Michel Rouche -„Attyla i Hunowie” – recenzja i ocena
Autor – były profesor Sorbony Michel Rouche – nie ogranicza się tylko do opisania tego czasu, ale także pokazuje procesy kluczowe dla przyszłego rozwoju Europy i rolę, jaką odegrały w nich tak zwane plemiona barbarzyńskie.
Centralną postacią, wokół której autor snuje narrację, jest oczywiście Attyla. Słynny wódz Hunów, bicz Boży, postrach Cesarstwa, okrutny, przebiegły, chciwy, pyszny i nieprzewidywalny – oto portret, z którym Michel Rouche stara się zmierzyć. Aby to zrobić, rysuje szeroką panoramę wydarzeń. Z jednej strony sięga do przyczyn podziału Cesarstwa na część wschodnią i zachodnią, opisuje najstarsze przekazy dotyczące plemion koczowniczych, z drugiej poświęca sporo miejsca następcom Hunów – Awarom i Węgrom, oraz recepcji Attyli w kulturze. Posługuje się przy tym nie tylko źródłami historycznymi, ale i archeologicznymi. Posiłkuje się również teoriami antropologów.
Książka ma bardzo przejrzysty układ. W pierwszym i drugim rozdziale opisano warunki geograficzne Wielkiego Stepu i wiedzę, jaką dysponujemy na temat ludów tam żyjących. Następny rozdział poświęcono sytuacji w Cesarstwie. Rozdziały od czwartego do dziesiątego w dramatyczny sposób przedstawiają historię wzrostu i upadku państwa huńskiego ze szczególnym uwzględnieniem panowania Attyli. Ciekawym interludium jest rozdział dziewiąty, w którym zarysowany jest nasz (ubogi w gruncie rzeczy) stan wiedzy o huńskich instytucjach, zwyczajach, języku, wierzeniach itp. W jedenastym rozdziale przedstawiono Awarów i Węgrów, ich podobieństwo do Hunów i różnice, które można między nimi zaobserwować. Ostatni (przed zakończeniem, które jest tylko rekapitulacją) rozdział przedstawia najważniejsze ogniwa w rozwoju legendy Attyli począwszy od relacji jemu współczesnych, przez skandynawskie, germańskie i osetyjskie sagi lub mity oraz przez piśmiennictwo Corneille’a, Woltera, opery Verdiego i Wagnera, aż po Hitlera i jego fascynację huńskim zdobywcą.
Autor swobodnie porusza się w omawianym temacie. Wywód prowadzi lekko i pewnie. Co chwilę odwołuje się do źródeł na poparcie swoich tez. Przypisy co prawda pojawiają się tylko przy cytatach (często uzupełnionych przez polską redakcję naukową), ale na zainteresowanych czeka obszerna, uporządkowana bibliografia, wzbogacona o polskojęzyczne wydania źródeł. Michel Rouche z łatwością odnosi omawiane wydarzenia do sytuacji z późniejszych wieków, a nawet do współczesności. Mam wrażenie, że w swoich zapędach literackich traci czasem na precyzji, ale nie można mu odmówić żywego języka i urozmaiconej struktury gramatycznej zdań. W tym miejscu muszę wytknąć kilka rzeczy tłumaczowi – Jakubowi Jedlińskiemu. Zdarzają mu się wpadki językowe i translatorskie. Obawiam się, że tłumaczenie nie oddaje w pełni barwności oryginału. Jestem zawsze pełna szacunku dla sztuki przekładu, ale może czasem należy dać tłumaczowi więcej czasu na przeczytanie tego, co przetłumaczył? Podobnie z korektą, która (poza już wskazanymi błędami językowymi) przegapiła kilka błędów interpunkcyjnych. Z drugiej strony przyznaję, że są to kwestie kosmetyczne i nie przeszkadzają w całościowym odbiorze książki.
