Między AK a WiN
Już w 1944 r. Stalin przystąpił do realizacji własnej koncepcji rozwiązania sprawy polskiej. Pierwsze projekty działań powstały jeszcze w 1942 r. To właśnie z jego inicjatywy w lipcu 1944 r. powołano do życia Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego. Po początkowych, taktycznych próbach pozyskania społeczeństwa i części żołnierzy Polski Podziemnej kurs polityczny został szybko zaostrzony. Władze komunistyczne przystąpiły do aresztowań uczestników walki z okupacją. Rzucono wówczas hasło: „AK – zapluty karzeł reakcji”. Represjom starano się nadać formułę prawną. Słusznie stwierdził dowódca Armii Krajowej gen. Leopold Okulicki w odezwie wydanej w połowie stycznia 1945 r., że likwidacja okupacji niemieckiej: „Nie jest to jednak zwycięstwo naszej słusznej sprawy, dla której walczymy od 1939 r. W rzeczywistości bowiem, mimo stwarzanych pozorów, oznacza to zmianę jednej okupacji na drugą, bardziej niebezpieczną, bo przeprowadzaną pod przykrywką rządu lubelskiego, bezwolnego narzędzia w rękach sowieckich”.
Armia Krajowa formalnie została rozwiązania 19 stycznia 1945 r. Na niektórych terenach ziem zachodnich wówczas nadal trwała okupacja niemiecka, a działalność konspiracyjna przeciwko III Rzeszy i walka z nią wciąż były prowadzone. Obszar Pomorza i Wielkopolski miał zostać objęty akcją „Burza”, jednak wobec utrudnionej, a ostatecznie przerwanej łączności z Warszawą, rozkazy dotyczące akcji nie dotarły na Pomorze, również do Okręgu Poznańskiego. Rozkazów tych zresztą na ziemiach włączonych do Rzeszy nie sposób było zrealizować. Podjęte wtedy działania bojowe lub powstańczo-bojowe nazywane są „wielkopolską wersją »Burzy«”, w odróżnieniu od ogólnopolskiej akcji „Burza”. Rozwiązanie AK w styczniu 1945 r. nic nie zmieniło. Na tych ternach dalej walczono.
Po zakończeniu okupacji niemieckiej na Pomorzu cześć oficerów i żołnierzy Obszaru Zachodniego (Okręgi Poznański i Pomorski) zajęła się demobilizacją, część natomiast kontynuowała działania mające na celu odzyskanie suwerenności. Rozpoczęto tworzenie wojskowo-cywilnej organizacji „Niepodległość” („Nie”). Geneza tej organizacji, powstałej wewnątrz AK, sięga lat 1943–1944 – wobec realnej groźby sowieckiej okupacji postanowiono wówczas wypracować koncepcję obrony niepodległości kraju.
Mając na względzie niebezpieczeństwo utraty wolności lub jej ograniczenia ze strony ZSRS, Komenda Okręgu Pomorskiego Armii Krajowej i niższe szczeble formacji już na przełomie 1944/1945 r. skoncentrowały się na budowaniu odpowiednich struktur. Na łamach prasy, m.in. „Strażnicy Bałtyku” i „Głosu Prawdy”, starano się informować społeczeństwo pomorskie o systemie polityczno-ekonomiczno-społecznym, jaki wprowadza armia sowiecka, i demaskować nieprawdziwe wiadomości rozpowszechniane przez propagandę komunistyczną.
Komendant Okręgu Pomorskiego ppłk Jan Pałubicki „Janusz”, „Piorun” 5 stycznia 1945 r. wydał rozkaz przygotowujący szeregi Armii Krajowej do nowych zadań. Rozkaz ten wiązał się prawdopodobnie z objęciem przez niego w najbliższej przyszłości funkcji komendanta „Nie” na Pomorzu. Szefem sztabu został ppłk Józef Chyliński „Rekin”, „Kamień”, „Wicher”. Chyliński nawiązał kontakt z Komendą Obszaru Zachodniego (w skład którego wchodziły Okręgi Poznań i Pomorze). Zaczęto organizować wywiad, kontrwywiad i podjęto agitację, w tym akcję przeciwko „ludowemu” Wojsku Polskiemu (akcja „Ż” – Wojsko Żymierskiego). Powołano też Wojskową Służbę Kobiet.
Komendant Obszaru Zachodniego płk Jan Szczurek-Cergowski „Sławbor” przysłał na Pomorze ks. Klemensa Średzińskiego „Stypułkowskiego”, by sprawował opiekę duszpasterską. W styczniu 1945 r. Tadeusz Kapsa, adiutant i oficer do spraw specjalnych ppłk. Pałubickiego, został wysłany do dowództwa II Korpusu w Anconie we Włoszech jako kurier podziemia poakowskiego na Pomorzu. Dotarł tam z meldunkami 16 lutego 1945 r. Rozkaz o rozwiązaniu Armii Krajowej nie trafił od razu do wszystkich szczebli organizacyjnych, także do Obwodu Nieszawa. Tamtejsze kierownictwo nie było więc zorientowane co do dalszych działań i zamierzało podejmować decyzje samodzielnie.
