Millenium Chrztu Polski: naród skupiony wokół Kościoła [Nieskończenie Niepodległa]
Prymas Stefan Wyszyński, jeszcze więziony przez komunistów, pisze tekst Jasnogórskich Ślubów Narodu Polskiego, które w sierpniu 1956 roku przyjmuje blisko milion wiernych. To zarazem duszpasterski program na lata Wielkiej Nowenny (1957–66), prowadzący do Roku Milenijnego. Jego zapowiedzią jest także peregrynacja kopii Obrazu Jasnogórskiego we wszystkich parafiach w Polsce. Władze mobilizują się przeciw temu pod hasłem Tysiąclecia Państwa Polskiego.
Prymas, w roli przywódcy społecznego, wyprowadza – wobec pojawienia się Obrazu czy podczas uroczystości milenijnych – miliony ludzi w przestrzeń publiczną. Forma religijna osłania fundamentalną treść: powrót podmiotowości polskiego społeczeństwa, które widzi siebie samo na ulicach. To dla wielu zasadnicze przeżycie: że można być tak razem, poza dyktatem komunistycznej władzy.
Janusz Zabłocki (działacz katolicki, poseł „Znaku”) w dzienniku
Obchody Tysiąclecia Państwa Polskiego, planowane przez władze – jak wszystko na to wskazuje – z ogromnym rozmachem, odbywać się będą zatem w tym samym czasie, co kościelne obchody Tysiąclecia Chrztu Polski. Grozi to nieuchronnie przeniesieniem konfrontacji między państwem a Kościołem ze szczebla centralnego na szczebel każdego większego miasta, każdego województwa i powiatu.
Warszawa, 15 stycznia 1966
[Janusz Zabłocki, Dzienniki. T. 2, 1966–1975, Warszawa 2011]
Zenon Kliszko na posiedzeniu Komisji KC ds. Kleru
Do tej walki trzeba się odpowiednio przygotować. Cała nasza praca polityczna i publicystyczna powinna brać to pod uwagę. […] Walka przeciw zamiarom Episkopatu zorganizowania masowej imprezy w dniu 3 maja musi być przez nas wygrana. To jest jeden z ważnych momentów walki o „rząd dusz”.
Warszawa, 22 lutego 1966
[[Tajne dokumenty Państwo – Kościół 1960–1980], Londyn 1996]
Kardynał Stefan Wyszyński w dzienniku
Zebraliśmy się w Bazylice Prymasowskiej na konkluzyjne nabożeństwo uroczystości milenijnych w Gnieźnie. Nieszpory celebrował arcybiskup [Karol] Wojtyła. Właśnie gdy rozpoczęliśmy śpiew Niechaj będzie pochwalony, odezwały się armaty na salut dla marszałka [Mariana] Spychalskiego, który na pobliskim placu Wolności odprawiał obchody Tysiąclecia Państwa Polskiego […]. Przedziwne wrażenie wywiera ten śpiew przy odgłosie armat. […]
Wyruszyliśmy do Poznania. […] Miasto wprost szalało. Na Rynek przyfarny wepchnęliśmy się niemal siłą. […] Pod koniec uroczystości przemawiałem ja. Nieustannie przerywano mi oklaskami i okrzykami z ulic. Uznałem, że trzeba działać oględnie, […] przemawiałem bez akcentów politycznych.
Ludzie byli urażeni narzucaniem im manifestacji politycznej przez partię, bliscy wybuchów. Uznali „uroczystość państwową” za prowokację wobec uroczystości religijnych. Bałem się, by nie wybito szyb w sąsiedniej Radzie Narodowej lub by nie zerwano olbrzymich portretów dygnitarzy partyjnych, które wisiały na Radzie Narodowej. Ale katolicy nie dali się sprowokować.
