Marksistowskie interpretacje, czyli II Rzeczpospolita oczami Polski Ludowej (1944–1956)

opublikowano: 2011-10-07, 00:00
wolna licencja
„Kraj, w którym kapitalistyczny wyzysk mas pracujących splatał się z półfeudalnymi formami grabieży obszarniczej, pozostawał w stanie niesłychanego zacofania”, czyli jak pisano o II RP w polskiej historiografii okresu stalinizmu.
reklama
Manifest PKWN – symboliczny początek Polski Ludowej

W tytule niniejszej pracy nie przypadkowo użyłem określenia „Polska Ludowa”, a nie „Polska Rzeczpospolita Ludowa”, choć w historiografii przyjęło się używać tej drugiej nazwy w odniesieniu do historii naszego kraju począwszy już od połowy 1944 roku – mimo iż zaczęła ona funkcjonować dopiero po wejściu w życie konstytucji z 22 lipca 1952 roku. Warto powtórzyć pytanie, które często pojawia się w debacie na temat tego okresu polskiej historii: „czy państwo o tak ograniczonej suwerenności godne jest zabarwionego w Polsce pozytywną emocją miana Rzeczypospolitej?”. Jest to kwestia bardzo często podnoszona i dyskutowana w nauce historycznej, w zasadzie wciąż pozostająca bez jednoznacznej odpowiedzi. Można powiedzieć, że: ilu historyków, tyle głosów w tej sprawie.

Osobiście uważam, że chcąc podkreślić ograniczoną suwerenność Polski pod komunistycznymi rządami, brak legitymizacji ówczesnej władzy, jej propagandowy wizerunek oraz obraz polskiej rzeczywistości, także tej minionej, przez nią kreowanej, powinno się wyrzucić rzeczownik „Rzeczpospolita” z nazwy tego państwa. Określenie „Polska Ludowa” – o którym Krystyna Kersten pisała, że „wprowadzone nie tylko do języka polityki i propagandy, lecz również do oficjalnej (a niejednokrotnie i nieoficjalnej) historiografii, jak też do myślenia potocznego ogromnej części społeczeństwa, miało desygnat par excellence ideologiczno-polityczny, leżało w obszarze nowomowy” – jest pojęciem na płaszczyźnie symbolicznej świetnie oddającym cały fałsz i obłudę, na jakiej zbudowano państwo polskie istniejące w latach 1944–1989. Tym bardziej, że określenie to zostało zawłaszczone przez komunistów, tradycyjnie bowiem utożsamiane było raczej ze stronnictwami ludowymi okresu II RP.

Marksizm a polska historiografia

Kolejną kwestią wartą wyjaśnienia jest określenie „marksistowskie interpretacje”. Pojęcia marksizmu można używać na dwóch płaszczyznach: politycznej i metodologicznej, to jest dla podkreślenia istniejącego w pewnym okresie związku dziejopisarstwa z komunistyczną władzą w danym państwie albo w odniesieniu do historiografii opartej o teorię materializmu historycznego. W polskiej nauce historycznej po 1944 roku marksizm uwidocznił się szczególnie w tym pierwszym znaczeniu, jeśli chodzi zaś o marksistowską metodologię w badaniach polskich historyków, to była ona w zdecydowanej większości, szczególnie do momentu październikowej odwilży, bardzo powierzchowna, płytka i wypaczona. Po 1956 roku, kiedy było to już możliwe, została poddana ostrej krytyce. Witold Kula, w głośnym artykule traktującym o problemach polskiej nauki historycznej oraz wyzwaniach, jakie przed nią stały, przywołując początki myśli marksistowskiej w powojennej Polsce, przypominał, że wielu badaczy działało w myśl zasady „trzeba przebadać archiwa, to wówczas okaże się, że…”. Dalej konstatował zaś, iż:

reklama
trudna metodologia marksistowska okazywała się niezmiernie łatwa. Wystarczyło wykazać „wciąż pogarszające się” położenie chłopa, wystarczyło powiedzieć parę słów o „antynarodowej postawie klas posiadających”, wystarczyło powiedzieć coś brzydkiego o stosunku do Polski któregoś z państw zachodnich w którymś tam wieku – aby uchodzić za marksistę.