Organizacja „Niepodległość” nie zdołała podjąć szerszej aktywności nie tylko na terenach zachodnich, lecz także na obszarze całego kraju. Na Pomorzu rozpoczęto przebudowę okręgu, mając na względzie prowadzenie dalszej walki o całkowitą niepodległość. Uznano bowiem, że jedynym legalnym reprezentantem polskiego narodu jest Rząd Rzeczypospolitej Polskiej w Londynie. O pracach tych Chyliński poinformował Komendę Obszaru Zachodniego w kwietniu 1945 r. Wspólnie z płk. Pałubickim podjął decyzję o utrzymaniu wydzielonych ogniw sztabowych w konspiracji. Jednocześnie przekazano członkom niższych szczebli organizacji, że są zwolnieni z przysięgi w myśl rozkazu z 19 stycznia 1945 r. Do momentu zajęcia Gdańska przez Rosjan, tj. 30 marca 1945 r., głównym ośrodkiem działalności była Bydgoszcz. Później skoncentrowano na północnym regionie, przede wszystkim na Gdańsku. Było to zgodne z zaleceniami Komendy Obszaru Zachodniego.
Z rozkazu Chylińskiego łączniczka Komendy Okręgu Pomorskiego – Irena Jagielska „Ewa” – utrzymywała łączność pomiędzy Bydgoszczą, Toruniem i Brodnicą. W marcu 1945 r., podczas odprawy w Bydgoszczy przy ul. Długiej 12 u Kazimiery Hoffmann, otrzymała od Chylińskiego rozkaz wyjazdu do Radomia. Miała nawiązać kontakt z adwokatem Edmundem Masiakiem. Z Bydgoszczy pojechała do Torunia, stamtąd do Kutna, Warszawy i Radomia. Odnalazła tam Masiaka i oddała mu pocztę od Chylińskiego, zabrała też zwrotną. W Bydgoszczy szyfrowała wysyłaną korespondencję i rozszyfrowywała przychodzącą. Na rozkaz Chylińskiego wywiozła archiwum komendy okręgu z Kruszyn Szlacheckich, a także na trasie z Bydgoszczy do Brodnicy i z Brodnicy do Bydgoszczy pilotowała różne osoby, m.in. oficerów powracających z oflagów, jedną osobę z obozu koncentracyjnego Stutthof. Trudno ocenić, czy działania te stanowiły element pracy w ramach organizacji „Nie”, czy też pracy niepodległościowej podejmowanej w związku z sowiecką okupacją i decyzją o likwidacji Armii Krajowej oraz powstaniu Delegatury Sił Zbrojnych (DSZ).
Oprócz pionu wojskowego Armii Krajowej w konspiracji pozostały także cywilne władze Polskiego Państwa Podziemnego, czyli Delegatura Rządu RP na Kraj wraz z Okręgowymi Delegaturami Rządu, również pomorską, podziemny parlament, czyli Rada Jedności Narodowej, oraz część ośrodków polityczno-wojskowych Polski Podziemnej różnej proweniencji światopoglądowej. Pracownicy Delegatury Rządu prowadzili działalność aż do 6 lipca 1945 r., to jest do momentu rozwiązania Polskiego Państwa Podziemnego.
Po wkroczeniu na Pomorze armii sowieckiej część pracowników Okręgowej Delegatury nadal wykonywała swoje konspiracyjne zadania. Odbywali oni spotkania w budynku Zakładu Ubezpieczeń Wzajemnych w Bydgoszczy, gdzie pracował szef Wydziału Bezpieczeństwa Okręgowej Delegatury Bolesław Lipski. Kontaktowano się też z ppłk. Pałubickim działającym z ramienia powstającej DSZ. Pracownicy Okręgowej Delegatury zatrudniali się w administracji, milicji, a nawet w organach bezpieczeństwa (w tej instytucji udało się umieścić pięć osób). Zamiarem Lipskiego było wejście do struktur władz komunistycznych, zwłaszcza do Milicji Obywatelskiej (MO) i Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego (WUBP), nie tylko dla ochrony, lecz także by pozyskiwać informacje o kierunkach działań WUBP w Bydgoszczy i tym samym – chociaż częściowo – zapobiegać represjom wobec działaczy niepodległościowych. Przez włączenie swoich ludzi do oficjalnego życia publicznego Lipski chciał mieć wpływ na decyzje tzw. władzy ludowej na Pomorzu i neutralizować ich wszelkie negatywne skutki.
Na temat sytuacji na Pomorzu w pierwszym półroczu 1945 r. wiele mówią meldunki sporządzane przez wysłanników Departamentu Informacji i Prasy Sekcji Zachodniej Delegatury Rządu z Warszawy, jak i przez pracowników Okręgowej Delegatury Rządu. Rejestrowali oni akty terroru sowieckiego i represje, jakim byli poddawani mieszkańcy Pomorza. Pisano też o grabieży gospodarki polskiej. Meldunki te obejmują okres od stycznia do czerwca 1945 r.