Poznań, 16 kwietnia 1966
[Stefan Wyszyński, Zapiski milenijne. Wybór z dziennika „Pro memoria” z lat 1965–1967, Warszawa 2001]
Janusz Zabłocki w dzienniku
Toczy się […] zacięta walka, która w istocie rozstrzygnie o przyszłości nie tylko Kościoła w państwie socjalistycznym, ale i o duchowej przyszłości narodu. Decydujące będzie to, czy w obliczu bezprzykładnej ofensywy komunistycznego państwa, do której zmobilizowało ono wszelkie środki, Prymas Polski znajdzie się wraz z Episkopatem izolowany i osamotniony, czy też otrzyma wsparcie od społeczeństwa. Wynik tej konfrontacji, tego swoistego społecznego referendum, zależeć będzie od tego, jak zachowają się masy.
Ożarów Mazowiecki, 18 kwietnia 1966
[Janusz Zabłocki, [Dzienniki…]]
Karol Estreicher (historyk sztuki) w dzienniku
Wystąpienia Gomułki, [członka Biura Politycznego KC Mariana] Spychalskiego i rozmaitych działaczy komunistycznych przeciwko Kościołowi, a zwłaszcza przeciw Wyszyńskiemu i biskupom, cechuje bezradna złość. Wśród inwektyw, zarozumialstwa, gróźb – zgrywa się Partia. Jej teoria głosi przecie, że lud (proletariat) jest z nią, że masy są zgodne, że Partii nic nie może naruszyć. I oto kilkudziesięciu biskupów opiera się tym jedynowładczym nadużyciom.
Kraków, 23 kwietnia 1966
[Karol Estreicher jr, Dziennik wypadków. T. 3, 1961–1966, Kraków 2003]
Janusz Zabłocki w dzienniku
Przeżycie nie byłoby tak głębokie i mocne, gdyby mu nie towarzyszyło nierozłącznie tak żywe doświadczenie międzyludzkiej wspólnoty. Wiernych zgromadzonych w wielkim tłumie umacnia poczucie, że w przeżyciu swoim nie jest nikt z nich osamotniony, ale łączy ono tak wielką liczbę ludzi przybyłych w tym samym celu i w imię tej samej Sprawy. I stają się tym przeżyciem wspólnoty silniejsi i bardziej sobie wzajem bliscy. Można to było odczuć tamtego wieczoru [3 maja] na jasnogórskich wałach. Odczucie trudne do określenia i jedyne w swoim rodzaju – coś podobnego chyba przeżywałem w sierpniu 1944 podczas akcji „Burza”, gdy zbierały się na koncentracji w Lesie Osowieckim plutony z Grodziska. Po raz pierwszy zobaczyliśmy się w takiej liczbie razem.
Warszawa, 4 maja 1966
[Janusz Zabłocki, [Dzienniki…]]
Karol Estreicher w dzienniku
Procesja z Wawelu na Skałkę i z powrotem. Tłumy – około 100–150 tysięcy. Miasto jest bardzo spokojne. Żadnych demonstracji. Procesja […] szła ulicą Grodzką, przybraną czerwonymi transparentami z napisami zwróconymi przeciw biskupom i sławiącymi tzw. drogę do socjalizmu. Niektórzy mieszkańcy na owych czerwonych transparentach umieścili dywany i święte obrazy Matki Boskiej, rzucili festony kwiatów, wystawili świece i światła. Obok portretu Gomułki – Czarna Matka Boska Częstochowska. Katolicyzm i komunizm demonstrowały obok siebie.
Kraków, 8 maja 1966
[Karol Estreicher jr, [Dziennik wypadków…]]
Juliusz Mieroszewski (pisarz polityczny) w „Kulturze” paryskiej
Polacy winni poczuć się na nowo historycznym narodem. We wszystkich obchodach milenijnych trudno dopatrzyć się renesansu Polski jako państwa historycznego. Wieczne deklamowanie o „Polsce walczącej”, o niepodległości i pięcioprzymiotnikowych wyborach – nie jest ani historią, ani polityką, ani programem. Historyczny naród musi mieć świadomość celu i dróg do owego celu wiodących, ponieważ państwo nie może być tylko osiedlem mieszkaniowym – choćby niepodległym i demokratycznie rządzonym. Państwo musi być czymś więcej. I tego „więcej” nie umieliśmy dotąd znaleźć.