Taki stan rzeczy krytykowało wielu historyków po 1956 roku. Oprócz niezrozumienia marksistowskiej metodologii, zarzucano wielu badaczom uchybienia w podstawowych, wydawałoby się, prawidłach, na których powinien zbudowany być warsztat naukowy historyka. Jednym z głównych zarzutów w tej kwestii było nierzetelne podejście do badań niektórych historyków, którzy rozpoczynali kwerendy archiwalne w momencie, gdy ich prace były już właściwie gotowe. W okresie tym, jak pisał Andrzej Wyczański, nader często historycy wplatali w tekst swoich prac kilka cytatów z Marksa albo Lenina, aby tylko praca zgadzała się z obowiązującą „linią”, bądź też uciekali od głębszych interpretacji zastępując je „walką klas. Oczywiście należy pamiętać o wszechobecnej cenzurze panującej w tamtym okresie, którą Zbigniew Romek nazwał „kreatywną”, czyli mająca za zadanie kreowanie fałszywego obrazu rzeczywistości, mającego pomóc komunistycznej władzy w zdobyciu społecznego zaufania.

reklama

Taki właśnie wypaczony obraz marksizmu mam na myśli, mówiąc o „marksistowskich interpretacjach” okresu Drugiej Rzeczypospolitej (zamykającego się na potrzeby niniejszego referatu w latach 1918-1939), zaś za cezurę końcową dla moich rozważań przyjmuję rok 1956.

Spory niepodległościowe w odrodzonej Polsce

Czy działalność Józefa Piłsudskiego przyczyniła się do odzyskania niepodległości bardziej niż starania Romana Dmowskiego? Na zdjęciu przyszły marszałek ze swoim sztabem w Kielcach w 1914 r.

Problem powstania państwa polskiego w 1918 roku, jego dalszego rozwoju, koncepcji ustrojowych, na których powinna być oparta odradzająca się państwowość i tak dalej, budził namiętne dyskusje i polemiki już w okresie międzywojennym. Historiografia, ale także publicystyka prasowa pełna była rozpraw i artykułów, w których poszczególne partie i stronnictwa, w głównej mierze piłsudczycy oraz endecy, licytowali się w zasługach dla odbudowy niepodległej Polski oraz udowadniali, że to ich koncepcje niepodległościowe sprzed 1914 roku były najbardziej przemyślane oraz najowocniej przysłużyły się sprawie polskiej podczas wielkiej wojny. Temat ten, występujący często w historiografii pod nazwą „sporów niepodległościowych”, nie doczekał się do tej pory należytego, całościowego opracowania.

reklama

Warto zwrócić uwagę, że wszystkie te publikacje odnosiły się do wydarzeń niedawno minionych, brakło zatem odpowiedniej perspektywy czasowej – niewątpliwie bardzo przydatnej, a czasami wręcz koniecznej w pracy historyka – z czego ówcześni dziejopisarze świetnie zdawali sobie zresztą sprawę. Sądzono powszechnie, że badać i analizować można jedynie procesy historyczne definitywnie zakończone, bano się również posądzenia o stronniczość w opisywaniu wypadków, które rozegrały się w stosunkowo niedalekiej przeszłości. Nie przypadkowo Adam Próchnik – autor najlepszej jak się wydaje syntezy historii odrodzonej Polski powstałej w okresie międzywojnia – napisał we wstępie do swej pracy, że „nie łatwo jest pisać historię współczesności […] Trudno wytworzyć sobie perspektywę, z której można patrzeć na wypadki i odróżnić wielkie od małych […] najtrudniej ustrzec się, aby ogień toczących się walk nie osmalił naszego opisu dziejów”.

reklama

Brak zainteresowania (1944–1948)

Taki sam pogląd obowiązywał również tuż po 1945 roku, kiedy to w okresie stosunkowo wolnym jeszcze od cenzury historycy raczej nie podejmowali badań nad okresem II Rzeczpospolitej, choć wznawiano prace powstałe w okresie okupacji, które bardzo krytycznie oceniały Polskę przedwrześniową i jej władze. Podejmowano też tematy związane z Ziemiami Zachodnimi oraz stosunkami polsko-niemieckimi na przestrzeni dziejów. Śmiało można przyjąć, że lata 1944–1948 były z wielu różnych względów okresem posuchy w badaniach nad dwudziestoleciem międzywojennym. W tym czasie trwała przede wszystkim odbudowa życia naukowego w polskich placówkach uniwersyteckich oraz stopniowe przejmowanie kontroli przez komunistów nad polityką kadrową szkół wyższych.