7 maja 1945 r. w miejsce „Nie” utworzono DSZ. Kierownictwo Pomorskiego Okręgu stanęło przed dramatycznym dylematem. Z jednej strony konieczne było prowadzenie dalszych działań na rzecz odzyskania niepodległości oraz organizowanie samoobrony przed terrorem wprowadzanym przez nowe władze, z drugiej – aktywność ta pociągała za sobą represje ze strony sowieckich i polskich urzędów bezpieczeństwa publicznego. Stąd w łonie kierownictwa okręgu pojawiły się głosy przeciwne drugiej konspiracji. Komendant Podokręgu Północno-Zachodniego AK ppor. Aleksander Schulz otrzymał w marcu 1945 r. od komendanta Obszaru Zachodniego płk. Jana Szczurka-Cergowskiego „Sławbora” propozycję przystąpienia wraz z podległymi mu strukturami do DSZ. W kwietniu i maju 1945 objął stanowisko oficera organizacyjnego (organizacyjno-kadrowego) DSZ. Ostatecznie jednak uznał, że społeczeństwo jest zmęczone okupacją niemiecką, a sytuacja międzynarodowa nie sprzyja prowadzeniu dalszej walki niepodległościowej. Walka ta jest paraliżowana przez armię sowiecką, NKWD i UBP. Obawiał się kolejnych represji i nadmiernych ofiar. Zwołał więc odprawę inspektorów rejonowych i komendantów obwodów, która odbyła się pod Wyrzyskiem. Przybyli tam również przedstawiciele Komendy Obszaru Zachodniego. Obie strony przedstawiły swoje racje: za kontynuacją działań konspiracyjnych i przeciw temu. Zwolennicy Schultza, choć uważali Rząd RP za jedyne i legalne przedstawicielstwo, uznali za niecelowe tworzenie struktur podziemnych na bazie Armii Krajowej. Nie wyrazili zgody na przekazanie punktów kontaktowych i dalsze współdziałanie. Odmienne zdanie na ten temat miał komendant Obszaru Zachodniego płk Szczurek-Cergowski. Uznał on tę postawę za przejaw „buntu w Bydgoszczy”.
W wersji oryginalnej tekst wzbogacony jest o przypisy.
Ten tekst jest fragmentem książki „Obszar Zachodni Zrzeszenia WiN 1945” pod redakcją Kazimierza Krajewskiego:
Aleksander Schulz przedstawił te wydarzenia w swoich wspomnieniach. Pozwala to lepiej zrozumieć zaistniałą sytuację i argumenty obu stron. Pisał: „Rozwiązanie AK nie zerwało nawiązanych kontaktów. Nikt nie miał prawa rozkazywać i każdy mógł czynić to, co uważa za słuszne. Niemniej jednak obowiązywało w pewnym sensie polecenie zawarte w ostatnim rozkazie. Wykonania tego polecenia mieli dopilnować kom[endanci] podokręgów i inspektoratów, a de facto również k[omen]d[an]ci obwodów czy ich zastępcy, gdy ci pierwsi poszli do wojska. Chodziło o to, aby nikt nie nadużywał firmy AK do jakichkolwiek celów (głównie politycznych). Po tej linii rozwiązano nowo powstałe czy przybyłe oddziały luźne. Zapewniono też starostów, że ze strony b[yłych] akowców nie napotkają na żadne przeszkody w normowaniu życia. Było to zawieszenie skierowane przeciw tym, którzy chcieli sprowokować »zajścia« dla podkreślenia ważności swego działania, i tym, którzy dążyli do konfrontacji sił i pokazania, kto jest prawdziwym reprezentantem społeczeństwa. Po powstaniu warszawskim bardzo uściśliły się kontakty z Kom[endą] Obszaru [Zachodniego – B.Ch.]. Po wyparciu Niemców Komenda Obszaru przeniosła się do tego jedynego niezdekonspirowanego okręgu [Okręgu Pomorskiego – B.Ch.].
Po rozwiązaniu AK – b[yły] k[omen]d[an]t obszaru Szczurek wraz ze sztabem ludzi, którzy przyjechali na Pomorze, zaczął organizować Delegaturę Sił Zbrojnych. O ile wiem, zasadniczym zadaniem delegatury było »pełnienie« przedstawicielstwa Rządu w Kraju [sic!], informowanie go o tym, co się dzieje w Kraju w okresie »okupacji radzieckiej«. Wojskową okupację terenu przez Armię Radziecką przewidywano znacznie wcześniej. Nazwa ta nie miała charakteru politycznego, jak okupacja niemiecka. Celem było również przygotowanie do wyborów, tj. zapewnienie przeprowadzenia wolnych wyborów na wystawionych przez społeczeństwo posłów i zapobieżenie fałszerstwom. Oddanie 99 proc. głosów na listy ludzi nieznanych nie wydaje się możliwe. Na Pomorzu lewica mogła liczyć na kilkanaście procent. W kręgu ludzi delegatury znajdowali się zwolennicy konsekwentnej walki z narzuconą dominacją lewicy. Liczyli się też z twardym postawieniem przez »Zachód« niepodległości.
Mnie zaproponował »Jan« Szczurek przejście do delegatury ze sztabem oraz podległymi kom[endantami] inspektoratów, obwodów i rejonów. Odmówiłem, zaproponowano mi więc przekazanie kontaktów na ww. komendantów. Obawiając się tego, że w delegaturze mogą przeważyć wpływy ludzi twardo stawiających sprawę, którzy swój honor więcej cenili niż dobro społeczeństwa, zwołałem odprawę kom[endantów] inspektoratów i obwodów w pewnym opuszczonym pałacyku pod Wyrzyskiem. Na odprawę przybył ze mną przedstawiciel Kom[endy] Obszaru. Przedstawiliśmy swoje racje, ja przeciw tworzeniu na bazie AK dalszej organizacji zagrażającej bezpieczeństwu ludności; on w sposób b[ardzo] inteligentny i sugestywny przedstawił celowość obrony ustroju, który odpowiadał większości Polaków, tj. parlamentarnego, a nie dyktatury proletariatu. Przy tej okazji przedstawiłem się jako komendant podokręgu tym, przed którymi występowałem dotąd jako jego adiutant (z uwagi na młody wiek).