Londyn, maj 1966
[Juliusz Mieroszewski, Tysiąc lat i co dalej?, „Kultura” nr 7-8/1966]
Histmag.org jest partnerem programu Nieskończenie Niepodległa, ogólnopolskiej debaty nad kondycją polskiej niepodległości, społeczeństwa i demokracji na przestrzeni ostatnich dziesięciu dekad. Dowiedz się więcej!
Odwiedź też stronę internetową projektu!
Kardynał Stefan Wyszyński w kazaniu podczas uroczystości milenijnych
Kościół nauczył nas przebaczać nie tylko na eksport, ale i na wewnętrzne zapotrzebowanie. A okazuje się, że z tej właściwości, cnoty i umiejętności przebaczania, coraz częściej musimy korzystać na użytek wewnętrzny, krajowy. […]
Ale też mamy swoje prośby […]: szanujcie nas, bracia! Szanujcie naszą wiarę, nasze prawa religijne do publicznej czci Boga i do tego, abyśmy to mogli czynić spokojnie. Szanujcie nasze prawo do polskiej ziemi, do wolności poruszania się po niej! Szanujcie nasze prawo do ziemi ojczystej, która jest wspólną nam matką dla wszystkich, rządzących i rządzonych! Szanujcie wszystkie nasze prawa! Gdy je uszanujecie – i my liczyć się będziemy z waszymi prawami. Ale jest to warunek niezbędny i konieczny. Gdyby ta równowaga została zachwiana, nie bierzemy odpowiedzialności za przyszłość.
Piekary Śląskie, 22 maja 1966
[Stefan Wyszyński, Dzieła zebrane. T. XVII, Maj–sierpień 1966, Warszawa 2016]
Jan Nowak-Jeziorański (dyrektor Rozgłośni Polskiej RWE)
Nie mieliśmy wprawdzie reportera na miejscu w Polsce, ale słuchacz w kraju tylko z naszych audycji mógł usłyszeć w najdrobniejszych szczegółach to wszystko, co działo się w Gnieźnie, Poznaniu, Krakowie i na Jasnej Górze. Pomogli nam w tym zresztą sami słuchacze. Od różnych amatorów zaczęliśmy otrzymywać okólnymi drogami taśmy z nagraniami. […] Dzięki temu mogliśmy nadać godzinny reportaż z Częstochowy z przemówieniem Prymasa i innych. Echem z Monachium odbiły się i powróciły do kraju pamiętne słowa arcybiskupa [Bolesława] Kominka wygłoszone na Jasnej Górze: „Nikt nie może ograniczyć naszej wiary do wąskiego nacjonalistycznego getta”.
Monachium
[Jan Nowak Jeziorański, Wojna w eterze, Kraków 2006]
Zygmunt Mycielski (kompozytor i publicysta) w dzienniku
Wczoraj wieczorem duża msza w katedrze przed obrazem, Matką Boską Częstochowską, obwożoną po Polsce z okazji Milenium przez Kardynała i biskupów. Obwożą kopię obrazu, milicja poluje na kondukt, zmienia jego trasę. Tłumy w katedrze i na ulicy Świętojańskiej. Dewotki, gapie, młodzieży dużo, trochę modlących się, zacięte twarze zakonnic, tajniacy, naokoło kręci się dużo milicji, smętny w gruncie rzeczy obraz tej naszej prymitywnie pobożnej, na przekór partii – Polski. Kardynał prowadzi jednak tę grę ze stanowczością i pewnym taktem, ostrożnością, choć z pewnością prowokacyjnie. Partia nie może ścierpieć, że gromadzą się tłumy bez jej aprobaty, a z błogosławieństwem kardynalskim.