reklama
Władysław Gomułka (Warszawa, 24 października 1956)

Dowodem na brak zainteresowania polskich historyków okresem II Rzeczypospolitej był VII Powszechny Zjazd Historyków Polskich we Wrocławiu, który odbył się we wrześniu 1948 roku. Wśród kilkudziesięciu referatów wygłoszonych na zjeździe tylko teksty Stefana Inglota ([Kwestia chłopska w XIX i XX w.]) oraz Kazimierza Piwarskiego ([Geneza „Monachium”]) dotykały, choć bardzo pobieżnie, problematyki z zakresu historii II RP. Inglot akcentował w swym wystąpieniu głównie kwestie nieunormowania przez cały okres dwudziestolecia kwestii reformy rolnej, dokonał pokrótce przeglądu najważniejszych aspektów programów stronnictw ludowych oraz podkreślił ich wielką aktywność polityczną w omawianym okresie. Piwarski zaś nie dokonał zasadniczych ocen polskiej polityki zagranicznej w dobie konferencji monachijskiej, wskazał jedynie na pewną zbieżność interesów dyplomacji polskiej i niemieckiej, wynikającą ze „zdecydowanej wrogości” Polski wobec Czechosłowacji. Podkreślił również kategoryczny sprzeciw polskich władz, jak również Rumunii, wobec potencjalnego przemarszu wojsk sowieckich przez ich terytoria w razie wojny niemiecko-czechosłowackiej. Jeśli wziąć pod uwagę nadchodzący okres stalinizacji polskiej nauki historycznej, ciekawe jest, że Piwarski użył w stosunku do władz II Rzeczypospolitej określenia „rząd sanacyjny”, a nie np. „faszystowski” jak określił rząd węgierski.

reklama

Ta ostatnia sprawa jest o tyle istotna, że płynący od komunistycznej władzy przekaz dotyczący oceny dorobku II RP był w tym czasie bardzo klarowny. Już podczas pierwszego zjazdu Polskiej Partii Robotniczej w grudniu 1945 roku jej pierwszy sekretarz Władysław Gomułka stwierdził, że PPR odrzuciła politykę partii przedwojennych, „politykę, która doprowadziła do sanacyjnego faszyzmu w Polsce i w konsekwencji doprowadziła […] kraj do zguby”. Dalej mówił o doniosłej roli PPR w czasie okupacji, kiedy to jako jedyna partia czynnie i zbrojnie opowiedziała się ona przeciw niemieckiej polityce terroru podczas wojny. Gomułka podkreślił, że wspomnianą walką „zmywaliśmy [jako PPR] grzechy klęski wrześniowej, jakie z winy sanacji ciążyły na Polsce. Walką tą przekreślaliśmy politykę zdrady narodowej, jaką prowadziła w kraju i na emigracji faszystowska sanacja i reakcja”.

Również ogłoszony niedługo po zjeździe wrocławskim manifest ideowy Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej ostro atakował ustrój i porządek społeczny II RP. W oparciu o marksistowską teorię formacji społeczno-ekonomicznych stwierdzono w dokumencie, że

Kapitał monopolistyczny zrośnięty z obszarnictwem był ośrodkiem dyspozycji wszelkich prądów faszystowskich w Polsce, a zwłaszcza faszystowskiej dyktatury sanacji, która ograbiła masy ludowe z resztek ich praw politycznych. Prowadzona pod hasłami nacjonalistycznymi polityka kapitału monopolistycznego i jego obszarniczych sojuszników zmierzała w przymierzu z hitlerowską Trzecią Rzeszą – do napaści na Związek Radziecki. Polityka ta doprowadziła do katastrofy wrześniowej i oddała Polskę w jarzmo hitlerowskich najeźdźców.

Taka wizja państwa polskiego sprzed 1939 roku już wkrótce miała zacząć obowiązywać również w historiografii.