My wyszliśmy do parku, a zebrani podejmowali decyzję. Po pół godzinie wyrok przesądzający o niezaangażowaniu się w konfrontację zapadł. W imieniu zebranych zabrał głos najstarszy rozwagą i wiekiem mjr »Sęp« (Specjalski). Podkreślił, z jakim oporem oficerowie, którzy bezpardonowo walczyli o słuszność sprawy, dalej uznający rząd w Londynie za prawowite przedstawicielstwo narodu, uznali jednogłośnie moje stanowisko za prawidłowe, uczciwe i b[ardzo] realnie oceniające raz szanse, drugi raz »koszty« społeczne konfrontacji sił. Na decyzję, jak się wyraził, wpłynęło to, że i czas, w którym pracowali z »Michałem«, wyrobił mu autorytet. Jak widać, łączność byłych akowców nie zasadzała się na stosunku wojskowym – rozkazu – lecz na wspólnej radzie”.
W dalszej części wspomnień Schulz przedstawił swoje stanowisko: „Po wojnie linia niezaangażowania w dziedzinę polityki wynikała z tego, że nie było szans na zrzucenie opieki możnego protektora, a doprowadzenie do konfliktu zbrojnego było typowym »liberum veto« – konfederacja barska po raz wtóry – co w skutkach mogłoby doprowadzić do większego ograniczenia suwerenności. Mocarstwa zachodnie zgadzały się z tym, że Związek Radziecki musi mieć sąsiada b[ardzo] pewnego, czyli uzależnionego. Niezaangażowanie się polityczne wynikało z realizmu i właściwej, jak się okazało, oceny możliwości. Nie potępialiśmy dawnych towarzyszy broni, którzy obrali drogę podyktowaną »honorem« – wierzyli w słuszność swego postępowania, chociaż niezbyt trzeźwo patrzyli w przyszłość narodu”.
Zdania co do celowości stawiania oporu nowej okupacji były podzielone. W Komendzie Podokręgu Południowo-Wschodniego dyskutowano nad dalszymi decyzjami. W maju 1945 r. w mieszkaniu komendanta Garnizonu Toruń por. rez. Sylwana Stankiewicza przy ul. Mickiewicza 36 odbyło się spotkanie komendanta por. rez. Bronisława Pietkiewicza „Żbika”, „Wiktora” z pracownikami sztabu Podokręgu i Obwodu Nieszawa. Stwierdzono, że wobec braku łączności z komendą, która nie daje znaku życia, trzeba odciąć „doły”, ale zarazem organizować sztab. Obawiano się ujawnienia, wiadomo było, że grozi to represjami, a nawet deportacją na Wschód. Odczuwalny był brak środków finansowych.
Ostatecznie na bazie struktur organizacyjnych byłej Armii Krajowej i „Nie”, utworzono na Pomorzu dwa Okręgi DSZ: Pomorski (Bydgoski) o kryptonimie „Chrom”, funkcjonujący od wiosny 1945 r., i Morski (Gdański) o kryptonimie „Świst”, działający od 9 czerwca 1945 r. Okręgi te, wraz Okręgami Poznańskim, Szczecińskim i Olsztyńskim, wchodziły w skład Obszaru Zachodniego DSZ. Prace prowadzone były dwutorowo, a więc z wykorzystaniem sieci AK i przez tworzenie nowej delegatury. Utrzymywano kontakty z resztą kraju, np. z Chełmem Lubelskim czy Radomskiem.
Komendantem Okręgu Morskiego został ppłk Pałubicki. W okręgu tym najprężniejszą siatkę zorganizowano w Gdańsku, Sopocie, Gdyni i Tczewie. Komenda mieściła się w mieszkaniu Haliny Deruckiej-Szajkowskiej i Jadwigi Deruckiej-Glińskiej w Gdańsku-Oliwie przy ul. Poznańskiej 24. Pod tym adresem funkcjonowały też kancelaria i punkt kontaktowy. Szefem wywiadu Okręgu Morskiego został mjr Jan Paszotta „Józef”. Mieszkał on w Sopocie, tam także – w dzwonnicy kościoła św. Jerzego – przechowywano pieniądze. W Sopocie utrzymywano też kontakty z Narodowymi Siłami Zbrojnymi. Mimo oporów na czele Wydziału Organizacyjnego Okręgu Morskiego DSZ stanął por. AK Schulz. Na polecenie płk. Szczurka-Cergowskiego 1 lipca 1945 r. odwołano go z tej funkcji, lecz nadal pomagał komendantowi Okręgu Morskiego ppłk. Janowi Pałubickiemu.
10 czerwca 1945 r. funkcję komendanta Okręgu Bydgoskiego objął ppłk Chyliński. Otrzymywał on rozkazy z Komendy Obszaru Zachodniego, m.in. za pośrednictwem Alfonsa Jarockiego „Romana”, „Antoniego”, „Jana Gołyńskiego”. Punktem kontaktowym była kawiarnia „Miła” przy ul. Śniadeckich w Bydgoszczy. Pocztę odbierał szef kontrwywiadu kpt. Tadeusz Miedzianowski „Staroń” lub szef wywiadu Okręgu Pomorskiego mjr Józef Gruss „Starzyński”. Chyliński zorganizował sztab okręgu DSZ. Rozwinął także działalność wywiadowczą i kontrwywiadowczą. Był jednym z organizatorów tzw. akcji „Ż” („Wojsko Żymierskiego”), tj. agitacji niepodległościowej wśród żołnierzy i oficerów „ludowego” Wojska Polskiego na terenie Bydgoszczy i Torunia. W przygotowaniu materiałów pomogli mu byli jeńcy, którzy wrócili z oflagów. Kontakt z nim nawiązał m.in. ppor. Edward Latyński, były oficer AK, po wojnie wcielony do „ludowego” WP, który odbierał od niego ulotki DSZ (np. nasłuchy z radia BBC). Współpracowano też z ks. Józefem Wryczą. Komenda okręgu działała w Bydgoszczy, gdzie kwaterami Chylińskiego były mieszkania Władysławy Tojzy przy ul. Dolina 31 i Teresy Rux przy ul. Poznańskiej 1. Również w Bydgoszczy mieściła się kancelaria okręgu. Odprawy odbywały się w mieszkaniu Grussa. Z ramienia komendy okręgu do Sopotu do mjr. Paszotty pojechała pod koniec sierpnia 1945 r. Jagielska. Punkt kontaktowy mieścił się przy ul. Ceynowy. W mieszkaniu było wówczas UB. Jagielskiej udało się uciec.
Sztaby obu okręgów podzielono na wydziały: ogólny (I), bezpieczeństwa (II), informacji (III) i akcji specjalnych (IV). Działalność tego ostatniego polegała na docieraniu do kadry dowódczej i żołnierskiej „ludowego” Wojska Polskiego i prowadzeniu agitacji w duchu niepodległościowym. Prace okręgów ukierunkowane były na odtworzenie systemu łączności i dowodzenia, zorganizowanie samopomocy społecznej i samoobrony. Obserwowano nastroje społeczne, zachowania NKWD, sowieckich władz wojskowych itp. Kiedy 1 maja 1945 r. zabito w Bydgoszczy harcerza Rajmunda Pałubickiego, przypisano ten czyn członkom Armii Krajowej. Rozwieszono plakaty „Śmierć bandytom spod znaku AK” i nekrologi informujące o dokonaniu tej zbrodni „przez zbirów z AK i NSZ”. W odwecie w tajnej drukarni przy ul. Śniadeckich 38 u Zofii Bartel („Dobrej”) wydrukowano nekrologi: „Zamordowani przez zbirów z UB i NKWD”. Przygotowały je Kazimiera Bartel, Halina Melzacka i Irena Jagielska (podczas okupacji niemieckiej wszystkie działały w szeregach pomorskiej Armii Krajowej). Paczkę z wydrukami Jagielska zaniosła do kawiarni „Miła”, skąd zabrali je milicjanci współpracujący z podziemiem, a następnie rozwiesili w różnych miejscach w mieście.
W wersji oryginalnej tekst wzbogacony jest o przypisy.
Ten tekst jest fragmentem książki „Obszar Zachodni Zrzeszenia WiN 1945” pod redakcją Kazimierza Krajewskiego:
Wywiad pomorskiej DSZ sporządził wiele meldunków. Posługiwano się przy tym kryptonimami z okresu okupacji niemieckiej. Przykładowo, meldunek dotyczący Torunia sporządzony przez wspomnianego Pietkiewicza (inspektora rejonu Toruń i komendanta Podokręgu Południowo-Wschodniego Armii Krajowej w czasie wojny) sygnowano: Inspektorat Toruń (kryptonim „G-020”). W „Sprawozdaniu delegata okręgu” z 20 października 1945 r. (za okres sierpień–październik 1945 r., L.dz. 120/45), również przygotowanym przez por. Pietkiewicza, oznaczonym kryptonimem „Z-25”, omówiono rozwój organizacyjny DSZ w okresie od sierpnia do października 1945 r. Położono także nacisk na działania agitacyjne. Dokument ten powstał w okresie likwidacji DSZ i powstawania Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość” (WiN). Odnosi się jeszcze do DSZ, choć zawiązywały się już struktury WiN, ponieważ na Pomorzu reorganizację przeprowadzano z opóźnieniem.
Zgodnie z odezwą delegatów cywilnych i wojskowych wydaną jeszcze 27 maja 1945 r. „Do wszystkich żołnierzy polskich oddziałów leśnych”, sugerującą wyjście z lasu, na polecenie szefa sztabu Obszaru Zachodniego mjr. Kazimierza Leskiego „Dębora” do Szczecina udał się szef Biura Informacji i Propagandy Obszaru Zachodniego DSZ Bolesław Jackiewicz „Wszemir”. Celem wyjazdu było zorganizowanie bazy dla przyszłych osiedleńców, którzy mieli rekrutować się z ujawnionych oddziałów leśnych. Jackiewicz miał objąć funkcję szefa sztabu Okręgu Szczecińskiego DSZ. Wspomniana odezwa została różnie przyjęta w szeregach oddziałów leśnych.
W swoich wspomnieniach Leski następująco charakteryzował ówczesną sytuację: „W tym duchu prowadziliśmy także naszą działalność: staraliśmy się pomagać ludziom w znajdowaniu miejsca w życiu. Przekonywać ludzi, że każda rzecz stworzona, wybudowana – będzie zawsze potrzebna bez względu na to, jak się ułoży sytuacja polityczna – prawie nie musieliśmy. Rozumieli to sami. Znalezienie tego miejsca nie było sprawą prostą. Represje w stosunku do byłych żołnierzy Armii Krajowej nie tylko nie słabły, ale nasilały się. Propaganda przedstawiała nas jako »zaplutego karła reakcji«. Trzeba więc było wiele wysiłków dla przekonania, że innej drogi nie ma. Na ręce płk. J. Rzepeckiego, jako Delegata Sił Zbrojnych na Kraj, przekazaliśmy meldunki o przejawach tych represji, niszczenia gospodarki. Meldunki takie napływały z całej Polski. Trzeba, aby wiedziano, co się dzieje. Tylko działając wspólnie, mieliśmy choć minimalne szanse poprawy sytuacji”.
Oprócz meldunków organizacyjnych do Londynu dochodziły także raporty, co prawda niezbyt liczne, obrazujące sytuację na Pomorzu po zajęciu tych terenów przez wojska sowieckie. Zwracano w nich uwagę na zbrodnie i rabunki dokonywane przez Rosjan – kradzież mienia państwowego, morderstwa, gwałty i wywózki na Wschód. Równolegle więc z meldunkami Delegatury Rządu RP na Kraj z pierwszego półrocza 1945 r. z Pomorza napływały meldunki DSZ. Jak wynika z cytowanych wyżej wspomnień Kazimierza Leskiego, to właśnie on przekazywał informacje z Pomorza. Należy przypuszczać, że być może i ten meldunek został przekazany przez niego.
Zachowane częściowo akta Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego wskazują na niezwykle prężną działalność pomorskiej DSZ. Są to dokumenty zarekwirowane m.in. podczas aresztowania Leskiego w sierpniu 1945 r. Uzyskał on je z wielu źródeł, w tym od komendanta Okręgu Morskiego (Gdańskiego) ppłk. Jana Pałubickiego. Można je podzielić na dwie grupy. Pierwszą stanowią różnego rodzaju rozporządzenia, sprawozdania, rozkazy (niekiedy opatrzone klauzulą tajności) władz cywilnych, sądowych, organizacji polityczno-społecznych, wojskowych i aparatu bezpieczeństwa (Urzędu Bezpieczeństwa i Milicji Obywatelskiej). Zdobyto informacje nawet na temat struktury organizacyjnej Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Drugą grupę tworzą natomiast meldunki i raporty (m.in. Obszaru Zachodniego DSZ) dotyczące sytuacji społeczno-politycznej oraz gospodarczej i ludnościowej na Pomorzu, opisujące represje w stosunku do żołnierzy Polski Podziemnej i Polskiego Państwa Podziemnego, sytuację Kościoła itp. Ponadto były jeszcze materiały organizacyjne, np. przeznaczone dla pionu agitacyjnego DSZ. Kierownictwo pomorskiej DSZ miało np. rozeznanie co do obsady personalnej stronnictw politycznych współpracujących z Polską Partią Robotniczą oraz poszczególnych szczebli organizacyjnych UB, MO i „ludowego” Wojska Polskiego. Choćby meldunek Okręgu Morskiego (Gdańskiego) „Świst” z 28 czerwca 1945 r. obrazował stan liczbowy, personalny i dyslokację jednostek wojskowych w Trójmieście. Opracowywano również „Tygodniowy przegląd polityczny”, gdzie dokonywano analizy aktualnych wydarzeń natury politycznej, a także próbowano formować odpowiednie postawy wobec podstawowych kwestii międzynarodowych i zagadnień wewnątrzkrajowych.
Sytuacja międzynarodowa i wewnętrzna w kraju doprowadziła do likwidacji Polskiego Państwa Podziemnego. 6 lipca 1945 r. została rozwiązana Delegatura Rządu RP na Kraj. To samo spotkało podziemny parlament, czyli Radę Jedności Narodowej, a 6 sierpnia 1945 r. rozwiązano DSZ. Nastąpił więc formalny koniec Polskiego Państwa Podziemnego. Decyzją likwidowanej DSZ w dniu 2 września 1945 r. utworzono Zrzeszenie „Wolność i Niezawisłość”, czyli przywołany już WiN, organizację, która główny nacisk położyła na działalność polityczną, cywilną i agitacyjną. Leski był przeciwny dalszej konspiracji, uważał, że naraża ona ludzi na represje.
Rozkaz o rozwiązaniu DSZ, wraz z poleceniem przeprowadzenia reorganizacji okręgu, ppłk Pałubicki otrzymał w sierpniu 1945 r. Do niższych szczebli terenowych dotarł on później. Stąd w wielu wypadkach formalnie działająca sieć WiN faktycznie funkcjonowała jeszcze jako DSZ. Według oceny Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Bydgoszczy „Powstanie organizacji »Wolność i Niezawisłość« na terenie woj[ewództwa] pomorskiego datuje się od września i początków października 1945 r.”.
W skład Obszaru Zachodniego WiN wchodziły województwa: poznańskie, pomorskie, gdańskie, szczecińskie, koszalińskie, olsztyńskie, a od grudnia 1946 r. wrocławskie. W strukturze WiN najlepiej funkcjonował Okręg Bydgoski nazywany Pomorskim. Pozostałe obszary Pomorza, w tym Okręg Zachodnio-Pomorski oraz Olsztyński, były w stadium organizacji. Sieć Okręgu Zachodnio-Pomorskiego planowano zorganizować, opierając się na żołnierzach Armii Krajowej przesiedlanych z ziem wschodnich. Prezesem Obszaru Zachodniego WiN był płk Szczurek-Cergowski, a po jego aresztowaniu w listopadzie 1945 r. mjr Adam Lazarowicz „Kleszcz”, „Zygmunt”. Jednakże mjr Lazarowicz objął stanowisko dopiero w październiku 1946 r.
We wrześniu 1945 r. Alfons Jarocki, oficer ZWZ-AK podczas okupacji niemieckiej, otrzymał od mjr. Grussa rozkaz utworzenia Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość” na Pomorzu. Prezesem Okręgu Pomorskiego został Gruss. Początkowo zamierzano przenieść na grunt WiN obsadę pomorskiej DSZ, ale ewolucje strukturalne, aresztowania, proces ujawniania się zmusiły kierownictwo do zmiany koncepcji. W Okręgu Pomorskim Zrzeszenia WiN działała też formacja kobieca, nazywana podobnie jak podczas okupacji niemieckiej Wojskową Służbą Kobiet. Na jej czele stała Halina Krzeszowska „Ludmiła”, potem zastąpiła ją Helena Owczarzak. Za pośrednictwem Krzeszowskiej, jeszcze w czerwcu 1945 r., Gruss skontaktował się z por. Pietkiewiczem. Punktem kontaktowym był kościół św. Jakuba w Toruniu. Spotkania odbywały się 2. i 16. dnia każdego miesiąca o godzinie 10 rano, a w przypadku święta – dnia następnego.
Dużą pomoc w organizowaniu łączności kurierskiej w ramach DSZ, a później WiN, świadczyła Irena Jagielska. Pozostawała ona w kontakcie z ppłk. Pałubickim, ppłk. Chylińskim, mjr. Grussem, por. Pietkiewiczem i wieloma innymi z kierowniczego gremium DSZ i WiN. Wspólnie z Kazimierą Bartel i Haliną Melzacką pisała na maszynie biuletyny, które następnie powielano i rozprowadzano po całym Pomorzu. Jeździła po terenie i rozwoziła meldunki.
Aresztowania wśród kadry pomorskiej DSZ utrudniały organizowanie struktur WiN. W październiku 1945 r. Gruss nakazał rozwiązanie oddziałów leśnych. Zlecił też Jarockiemu podzielenie Pomorza na cztery rejony: Chojnice, Świecie, Toruń i Bydgoszcz.
Sieć organizacyjna DSZ i WiN funkcjonowała w zróżnicowanej formie. Według oceny władz bezpieczeństwa z 17 listopada 1945 r. bardzo dobrze były sformowane struktury m.in. w Toruniu i Lipnie. Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w Bydgoszczy znał pewne kryptonimy używane podczas okupacji, którymi po wojnie nadal posługiwały się DSZ i WiN.
W okresie powojennym wielokrotnie wykorzystywano szlaki kurierskie z czasów okupacji niemieckiej, powstawały też nowe. Wiadomo o utworzeniu przez Oddział II Sztabu Naczelnego Wodza szlaku przerzutowego z Bydgoszczy (od płk. Szczurka-Cergowskiego) przez Niemcy do Paryża. Inny szlak wiódł z Paryża do Gdańska. Zarówno DSZ, jak i WiN usiłowały zorganizować ponownie drogę przerzutową z Gdyni do Szwecji, dostosowując ją do nowej – sowieckiej – okupacji. W ramach DSZ i WiN ustalono trzy główne kierunki przerzutowe: 1) zachodni – przez Niemcy; 2) północny – drogą morską do Szwecji; 3) południowy przez Czechy. Wykorzystywano do tego dawny Dział Łączności z Zagranicą KG ZWZ-AK, czyli „Zagrodę”, oraz Pomorski Okręg DSZ i WiN.
Liczne były przypadki współpracy między podziemiem podlegającym Rządowi RP (DSZ, WiN) a podziemiem Narodowych Sił Zbrojnych i całym Obozem Narodowym (faktycznie również uznającym Rząd RP za jedynego reprezentanta narodu polskiego). Tak na szczeblu centralnym, jak i na szczeblach niższych, w tym i na Pomorzu, konspiracja eneszetowska okazywała pomoc DSZ i Zrzeszeniu WiN w przerzucaniu ludzi na Zachód, tzw. drogą Konrada, przebiegającą z Warszawy do Katowic, następnie przez Pragę, Pilzno do Regensburga (Ratyzbony), gdzie znajdował się Oddział II Brygady Świętokrzyskiej NSZ.
W wersji oryginalnej tekst wzbogacony jest o przypisy.
Ten tekst jest fragmentem książki „Obszar Zachodni Zrzeszenia WiN 1945” pod redakcją Kazimierza Krajewskiego:
Wszelkie tendencje niepodległościowe były zwalczane przez sowieckie i polskie władze bezpieczeństwa. Ujawnianie się żołnierzy i oficerów AK, DSZ, Obozu Narodowego czy innych formacji podziemnych w Bydgoszczy, Gdańsku i Szczecinie bynajmniej nie uchroniło ich od represji i szykan. Komisja Likwidacyjna w Gdańsku, nadzorowana zresztą przez WUBP, działała co najmniej od 5 listopada 1945 r. do 31 stycznia 1946 r. Akcję dekonspiracji zainicjował płk Jan Mazurkiewicz „Radosław”, kierując na Pomorze mjr. Mateusza Korniaka „Bacę”. Z obawy przed aresztowaniami nie ujawniła jednak swoich struktur Wojskowa Służba Kobiet, aczkolwiek duża część członkiń opuściła szeregi konspiracji. Podobnie sytuacja przedstawiała się w innych wydziałach Komendy Okręgu Pomorskiego AK, przede wszystkim w wywiadzie i łączności. W 1945 i 1946 r. aresztowania objęły większość czołowych działaczy Komendy Okręgu Pomorskiego ZWZ-AK, Okręgowej Delegatury Rządu RP na Kraj, DSZ i WiN. Osadzono choćby ppłk. Jana Pałubickiego (aresztowanego 23 sierpnia 1945 r.), mjr. Józefa Grussa (5 grudnia 1945 r.), por. Alojzego Bruskiego (7 czerwca 1945 r.), por. Alfonsa Jarockiego (20 kwietnia 1946 r.).