Warszawa, 25 czerwca 1966
[Zygmunt Mycielski, Dziennik 1960–1969, Warszawa 2001]
Zbigniew Raszewski (historyk teatru, pisarz) w dzienniku
Wielka wrzawa. […] W tłumie, który płynie od strony Freta, rozróżniamy grupkę biskupów. Są zziajani i zaaferowani. Tłum, który zalega Miodową, wiwatuje na ich cześć. Idziemy za nimi aż do pałacu Prymasa. Biskupi wchodzą na dziedziniec, gdzie zwarty tłum. Ludzie skandują: „Bohaterzy, bohaterzy, Episkopat, Episkopat!”, wreszcie: „Prymas, Prymas!”. […] Cała Miodowa zalana ludźmi. […] Prymas wychodzi na balkon. Mówi coś, z czego słyszę tylko: „...że nie mogliśmy się wam pokazać w całej okazałości” (burzliwe oklaski i okrzyki). Z tego, co ludzie mówią, wnoszę, że wezwał ludzi do rozejścia się. Jednak tłum nie ma ochoty się rozejść. W różnych stronach śpiewają pieśni religijne. […]
Tłum spływa w stronę Krakowskiego Przedmieścia. Jeszcze większy nieprzebrany tłum wali ławą ze Starego Miasta, częściowo jezdnią, częściowo chodnikami, i śpiewa pieśni nabożne. Pasażerowie [w autobusie] z powagą komentują ten widok. „Dobrze – mówią – niech sobie to zobaczą” (o rządzie, jak wiadomo, mówi się w Polsce per „oni”), przecież nikt tym ludziom nie kazał przyjść, sami przyszli. Przy Traugutta wysiadamy. Jak okiem sięgnąć zwarty tłum ciągnie w stronę Śródmieścia i śpiewa Błękitne rozwińmy sztandary. […]
O północy łapiemy BBC. […] Manifestanci usiłowali wtargnąć do Domu Partii. Było kilkaset osób, zostali powstrzymani przez milicję.
Warszawa, 26 czerwca 1966
[Zbigniew Raszewski, Raptularz 1965–1967, Kraków 1996]
Zygmunt Mycielski w liście do kardynała Stefana Wyszyńskiego
W naszym kraju Urząd Kontroli Prasy nie dopuszcza do głosu nie tylko opozycji, która by mogła kontrolować tych, którzy sprawują władzę, ale nawet nie zezwala na publikowanie głosów krytycznych czy choćby tylko dyskusyjnych. W ten sposób społeczeństwo nasze staje się społeczeństwem niemych, zakneblowanych. […] W tych warunkach Kościół zdobywa sobie miejsce, które jest jedynym miejscem w tym kraju: symbolizuje głos, który może domagać się publicznie […] poszanowania praw jednostki i praw zbiorowości.
Warszawa, 28 czerwca 1966
[Zygmunt Mycielski, [Dziennik…]]
Janusz Zabłocki w dzienniku
I tak upływa ten dziwny rok, rok napięć w stosunkach państwo–Kościół, największych od października 1956. Napięć, jakich nikt z nas już się nie spodziewał w takiej skali, bo wydawało się początkowo, iż gomułkowska ekipa odchodzi od totalitarnych aspiracji, jakie cechowały poprzednie rządy stalinowskie. A i społeczeństwo wydawało się już wypalone i moralnie rozbrojone, niezdolne do zmobilizowania się do zbiorowego oporu, pogodzone z miejscem, jakie mu w popaździernikowej rzeczywistości wyznacza władza. Tymczasem okazało się, wbrew wszystkim prognozom nieuchronności procesów laicyzacji […], że społeczeństwo ożywiło się i zmobilizowało w obliczu konfliktu z Kościołem, że zachowało głębokie do niego przywiązanie, a wezwania kardynała Wyszyńskiego znajdują w nim głęboki oddźwięk.
Warszawa, 31 grudnia 1966
Zadaniem naszym nie mogą być „minimalistyczne” zabiegi o uniknięcie politycznego starcia, bo to nieosiągalne, ale przeciwnie – budowanie wokół Prymasa Polski frontu oporu Kościoła i katolickiego społeczeństwa, bo tylko od skuteczności tego oporu zależeć będzie nasza przyszłość.
Warszawa, 1 stycznia 1967
[Janusz Zabłocki, [Dzienniki…]]