„Demaskacja” II RP

Zaczynał się okres zmasowanej krytyki przedwojennego państwa polskiego. Charakteryzując okres lat 1949–1956 w polskiej nauce historycznej, A. Garlicki, T. Nałęcz oraz W. Władyka stwierdzili, że:

reklama
historii nadano w tym okresie charakter ilustracyjny. Dążono, by prace historyków posiadały „demaskatorski” charakter, co rzecz jasna doprowadzić musiało do powstania zdecydowanie „czarnego” wizerunku Drugiej Rzeczypospolitej. [...] kształtowany przez historiografię owych lat wizerunek Drugiej Rzeczypospolitej składał się z kilku ostrych, grubych linii nakreślonych zdecydowanie czarną kreską.

Warto postawić pytanie: w jaki sposób przejawiała się taka postawa oraz czemu miała służyć?

Wydaje się, że na drugą część pytania dość łatwo dać odpowiedź i nie koniecznie wiąże się ona z celami, jakie marksizm-stalinizm stawiał przed polską nauką. Komunistycznym władzom z czysto pragmatycznego, a zarazem propagandowego powodu zależało na podkreśleniu sukcesów Polski Ludowej na tle zniekształconego obrazu II Rzeczpospolitej.

W jaki zaś sposób kształtowano „czarny” wizerunek II RP? Po pierwsze, roztrząsając fakt odbudowy państwa polskiego w 1918 roku, powszechnie akcentowano jedynie wpływ rewolucji październikowej na to wydarzenie. Mimo iż odrzucono raczej pojęcie „tak zwanej niepodległości”, to jednak negowano jakikolwiek dorobek II Rzeczypospolitej w każdym niemal zakresie: polityki wewnętrznej, zagranicznej, kulturalnej, naukowej, czy też gospodarczej. Szczególnie pastwiono się nad tą ostatnią. Pisano na przykład, że „Kraj, w którym kapitalistyczny wyzysk mas pracujących splatał się z półfeudalnymi formami grabieży obszarniczej, pozostawał w stanie niesłychanego zacofania. Pod rządami fabrykantów i obszarników produkcja przemysłowa w Polsce nie osiągnęła poziomu sprzed pierwszej wojny światowej, kiedy ziemie polskie znajdowały się w jarzmie trzech zaborców…”.

Zastanawiano się również nad tym, czy Polska rzeczywiście była w okresie 1918–1939 państwem niepodległym. Jak pisali Garlicki, Nałęcz i Władyka, w omawianym okresie powszechnie twierdzono, że „średniej wielkości, słabe gospodarczo, burżuazyjno-obszarnicze państwo nie może być w pełni suwerenne”.

reklama

Oficjalna wykładnia

Jednak usystematyzowaną, ujednoliconą, zgodną z linią partii rządzącej oraz marksistowską wizją historii wykładnię dziejów II Rzeczypospolitej mającą obowiązywać w oficjalnej historiografii przyniosła Pierwsza Konferencja Metodologiczna Historyków Polskich w Otwocku, która odbyła się na przełomie 1951 i 1952 roku. Referaty programowe dotyczące II RP wygłosili Leon Grosfeld („Prawidłowość i specyfika polskiego imperializmu”) oraz Tadeusz Daniszewski („Miejsce i rola polskiego ruchu robotniczego”).

Czasy się zmieniały, ale imperializm pozostawał śmiertelnie niebezpiecznym wrogiem

Pierwszy z nich już na wstępie swego odczytu stwierdził, że „jest rzeczą politycznie pożyteczną i celową przeciwstawić osiągnięciom Polski Ludowej ponurą rzeczywistość gospodarczo-społeczno-polityczną Polski okresu imperializmu”. Grosfeld, w oparciu o tezę, że przedwojenne państwo polskie osiągnęło „imperialistyczne stadium kapitalizmu”, chciał dowieść, „że Polska okresu międzywojennego była jednym z najsłabszych ogniw systemu kapitalistycznego, że imperialistyczny charakter Polski międzywojennej był źródłem jej szczególnego zacofania i degradacji”.