Poszukiwany przez władze bezpieczeństwa ppłk Chyliński został w nocy z 23/24 sierpnia 1945 r. w Bydgoszczy zaskoczony przez sekcję WUBP dowodzoną przez por. Jana Wołkowa, w lokalu konspiracyjnym mieszczącym się w mieszkaniu Teresy Rux (po mężu Rydzkowskiej) przy ul. Poznańskiej 1. Wyskoczył przez okno z drugiego piętra i złamał sobie rękę. Aresztowania pracowników Wydziału Bezpieczeństwa Okręgowej Delegatury, z którymi utrzymywał kontakt ppłk Pałubicki, prowadzone były jeszcze w maju 1945 r. Zostali oni skazani na kary długoletniego więzienia.
W Sopocie 1 września 1945 r. UB aresztował Schulza. Zdołał on zbiec z aresztu i nawiązał kontakt z płk. Mazurkiewiczem. Choć znane mu były losy partyzantów z oddziału „Jedliny”, którzy zostali wywiezieni na Wschód, uważał, że ujawnienie się to jedyne wyjście z obecnej sytuacji. By ratować zagrożonych represjami ze strony NKWD i UBP, Schulz rozpoczął działalność w Komisji Likwidacyjnej byłego Okręgu Morskiego AK. Komisja zajmowała się również DSZ. Kwestie ujawniania się działaczy opozycyjnych konsultował z przedstawicielami episkopatu. W środowisku duchownych panowała opinia, że niesie to za sobą ogromne ryzyko, ale nie ma innej możliwości. Schulz starał się więc, by ujawniły się tylko osoby poszukiwane przez UB i by mogły one rozpocząć normalne życie. W tych sprawach kontaktował się również z władzami pomorskiego WiN, m.in. z prezesem mjr. Józefem Grussem. Obaj zdawali sobie sprawę, że UB może nie dotrzymać słowa i represje będą kontynuowane. Sądził jednak, że należy prowadzić całą akcję. Choć sam się zdekonspirował i UB złożyło mu obietnicę, że zaniecha w stosunku do niego jakichkolwiek działań, był szykanowany i zatrzymywany. Organizował mimo to sądzonym akowcom pomoc prawną, w tym obronę. W ramach działającej jeszcze Wojskowej Służby Kobiet pomagał oficerom i żołnierzom powracającym z niewoli (kwatery, wyżywienie itp.). W zakończeniu wspomnień Schulz napisał: „Po rozwiązaniu AK sprzeciwiłem się wykorzystaniu b[yłej] AK jako bazy tworzenia nowej organizacji. Podokręg Bydgoszcz był jedynym w Polsce miejscem, w którym AK się nie zdekonspirowało. Gdy jednak aresztowano »Janusza« i innych moich towarzyszy broni – poświęciłem półtora roku na prowadzenie kontrśledztwa i »wyciągnięcie« ich z opałów (miało być 7 szubienic). Ujawniłem się dla możności ratowania ww., chociaż bez trudu i ryzyka mogłem wyjechać do Anglii. Później byłem trzy razy aresztowany, nikogo jednak nie ujawniłem”.
Po aresztowaniach, do których doszło w latach 1945–1949, działalność niepodległościową kontynuowano w mniejszym zakresie, przeważnie (ale nie tylko) na zasadzie inicjatyw oddolnych. Brali w niej udział żołnierze podziemia AK-owskiego, Obozu Narodowego (NSZ, SN) oraz innych kierunków politycznych, także młodzież gimnazjalna, zwłaszcza harcerska. Młodzi działacze zatrzymywani przez Urząd Bezpieczeństwa byli szczególnie brutalnie traktowani podczas śledztwa. Przetrzymywano ich najczęściej we Wronkach, a kobiety w Fordonie (obecnie dzielnica Bydgoszczy). W niektórych więzieniach wykonywano wyroki śmierci.
W swoich działaniach operacyjnych organy UBP wielokrotnie posługiwały się metodą prowokacji, funkcjonariusze wykorzystywali do tego niekiedy dawnych agentów gestapo. Starano się spenetrować organizacje konspiracyjne wciąż aktywne po wojnie oraz te, które wcześniej funkcjonowały, np. Tajną Organizację Wojskową „Gryf Pomorski” (rozpracowywaną przez UB pod kryptonimem „Rzeka”), Polską Armię Powstania (kryptonim „Pomorzanka”), „Miecz i Pług” (kryptonim „Bosz”), Narodowe Siły Zbrojne – Organizacja Polska (kryptonim „Odra”), Okręgową Delegaturę Rządu RP na Kraj (kryptonim „Indeks”, „Ocean”) i inne.
Powojenna konspiracja i związane z nią reperkusje niosły za sobą ogromne dramaty tysięcy Polaków. Odtworzenie wszystkich tragicznych wyborów i decyzji podejmowanych w tamtych latach nie jest możliwe. Są także trudne kwestie dotyczące zachowań w trakcie śledztw i skuteczności organów bezpieczeństwa. Jest też problem agentury. Na spokojną i rzetelną ocenę czeka postawa części kierownictwa DSZ oraz WiN szukającego kompromisu z przedstawicielami Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego.
Podejmując refleksję nad motywami takich czy innych wyborów działaczy niepodległościowych, trzeba pamiętać, że wielu z nich nie miało odporności psychicznej i fizycznej, wielu zostało złamanych przez władze bezpieczeństwa. Zagadnienia te wymagają od badających rozwagi i spokoju, ponieważ zbyt pośpieszna ocena może wyrządzić krzywdę, którą nie zawsze będzie można naprawić. Zwłaszcza przedstawiciele powojennego pokolenia, znający tamte lata jedynie z dokumentów, literatury, przekazów ustnych lub filmów dokumentalnych, względnie fabularnych, powinni wykazać się szczególną przezornością.
W wersji oryginalnej tekst wzbogacony jest o przypisy.