Niezwykle podoba mi się sposób, w jaki Michel Rouche prowadzi narrację wydarzeń historycznych. Wyczuwam w tekście pewne nutki frankocentryzmu, ale mając do czynienia z autorem francuskim, można przymknąć na to oko. Książka ładnie przedstawia tło wypadków, wyjaśnia zawiłości polityki obu Cesarstw w stosunku do nowo tworzących się organizmów politycznych oraz różnice w uzbrojeniu i taktyce wojskowej poszczególnych aktorów wydarzeń. Pokazuje, jaką rolę odegrały jednostki (na przykład Aecjusz, eunuchowie, kobiety z dworu cesarskiego, wodzowie poszczególnych plemion barbarzyńskich), a z drugiej strony wytyka ich bezsilność wobec głębszych, długoterminowych przeobrażeń znanego im świata. Autor podkreśla stronniczość źródeł pisanych, które siłą rzeczy pochodzą wyłącznie z rzymskiego kręgu kulturowego, chociaż mógłby się dłużej zatrzymać nad wykazaniem owej stronniczości. Pomimo deklarowanej chęci rozprawienia się z mitem przerażających i krwiożerczych koczowników Rouche, moim zdaniem, nie rysuje pogłębionego obrazu Hunów. Ogólnikowe, trudne do rozwikłania zdania nie przekonują mnie. W kwestiach antropologicznych zasadność poglądów autora często wzbudza moje wątpliwości, są one też czasem zbyt uproszczone. Nie zmienia to jednak faktu, że książka zawiera mnóstwo przydatnych informacji i w sposób jasny przedstawia rozwój wypadków. Spokojnie można autorowi zaufać, gdy ten pokazuje długofalowe skutki najazdów barbarzyńców i zestawia je z innymi przyczynami upadku Cesarstwa Zachodniego. „Attyla i Hunowie” pokazuje wydarzenia od IV do X wieku z nowej perspektywy, bardzo ożywczej dla polskich czytelników. Powstaje obraz późnej starożytności i wczesnego średniowiecza ściśle ze sobą powiązanych, które to podejście lekcje historii w Polsce masowo ignorują.
Uzupełnieniem narracji są liczne mapy i tablice – wspaniały dodatek, który znacząco ułatwia przyswojenie niełatwego materiału. Aż czternaście bardzo dobrych map pozwala uświadomić sobie rozmach działań plemion koczowniczych. Proste i czytelne, działają na wyobraźnię bardziej, niż zawiłe opisy i listy nazw miejscowych. W książce znalazły też miejsce plany najważniejszych bitew tego czasu: pod Adrianopolem i na Polach Katalaunijskich. Tablice chronologiczne zestawiają wydarzenia z kręgu Cesarstwa Zachodniego (a potem państw germańskich), Cesarstwa Wschodniego i obszarów stepowych. Uświadamiają ciągłość wydarzeń od śmierci Attyli i Aecjusza do osadzenia na tronie Romulusa Augustulusa, a potem pokazują, jak niewiele dzieli obalenie tego ostatniego cesarza Zachodu od panowania Chlodwiga. Siedem tablic genealogicznych utrwala brzmienie dziwacznych imion i ułatwia orientację w zależnościach rodzinnych dynastii cesarskich i barbarzyńskich. Na końcu książki załączono relacje źródeł na temat plemion nomadycznych. Przytoczono głównie fragmenty „Historii Bizancjum” Priskosa, ale znaleźli się tu również Strabon, Tacyt, Ammianus Marcellinus i Jordanes. Wspomnieć jeszcze muszę o przydatnym indeksie osób i braku indeksu nazw miejscowych, który byłby na pewno równie potrzebny.
„Attylę i Hunów” wydano solidnie. Dość duży format i twarda, szyta oprawa sprawiają, że raczej nie wezmę tej książki do autobusu, ale z pewnością długo mi posłuży. Czytelna szata graficzna współgra z przejrzystą treścią. Ilustracji brak, jednak uczciwa liczba map i innych dodatków pozwala zapomnieć o tym mankamencie. Kolorystyka okładki przywodzi na myśl zielone stepy i góry złota zagarnięte przez Hunów, a rysunek Attyli – groźnego, surowego i potężnego władcy, w pełni oddaje sławę, którą cieszy się nieprzerwanie od piątego wieku.
Dobra książka zawsze cieszy czytelnika i „Attyla i Hunowie. Ekspansja barbarzyńskich nomadów” zasługuje na to miano. Cieszy tym bardziej, że francuski oryginał ukazał się niedawno, bo w 2009 roku, a więc nie musieliśmy czekać latami na przekład. Michel Rouche zrozumiale, a jednocześnie ze swadą przedstawia skomplikowane zagadnienie najazdów plemion koczowniczych pod koniec starożytności i we wczesnym średniowieczu. Czasem nadmierne uproszczenia prowadzą do nieporozumień, ale szeroka panorama, jaką kreśli autor, wnosi wiele do rozumienia kultury europejskiej i uzupełnia luki w tradycyjnym, szkolnym podejściu do historii. Z niektórymi elementami wizji autorskiej można dyskutować, niektóre można by pogłębić i rozwinąć, ale nie można ich zignorować. Jednocześnie otrzymujemy opowieść o fascynującej osobowości, jaką był Attyla. Pozycja warta przeczytania.
Redakcja i korekta: Agnieszka Kowalska