Co ciekawe, autor uważał, że odbudowane w 1918 roku państwo polskie nie tylko prowadziło własną politykę imperialistyczną, ale działało również jako narzędzie obcego imperializmu, było państwem niesuwerennym, zwasalizowanym. Mało tego, w dalszej części referatu Grosfeld przywołał słowa Edwarda Ochaba o tym, że „państwo polskie było [...] spadkobiercą i pobratymcą krwawych rządów caratu i kajzerowskiego okupanta” i stwierdził, że w okresie II RP władze udoskonaliły jeszcze wyzysk i ucisk między innymi polskich robotników. Inną cechą odradzającego się państwa polskiego miał być jego specyficzny charakter polegający na tym, że Polska rządzona przez klasy posiadające będące na usługach międzynarodowej finansjery, podporządkowana interesom zachodniego kapitalizmu, miała być „obozem warownym światowej kontrrewolucji przeciw ZSRR”.

reklama

Drugi z prelegentów, analizując przyczyny odbudowy Polski, cofnął się jeszcze do sporów z okresu I wojny światowej. Dowodził, że zarówno myśl niepodległościowa Józefa Piłsudskiego, jak i Romana Dmowskiego, była w zasadzie podporządkowana ich „imperialistycznym protektorom”. Członkowie obu obozów przedstawieni zostali niemal jako zdrajcy, którzy nie dążyli tak naprawdę do pełnej niepodległości, a jedynie do jakiejś kadłubowej formy państwowości opartej o jedno z mocarstw zaborczych. Według Daniszewskiego tylko i wyłącznie SDKPiL kierowało się patriotyczną postawą, bowiem „stało na straży żywotnych interesów narodu polskiego”. Oczywiście sam fakt odzyskania niepodległości Daniszewski łączył z rewolucją w Rosji, odrzucając wpływ wielkiej wojny na możliwość powstania polskiego państwa.

Według autora, po 1918 roku ani obóz Piłsudskiego, ani endecja nie zdołałyby się uporać z rewolucyjnym wrzeniem w Polsce, gdyby nie zdradziecka dla ruchu robotniczego polityka PPS, która – owładnięta kultem Marszałka – „uratowała w Polsce kapitalizm”. Jedynie KPP zdawała sobie sprawę z zależności Polski od zachodnich imperialistów i przez cały okres II RP starała się tę zależność znieść. Tymczasem dojrzewał kryzys polityczny, endecja utraciła wpływy wśród polskich klas posiadających, które to przechyliły się w stronę Piłsudskiego, umożliwiając mu dokonanie faszystowskiego przewrotu. Mimo iż według Daniszewskiego piłsudczykowski faszyzm, jak każdy inny, charakteryzował się „terrorystyczną dyktaturą kapitału finansowego”, to jednak posiadał zdaniem autora pewne specyficznie polskie cechy. Przejawiały się one w ewolucji rządów Marszałka, które do 1929 roku miały być w miarę „umiarkowane”, później zaś miała je cechować metoda „silnej ręki”, szczególnie w okresie rządów pułkowników.

Faszystowskie rządy sanacji prowadziły nieuchronnie do utraty przez Polskę niepodległości. Tylko KPP zdawała się dostrzegać zarysowujące się niebezpieczeństwo, to ona przestrzegała, że „każdy dzień pozostawania u władzy awanturniczej bandy targowiczan wydaje nasz kraj, nasze ziemie zachodnie, naszą niepodległość pod kuratelę odwiecznych wrogów Polski, junkiersko-imperialistycznej kliki hitlerowskiej”. Daniszewski stwierdzał dalej, że wrzesień 1939 roku sprawił, iż „obóz rządzący, przeżarty obcymi agenturami imperialistycznymi, opuścił kraj, oddając walczący naród na pastwę hitleryzmu. Podsumowując zaś okres rządów sanacyjnych, autor wskazał ich odpowiedzialność za „upadek gospodarczy i zacofanie kulturalne kraju […] za przygotowania do napadu na Związek Radziecki, za ugodę z Hitlerem, za gehennę okupacji hitlerowskiej”.

Powyższy artykuł prezentuje treść referatu wygłoszonego na konferencji naukowej „Janusz Kurtyka. Rzeczpospolitej historyk i urzędnik”, która odbyła się 15 kwietnia 2011 roku w Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie.

Redakcja: Roman Sidorski

reklama
Komentarze
o autorze
Krzysztof Kloc
Doktorant w Instytucie Historii Uniwersytetu Pedagogicznego im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie, gdzie pod okiem prof. Mariusza Wołosa przygotowuje biografie ambasadora Michała Sokolnickiego. Interesuje się dziejami dyplomacji oraz historią polityczną Drugiej Rzeczypospolitej ze szczególnym uwzględnieniem losów obozu piłsudczykowskiego, polityką historyczną Polski Odrodzonej, biografistyką tego okresu, a także dziejami międzywojennego Krakowa.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone