we fragmentach pracy, niezwiązanych bezpośrednio z meritum. Nie oznacza to, że sam opis bitwy pozostaje wolny od błędów. Rzymski legion wcale nie dzielił się na 10 manipułów, jak podaje autor na s. 30 – było ich 30. W opisie multietnicznych sił kartagińskich autor żongluje sprzecznymi wartościami. Raz podaje (za Polibiuszem), że każda z trzech linii Hannibala liczyła 12 tys. wojowników (s. 40), innym razem w trzeciej linii „umieszcza” już tylko 8 tys. ludzi (s. 46).
Sam opis bitwy wypada z kolei nie najgorzej. Autor w pewnym stopniu nadaje mu konwencję relacji z pola walki. Pisze o ranach i agonii żołnierzy, wyczerpaniu walką jednostek pierwszego rzutu, luzowaniu ich przez rezerwy taktyczne. Dynamiczny opis starcia to najmocniejszy element publikacji. Atutem „Zamy 202” jest także materiał ilustracyjny. Przeważają w nim reprodukcje nowożytnych obrazów, których autorzy snuli artystyczne wizje przeprawy armii Hannibala przez Alpy, starcia pod Zamą i innych, kluczowych epizodów kilkunastoletnich zmagań Rzymian z Kartagińczykami. Dzieła, w których zazwyczaj słonie swoimi gabarytami przerastają mamuty, są opatrzone stosownym komentarzem autora odnośnie wielkości afrykańskich słoni leśnych (obecnie wymarły gatunek). Całość uzupełniają mapy, plany poszczególnych faz bitwy i inne wizualizacje. Wśród tych ostatnich należy szczególnie docenić rysunki, przedstawiające kluczowe momenty bitwy. Wydawca przyzwyczaił nas już do najwyższego poziomu edytorskiego wydawanych pozycji. Ta autorstwa Mira Bahmanyara nie stanowi wyjątku.
„Zama 202 przed Chr. Rozgromienie Hannibala przez Scypiona w Afryce Północnej” stanowić może wyłącznie wstęp do samodzielnych poszukiwań. Nie ma tu odkrywczych sądów ani nowatorskich hipotez, jest natomiast dość solidny przegląd stanu badań. Nawet biorąc w nawias wszystkie błędy rzeczowe, i tak nie otrzymamy publikacji wybitnej. Czy pracę autorstwa Mira Bahmanyara można zatem polecić jako pozycję popularyzatorską? Niestety, i na tym polu w języku angielskim istnieje wiele lepszych propozycji wydawniczych. Wciąż czekamy natomiast na wartościowe studium bitwy pod Zamą autorstwa rodzimych badaczy.